Jeszcze dwa dni wczesniej zmoczylo mnie podczas spaceru, na szczescie kiedy Placzek u nas chorowal, moglam w koncu zrealizowac zaplanowany na tamten deszczowy dzien dlugi spacer wzdluz nieczynnej trasy kolejowej, wiodacej do Dransfeld. Narkotyzowalam sie po drodze upojnym zapachem swiezo skoszonego wzdluz drogi siana i innymi woniami, charakterystycznymi dla tej pory roku. Pogoda bowiem nagle sie poprawila, ba bylo nawet goraco, wiec kurtke, ktora nie wiem po co wzielam ze soba, caly czas nioslam w reku. Psy ziajaly zawziecie, wymeczone figlami i upalem. Niestety, niewiele mialy okazji ugasic pragnienie, ze nie wspomne o calkowitym braku mozliwosci zamoczenia futerek. Wszystkie niewielkie cieki wodne, strumyczki i kanaliki, ktorych pelno po drodze, mialy niespodziewanie niski stan wody, spowodowany wielotygodniowa susza. Nawet kilkudniowe deszcze nie daly rady przywrocic poprzedniego poziomu, spragniona ziemia wchlonela cala wilgoc.
Po drodze mijalismy morza, morza kwitnacych jezyn, przekwitlego rzepaku i gorczycy.
Jeszcze gdzieniegdzie czerwienily sie maki...
... lub rozowily inne kwiatki.
Jeszcze kroluje zielen na polach, zboza nie zdazyly sie zazolcic z powodu dlugotrwalego deficytu slonca. Mam nadzieje, ze piekna pogoda ustabilizuje sie, co poskutkuje zmiana barwy na zlota.
Susza, a moze gwaltowna burza, pozbawila niektore drzewa ich ramion.
Wracalismy jak zwykle przez teren przemyslowy. Tym razem inne migawki.
Po powrocie do domu oba psy padly jak niezywe, wybiegane i szczesliwe, ale tez smiertelnie zmeczone. Nie powiem, ja rowniez padlam, choc przedreptalismy tylko nieco ponad 8 km.
Futerek nie widac, schowaly sie ;)
OdpowiedzUsuńZazdraszczam narkotyzowania zapachem siana. Ja od paru dni zmuszana jestem do narkotyzowania sie zapachem jakiegos spalanego dziadostwa za plotem :( Ot, inteligencja sasiadow :(
Buziaki Panterko i dobrego dnia :)
Zdjecia futerek z tego spaceru byly w poprzednim poscie, a w tym jeno lanszafty. I tylko tytul sugeruje, co sie na tym spacerze wyprawialo. :))))) Cale szczescie, ze zapachy natury przewazaly i nie dostalam do nozdrzy Placzkowych ekscesow. :)
UsuńCaluski, Orszulko :*****
Mam nadzieję że Płaczek czuje się już dobrze.Zdjęcia spacerowe śliczne.Miłej soboty.
OdpowiedzUsuńPlaczus zostal wczoraj wieczorem odebrany w pelnym zdrowiu i w dobrym humorze. Nawet pozegnac sie ze mna nie chcial, kiedy zobaczyl swoja mamunie. :)))))
UsuńZapach siana jest upajajacy :)) Po drodze w Austrii tez sie nim upajalam - tzn.jak na nocleg dojechalismy. A wybiegane psy,to szczesliwe psy :))
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim wys***e psy to zdrowy maz. :))))))))))
Usuńi wszystkim wyszło na dobre :)
OdpowiedzUsuńZwlaszcza Placzkowi, ktory pozostawil za soba cale zlo i do domu powrocil zrekonstruowany. :)))
Usuńa ja nie mam psa to spaceruje ze synem
OdpowiedzUsuń\syn uczy się jeździć na desce a ja adidaski i biegam, jest zajefajnie:))
Kazdy speceruje z kim kce i robi co kce, byle sie ruszac. :)))
UsuńBo w cieple to się inaczej odczuwa. Dzielna byłaś bardzo
OdpowiedzUsuńBardzo sie staralam. :)))
UsuńZjadło komentarz? Pisałam, że dzielna byłaś, a jeszcze dodam, że interesujące tereny przemysłowe...
OdpowiedzUsuńNajpierw pewnie zjadlo, a potem oddalo, jak Placzek swoje sniadanie. ;)))
UsuńAlbo jak Urwis futro :D
UsuńMiecka z Bulka tez, ale to "zdrowotne" oddawanie. :))
UsuńNo to biedak miał czystkę i szprycę ;) sraczka u zwierzaka daje się we znaki całemu otoczeniu, nieraz. a zdjęcia fajne.
OdpowiedzUsuńA sraczka z rzygaczka szczegolnie daje sie we znaki. :)))
UsuńTa, u ludziów też tak bywa przy rotawirusie, jak się nie zdąży złapać miski siedząc na kiblu,to jest nieciekawie ;))
UsuńZa jakie grzechy? :)))
UsuńTo nie morza... To "suchego przestwór oceanu":)
OdpowiedzUsuńOsiem kilometrów - piękny spacer!
Jak zwal, morze, ocean. W kazdym razie siegal po horyzont...
UsuńCudne okolice:) 8 kilometrów to spory spacer. Nie dziwię się, że padliście:) To różowe, to jakiś łubin chyba, albo koniczyna,bo kwiaty ma motylkowate.Ładne. Polna droga " na koniec świata" mnie urzekła.
OdpowiedzUsuńNo sama powiedz, czy ta moja okolica nie jest przepiekna?
UsuńTo rozowe to raczej nie jest koniczyna, na lubin zreszta tez mi nie wygladala. Nie mam pojecia, jak to sie nazywa. :)))
8 kilometrów to spory dystans w 3 godzinki można spokojnie przejść :-)
OdpowiedzUsuńPozdrowionka
Mysmy dali rade w godzine 45 minut. :)))
Usuń(publikowalam endo na fb)
...mnie nogi od samego czytania bolą. Tak pacze i ciekaw jestem kiedy Rico będzie tak fajnie chodził przy nodze. CHociaż ostatnio spuszczam go ze smyczy to jednak czasami bije mu szajbka i się nie słucha...
OdpowiedzUsuńNa to jest prosty sposob. Trenujesz z nim przychodzenie na zawolanie i za kazdym razem nagradzasz slownie i smaczkami. Po kilku tygodniach redukujesz smaczki i pozniej juz tylko chwalisz. Nigdy przenigdy nie karcisz psa, ktory w koncu przyjdzie po bezowocnym i wielokrotnym wolaniu, zawsze trzeba chwalic, chocby Ci sie scyzoryk w kieszeni otwieral. :)))
Usuń