wtorek, 25 lutego 2020

Pierwsze i drugie miejsce.

Moje dwie ojczyzny, ta pierwsza, w ktorej sie urodzilam i wychowalam, i ta druga z wyboru. Niedawno wyczytalam szokujace statystyki, ze obydwie sa na pierwszych miejscach w Europie pod wzgledem samobojstw nieletnich, Niemcy sa na pierwszym miejscu, Polska na drugim. Nie ma co epatowac liczbami, bo kazde odebranie sobie zycia, szczegolnie zas przez osoby nieletnie, jest jednym za duzo. I mowimy tu wylacznie o samobojstwach doprowadzonych do konca, o przypadkach smiertelnych, nie o probach samobojczych, ktorych jest z pewnoscia duzo wiecej. Kolejne miejsca zajmuja Francja, Wielka Brytania, Wlochy i Hiszpania. Najnizsze statystyki maja Norwegia, Serbia i Slowenia. Jednak to nie tylko europejski trend, w USA samobojstwa nieletnich to druga najczestsza przyczyna smierci dzieci w wieku 10-19 lat.
Szczerze musze przyznac, ze nie spodziewalam sie pierwszego miejsca w Niemczech, panstwie
zamoznym, opiekunczym, z odpowiednia sluzba zdrowia, w tym rowniez psychicznego, ze sztabami psychologow w szkolach i innych mlodziezowych placowkach, z dostateczna iloscia miejsc w leczeniu stacjonarnym, slowem ze wszystkim tym, co kuleje w Polsce. A jednak zaburzenia zdrowia psychicznego zdaja sie byc niezalezne od statusu panstwa czy ilosci psychiatrow i psychologow na glowe mieszkanca, wszedzie nie ma miejsc, a terminy sa tak odlegle, ze czasem, zanim dojdzie do pierwszego spotkania, pacjent odchodzi na wlasne zyczenie, nie daje sobie sam ze soba rady. I nie dotyczy to jedynie nieletnich, choc ich smierc budzi najwiekszy bunt i rozzalenie.
Glownymi przyczynami samobojstw wsrod dzieci i mlodziezy sa problemy z rowiesnikami, gnebienie w szkolach lub zaburzone relacje w rodzinach. Wzrasta liczba prob samobojczych, ale na szczescie maleje ich skutecznosc, to pokazuje, ze dzieci chca zwrocic na swoje problemy uwage, krzycza o pomoc, ale trudno im wszystko zwerbalizowac, poza tym chca wywolac u doroslych szok.
W Niemczech nie mozna narzekac na brak odpowiedniej opieki psychologiczno-pedagogicznej, wszystkie przejawy gnebienia duszone sa w zarodku, prowadzone sa rozmowy, jest tlumaczone, zagadnienie tolerancji dla odmiennosci odgrywa w programie szkolnym ogromna role. W Polsce odwrotnie, nietolerancja przekazywana jest np. na lekcjach religii, nietolerancja dla pedalow, transow, dzieci z in vitro, rodzicow zyjacych bez koscielnego blogoslawienstwa, chlopcow w rurkach, nadwrazliwych dziewczynek nie chodzacych na religie itd, itp. Dzieci sa takim postepowaniem wrecz zachecane do mobbingu, szkolny psycholog na ogol nie widzi problemu, nauczyciele chca miec swiety spokoj. Wszystko inaczej niz tu, a jednak to Niemcy maja niechlubne pierwsze miejsce.
Niemala role odgrywa brak wsparcia w rodzinie, zaganiani i zestresowani rodzice lub nierzadko samotne matki, czesto sami w potrzebie kontaktu z psychologiem, nie maja sily ani cierpliwosci wysluchiwac bolaczek wlasnych dzieci. Rodzice musza czesto brac po dwa etaty, zeby jakos ogarnac finanse, pracuja oboje, dzieci zas nosza przyslowiowe klucze na szyi i sa pozostawione same sobie, a pieniedzy i tak nie wystarcza na nic. W Niemczech ubostwo dzieci i emerytow tak drastycznie wzroslo, jak nigdy dotad, nawet w siermieznych czasach powojennych. Niemcy bowiem postawily sobie misje ratowania swiata, przyjmowania kazdego oszusta i pasozyta jak leci, byle byl kolorowy, a najlepiej jeszcze innego wyznania. Wszystko niestety dzieje sie kosztem wlasnego spoleczenstwa, m.in. dzieci i emerytow, ktorzy wegetuja zamiast zyc. Polska dla odmiany pasie nienasycona hydre koscielna, na inne cele juz brakuje.
Doczekalismy czasow, kiedy nawet szkolni psychologowie szczuja dzieci na rodzicow, wysluchawszy jednej tylko strony, nie zawsze obiektywnej, szkola rzadko wspolpracuje z rodzicami, nikt nie ma na to czasu ani ochoty. Rodzice czesto nie wiedza, jak rozmawiac z dziecmi, a potem z nastolatkami, ci ostatni czerpia wiedze od nie zawsze dobrze poinformowanych rowiesnikow albo jeszcze gorzej - z internetu.
Wychowalam trzy corki, nie bylo latwo, czasem mialam ochote je pozabijac, moja cierpliwosc byla wystawiana na takie proby, ze dziw iz nie zwariowalam. Bo tu dzieci maja same prawa, a zadnych lub prawie zadnych obowiazkow, a przy takim ukladzie nielatwo o autorytet. Nie wiem, czy mialabym sile na to wszystko jeszcze raz, nie chcialabym nawet, bo kosztowalo mnie to naprawde wiele nerwow. Szczesliwie jednak byly to czasy przedinternetowe, jeszcze w miare normalne, a problemow mialam o polowe mniej od dzisiejszych rodzicow.






38 komentarzy:

  1. To wszystko co piszesz Aniu, to prawda i nie na moje nerwy. Coraz częściej głośno wzdycham "jak to dobrze, że nie mam dzieci". Nigdy nie miałam na nie parcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze zdazylam bez szczegolnych wypadkow te swoje dzieci na ludzi wyprowadzic, ale nie wiem, jak poradzi sobie moja corka z wlasnymi dziecmi. Zmiany, jakie nastepuja i tempo tych zmian jest tez juz nie na moja wytrzymalosc nerwowa.

      Usuń
  2. Pamiętam szkołę, do której chodziłam. Była to mała szkoła. Gdzie dyrektor znał wszystkie dzieci, tak jak woźna. Moje dzieci też chodziły do małej szkoły. Im większy moloch szkolny, tym jest gorzej. Dzieci są anonimowe, prześladowcy są batdziej bezkarni, no i pozwolenie na to, nie oficjalne, tylko ciche, po to, żeby szkoła miała dobrą opinię, a nuuczyciele, święty spokój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja szkola nie byla mala, to byla nowa tysiaclatka, ale czegos podobnego nie bylo, bo zaraz wkraczal nauczyciel albo wozna ze szmata. Czlowiek czul respekt zarowno przed nauczycielami, rodzicami, woznymi, jak przed kazdym doroslym. teraz nauczyciel nosi smietnik na glowie i boi sie wezwac rodzicow, bo sam oberwie. To dzieci rozzuchwala.

      Usuń
  3. Teraz często wychowanie przerzuca się na przeładowaną szkołę. Rodzic wezwany w razie kłopotów z reguły broni dzieciaka i nie współpracuje. Dzieci od których się wymaga czasem ponad możliwości a równocześnie nie wspiera, nie uczy prostej prawdy, że się ponosi konsekwencje swoich czynów, nie uczy empatii itd, itp. Trzeba by zmienić wiele, a na pewno nie drogą idiotycznych reform.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz nikomu na niczym nie zalezy, ani nauczycielom, ani rodzicom, a najmniej dzieciom przekonanym o wlasnej wyjatkowosci i bezkarnosci. A kiedy jeszcze kosciol utwierdza gnoja w przekonaniu, ze pedal do ogniwo miedzy czlowiekiem a zwierzeciem i ze mozna toto bezkarnie poniewierac... to o czym tu mowiec.
      Przede wszystkim wyrzucic religie ze szkol, bo to jest zrodlo zla.

      Usuń
  4. A kiedyś to Luksemburg przodował w tej strasznej statystyce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A to ciekawe. Czyli cos musialo nastapic, jakies srodki zostaly uzyte, jakis program, ze Lux wypadl z pierwszej piatki. Wiesz cos wiecej?

      Usuń
    2. Właśnie nie wiem
      Ale pamiętam te statystyki
      Węgry i Luksemburg dominowały

      Usuń
    3. A moze bys pogrzebala i poszperala? Bardzo mnie interesuje, jak Lux dal sobie z tym rade.

      Usuń
    4. Może
      Choć szukanie wiadomości o Lux to przygoda sama w sobie. Nawet nie wiesz od jakiego języka zacząć

      Ja myślę że to raczej inne kraje dołączyły do Lux A nie że tutaj spadła ilość samobójstw. Lux od kilkudziesięciu lat przodował w bogactwie. A to nie pomaga

      Usuń
    5. Najlepiej zaczac od poczatku, ale ok, moze przy okazji rzuci Ci sie gdzies w oczy. ;)

      Usuń
    6. Niestety znam 3 przypadki samobójstw znanych mi dzieci z Lux. Ostatnie 4 lata...

      Usuń
    7. W ciągu 4 lat

      Jedno dziecko to córka bliskich znajomych. Nigdy się z tym nie pogodzę

      Usuń
    8. To byli dobrzy rodzice
      Na pewno popełnili jakieś błędy. Jak każdy rodzic... Matka postarzała się o 20 lat w jeden dzień.
      Wiele lat chorowała na anoreksję i depresję. Ta dziewczynka.
      Była w wieku mojej córki

      Usuń
  5. Napisałaś Aniu "Bo tu dzieci maja same prawa, a zadnych lub prawie zadnych obowiazkow" I przez to dzieci są teraz coraz słabsze psychicznie i dlatego coraz gorzej radzą sobie z niełatwą rzeczywistością.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do Polski jeszcze to rozpasanie nie dotarlo, ale tutaj rodzice praktycznie nie maja prawa do niczego, bo inaczej wkroczy Jugendamt i moze zabrac dzieci. Szczeniateria to wie i robi, co im sie podoba. Z wyjatkiem oczywiscie dzieci kolorowych, tam Jugendamt sie nie wtraca.

      Usuń
  6. Ja nie chodziłam z kluczem na szyi(inne czasy) a zdecydowałam się na dziecko gdy już wiedziałam, że będę mogła wziąć 3 lata urlopu wychowawczego(był bezpłatny). Więc dziecko urodziłam 12 lat po ślubie. A potem już nie wróciłam do pracy, bo zabrakło w Polsce przedszkoli.Moi wnukowie też nie chodzą z kluczami na szyi-przy ich podstawówce jest świetlica. Gdy starszy poszedł do gimnazjum to my tu zjechaliśmy, a poza tym firma zięcia zgodziła się na jego "pracę z domu", a gdy musiał wyjeżdżać- byliśmy my. Z tego co widzę to Krasnale spędzają b. dużo czasu z rodzicami, dużo z nimi rozmawiają. Teraz są w Szwecji w szkole międzynarodowej z wykładowym angielskim - obaj są b. zadowoleni, zwłaszcza młodszy, który tu nie chciał nigdy występować a tam- cud - zagra solo na zakończeniu roku szkolnego- zagra i zaśpiewa.
    Zauważyłam, że tu wciąż brakuje ludzi do pracy i to wcale nie chęć zbawiania świata sprawia, że sprowadzają obcokrajowców.Chodzi o siłę roboczą, tyle tylko, że zawiodły oczekiwania- wylazł na wierzch brak rozeznania.Wpierw sprowadzili Turków w nadziei podniesienia dzietności i...figa, Turcy umieją liczyć, kolejne dziecko to kolejny wydatek, więc się nie mnożą jak króliki. Koszmarne środki finansowe poszły na zjednoczenie Niemiec i nadal one są, bo trzeba jakoś "zacerować" te dziury inwestycyjne po NRD. Gdy się spokojnie, bez ekscytacji przyjrzeć temu wszystkiego to nieomal trzeba współczuć Niemcom, bo naprawdę sytuacja łatwa nie jest. W Brandenburgii brak nauczycieli i....szukają ich w Polsce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja niestety znamlos dziecka rodzicow pracujacych, musieli odrabiac studia i po 6 tygodniach od mojego urodzenia mama musiala wracac do pracy. Do pojscia do szkoly bylam u babci, a pozniej musialam wracac do rodzicow.
      Teraz malo ktora rodzina moze sobie pozwolic na niepracujaca matke, ktora moglaby sie poswiecic tylko wychowywaniu dzieci i dbaniu o dom, nikt tego finansowo nie udzwignie, zreszta sama wiesz po swojej corce, ktora ma Ciebie do pomocy. Nie wszystkich stac na swietlice po zajeciach szkolnych, to nie jest darmowe, wiec sa dzieci, ktore nosza te klucze na szyi, nie kazdy ma dochody Twojej corki i ziecia.
      A obcokrajowcow owszem Merkel sprowadzila, z tym, ze 90% siedzi na socjalu i ani mysli podjac pracy, wiec teraz zamysla sprowadzac nastepne "sily fachowe" z Meksyku, Wietnamu i Brazylii, zeby jakos moc utrzymac te hordy pasozytow krymigranckich. A zwykly Niemiec tyra na dwoch etatach, wiec nie ma juz czasu na wychowywanie dzieci, ktore splodzil.

      Usuń
  7. Do tematu dodam kraj spoza statystyk, bo i spoza Unii. Szwajcaria też ma wysoki odsetek samobójstw (nie tylko z powodu wietrzysk).

    Przekopiuję Ci bardzo trafną wypowiedź pewnej kobiety, która mieszka w Szwajcarii i jest blisko tego tematu.

    "Szwajcarzy cierpią inaczej niż my. My cierpimy, bo przed nami jeszcze tyle pięknych Mercedesów, a dzieciorom trzeba kupić nowe cichobiegi, bo w starych palce wychodzą same na spacer bez udziału reszty ciała. Szwajcarzy cierpią, bo mają te wszystkie piękne Mercedesy, cichobiegi na resorach i właśnie odkryli bardzo zdziwieni, że nie o to chodzi w życiu. Czyli, jakby powiedziała zdroworozsądkowo pani Jadźka z warzywniaka na rogu: w dupach im się poprzewracało!"

    A jednak od nadmiaru głowa też boli. Przeciętny Polak słyszał w dzieciństwie często powtarzający się tekst: "nie ma pieniążków". Automatycznie ma więc zakodowane, że to główny cel życia - trzeba harować i stawać się w miarę możliwości coraz bogatszym, a przynajmniej aby wystarczało na rachunki. Nie ma wakacji ani Mercedesów, dziecko cichobiegi dostanie, ale ojciec będzie chodził w dziurawych butach. Życiem rządzi to zasłyszane w dzieciństwie "za mało pieniążków", a przyszły dorosły wierzy w to coraz bardziej i za kolejne lata stara się żyć prestiżowo, mimo iż na Mercedesa nie ma nadal, ale zaciągnie kredyt, żeby kupić jakieś młodsze auto, no i płaski telewizor też by się przydał.
    I co sobie taki Polak myśli jak widzi Szwajcara w Mercedesie z depresją? Pewnie to samo co wyżej wspomniana pani Jadźka z warzywniaka na rogu.

    "Czy wiecie, że aż jeden Szwajcar na sześciu cierpi na typowe objawy depresji, czyli chroniczne zmęczenie, bezsenność, stany lękowe, czy niezdiagnozowane bóle pleców? Szwajcaria słono płaci za niedyspozycję psychiczną swoich obywateli – szacuje się to na ponad 11 bilionów rocznie.
    Szwajcarzy niestety również często popełniają samobójstwa – rocznie pomiędzy 15 a 25 tysięcy osób próbuje odebrać sobie życie."

    Krótko mówiąc, nikt się nie dziwi jak ktoś powie, że bierze antydepresanty. Jest też możliwość wzięcia rocznego urlopu na depresję, bo wiadomo, że praca raczej nie pomaga w leczeniu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy slysze slowo "pieniążki", sam mi sie noz w kieszeni otwiera i pala zadza mordu na osobie wypowiadajacej to slowo. Jakby, qrna, nie mogla powiedziec normalnie "pieniadze". Bluzeczki, rekawki, pieniazki i inne zdrobnionka, jakby przemawiala do dziecka albo idioty. Nienawidze zdrobnien!!! A pieniazkow szczegolnie.
      Kazdy nosi swoj wlasny krzyz i wlasna depresje, choc przyczyny tej choroby oczywiscie bywaja bardzo rozne, ogolnie jednak to niezadowolenie ze stanu wlasnego zycia.
      Ja juz nie pamietam, jak to jest nie miec depresji, zmagam sie z nia chyba juz ponad 20 lat, raz jest lepiej, innym razem szukam liny, ale mimo to jakos ciagne, zdajac sobie sprawe, ze wystarczy iskra...

      Usuń
    2. No właśnie o to mi chodziło, że właśnie dzieci słyszą, że czegoś nie dostaną bo nie ma "pieniążków". Ja też to słyszałam kiedy nie było np. zgody na kolonie.

      Usuń
    3. Nigdy nie zdrabnialam w rozmowach z dziecmi, nawet kiedy byly bardzo male. Bo potem niektorym pozostaje to do smierci i tak pieniazkuja przez cale zycie.

      Usuń
    4. Jak do mnie mówiono to zdrabniano, ale ja nie zdrabniam. Jak do dzieci mówię, to raczej zwracam się tak samo jak do dorosłej osoby. I zauważyłam, że dzieci to aprobują.

      Usuń
    5. Bo dzieci, nawet dzieci, chca byc traktowane powaznie, a nie jak polglowki, natomiast doroslym sie wydaje, ze one zrozumieja tylko szczebiot i zdrobnienia.

      Usuń
    6. Mój mąż kiedyś odezwał się do chrześnicy jak do normalnego człowieka i dostał reprymendę od rodziny, że to przecież dziecko i jak się zwraca. A on po prostu nie szczebiotał i normalnie tłumaczył. Zaś dziecko słuchało bardzo uważnie i cicho skupione.

      Usuń
    7. Dzieci sa czasem madrzejsze od rodzicow, a Twoj maz zachowal sie calkiem prawidlowo.

      Usuń
  8. Tutaj ogólne statystyki samobójstw nie sa az tak tragiczne, natomaist czesc kraju w którym jest grajdolek ma 4x wyzszy wskaznik samojójstw niz reszta kraju, glównie wsród ludzi starszych. Bieda, osamotnienie i brak dostepu do lekarzy zbieraja swoje zniwo :(. Z drugiej strony dzieciaki/mlodziez znajduja jeszcze jakies wsparcie w miejcowej spolecznosci, bo jesli nie rodzina, to czesto sasiedzi pomoga. W duzych miastach jest znacznie gorzej. Czesto rodzice spedzaja wiekszosc dnia na dojazdach do i z pracy, wiec dzieciaki sa zdane same na siebie. Przy czym zjawisko pracy na dwóch etatach jest minimalne, bo tej po prostu nie ma i ludzie trzymaja sie zebami tego, co udalo im sie znalesc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, dojazdy do pracy, przy jej braku na miejscu, to tez niebagatelna strata czasu, ktory moglby zostac poswiecony dzieciom. To jest po prostu bledne kolo, a depresja staje sie choroba globalna, na ktora nie zapadaja chyba juz tylko prymitywne plemiona z dzungli amazonskiej, ktore na oczy bialego czlowieka nie widzialy. Na pewno nie takich osiagniec cywilizacyjnych oczekiwalismy.

      Usuń
  9. ech Pantero, te informacje nie działają dobrze na moje stany depresyjne ...widzę co się dzieje, szkoła a zwłaszcza teatr jest miejscem, gdzie mi mówią ...cyce opadają. robie co mogę. nie poradzisz na głupotę. a rodziciele nie mają musu się kształcić w kierunku rodzicielstwa, mają się ROZMNAŻAĆ, kurwa!!!i wierzyć w boga i zaufać kościółkowi.a szkoła ma ich wyręczać w czym się tylko da.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nas uczyla i szkola, i rodzice, i ksiadz na religii, zeby byc dobrym i tolerancyjnym, a przeciez edukowalam sie w glebokiej komunie, na ktora wszyscy tak bardzo dzisiaj narzekaja. Ludzie bardzo sie zmienili przez ten czas, teraz hejtowanie i mobbing naleza do dobrego tonu, niech ich szlag!

      Usuń
  10. Kiedy bylam w Norwegii to tam usyszalam, ze to wlasnie Norwegia ma najwiekszy odsetek samobojstw w ogole. Nie wiem ile z tego to nieletni. To chyba tak jak Anna wyzej napisala, jak komus sie "w dupie przewraca" i nie widzi juz z zyciu zadnego celu.
    Samobojstwo to straszna rzecz... W zeszlym tygodniu w UK zabila sie prezenterka telewizyjna. Z powodu zaszczucia mediow. Jak to naprawde bylo to pewnie nikt nie wie, ale sam fakt jest po prostu wstrzasajacy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mysle, ze to pierwsze miejsce Norwegii w statystykach dotyczy, jak piszesz, jednak doroslych, bo w stytystykach dotyczacych dzieci i mlodziezy jest na koncu.
      Czytalam o tej prezenterce, to ta byla ksiecia Henka, co nie?

      Usuń
    2. Podobno randkowali chwilke dziesiec lat temu, ale tu nikt tego nie pamieta. Ona raczej zadawala sie z chlopakami o wiele mlodszymi od siebie, tak z 10-15 lat.

      Usuń
    3. No widzisz, a jak umarla, to od razu eks i prawie zona i pretendentka do tronu bez mala.

      Usuń
  11. Panterko, o matkubosku, jak mówi Opakowana, com się namordowała z Twoim blogiem. Zachciało mi się oglądać nasze twarze, potem aniołeczki i nijak nie umiałam wrócić nazad do najnowszego, czyli tego wpisu. Matko, jaka ja niekumate w te klocki hahaha

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.