Nasza Zabcia szybko wrocila do zdrowia i do formy. A ze po deszczu, jak mowi przyslowie, zawsze wychodzi slonce, tak i u nas pogoda poprawila sie na tyle, ze nie dalo sie przeoczyc zewu natury. Wlasciwie chcialam pojezdzic na rowerze, ale kiedy zaczelam sie szykowac do wyjscia, Kira najpierw popatrzyla na mnie z tak wyrazista nadzieja, a pozniej tak bardzo zaczela sie cieszyc, ze nie mialam sumienia zostawic jej w domu. Zostawilam rower i on tez byl smutny z tego powodu. ;)
Znow zrobilysmy wielki kawal drogi, blisko 11 kilometrow. Staram sie wybierac rozne trasy, zeby nie bylo nudno, ale najczesciej w koncu i tak ladujemy nad Kiessee. Cos mnie ta woda przyciaga jak magnes. Tym razem poszlysmy wzdluz Leine. Mniszki kwitna na wyscigi, wiec zrobilam Kiruni sesje fotograficzna w kwiatkach.
Nie zapomnialam tez spelnic obywatelskiego obowiazku, skoro obiekt sam sie napatoczyl.
Adresatka powyzszych juz bedzie wiedziala, co z tym fantem zrobic. :)
A kiedy dotarlysmy nad jeziorko, zapielam Kirunie, zeby jej czasem do glowy nie wpadlo przestraszyc piskleta. Gesiatka tak szybko rosna, pojawiaja sie rowniez nowe, calkiem malenkie i zolciutkie.
Nie jestem pewna, ale wydaje mi sie, ze na drugim zdjeciu perkoz ma mlode na grzbiecie. Jak myslicie? Widzialam tez wysiadujaca kurke wodna i malenkie, ledwie wyklute lyski. Byly jednak tak zakamuflowane w trzcinach, ze nie zdolalam ich sfotografowac.
Nad jeziorkiem spotkala mnie drobna nieprzyjemnosc, a mianowicie potezne cisnienie na pecherz. Wiedzialam, ze do domu nie dojde, a krzakow w poblizu na lekarstwo. Jak ja w takich chwilach zazdroszcze facetom! Stanie taki sobie tylem do swiata i ma problem z glowy, a kobieta musi nie tylko znalezc dosyc geste krzaki, ale jeszcze miec oczy dokola glowy, bo spacerowiczow jest tam zawsze do wypeku i naprawde nie bardzo jest gdzie sie schowac. Jakos jednak dalam rade i przy okazji znalazlam calkiem dziko rosnacego tulipana.
No tak, kwiatki wszelkiego autoramentu to ja moge bez konca... Pajeczyny zreszta tez.
Lzejsza o pare litrow zawartosci we wnetrznosciach, udalam sie w droge powrotna. Na sam koniec pokaze Wam kawalek naszego osiedla, ktore nigdy piekniej nie wyglada, jak wlasnie na wiosne, kiedy poprzetykane jest kwitnacymi drzewami.
Robota wre w ogrodkach i na trawnikach, ktore wlasnie zaczynaja byc strzyzone, po raz pierwszy w tym roku. Pozniej kosiarki beda nas regularnie katowac warkotem co trzy tygodnie.
EDIT: wieczorem dobilam sie 5-kilometrowym spacerem, stopy mnie tak bola, jak malo kiedy.
Wydaje mi się, że perkoz wiezie młodego na grzbiecie.
OdpowiedzUsuńCale szczęście, że u Kiry to nie babeszja. Musiała coś capnąć, albo może miała zwyczajnego, psiego doła?
Kira nie miewa dolow, to chodzacy optymizm. Musiala cos pozrec.
UsuńNa szczescie! :))
Dobrze, że Kirunia wróciła do formy, a jej zdjęcia w kwiatach mniszka są urocze. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńprzylaczam sie do powyzszej opinii ;) bo przecie nie bede dwa razy pisac tego samego. :)
UsuńGiga, to Ty jeszcze nie jestes "wyjechana"? :)))
UsuńLola, Ty leniwcu! ;)
UsuńNa Kirę i jej uśmiechniętą mordkę mogłabym patrzeć bez końca! Uściski, Panterko.
OdpowiedzUsuńJa tez. I patrze codziennie od rana do nocy i wciaz mi malo.
UsuńMoja kochana modelka. :)))
Cieszy mnie że Kira w dobrej formie i że nic poważnego to nie było. Perkoz ma z całą pewnością malucha na grzbiecie. A ból nóg to ja znam - oj znam.
OdpowiedzUsuńA wydawalo mi sie, zem taka w wedrowkach zaprawiona... :(
UsuńKira w kwiatach - cudne zdjecia
OdpowiedzUsuńAle , ale ?? Co u Ciebie robi moj Maciek he he
Trza bylo Maciusia pilnowac, to by do nas nie uciekl. :)))
UsuńWidać mu sie u Ciebie bardziej podoba :))))
UsuńMniej kotow, pewnie dlatego .)))))))
UsuńKira wśród mniszków wygląda bosko.Piękny spacer.Słoneczka życzę.
OdpowiedzUsuńNiestety, sloneczko poszlo sie bujac i nie chce nam przyswiecac. ;)
UsuńŚliczna modelka w uroczych kwiatach :) Uwielbiam porę kwitnienia mniszków - trawniki są wtedy takie wesołe!
OdpowiedzUsuńPerkozik malutki, pasiasty jak się patrzy :) A i u nas na parkowy stawek wróciła kokoszka wodna. W zeszłym roku jej nie widziałam; ciekawe, czy uda jej się wychować młode.
Az szkoda, ze te mniszki tak krotko kwitna, potem juz tylko dmuchawce, latawce, wiatr... :)))
Usuńz rowerem chyba nie da się nawiązać tak emocjonalnego kontaktu jak z Kirą więc nie masz czego żałować ;)))
OdpowiedzUsuńMój blog jest zupełnie niezdjęciowy więc nie mam okazji tego zrobić, ale jak widzę jakikolwiek pociąg to też już zawsze najpierw myślę o Lidce ;)))))))
Buziaki wielkie :) :**********
:))
UsuńLidus nas pozarazala miloscia do pociagow. Normalnie bym nie zwracala na nie uwagi, ale teraz mam jakis wewnetrzny przymus focenia wszystkiego, co na szynach. :)))
UsuńDziękuję Ci, Panterko, że tak wytrwale spełniasz obywatelski obowiązek :))) I jeszcze z Kirunią na dokładkę :))
OdpowiedzUsuńJej radosna i szczęśliwa mina warta jest chyba wszelkich rezygnacji z rowerowych wycieczek :) Dobrze, że się jej poprawiło i może brykać na spacerkach.
A tego towaruska widziałam u nas w poniedziałek chyba. Bo zwróciłam uwagę na napisy na wagonach.
UsuńKirus wprawdzie bryka, ale daje sie zauwazyc, ze juz nie tak, jak kiedys. Meczy sie szybciej moja kochana starsza pani.
UsuńA towarusek moze wlasnie od Was do nas przyjechal? :)))
Kirunia jest śliczna. A Ty się nie męczysz teraz bardziej, niż kiedyś?
UsuńNooo, mecze sie. Obie z Kira starzejemy sie z godnosciom osobistom, ale aktywnie. :)))
UsuńZazdroszczę Ci tego jeziora jak nie wiem co! :)... Zamieniłabym moje góry na jezioro lub morze... Może tak zrobię? :)
OdpowiedzUsuńJa mam do gor stosunek ambiwalentny, lubie wprawdzie podziwiac ich piekno, ale lazic po nich ZA NIC!
UsuńWode kocham miloscia silna. Wprawdzie w horoskopy nie wierze, ale chyba cos w tym musi byc, bo jestem znakiem wodnym i bez wody mi zle. :)
Ale fajnie :) Taka pogoda, taki plener wiosenny :) I Kira w mleczach - cudny widok :) Patrzac na nia w zyciu bym nie pomyslala, ze to zwierzatko tyle przeszlo bolu i cierpienia. Dzielna jest !
OdpowiedzUsuńGlaski dla Kiry i buziaki dla Ciebie Panterko :***
Oj, przeszla, przeszla, ale zdumiewajaco szybko przebiegla jej rekonwalescencja.
UsuńBuziaki :***
przydałyby mi się te mniszki na miód jak daleko od drogi...
OdpowiedzUsuńOd drogi niby daleko, ale pewnosci nie mam, czy pobliskie pola nie sa pryskane.
UsuńZa fotografowanie w trudnych warunkach masz medal, że też w tak trudnych warunkach i z oczami dookoła głowy a spodniami na dole takie ładne zdjęcia Ci się udało zrobić! :))) Czapki z głów!
OdpowiedzUsuńKirunia wygląda na całkowicie zdrową.
Ten perkoz prawie na pewno ma małe na grzbiecie, one tak lubią nosić maluszki.
Inne ptaszęta oczywiście piękne.
No i ten most i pociągi! Też lubię takie klimaty.
Nasz ogródek i kwiatki też nas cieszą niepomiernie. Nie mówiąc już o codziennej kawusi i śniadanku na tarasie. :)
Uściski Aniu!
No nie, najpierw gacie na tylek wciagnelam, a potem dopiero zajelam sie tulipanem. O co Ty mnie podejrzewasz? Ze w miejscu publicznym swiecilam zadkiem obnazonym?
UsuńU nas nie tylko bardzo sie ochlodzilo, ale dodatkowo pada. Piekna perspektywa na majowke. Wrrrr....
Buziaczki :***
jaka rozesmiana mordka! az sie cieplo w serduchu robi :)))
OdpowiedzUsuńJa tez caly czas zeby szczerzylam w usmiechach, tylko Kira nie umie jeszcze fotografowac. :)))))))))
UsuńSzczęsliwa piesunia,no i super, że zdrowa. To drzewko na ostatnim zdjęciu sliczne!
OdpowiedzUsuńPowoli koncza sie kolory na osiedlu i zaczyna przewazac wylacznie zielen. Jeszcze kwitna jakies niedobitki...
UsuńPodziw, podziw dla Ciebie,
OdpowiedzUsuńja bym nie dała rady na piechotę 11 km.
Wolę zdecydowanie rower...
Głaski dla Kiry !
No i wieczorem dodatkowo 5. Sama sie sobie dziwie, jak dalam rade. :)))
Usuń