Wlasnie wrocilismy do domu po odwiezieniu Kiry do weta. Ja jestem roztrzesiona, bo po raz pierwszy bylam przy przygotowaniach do operacji. Poprzednie dwa razy maz byl sam, bo ja musialam pracowac.
Podjechalismy troche wczesniej, zeby zrobic przed klinika przedoperacyjne siusiu, a jak sie da, to cos wiecej.
Pospacerowalismy kwadrans po sasiedniej lace, ale Kira i tak byla bardzo niespokojna, czula, ze w poblizu jest miejsce, gdzie zawsze robia jej aua.
Najpierw biegala radosnie po swiezo skoszonej trawie, pozniej polezala chwile w cieniu. Co dziwne, zupelnie nie kulala!
Jej wzrok przez caly czas byl jednak zwrocony w strone kliniki i ze zdenerwowania glosno sapala.
Kiedy siedzielismy w poczekalni, nadal intensywnie sie wentylowala.
To u niej oznaka strachu lub zdenerwowania. Przez calusienki czas gadalam do niej uspokajajaco i mizialam ile sil w rekach. Niewiele pomoglo!
Kira w klinice w dalszym ciagu nie kustylala. Czyzby znany syndrom niebolacego zeba u dentysty? Doktorka kazala nam przejsc dlugim korytarzem w te i nazad, pies chodzi normalnie! W gabinecie nastapila wobec tego dyskusja, czy w ogole jest sens Kire operowac. We mnie wstapila nadzieja, ze obejdzie sie bez krojenia. Wetka polozyla psine na stole i od nowa zaczela badac chore kolano, pozniej zawolala innego weta na konsultacje. We dwojke krecili glowami, zastanawiali sie, co robic. Pozniej znow kazali przejsc sie korytarzem. No i doczekali sie! Kira zaczela chodzic na trzech, jak zwykle. Stanelo wiec na tym, ze nie ma na co czekac, bo kazde dotkniecie kolana, zle postawiona lapka czy nierownosc na drodze moga doprowadzic do pogorszenia jej stanu.
Zadecydowali operowac.
Kirunia stala sobie na stole do badan, bez problemu pozwolila sobie zalozyc wenflon. Ja przez caly czas stalam z nia, trzymalam i mizialam. Wetka podala Kirze przez wenflon takiego psiego glupiego jasia i jak za dotknieciem czarodziejskiej rozdzki Kira zwiotczala mi w rekach. Ulozylam ja wygodnie na stole i dalej glaskalam, a ona zaczela w pewnej chwili strasznie plakac, piszczec, skomlec... Myslalam, ze cos jej sie stalo, ale wetka mnie uspokoila, ze to normalna faza zasypiania. Jezyk wystawal Kiruni z buzi, niby slepka miala otwarte, ale juz nie kontaktowala.
Sama przenioslam ja na wozek do transportu i zrobilam ostatnie fotki, niewyrazne, bo juz mi sie rece trzesly. Z trudem powstrzymywalam sie od placzu, rozdygotana bylam jak nie wiem.
Odwiezli ja na sale operacyjna, ale wczesniej jeszcze sie z nia pozegnalam, podczas gdy moj maz podpisywal zgode na operacje. Byla godzina 14.45.
Mamy pozniej zadzwonic, zeby dowiedziec sie o przebiegu operacji, wiec bede edytowala post z najnowszymi wiadomosciami.
17.15 Wetka zadzwonila, ze operacja zostala pomyslnie zakonczona. Dlugo trwalo jak na moj gust. Kira jeszcze spi po operacji. Oprocz naderwania wiezadla krzyzowego, miala rowniez zrujnowany menisk (czyli tzw. lakotke) i zostal on w znacznej czesci usuniety.
TUTAJ mozna zobaczyc, jak to teoretycznie wyglada.
Kirunia bedzie do odebrania jutro przed poludniem.
Kochani, to niewiarygodne, jak bardzo mnie wspieracie w tej ciezkiej dla mnie chwili. Jak wiele dobrej energii przesylacie dla Kiruni. Wielkie, wielkie dzieki! Kiedy wroce z pracy, Kirunia bedzie juz w domu, wiec wkleje aktualny komunikat o stanie jej zdrowia i zdjecia.
Kirunia jest juz od 10.00 w domu. Chyba dostala za duza dawke znieczulacza czy tam narkozy, bo jest strasznie zakolowana, jakby nieobecna. Lapecki jej sie rozjezdzaja na parkiecie, nie moze ustac. Spodziewalam sie usztywnionej bandazami lapki, a tymczasem psina nie ma nawet opatrunku. Zreszta zobaczcie sami.
Z tego, co mowila wetka, Kira dostala sztuczne wiezadlo krzyzowe i teraz trzeba bardzo na nia uwazac, zeby nie brykala, nie podskakiwala i nie biegala, zanim sie to wszystko wewnatrz nie zrosnie. Przez szesc tygodni musi chodzic powoli i na smyczy. Wyjelam jej materacyk z koszyka, zeby lezala jak najnizej. Po schodach jest noszona, dobrze ze mamy do pokonania tylko 6 stopni.
trzymam kciuki Pantero. :*
OdpowiedzUsuńkiss
OdpowiedzUsuńOjej, jakie to trudne... Będę zaglądać. Oby jej pomogli!
OdpowiedzUsuńJa wiem,że ciężko ale myśl,że ta operacja jej pomoże i już!!!Nie ma innej opcji.
OdpowiedzUsuńPrzytulam Cie Panterko
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki, aniu. bardzo mocno. słodka kirunia...
OdpowiedzUsuńteraz na tę łapkę trzeba będzie bardzo uważać. ale dobrze, że jest dobrze.
Usuńno to trochę spokojniej. będzie noszona bidula. słyszałam, że niektórych szwów sie nie bandażuje, bo lepiej sie zrastają. a co z odkażaniem rany?
UsuńJest czyms posmarowana, no i trzeba uwazac, zeby nie lizala, a bedzie dobrze. Przyjmuje tez antybiotyki i srodki przeciwbolowe.
UsuńBede zagladac, och wiem co przezywasz... sama przeciez przerabialam to niedawno i to podwojnie.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki. A z L
OdpowiedzUsuńCałym sercem jest z Tobą Aniu i wciąż trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńTRZYMAM KCIUKI
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki!! <3
OdpowiedzUsuńDenerwuje się człowiek w takich razach i chciałby pomóc i nie wie jak... Na pewno wszystko się uda. Przytulam
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki! Po operacji musi być tylko lepiej :)
OdpowiedzUsuńJestem z Wami***.
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, dzielna z Ciebie niewiasta, skoro podniosłaś takiego ciężkiego psa:)).
Kirunia schudla ostatnio, wazy 21 kilo, wiec nie bylo tak zle z dzwignieciem jej.
UsuńMiejmy nadzieję, że wszystko będzie dobrze :*******
OdpowiedzUsuńZaglądam,czekam na aktualizację i trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńAniu!***
OdpowiedzUsuńWszystko będzie dobrze - trzymaj się :)
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki :)
Dobrze, że operacja się udała, wszystko ułoży się pomyślnie, trzymam mocno kciuki:)
OdpowiedzUsuńOgromnie Ci wspójczuję . Przez co człowiek nie może przejść? A Kira też dzielna, podobnie jak Ty. Całuję Was:)
OdpowiedzUsuńBędzie dobrze. Na psie goi się, jak.....na psie:))))
OdpowiedzUsuńCzyli wszystko bedzie dobrze !!!
OdpowiedzUsuńMyślami jestem z Wami .....
Moc kciuków za szybkie zdrowienie nóżki !
OdpowiedzUsuńno to cieszę się że pomyślnie
OdpowiedzUsuńDzięki za informacje, Panterko :)
OdpowiedzUsuńUf,to już z górki!:) Chociaż rehabilitacja nóżki będzie potrzebna,z pewnością trochę czasu potrwa powrót do pełnej sprawności.Bedziecie musiały byc cierpliwe!
OdpowiedzUsuńMoja córka miała zerwane więzadła krzyżowe i zabieg ,wiec trochę się orientuję w temacie.
Pozdrawiam serdecznie i przesyłam dobrą energię dla Kiry.
OdpowiedzUsuńTo była poważna operacja...
OdpowiedzUsuńNiech wraca do domu jak najszybciej...
Będzie dobrze i za to trzymamy kciuki...
Najważniejsze, że wszystko się udało i niedługo Kirunia będzie bezpiecznie w domku.
OdpowiedzUsuńTeraz już przestanie ją boleć przynajmniej...
OdpowiedzUsuńObecność przy usypianiu kojarzy mi się wstrząsająco-ostatecznie... :(... Dobrze, że Kira obudzona, że to tylko operacja... :)
Jestem z Wami!
OdpowiedzUsuń...przytulamy..
OdpowiedzUsuńAniu, trzymam kciuki za zdrówko Kiruni. Całe szczęście, że oracja się udała! Myślami jestem z Wami!
OdpowiedzUsuńTo świetnie że operacja Kiry się udała
OdpowiedzUsuńTo dobre wieści! Czy to znaczy, że problem został zlikwidowany na zawsze?
OdpowiedzUsuńTo jeszcze nic nie znaczy, Haniu. A wlasciwie znaczy, ze mozna miec nadzieje.
UsuńCala reszta zalezy od okolicznosci...
Rana pozszywana wygląda bardzo ładnie. Suchutko. Uda się, tak mówi mi kobieca intuicja!
UsuńNie o rane mam obawy, bo ona rzeczywiscie wyglada niegroznie. Tamte dwie operacje mialy gorsze rany. Wazne, zeby to nowe sztuczne wiezadlo dobrze sie przyjelo i zeby Kirunia go przedwczesnie nie popsula.
UsuńMam nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze, Trzymam kciuki.
OdpowiedzUsuńPrzeżyłam dwie operacje moich zwierzaków, w tym naderwanego więzadła krzyżowego kici dwa lata temu, więc pamiętam, jaki to straszny stres.
ściskam Cię mocno!
najważniejsze, że już po wszystkim!!!
OdpowiedzUsuńteraz zdrówka, zdrówka i jeszcze raz zdrówka!!!
Aniu! Operacja byla konieczna, wiem, ze przykro bylo Ci patrzec na te wszystkie przygotowania i mnie lezka w oku sie zakrecila. Teraz bedzie tylko dobrze - badz dzielna, przytulam.
OdpowiedzUsuńMoże pomyśl o jakimś"podtrzymywaczu"na tylną część Kiry,żeby podczas spacerów na siku,nie nadwyrężała sobie chorej łapki.
OdpowiedzUsuńSzybkiego i dobrego powrotu do zdrowia Kiruniu:)
Na razie chyba o spacerach nie bedzie mowy. Przed dom na siusiu i koniec. W internetach wyczytalam, ze przez co najmniej 6 tygodni musi chodzic na smyczy, zeby nie bryknela i nie zerwala sobie nowego wiezadla.
UsuńCzekam więc aż wrócisz z pracy... :((
OdpowiedzUsuńAle na siku też musi wyjść i właśnie o takim wyjściu pisałam.Zawsze taki podtrzymywacz np.szalik podłożony pod tylną część i trzymany przez wyprowadzającego,pozwoli pomóc trzymać zad wspólnie z Kirą,żeby sama nie obciążała operowanej łapy:)
OdpowiedzUsuńTrzeba bedzie pomyslec, choc przypuszczam, ze i tak bedzie latac na trzech.
Usuńi ja jestem i czekam na pomyślne wieści :*****
OdpowiedzUsuńDobrze, że operacja się udała; czekam na dalsze wieści. Dobre, oczywiście.
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuń:(( Nacierpi się zwierzątko :(
OdpowiedzUsuńJak ulga! No tak, sztuczne więzadło, racja, przecież czymś trzeba było zastąpić to, które jej wycięto.
OdpowiedzUsuńTrochę się zdziwiłam, że nie usztywniono jej łapeczki; czy nie będzie jej naciągać podczas zginania. Trudno tego uniknąć, ale widocznie inne względy przeważyły. Na pewno rana będzie lepiej się goić.
Wracaj do zdrówka, Kiruniu!!! ***
Bidulka....
OdpowiedzUsuńWidać,że być musi bez usztywnienia i opatrunku.Lekarz wie lepiej więc Ty się tym nie martw.Pilnuj coby Bułeczka nie prowokowała do zabawy.
OdpowiedzUsuńPo miziaj po mordeczce i niech dobrze i bez problemów zdrowieje:)
Caly czas jest jeszcze zamulona...
UsuńMiziam ja nieprzerwanie. :)
Biedactwo kochane,dla niej teraz dobrze,ze jest wyciszona,bo nie ma ochoty na brykanie.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję,ze tak noga nie bedzie jej boleć,no i też mnie dziwi brak podpory -usztywnienia ortezą! Byloby bezpieczniej i Kira automatycznie bardziej by uważała na tę noge,bo byłoby jej niewygonie.
jeju,jeju, no jakos dacie sobie radę,może jednak podpytać o stabilizator?
W piatek mamy kontrole, to zapytam.
UsuńMinę ma, bidulka, nieszczęśliwą, ale nic dziwnego. Niech się goi i usprawnia pomyślnie. Głaskam, przytulam
OdpowiedzUsuńdobrze, że już po!
OdpowiedzUsuńtrochę się bidulka wycierpi, za to potem noga będzie jak nowa (wiem, co mówię, wśród moich bliskich przećwiczyliśmy operację więzadła krzyżowego 5 razy). zagoi się pewnie szybko (jak na psie ;)), tylko ten kołnierz jej trochę dokuczy. ale dacie radę! :)
Po poprzedniej operacji z litosci za szybko zdjelismy kolnierz i rana potem strasznie sie paprala. Teraz musi sie pomeczyc, bo lepiej z kolnierzem niz z infekcjami rany pooperacyjnej. :)
UsuńSą takie miękkie kołnierze z gąbki.
UsuńZobacz w necie.Może sami taki zrobicie,
http://www.groomer.com.pl/product-pol-2710-Buster-kolnierz-zabezpieczajacy-dla-psow-i-kotow-rozmiar-XXL.html
Usuńna przykład ten
Wytrzyma psina w tym kolnierzu, ktory ma, przeciez nie bedzie go nosila az tak dlugo.
UsuńBiedactwo... Ale grunt, że już w domu! I że to z nadzieją na poprawę :D
OdpowiedzUsuńaby wszystko dobrze się skończyło, teraz cierpliwości dużo potrzeba
OdpowiedzUsuńbidula... nieszczęśliwa... ale od teraz to już z górki najgorsze za nią:)
OdpowiedzUsuńMoże byś tak jakomś spódniczkę albo insze porcięta skombinowała coby Kira z gołom doopą po podwórku nie ganiała jak jakowyś pawian albo inszy gołodupiec:P :)))
OdpowiedzUsuńNo to teraz bedzie z gorki!
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
dzielna psina. :***
OdpowiedzUsuńKira pewnie wszystko wie a do tego mówisz jej a ona bystra rozumie:) Będzie słuchała i nie będzie brykała jakiś. czas:)Aniu wiem , że macie wiele zajęć a jeszcze dochodzi pilnowanie Kiruni , żeby się nie zapomniała. Pozdrawiam Was serdecznie
OdpowiedzUsuńJuz na sofe zdazyla wskoczyc! Chyba ja do klatki wsadze... ;)
UsuńOdkryj psie historie na blogu! Fascynujące przygody, praktyczne wskazówki i pełno radości z życia z czworonogiem. Zanurz się w świecie psich opowieści i dziel się pasją do psów! https://nasze-psy.pl/
OdpowiedzUsuń