... dac jakis znak zycia. Wiem, ze powinnam odpowiedziec na Wasze pelne troski maile i komentarze. Wiem, ze martwicie sie moim naglym milczeniem. Wszystko wiem, tylko... ani troche nie motywuje mnie to do dzialania. Wybaczcie, to nie jest moja zla wola, brak taktu czy cokolwiek. To cos w rodzaju totalnego paralizu, zarowno cielesnego, jak umyslowego. Wiem, ze powinnam, ale nie moge, nie chce mi sie, chocbym chciala.
To nie tylko poznojesienny marazm z melancholia pomieszany, jaki dopada wiekszosc. To raczej niespodziewany wybuch choroby, z ktora zmagam sie od lat i o ktorej myslalam, ze mam ja, dzieki lekarstwom, pod kontrola. Nie mialam, jak sie okazuje. Ona jest calkiem nieobliczalna. Ubieglej jesieni udalo mi sie przetrwac ten najgorszy czas bez szczegolnych dolegliwosci, a nawet w calkiem dobrej kondycji psycho-fizycznej. Moze mialam mniej zmartwien na codzien, mniej stresujacych sytuacji calkiem ode mnie niezaleznych, moze czesciej wychodzilam na spacery, cwiczylam na silowni - i to mnie uratowalo od drastycznego pogorszenia? Nie wiem, nie pamietam, zreszta czy to wazne? Teraz juz nie...
Nie chce sie tutaj wyplakiwac, bo i tak nikt nie jest w stanie tak naprawde mi pomoc, a kazdy z Was ma dosc wlasnych problemow, zeby dodatkowo zajmowac sie moimi. Chcialam tylko Was uspokoic, ze zyje. Jeszcze. Nie chcialabym, zebyscie snuli domysly i martwili sie moim zniknieciem.
Jestem naprawde wzruszona Waszymi mailami, pelnymi troski i ofert pomocy. Dlatego pisze ten post, choc jest to dla mnie niemaly wysilek.
Nie probujcie, prosze, dawac mi swiatlych porad w stylu: wyjdz do ludzi, znajdz sobie hobby, wez sie w garsc, a w ogole to zaraz beda swieta, wiec bedzie fajnie i zapomnisz. Na tym etapie to niewykonalne i niemozliwe. To tak, jakby proponowac posklejanie krysztalowego wazonu, ktory rozpadl sie na drobniutkie kawalki i zapewnianie, ze bedzie jak nowy. Nie bedzie!
Na razie zwiekszylam dawke leku, ale musi potrwac zanim efekty beda odczuwalne. Mnie tez przeszkadza moja apatia i calkowity brak motywacji do czegokolwiek.
Wybaczcie, ze nie odpisuje indywidualnie na maile.
Doskonale Ciebie rozumie
OdpowiedzUsuńDzięki, że napisałaś, Aniu. :***
OdpowiedzUsuńDobrze, że dałaś "znak życia". Przyznaję, że nieco się już zaniepokoiłam. Masz rację, to bardzo delikatna sprawa, z którą (niestety) musisz zmierzyć się sama. Ode mnie masz wsparcie i ciepłe myśli. Wracaj do nas jak najprędzej.♥♥♥
OdpowiedzUsuńDobrze, że się odezwałaś Aniu. Ściskam Cię mocno i życzę, żebyś po prostu spokojnie odpoczywała i spokojnie dochodziła do siebie. To wystarczająco ważny powód, żeby nie pisać na blogu.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Twoje zdrowie
buziaki :***
OdpowiedzUsuńMnie ostatnio kolega przez telefon zapytal co dobrego, odpowiedzialam: Jägermeister. To jedyna dobra rzecz ostatnio...
OdpowiedzUsuńI jeszcze cos dodam, musze bo sie udusze. Aniu, pozwol ze sie powtorze, znasz ten mechanizm, wiesz jak to wszystko dziala, zadne rady i porady nie maja tu znaczenia bo Ty to wszystko przeciez wiesz. Mysle ze ta swiadomosc troche pomaga, lepiej sie walczy jak sie wie z czym. No, w kazdym razie, ja tez Cie kocham ♥♥♥
Usuńwalcz, aniu. jestem z tobą.
OdpowiedzUsuńZaglądałam ,martwiłam się,rozumiem Panterko
OdpowiedzUsuńKochana, dzięki że się dzewałaś. Ściskam Cię.
OdpowiedzUsuń... miało być - odezwałaś.
OdpowiedzUsuńA Miećkę czy Bułkę potargasz za ucho ode mnie...?
OdpowiedzUsuń;*
Trzymaj sie Panterko :***
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńWiedz, że myślę o Tobie i tyle....
OdpowiedzUsuńUśmiechy posyłam i buziaki
OdpowiedzUsuńPrzesyłam buziaki i ciepłe myśli .....
OdpowiedzUsuńJuż wiem, dlaczego nie lubisz jesieni. Ściskam Cię mocno, dobrze, że się odezwałaś - martwiłam się.
OdpowiedzUsuńAnula jestem z Tobą.
Ania
Trzymaj się, Panterko ♥♥♥ dochodź do siebie i wracaj, kiedy będziesz mogła :*
OdpowiedzUsuń.no to potrzymam Cię jeszcze trochę na swoim nosie,ino weź odon na bok bo mnie w zęby łaskocze...
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do normalności,chociaż do wiosny jeszcze kawałek.
Myślę o Tobie***
Przytulam Aniu mocno mocno i wspieram ciepłymi myślami. jesteś dzielna ,walczysz,bierzesz leki,a to już jest wielki plus.
OdpowiedzUsuńpani na de niech spada i nie wraca!
Dziś kupiłam bardzo słodkiego brr pączka, ale osłodziłam Duszę.
OdpowiedzUsuńAniu ♥
Dziękuję, że napisałaś. To nie znaczy, że się nie martwię, ale zawsze troszkę mniej. Myślę o Tobie.
OdpowiedzUsuńNo to teraz mnie zmartwiłaś na całego....:-(Aniu,masz nas,wierną rzeszę,ktora zawsze będzie Cię wspierać,szkoda,że tylko słowem...Nie wiem jaka to choroba,tak daje Ci w kość,ale wierzę,że ratujesz się wszelkimi możliwymi metodami zaleconymi przez lekarza.Wysylam ciepłe myśli...i wierzę,ze te zwiększone dawki leku pomogą :*
OdpowiedzUsuńNiestety ta pora roku działa depresyjnie , a jeszcze jak są jakieś problemy ...:/
OdpowiedzUsuńOby szybko minął kryzys <3
Przytulam, usciski Kochana.
OdpowiedzUsuńNic nie powinnas, a ze dajesz znak zycia to bardzo ladnie z Twojej strony. Zycze aby jak najszybciej nadeszly lepsze dni:***
OdpowiedzUsuńDobrze ze jesteś :)
OdpowiedzUsuńTo przez te ciemnicę. Brrrr. Wytrzymamy Ania, Wytrzymamy!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za poprawe :-)
OdpowiedzUsuńAnulko cieszę sie, ze mimo trudu napisałaś. Dzięki, dzięki, dzięki.
OdpowiedzUsuńMoże to egoistyczne trochę,.
U mnie gorsze nie tylko samopoczucie.
Trzymam kciuki , Buziaki
O tym egoiźmie to do siebie :)
UsuńJa Cię bardzo dobrze rozumiem. Trzymam kciuki i drżę, aby i mnie się podobnie nie skończyło. Wszak powodów jest wystarczająco wiele (ostatnio), a to cholerstwo potrafi dopaść w najmniej odpowiedniej chwili. Buziaki.
OdpowiedzUsuńNajfajniejsze w życiu jest to, że człowiek niewiele rzeczy naprawdę musi. Czasem organizm jest mądrzejszy i włącza tryb oszczędzania energii.
OdpowiedzUsuńJa wiem...
OdpowiedzUsuńQ mać, bardzo wiem.
Nic nie powinnaś. Jakby co, jestem♥
OdpowiedzUsuńzaglądam codziennie... cichutko... zza zasłonki żeby nie przeszkadzać
OdpowiedzUsuńbuziaczki wysyłam zwyczajowo :*********
:*
OdpowiedzUsuńJa wiem, że Ty wiesz, że ja rozumiem. Bardzo dobrze i aż do szpiku kości. Ogromnie współczuję powrotu tej jędzy i życzę, abyś jak najszybciej wróciła do sił. Jesteś dobrą, kochaną osobą, a takie osoby właśnie to wszystko zjada. Te dobre rady sobie można o kant tyłka, chociaż pewnie płyną z serca, to jednak wiem... że nie wiedzą, co piszą. Bardzo kibicuję, abyś była znowu feniksem z popiołów. Ściskam.
OdpowiedzUsuńNo chyba się domyśliłam..nie pocieszę Cię pisząc,że mialam cos takiego i leczylam się pól roku...i jeżeli to to,to bardzo Ci współczuję Aniu...Dobrze dobrane leki,potrafią postawić na nogi,tylko trzeba czasu...
OdpowiedzUsuńMyślę codziennie......
:*
Całym sercem jestem z Tobą Aniu.
OdpowiedzUsuńPuk,puk.To ja Twoja ulubiona rybka.Czuwam:)
OdpowiedzUsuńkonkurencja???!
Usuńchyba nie:)))
Usuńorka jednak to nie ryba
chyba
:)a cooo,przeca wygląda jak duża ryba:)
Usuńnoo
Usuńja tam tez jestem za tym, zeby nazywac rzeczy tak jak wyglondajom
koń jaki jest, każdy widzi wszak:)
:*
OdpowiedzUsuńno.
OdpowiedzUsuńten tego.
no.
Aniu, ściskam i trzymam kciuki żebyś jak najszybciej poczuła się po prostu dobrze. :***
OdpowiedzUsuńMoże Maanam Cię choć odrobinkę uśmiechnie...
OdpowiedzUsuńPrzepiękny kawałek " Espania forever"
https://www.youtube.com/watch?v=Ic7SrvJ8N3A
Ach, Pantero. Skocz jej do gardła. A poważnie, to życzę Ci, żeby się polepszyło.
OdpowiedzUsuńJestem z Tobą.
OdpowiedzUsuńi już mały kroczek do przodu :) poczekamy cierpliwie aż do nas wrócisz, a nasza sympatia i dobre myśli może Ci w tym jakoś pomogą, taką mam nadzieję
OdpowiedzUsuńMyślę o Tobie i przesyłam uściski.
OdpowiedzUsuńJa też. Przesyłam uściski i dobre myśli.... i energię :).
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło Aniu!:*
OdpowiedzUsuń