Nie bylo jednak ich zgody na obsrywanie glownego balkonu, co ktory przysiadl, byl przez tate przeganiany i jakos tak trwaly te zabawy kto kogo przechytrzy. Kiedy tato zmarl, mama zauwazyla wzmozona aktywnosc tych paskud, jesli chodzi o anektowanie balkonu. Dwa dni przed moim przyjazdem wyczyscila go, usuwajac szpachelka zaschniete ptasie odchody, a juz nastepnego dnia bylo ich znow pelno. Zakryla to miejsce szeleszczaca folia, obciazyla kamieniem, ale i to niewiele wnioslo, bo kiedy wyszlam na balkon na pierwszego papierosa po przyjezdzie, zastalam taki widok:
Powiewaly sobie malowniczo, szelescily odpowiednio glosno, a my z mama oddalysmy sie blogosci, pewne, ze zadna cholera nie odwazy sie tam wyladowac. Blogostan trwal rowne dwa dni, a potem te cwaniaki doszly jakos do wniosku, ze torby sa niegrozne. Siadaly sobie w niewidocznym z mieszkania katku (kontku), ale ze nie od parady mowi sie o ptasim mozdzku, zamiast siedziec cicho, gruchaly wnieboglosy, opowiadajac sobie, jak to nas wystrychnely na dudka (na golebia?). Reagowalam natychmiast i wialy tak szybko, ze piora z odwloka gubily.
A potem wyjechalam i juz nikt tak czesto na balkon nie wychodzil. Za to w rozmowach telefonicznych mama skarzyla sie, ze gruchanie slychac od rana do nocy i ona juz nie ma sily wciaz przepedzac te cholery z balkonu. A one wlazily sobie na niego dolem, omijajac powiewajace reklamowki. Mama znow wyczyscila balkon i pozawieszala dodatkowe reklamowki na dole pretow. Nic to nie pomoglo! Przeciwnie, golebie zaczely budowac w tamtym kacie gniazdo, naznosily patykow i cale zadowolone ze znalezienia bezpiecznej i niewidocznej przez drapiezniki kryjowki, tworzyly sobie nowa egzystencje. Mama patyki powyrzucala i balkonu pilnowala. Ale, jak to bywa, kiedy spedzala te kilka godzin w Wigorze, ptaszydla odbudowywaly codziennie gniazdo.
Mama wqr***la sie nie na zarty. Po kolejnym zmudnym skrobaniu ptasich odchodow, zlala balkon terpentyna w nadziei, ze tym razem zapach odstraszy kandydatow na pasozytniczych sublokatorow.
Wojna trwa w najlepsze, na 1 kwietnia wynik jest na razie remisowy. One probuja, mama niszczy. Jest weekend, wiec bedzie czujnie pilnowac i przeganiac holote, ale od poniedzialku balkon bedzie znow codziennie pusty przez kilka godzin. Pocieszajace jest tylko to, ze sezon na budowanie gniazd kiedys sie skonczy i albo te cwaniaki znajda sobie inne dogodne miejsce, albo beda musialy pozostac bezdzietne.
Golebie, argh. Zawszone toto do imentu, lajno produkuje bez wytchnienia drze dziobu bez ustanku. Gorzej, ze nie robi gniaz tylko zima, bo reszte roku co jedne wyprowadza, natychmiast za nowe gnaidowanie sie biora. Jedyna metoda skuteczna, to osiatkowac balkon. Sa tez takie paski z kolcami, które sie mocuje tam, gdzie siadaja/laduja. Tutaj juz przestalam sie patyczkowac i dziecka wiatrówka je zniechecila. Bezkrwawo, ale co po kuprach oberwaly, starczylo...
OdpowiedzUsuńNiby tez istota zywa i do zycia prawo ma, ale niech szuka szczescia po parkach, a nie na czlowiekowych balkonach i oknach. Cale szczescie, ze w Getyndze nie mamy tych problemow, to nie golebie miasto.
UsuńOooo kurcze współczuję, mój A. nie cierpi gołębi , bo był taki okres,
OdpowiedzUsuńże czy siedział gdzieś w parku czy na ulicy to miał takie szczęście ,
że jakiś gołąbek na niego walnął guano....Wkurzyć się można :-)))
Ale na balkonie to by mnie szlag trafił kompletny...
Wiem tylko, że na ptaki obecność kota pomaga...
może jakąś piszczącą maskotkę ?
Może popytać naukowców w jakiejś Akademii Rolniczej
co może je odstraszać...
Współczuję Mamusi...
Mama raczej juz sobie zadnego zwierzaka nie sprawi, a na pewno nie kota, bo to urodzona psiara. Rzadko wychodzi na ten swoj balkon, wiec te cholerniki wykorzystuja okazje. :))
UsuńTylko gęsta siatka uratowałaby sytuację,chociaz siatka też bylaby obesrana,wiem z doświadczenia. Mam tak z parapetami ,oknami od strony podwórka,a te ptaszyska juz upatrzyły sobie gzymsy i od ulicy,więc i na balokonie też juz mam pamiatki:( Nie ma siły, wciąż ludzi dokarmiają resztkami, smietniki niepodomykane,a gołebie mnożą się w sporej ilości i tempie.
OdpowiedzUsuńNo a wszystko przez to bezsensowne dokarmianie plus smietniki niepodomykane,wiec stały sie te gołebie takimi miejskimi kloszardami.
Ten balkon mamy jest dosc trudny do zakladania siatki, latwiej to zrobic na loggii. Zreszta sama i tak nie dalaby rady, a wzywac kogos, to znow koszta. Niestety ludzie dokarmiaja, sama bylam swiadkiem, jak ktos wyrzucil resztki obiadu na trawnik, wiec nie ma sie co dziwic, ze ptaszyska wciaz wracaja i trzymaja sie tej okolicy jak pijany plota. :))
UsuńNa zebraniu w środę porusze temat tych kolców,może sie uda,zeby przymocowali,bo przecież lokatorzy nie mają jak.
OdpowiedzUsuńW Niemczech kolce na dachach i parapetach sa dozwolone, widzialam je na bardzo wielu domach, szczegolnie na zabytkowych, ktorym guano bardzo szkodzi. :)
UsuńTo samo u mnie. Plastikowe jastrzębie sąsiadów są świetnym punktem widokowym dla osrańców. Wczoraj zaczęłam myć okna- szyby jak szyby, za to czyszczenie parapetu szpachelka, szczoteczką i szmatką mnie przerosło. A na balkonie....gniazdko błyskawicznie uwite!
OdpowiedzUsuńMama tez ciagle lata ze szpachelka i zdrapuje z linoleum na balkonie. Rozmawialam z nia wczoraj i wyglada na to, ze nie lubia zapachu terpentyny, bo jako odpuscily, nie tylko z budowa gniazda, ale rzadziej przylatuja. Tyle, ze trzeba dosc czesto polewac, bo wietrzeje dosc szybko. :))
Usuńnie wiem czy czytałaś ale moja matka też ma kłopoty z owym ptactwem, bo zrobiły sobie gniazdo i wykluły sie młode i ganiały po mieszkaniu a mama je dokarmiała.
OdpowiedzUsuńA teraz masakra młode wracały cały czas i wracaja i teraz kombinują ile wlezie... żeby uwić sobie gniazdo, walka z wiatrakami...balkon osrany ech a matka boi się do nas wyjechać na dłużej...
Nie no, moja nie dokarmia tych obrzydliwcow, bo dobrze wie, czym to sie moze skonczyc, musialaby w koncu opancerzyc balkon. :)))
UsuńW obronie przed gołębianie mam cały balkon osłonięty siatką wolierową - od góry do dołu. Trzeba ją rozpiąć od górnej futryny okna aż do parapeciku podłogowego balkonu. U mnie było łatwo, bo to jest loggia, ale u nas ci, co maja "zwykłe balkony tak właśnie robią i wykorzystują do tego sieci rybackie z małymi oczkami.
OdpowiedzUsuńLubie ptaki, całą zimę karmię sikorki i inny drobiazg, a karmnik mam zamocowany na zewnętrznej stronie woliery. A gołębie regularnie przepędzam, gdy usiłują wlezć do tego małego karmnika.
Mama juz nie zdacyduje sie na siatke, nie bedzie inwestowala juz w to mieszkanie. U niej bylaby to raczej bardzo droga sprawa, musialaby wzywac fachowcow, budowac konstrukcje i takie tam. Latwiej wylewac terpentyne i ewentualnie sprzatac. :))
UsuńJeśli chodzi o gołębie to mieszkańcy miast sami są winni, bo to wszechobecność pokarmu sprawia, że gnieżdżą się w naszym bezpośrednim sąsiedztwie. Są tacy co dokarmiają i tacy co wyrzucają jedzenie do śmietników do których ptaki mają dostęp.
OdpowiedzUsuńDlaczego Getynga to nie gołębie miasto? Bo jak mi powiedziała moja niemiecka koleżanka, tak jest zakaz dokarmiania gołębi. Podobnież dokarmiać można tylko drobne ptaki w karmnikach. Jak przed urzędem stanu cywilnego, córkę mojej koleżanki biorącą ślub, obrzucono ryżem, to zaraz potem świadkowa poleciała po zmiotkę i szufelkę i skrzętnie ryż wysprzątała ;)
No niestety, lokatorzy karmia ptaki, wbrew wyraznemu zakazowi. Wywalaja resztki obiadu na trawnik i zaraz zlatuja sie setki golebi. Takie juz nie odpuszcza miejsce, beda czekaly na zarcie.
UsuńPrzy calym niemieckim cackaniu sie z ochrona przyrody, na domach jednak zaklada sie kolce, to jest dozwolone, a w przypadku zabytkow nawet polecane. :))
Uparte, glosne, osrajdachowce, nie lubieee. Ciagle je przeganiam z komina, a te sie gzic ochote maja na okraglo, i zakladanie gniazd. Fora ze dwora!;)
OdpowiedzUsuńJa tez nie lubie golebi. O ile inne ptaszorki zupelnie mi nie przeszkadzaja, tak golebie budza moja agresje swoja nachalnoscia, brudem i brakiem rozumu. :)))
UsuńAleż one madre, to wina ludiz,że stały sie tak nachalne.
UsuńE tam madre, ptasie mozdzki. :)
UsuńJa też myślę, że najlepiej osiatkować balkon. My, dopóki mieliśmy kota, nie mieliśmy problemów z gołębiami. Wystarczyło, że Songo sobie posiedział na balkonie albo tylko wyszedł na chwilę, kiedy było zimniej:)
OdpowiedzUsuńW przypadku mamy siatka jest niewykonalna, jak juz pisalam wyzej w jakims komentarzu. Jak dotad terpentyna okazala sie dosc skuteczna, widac osrancom nie odpowiada jej zapach, bo na razie nieco odpuscily. :))
Usuńmiałam to samo jak mieszkałam z rodzicami w bloku
OdpowiedzUsuńraz udało im się nas pzrechytrzyc i założyły gniazdo i zniosły jajka i mama nie miała serca tego wyrzucić
ale potem już lepiej pilnowała
nie wiem jak!
A nie, to moj tato nie przejmowal sie jajkami i kilka razy zniszczyl gniazdo wraz z zawartoscia. Tym cholernikom pozwolisz raz z litosci, to potem sie nie opedzisz, a tak beda wiedzialy na przyszlosc, ktore balkony omijac. :))
UsuńNie liczyłabym na ich inteligencję😎
UsuńEee no, to nie inteligencja, tylko cwaniactwo. :)))
UsuńNajgorsze że zawsze ktoś w budynku te ptaki karmi i zachęca do siadania. Gdyby nie to nie byłoby problemu...
OdpowiedzUsuńNa poprzednim mieszkaniu sąsiad karmił gołębie na swoim balkonie. Oczywiście te srajptaki siadały na wszystkich parapetach, gzymsach i balkonach.
Też z nimi walczyłam i też bezskutecznie.
Kładłam na siatkę zabawki i mocowałam wiatraki. Były skuteczne na chwilę :/
Ptaszydła nie są gupie ;-)
Jak się wyprowadzaliśmy to zarządca właśnie mocował na gzymsach i parapetach szpile odstraszające ptaki. I teraz mają tam spokój ;-)
Karmia glupki, mimo ze spoldzielnia zabrania, prosi, grozi - nic nie pomaga. Na malym balkonie sa wielkie kolce na parapecie, ale podlogi niestety nic nie chroni. Teraz mama po prostu czesciej otwiera balkon, a juz zawsze kiedy slyszy to przeklete gruchanie. :))
UsuńTe paski z kolcami tez nie za bardzo dzialaja na te cholery. Jak mieszkalam w Polsce, mielismy takie pomontowane na parapetach, bo sraly na potege, i sama widzialam jak taka franca wyladowala na samej krawedzi, a potem piora zebrala w troki i delikatnie, przestepujac z nogi na noge, umieszczala sie posrodku kolcow. Moze dluzsze trzeba bylo :-)))
OdpowiedzUsuńDluzsze i znacznie gestsze, wtedy by sie cholera nie zmiescila pomiedzy, tylko najwyzej nadziala. Nie ma na te plage dobrego srodka, bo plaga ewoluuje, uczy sie i wycwania. :)))
UsuńWspółczuję beznadziejnej walki, oby po zakończeniu okresu godowego znalazły sobie inne miejsce do przebywania. A może mama rozważy założenie siatki takiej jak dla kotów, gołębie się nie dostaną i będzie spokój.
OdpowiedzUsuńJuz pisalam wyzej, ze siatka nie wchodzi w gre, za duze koszty montazu. Skorka nie warta wyprawki. :)
UsuńCzyli wszystko zgodnie ze starą zasadą, wszędzie tam, gdzie nie warto inwestować, zostaje jakieś g...o! :)
Usuń... ktore zeskrobie sie szpachelka. :))
UsuńJak można zeskrobać, to jeszcze nie jest tak źle, tylko szybko trzeba, bo to żrące jest o ile mi wiadomo :))
UsuńZrace jak zajzajer. :))
UsuńWspółczuję mamie, jest to walka z wiatrakami. Te francole niczego się nie boją, przecież nie kupisz sokoła i nie bedziesz trzymała go w klatce aby je odstraszyć.
OdpowiedzUsuńPonoć nie lubią zapachu naftaliny, może to je odstraszy.
Na razie dosc dobrze sprawdza sie terpentyna, chwilowo przestaly mame nachodzic. Ale moze i do tego sie przyzwyczaja, jak do powiewajacych torebek. :)
UsuńHerr Jesus! Ludziska na tym świecie mają po dwa balkony!!!
OdpowiedzUsuńTaaa, tylko zeby wejsc na ten drugi, mama musi wyjsc z mieszkania i wejsc do trojkata z klatki schodowej. Zatem nie bywa na tym drugim prawie wcale. :))
UsuńAle ma!
UsuńNo ma. Teoretycznie jakby.
UsuńU mnie na świerku sierpówki co roku wiją gniazdo. Nie krzycz na mnie, lubię je:)
OdpowiedzUsuńTutaj tez latajo sierpowki, ale jest ich malo i nie sa uciazliwe. Na moim swierku pod balkonem tez chyba gniazduja i smiesznie "pochrapuja" kiedy na nim siedza. No a przede wszystkim chyba latajo zalatwiac sie gdzie indziej. ;)
UsuńOjej .... niestety nic nie poradzę ... z obserwacji moich wynika, że ptaszory maja wyrąbane na te wszystkie figurki innych ptaszorów.
OdpowiedzUsuńMy mamy siatkę i kota. Jakby jakiś ptaszek się w nią nieopatrznie zaplatał, to kotu porządek zrobi raz dwa ;) Raz sikorka się zaplatała, kotu uśmiercił ją wprawnie i Chłopu przyniósł do stóp. Ale to ja ją wzięłam, zapłakałam nad jej losem i pochowałam pod drzewem, w ładnym miejscu.
Mam nadzieję, że Twojej mamie w końcu odpuszczą gruchacze zagruchane jedne ...
A krzyzyk na grobku ustawilas? Napisalas swientej pamjenci sikorka? Inaczej jej duszyczka do nieba nie pojdzie. :)))
UsuńNie ustawiłam, ani nie napisałam :))
UsuńNa pewno poleciała prosto do nieba, biedna sikorka ...
To blad, Lidia, wiel-blad. :)))
UsuńAnia, ratuj. Jaką obrózkę ma Twoja Mietka (podaj mi dokładną nazwę, proszę )?? Zaraz zabiję moją ulubienicę, bo tak leje przybrane siostry... że za karę siedzi zamknięta w łazience. Nawet dwa razy większa od niej Anka przed nią ucieka.
OdpowiedzUsuńJesu, nie wiem. Gosianka ja dla mnie zamawiala, ona bedzie na pewno wiedziala. Trzeba ja spytac.
UsuńWalka z nimi, to prawie jak z wiatraki. Ja nie mam z nimi problemów większych, chociaż jest i sporo w okolicy. Mój syna natomiast tez z nimi toczy walkę. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńChyba kupie mamie szczelbe dwururke. :)))
UsuńOk. Dziękuję. Lecę pytać.
OdpowiedzUsuńGosia jest obcykana w temacie, nawet dla Toyki zalatwila taka psia, zeby sunia nie stresowala sie w podrozy.
UsuńSzara jeszcze żyje 😁.
OdpowiedzUsuńTe moje zbliza ciezki los wiezniow sypialnianych i wspolny wrog. Moze tez spraw sobie zywiolowego psa, to sie koty zaraz zaprzyjaznia.
UsuńZa to Toya prawie pogryzla sie z Placzkiem.
To ci awanturnica jedna ;)
UsuńNo, ma tupet i nie pozwoli sobie w kasze dmuchac. Trzeba ja nauczyc moresu i respektu wobec starszych.
UsuńAnia, ja mam psa. Borderkę ( dość żywiołową ), ale ona olewa te 3 sierściuchy domowe:).
UsuńToya niestety jest bardzo zainteresowana kotami. Te biedaki juz ponad tydzien mieszkaja w sypialni i wypuszczane sa tylko wtedy, kiedy Toya jest poza domem na spacerze albo na noc, kiedy sunia jest zamykana z tatusiem w goscinnym.
UsuńRobie proby, otwieram drzwi kociarni, trzymajac Toye, zeby zapoznala sie z zapachami i zeby koty do jej widoku sie przyzwyczajaly. Bardziej boje sie o oczy psa niz o koty. Trudne to i trwa juz tak dlugo.
Kot! tam potrzebny kot łowca!
OdpowiedzUsuńNo nie, w tym wieku mama nie sprawi juz sobie zadnego zwierzaka. Musi poprzestac na tych golebiach. :)))
UsuńSłuchajcie, moje obsrywaja mi te okna i parapety w locie! Lecąć na dach.np. czy pod dach lub na parapet sąsiadki wyżej,bo ona ,głupia baba je dokarmia.
OdpowiedzUsuńNa naszych parapetach nie siadają wcale.
No a na mamy balkonie siadaja, a nawet gniazda usiluja budowac, gupki jedne. A mama jest ostatnia osoba, ktora by je karmila czy w inny sposob wabila. :(
UsuńJa przez te zasrańce mam taką nerwicę że tylko się powiesić.
OdpowiedzUsuńWalcz, nie poddawaj sie! Nie moze tak byc, ze ptasi mozdzek Cie pokona. :)))
UsuńOt i cała filozofia, przeczytaj na http://golebie.yum.pl/jak-odstraszyc-golebie
OdpowiedzUsuńWystawilysmy plastikowe kruki, a dodatkowo mama popsikala caly balkon jakims odstraszajacym smrodem. Ale to cwaniaki, wiec pewnie znow sie przyzwyczaja. Siatka odpada, a bylaby najskuteczniejsza.
Usuń