poniedziałek, 23 września 2019

Serce boli...

Zawsze bardzo lubilismy jezdzic na grzyby, mielismy takie swoje miejsce, tam parkowalismy auto (nieco nielegalnie) obok lesniczowki i taka nieubita droga przez las dochodzilismy do "naszego miejsca". Nawet po drodze, w niedalekiej odleglosci od tejze drogi, czesto spotykalismy cale polacie porosniete grzybami. Bywaly lepsze lata, bywaly gorsze, zawsze jednak towarzyszyly nam nasze psy, od Fusla poczawszy, przez Kire i Placzka, po Toye. Z ta ostatnia jednak nie jest tak latwo, jak z innymi. Boje sie spuscic ja ze smyczy, w tych lasach bowiem widywalismy juz sarny, dziki i pomniejsze zwierzaki i ptaki, a Toya ma bardzo rozwiniety instynkt lowiecki i poscigowy. Gdyby zatem cos zaczelo przed nia uciekac, moglibysmy jej nie dowolac z powrotem. Jeszcze gorzej, jakby trafila na zwierze, ktore stawiloby jej czola, jakas np. loche z warchlakami. Nie chce ryzykowac, bo niby teoretycznie pies powinien dotrzec z powrotem po swoim wlasnym tropie, ale kto tam Burka wie. Dlugo nad tym myslelismy, narady trwaly i byly burzliwe, ale w koncu stwierdzilismy zgodnie, ze nie pojdziemy na to ryzyko, Burek bedzie prowadzany na smyczy, choc podczas zbierania grzybow, gdzie potrzebne sa obie rece, nie bedzie to latwe zadanie. Nielatwym rowniez okazalo sie prowadzenie jej na smyczy, miejsce bylo nowe, pelne nieznanych zapachow, tropow i dzwiekow, Toya dostala bzika i zachowywala sie jak nienasz pies przed dwoma laty, ciagnela smycz, latala z prawa na lewo i ogluchla na wszystkie znane dotychczas komendy. Prowadzilismy ja na zmiane i nie moglismy oddalic sie od siebie na wiecej niz kilka metrow, bo pies szalal, kiedy drugie znikalo mu z pola widzenia. Zgodnie stwierdzilismy, ze niestety nie bedziemy jej brac ze soba na grzyby, bo ani dla niej, ani dla nas nie jest to zadna radocha, a zwykla meczarnia. Ma z nami inne wybiegi i dlugie spacery, gdzie jest bezpieczna, jakos jej sie nasza nieobecnosc wynagrodzi.
Jednak Toya to nie jedyny problem, na jaki w tym lesie napotkalismy. Nie bylismy tam dwa lata pod rzad, w 2017 mielismy jeszcze spory zapas suszonych z ubieglych lat i nie chcielismy Toyi zostawiac samej, w zeszlym roku musielismy sie obywac bez grzybow, znow jakos nam bylo nie po drodze do lasu. Teraz nie poznalismy miejsca, gdzie jezdzimy regularnie od prawie 30 lat, gdzie w pierwszych latach musielismy sie prawie na czworakach przedzierac pod mlodnikiem swierkowym, potem juz mozna bylo chodzic wpol zgietym, potem wyprostowanym. W wielu miejscach straszyly puste polany, na krancach ktorych staly nowo wybudowane ambony mysliwskie. Przy drodze lezaly rowno poukladane stosy drewna, cale pnie lub juz pociete. No tak, slynna gospodarka lesna Niemiec, ktora doprowadzila w Harzu do katastrofy ekologicznej za sprawa kornika. Przestano bowiem sadzic lasy mieszane, calkowicie wytrzebiono sosne, jako ze ma malo wartosciowe drewno. Tu tez zaczeli grzebac nie tam, gdzie powinni, a my nie moglismy rozpoznac miejsc, w ktorych niegdys czulismy sie jak w domu. Ale to jeszcze nie wszystko, bo przez te dwa lata droga, ktora dochodzilismy do "naszego miejsca", przestala istniec. Tak, ktos ukradl nasza droge, ktora jeszcze dwa lata temu jezdzily nie tylko traktory, ale i auta lesnikow. Czasem je spotykalismy podczas grzybobrania. Przypuszczamy, ze ta droga nagle przestala byc uzywana przez sluzby lesne i blyskawicznie pozarastala. Tam tez odbyla sie wycinka, pozostaly wiec mniejsze galazki na tej naszej drodze, utrudniajace poruszanie sie. Jakis jednak mglisty zarys pozostal, postanowilismy wiec przedzierac sie przez poltorametrowe pokrzywy i probowac nie polamac czy nie poskrecac sobie nog na lezacych galeziach. Mimo utrudnien, rozpoznawalismy otoczenie i wiedzielismy, gdzie jestesmy. Do momentu. W pewnej chwili ani drogi, ani pojecia, dokad zawedrowalismy i jak isc dalej. Zglupielismy oboje, probowalismy jeszcze krecic sie  w poszukiwaniu dalszej czesci tej drogi, ale balismy sie zapuszczac dalej w nieznane, choc przeciez teoretycznie wiedzielismy, gdzie jestesmy i jak dalej droga wiedzie. Nie wiodla jednak, a las zmienil sie na tyle, ze balismy sie zabladzic. Wrocilismy wiec ta sama trasa i pojechalismy do domu. Grzybow nie bylo, las suchy jak Sahara, choc przeciez w tym tygodniu troche popadalo, wiec teoretycznie... Mam za to dla Was kilka lesnych impresji, zapraszam.































Tyle naszego, cosmy sobie pospacerowali.




39 komentarzy:

  1. Mnie jakoś lal nie nęci,może dlatego, że mam za oknem park i zieleni drzew mi nie brakuje? Na grzybach absolutnie się nie znam, ale byłam parę razy na grzybobraniu, na wycieczkach z pracy i potem wyrzucano mi wszystkie grzyby, bo przepatrzeć, czy nie wiozę jakiegoś trujaka. Teraz na starość, panicznie boję się kleszczy, chociaż zdaję sobie sprawę, że gdzie indziej, też można go złapać.
    Fajną mieliście wycieczkę, pomimo braku zbiorów. Zdjęcia, jak zwykle śliczne i Toya, ach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Las nie nęci miało być.

      Usuń
    2. Mimo ze przedzieralismy sie przez rozne zarosla, jakos nie przynieslismy do domu niechcianych pasazerow, wiec z tymi kleszczami to sciema. Predzej zlapie sie je w miejskim parku niz w lesie.
      Las to zupelnie cos innego niz park miejski, to nieporownywalne. :)

      Usuń
  2. U mnie przed każdym lasem jest tabliczka oznajmiająca, że należy wziąć psa na smycz, bo instynkt łowiecki może wziąć górą. Dalej jest napisane, że psy często nie wracają i dziczeją, z czym dawniej Szwajcarzy mieli problem, bo po lasach grasowały zdziczałe psy. Problem jest realny i uważam, że dobrze robicie.
    U mnie grzybów pełno, ale nie zbieramy już, bo mamy z Włoch dwa duże słoje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazdy opiekun zna swojego psa i musi wiedziec, na co go stac. Przy Kirze i Placzku nigdy nie mielismy obaw, ze gdzies pobiegna, a z Toya jest inaczej. Dlatego nie spuszczamy jej ze smyczy. To sie nazywa odpowiedzialnosc za adoptowane dziecko. ;)

      Usuń
  3. Ja ostatni raz na grzybach byłam pięć lat temu, z Małżem. Córka była w sobotę i przywiozła cztery grzybki, bo reszta była z nadzieniem...😍😱

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My bedziemy jezdzic pozniej, kiedy nieco wiecej popada. Ale juz bez psa, bo to mordega i dla niej, i dla nas.

      Usuń
  4. Pantero a długa linka i przypięta do pasa może by była dobra dla Toyi?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to teraz wyobraz sobie te dluga linke i moje latanie za Toya, ktorej wlasnie zachcialo sie przejsc za czwartym drzewem, a potem wrocila obok trzeciego i poleciala do piatego. Dluga linka placze sie w osemki, a ja latam, zeby to odplatac. Dluga jest dobra na pola, a nie do lasu.

      Usuń
    2. :)))))No to aż tak długiej nie bierz ino tak na dwa metry ;)

      Usuń
    3. Taka to mamy, a i tak wielokrotnie przechodzilysmy po dwoch stronach jednego drzewa.

      Usuń
  5. Uwielbiam las, od dziecka byłam ciągana co tydzień na grzyby. Jeszcze gdy miałam samochód, jeździłam - teraz nie mam jak się dostać. A gdy wchodzi się do lasu, to tak jakby się wkroczyło w inny wymiar.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dokladnie tak sie czuje, a tym razem czulam to podwojnie, tak mi sie ten moj las pozmienial. ;)

      Usuń
  6. nie znam się na grzybach. nie zbieram. poza tym uważam, że powinnyśmy je zostawić zwierzętom. ale spacery po lesie to inna sprawa, uwielbiam. O wycince drzew nie mówię...nie mam nerwow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, tutaj nikt nie wycina tak bezmyslnie jak w Polsce, wszystko jest z gory zaplanowane, ale jak sie okazuje, nie zawsze planowano z glowa. Teraz niektorym odbija sie to meczaca czkawka. Grzybow jest dosyc, wystarczy dla zwierzat i dla nas. A jak tu zrobic bigos albo pierogi na swieta bez grzybow?

      Usuń
  7. Lubię las i grzyby, ale zbierać nie bardzo umiem. Do prawdziwego lasu mam daleko i brak dobrego dojazdu. Zdjęcia piękne i te pajęczyny....ach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My zbieramy generalnie grzyby z gabka pod kapeluszem, na tych z ksiazeczka tez nie do konca sie znamy, wiec nie ryzykujemy. Do kosza ida borowiki, kozlaki, podgrzybki, maslaki i tp.

      Usuń
  8. Wczoraj rozmawialam z lesnikiem, świerki przede wszystkim wysychają, ogolnie sa oslabione suszą i dlatego atakowane przez korniki, W Niemczech , Polsce, Czechach, wszędzie ten problem występuje, w różnej skali. U nas gdzie przee wszystkim lasy są świerkowe wycinka jest na dużą skalę. W zasadzie z biegiem czasu świerk zacznie zanikać.

    I my zctrudem rozpoznajemy nasze stale od lat miejsca do spacerowania:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tych pobliskich lasach to mniej, ale kiedy bylismy w Harzu, to tych martwych drzew sa cale hektary lasu i nic sie nie da zrobic, trzeba wszystkie wycinac. Teraz maja sadzic nowy las bardziej mieszany, sosny maja wrocic do lask, no i rozne drzewa lisciaste.

      Usuń
  9. Marzy mi się grzybobranie ale pozostanie w sferze marzeń. Ostatnie dobre grzybobranie to miałam ze 20 lat temu w Borach Tucholskich, gdy zebranie wiadra grzybów zajęło raptem pół godziny. A drugie wiadro to już były tylko same kapelusze, bez trzonków.W lesie każdy pies powinien być na smyczy. No a w polskim lesie to każdy pies bez smyczy może być zastrzelony przez tzw. myśliwego, bo pies bez smyczy w lesie to kłusownik.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A moze da sie cos zrobic, zebys mogla troche znow pogrzybowac? Pomyslimy nad tym :)))
      Tu nie ma tak surowo z psami, zaden mysliwy nie zastrzeli psa biegajacego luzem, no chyba, ze jest psychopata z urodzenia, ale wtedy i czlowieka by upolowal ;)

      Usuń
  10. Odpowiedzi
    1. Ziemia umiera, a drzewa wycinac trzeba, bo chore. To gowniarstwo z otoczenia tej nawiedzonej Szwedki od klimatu powinno zajac sie sadzeniem drzew, wiecej byloby z nich pozytku, bo wagarowaniem swiata nie naprawia.

      Usuń
  11. W lesie zginelabym jak "ciotka w Czechach":)) nie mam zadnej orientacji, a wszystkie drzewa rosna "zielonym do gory":))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ja tez nie zapuszczam sie specjalnie wglab lasu, tylko trzymam drogi, ktora znam. Ale przez te 30 lat czlowiek poznal juz te wieksze drogi, a i z mniejszymi sobie radzil. Do teraz :(

      Usuń
  12. No ba. Trzeba korzystać z pogody, póki ta nie ma zamiaru się diametralnie zmieniać. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To lipa. :( I chyba coraz więcej będzie takich wolt w pogodzie.

      Na razie są dwie możliwości związane z zawrotami głowy u Rodzicielki: nadciśnienie albo zwyrodnienia w szyi. Na szczęście leki zaordynowane przez naszą panią doktor rodzinną pomogły. Nie mniej jeśli badania nic nie wykażą (Doppler i MR głowy) to może faktycznie trzeba w stronę błędnika pójść. W naszej klatce mieszka muzyk, który od lat walczy z błędnikiem. Swojego czasu nawet auta nie mógł prowadzić, o pracy nie mówiąc.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    2. Ja od najwczesniejszego dziecinstwa nie bardzo moge sie dlugo hustac, jezdzic na karuzeli,a w samochodzie czy tez jadac tylem do biegu np. w pociagu, musze zwracac. Przechlapane!

      Usuń
  13. Oj to byłaś zawiedziona .Ani grzybów ani poprzedniego uroku tego miejsca.U nas też wycinają drzewa .Przeważnie chore i te co grożą zawaleniem.Ale pewnie nie tylko.Ja grzybów nie zbieram .Mój zbiera.Wczoraj był i trochę zabrał.CZęść zamroziłam i dziś z reszty zrobiłam łazanki.Ale za to zdjęcia piękne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie tez znalezlibysmy choc kilka sztuk, gdyby dane nam bylo dotrzec do naszego miejsca, tam grzyby sa zawsze. Jeszcze na pewno pojedziemy, tyle ze bez Toyki.

      Usuń
  14. Od lat nie jadam grzybów ze względów zdrowotnych, wystarczyłby mi sam spacer po lesie, ale jakoś nie udaje mi się dotrzeć do lasu, a bardzo lubię las, szczególnie taki z mchem , paprociami i z wrzosem. Fajnie żeście mogli sobie połazić wśród drzew.
    Mam rodzinę w świętokrzyskim i oni prawie codziennie pokazują na fejsie bardzo obfite grzybne zbiory, a najwięcej prawdziwków zbierają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te niemieckie lasy nie sa az tak grzybne jak polskie, to chyba kwestia innego skladu drzewostanu, a co za tym idzie, innej podsciolki, mniej grzyboprzyjaznej. ;)

      Usuń
  15. A możesz coś więcej o tej katastrofie ekologicznej związanej z kornikiem?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cale hektary lasow ida pod pily, wyglada to jakby las wysechl. Zanim posadza nowy las, zanim to wszystko urosnie, potrzeba dziesiecioleci. Zaczynam rozumiec, dlaczego musieli wycinac puszcze w Polsce, co najmniej jej czesci zaatakowane przez tego szkodnika. Widok jest przerazajacy.
      https://swiattodzungla.blogspot.com/2018/07/znow-w-braunlage.html - na zdjeciu "grupa szykuje sie do zjazdu" widac polacie zaatakowanego przez kornika lasu na sasiedniej gorze Brocken. Nizej "najwyzszy szczyt Harzu Brocken" tak samo widac ogrom zniszczen.
      https://swiattodzungla.blogspot.com/2018/10/broken-cz2.html - tutaj zas widoki z bliska, kiedy wjezdzalismy kolejka na Brocken, drzewa wygladaja jak po pozarze.

      Usuń
    2. Ja osobiście widziałam połacie zjedzonej puszczy białowieskiej... Osobiście też zapytałabym ekologów co innego ekologicznego robią prócz blokowania ścinki drzew zainfekowanych kornikiem drukarzem...

      W związku z aferą z Puszczą Białowieską zaptałam. A boli mnie to okrutnie, bo mieszkam na skraju puszczy mielnickiej. Echh....

      Usuń
    3. Ja tez najpierw bylam zla, kiedy dowiedzialam sie o wycince puszczy, ale dopiero tutaj, kiedy zobaczylam ogrom zniszczen, blizej zainteresowalam sie przyczyna i sposobami walki ze szkodnikiem. Nie da sie inaczej, jak przez wyciecie wszystkich zainfekowanych drzew. Najpierw myslalam, o czym zreszta pisze w przytoczonych postach, ze las ulegl czesciowemu spaleniu, byc moze za sprawa suszy. Znacznie pozniej dowiedzialam sie o korniku. Wierzyc sie nie chce, jakich szkod dokonuje i na jak gigantycznym obszarze.

      Usuń
  16. Lubię czasem po lesie pospacerować, można się wyciszyć i nabrać wewnętrznych sił... Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Zaden park w miescie nie daje tyle, co las, drzewa sa bardzo energetyczne i emituja te swoja energie na czlowieka, mozna latwo zatankowac sily na zyciowe wyzwania. Bardzo lubie jezdzic do lasu, niekoniecznie musze wracac z grzybowymi trofeami.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.