środa, 24 października 2018

Brocken cz.1

Niedziela zaczela sie tak sobie. Przede wszystkim musieliemy wstac o 6.00, bo do dojechania mielismy dosc daleko, poza tym nie wiedzielismy gdzie co jest, wiec trzeba bylo zostawic margines na zasieganie jezyka. Piekarnia nie otwierala podwojow o 7.00, jak mniemal slubny, a o 8.00 to my juz mielismy dawno jechac, wiec nie bylo swiezych buleczek na przegryzke, musialam zrobic kanapki z chleba, bo nie mialam zamiaru przeplacac w imbisach. Pozniej bylo juz tylko gorzej, bo po drodze byly nie tylko rozpaprane roboty drogowe, ale autostrada zostala czesciowo zamknieta, zrobiono jakies objazdy, za to nawigacja darla ryja, zeby zawracac, bo nachalnie chciala nas sprowadzic z powrotem na zablokowana autostrade. Denerwowala tylko czlowieka. Po drodze obserwowalismy wschod slonca i jeziora w Northeim.



Za to im bylismy blizej celu, tym mniej bylo slonca, a wiecej chmur, co nie wprawialo mnie akurat w lepszy nastroj. Pamietacie nasza niedawna wycieczke do Braunlage i wjazd kolejka linowa na gore Wurm? Wtedy mielismy doskonala widocznosc i wtedy tez obiecalismy sobie, ze pojedziemy kolejka waskotorowa na widoczna stamtad najwyzsza gore Harzu, Brocken. Kolejki jezdza przez caly rok, jest ich kilka, jezdza mniej wiecej co godzine, w gore i z powrotem, budzac wsrod turystow nieklamana sensacje ciagnacymi je lokomotywami parowymi, ktore cudownie sapia i od czasu do czasu krzycza UUUUU...!!! Tylko one tak potrafia. Tor jest jeden, a po drodze kilka mijanek, na ktorych musza czekac kolejki zjezdzajace z gory. Te wjezdzajace pod gore nie moga stawac, bo by nie ruszyly. Wszystko jest straszliwie romantyczne, nawet bilety sa starodawne, takie male tekturki, ktore konduktor dziurkuje. Ceny jednak romantyczne juz nie sa. Jazda w te i z powrotem kosztuje 43 euro od twarzy, za psa 26, wiec na dziendobry mamy juz 102 euro, nie liczac paliwa na dojazd do Wernigerode, gdzie mielismy wsiadac do kolejki, a jest tam ok. 120 kilometrow.

Kolejka, do ktorej nas nie wpuszczono na stacyjce w Wernigerode

Mielismy wsiadac, ale nie wpuszczono nas do pociagu. Konduktorki uparly sie, ze pies ma miec kaganiec, bo zdarzaly sie pogryzienia obslugi pociagu przez psy, ktore "one przeciez nigdy nikogo nie ugryzly". Nie pomogly prosby, bo skad ja mam wziac kaganiec w niedziele? Poradzily nam udac sie do nastepnej stacji Drei Annen Hohne, gdzie podobno na dworcu mozna nabyc namordnik. Do tego pociagu juz nie wsiedlismy, za to podjechalismy 9 km na te stacyjke Drei Annen (Trzy Anny jakby kto pytal) i kupilismy ostatni, w dodatku za duzy na Toyke kaganiec. Mozecie sobie wyobrazic, jak sie gotowalam ze zlosci, ale zal mi bylo tej drogi, zeby wracac do domu z niczym.
Dodatkowo chlopa z Toya zostawilam na parkingu w Drei Annen, a sama polecialam na stacyjke oddalona o jakies pol kilometra kupowac bilety i kaganiec. Chcialam stamtad zadzwonic, zeby szli juz za mna, ale ten caly Harz to jakas czarna dupa bez zasiegu, probowalam kilka razy i wciaz wlaczala sie muzyka i chore komunikaty o braku zasiegu, jakbym nie wiedziala. Czas przyjazdu drugiego pociagu zblizal sie, a ja musialam leciec z powrotem na ten parking, zeby ich powiadomic, ze maja sie pospieszyc. Ile ja qrew oraz innych czesci anatomicznych w eter wyslalam, nie zlicze. Mellam w paszczy rozne brzydkie wyrazy, ze chlop sam sie nie domyslil, zeby pojsc moim sladem, tylko stal jak ta pani watpliwej konduity przy aucie i czekal nie wiem na co, chyba na oklaski. Ja spocona i z rozwianym wlosem, plecakiem z zarciem i piciem oraz pelnym pecherzem, wqrwiona na maksa, rycze juz z daleka, zeby sie pospieszyl, bo pociag nadjezdza, a ten dopiero ruszyl cialo do parkometru, jakby przez ten caly czas nie mogl tego zalatwic. Wzielam Toye i znow lece na te stacyjke, modlac sie, zebym nie popuscila w gacie. Za mna zamyka sie szlaban, odcinajac slubnego walczacego na parkingu z parkomatem, ktory nie chce przyjmowac pieniedzy. Najwymyslniejsze przeklenstwa lecialy w eter z szybkoscia serii z kalasznikowa (przeklinalam w duchu i bezglosnie, zeby mnie kto nie uslyszal, jako ze nasi sa wszedzie) i juz mialam wizje, ze nie zalapiemy sie i na ten pociag, a dodatkowo nie zdaze do jakiegokolwiek kibla. Powzielam w tamtej chwili mocne postanowienie zabicia chlopa na smierc. Majac go, mowiac kolokwialnie, w miejscu, gdzie promienie sloneczne rzadko dochodza, wsiadlam z Toya do kolejki i bylo mi bardzo wszystko jedno, czy zdazy wsiasc, czy tez bedzie popylal na sam szczyt Brocken per pedes.


Ciag dalszy oczywiscie nastapi.



74 komentarze:

  1. Spłakałam się :DD... z męskich homo czasem sapiens tak sobie uchodzi jak z baloników

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, ale to jakis inny gatunek (by nie powiedziec niedoewoluowany podgatunek) czlowieka. Kobieta przez ten czas, zanim chlop ZACZNIE myslec, zrobi 15 innych czynnosci do konca.

      Usuń
    2. Musze sie wtracic:)) Chlopy ogarniaja tylko proste rozkazy. Mial stac to stal, pewnie nie wydalas rozkazu oplaty parkingu w miedzyczasie, wiec wiesz tego.... no!!
      Ja przyznaje, ze mojego sama oduczylam myslenia:))) bo bywalo, ze zrobil cos na zasadzie "myslalem..." wtedy ja mowilam "nie mysl, wykonuj polecenia!!" wiec teraz sobie nawet ponarzekac nie moge :P

      Usuń
    3. Moj jest niestety narowisty, rozkazow nie wykonuje z przekory i na zlosc. Czasem reaguje na prosby, a i to nie zawsze. Musze mu zostawic to zludne przekonanie, ze mysli samodzielnie. Inaczej nie idzie.

      Usuń
    4. Kazdy typ jest inny w obsludze:))) my zreszta tez;P

      Usuń
    5. No ba! Nudno byloby, gdyby wszyscy byli jednakowi. :)

      Usuń
  2. nerwowa wycieczka :) ale przyjmij wyrazy podziwu i gratulacje, że jednak chłopa nie ubiłaś! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sama sie podziwiam, ale chyba z wiekiem nabralam dystansu i cierpliwosci. Jeszcze kilka lat temu juz by nie zyl w tych okolicznosciach.

      Usuń
  3. Klęłam w duchu razem z Tobą.
    Przypomniało mi się jak się umówiłam z mężem pod kinem, a on wszedł do środka i nie raczył sprawdzić czy już przyszłam. Zaglądałam do środka, ale w tłumie go nie widziałam. Wtedy nie było komórek.Wróciłam do domu, on poszedł na seans.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ooo, to nie tylko moj zatrzymal sie w ewolucji? Jeszcze przez niego poklocilam sie wczoraj z matka, bo opowiadalam jej przez telefon, a ona skwitowala, ze to ja jestem okrutna. Uwierzysz?

      Usuń
  4. No wiesz co, musialam dwa razy przeczytac zeby uwierzyc ze wsiadlas do pociagu z Toya ale bez slubnego, ja bym sie na torach polozyla zeby ten pociag zatrzymac dla ukochanego.
    I jeszcze nie wiem czy dobiegl, czy stoi na peronie i powiewa chusteczka, bo przerwalas!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie moglam klasc sie na torach, bo w takim przypadku juz na pewno popuscilabym w gacie, musialam po prostu usiasc, a nie bylo innej szansy jak w wagonie. No nie mialam wyjscia, a poza tym bylam na niego wsciekla.

      Usuń
  5. Niczym poranny dreszczowiec do kawy....Czekam na dalszy ciąg.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To teraz sobie wyobraz, ze ja bylam uczestnikiem tego dreszczowca. :)

      Usuń
  6. No bo kto to słyszał,żeby wybierając się na wycieczkę z Toyą i mając w planie jazdę z nią państwowy środkiem lokomocji,nie zabrać kagańca?
    Miłego dnia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory nigdy nie potrzebowalam kaganca, zreszta tu nie ma takiego obowiazku. A moze jest? Nigdy nie jezdzilam z nia, ani z zadnym innym psem, panstwowymi srodkami komunikacji.

      Usuń
    2. Statkiem pływałaś z Toyą.

      Usuń
    3. No niby tak, ale tam nikt sie nie sadzil, ze zaloge pogryzie.

      Usuń
  7. A już myślałam że tego dnia najgorsze co się wam przydarzyło to wstawanie o 6 rano w niedzielę!
    I te oczy Toyki w kagancu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otoz to jeszcze nie wszystko, co nam sie tam przydarzylo, bedzie wiecej. :))

      Usuń
  8. 😆 Ktoś mi poprawił humor od rana. 😄 Dobrze, że Najdroższy przeżył. 😄 Mogę Cię pocieszyć, moja Mama też potrafiła bronić Grubego przed moją wściekłością, a potrafił czasami podnieść mi adrenalinę swoim zdążę. 😄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A skad wiesz, ze przezyl? Moze jednak go zatluklam na smierc.
      No i bardzo nie spodobalo mi sie, ze moja matka staje po obcej stronie, powinna po mojej.

      Usuń
  9. Jak można wstać dobrowolnie w środku nocy, gdy ma się wolny dzień i co to są imbisy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mozna, jesli chce sie cos zobaczyc albo zwiedzic, a jest sporo do przejechania.
      No nie gadaj, ze nie wiesz, co to imbis. Jakies chore kebaby, zapiekanki, frytki na stuletnim tluszczu smazone i takie tam trucizny za wygorowane ceny.

      Usuń
    2. Już nie gadam, bo mnie oświeciłaś. Nigdy wcześniej nie słyszałam tego słowa.

      Usuń
    3. Przeciez w Polsce tez tego pelno na ulicach i w miejscach, gdzie duzo ludzi sie przewija.

      Usuń
    4. Tez nigdy nie slyszalam okreslenia imbisy.

      Usuń
    5. Serio, gdyby Frau nie zapytala to ja wlasnie mialam to pytanie zadac. Nie znalam tego slowa i pewnie nawet nie uda mi sie zapamietac.

      Usuń
    6. Myslalam, ze to takie miedzynarodowe slowo, a wychodzi na to, ze jest uzywane w Niemczech. To taki uliczny bar szybkiej i niezdrowej obslugi.

      Usuń
  10. O szóstej rano wstać tylko po to by pojechać na wycieczkę? W życiu nie!!!Toż teraz jest jeszcze ciemno, wiem, bo czasem mnie fizjologia o tej porze budzi.
    Chyba jesteś optymistką, skoro po tylu latach małżeństwa sądziłaś, że mąż sam się domyśli by ruszyć za Tobą. Ich powiedzenie "a ja myślałem" to nie dowód, że oni myślą, to taka zmyłka, która ma podnieść ich mniemanie o sobie;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj nawet nie mowi, ze mysli, bo myslenie chyba sprawia mu bol. No i owszem, o 6.00 jest jeszcze ciemna noc, ale wyjezdzalismy o 8, wiec juz slonce wschodzilo i jasnialo na dworze.

      Usuń
    2. Anabell, serio? Ja zeby wyjechac gdziekolwiek wstaje czesto o 4-tej bo jak nie wyjade ok. 5-tej, to ta sama trasa, zeby tylko wyjechac poza granice miasta zamiast 45 minut bedzie trwala 2 godziny.
      Jakos zyje:)) do wszystkiego mozna sie przyzwyczaic a to akurat niewielka cena za przyjemnosc mieszkania w wielkim miescie.

      Usuń
    3. Ja tam w wielkim nie mieszkam, ale musze przyznac, ze o 8.00 w niedziele byl znacznie mniejszy ruch na autostradzie niz pozniej, kiedy wracalismy.

      Usuń
    4. Tu tez jest w niedziele latwiej, bo ludzie wyjezdzaja na weekend w sobote rano lub nawet w piatek wieczorem, wiec niedziela jest luzniejsza. Za to powrot oczywiscie ze wiekszy ruch, bo wszyscy wracaja, zeby w poniedzialek isc/jechac do pracy. I to juz wszyscy, tak ci co wyjechali w sobote, piatek jak i w niedziele.

      Usuń
    5. Dlatego wlasnie zboczylismy z drogi i pojechalismy szosa po wsiach, gdzie bylo pusto. Gdyby autostrada nie byla w remoncie i na dlugich odcinkach byly albo zwezenia do jednego pasa, albo wrecz zamkniecie dla ruchu, to autostrada byloby najwygodniej.

      Usuń
  11. Zdjecie Toyki w kagancu rozdarlo mi serce :)
    W sprawie meskiego mozgu dawno temu nabralam zdania i nie jest ono pochlebne, o nie.
    U nas tez tak jest ze zanim moj aktualnie cos zrobi to ja mam piec innych czynnosci za soba.
    A takze, gdy jest jakas podbramkowa sytuacja, ja momentalnie widze co dalej, jak naprawic a tu chlop dalej stoi i drapie sie po glowie i ....nic.
    Pantero - mnie tez tak raz spielo sikanie jak nigdy w zyciu a bylam w srodku miasta, w miejscu gdzie nie bylo mozliwosci zaparkowac i skorzystac z toalety. W koncu, by nie narobic sobie powodzi w samochodzie zaparkowalam pod jakims biurem (byla sobota, nieczynne) i wysikalam sie w ich bramie. Bylo mi wstyd i glupio a takze balam sie ze jednak ktos moze mnie widziec w czasie akcji ale rownoczesnie bylo mi wszystko jedno. Durna, pochwalilam sie wyczynem do rodziny i do tej pory, ile razy okolicznosci sprzyjaja, to wszystkim glosno oznajmiaja ze trzeba na mnie uwazac bo sikam po bramach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zaimponujesz mi, bo ja zrobilam cos znacznie straszniejszego: https://swiattodzungla.blogspot.com/2013/03/maly-terrorysta.html
      Na trasie spacerow z Toyka mam miejsca, gdzie moge sie w spokoju zalatwic, bo moj pecherz miewa takie odpaly. :))

      Usuń
    2. Serpentyno, ale dlaczego nie weszlas do tego biura i nie poprosilas o mozliwosc skorzystania z ubikacji? Ja tak robilam i robie i jeszcze nigdy mi nie odmowiono;) Raz sie tylko zdarzylo, ze pod drzwi ubikacji musial mnie odprowadzic straznik;) poczekal i odprowadzil z powrotem do bramy.
      Kryste ja nawet do prywatnego domu kiedys zapukalam i tez mi kobitka pozwolila skorzystac. Owszem cala moja rodzina twierdzi ze ja to mam nie po kolei bo przeciez "jak mozna zapukac do prywatnego domu?" No widocznie mozna skoro ja to zrobilam.

      Usuń
    3. Przeciez pisala, ze byla sobota i biuro bylo zamkniete.

      Usuń
    4. No prosze, wyszlo czytanie bez zrozumienia :)))

      Usuń
    5. Ja tez nie przejmuje sie okolicznosciami i jak mi sie bardzo chce, to sikam gdzie popadnie. :)))

      Usuń
  12. Slubny bardzo praktyczny, czekal do samego konca zeby mniej za parkowanie placic :-)))))
    Nabijam sie, bo pewnie parking nie jest na minuty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ogole nie zaplacil za parking, bo cos ten parkomat byl zepsuty, a poza tym musial zdazyc na pociag, wiec machnal reka. Jakby tak trafil sie jakis sluzbista, jak te dwie konduktorki, to by nas wycieczka jeszcze wiecej kosztowala o mandat. :)

      Usuń
  13. Zapowiada sie ciekawie:))
    Upisalam sie juz wyzej, wiec teraz tylko melduje, ze zajmuje pozycje i czekam na wiecej:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cole ostatni raz pilam pewnie ze 40 lat temu jeszcze jak mieszkalam w Polsce, za papcornem nie przepadam, ale jak ma jakis ponentny smak to moze byc. Ostatnio w gorach pozeralam klonowy, naprawde pyszny.

      Usuń
    2. Ja coli uzywalam do drinkow, ale od 15-20 lat nie bywam na imprezach, wiec nie pije alkoholu, a samej coli do geby nie wezme. Nie pamietam, kiedy jadlam popkorn, nie uzywam takich przegryzek, ani chipsow, ani paluszkow.
      Ale tak sie mowi, jak szykujemy sie do ogladania czegos ciekawego. ;)

      Usuń
  14. Jeśli chodzi o myślenie Bezowego, to też na wszystko ma czas, a potem słyszę "nie wiedziałem", "zapomniałem".
    Ostatnio, jak jechałam na wycieczkę, to wstałam po 4-tej, bo o 5.15 miałam pierwszy autobus, coby dojechać na zbiórkę.
    Przypomniała mi się sytuacja, sprzed dobrych 30-tu lat, kiedy wracałam ze Śląska do domu i jechała ze mną ciocia, która tam mieszka. Środek lata, turystów jadących w Bieszczady pełno. Wsiadam do pociągu w Katowicach, a ciotka mówi, że wsiądzie do innego wagonu, może mniej przeludnionego. Tyle ją widziałam, dobrze, że ja miałam bilety, bo chyba ze strachu bym...Dojeżdżam do domu, wysiadam, ciotki nie ma. Patrzę, a w ostatnim wagonie, w otwartych drzwiach nad fosą (koniec peronu) stoi moja 110 kg ciocia i co? Pociąg ruszył, ostatni wagon zajechał na peron i zatrzymał się. Ciocia cała i zdrowa wysiadła.
    Czekam Anusia na dalszą część.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Boszsz, taka ciotka jeszcze gorsza od slubnego, bo slubnego mozna co najmniej zdrowo opierdzielic, a z ciotka trzeba sie cackac. :)))

      Usuń
    2. Strasznie ją lubiliśmy, niestety już jej nie ma.

      Usuń
  15. Panterko, to Ci doradze z wlasnych wielu Brockowych doswiadczen. Wstan rano i wyjedz na tyle szybko, zeby dotrzec do Torfhaus na jeszcze oprzed ósma rano. Zaosczedz pieniedzy na drogi parking, parkujac przy ulicy Goetheweg, tam na poczatku rankiem zawsze miejsce znajdziesz. Popatrz na mapke. Potem rusz z tamtad tym Goetheweg, to jest jakies 7- 8 km do wierzcholka, droga jest znosna, ostatnimi latami restaurowana. Kolennenweg jednak daje w kosc, to sa te betonowe plyty z dzirami na czogowe gasienice chyba. Na koncu Kolonenweg idziesz w lewo, zzdluz torów kolejowych, tam droga jest najznosniejsza. Docuierasz do pomnika zjednoczenia Harzu i laweczki Brocken- Benno, i stamtad ostro w góre w lewo. W sumie za ludziami. I juz jestes na górze. Jak obejsc caly Broken, z pewnoscia wiesz, albo wchodzisz od strony wiezy, gdzie sa po drodze te diabelskie kamienie, albo kierujesz wie w prawo/ prosto, wtedy wyjdziesz na dworzec. Zejscie jest o niebo lzejsze niz wejscie. Acha, po drodze jest taka fajna Jausestation, nawet kibelki sa. I bedac na Brocken, nie wpadnij na pomysl zejscia na Bad Harzburg, bo Ci biodra pójda, jako i mnie poszly, ta droga jest po prostu za strom ana normalnego czlowieka.
    Hm, nie wiedzialas, ze pies w komunikacji publicznej powinien miec kaganiec, albo maly piesek do boxu? No cóz, "czepiaja sie" na zapas, ale jest jak jest i nie przeskoczysz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie korzystam praktycznie z publicznej komunikacji, a w autobusach miejskich nie wolaja o kaganiec, ale tez sporadycznie korzystam, wiec moze mialam szczescie i trafilam na psolubnego kierowce.
      Czy ja w ogole jeszcze pojade na Brocken? Moze, ale raczej chyba nie. Pierwszy raz bylam wlasnie po to, zeby przejechac sie kolejka parowa, bo to niebywala atrakcja, ale i drozyzna. Taniej kosztowal nas rejs statkiem na Helgoland, wtedy jeszcze z Kira, a trwal znacznie dluzej.

      Usuń
    2. Jak juz skoncze z tymi moimi gorami to musze opisac nasza przygode z kolejka parowa w krainie Amishow.

      Usuń
    3. To ladnie Ty jestes opózniona z blogiem.

      Usuń
  16. Czasem tak trzeba zrobić i nie ma innej opcji. Sytuacje tego typu denerwują zwłaszcza, gdy wcześniej nie trzeba było czegoś robić, a nagle ktoś mówi, że jednak jest to obowiązkowe.

    Alhambra robi wrażenie, jednak jest tak jak napisano w przewodniku. Nadmiar bodźców nie pozwala od razu na docenienie całości.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ale zeby doroslemu chlopu mowic punkt po punkcie, co powinien zrobic? I tak przez 37 lat jak jestesmy razem, jeszcze sie nie nauczyl odczytywac w locie moich mysli. ;)

      Usuń
  17. A dla mnie jest oczywiste, że pies jadący środkami publicznymi powinien mieć zarówno kaganiec jak i być na smyczy. Przecież to mimo wszystko jest zwierzę kierujące się swoim instynktem i nigdy nie ma się pewności jak zareaguje. A potem robi się naprawdę spory problem z odpowiedzialnością za to, co się stało... A gdyby każdy pies miał smycz i kaganiec niektórych nieprzyjemnych sytuacji mogłoby się uniknąć. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na smyczy to zrozumiale samo przez sie, ale z tymi kagancami to lekkie przegiecie, bo czlowiek dowiaduje sie dopiero na miejscu, ze kaganiec jest konieczny. Poza tym w Niemczech kazdy pies musi byc ubezpieczony od odpowiedzialnosci, to obowiazek, wiec jak cos sie wydarzy, ubezpieczalnia pokrywa koszty.

      Usuń
    2. Ok, dobrze że pokrywa koszty, ale żadne pieniądze nie wynagrodzą bólu, jaki się czuje w chwili ugryzienia, czy też np. zeszpecenia twarzy, kiedy pies bez kagańca ugryzie daną osobę. Nie mówiąc już o traumie. Dlatego samo trzymanie psa na smyczy w środkach transportu publicznego mnie nie przekonuje.

      Usuń
    3. No masz racje, Karolina. Nie ma co dyskutowac.
      Tyle tylko, ze bylismy bardzo zaskoczeni.

      Usuń
  18. Współczuję, no jednak faceci myślą z lekkim opóźnieniem. Wycieczka rozpoczeła się z przygodami, nie chciałabym być w skórze Twojego męża.
    Bidna Toyka w tym kagańcu, jej wzrok mówi wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z lekkim? Lagodna jestes. :)))
      Toyka dzielnie zniosla kaganiec i nawet nie probowala go sobie sciagnac, o co sie obawialam, nie mialaby trudnego zadania, jako ze byl za duzy.

      Usuń
  19. Przeczytalam uwaznie, coby dobrze zrozumiec. Czy przypadkiem nie wydalas w tych Trzech Annach polecenia : Siad! Mam wrazenie, ze oni siedzieli i czekali, bo Pani tak kazala...:)) Karne i posluszne towarzystwo , no co Ty chcesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Otoz nie, nie wydalam takiego polecenia. Nie wydalam zadnego. Niestety. A powinnam. :)))

      Usuń
  20. No widzisz BEZ Twojego polecenia towarzystwo nie wie co robic 😬 Pogubili sie 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czlowiek przez cale zycie nie wychodzi z roli mamuski, ktora musi myslec za siebie i innych. Dobrze, ze juz zdazylam dzieci wychowac, a ze to samiczki, wiec beda myslaly samodzielnie. :)))

      Usuń
  21. Z tą nawigacją to zawsze skaranie. Nie przestawi się małpa na nową trasę, tylko zawracać cały czas chce...
    To że w takich okolicznościach jest potrzebny kaganiec dla wszystkich psów bez względu na rasę i usposobienie psa, obowiązuje już chyba we wszystkich krajach Europy od dość dawna...
    Chłop rzeczywiście nawalił z tym parkomatem... sromotnie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz bede zmuszona kupic Toyce kaganiec, bo ten jest niestety za wielki na nia i jakis taki gupi, nie podoba mi sie. No i trzeba bedzie miec go zawsze ze soba.

      Usuń
  22. Ha i jeszcze raz ha!:-) Bom w komentarzu do następnej części napisała właśnie, że masz urodę XIX wiecznej damy a tu takie buty z cholewami?:-) Cóz, damy tez sie pewnie czasem wściekały a i siku je czasem piliło a nie było gdzie. One to dopiero miały problem, bo kiedys w ogóle nie było gdzie. I one chyba w bramie musiały, czy co?!:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niedawno czytalam wypowiedz Tyszkiewicz, ze prawdziwa dama przeklina, pije i pali. Palenie, jak zapewne wiesz, rzucilam, powinnam moze zaczac pic? Bo z przeklinaniem, jak zauwazylas, nie ma problemu. :))) A Beatka jest przeciez autorytetem w sprawach damowych, prawda? :)))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.