sobota, 14 lipca 2012

Zabobony, wrozby i gusla.

O wczorajszym piatku, 13 lipca, wolalam sie nie wypowiadac, dopoki nie dobiegnie konca. Zeby... nie zapeszyc! Dnia bowiem nie nalezy chwalic przed zachodem slonca. Zartuje, nie jestem przesadna. Moj pragmatyzm i mocne stapanie po ziemi, nie pozwalaja mi wierzyc w cokolwiek, czego nie moge dotknac, zobaczyc, uslyszec, pomacac lub powachac. Chodza sluchy, ze istnieje zmysl szosty, ale nie bylo mi dane go doswiadczyc, wiec dla mnie nie istnieje.
Gdybym tak miala przejmowac sie czarnymi kotami, musialabym wiele razy dziennie spluwac przez lewe ramie, zanieczyszczajac mieszkanie lub bez litosci niszczyc drewniane meble odpukiwaniem, bo czesto krzyzuja sie drogi moje i Maciejki, czarnej kotki.
Horoskopow nie czytuje, do wrozek nie biegam, bo uwazam to za totalna glupote. Wszystkie te przepowiednie sa tak cwanie zredagowane, ze przy odrobinie wyobrazni, mozna je dopasowac do kazdego mieszkanca ziemi. A probujac dopomoc losowi, mozna jeszcze bardziej skomplikowac sobie juz dosc pokrecone sciezki zycia. Bo zycie trzeba brac takim, jakie jest, a nie karmic sie zludna nadzieja, jaka probuja nam przekazywac "jasnowidze". Czego czlowiek sam nie wypracuje, zadna wrozka nie zmieni i nie naprawi.
W duchy rowniez nie wierze, bo musialabym uwierzyc w zycie pozagrobowe. Czasem tak sobie mysle, ze chetnie "porozmawialabym" z bliskimi mi osobami, ktore juz odeszly, moze poprosilabym o rade, o opieke, wyartykulowala nigdy nie zadane pytania, powiedziala to, czego za ich zycia powiedziec nie zdazylam. Jednak oni nie chca do mnie przyjsc, wiec chyba to zycie po zyciu nie istnieje. Duzo slyszy sie opowiesci o zjawiskach nadprzyrodzonych, ale sa to wylacznie opowiesci innych ludzi, mnie samej nic takiego nie spotkalo, wiec dla mnie tego nie ma.
Podobnie jest z medycyna niekonwencjonalna, na jej temat tez chodza sluchy. W wiekszosci przypadkow sa to szarlatani i jedynym cudem, jakiego dokonali, jest szybkie bogacenie sie na naiwnosci ludzkiej. Wiara podobno czyni cuda, zjawisko placebo, poparte glebokim przekonaniem o skutecznosci, moze doprowadzic nawet do wyzdrowienia. Dla mnie pozostanie to jednak szarlataneria, bo jestem wyznawczynia wylacznie medycyny klinicznej.
Nie wierze w cuda, nie doszukuje sie matek boskich na kromkach tostow i na szybach okien, a "cuda", podobne do tych w Sokolce, uwazam za mistyfikacje, by wzbudzic szacunek i strach u  gawiedzi. Czyms przeciez trzeba poprzec zanikajaca wiare i przekonac watpiacych.
Od zarania dziejow kaplani wszelkiej masci zamulali mozgi durnych wiernych, wykorzystujac zjawiska atmosferyczne, jak zacmienie slonca, czy wybuchy wulkanow, by wymusic posluszenstwo. To trwa do dzis, choc kaplani przestali byc jedynymi, ktorzy posiedli jakas wiedze. Nadal strasza wiernych pieklem, a ciemny lud to kupuje, a co smieszniejsze, odkupuje. Pieniedzmi. No ale, jak kto lubi...
Dla mnie ten piatek 13-go byl kolejnym, zwyklym dniem, gdzie nic pechowego sie nie wydarzylo.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.