poniedziałek, 2 maja 2016

Wpusc wiesniaka do biura...

... to atrament wypije.
Do napisania tegoz posta zainspirowal mnie post Artenki o kasowaniu w srodku komunikacji miejskiej znaczkow pocztowych zamiast biletu. Zdarzyc sie moze kazdemu, czlowiek taki zakrecony w tych nielatwych czasach, ze mozna sie pomylic.  Ja zrobilam cos znacznie smieszniejszego.
Kazdy kraj czy miasto ma swoje wlasne przepisy rzadzace komunikacja miejska, w roznych miejscach kupuje sie bilety. Czasem trzeba je miec juz z gory, w niektorych miejscach jest mozliwosc kupna u kierowcy. Albo w automatach, jak sie pozniej okazalo.
Kiedy dotychczas bywalam u rodzicow, bardzo rzadko korzystalam z miejskiej komunikacji, bo albo sami przyjezdzalismy samochodem, albo wozil mnie tato. Nawet, kiedy zdarzalo mi sie jechac tramwajem, z czyms takim sie nie spotkalam. No ale w koncu bywam w tej Lodzi sporadycznie, a czasy sie zmieniaja, wprowadza sie jakies patenty i ulepszenia, o ktorych ja nie mam pojecia.
Tak wiec, pouczona przez mame, zanabylam sobie w kiosku bilet 10-minutowy (dla mnie nowosc, ze na czas, a nie na strefy) i spokojnie czekalam na przystanku na "trojke", zeby dojechac na spotkanie z Ela. Przyjechala! Trojka, nie Ela, wiec wsiadlam i zaraz w oczy rzucilo mi sie zolte pudlo wiszace na uchwycie. Ani chybi kasownik - pomyslalam logicznie, choc wiekszy byl od tych, ktore pamietalam, wiec dawaj probowac wetknac w niego bilet. Niby byla tam taka szczelina, bilet pasowal, ale nie rozlegl sie dzwiek, jaki chyba rozlec sie powinien po skasowaniu biletu. Probuje drugi raz i nic, cisza, a na bilecie ani sladu. 
Rozejrzalam sie i widze, ze siedzaca nieopodal kobieta przyglada mi sie tak jakos dziwnie. No to spytalam ja, czy i gdzie trzeba nacisnac, zeby skasowac ten bilet, bo po wlozeniu w szczeline nie kasuje automatycznie. Na co ona:
- Ale to NIE JEST kasownik, on wisi na drugim uchwycie, troche dalej.
Noszsz q&%$§, a skad ja mialam to wiedziec? Faktycznie, w tym drugim pudeleczku, mniejszym troche od pierwszego, po wsunieciu biletu dzwieknelo cos i bilet okazal sie wreszcie skasowany. Wiedzac z opowiadan, jak szybcy bywaja kontrolerzy i jak poluja na takich ciemniakow, ktorzy zwlekaja ze skasowaniem, mialam juz pelne gacie strachu, ze mnie dopadna i walna grzywne. Bo przeciez tak naprawde nie istnieja ludzie, ktorzy nie odrozniaja automatu do sprzedazy biletow od kasownika.





84 komentarze:

  1. :)))))))) Jak nic kobitka pomyslala, ze przyjechala baba ze wsi i nie wie jak bilet skasowac.
    A tak powaznie, to ja zachowalabym sie prawdopodobnie identycznie.
    Ania, dla nas to wyzsza szkola jazdy:)))

    Milego tygodnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie nie umialabym kupic w Polsce biletu parkingowego, bo trzeba tam wbijac wlasna rejestracje. Jakie to w Europie wszystko mniej skomplikowane, wrzucarz pieniadz, wysuwa sie bilet. Na co komu moja rejestracja na bilecie, przeciez i tak ja widac?
      Tam robia wszystko, zeby zycie utrudnic...

      Usuń
  2. Nie tylko dla Was :). Ja juz w tutejszej stolicy zaczynam miec klopoty z róznymi wariantami komunikacji miejskiej, bo 15 lat zycia na zadupiu to technologiczna wiecznosc. Jesli juz musze cos zalatwic, zostawiam samochód na znanym mi parkingu i popylam pieszo i, zeby sie nie frustrowac, kilometrów staram sie nie liczyc. Szczescie, ze jeszcze nózki mam sprawne :). (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Leciwa, dlaczego ja w naszych duzych miastach nie wpadam w panike? Bo tu robi sie wszystko, zeby ludziom ulatwic, za to w Polsce sie utrudnia. Zamiast kupic bilet w parkomacie, stoisz przed nim i czytasz instrukcje obslugi, a potem jeszcze wbijasz literki i numerki. Przez ten czas juz masz mandat za szyba od sluzb miejskich. Powalony kraj! :)

      Usuń
  3. Miałam taki pięcioletni okres w życiu, że posiadałam bilet wolnej jazdy na komunikację miejską w całej Polsce. O, jak było fajnie, wsiadałam, jechałam, nie interesowały mnie ceny biletów, ani kasowniki. Kiedy zmieniłam pracę, a nie miałam jeszcze miesięcznego często w połowie trasy leciałam do kierowcy kupić bilet, bo nie pamiętałam o jednorazówce. Od paru lat wprowadzono Karty miejskie i po wejściu do autobusu trzeba przyłożyć do czytnika w kasowniku - zupełnie bez sensu, bo nawet starsi ludzie, którzy mają już wolne przejazdy też posiadają takie Karty i pchają się do kasowników.
    Miłego i cieplutkiego poniedziałku życzy
    Ania Bezowa z balonami nad głową.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, taki bilet to skarb!
      No i znow polskie zidiocenie z tymi czytnikami, jakby nie wystarczyla legitymacja. To samo z inwalidami, nog nie ma, ale karte parkingowa na miejsca dla inwalidy odebrali. Musial znow isc na komisje czy cus. No, czy nie idiotyzm? Tam jest coraz wiecej absurdow i utrudnien.
      Balony cudne, ogladalam na fb. U nas czasem przeleci jakis pojedynczy z reklama, ale tylu naraz nigdy nie widzialam. Piekne! :)

      Usuń
    2. Anusiu to już 17-ty rok z balonami, ale to tylko w w długi majowy wekend.
      Ania

      Usuń
    3. Fajnie macie! Moglabym sie wyzywac w fotografowaniu. :)

      Usuń
  4. Też strasznie dawno nie jeździłam komunikacja miejscką, więc nie mam pojecia jak to teraz tu jest z bitetami i kasownikami. Pewnie bym sie sporo zestresowała, gdybym musiała sie nagle zaznajomić na chybcika i udowodnić swą inteligencyjkę, he, he! Natomiast co do parkingów, to zawiadamiam, że np. w Przemyslu czy w Rzeszowie bardzo prosto, iscie po europejsku nabywa sie w automacie bilet parkingowy - bez wypisywania numerów rejestracyjnych auta.
    Pozdrawiam serdecznie w drugi majowy dzionek!:-))***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, to chociaz do Was ten absurd nie dotarl! Wyobraz sobie teraz cudzoziemca, ktory polskiego nie zna, a chce zaparkowac. Ja bym nawet swojej rejestracji nie mogla pewnie wpisac, bo nie ma Ö.
      Pogoda u nas cudna, ma byc do 20°, a ja do fabryki musze :(((

      Usuń
    2. Na szczescie, u nas przy wjezdzie na parking dostajesz z automatu bilecik i placisz przed wyjazdem zgodnie z czasem pobytu. Jezeli masz tzw "zielona sciezke" to tylko naciskas guziczek przy wjezdzie e wyjezdzie, a system sam ci z konta wylawia. Na autostradach ten system to ogromne ulatwienie, bo jedynie musisz nieco zwolnic. (Leciwa)

      Usuń
    3. U nas na szczescie autostrady (jeszcze) w gratisie, ale to ma sie zmienic. Ciezarowki juz musza placic, a planuja tez osobowe, bo nam tu pol Europy nasze drogi rozjezdza. :)))

      Usuń
  5. Jak ja to rozumiem! !!
    Dla mnie jakimś ogromnym wyzwaniem było to że trzeba naciskać guziki żeby wsiąść i wysiąść. A czasem ich nie było. A są inne w tramwajach w autobusach i w metrze! !. Za każdym razem się bałam że mu się nie uda i nie pojadę. Albo nie wysiade

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do naciskania guzikow juz sie przyzwyczailam, ale na poczatku przegapialam czasem przystanki, kiedy akurat nikt na moim nie wysiadal i nie przycisnal na czas. :)))

      Usuń
    2. Turystka z Radomia (moja pozniejsza osobista znajoma) skarzyla sie na tutejsze autobusy i prywate kierowcow: Stanelam na przystanku tak jak mi powiedzieli i staje, stoje, stalam dwie godziny, przejechalo trzydziesci autobusow i tylko jeden sie zatrzymal bo na przystanek przyszedl jakis znajomy kierowcy, machnal mu reka i autobus sie zatrzymal... No to ja skorzystalam z okazji i po tych dwoch h i trzydziestu szt. udalam, zem znajoma znajomego. Kierowca tak dziwnie sie na mnie patrzyl i jakby sie usmiechnal! Pewnie mnie pomylil z kims innym. :)))
      No to jej wyjasnilim, ze tu autobus sie zatrzymuje tylko na zadanie, jak nikt nie macha to przejezdza obok przystanku bez zatrzymania sie. Nie mogla pojac i tylko prosila, zeby glupio nie tlumaczyc zachowania kierowcy... Ale nastepnym razem juz machala. Pewnie myslala, ze taka cwana i udaje znajoma a kierowcy na to ida i sie zatrzymuja. Nigdy sie nie przyznala ile razy przejechala przystanek bo nie nacisnela guzika na czas. :)))

      Usuń
    3. Dobre! U nas zatrzymuja sie, kiedy widza, ze ktos tkwi na przystanku. :)))))

      Usuń
    4. Tu nie i to jest chyba jakis ewenement ÖÖÖÖ.

      Usuń
    5. Trzeba oszczedzac paliwo za kolem podbiegunowym, a kazde niepotrzebne zatrzymanie to niepotrzebne spalanie. :)))

      Usuń
  6. Z biletami parkingowymi jest we wrocku różnie ale przed Głównym dworcem nie trzeba wbijać nr rejestracji, ulga. A jak nie jade autem tylko komunikacja miejska juz sie zaczynam zastanawiac jak mam robić z biletami. Na wszelki wypadek kupuję bulet w kiosku , i jade, bo z automatami jest róznie i nie chcę sie motać :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas nie ma takiego wypasu z biletomatami, zawsze mozna kupic u kierowcy, przynajmniej nie musze wyciagac okularow, zeby wyczytac, jak sie to ustrojstwo obsluguje. :)))

      Usuń
  7. ))))ehehe i ja bym była teraz wieśniakiem w autobusie, tramwaju, gdyż od lat świetlnych nie używam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja uzywam bardzo rzadko u siebie, a w Uc co kilka lat, wiec mam prawo sie nie wyznawac na tej strasznej technice. :)))

      Usuń
  8. Ja na razie jakoś ogarniam, ale kiedyś, zimą jeszcze co nieco zgłupiałam; To były pierwsze tygodnie wprowadzania biletomatów, już się naumiałam obsługi, dla pewności wszystko dokładnie czytałam i nic! Nie chciał mi dziad sprzedać biletu! I ci się okazało? Że miałam za zimne ręce i czujnik nie reagował prawidłowo...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie zartuj! To ta cholera ma w sobie termometr i sprawdza, czy kupuje zywy czlowiek, czy nieboszczyk? :)))))))

      Usuń
    2. No, kurde, chyba tak; zdarzyło mi się to jeszcze raz i jak dotknęłam ciepłą ręką, z której zdjęłam właśnie rękawiczkę, to zadziałał!

      Usuń
  9. Dobre z tym kasownikiem :)))
    Myślę, że jakbyś na spokojnie się żółtemu ustrojstwu przyjrzała, to doczytałabyś, że tu można bilet kupić, a nie skasować ;)
    Mnie też czasem technika przeraża, ale jakoś daję radę. Co do biletów parkingowych, to pierwsze słyszę o wpisywaniu nr rejestracyjnego. A kilka opcji opanowalam i jestem z tego bardzo dumna :))) U nas wrzucasz kasę i guzik naciskasz, albo naciskasz guzik przy szlabanie, wyrzuca ci bilet, szlaban się otwiera, a w momencie wyjazdu idziesz do automatu zapłacić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zeby dokladnie sie przyjrzec, musialabym wyciagac z czelusci moje bryle, bom slepa jak kret do czytania, a tam napisane drobnym maczkiem.
      W Uc widzialam taki parkometr, gdzie trzeba wpisywac numer rejestracyjny i pewnie jeszcze dane z dowodu pluc numer buta i kolnierzyka. No sama powiedz, czy to nie idiotyzm? :))

      Usuń
    2. No tak, nie pomyslałam, bo okularów do czytania nie potrzebuję ;)
      Ten parkometr jest faktycznie idiotyzmem, kompletnym ... bo wiele osób nie pamięta nr rejestracyjnego swojego samochodu ... ehhhh ....

      Usuń
    3. No wlasnie, wiec musi wyjac oprocz okularow jeszcze dowod rejestracyjny z czelusci, a przez ten czas juz strazniki mandaty piszo.

      Usuń
  10. No to witam w klubie nieogarnietych w komunikacji miejskiej. Nawet nie wiem jak teraz się w Poznaniu jeździ, czym i dokąd mozna dojechać. O kupnie biletu i jego skasowaniu w ogóle nie mówię, bo nie mam zielonego pojęcia. Ostatni raz jechałam komunikacją ... zaraz, musze policzyć ... w 2006 roku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyznaj, ze wszystkim byloby latwiej, gdyby kierowca sprzedawal bilety, a nie automaty. Nie zawsze ma sie drobne, nie zawsze dysponuje zblizeniowym telefonem. Mam wrazenie, ze w tej Polsce robia wszystko, zeby ludziom zycie utrudnic. :)))

      Usuń
    2. Mam wrazenie, że w Poznaniu dużych zmian nie ma. Tzn. w niektorych pojazdach pojawiły się automaty do biletów, ale ja wolę kupować w kiosku. No i z pazernosci zrezygnowano z 15 minutowych i półgodzinnych, na rzecz 10 i 40 - minutowych ...
      Taniej kartę wyrobić, ciągle zapominam ,bo aż tak często MPK nie jeżdżę.

      Usuń
    3. Ja korzystam raz na ruski rok, ale najczesciej kupuje bilety poczworne, wychodzi taniej niz pojedynczy.

      Usuń
    4. No u kierowcy, w godzinach szczytu to byłaby niezła jazda :D
      @Lidia, a jak to jest, gdy tramwaj stoi w korku? Za moich czasów ;-)) były bilety na ilość przystanków. No i, oczywiście sieciówki.

      Usuń
    5. Nasi kierowcy jakos sobie radza ze sprzedaza biletow i korkami. ;)

      Usuń
  11. Prawdopododnie to nie był automat do sprzedaży biletów,( one są na przystankach)ale czytnik biletow elektronicznych.Ludzie starsi często mają problem z odróżnieniem go od kasownika.Taki sam jak z zakupem e-biletu.
    Bilety kupują w kioskach,a nie w telefonie:))),mimo,że te "z telefonu" tańsze.
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jeszcze to!
      I wypraszam sobie tych "starszych ludzi", bo ja jestem mloda, a tez mialam problemy z odroznieniem tego gowna od kasownika. Nnno!!! :)))

      Usuń
    2. Moja znajoma, troszke satarsza ale nie stara jeszcze, poszla do fryzjera a tam przy ladzie mowia do niej: Prosze poczekac, pani Ania specjalistka od seniorow zaraz pania sie zaopiekuje. Moja znajoma na to: A to zatrudniacie fryzjerow seniorow? Liczylam na jakiegos mlodego pana fryzjera... Mlodziutka przy ladzie: No nie, Ania am 25 lat, seniorem jest pani. Znajoma: Acha, to dziekuje bardzo i wyszla. Z wlasem zjezonym wybiegla bo do seniorskiej siedemdziesiatki to ma ze dwadziescia lat, do emerytury czternascie. Nie mogla dlugo ochlonac na taki rasizm wiekowy u fryzjera.
      Tak, ze im mlodszy obserwator, tym staruszkowaciej widzi osobe ciut starsza od siebie a starsza od wlasnej mamy to juz senioruje na calego.
      Nie przejmuj sie, jak roboty wejda na calego to wystarczy tylko oddychac, robot cie obsluzy...

      Usuń
    3. Ja bym to do prasy dala i taka antyreklame temu fryzjerowi zrobila, ze nikt by wiecej do nich nie poszedl. Co za bezczelnosc! Phi!!!

      Usuń
    4. I tak tam maja malo klienteli, czyli cos im brakuje... Ja tez tam chodze, bo nie trzeba czekac tygodniami na kolejke. Po zdarzeniu znajomej, juz na wstepie zaznaczam, ze do pani Ani nie chce. Lauri (taki sympatyczny o dziewczecej urodzie mlodzian) mi leb scina (nozyczkami nie brzytwa na moje zyczenie) ... pewnie do czasu... Lauri zrezygnuje z zawodu lub i mnie na lata namierza. :))))

      Usuń
    5. Od przyszlego roku przechodzisz do pani Ani, nie ma, ze boli. Rocznik sie liczy. :)))))

      Usuń
    6. No, pani Ania postarzeje sie o rok!
      Sprawdzilam na ich stronach. Oni informuja o specjalnosci zakladu czyli o uslugach dla seniorow. Pisanie do prasy mogloby im tylko pomoc, nie zaszkodzic :| Chyba zmienie zaklad uslugowy na salon odmlodzajacy. :D Wtedy moze byc nawet pani Ania, byle znala sie na rzeczy. :| Wyjde jak dwudziestka!

      Usuń
    7. To polecam chirurga plastycznego, odnowi Cie do imentu i bedziesz mogla wrocic do Lauri. :)))

      Usuń
    8. Rany boskie, Ty, teraz se pomyslalam, ze moze Lauri to odpowiednik chlopiecy pani Ani. Musze sie mu lepiej przyjrzec ... w lustrze nastepnym razem.
      Do plastyka nie pojde, bo tam zasypiaja... a co mi z tego, ze mnie odmlodza jak moge sie taka mloda nie obudzic? O nie, mlodosc tak, ale nie po trupach!

      Usuń
    9. No co Ty! Przeciez maja tam u Was chyba dobrych anestezjologow? Obudzisz sie, spoko. Ale co najmniej uwolnisz sie spod zakusow pani Ani od seniorow. :)

      Usuń
    10. Sprawdzilam, pani Ania tez tylko nozyczkami, nie jest grozna, nie dopadnie mnie, wvrazie czego uciekne.
      Znam dwoch anestezjologow: jeden tez rodak a drugi 'monz' rodaczki ale czy na nich byloby mi dane przypadkiem natrafic?
      Prawo do milczenia o wieku kobiety potrafie (chyba) obronic slownie, jak co do czego przyjdzie. :)))

      Usuń
    11. Kto, jak nie Ty, Echo? Milcz i nie przyznawaj sie nawet na torturach. :))

      Usuń
    12. Tak tez robie! Pani Anno Mario :D Chocby do setki! Chocby spiaco! Nie pisne, a echo to potwierdzi. :)))

      Usuń
    13. Ty tez za echo robisz?

      Usuń
  12. Ja się w londyńskim metrze czułam jak taki wieśniak. Nie wiem do dzisiaj czy oni tam mają jakieś bilety jednorazowe, bo sobie od razu kartę Oyster kupiłam. Z taką kartą to fajnie, kładziesz na czytnik przy wejściu a potem przy wyjściu, inaczej nie wyjdziesz. Tak samo jest u nas z biletami pociągowymi. Nie wolno wyrzucić bo Cię z peronu nie wypuści. W autobusie to luz blus, kupuje się u kierowcy, a jak się ma kartę to trzeba przyłożyć do czytnika przy kierowcy. Zadnych kasowników nie ma. Wsiada się przy kierowcy, wysiada drugimi drzwiami. Jak kierowca nie wpuści to nie pojedziesz. A parkometry? Normalne, wrzucasz pieniążki i dostajesz bilet. A teraz to specjalną apkę zrobili na telefon, że nawet drobnych nie trzeba nosić, tylko wbija się w apkę numer parkometru i ile chcemy parkować i gotowe. Nie ma nawet biletu, parkingowi coś tam wbijają w tych swoich urządzeniach i im wychodzi.
    A w Polsce to rzeczywiście, w Krakowie nie wiedziałam w tramwaju jak i co.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No prosze, jasno i latwo, a nie tak, zeby nikt nic nie wiedzial, a kupowanie biletu graniczylo z wiedza tajemna. Qrna, albo ja jestem juz tak goopia, albo oni robia normalnych ludzi w bambuko. :)))

      Usuń
  13. Pamiętam jak pojechaliśmy w szkole na wycieczkę do Warszawy. Wchodzimy do jakiegoś muzeum, a tam drzwi same się otwierają! Połowa dzieciaków padła na podłogę ze strachu przed czarami hehehehe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie gadaj! Przeciez nie przyjechaliscie z dzungli amazonskiej, ze szczepu, ktory bialego czlowieka nie widzal, ani drzwi na fotokomorke. :)))

      Usuń
    2. Ale to było pewnie ze szterdzieści lat temu, hue hue hue!!!

      Usuń
    3. Taaa, jak Mariolka ma dopiero 20. :)))

      Usuń
    4. Pantero- 20 lat miałam 25 lat temu hrehrehre.
      I rzeczywiście- ta akcja była w podstawówce, gdzie takie wynalazki były tylko w dużych miastach ;)

      Usuń
    5. To ja tu Cie bronie, a Ty we mnie cwiercwieczem? W sama skron! O, niewdzieczna!!! :)))))

      Usuń
  14. Iiii, normalka. Ze 40 lat nie korzystałam z komunikacji miejskiej i gdy pierwszy raz mi się to przydarzyło to nie wiedziałam, że bilet wkłada się w kasownik określoną stroną, czym bardzo rozśmieszyłam innych pasażerów, który podziwiali moją indolencję. Uśmiechnęłam się tylko i powiedziałam głośno, że ze wsi po prostu jestem. To było lepsze niż przyznanie się, że 40 lat woziłam wciąż tyłek samochodem. Ale za to mam kłopoty w metrze berlińskim, bo ich automaty funkcjonują na jakichś innych kartach płatniczych, więc zawsze dzieci mi wykupują bilety, bo moja karta płatnicza tam nie działa.
    Miłego,;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, ze mieszkam daleko od Berlina i jakos nie mam po drodze do metra, bo pewnie tez nie umialabym sie tam odnalezc.
      Musisz sobie sprawic EC-karte, ona dziala wszedzie. To nie jest karta kredytowa jak Master czy Dinner, ale dziala podobnie. :)))

      Usuń
  15. Powiem tak jak Anabell się zachowałam w tramwaju, też powiedziałam żem ze wsi, ktoś pomógł. :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja juz nic nie musialam mowic, po mnie bylo widac, zem z glebokiej prowincji, by nie powiedziec, ze wsi. :)))

      Usuń
  16. Są i tacy, którzy wsiadają do autobusu z workiem niewyrzuconych śmieci i kładą go sobie na kolanach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A zatem podrzucam dowód :)

      http://fraube2.blogspot.com/2013/04/153-ciezko-ranny-ptaszek.html

      Usuń
    2. Przeczytalam, ale w lebie mi sie nie miesci. Chyba powinnas zazywac amfetamine. :)))

      Usuń
    3. W sensie, że na rozruch? Nic nie da. Nie o TEJ porze! Mojemu organizmowi potrzeba snu, potem o 12.00 śniadania do łóżka - i potem może żyć.

      Usuń
    4. Jakbys wciagnela, to w ogole nie musialabys spac.;)

      Usuń
    5. A skąd to się bierze?!

      Usuń
    6. No czy ja znam polskie srodowiska? Corki spytaj, powinna miec jako taka orientacje. :)))

      Usuń
    7. Kiedy że ona patologiczna jest. Wystrzega się papierosów, alkoholu, substancji psychoaktywnych, juwenaliów, głupków i w ogóle do niczego się nie nadaje oprócz czytania książek.

      Usuń
    8. Przeciez ma w klasie kogos, kogo moze spytac, co nie?

      Usuń
    9. Nie, bo z takimi to ona się nie zadaje! To jest bardzo konkretne dziewczę.

      Usuń
  17. Też mi nowina! W ogóle nie jeżdżę tramwajami, u nas na wsi to dosyć trudne. Kiedy mieszkałam w metropolii, też nie używałam. To skąd miałam wiedzieć, jak się jeździ tramwajem? Ostatnio pojechałam pociągiem, żeby w P. odebrać samochód. Dzwoniłam do koleżanki, żeby mi objaśniła co i jak. Objaśniła, chociaż ubawiło ją to setnie i dałam radę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to okazuje sie, ze nie jestem taka najostatniejsza w gamoniostwie. :)))

      Usuń
  18. kochana... ja tak rzadko jeżdżę autobusami, że zupełnie niedawno, jak przyszło mi przemieścić się autobusem z miasta A do miasta B, miałam dokładnie taki sam kłopot jak Ty. Tylko u mnie "fałszywy" kasownik okazał się być czytnikiem jakichś kart miejskich autobusowych. Ja w życiu NIE MIAŁAM POJĘCIA, że coś takiego w ogóle jest!
    Także nie stresuj się i nie przejmuj....
    zapewne gdybym miała czas czytać komentarze to okazałoby się że więcej osób miało ten sam klopot... ;)
    Buziole wielkie:***********

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No zebys wiedziala, ze wiecej mialo problemy! A ja myslalam, ze tylko ze mnie taki gamon, wiesniak i niedouk. Jak to dobrze znalezc sie w swoim towarzystwie. :)
      Caluski :*****

      Usuń
  19. ojtamojtam, żadne mecyje, witaj w klubie po prostu :) znam takiego, który przyrósł do kierownicy, a raz musiał wybrać się gdzieś komunikacją miejską i też pytał, co i gdzie i za ile ;)
    to w mieście Uć są 10-minutowe bilety? u nas najtańsze to 20-minutowe

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uspokoilyscie mnie, a juz bylam pewna, ze nie ma takiej drugiej blondynki jak ja. :)))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.