czwartek, 30 sierpnia 2012

Tamto zycie na wsi.

Jako dziecko jezdzilam czesto z babcia do rodziny na wies. Tam na zywo moglam obserwowac czynnosci i narzedzia, ktore teraz udostepniaja muzea i skanseny.
Do wujostwa wiodla piaszczysta droga. Nikt nie marzyl o bardziej stabilnej, o asfalcie nie wspomne. Mieszkali w chacie, ktora nadawalaby sie na eksponat w skansenie: kryta strzecha, drewniana z malymi okienkami o poczwornych szybach.
Podobna do tej ze zdjecia, taka swojska, troche krzywa, otoczona rownie krzywym plotkiem.
Srodkiem domu szla sien, po lewej byl duzy pokoj, glownie dla letnich gosci, bo nieogrzewany. Pachnial ten pokoj bardzo specyficznie, troche sloma z siennikow, troche jablkami, ktore lezaly na szafie. Skrzypialo na kazdym kroku: podloga, lozka, drzwi od szafy i te do pokoju.
Po prawej stronie byla duza kuchnia z weglowa kuchenka, piecem chlebowym i zapieckiem, a za nia byla sypialnia wujostwa. W kuchni pod podloga byla piwniczka, pelniaca role lodowki i spizarni.  Zima wujostwo mogli korzystac z ciepla pieca kuchennego, bo przechodzil przez sciane. Dom otaczaly popularne wiejskie kwiaty, jakies malwy, rozyczki i inna podobna pstrokacizna. Obok domu byl ogrodek kwiatowo-warzywny i rosl orzech wloski, za podworkiem byl ogrodzony sad z jabloniami, gruszami i sliwami.
Czyli standart wsi w tamtym czasie. W gospodarstwie zyl kon, krowy, swinie, owce i pomniejszy drob. Lowny kot pilnowal stodoly, a Burek darl paszcze przy budzie.
Ciotka nosila samodzialowa welniana zapaske, choc pewnie kupiona, bo w domu nie miala krosien.

Ta ciotczyna zapaska nie byla tak strojna, jak ta na zdjeciu, ale kolory byly podobne. Nie lubilam jej, bo mnie gryzla, jak to welna.

Wies wtedy jeszcze nie byla zelektryfikowana, wiec slonce narzucalo rytm zycia, wstawalo sie z pierwszym pianiem koguta i szlo spac po zmroku.
Zycie na wsi nie bylo latwe, praca ciezka, bo nikt nie znal tych cudownych wynalazkow ulatwiajacych dzisiaj prace na wsi, a dodatkowo trzeba bylo targac wode ze studni i latac do slawojki za stodole.
Jedzenie bylo proste, wlasnej produkcji: jajka, mleko nabial, owoce, rzadziej mieso, choc zawsze w niedziele byl rosol z kury.
Ciotka sama piekla chleb. Nigdy pozniej nie jadlam tak smacznego chleba. Pamietam, ze przed odkrojeniem pierwszej kromki, ciocia robila na chlebie znak krzyza. Maslo tez robila sama, ubijala smietane w maselnicy, a przechowywala je, zawiniete w liscie chrzanu, w piwniczce pod kuchnia. Czegos podobnie pysznego nie mozna bylo kupic w sklepie, zreszta do sklepu bylo daleko.
















Teraz takiego jedzenia nie ma nawet na wsi, bo komu sie chce poswiecac czas i sily, kiedy w sklepie obok mozna wszystko latwo dostac. Tylko... to juz nie to samo.
Bylam tez naocznym swiadkiem zmudnych i meczacych prac polowych przy udziale konia i prostych narzedzi. Chabeta ciagnela plug, za ktorym szedl wujek, a orka trwala bez konca. Pozniej wuj bral ziarno w chuste i rozrzucal po polu, bronowal takze prowadzac konia po polu, w te i z powrotem.













A kiedy zboze uroslo, kiedy nadszedl czas zniw, wujek ostrzyl kose i szedl na caly dzien w pole scinac lan po lanie, a ciotka i dzieciaki za nim, stawiajac zgrabne snopki, wiazane powroslem.
Juz wtedy sierpow nie uzywano, bo kosa byla wygodniejsza, ale w domu sierp sie zachowal.

Caly rytm zycia i pracy scisle zwiazany byl z pogoda: zeby popadalo na wiosne i nawodnilo troche pola, zeby bylo sucho podczas zniw i zwozki z pola, zeby... zeby...
Dlatego kto zyw, kto mogl i chcial, pomagal przy zniwach. Pot lal sie po plecach i czole, krzyz bolal, ale nikt nie narzekal. Zwozka odbywala sie wozem drabiniastym, ktory po niewielkich zmianach mogl sluzyc innym celom, rowniez przewozowi osob. O gumowych oponach nikt wtedy na wsi nie slyszal.


Wielka frajda bylo dla mnie  siedziec na samej gorze sterty slomy lub siana w drodze z pola do stodoly.


Pozniej mlocilo sie cale zboze cepami, a slome kroilo recznie napedzana sieczkarnia, na sieczke.




 Niedlugo po zniwach nastepowaly wykopki i rozne inne prace jesienne. Zima kobiety szyly, tkaly, darly wspolnie pierze, slowem robily wszystko, na co latem nie bylo czasu.

I tak rok za rokiem, a nude przerywaly jarmarki i odpusty.

A ja to wszystko widzialam, bralam w tym udzial, moze i przeszkadzalam plataniem sie pod nogami i zadawaniem tysiecy pytan.
Pozniej wies szybko zaczela sie zmieniac, elektryfikowac, automatyzowac. Plugi i kosy poszly w odstawke, konie sluzyly bardziej do ozdoby, niz do pracy. Powstaly sklepy, w domach pojawila sie telewizja, a zycie stalo sie znaczaco lzejsze. Pod dom wujostwa prowadzi teraz asfaltowa droga...
Ale ich juz tam nie ma. Wszystkie ich dzieci pouciekaly do miasta, zadne z nich nie chcialo takiego losu, jaki przypadl ich rodzicom. Wujostwo oddali w koncu ziemie panstwu, za rente, a kiedy odeszli, dzieci pozbyly sie takze domu. Jakis amator kupil go na letnia siedzibe.
I tak znow odeszla nieodwolalnie czastka mojego dziecinstwa.

Kiedy mieszkalam w poprzednim miejscu, codziennie chodzilam z Fuslem na spacery w pola i czesto obserwowalam prace, najpierw wiosenne, potem zniwa. Zdumiewajace, ze jeden rolnik swoim kombajnem w jedno popoludnie oporzadzil cale pole, czyli scial zboze, wymlocil je wewnatrz maszyny, a na zewnatrz wyrzucal zgrabne walce slomy, czyli wszystko to, co wujkowi wraz z pomocnikami,  na znacznie mniejszym polu zajmowalo kilka dni.
Szybko, sprawnie, wspomagane nawozami i maszynami, ale czy do konca zdrowe? Teraz wprowadza sie dodatkowo zboza genetycznie zmienione, wymysla sie cuda, zeby zwiekszyc plony. Do czego to zmierza?


Wszystkie zdjecia z netu, niestety.

11 komentarzy:

  1. Zdjęcia z netu ale w pełni oddają opis Twoich wspomnień , pięknie :)
    Pozdrawiam Ilona

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolalabym swoje, ale teraz to juz zupelnie niemozliwe. Kto wtedy latal tak z aparatami? One same, klisze i oddawanie do wywolania nie byly tanie. Czesto zaluje, ze w tamtych czasach nie dysponowalam cyfrowka. Moglabym tyle pokazac!
      Pozdrawiam rowniez

      Usuń
  2. Aż chce się krzyknąć "Wsi piękna, wsi wesoła. Mlekiem i miodem płynąca. Wsi z tamtych lat".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja mialam szczescie widziec to wszystko live.
      Wies byla wesola chyba tylko w oczach mieszczuchow, zycie tam bylo wcale nie latwe, choc w miare spokojne. Tyle, ze glod nie zagrazal.

      Usuń
  3. Nie masz zdjęć, ale masz za to wspomnienia, którymi się razem z Tobą dzisiaj zachwycam.
    Pięknie napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki, dla mnie sa to wyjatkowe wspomnienia, bo to se ne wrati.

      Usuń
  4. Pojechałabym na taką wieś, odpocząć od tego wszystkiego, odetchnąć pełną piersią...

    OdpowiedzUsuń
  5. Powiem Ci że wbrew pozorom nie, bo spędziłam dzieciństwo na wsi, takiej ze studnią i w ogóle, pamiętam, jak dziadek używał kosy...ale to było raczej wczesne dzieciństwo, teraz nawet zmywarkę mają:D I już nie jest tak samo.

    OdpowiedzUsuń
  6. I rozmarzyła się. Przypomniały mi się wakacje na wsi z czasów mojego dzieciństwa.

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.