czwartek, 13 czerwca 2019

Powroty z adopcji.

Czytam co jakis czas, ze jakis adoptowany wczesniej pies czy kot, zostaly oddane z powrotem, bo... i tu nastepuja durne wyjasnienia: bo alergia, bo nie pasuje do rodziny, bo niszczy, bo nie mamy czasu i tysiac innych, rownie glupich wymowek. Nikt nie przejmuje sie tym, ze te skrzywdzone przez zycie i ludzi istoty maja swoje uczucia, przywiazuja sie do nowej rodziny i sa po raz kolejny odrzucane i jeszcze bardziej krzywdzone, jasniepanstwo ma to w dupie, bo pod wplywem chwili zachcialo mu sie zwierzaka, a rzeczywistosc go przerosla, widac oczekiwali pluszowej zabawki, poslusznej, czysciutkiej, cichej, bez fizjologii, no i zdrowej, bo wet kosztuje. A dostali zywe stworzenie, ciekawskie, sikajace, rzygajace, nudzace sie i z tych nudow znajdujace sobie zajecie np. przy gryzieniu butow jasniepanstwa. No, bydle niechrzczone!
Znacie historie Bulki i nasze desperackie proby ujarzmienia jej pedu do oszczywania calego swiata, a naszego mieszkania w szczegolnosci. Nawet Gosianka zaproponowala mi ktoregos dnia, ze wezmie
ja z powrotem i wyadoptuje gdzie indziej, gdzie kot nie bedzie mial tyle stresu, co przy Miecce, ktora nie chciala i dotad Bulki nie zaakceptowala. Dla mnie nie bylo takiej opcji, adopcja to nie kupno za malej bluzki, ktora mozna zwrocic do sklepu i wziac sobie inna, ktora bardziej pasuje. Ja traktuje pewne zagadnienia niezwykle powaznie i predzej bede doszukiwac sie wlasnej winy w niepowodzeniach, niz obarczac nia zwierze, ktorego przeszlosci nie znam, ale moge sie domyslac, ze nie byla rozowa. Ja nie adoptuje zwierzakow pod wplywem chwili, bo wiem, ze u mnie to juz na cale zycie, jego albo moje. Z Bulka dlugo trwalo, a my desperacko pralismy, co sie wyprac dalo albo wyrzucalismy oszczane rzeczy, kiedy juz za bardzo smierdzialo. W koncu jakos sie to wszystko uspokoilo, teraz jeszcze czasem Bulka zaznaczy dywanik w lazience. Jakos przez te 5 lat wypracowaly sobie z Miecka
wspolzycie, czasem sie zaczepiaja, robia zasadzki, pacna jedna druga lapecka przez plecy, Miecka splunie jadem od czasu do czasu i jakos to sie kreci.
Z Toya tez nie bylo latwo, nawet sam nasz guru Christian powiedzial w dniu, kiedy skonczylismy u niego kursy po roku nauki w psiej szkole, ze nie wierzyl, ze wytrzymamy z tym upartym i nielatwym w obsludze psem. Pamietacie, ze przez dlugi czas Toya nie chciala na nas w ogole spojrzec, a nielatwo ukladac psa, kiedy nie ma z nim kontaktu wzrokowego. Nie moglismy jej w zaden sposob przekonac, uciekala wzrokiem gdzies w bok albo przestrzen miedzyplanetarna, bala sie spojrzec w oczy. U psow patrzenie w oczy to rodzaj prowokacji, jasny przekaz nie boje sie ciebie, a ona sie bala. Bala sie, bo byla bita i zle traktowana, o czym juz swiadczyla obroza-kolczatka, z jaka ja znaleziono. Bo ciagnela smycz, to trzeba bylo probowac ograniczac zle nawyki bolem wbijajacej sie w szyje kolczatki, zamiast okazac cierpliwosc i psa uczyc chodzic na luznej smyczy. Nielatwo bylo, nieraz mialam juz tak dosyc, ze chcialam ja zabic, bo nic nie trafialo do tego tepego lba, ciagnela jak perszeron, a sily  jej przeciez nie zbywa. Robilam z siebie debila, krecac na ulicy piruety, za kazdym razem, kiedy napiela smycz, zawracalam kilka krokow i tak sto razy na odcunku 100 metrow. Teraz nie tylko nie ciagnie, ale na komende am fuß idzie bez smyczy. Kilka rzeczy w domu pogryzla, w tym oprawki od moich okularow, kiedy
musielismy zostawic ja sama w mieszkaniu. Ale to byla MOJA wina, ze nie zabezpieczylam, nie schowalam, a nie jej. Ona bala sie, ze mozemy nie wrocic, szukala mojego zapachu, chciala mnie miec przy sobie. Teraz wszystko jest pochowane, a Toya dostaje taka pileczke nafaszerowana smaczkami i ma zajecie przy wydlubywaniu. Nawet sie nie obejrzy, kiedy jestesmy z powrotem. Nadal nie jest latwa w obsludze, miewa odpaly, skacze na ludzi, wprawdzie bez zlych zamiarow, ale nie kazdy to lubi, ma spory instynkt lowiecki, wiec trzeba pilnowac, bo gania ptaki albo gryzonie. Obce koty tez.
Jednak nigdy, choc czesto rece i cycki zbieralam z podlogi, a Toye mialam ochote zamordowac golymi rekami, nigdy nie pomyslalam, ze moja decyzja adopcyjna byla niewlasciwa. Bo to ja jestem czlowiekiem (podobno myslacym), to ja wzielam za nia odpowiedzialnosc, za przyjemnosci
wynikajace z adoptowania przyjaciela, ale i za wszystkie koszty i niedogodnosci, ograniczenia, straty. Wzamian dostaje bezwarunkowa milosc, wiec i tak stoje na wygranej pozycji.
I tak caly czas sie zastanawiam, jak w ogole mozna oddac z adopcji istote, ktora daje cala siebie, ze swoja bezgraniczna miloscia, oddaniem, gotowoscia do poswiecen, nawet oddania zycia w obronie. Zaden czlowiek nie da drugiemu tak bezwarunkowej milosci, jaka daja dobrze traktowane i kochane zwierzeta, one odplacaja sie w stunasub (jest takie slowo?). Tylko zanim to nastapi, czasem trzeba okazac nieco cierpliwosci i wysilku, poswiecic czas i... po prostu kochac, tak samo bezwarunkowo, bo one na to zasluguja.





52 komentarze:

  1. Dla mnie nie ma w tej kwestii wątpliwości: po tym, jak człowiek postępuje ze zwierzętami, poznać jego wartość. I jeszcze się na tym nie przewiozłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak wlasnie jest, bo o ile w relacjach z ludzmi ktos moze dosc skutecznie sie kryc, o tyle zwierzeta rozpoznaja falsz na kilometr. Z nimi nie da sie falszywie, wiec traktuje sie je zle.

      Usuń
  2. Dla mnie jest to normalne, że jeśli coś biorę, to na dobre i złe. 😄
    Fan klub Twoich zwierzaków prosi o więcej zdjęć.😘

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zle to sformulowalas, nie bierze sie czegos, tylko przysposabia na wieczna opieke przyjaciela.
      Beda zdjecia, beda :*

      Usuń
    2. O tak, Ty jesteś przykładem naprawdę trudnych adopcji.
      I naprawdę podziwiam Twoją determinację w ułożeniu zwierzaków ☺️ nie wiem i nie chcę wiedzieć, co musiałoby się stać, żebym oddała kota z powrotem.
      I tak szczerze mówiąc, nie wierzę w te wszystkie alergie, którymi zasłaniają się ci, którzy oddają zwierzaka. Wiem dobrze, że w większości przypadków można to wszystko jakoś ułożyć.
      Glaski dla Twojego stadka 💗💗💗

      Usuń
    3. Gdyby sie nagle okazalo, ze jestem uczulona na ktorekolwiek z moich zwierzat, z pewnoscia najpierw poddalabym sie procedurze odczulania. Co z tego, ze dluga i zmudna, najpierw bym ja wyprobowala, a dopiero gdyby nie wyszla, szukalabym domu dla zwierzaka. No ale sa ludzie i taborety.
      Stadko dziekuuuuje...

      Usuń
  3. I się mi łoczęta spociły.Eeeeech:((((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam. Wystarczy byc czlowiekiem, nie katolickim pisowcem.

      Usuń
  4. Dlatego nie mam psa.
    Bo nie wiem czy by mi się chciało wychować, ułożyć i mieć cierpliwość. W bloku, ciasnym mieszkaniu, kiedy ponad pół dnia mnie nie ma w domu, tylko by się zwierzak męczył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale przeciez juz nie pracujesz, a psa mozesz praktycznie wszedzie ze soba zabierac. :) Moj slubny tez juz na emeryturze, wiec czasu ma wiecej niz potrzebuje, z czego profituje nasz Burek, bo razem chodza na spacery. Wczesniej pracowalismy ja w dzien, on w nocy, wiec psy nie musialy siedziec same w domu, rzedko sie zdarzalo.

      Usuń
  5. Nawyki zlego, glupiego traktowania zwierząt doprowadzają mnie do niekontrolowanych atakow.

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu ..Erna umarła dwa dni temu. nie wybudziła się kiedy próbowaliśmy ją ratować... nie mogę sobie z tym poradzić, nie chodzę do pracy, nie mogę wytrzymać w domu, wszystkie pieniądze bym oddała, żeby znów tu była z nami, to mam do powiedzenia w sprawie,że trzeba być człowiekiem z takim sercem jak pies, który koca bezwarunkowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie Ci wspolczuje, moge probowac wyobrazic sobie Twoj bol, bo pamietam swoj. Niech Cie pocieszy, ze psina juz wiecej nie cierpi, gdyby nie to, ja zwariowalabym po smierci Kiry, o ktorej sama musialam zadecydowac.
      Mocno Cie przytulam.

      Usuń
    2. I ja bardzo współczuję i wspieram.

      Usuń
    3. Przykro mi, wiem co czujesz.

      Usuń
    4. Nie wiesz, Bogusia, mozesz jedynie przypuszczac i domyslac sie, bo kazdy przezywa i czuje inaczej.

      Usuń
  7. Bardzo dobrze cię rozumiem.
    I nie mam zwierzaka bo znam siebie i wiem że ja potrzebuję swobody w podróżach. I nie chce skazywać ani psa czy kota ani innych ludzi na stres związany z moją częstą nieobecnością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to jest dla mnie odpowiedzialnosc. Czesto wyjezdzasz albo dlugo pracujesz, to nie bierzesz zwierzaka, ktory potrzebuje Twojej uwagi i czasu. A nie najpierw wziac, a potem sie obciac, ze jednak nie ma na psa czasu.

      Usuń
    2. Zresztą bardzo żałuję że nie mogę mieć zwierzaka. Ciągle powtarzam że kiedyś się ustatkuje i będę miała😊

      Usuń
    3. Warto poczekac, zeby moc sie w pelni oddac tej wyjatkowej milosci.

      Usuń
  8. No i tak ma być, masz całkowitą rację.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie byloby tylu tragedii, gdyby wszyscy tak mysleli. Chociaz lepiej z dwojga zlego oddac z powrotem do DT niz przywiazac w lesie.

      Usuń
  9. Swiete slowa i uwagi - tak to jest z adopcja, czesto pochopna, spowodowana mylnymi powodami.
    Tak jak sa ludzie ktorzy nigdy nie powinni miec dzieci tak samo istnieja tacy co nie powinni miec zwierzat. Plus zwierzeta potrzebuja warunki przestrzenne i inne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczy taki jeden z drugim szczeniaczka, kociatko "taki slodziutki i puszysty", a potem klopot, koszta, brak czasu i wielka krzywda zwierzaka.
      Masz recje, na dzieci tez powinno byc swoiste "prawo jazdy", jakis egzamin czy cus, bo niektorzy nie powinni sie rozmnazac.

      Usuń
  10. Niestety ludzie nie mysla, ja to widze masowo i w kazdej dziedzinie zycia.
    Jak wiesz tez chce miec psa i czasem ktos mowi "ale przeciez nie pracujesz to mozesz juz teraz". Taaak moge oczywiscie, ze moge tylko jakie warunki moge mu stworzyc teraz to wiem i na pewno nie chce psa na to skazywac. Jakie bede mu mogla stworzyc pozniej to zupelnie nie mam pojecia, bo ciagle nie wiem gdzie bede mieszkac. Nie znam moich wlasnych warunkow na przyszlosc a co dopiero psa.
    To sa dla mnie wazne rzeczy, o ktorych nalezy myslec zanim sie podejmie decyzje. Bo latwo jest miec, to tak ladnie brzmi jak ktos adoptuje... tylko co dalej?
    Wieszalabym na hakach u rzeznika takich bezmyslnych.
    Serpentyna (wyzej) ma absolutnie racje, sa ludzie, ktorzy dzieci tez nie powinni miec, no ale znow... jak to NIE miec dzieci? jak to NIE chciec miec dzieci?
    Generalnie, masowo jestesmy bezmozgami... :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niby wielu nowojorczykow czy tam mieszkancow wielkich miast, ma zwierzaka w domu, nawet psy, ktore przeciez regularnie potrzebuja sie wybiegac, na co jest malo mozliwosci w zabetonowanych miastach. Moim zdaniem dobrze robisz czekajac z decyzja na lepsze warunki. Dla psa oczywiscie. ;)

      Usuń
    2. Na Manhattanie sa specjalne sekcje w parkach gdzie psy moga sie wybiegac bez obrozy i smyczy. W sumie u mnie tez nie byloby z tym problemu, ale skoro wiem, ze za rok przeprowadzka ale nie wiem gdzie i w jakie warunki to wole sie wstrzymac z ta decyzja. Ja sie przygotuje i przyzwyczaje do kazdych warunkow jakie wybiore, ale nie moge wymagac od zwierzecia zeby zrobilo to samo.

      Usuń
    3. Bardzo slusznie! Zreszta za rok bedziesz miala oba bioderka nowe, wiec bedziesz mogla smigac z pieskiem :)

      Usuń
  11. Ech, czasami sie slyszy ze ktos odda z powrotem dziecko z adopcji. Bo cos tam cos tam. To po co w ogole sie staral o adopcje?
    Napisalas dokladnie to co ja zawsze powtarzam. Ktos mnie kiedys zapytal: to co bedzie z kotami jak ja zamieszkam z Chlopem. A co ma byc? Mialam zamienic zwierzeta na faceta? Po moim trupie chyba (albo jego). Nawet zadnej dyskusji na ten temat nie bylo, widzialy galy co braly, jakby mu koty przeszkadzaly toby sie w to nie pchal. Albo mnie bierze ze wszystkim albo wcale.
    Oczywiscie badzmy racjonalni, zdarzaja sie sytuacje, kiedy po prostu wlasciciel nie moze wiecej sie opiekowac pupilem, przypadki losowe, choroby. Ale tak wziac i zaraz oddac, bo cos tam cos tam, bo nasral na chodnik na przyklad, tego nie rozumiem i nie zrozumiem nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mowimy o przypadkach losowych, smierci, dlugotrwalym pobycie w szpitalu, niemoznosci poruszania sie czy tp. Ale bierze ktos psa/kota, a za chwile oddaje, bo emigruje z rodzina. To qrna, nie wiedzial kilka miesiecy wczesniej, ze rozglada sie za wyjazdem? Takich decyzji nie podejmuje sie w kilka dni. Albo nagle bachor ma uczulenie, po kilku miesiacach???
      No i oczywista, ze jakikolwiek chlop, ktory by tylko zasugerowal, ze nie po drodze mu z moim inwentarzem, bylby natychmiast na liscie do odstrzalu.

      Usuń
  12. Oj ile razy ja myślałam ze zamorduje moja szczyne Ejmiske. Nie mam wiec dywanów na kafelkach bo zaleje. A każdego kto zostawi ręcznik na podłodze w lazience morduje wzrokiem. A jak o mało nie padlam na zawał pół roku temu jak się okazało ze Sansa POPRAWIA znaczenie terenu Chessura. I to poprawiala wszędzie gdzie on nasikal. Ale ekspresowa kastracja miesiąc prania wszystkiego i Czesio śmieszy w klubie recznikowym Ejmiski - jak ktoś zostawi ta dwójka się nim zaopiekuje i zaszcza. Nie wiem czy Sansa to poprawia. Myślę ze nie chce wiedzieć.
    Morfiego obecnie czasami chce zamordowac jak się ganiaja Czesiem albo Nikusia ale wiem ze jakby był 1 maluch to by się zanudzil na smierc bo reszta to pierniki spiace.
    Luna niereformowalna nadal wali koty łapą to ja się poddaje. Mieszka w kuchni na wysokosciach i wszystkich wali. To niech wali. 6 miesięcy w stadzie i się uloza. Może nawet 6 lat. Trudno.
    A moja mama tez Safira leje. Sowka oddzielona u siostry a ta dalej swoje. I to a to na narzuta nowa. A to na buty potrafimy. Ale.co zrobić. Narzuta w pralke. Buty na przyszłość w szafke i cóż. Salemek ja kocha.

    OdpowiedzUsuń
  13. Nasza adoptowana sunia Sońka "pożywiła się" szczęśliwie spacerującą kurą. I co...? Wołam ją teraz do piwnicy, bo tam chłód większy i głaskam kudłacza po kudłach :)). Kot "firmowiec" obszczywa wszystko wszędzie i w pomieszczniu skacze w okna. Ile mi natłukł słoików (zlewozmywak jest przy oknie) i innych naczyń; ile razy wywrócił stojak z kuchennymi przydasiami wiem tylko ja :). A ile mu nagroziłam, że zawiozę go tak skąd go przywiozłam.... aż mąż w to uwierzył :))). Ale lubię bestię. Wszelkie koty i psy, które są podrzucone w pobliżu naszego domu znajdują schronienie i opiekę. W przyszłości mam zamiar adoptować pieska, nie młodzieniaszka, a takiego, którego nikt nie chce...Córka jest wolontariuszem i jest szczęśliwa, że zamiast biżuterii ma na sobie psią sierść. Syn mimo b. silnej alergii głaska wszystkie zwierzaki. Śmiech ( a czasami żal...) mnie ogarnia, gdy ktoś mówi, że jestem głupia, bo woże psa lub kota na USG, RTG czy inne "ludzkie" zabiegi. chciałaym tylko, by zwierzta były traktowane po ludzku...Tylko tyle i aż tyle

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ile nerwów kosztowało, by nauczyć adoptowanego Czokiego, by nie ganiał kotów!? Ale nauczyliśmy. Córka mówiła, że to CUD! Ludziom bra cierpiwości i świadomwj dpowiedzialności za zwerzęta. Pełna micha i obroża od pcheł i kleszczy to za mało niestety...

      Usuń
    2. Zwierze mozna wszystkiego nauczyc, niektorych ludzi niestety nie. Dobrze wychowalas swoje dzieciaki, Jaska. Z pewnoscia dobrze wychowasz swoje zwierzaki. Bo kochasz. Tylko tyle i az tyle.

      Usuń
  14. Racja...Moje koty posikują po fotelach i są i będą ze mną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I slusznie! A ja myslalam, ze tylko moja Bulka taki szczoch. :)

      Usuń
  15. Kiedy Bezowy przyniósł z piwnicy małą Kizię-Mizię, trochę się wystraszyłam, jak to będzie. Nie była dziką kotką, ale strasznie mnie i mamę drapała, dłonie miałam poszarpane. Z czasem zaprzestała i zrobiła się przylepa na swoich zasadach - nie na kolanka, nie na rączki, ale kładła się na moich piersiach. Po jakimś czasie lekarka zdiagnozowała u mnie astmę oskrzelową. Specjalista zapisał leki i...odkąd zaczęłam brać wziewne, Kiziunia już nigdy nie położyła się na mnie. Lekarka zapytała mnie, czy nie mam wzmożonych duszności w pobliżu kota, a ja takie gały wywaliłam na nią, że aż się roześmiała. Żyłyśmy sobie z Kiziunią i moją astmą całkiem dobrze. Teraz już 4,5 roku z Bezą, ją noszę na rękach, bo przylepa.
    Nie wierzę w żadne alergie na sierść, czy cóś podobnego, organizm sam walczy, tylko trzeba chcieć, ale wygodniej jest pozbyć się zwierzaka i po problemie.
    PS.
    Niejednokrotnie wymiatałam spod wanny kupy Kiziuni, pomimo, że miała dla siebie dwie kuwety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie przyszlo Ci do glowy, ze kotka kladla sie na Twoim chorym organie, czyli oskrzelach? Kiedy zaczelas wziewac, ona uznala, ze juz nie musi Cie leczyc. No i przede wszystkim astma to nie alergia na kocia siersc, choc oczywiscie moze byc spowodowana uczuleniem, ale nie musi.

      Usuń
  16. Każdy przed adopcją porządnie powinien się zastanowić.Miałam Pusię,dalmatyńczyka córki mojego partnera,bo go jej mąż nie chciał.Jak urodziła córka dziecko to wzięliśmy go do siebie.Spędził najlepsze lata z nami .Póżniej przyszła Lunka ze schroniska.Zwierzęta to nie zabawki.Bierzemy za nie odpowiedzialność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My to wiemy, ale w spoleczenstwie funkcjonuja dzbany i taborety i o nich byl wlasnie ten post. Zwierzeta to nie zabawki, a jesli chcemy je tak wlasnie traktowac, polecam kupno pluszaka, nie zre, jest ctysty, spokojny, nie sra i nie rzyga, nie pogryzie butow i mozna go zostawic jadac na urlop.

      Usuń
  17. Wzięcie do domu jakiegokolwiek zwierzaka trzeba traktować jak pojawienie się w nim kolejnego dziecka. To nie zwierzak, tylko nieco inny dzieciak, który tak samo wymaga naszej miłości, troski, uwagi i szacunku.Od pierwszego dnia pojawienia się w naszym domu (miał 7 tygodni) aż do ostatniej chwili (16,5 roku później) był u nas na pierwszym miejscu,wszystkie plany były układane tak, by było uwzględnione jego dobro.Bardzo go kochaliśmy.
    Mina Toyki na ostatnim zdjęciu przecudna!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Udowodniono naukowo, ze pies ma umysl na poziomie dziecka 3-letniego, tylko mowic nie umie, wiec teoria, ze to kolejne dziecko w domu, nie odbiega daleko od prawdy. Nie od rzeczy mowi sie o adoptowaniu psa czy kota. Dokladnie jak w przypadku dziecka. A dzieci przeciez nie oddaje sie z adopcji, w kazdym razie niezwykle rzadko, w wyjatkowych przypadkach.
      My inaczej o sobie nie mowimy do Toyki jak mama i tata :)))

      Usuń
  18. Zżarło mi komentarz. Dla mnie zwierzę w domu to po prostu następne dziecko, tylko o nieco odmiennych potrzebach. Gdy mojego wzięłam to miał 7 tygodni, był wielkości mojej dłoni + ogonek długości mojego małego palca. Spał ze mną wtulony w moją szyję -
    nie miałam serca by płakał w swoim posłanku.I od pierwszego swego dnia do ostatniego tchnienia był najważniejszy dla nas. Jedyna "szkoda" jaką zrobił - pozwalałam mu podgryzać (dopóki był mały) skórzany pasek klapka , który miałam na nodze i któregoś dnia pasek odleciał bo ząbki wprawdzie mleczne, ale były skuteczne.Pies to mądre stworzonko, myślące i czujące jak człowiek, ale po stokroć lepsze- kocha bezwarunkowo.
    Mina Toyki na ostatnim zdjęciu - bezkonkurencyjna.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zzarlo Ci komentarza, tylko mam wlaczona moderacje komentarzy do wpisow starczych niz 1 dzien, zeby nie przegapic jakiegos. :)

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.