Kiedy bylismy w tytulowym parku po raz pierwszy, przyrzeklismy sobie, ze musimy wybrac sie tam ponownie, zeby zobaczyc wodny spektakl, o ktorym naczytalam sie w internecie. Pisalam o tym TU, TU, TU, TU, TU, TU i TU. Nie bede wiec sie powtarzac na tematy architektury parkowej i ciekawostek, bo wszystkie sa do znalezienia pod podanymi linkami.
Tym razem pogode mielismy znakomita, co poskutkowalo znacznie lepsza widocznoscia, a zgrabny tyleczek Herkulesa byl widoczny juz z parkingu.
Nad glowami przez caly czas latal nam taki obiekt. Domyslilismy sie, choc pewnosci nie mamy, ze byly to wycieczkowe przeloty nad parkiem. Ciekawe, ile taka przyjemnosc kosztuje, moze kiedys i my sie pokusimy...
Kiedy okazalo sie, ze budowla, na czubku ktorej stoi Herkules, jest otwarta dla zwiedzajacych, zaliczylismy pierwsza wspinaczke po niezliczonych schodach. Z tarasu widokowego roztaczaja sie takie oto zapierajace dech w piersiach panoramy.
Malo tego, mozna bylo dodatkowo wspiac sie pod same stopy onego i stamtad, jak z lotu ptaka, ogladac jeszcze wiecej.
To zdjecie robilam z tarasu widokowego, a zeby znalezc sie w zaznaczonym szczalka okienku, do pokonania mialam jeszcze setki schodow, tak waskich i kretych, ze zakolowalo mi sie w glowie podczas wchodzenia. Maz z Kira zostali na tarasie. Remont, o ktorym pisalam w poprzednich postach, trwa nadal i wieza od srodka wyglada tak.
Robilo sie coraz gorecej i Kira ziajala jak lokomotywa. Mielismy dla niej picie, ktore czesto podawalismy, ale trzeba bylo psicy pilnowac, bo kiedy tylko poczula wode, znikala nam z oczu i odnajdywalismy ja w parkowych sadzawkach lub strumieniach.
Ze wzgledu na nia nie chcielismy schodzic po schodach, jak poprzednio, ruszylismy wiec jedna z bocznych alejek przez las, ale pomylilismy sie w obliczeniach i zeszlismy znacznie nizej, niz bylo zaplanowane.
Bylismy mniej wiecej w polowie drogi miedzy zamkiem, a Herkulesem, musielismy wiec od nowa podjac wspinaczke, zeby wyladowac na platformie widokowej, skad chcielismy ogladac pierwsza czesc wodnych gier. Kiedy tam dotarlismy, bylo jeszcze dobre pol godziny do rozpoczecia. Spelnilam wiec obywatelski obowiazek i zameldowalam lezing na fejsie, a pozniej zaleglam, zeby zlapac troche opalenizny.
W koncu zaczelo sie! Woda splywala stopniami srodkowymi i bocznymi, anieli dmuchali w traby, ktore bylo slychac az na dole, gdzie stalismy. Troche to trwalo, zanim woda osiagnela najnizszy stopien.
Narodu bylo tam zatrzesienie! Slychac bylo wiele roznych jezykow, od angielskiego, przez japonski, rosyjski, a nawet swojska qrwe. ;)
Zaraz potem udalismy sie w towarzystwie tlumow do nastepnej stacji gier wodnych, czyli do kaskad.
A kiedy skonczyly sie kaskady, potuptalismy swinskim truchcikiem w kierunku Mostu Diabla (Teufelsbrücke). Fotografowanie bylo nieco utrudnione, bo ciezko sie bylo dopchac w miejsce, gdzie widok byl najlepszy.
Stamtad udalismy sie tlumna gromada do Akweduktu, a tam jedyne wolne miejsca byly pod zaslaniajacym wodospad drzewem. Cale szczescie, ze ta droga przez meke prowadzila w dol.
Postalby czlowiek dluzej, ale czas naglil, bo do obejrzenia byla nastepna stacja, czyli gejzer na stawie. Nie powiem, imponujacy widok masy wody wyrzucanej do gory na 50 metrow.
I to byl koniec wodnego spektaklu. Na szczescie tlumy rozproszyly sie, wiekszosc pomaszerowala w dol, w strone miasta. Nas natomiast czekala wspinaczka na sama gore, bo znow tam wlasnie zostawilismy auto na parkingu. dowleklismy sie do platformy, z ktorej ogladalismy pierwsza czesc i tam postanowilismy posiedziec, cos zjesc i wypic, zeby nabrac sil na ostateczna wspinaczke po tym pierdylionie schodow. Znow pokonywalismy je na raty, udajac, ze co i rusz podziwiamy widok na dole, kiedy w rzeczywistosci lapalismy oddech. Nie na moje zasmolone pluca takie wysilki.
Im wyzej, tym przystankow bylo wiecej, oddech krotszy i wieksza chec do zachwytow tego, co zostawilismy za soba na dole. Juz czuje, ze nie obejdzie sie bez zakwasow w lydkach. Wszyscy mielismy juz dosc, a najbardziej zmeczona byla Kirunia. Ledwiesmy sie dowlekli do samochodu.
Wszystko byloby znacznie przyjemniejsze, gdyby nie te tlumy...
A dla ciekawych komplet zdjec TUTAJ.
Ide spac, nie mam juz na nic sily...
Anuś, czy Ty chcesz, żeby mi serce pękło z zazdrości? Pokazujesz takie cudeńka.
OdpowiedzUsuńU nas takie upały, że tylko siedzieć nad wodą i to w cieniu, albo w domu moczyć nogi w cebrzyku bo puchną od tego gorąca. Zdjęcia cudowne, a na jedenastym zdjęciu jakbym widziała siebie z "rekwizytem" w ustach.
Życzę wspaniałego nowego tygodnia - Ania
Na cale szczescie skwaru nie bylo, choc przy wspinaczkach czlowiek sie pocil jak chabeta. Pogoda byla taka w sam raz na zwiedzanie tego przybytku. Leciutenko spiekly mi sie ramiona, sa zaczerwienione, ale nie bola. Dzisiaj pochmurno, wiec chyba zdazylismy w pore. :))
UsuńZ rekwizytem nie rozstaje sie, odkad skonczylam 16 lat i chyba z nim umre. :)))
Buziaki :***
U nas jest tragiczny upał, od maja nie było kropli deszczu.
UsuńTeż do trumny każę sobie dać paczkę.
Ania
No bo jakze, na tymtym swiecie bez szlugow? Sie nie godzi. ;)
UsuńI nie wiem czy się zachęciłam do city trip czy wręcz przeciwnie. Nie lubię tłumów. Ale zdjęcia bardzo zachęcające! !
OdpowiedzUsuńJesli nie lubisz tlumow, to polecam dzien, kiedy nie ma tych fontann i kaskad, wtedy jest na pewno mniej ludzi. :)))
UsuńKiedy ja je kcem te kaskady!
UsuńWszystkiego miec nie mozna... :p
UsuńPiekny widokowy spektakl :)
OdpowiedzUsuńTrud wspinaczkowy zostal pieknie nagrodzony :)
Mam takie zakwasy w lydkach, ze z trudem wchodze po tych 6 stopniach do domu. Kira jeszcze nie doszla do siebie i jest troche nieswoja. Ehhh, starosc nie radosc. :)
Usuń...spektakl przepiękny i się nie dziwuję, że łapaliście oddech jak małe parowoziki. Mnie czeka to samo więc oczy mam takie 8-)...
OdpowiedzUsuńCo? Gdzie?
UsuńCie czeka? Przyznaj sie! :)))
...a wyjaśni się na dniach... :))
UsuńNo wiesz co! Foch!
UsuńPięknie tam i musi byż zachwycający ten spektakl. Czy mnie oko zawiodło czy pantera ze szlugiem stoi?
OdpowiedzUsuńNic Cie nie zwiodlo, masz sokoli wzrok!
UsuńPantera kopci, stad te zadyszki. :)))
Spektakl wodny musiał wygladać cudnie.Wspaniała wycieczka.Miłego dnia.
OdpowiedzUsuńW rzeczy samej. Mielismy wspanialy dzien. :)
UsuńBuziaki :***
Po przeczytaniu twojego poprzedniego posta na ten temat, byłam zachwycona, ale muszę przyznać, że woda dodaje temu miejscu jakieś 200% urody. Przepięknie! Ciekawa jestem tylko, dlaczego woda nie płynie bez przerwy; oszczędzanie? Wody, czy zabytku? pewnie jednego i drugiego :)))
OdpowiedzUsuńNa dodatek skojarzyły mi się te widoki z pokazywaną nie tak dawno w tv rezydencją Putina; urodą wprawdzie temu parkowi nie dorównuje, ale rozmach jest równie wielki, a pewnie i koszt (jeśli nie większy).
Otoz remonty trwaja w nieskonczonosc, bo wszystko zbudowane jest z jakiegos takiego kamienia, ktory chlonie wode i kruszy sie. Pewnie nadejdzie taki dzien, ze w ogole zaprzestana wodnej dzialalnosci, bo zagrozenie, ze wszystko sie w koncu rozpadnie, bedzie zbyt wielkie. Trzeba wiec korzystac, poki jest.
UsuńPonoc jeszcze piekniej wyglada wszystko w nocy, kiedy wodospady, kaskady i fontanny sa podswietlane, ale to rzadkosc. W tym roku np. sa tylko 4 razy: https://scontent-fra3-1.xx.fbcdn.net/hphotos-xap1/v/t1.0-9/10250137_10204846559183866_8545439967062060989_n.jpg?oh=1485cea491e6e34d06c2d5efe355e20a&oe=55F5B85B
Ale wspaniałe miejsce! Szum wody musi być tam ogłuszający...może chociaż troszkę zagłusza rozmowy tłumów?
OdpowiedzUsuńEee tam, tych tlumow i ich okrzykow zachwytu nic nie jest w stanie zagluszyc. :)))
UsuńTłumy bywają zazwyczaj męczące, trudno się jednakże dziwić, nie? Tak piekne miejsce i wodny spektakl przyciągnie zawsze sporo ludzi.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że wycieczka się udała, Wy jesteście zadowoleni, choć obolali z lekka, a Kirunia się wyhasała i wymoczyła w różnych wodach :)
Kiruszka jeszcze nie doszla do rownowagi, tak ja wczorajsza wycieczka wykonczyla.
UsuńWasserspiele odbywaja sie krotko, od 1 maja do 3 pazdziernika, tylko w niedziele, srody i swieta w Hesji, wiec ludziska musza sie spieszyc, zeby w ogole obejrzec, stad te nieprzebrane tlumy. :)))
Nie właziłabym i już pewnie - mimo że nigdy nie paliłam, płuca bym wypluła po drodze. :) Pięknie tam i te gejzery i potoczki i wodospadziki a ja podziwiam włażenie złażenie i włażenie od nowa. :)
OdpowiedzUsuńSpecjalnie odpalilam endo, zeby zorientowac sie, ile przedreptalismy. Tam jest tez opcja wysokosci, na jakiej sie znajdowalismy. Najwieksza amplituda wspinaczkowa wyniosla ponad 700 metrow, wiec mozesz sobie wyobrazic, cosmy przezyli (oba palacze) i Kira tez, choc niepalaca. :)))
UsuńZawsze tłumy są męczące ale co zrobić Piękny taki spektakl.Buziaki.
OdpowiedzUsuńNo niestety trzeba bylo przyjac te tlumy na klate, zeby moc obejrzec spadajaca wode. :)))
UsuńNie ma to jak wycieczka, naładowanie akumulatorów na cały tydzień! Piekne miejsce, można się zaspacerowac na śmierć!
OdpowiedzUsuńAle ten papieros... fuj, nie podoba mi się wcale. :( Strasznie się cieszę, że uwolniłam się od tego.
Ale jestem zołza, ale sama się prosisz!! :***
To normalne, Gosiu, neofici sa najgorsi... Buhahaha!
UsuńEeeee, tam! Nieprawda! Są gorsi, serio, serio! :)
UsuńPiękny masz ten park.A z tłumów to najbardziej odpowiada mi towarzystwo Kiry:)Nie przemęczaj jej.:)
OdpowiedzUsuńTaaa, to wez jej powiedz, zeby nie latala! :)))
UsuńFajnie by bylo, zebym miala taki park w poblizu, ale niestety trzeba do niego kawal dojechac. :)))))
Oglądając te cudne zdjęcia wiedziałam, że napiszę "a mniej tłumnie też tam może być?" :) a Ty o tym w zakończeniu. :)
OdpowiedzUsuńLubię taki aktywny wypoczynek, ale kanapowy leżing też lubię :)
Trawny lezing jest fajniejszy, ptaszki spiewajo, muszki latajo, slonko przygrzewa - czego chciec wiecej? Dawno tak na trawie nie lezingowalam... :)))
Usuńteż sobie tam pojadę, ale: kiedy zrobią windy i nie będzie ludzi, czyli zapewne nigdy :)))))) wystarczą mi zatem Twoje rewelacyjne fotki. a plażing i leżng na trwaing .....chyba najlepszy z całej męczącej wyprawy :)
OdpowiedzUsuńaaaaaaaaaao papirosingu nie wspomnę wcale ;D
UsuńNo co, no co! Nie mogie, jak lubie? Jakas wade czlowiek musi miec, co nie? Inaczej bylabym ucielesnionym idealem. :)))
UsuńPolly, nie byloby problemu z Twoim zwiedzaniem. Ja zyje w kraju, gdzie osoby niepelnosprawne moga zyc i poruszac sie normalnie. Moze bylby niewielki problem ze schodami, ale istnieja tez alejki, wprawdzie sporo nadkladajace drogi, ktorymi mozna bezpiecznie dostac sie z samej gory na dol i z powrotem. Jezdza tez parkowe mini-busy, ktore podwoza chetnych. Mozesz spokojnie przyjezdzac!
Co do tlumow, tego niestety nie moge zagwarantowac, jesli chcialabys obejrzec gry wodne. W inne dni tlumow nie ma. :)))
Niezłe atrakcje :) i interesujące zdjęcia...
OdpowiedzUsuńNooo, lubie tam jezdzic mimo, ze za kazdym razem mam pozniej bole zakwasowe od wspinaczek. :)))
UsuńObejrzałam wszystkie zdjęcia.Przepiękne bajkowe miejsce.Tam gdzie pięknie to i tłumy.Nie widać po Tobie ani zmęczenia ani tych kilogramów a których pisałaś,że masz nadmiar.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńNo jak nie widac, jak widac! A wtedy jeszcze nie bylam tak bardzo zmeczona, bo sie nie musialam wspinac. ;)))
UsuńNo tak, przyoszczędzaja na wodzie, jak to Niemce. Puszczo od święta i jeszcze zarobio.
OdpowiedzUsuńNooo, tym razem musielismy uiscic za wstep. Nazywalo sie, ze za parkowanie samochodu. Zdziercy! :)))
UsuńAle! Wchodzenia i chodzenia i schodzenia!
OdpowiedzUsuńNajgorsze, ze najpierw schodzilismy, a potem zmordowani musielismy wchodzic na gore. Horror! :)))
UsuńWyobrażam sobie!
UsuńPodczas poprzedniej wycieczki az tak bardzo sie nie sponiewieralam. :)))
UsuńNajbardziej urzekly mnie kaskady wodne, wspaniale miejsce do odpoczynku ale te tlumy ludzi faktycznie przerazaja.
OdpowiedzUsuńMilo Cie zobaczyc Aniu, a teraz lece ogladac pozostale zdjecia - buziaki:)
Miejsce jest rzeczywiscie urzekajace, ale i meczace. Czasem jednak zdrowo sie zmordowac ogladajac podobne atrakcje. To lepsze od srodkow nasennych. :)))
UsuńTakiego cudownego wodnego spektaklu z pewnością bym nie odpuściła, mimo licznych schodów i zmęczenia później. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńWarto bylo, to prawda! :)))
UsuńZachwycający spektakl :), żałuję, że tego nie widziałam, ale chociaż na Twoich zdjęciach mogłam podziwiać.
OdpowiedzUsuńŚciskam!
Pewnie jeszcze bedziesz miala okazje widziec. ;)
UsuńPiechotą?! Na taki drapacz chmur?! A ci Niemcy, na windę nie mają?!
OdpowiedzUsuńMajo, ale to zabytek i nie mogo tej windy dobudowac. :)
UsuńŁomatkobosko...
UsuńJeszcze dzisiaj nie mam lydek do uzytku, takie zakwasy. :)))
UsuńMhm.
UsuńNormalnie nie wiem, co myśleć.
Nic, fajnie bylo mimo wszystko. :)))
UsuńNa take wieże to bym nei wlazla z calą pewnością,bo się bojam wież.Nogi mi miekną i tracę dech.Ataki paniki znaczy się to są hcyba.
OdpowiedzUsuńWeszlabys! Ja tez mam lek wysokosci, ale tam wszystko tak zabezpieczone, ze nie ma obawy. A pod stopami Herkulesa to juz w ogole pomieszczenie zamkniete i patrzy sie jedynie przez okienka. :)
UsuńCoś Ty nie wchodze na żadne wieze, wyjatkiem jedna a i tak miałam już nogi jak z waty i trzymałam się sciany by zejść.
UsuńDla samego widoku warto zaryzykowac. :))))))
UsuńNajbardziej to mnie się Ty na tych zdjęciach podobasz :D
OdpowiedzUsuńBuhahahaha...!!!!!!!!! :))))))))
Usuńpiękne spektakle! :) widać że ludzisków cała masa :) ale najfajniej to zobaczyć Ciebie ;))))
OdpowiedzUsuńbuziaczki :****
Eee, nie ma co ogladac... Kiedys to bylo. ;)))))
Usuń