Kiedy wiec zmienilam stan cywilny, nastapila przeprowadzka do... niech to diabli... domu tesciowej mojej. Kamienica znajdowala sie w samym sercu Lodzi, a my zajmowalismy mieszkanie w oficynie, w przechodnim podworzu miedzy Piotrkowska a Kosciuszki. Samo mieszkanie bylo nienajgorsze, ale jego glownym mankamentem byla amfilada, gdzie trudno o prywatnosc i intymnosc. No i ta tesciowa! Ale innego wyjscia nie mielismy, bo na wlasne mieszkanie doczekalismy sie dopiero wtedy, kiedy juz na stale mieszkalismy w Niemczech.
Byla to typowa stara kamienica z podworkiem-studnia, szara i ponura. Jedynym plusem byly piece kaflowe, a minusem noszenie wegla na drugie pietro. Ale cos za cos.
Tesciowa w niedlugim czasie wyswiadczyla mi te grzecznosc, ze przeniosla sie na lono Abrahama, wiec dalej juz moglismy spokojnie czekac na nalezne nam mieszkanie ze spoldzielni.
Wtedy jeszcze nie bylo mowy o emigracji na stale.
Najpierw maz wyjechal przecierac szlaki, a ja z dziecmi przez poltora roku tkwilam w Polsce.
Nawet po naszym wyjezdzie, kiedy nie bylo wiadomo, czy uda nam sie zostac, trzymalismy to mieszkanie w odwodzie, tak na wszelki wypadek, gdyby przyszlo nam wracac. Dopiero, kiedy pozalatwialismy wszystkie formalnosci, mama zdala w naszym imieniu to mieszkanie.
Zdjecia, ktore zamiescilam, zrobilam w ubieglym roku. Podworze jest kolorowe, elewacje zostaly wyremontowane, pelno na nim knajpek i innych geszeftow. Cala kamienica zostala ponownie uwlaszczona, a wlasciciele bardzo sie staraja i dbaja o swoja wlasnosc. Inna rzecz, ze jej lokalizacja jest na tyle atrakcyjna, ze praktycznie wszystkie mieszkania na parterze zostaly oddane na sklepy i knajpki, co rzecz jasna przynosi wiekszy dochod, niz od zwyklych lokatorow. Stad tez wieksze srodki na remonty calego domu, w przeciwienstwie do tego z ul. Kilinskiego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.