Moj maz lubi ciasto. Ja zreszta tez, ale wypiekac to mi sie za bardzo nie chce.
Chodzil wiec za mna ten moj slubny, za rekawy ciagnal, miny robil (jak osiolek ze Shreka), pojekiwal bolesciwie, prosil, grozil i gderal. A ja nic. Kamien w otoczce stali hartowanej.
Az wpadlam na pomysla! Chcesz jesc ciasto? TO SAM SE UPIECZ !!! I nie ma, ze nie umie. Raz pokaze, a konkretnie bede dozorowac to, co on bedzie robil wedle moich wytycznych, a pozniej juz z gorki i bede profitowac z meza-cukiernika-piekarnika. Cwane, co nie?
No to lecimy z tym koksem, bo przy okazji podam Wam przepis na tzw. plesniaka. Sie bierze:
2,5 szklanki maki
250g margaryny
50g cukru-pudru
proszek do pieczenia
3 zoltka (bialka zostawiamy na pozniej do ubicia ze 150g cukru-pudru)
dzem, najlepiej kwaskowaty (np. agrestowy)
2 lyzeczki kakao
W naszym przypadku maz zazyczyl sobie podwojnej ilosci, bo mialo byc na cala blache, a podane wyzej ilosci sa na rozmiar tortownicy. Jesli mamy stolnice, to jej oczywiscie uzywamy, u nas gniecie sie na blacie kuchennym (zeby nie bylo watpliwosci, najpierw dokladnie umytym).
Maz gniotl z takim zaangazowaniem i rozbryzgiem, ze az sie Bulka zainteresowala.
Prawie plakal, bo "mu sie do rak kleilo". Ach, doprawdy? Co chwile musialam mu sciagac nozem z palcow przyklejone ciasto i zeskrobywac to wbite w blat. Zyczyl sobie podsypywania maka, zeby sie tak nie lepilo, ale pozostalam bezlitosna, bo inaczej ciasto byloby twarde.
Wreszcie dal rade! Podzielilismy wyrobione ciasto na trzy czesci:
- jedna czescia wylozylismy blache (na papierze do pieczenia)
- do drugiej dodalismy kakao i wyrobilismy ciemna kulke
- z trzecia nie robimy nic, ale obie, druga i trzecia, wkladamy w formie kulek, w folii aluminiowej do zamrazarki na jakies 2 godziny. Natomiast na spod ciasta na blasze dajemy dzem.
Po czym udajemy sie do swoich zajec na te dwie godziny, a kiedy uplyna, robimy co nastepuje:
na warstwe dzemu scieramy na grubej tarce kulke kakaowa, a na nia dajemy ubite na sztywno bialka z cukrem-pudrem.
Na sam koniec scieramy ostatnia kulke i calosc wkladamy do piekarnika na ok. 45 minut przy temperaturze ok. 170-180°. Trzeba jednak zagladac i sprawdzac, zeby nie spalic.
No i mamy je gotowe!
A nazwa plesniak? To z racji warstwy z ubitych bialek, ktora wyglada troche jak plesn.
Ciasto jest naprawde pyszne, nie za slodkie, kruchutkie i z kwaskowata nuta od dzemu.
Ciekawa jestem, czy moj malzonek zrobi mi kiedys niespodzianke i odwazy sie samodzielnie wziac do roboty. Teorie juz zna.
Nie jestem miłośniczką pieczenia ciast, ale mój je lubi, więc robię tak, jak Ty ze swoim mężem :)
OdpowiedzUsuńSwoja droga tez jestem bardzo ciekawa, czy to zadziala w przyszlosci. :)
Usuńcwaniara :) wygląda smakowicie!
OdpowiedzUsuńpożycz męża, co ? :)
On pewnie chetnie wrocilby do Uc. To co, mam pytac? :)
Usuńjak schudnę ;PPP
UsuńTo sie pospiesz, bo ja tez chce schudnac, a przy nim sie nie da. :)))
UsuńLubię pleśniaka, choć sama go nigdy nie piekłam. Mój mąż też lubi ciasto, ale wątpię by się dał namówić, jak Twój na jego wykonanie. Raczej do słodkiej dziurki poleci i przyniesie.
OdpowiedzUsuńTwoj pewnie jeszcze w jakiejs hucie robi, a moj emeryt, to ma czas. :)
UsuńNawet gdyby na emerycie siedział, za garnki się nie weźmie. Ma awersję:)
UsuńNie mow hop, moj tez mial awersje do wszystkich prac domowych, niczego nie umial i nie chcial sie uczyc. A teraz... sprzata, pierze, wiesza pranie, czasem cos ugotuje, a teraz wprawia sie w pieczeniu.
UsuńBabcia czesto robila to ciasto, ale wiem ze inaczej je nazywalismy ;)
OdpowiedzUsuńJak zwal, chodzi o to samo i jest pyszne. :)
UsuńMoja mama kiedys miala faze na plesniaki i piekla co tydzien, az mie zemglilo... Sorry, wiem ze pyszne, ale z powodu mamy i jej zwyczajow kulinarnych piec tego nie bede. Tak samo jak pewnego rodzaju sernika, choc uwielbiam.
OdpowiedzUsuńNo bo co za duzo, to niezdrowo. Jesli mojemu sie ta robota spodoba i zacznie piec co tydzien, to tez je znielubie. :))
UsuńAle mi sie podoba to szkolenie :) Wiec ja tez Panterko skorzystam z Twojego przepisu i wytycznych :)
OdpowiedzUsuńBuziak :***
Prawda, ze dobry patent? Zawsze swieze ciasto w domu, a czlowiek sobie rak nie upaprze. :)))
UsuńOOOOO! A ja mam w planie sernik,ale nie wiem czy zechce mi się robić ,bo mam też inne plany.
OdpowiedzUsuńA pleśniak to chyba najłatwiejsze ciasto.I zawsze udaje się ;)
Też nieraz zapędzam Chłopa do pomocy,nie mówiąc o młodzieży;)
Ale ogólnie lubię piec-oczywiście w granicach rozsądku ;)
Moj to typ przedwojenny i tradycjonalista, ale wychowuje go powoli na czlowieka nowoczesnego i coraz wiecej robi w kuchni. :)))
Usuń...oj zaciekawiłaś mnie tym prostym przepisem. Może w sobotę dla odmiany ja coś upiekę a i okazja będzie dobra. Mężu Pantery trzymaj się. Podpisano Męska Solidarność. :))
OdpowiedzUsuńOj, zrob, zrob! Ciekawa jestem, jak Ci wyjdzie (zdjecia beda, mam nadzieje). :)))
UsuńWygląda apetycznie. Mniam, mniam
OdpowiedzUsuńNo to do dziela! A najlepiej Mezowskiego zapedzic do pracy. :)))
UsuńU mnie to ciasto zwane jest skubańcem (bo skubie sie ciasto a nie wałkuje) i najlepiej smakuje z świeżymi owocami ,porzeczka rabarbar,wisnie.,Wielkie brawa dla małżonka jak zaskoczy to w każdą sobotę coś tam upiecze a Tobie spacery będą musiały się wydłużać by co nieco zgubić,Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńO, właśnie, u mnie też się tak nazywa i robi jak u Halinki. :)
UsuńJa jestem na diecie (bo stres ostatnich miesięcy mnie podwoił chyba), więc nie kuś.... plisss...
:))
Komu Ty mowisz, Gosiu, o stresie i tyciu. Zolwik! :))))
UsuńSkubaniec - tez ladnie. :)))
i bardzo słusznie, na naukę nigdy nie za późno :)
OdpowiedzUsuńJestem tego samego zdania. Moglam ja sie nauczyc skomplikowanej obslugi kompa, moze moj maz piec ciasta, co nie? :)))
UsuńZnam plesniaka i lubie, ale nigdy sama go nie pieklam, zawsze robil go slubny, a zna go od swojej mamy. Ja nic nie pieke, no poza ciastem grysikowym ktore robilam kiedys tam ... , nie potrafie tez robic nalesnikow ktore za to swietnie smazy moja druga polowa, pierogow tez nie lepie, bo nie umiem, kiedys probowalam ale lepiej nie mowic co mi z tego wychodzilo. A w niedziele powstalo ciasto drozdzowe, ja tylko powiedzialam, ze mamy rabarbar w puszce, a potem pomylam naczynia.
OdpowiedzUsuńCzy Ty aby nie masz za dobrze, 4_dina? :)))
UsuńSkad Ty wzielas taki skarb? :))))))))
A ja lubię piec ciasta. I lubię robić zaprawy na zimę. Gorzej z gotowaniem codziennych obiadków bo to codzienne i nudne. Ba, najgorzej jest z wymyślaniem tychże. Małżonka najchętniej namówiłabym aby stał się ekspertem od sałatek i surówek. Ale on oporny i wątpię czy się kiedykolwiek uda.
OdpowiedzUsuńCo do pleśniaka to u mnie nazywa się - kruszaniec. Przepis jest nieco inny ale chyba niewiele się różni. W sumie bardzo podobne ciasto. Nieczęsto je piekę więc wszyscy zawsze są zachwyceni.
Oby Ci się udało małżonka nakłonić! :)
Kruszaniec, skubaniec, plesniak - fajne nazwy, a samo ciasto nienajgorsze. Ale jak sie moj slubny rozpedzi, to pewnie znielubie to ciasto, bo ile mozna? :)))
UsuńA z surowkami sprobuj sposobem, kadz mezowi, ze nikt nie zrobi lepiej od niego, ze najlepszymi kucharzami sa mezczyzni i takie tam, moze sie skusi... ;)
Pleśniakiem zażerały się moje dzieciaki odkąd pamiętam. Nic tylko pleśniak i pleśniak. W końcu wkurzyłam się i powiedziałam DOŚĆ, są inne ciasta. no to moja wówczas 14 letnia córa piorunem nauczyła się go piec i przez następne parę lat pleśniak królował nadal w naszym domu. To było jej pierwsze ciasto, a potem poleciała. Dziś piecze lepiej ode mnie.
OdpowiedzUsuńMasz dzielnego ucznia. Co teraz? Sernik?
Trening czyni miszcza, a ja nie watpie, ze moj maz zechce mnie przescignac w tym kunszcie.
UsuńO, moja biedna d***a, bedzie wieksza! :)))
Kup hula-hop poobracaj na bioderkach i możesz miszczowi podżerać:)
UsuńMyslisz, ze sie zdaze do srodka zmiescic? :))))
Usuńnie jem cukru
OdpowiedzUsuńjak pacze na te zdjęcia to serdecznie żałuję:)
To ciasto ma akurat niewiele cukru w sobie, ale skoro w ogole nie jadasz, to zaluj. :)))
Usuńkocham ten tekst , że mało cukru, jestem nim karmiona od prawie trzech lat, he he he
Usuńto jak trochę alkoholu dla alkoholika;)
Eeej, Ty masz coś, co ja lubię!!!
OdpowiedzUsuńZnaczy meza piekacego, czy moze masz na mysli samo ciasto? He he he :)))))
UsuńNic z tych rzeczy! Facetów gotujących, piekących, robiących przetwory i inne to ja mam w rodzinie na pęczki, a ciast ciaścianych nie lubię.
UsuńNo to co ja takiego mam, co Ty lubisz? Sama nie zgadne. ;)
UsuńUwielbiam... Mrrrrr... Masz tego może i nie tak dużo, ale tak ładnie wyeksponowane... Mmmmm...
UsuńJesuuu, Frau Be, nie mecz czlowieka... Gadaj mi tu zaraz!
UsuńNo przecież noże!!! Cuuudneee... Uwielbiam ostre narzędzia! Noże i nożyczki!
UsuńNo i pięknie! Wilk syty i owca cała :) Brawa dla Ślubnego- pięknie wyszło. Uwielbiam pleśniaka :)))
OdpowiedzUsuńPrzeczytalam slubnemu, wpadl w samozachwyt. :)))
UsuńKiedyś często robiło się u nas pleśniaka, teraz bardzo podobnie piekę czasem szarlotkę (zwykle piekę klasyczną), tylko bez tej warstwy ciasta oddzielającej pianę od jabłek. Mąż mi pomaga w kuchni, w miarę możliwości, ale raczej go do pracy nie pędzę, bo najczęściej wraca do domu późno i zmęczony. Wykorzystuję go raczej w sytuacjach podbramkowych: święta albo dużo gości.
OdpowiedzUsuńTak, to tez dobry patent na szarlotke, ale jeszcze nie probowalam.
UsuńMoj slubny to juz emeryt, wiec czasu ma dosyc, a i spacerami z Kira tez sie za wiele nie nameczy, wiec niech piecze. :)))
Bardzo dobra metoda na pieczenie ciasta, mam tu na myśli użycie do tego męża:)
OdpowiedzUsuńDobry maz nie jest zly... Niech sie do czegos przyda na tej emeryturze, co nie? :)))
Usuńpleśniaka nie piekłam nigdy, natomiast lata temu piekłam jak głupia. potem mi przeszło. mój mąż piecze znakomite ciasta a ja czasem skubnę.
OdpowiedzUsuńw moich obecnych stronach nie da sie kupić, bo wszystko to lukry, kremy i brrr. ale mój mąż łasuch i takie zje.
To widze, ze Pracus taki wiecej wszechstronny w robotach wszelkich. Nawet piecze i to znakomicie. :)))
Usuńi gotuje....
UsuńCzy Ty nie masz za dobrze? :)))
UsuńGratuluję Tobie, Panterko udanego szkolenia :)) Oto, co dobra żona może z męża wykrzesać :))
OdpowiedzUsuńDorzucę jeszcze jedną nazwę tego placka - fuga. U mnie tak się na to mówi.
Po ciescie nawet wspomnienie nie pozostalo, wczoraj wpadl znajomy, dzisiaj bylysmy z corka na zakupach, z ktorych prosto przyjechalysmy do nas, bo trzeba bylo cos przeszyc na maszynie i ona wciagnela reszte. Czekam zatem, kiedy mezu mojemu znow sie zachce. :)))
UsuńZnam też jak pleśniak.
OdpowiedzUsuńNie mam piekarnika; gdybym miała- kto by to jadł? :)
Absorbery? Psy? Ty moze? :)))
Usuńbuuuuu.... ja piekarnika nie mam...
OdpowiedzUsuńA to pech! :)
UsuńJa z gotowania i pieczenia to najlepiej lubię....jeść!:)
OdpowiedzUsuńTo zupelnie tak, jak ja. :))))))))
UsuńPięknie, smacznego
OdpowiedzUsuńzdolny małżonek :P
Nooo... moglby sie bardziej postarac, ale ogolnie nie moge narzekac. :)))
UsuńA ja tym samym sposobem robię jabłecznik tylko do białek dodaje kisiel cytrynowy i wychodzi beza :D
OdpowiedzUsuńA Ty wiesz, ze tutaj nie ma czegos takiego jak kisiel? Sa galaretki, ale jakies dziwne. Ja sobie przywoze z Polski, bo te tutaj nie nadaja sie do niczego.
UsuńCiasto wygląda rewelacyjnie, a dla mnie mężczyzna, który coś robi w kuchni jest niesamowicie pociągający! :)
OdpowiedzUsuńDodam tylko, żeby nie było najmniejszych wątpliwości, że to musi być własny mężczyzna, bo do cudzych to ja nic nie mam! :))
UsuńAleż ja bym z Wami tego ciasta zjadła!
Pociagajacy bedzie, kiedy wlozy na siebie tylko fartuszek, nic wiecej. :)))
UsuńMoge Ci obiecac, ze kiedy bedziesz miala zamiar nas odwiedzic, specjalnie dla Ciebie upieke takie ciasto, wlasnorecznie! :)))
Ależ mam apetyt na takie ciasto, od kiedy wczoraj przeczytałam ten apetyczny przepis u Ciebie! Ale nie mogę upiec, bo mój piecyk jawor do takich ciast sie nie nadaje. Moge w nim robic tylko ciasteczka i jakieś takie płaskie ciasta. Plesniać przypiekłby mi sie z wierzchu a w środku byłby surowy...Buuuuu....
OdpowiedzUsuńSzkoda, Olenko, pewnie szlalabys z rozniastymi ciastami z wlasnych owocow. Nie mozna miec wszystkiego.
UsuńPleśniak albo jak ja go nazywam kruszawiec to ciasto, które gości i u mnie ,tylko zamiast proszku do pieczenia dodaję suszonych drożdży.Ostatnio żeby sobie skrócić czynności przy tym cieście,nie dzielę go na trzy części,nie daję dżemu i kakao,zamiast tego nakładam jabłka duszone z cynamonem ,ze skórką pomarańczową,reszta nie zmieniona i wychodzi świetna szarlotka.Namów męża by zrobił dla Ciebie w takiej wersji :D
OdpowiedzUsuńAniu masz mocne argumenty i moc przekonywania,moi wolą nie jeść ciasta,niż go sami robić :)))
A to leniuchy! A moze czasu nie maja, bo pracuja?
UsuńZ szarlotka na pewno tez sprobujemy.
Zawsze słyszę taki tekst,jak ty zrobisz to jest najlepszy,więc rad nie rad :)))
UsuńMoi panowie nie mają drygu do pieczenia,inaczej sprawy się mają z gotowaniem,coś tam sobie zrobią żeby z głodu nie umrzeć :D.
Szarlotka w takiej wersji smakuje i na ciepło, i na zimno,tylko często na zimno to nie ma co dzielić :)))
Niech no jablka zaczna spadac z drzew, przyjdzie czas na szarlotke...
UsuńJa tez czesto slysze, ze robie najlepiej, to klasyczna wymowka kazdego leniucha kuchennego. :)))
Takie ciasta lubię, kwaskowate od dżemu, no i domowe :)))
OdpowiedzUsuńCiekawe czy szanowny małżonek zapałał miłością do pieczenia :D
Sama jestem ciekawa. Na razie jakos nie piecze. :)))
Usuń