niedziela, 24 listopada 2019

Z Miecka nie ma zartow.

Trzoda domowa ma to do siebie, ze musi byc prowadzana czasem do dochtorow, nawet jesli jest calkowicie zdrowa. Szczepic bowiem trzeba. I tak zdecydowalam, ze bede koty szczepic co dwa lata, bo sa niewychodzace, ale od ostatniej wizyty u ludozercy te dwa lata wlasnie minely. No i niestety byla to za dluga przerwa, co poskutkowalo lukami w mojej pamieci. Na smierc zapomnialam, ze pakowanie kotow w transportery musi sie odbywac specjalnymi metodami i w specjalnej kolejnosci. Najsampierw trzeba spacyfikowac Miecke, a dopiero potem przyniesc z piwnicy transporter Bulki. Miecka bowiem na widok Bulkowego pudla dostaje totalnego wscieku, jakby szatan ja opetal i wtedy mozna zapomniec o jej dotknieciu, ze nie wspomne o calkowitej niemozliwosci zapakowania kota do torby. Jeszcze mi zycie i calosc moich dloni mile. A ja, jak ta durna, przynioslam obydwa kotolapacze naraz i o ile Bulka natychmiast wlazla do swojego, tak Miecka ryczala jak tygrys, chowajac sie pod krzeslami i nie pozwalajac sie do siebie zblizyc. Bulka zas patrzyla tylko na nia karcaco i z politowaniem.



Zrezygnowalam wiec w tym dniu z wyprawy, bo kot byl tak nakrecony i wsciekly, ze nic by nie pomoglo, moglam zapomniec. Wynioslam boxy z powrotem do piwnicy i udawalam, ze sprawy nie bylo. Odczekalam dwa dni, podstepem zamknelam sypialnie, zeby zolza nie miala sie gdzie ukryc, po czym spokojnie wzielam ja na rece, co juz jej sie nie podobalo, ale nie wyczula podstepu. Po czym szybko i sprawnie wrzucilam rozkrecajaca sie dopiero Miecke, do torby! Zalatwione!!! Rzecz jasna darla paszcze jak powalona, ale na mnie nie robi to zadnego wrazenia, choc oczywiscie nieco drazni, zwlaszcza kiedy musze to uosobienie wrzasku dowiezc przez pol miasta do weta. Nawet Bulce sie lekko udzielilo i miauczaly obie, tyle ze Bulke bylo ledwie slychac, bo miauczy cichutko.
A potem stal sie cud! Miecka na czas pobytu u ludozercy zamilkla na ament, byla potulna i milutka, pozwalala wszystko ze soba robic, zagladac w uszka i paszcze, a podczas zastrzyku nawet nie piuknela. A do torby wrocila dobrowolnie i nawet bardzo chetnie.
Z Bulka nie bylo zadnych problemow, tym razem nam nie uciekla pod biurko.




Kiedy tylko opuscilam wetowy przybytek, czarna rozdarla sie na nowo i tak trzymala do samego domu. Nawet za bardzo sie na mnie nie obrazila, bo juz wieczorem przybyla do lozka na mizianie.

Spotkalam na spacerze Placzka, jest po operacji, ktora gladko przeszedl i, na ile moglam dobrze uslyszec przez jazgot klocacych sie psow, czuje sie bardzo dobrze. Wyglada tez nienajgorzej, widac niewielka swieza rane na wygolonym Placzku, no nie calym, tylko miejscowo. ;)









66 komentarzy:

  1. Muszę z moim też, ostatnio o mało nie rozwalił torby. W czasie transportu siedzi cicho, tylko wkładanie odbywa się z trudnościami, zupełnie jakbym równocześnie władała trzy koty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie juz sie kilka razy zdarzylo, ze albo przekladalam szczepienie, albo jechalam z sama Bulka, a Miecke bralam dopiero po kilku dniach. Jak ona jest we wscieku, to ja sie jej boje.

      Usuń
  2. Dzielne były, grunt, że Wet cały 😹 Ja swoje obserwuje i masakra jest jak trzeba pòłdzikiego wariata brać (czyli Aleksa najgorzej łapać, Sansa i Sherlock panikarze, a największy panikarz to Chessur. ) Choć większość daje się w miarę wziąć i wsadzić po prostu do torby .
    Ale to różnie bywa, bo czasami zobaczą torbę i koniec nie wyjdzie to spod kanapy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego ja najpierw zamykam sypialnie, bo jak wlezie pod lozko, to zapomnij o wecie. Z innych miejsc w domu jestem w stanie kota wydlubac. :))

      Usuń
  3. wlasnie mialam adoptowac kotke ale jak czytam o takich przygodach to sie waham I to bardzo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nie jest regula, ze koty szaleja, zobacz Bulke, ona wlazi do kontenera dobrowolnie i z przyjemnoscia.

      Usuń
  4. Oj tam, my też mamy takie atrakcje, żeby Frania do transporterka załadować, japę drze przez całą drogę, w gabinecie spokój - w miarę, jak mu nie trzeba uszu zakraplać...a potem znowu darcie japy do domu. Nie lubi jeździć w transporterku. Ale czasem się tam kładzie.
    Miećka to babka z charakterkiem, co tu się jej dziwić 💗💗💗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myslalam, ze wszystkie koty maja podobny poziom glosu, tymczasem Miecka jest bardzo glosny w miauku, a Bulke ledwie slychac, tak cichutko sie odzywa. ;)

      Usuń
  5. Nigdy nie miałam kota, za to mój pies uwielbiał swojego pana weta i ilekroć powiedziałam, że pójdziemy do pana doktora, to mój jamnior już był pod drzwiami i szarpał za smycz, która zawsze wisiała na drzwiach wejściowych. A u weta za kaganiec medyczny robiła moja ręka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaden z moich psow nie musial miec zakladanego kaganca u weta. Raz jeden bylo inaczej, kiedy Fusel byl sparalizowany i zostal na noc w klinice. Rano chcieli go wyjac z klatki, ale sie nie dal, bronil ie zaciekle, wiec zadzwonili po mnie, bo musial byc cewnikowany. Rzucilam robote i pognalam ratowac dziecko i wtedy mialam okazje widziec szpitalik, bo normalnie psi-jaciele nie maja tam wstepu. Wyjelam dziecko z klatki i zanioslam na cewnik. Lekarka cos wspomniala o kagancu, bo przeciez widziala, co wyprawial wczesniej (chyba nawez kogos mocno ugryzl), ale ja zapewnilam, ze przy mnie pozwoli sobie zrobic wszystko. I tak wlasnie bylo. Powiedzieli, ze to nie ten sam pies :))) On ufal mi bezgranicznie.

      Usuń
    2. No właśnie, mój pies też mi ufał. A jak miał czyszczone zęby to pan doktor dawał mu minimalną dawkę na sen, głównie p. bólowca i kazał mi trzymać cały czas rękę na jego łebku.Śmieliśmy się, że jeszcze trochę a zostanę jego asystentką, bo byłam jedyną klientką dopuszczoną do asysty przy zabiegach.
      Tylko za pierwszym razem zapytał się, czy nie zemdleję jak zobaczę krew, ale zapewniłam go, że na widok krwi nie mdleję. Jamniki są cudowne, jak komuś zaufają to już do końca swych dni i całkowicie.

      Usuń
    3. Wszystkie psy sa takie. O zaufanie Toyki musialam zabiegac ponad rok, ale teraz juz jest taka jak Fusel.

      Usuń
  6. Brawo Wy! Niestety to nasz błąd z tymi transporterami, że koty kojarzą go źle, powinny stać naxwidoku i powinn go traktować jak kolejne miejsce do lezakowania, zabawy.
    Dobre wieści o Płaczku, niech ma siexdobrze jak najdłużej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem polega na tym, ze stac moglby tylko kontener Bulki, bo Miecka ma torbe. Zreszta gdzie na tych moich 55m2 jeszcze znalezc miejsce na takie dosc pokazne gabarytowo transportery? Musza stac w piwnicy.

      Usuń
  7. Zaczynam twierdzić, że czarne koty są specyficzne. Moja też robiła problemy z przejazdami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Miecka jest najbardziej "specyficzna" ze wszystkich czarnych kotow na swiecie. :)))

      Usuń
    2. Moi rodzice mają czarnego kota. On nie jest SPECYFICZNY - on jest zupełnie PIERDOLNIĘTY! :)

      Usuń
    3. No Miecka tez troszeczke, ale nie chcialam uzywac brzydkich slow, bo ja jestem porzadna dziefczynka. :)))

      Usuń
    4. Bo widocznie Miećka nie jest AŻ TAK :) No i ja jestem nieporządna :)

      Usuń
    5. A słowo nie jest brzydkie, tylko soczyste. Zatem smakowite :)

      Usuń
    6. Ojesu, ja to w ogole i skadze! Jestem zafstydzona i przerazona Twoim slownictwem ;)

      Usuń
  8. Moje chodzą do weta oddzielnie, z tej prostej przyczyny, że muszę je taszczyć piechotą. Kiedy chodziłam z Niuniem codziennie na kroplówki, wysiadły mi łokcie i do dziś nie mogę doleczyć. A on jest akurat ten lżejszy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie daloby rady jakos zamocowac transportera na koleczkach od takiej kóleczkowej torby na zakupy? Sa przeciez takie gumy z haczykami do mocowania towaru na bagaznikach. Wtedy musialabys tylko ciagnac, a nie nosic.

      Usuń
    2. Moja Beza właśnie taki na kółkach z wysuwaną rączką, a i na plecy można założyć dostała od naszej koleżanki Kury, aż z Białegostoku. Super.

      Usuń
    3. Ale zwykly transporterek mozna umocowac na kolkach od torby i tez bedzie dzialal.

      Usuń
    4. Ale co Wam się wydaje, że ja jestem emerytka i posiadam kraciastą torbę na kółkach? :(

      Usuń
    5. Bywaja torby bez kratki, gladkie, takie dla troche mlodszych. A w ogole taka torba to bardzo wygodna rzecz i wcale niekoniecznie dla staruszek.

      Usuń
  9. Biedna Miećka tyla złego na jednego.
    Widziałam kiedyś w gabinecie weterynaryjnym taką scenę. Dużego psiura, takiego trochę wyżłowatego właścicielka usiłowała wielkim gnatem zachęcić do wejścia na wagę. Tak go nęciła i nęciła, a psiur i tak nie wszedł ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na wage to moje psy wchodzily bez problemu, gorzej bylo z wchodzeniem na stol do badan. Trzeba bylo wnosic, a jest co. :)))

      Usuń
  10. Hehehe jak ja cię dobrze rozumiem.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka jest roznica miedzy Miecka a Luska, ze u weta moja jest uosobieniem anielskosci i dobroci. :)))

      Usuń
  11. Ja w zeszłym roku zainwestowałam w transporter dla kotów w formie torby, więc podczas wakacyjnej wędrówki do weta był względny spokój, ale kiedy transportowałam Puśkę w szkolnym plecaku, to było larmo na pół osiedla. Dobrze, że szczepienie macie już za sobą. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na nastepne dwa lata wystarczy. Z wiekiem Miecka jest coraz gorsza, a odkad jest w domu Bulka, to juz w ogole szatan ja opetal i bez egzorcyzmow nie ruszysz. :)))

      Usuń
  12. Uśmiałam się bo Ty tak zabawnie to opisałaś.Choć wiem ,że z Miecką nie ma to tamto:).Ale dobrze,ze u weta była spokojna.Ja Pusię też łapałam podstępem i nigdy nie było problemów.Za to mój kiedyś łapał ja dwie godziny..Dzwonił wtedy do mnie i to mówi.A ja na to [Masz ją złapać i iśc na kroplówkę].I złapał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, te chlopy to takie jakies niezaradne i niekumate, bez nas zgineliby marnie. Ale jak na nich krzyknac, to zaraz wszystko umieja :)))

      Usuń
  13. Wow. Z takim wściekłym stworem lepiej z daleka być. Chyba większa część kotów (a pewnie i psów też) ma problemy z transportem. A do weterynarza to już w ogóle zaczynają się schody jakieś.

    Na szczęście wiele nie mieliśmy wcześniej niebezpiecznych sytuacji. Ale wychodzi na to, że oczy trzeba mieć już nie tylko dookoła głowy.

    Pewnie za parę dni, może tydzień się dowiem co i jak. Bo są opcje dwie, jest zgoda na moje zatrudnienie lub nie ma.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka Bulka to by mogla mieszkac w swoim transporterku, ona zdaje sie go uwielbiac, natychmiast do niego wlazi i wygodnie sie rozpiera. Podrozowac tez lubi, nie wrzeszczy i nie lamentuje - ona to taki kot wzorcowy, kokieteryjny i umiejacy sie wpasowac w kazda sytuacje.
      Nieodmiennie trzymam kciuki za prace.

      Usuń
    2. To chyba jak u ludzi nieco. Też są tacy, co podróże znoszą jak najgorszą karę. W sumie u zwierząt też są właśnie takie plusy i minusy różne.

      Ja raczej poruszam się w znanych kulinarnych klimatach. Nie próbowałem na przykład jeszcze poważnie kuchni indyjskiej.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Ja jestem wyjatkowo wybredna i zachowawcza jesli chodzi o jedzenie. Boje sie probowac nowosci. ;)

      Usuń
  14. Ja obydwie moje dziewczyny do weta wlekłam w szelkach. Dla Kizi-Mizi nie miałam transportera, wkładałam ją do torby. Beza ma dwa. Jeden stale na pożyczkach u mojego Bartusia-komputerowaca, a drugi mam ful-wypas od ciotki Kury (pisałam wyżej). No, ale Kizia do szelek była przyzwyczajona, codzienne spacery. Bezę nauczyłam, bo nie miałam zabezpieczonych okien, od maja szelek nie miała, to nie wiem. Ostatnio w weta 2 lata temu wojowała, nawet w szelkach uciekła pod witrynę z lekami, ale było tam za dużo ludzi (studenci), wystraszyła się. Na wiosnę czeka ją generalny przegląd, to zobaczymy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, juz sie boje! Beza do maja moze cos wymyslic. :)))

      Usuń
    2. Anusia, ta moja Beza to taka pierdółka, ogromnie mi ufa, nigdy nie ma focha, na wołanie przychodzi jak pies. Wezmę na ręce, pomiętolę, a potem srrru do torby, ani się nie spostrzeże. Zobaczymy.

      Usuń
    3. Zeby tylko tego nie przeczytala! :)))))

      Usuń
  15. Pamiętam nagranie miauczącej Miećki w drodze do dochtora!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musialo to zrobic na Tobie piorunujace wrazenie, skoro jeszcze pamietasz. :)))

      Usuń
    2. Ojjj takkkk

      Przy kocie córki mi się przypomina. Nienawidzi transportera ale przy Miećce to janioł!

      Usuń
    3. To kot o bardzo rozbudowanej akustyce :)))

      Usuń
    4. No, nie potrzebuje wzmacniacza ani glosnika :)

      Usuń
  16. U nas podobne podchody gdy pakujemy Gucia. Wszystko musi być podstępem ,żeby do ostatniej chwili nie skapnął się że wyruszamy do weta. W innym wypadku można zapomnieć że pojedziemy :/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozerwalby Was na strzepy czy schowal sie tak skutecznie, zebyscie go nie znalezli? :)

      Usuń
    2. Schował by się na ament ;-) Ale jak już wie co go czeka i ma odciętą drogę do ucieczki , to jest groźny jak bestia :/
      Wolimy tak jak Ty - sposobem z zaskoczenia ;-)

      Usuń
    3. Ach, te nasze dzieci! Ksiazki mozna pisac.
      I jak ich nie kochac? :)

      Usuń
    4. Nie da się nie kochać :D

      Usuń
  17. Uśmiałam się to czytając i od razu przypomniał mi się Maks, który nie wiem jakim cudem, na sto metrów, przed dojazdem gdzieś, gdzie nie był, to tak szczekał, że ledwo można było wytrzymać, a jeszcze lepiej, gdy już wiedział, gdzie jest, to pruł japę w aucie, wypuść mnie, ja będę szybciej niż ty. Gutek, dla odmiany, transportery traktuje bardzo przyjaźnie. Tylko czeka, aby mu go otworzyć i sam ładuje się do środka, wręcz obrażony jest, gdy podróżuje przypięty na tylnej kanapie auta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To Ziutek jest jak Bulka, razem by sie nadali na podroznikow, lubia to, sa spokojne i nie denerwuja kierowcy. :)))

      Usuń
  18. Jak lata temu zaczelam pisac bloga to wszystkie kocie mamy mowily mi, ze na 100% po kilku latach sie tez "okoce":))) Lat minelo 11 a ja jak daleko mi bylo do kotow tak teraz jest mi jeszcze dalej.
    Pies? tak, ale tez sie ostatnio zastanawiam czy naprawde powinnam, bo to nie tylko przyjemnosc ale i ogromny obowiazek. No i jak czlowiek ma ochote gdzies wyjechac to co z psem? to przechowalni, bo innego wyjscia nie widze.
    Nie wiem, naprawde nie wiem czy sie zdecyduje.
    Ale jak czytam, ze kot mialby nie tylko mna rzadzic ale jeszcze sie obrazac, to panstwo wybacza, ale pierwsze czego nauczylabym mojego kota to fruwanie:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My wybieramy sie tylko tam, gdzie psy sa dozwolone i tolerowane. Zawsze pierwsze pytanie brzmi, czy pies moze z nami. Bo pies bedzie szczesliwy wszedzie, byle z opiekunami, ktorych kocha. Z kotami jest inaczej, one wola zostac w domu, nie lubia podrozowac.
      Jesli nie mialas wczesniej psa, to nie bedziesz odczuwac jego braku, inaczej jest, kiedy pies zawsze w rodzinie byl.

      Usuń
    2. Mialam psa, ale to bylo tak dawno, ze juz nieprawda:)) czyli w Polsce. Ja wiem, ze do wielu miejsc mozna z psem, ale jak czlowiek chce leciec samolotem to juz sie sprawa komplikuje.

      Usuń
    3. No tak, ja nie latam, wiec mi to lata. Mozna tez zaopatrzyc sie w imitacje psa do 5 kg, a wtedy mozna brac go na poklad na kolanka.

      Usuń
    4. Wreszcie się obarżę za imitację psa!

      Usuń
    5. Bogusiaaaa... no przeciez wiesz, ze ja Ziutka lofciam, bo on ma wielkie ego. Co nie zmienia postaci rzeczy, ze to psia imitacja, bo prawdziwy pies zaczyna sie od 20kg. :)))

      Usuń
    6. Tylko, że Ty wynosząc dużego piesa masz osiem schodków, a ja trzy piętra i brak chętnego do noszenia...

      Usuń
  19. Jeżeli dobrze zrozumiałam M ma torbę na wychodne, a B plastikowy kontenerek. Może to właśnie tak drażni kota, bo w takim kontenerku jest chyba wygodniej niż w najlepszej nawet torbie. Pozdrawiam Ciebie i Twoich pupili.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kontenerek drazni Miecke, bo od niego zaczely sie wszystkie jej nieszczescia. Tak go sobie zapamietala i teraz zawsze kojarzy z czyms bardzo zlym:
      https://swiattodzungla.blogspot.com/2014/03/spotkanie-w-salonie.html

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.