sobota, 14 maja 2016

Niemoc i marazm.

Chyba zauwazyliscie, ze ostatnio specjalnie nie tryskam intelektem na blogu, ograniczajac sie do wklejania obrazkow, albo wlasnych ze spacerow majacych przyniesc mi ulge, albo cudzych gifow "ku pokrzepieniu serc i poprawie humoru". Czasem i to przekracza moje obecne mozliwosci. Tyle mialam pomyslow na posty, mialy byc madre i ciekawe. A tu nic, tworcza niemoc albo raczej spowodowana permanentnym stresem pustka w glowie i powolny zanik szarych komorek.
Duzo sily kosztuja mnie codzienne rozmowy z rodzicami, a wlasciwie coraz czesciej z sama mama, z przerazajacym kaszlem ojca w tle. Trzymam fason, choc mnie tez rozrywa.
Nic sie nadal nie dzieje. Po prywatnej wizycie u profesora mielismy krotki wybuch nadziei, bo obiecal sie wszystkim osobiscie zajac. Wzial od rodzicow numer telefonu i juz nastepnego dnia oddzwonil, ze akurat tej siksy z ostatniej wizyty nie ma w pracy, ale on pamieta. Nastepnego dnia siksa zapewne byla i profesor oddzwonil, ze jednak trzeba te dodatkowe badania zrobic. I tyle tylko, ze koordynator zrobil laskawie termin na pierwsze z trzech dodatkowych badan na 20 maja.
Matka jest zrozpaczona, chetnie by komus posmarowala, tylko nie bardzo wie, komu. Tam nawet kazdy onkolog ma swoja specjalizacje. Siksa jest od chemioterapii, profesor to chirurg onkologiczny, wiec jesli nie dojdzie do operacji, ojciec nie bedzie mial z nim specjalnie do czynienia.
Nikt nic nie mowi, nie tlumaczy, co, po co i dlaczego.
Namowilam tate na te poradnie paliatywna, byl tam, dostal lekarstwa na latwiejsze oddychanie i po raz pierwszy zostal obsluzony przez lekarza jak czlowiek.Tyle tylko, ze na koniec dowiedzial sie, ze wyleczyc sie go nie da, mozna mu jedynie przedluzyc odrobine zycie.
Ojciec jest przekonany, ze to dlugo juz nie potrwa, slabnie z godziny na godzine. W rozmowie telefonicznej powiedzial do mnie, ze jesli tempo nie zwolni, prawdopodobnie nie dozyje urodzin mamy (30.06.), sadzac po szybkosci postepowania tej samej choroby u jego dobrego znajomego. Przyznal mi sie tez, ze przy tych atakach kaszlu ma krwotoki z pluc.
Chyba juz nie zdazy wziac chemii, zreszta moze i lepiej, bo to bardzo wyniszczajaca terapia, a on nie ma juz ani sil, ani woli zycia.
To tyle.
Leb mam zawalony przeroznymi myslami i jakos nie po drodze mi pisac teraz madre posty, nie umiem sie na niczym skupic.






40 komentarzy:

  1. Bardzo mi przykro ..
    ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Aniu, nikt nie czeka na madre posty, wiec nie staraj sie byc taka "twarda". Daj tylko znak, ze sie jakos trzymasz. Niestety, mozemy tylko wirtualnie Cie przytulic i slac mysli otuchy. (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, nikt nie czeka na madre posty, wiec nie staraj sie byc taka "twarda". Daj tylko znak, ze jakos sie trzymasz. Niestety, moge Cie tylko wirtualnie przytulic i zyczyc odwagi, slac pozytywne fluidy :(. (Leciwa po raz 2 - znowu zezarlo komentaz).

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem Anusiu co czujesz, jestem z Tobą i tulę mocno. Będzie, co ma być, chociaż najgorszego nikt by nie chciał.
    Anusiu....
    Ania Bezowa

    OdpowiedzUsuń
  5. Sama mieszkam daleko od rodzicow( juz tylko mamy) dobrze wiem co to znaczy bezsilnosc. Zycze duzo sil. Bog da ze jakos to ogarna. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  6. Bardzo to smutne ze az tak bardzo tato jest chory, po tych wynikach co beda za pare dni robione lekarz powie czy sa szanse na chemioterapie. Widze ze tato jest wewnetrznie przygotowany na najgorsze, ja to znam i rozumiem, chociaz z innej strony kazdy czlowiek jest inny, wiec roznie moze byc, ja z tych co wola wiedziec do konca wszystko i odnosze takie wrazenie ze Twoj tato tez. Teresa

    OdpowiedzUsuń
  7. Nigdy nie wiem, co się pisze w takich sytuacjach. Wszystkie słowa wydają mi się puste, głupie, infantylne.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bezradność może człowieka wykończyć ale nie trać nadziei i bądź silna.Całym sercem i myślami jestem z Tobą.

    OdpowiedzUsuń
  9. przykro mi bardzo i ...wstyd za ten kraj i lekarzy ...

    OdpowiedzUsuń
  10. Ogromnie mi przykro :( sił dla Ciebie i Taty...

    OdpowiedzUsuń
  11. Najsmutniejsze jest to,że nie jesteś teraz z ojcem.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
  12. Aniu, przytulam Cię, rozumiem trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń
  13. Panterko:-(nie wiem co powiedzieć w takiej sytuacji....
    Tato mowi Ci dokladnie o swoim samopoczuciu o przeczuciach....Ma rację,ze w chorobach zaawansowanych chemia przyspiesza to nagorsze i dodaje jeszcze cierpienia...Moj sąsiad po podaniu 1 chemii zmarł po 2 tygodniach.To powinien lekarz prowadzący,mając przed sobą wyniki badan powiedziec prawdę...czy jest sens wystawiać starszego człowieka na cierpienie ,czy chemia bylaby zasadna w tym konkretnym przypadku...Aniu,na pewno te wyniki badan musi Tato dostarczyć....
    Trzymaj się Kochana :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, mój mąż nie został zakwalifikowany na chemię. To właśnie jest zadaniem lekarza, by na podstawie badań stwierdzić, czy chemia ma sen, czy go nie ma. Myślę, że akurat na to można u nich liczyć.

      Usuń
  14. Czas który teraz przeżywasz to bez wątpienia jeden z najtrudniejszych jaki się może przydarzyć. Bezradność. Odległość. Świadomość cierpienia najbliższej osoby. ..
    Nie ma słów pocieszenia.
    Ściskam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie będę silić na pocieszanie, sama wiesz, jak to działa.
    Wygląda na to, że opieka paliatywna jest praktycznie jedyną opieką lekarską z prawdziwego zdarzenia. Tylko tam można liczyć na humanitarne i w miarę całościowe traktowanie pacjenta. Ci szpitalni (pożal się bobrze) specjaliści mają na względzie jeno własną karierę i ...kasę. Żaden się nie wychyli, wolą cedzić słowa i odwlekać w nieskończoność diagnozę. W imię prawdy naukowej, jasna rzecz, zaś tymczasem pacjent to żywy organizm, którego życie odbywa się tu i teraz - on nie może czekać, aż wysokie konsylium uzgodni swoje stanowisko. Nie ma czasu na przelewanie pustego w próżne.
    Życzę Twojemu Tacie, aby otrzymał najlepszą opiekę, jaką w tych warunkach się da - wspaniałych, oddanych pacjentowi lekarzy, pielęgniarki, psychologów i wolontariuszy.

    OdpowiedzUsuń
  16. ja mogę cie tylko przytulić i słać tacie dobrą energię. tyle tylko, słowa to puste frazesy, bo cóz można powiedziec w takiej sytuacji? ja nie umiem.

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie wiem, co Ci napisac. W takiej sytuacji trudno cos madrego wymyslic! Przesylam Ci cieple mysli, jestem z Toba duchem, bo doskonale wiem, przez co przechodzisz. Tez kiedys tego doswiadczylam. Nie miej wyrzutow, ze nic madrego nie piszesz. Wazne, ze jestes, a my z Tobą!!! Mysle o Tobie, Twoim Tacie i bardzo, bardzo żal mi Mamy, bo dla Niej to trudne ogromnie!

    OdpowiedzUsuń
  18. Aniu, chyba byłoby to nienormalne, gdybyś w tej sytuacji miała głowę do pisania interesujących, mądrych, ciekawych postów na blogu. Przecież sytuacja zdrowotna Twego Taty jest naprawdę tragiczna, żeby nie powiedzieć tak bardzo medycznie "terminalna". Nie sądzę, by te badania cokolwiek zmieniły, lepiej się skupić na łagodzeniu objawów, bo tu żadna chemia niczego już nie wyleczy. Po prostu trzeba się skupić na podniesieniu komfortu życia Taty i objęciu Mamy psychoterapią, bo dla Niej to ciężki cios przecież. Posmarowanie komuś na onkologii niczego nie da, może jednak lepiej nawiązać bliski kontakt z osobami z medycyny paliatywnej, by Tata jak najmniej cierpiał bólu w trakcie kaszlu. Z tego co wiem to jest to dotkliwy ból i po każdym ataku nie ustępuje od razu, a fakt, że za każdym razem jest krew w wydzielinie(czasem b.dużo) powoduje u pacjenta strach i spory stres, co z kolei pogarsza stan psychiczny. Anuś,musisz być silna, choć wiem, że to nie jest łatwe. I nie przejmuj się blogiem,chyba każdy z odwiedzających Twój blog wie i rozumie co teraz przeżywasz.
    Przytulam i posyłam same dobre myśli w Twoją stronę;)

    OdpowiedzUsuń
  19. Anuś, przytulenia Ci gorące zasyłam! (Bardzo mi przykro, że tak sie to wszystko układa. Parszywe to zycie. Niesprawiedliwe. Ale pal sześć, jeśli chodzi o nas samych. Najgorsze, gdy bliscy cierpią...)

    OdpowiedzUsuń
  20. Najgorsze to jest bezsilność... ech... współczuję Tobie ,że jesteś tak daleko...nie wiadomo czego Ci życzyć, czy spokoju czy czego innego, ale bądź tu spokojna...

    OdpowiedzUsuń
  21. Aniu, nigdy nie umiałam pocieszać, zresztą w takich chwilach i tak każde z Was z własnymi uczuciami, emocjami i przemyśleniami też częściowo jest samo. Życzę siły do przetrwania tego niesamowicie trudnego okresu. Ściskam Cię

    OdpowiedzUsuń
  22. Pocieszanie jest jak mały plasterek na ranę - pomaga na chwilę; ale i taka króciutka ulga jest potrzebna. Współczuje z Tobą bardzo serdecznie, bo też mam za sobą trudne przeżycia: czuwanie na odległość, wielki niepokój i straszne uczucie bezsilności.
    Przytulam

    OdpowiedzUsuń
  23. Mnóstwo ciepłych myśli posyłam, Aniu ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  24. Przytulam Panterko :((( ♥

    OdpowiedzUsuń
  25. :(Jestem i ściskam mocno :*

    OdpowiedzUsuń
  26. Aniu kochana, tak bardzo chcialabym byc blizej ciebie, zeby moc Cie przytulic. Nie wiem czy sa slowa, ktore moga przyniesc ulge w takim czasie, ale chce zebys wiedziala ze duchowo jestem z toba, pamietam o Tobie i Twojej rodzinie w swoich modlitwach, powierzam was Bozemu Milosierdziu i opiece Matki Bozej, bo Ona jak kazda dobra matka pragnienie szczescia dla swoich dzieci, Nie chce Cie ani nawracac, ani przekonywac do niczego, bo w niczym nie jestem lepsza i sama potrzebuje nawrocenia :) W Lodzi przy ulicy Sienkiewicza w Kosciele Jezuitow sa odprawiane w ostatni poniedzialek miesiaca msze sw. z modlitwami o uzdrowienie prowadzone prze zespol ewangelizacji "Mocni w Duchu" Piekni ludzie z ktorych emanuje szczescie i milosc. Znam ich osobiscie, przyjezdzaja czasami do Toronto aby prowadzic rekolekcje ignacjanskie. Dwa lata temu bedac w Polsce bylam u nich w Porszewicach na rekolekcjach:
    http://odnowa.jezuici.pl/index.php?page=rs07

    Ponizej wklejam link na strone Kosciola Jezuitow w Lodzi:
    http://archidiecezja.lodz.pl/jezuici/index.php?option=com_content&view=article&id=50&Itemid=48
    Aniu, jutro swieto Zeslania Ducha sw. Niech, On, ktorego otrzymalas w Sakramencie Chrztu sw. i Sakramencie Bierzmowania umocni Cie i doda sil.
    Nie jestes sama, Bog zyje i kocha Cie nade wszystko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bozenko, jesli chcesz i mozesz, to modl sie za mojego ojca. My jestesmy ateistami, a im wiecej zla na swiecie, im wiecej niesprawiedliwosci, tym bardziej utwierdzam sie w przekonaniu, ze zadnego boga nie ma. Gdyby istnial, nie dopuscilby do tego.
      A ze mnie akurat mialby kochac, to juz kompletna bzdura, niech lepiej zajmie sie swoimi wyznawcami.

      Usuń
    2. Możesz być pewna, że Ciebie szczególnie.

      Usuń
    3. No to ja mu uprzejmie dziekuje za taka milosc, obejdzie sie.

      Usuń
  27. Bardzo wszystkim dziekuje za wsparcie i dobre slowa. Nie moge osobno odpowiadac, za bardzo sie wzruszam i oczy mi zalewa. Kochani jestescie. Dziekuje! :***

    OdpowiedzUsuń
  28. Ogromnie mi przykro, jakie to musi być dla ciebie trudne! A dla twoich rodziców to już w ogóle... Gdybym mogła jakoś pomóc...

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie ma nic gorszego niż bezsilność...
    Wtedy to nawet gadać/pisać się nie chce ...
    Trzym się mocno !

    Ściski !
    ;*****

    OdpowiedzUsuń
  30. Nie będe nic mądrego wymyślac, miej Aniu świadomość, ze myślami jestem w Tobą i nie jestem sama. Jest nas dużo i choć na odleglość to mocno przytulam i daj mi trochę Twoich trosk, razem latwiej będzie je dżwigać......

    OdpowiedzUsuń
  31. Nie wiem, jak mam Cię pocieszyć, bo to nić nie da przecież. Może jedynie to, że tak to życie jest skonstruowane, ten koniec naszykowany jest dla każdego. Przytulam♥

    OdpowiedzUsuń
  32. Trzymaj się Panterko.Jak bardzo Ciebie rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  33. Spokoju życzę i trzymaj się. Dasz radę !

    OdpowiedzUsuń
  34. Jeszcze raz bardzo wszystkim dziekuje za wsparcie. :*

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.