poniedziałek, 24 grudnia 2012

Grazyna - opowiesc wigilijna.


Stala spocona nad kuchnia, gdzie gotowaly sie wigilijne przysmaki i rozmyslala. Nastepne cholerne swieta, tym gorsze, ze w tym roku przypadla jej kolej na goszczenie rodziny meza. Przyjdzie sfrustrowana tesciowa, ktora tak naprawde nigdy jej nie zaakceptowala, mniemajac, ze jej syn zasluzyl sobie na kogos lepszego. Od smierci tescia przed dwoma laty, tesciowa stala sie jeszcze bardziej zgryzliwa, ale i silniej pobozna, a z braku zajec bywala u nich czesto, zbyt czesto. Wtracala sie do wszystkiego, obwiniala Grazyne za wszelkie niepowodzenia swojego jedynego syna. Tak jakby utrata przez niego pracy tez byla przez nia zawiniona. Byly redukcje, czesc zalogi zostala, dla niego nie bylo etatu.
- Przeklety pijanica! - pomyslala - Gdyby wiecej uwagi poswiecal pracy, zamiast kolegom, na pewno by go nie zwolnili.
Teraz ona byla jedyna zywicielka rodziny. Kazimierz niby sie staral, niby szukal, skladal papiery, ale w jego wieku i ze srednim wyksztalceniem technicznym szansa na prace byla niewielka. A pic sie chcialo, wiec wyciagal od niej drobne i znikal z domu. Kiedy nie chciala mu wiecej dawac, szedl do matki i tam sie wyplakiwal na niedobra zone. A mamuska dawala.
- Niech ja szlag! - pomyslala msciwie Grazyna - zamiast pomoc jej i dzieciom, rozpijala synusia.
Przemieszala drewniana lyzka sos do ryby po grecku, zajrzala do zupy grzybowej i smazac karpia, znow pograzyla sie w zadumie.
- Glodna jestem - uslyszala za soba glos swojej corki.
- Cierpliwosci, dziecko, juz niedlugo bedziemy siadac do stolu. Musze sie jeszcze doprowadzic do porzadku, a czasu niewiele, niedlugo zaczna sie schodzic goscie...
- Goscie! - prychnela lekcewazaco Martyna - wolalabym spedzac wieczor wigilijny bez tej rodziny. Znow beda awantury przy stole, maz Maryli pewnie nie daruje sobie, zeby nie zaczac gadac o polityce, a ten ich nabzdyczony synalek bedzie marudzil, ze nie mam gier komputerowych, zeby mogl zabic nude.
Grazyna popatrzyla na corke ze smutkiem. Skad ma brac na ciuchy dla niej i na jakies chore gry, ktore kosztuja majatek? Ledwo wystarcza na biezace wydatki. Powiedziala jednak, silac sie na cieply ton:
- Przebierz sie, kochanie. Zaraz ja bede chciala skorzystac z lazienki, wiec idz teraz, zeby nie bylo tloku pozniej.
- Ja juz jestem ubrana - odparla Martyna - nie musze sie przebierac.
- Dziecko... - zaczela Grazyna, patrzac krytycznie na porwane jeansy Martyny, lecz corka natychmiast jej przerwala:
- Nie mow do mnie dziecko! Nie jestem zadnym dzieckiem!
Odwrocila sie na piecie i pomaszerowala do swojego pokoju, zatrzaskujac glosno drzwi za soba.
Grazyna westchnela, no tak, mloda skonczyla w tym roku 14 lat, wiec jest w swoim mniemaniu prawie dorosla. Niech jej bedzie.

*****
Rozlegl sie dzwonek do drzwi. Grazyna przybrala "gosciowa" mine i poszla otworzyc.
- Pszybieszeli do Beslejem pasteszeee...
Jeszcze tego brakowalo, pomyslala, ten idiota jest juz pijany. W wigilie!
- Witamy, witamy! A ty, Rysiu, co? Na bance?
- Aaa, byl slezzik w prasssy, to musialem sie napic.
Grazyna popatrzyla znaczaco na swoja szwagierke Maryle. Ta wzniosla tylko oczy do nieba, bo i co mogla zrobic. Tesciowa natomiast swoja mina wyraznie dawala do zrozumienia, ze jest zgorszona zachowaniem ziecia.
- To co, siadamy do stolu? Martyna, Patryk - zawolala swoje dzieci - chodzcie do nas.
- Znowu musimy dzielic sie tym debilnym oplatkiem? - wyjeczala Martyna.
- Martyna! Bardzo cie prosze, zachowuj sie, chociaz dzisiaj!
- Bo to wszystko takie sztuczne, oplatki-sratki, prezenty, z ktorych nikt nie jest zadowolony, sztywna i nienaturalna atmosfera, pijany wujek, a potem zwykla, codzienna nienawisc - wykrzyczala jednym tchem jej buntownicza corka.
Grazyna oblala sie rumiencem i katem oka zauwazyla triumfalny polusmieszek na twarzy tesciowej. Tego jej jeszcze brakowalo! Choc wlasciwie corka miala wiele racji. Po co spotykac sie w gronie rodzinnym, udawac, ze wszystko gra, kiedy tak naprawde wszystko sie sypie, a zycie rodzinne od dawna leglo w gruzach. Tradycja. Swieta. Wigilia. Przymus, tak przymus, bo przeciez nie dobrowolna chec zobaczenia znienawidzonej tesciowej i jej pijanego ziecia. Jeszcze z Maryla rozumialy sie jako tako, choc nie przyjaznily sie w pelnym znaczeniu tego slowa. Lubila ja, bo nie wdala sie w matke, miala raczej ugodowy charakter swojego zmarlego ojca.

*****
Przebrneli jakos przez ten oplatkowy cyrk i Grazyna zajela sie serwowaniem na stol kolejnych potraw. Maryla pomagala jej, Martyna rowniez, choc jej postawa zdradzala, ze wyswiadcza matce wielka laske. Tesciowa nie ruszyla tylka z krzesla.
- Grazka, podaj kieliszki - zarzadzil Kazimierz.
- Przeciez w wigilie nie powinno sie pic alkoholu.
- Podaj, podaj - poparl szwagra Rysiek - slezzik lubi plywac - zarechotal, rad ze swojego dowcipu.
- Mamo... - sprobowala szukac poparcia u tesciowej.
- Podaj, ja tez sie chetnie napije.
No tak, czego sie mogla po niej spodziewac? Jedynie krytyki smaku podanych na stol potraw i stania murem za synusiem, chocby wbrew sobie.
Nagle zadzwonil dzwonek do drzwi. Ki czort? Grazyna poszla zobaczyc, a po chwili wrocila poirytowana.
- To tylko jakis bezdomny. Smierdzial strasznie, jeszcze mam w nosie ten obrzydliwy zapach. Dalam mu troche chleba.
- A czy nie ma w tradycji chrzescijanskiej zaproszenia przypadkowego wedrowca do stolu, szczegolnie w wieczor wigilijny? - wtracila swoje trzy grosze Martyna.
- Chyba zartujesz! - Grazyna byla szczerze oburzona - przeciez odebralby nam wszystkim apetyt. Smierdzial nieludzko i na pewno mial wszy. Dalam mu przeciez jedzenie na droge.
- Taaa, niech sobie zamarza z tym jedzeniem i swoimi wszami na mrozie, nie zasluzyl na miejsce przy stole - ironicznie zauwazyla jej corka - Po co wobec tego kladziesz na stole dodatkowe nakrycie?
- Jak to, po co? Taka jest tradycja! Ale wpuszczac do domu... Jeszcze by cos ukradl.


*****
Mlodziez oddalila sie w koncu do pokoju Martyny poogladac telewizje. Na stole pozostal juz tylko makowiec i filizanki po kawie.
- Pospiewamy koledy? - zaproponowal zbyt wesolo Kazimierz.
- Eee, lepiej dajmy sobie spokoj - kwasno odparla jego matka - niedlugo i tak trzeba sie zbierac do kosciola na pasterke.
- Nie chce mi sie w ten mroz wychodzic z domu - zaoponowal Kazimierz - zreszta Rysiek przysnal. To wy sobie idzcie, a my tu zostaniemy.
- Kaziu, trzeba isc do kosciola, ksiadz Jan od razu zauwazy, kogo brakuje i gotow nas potem z ambony wyczytac - powiedziala z godnoscia matka.
- A ja myslalam, ze chodzenie do kosciola to sprawa dobrowolna - w drzwiach stala Martyna.
- Bo jest dobrowolna! - babka juz sie nakrecala - ale nie wypada nie isc, jestesmy w koncu wierzacymi katolikami. Kaziu, budz powoli Ryszarda.

*****
Grazyna siedziala w koscielnej lawce obok swojego meza, a koledy spiewane przez zebranych, dochodzily do niej jakby z innego wymiaru. Znow rozmyslala o kolejnej nieudanej wigilii, pijanym szwagrze, obrazonej tesciowej i tesknila za swoimi rodzicami, do ktorych miala tak daleko, ze rzadko udawalo sie spedzac ten szczegolny dzien razem z nimi. I tam nie bylo idealnie, jednak to byla jej rodzina, tam dorastala i mimo wszystko, byla przez nich kochana.
Z zamyslenia wyrwal ja bolesny kuksaniec w bok.
- Przekazcie sobie znak pokoju - zagrzmial ksiadz.
Obrocila sie w strone tesciowej, a ta ostentacyjnie odwrocila sie do niej plecami, by znak pokoju przekazac swojej corce i dalszym siedzacym po tamtej stronie lawki.
- Nawet w taki dzien nie stac jej na minimalny chocby grzecznosciowy gest w stosunku do synowej - pomyslala Grazyna i usciskala po kolei swoje dzieci.

*****
W drodze powrotnej do domu, Rysiek przewracal sie na miekkich nogach. Maryla i jej maz podtrzymywali zataczajacego sie szwagra. Wreszcie ulzyl sobie, puszczajac pawia na mijany dom, brudzac przy tym odswietny plaszcz. Tesciowa zadzwonila ze swojej komorki po taksowke i bez pozegnania opuscila towarzystwo. Nagle wytrzezwialy Rysiek zapragnal kontynuowania przyjecia u Grazyny, a Kazik skwapliwie poparl jego pomysl.

*****
Kiedy wreszcie nad ranem opuscili ich dom, Grazyna zabrala sie za porzadki, pomyla naczynia, pochowala resztki jedzenia do lodowki. Kazimierz, rozochocony i podchmielony, podszedl do niej i objal zone w talii, calujac jej szyje.
- Zostaw, Kazik, jestem wykonczona - wyszeptala zmeczonym glosem.
- Co, urwal, zostaw? Mam ochote kochac sie z wlasna zona, a ta zostaw! Co, do cholery?
- Kaziu, mam naprawde ciezki dzien i noc za soba, chcialabym sie polozyc, jestem smiertelnie zmeczona.
- Czym sie niby tak zmeczylas? No chodz!
- Kaziu...
Wiedziala, ze jej opor moze jedynie pogorszyc sprawe, doprowadzic do awantury, a nie chciala, zeby krzyki obudzily spiace dzieci. Pelna rezygnacji, polozyla sie, wiedzac, ze to nie potrwa dlugo...

*****
Wigilia - dzien przed bozym narodzeniem, bardzo rodzinne swieto, kiedy wszyscy zasiadaja radosnie przy suto zastawionym stole, dzielac sie zgodnie z tradycja poswieconym oplatkiem. Dzien milosci, przebaczenia, zapominania o nieporozumieniach. Wieczor wspolnego spiewania koled, kochajacych sie malzonkow, grzecznych i zadowolonych dzieci. I jako ukoronowanie - piekna nocna msza w kosciele, gdzie wszyscy wspolnie intonuja uroczyste koledy, przekazujac sobie znak pokoju...


*****
Bog sie rodzi, moc truchleje...










***********************************************************************************

Moi drodzy blogowi przyjaciele, nadeszly wreszcie tak dlugo oczekiwane swieta. 
Wszystkim wierzacym zycze blogoslawionych i spokojnych Swiat Bozego Narodzenia, z okazji ktorych rodzina wspolnie dzieli sie poswieconym oplatkiem.
Niech Bog bedzie z Wami.
Apostatom i ateistom zycze pogodnych dni i zasluzonego odpoczynku podczas czasu wolnego od pracy.
Wszystkim zycze zdrowia i pomyslnosci, niech szczescie Was nigdy nie opuszcza, a sukcesy zawodowe towarzysza Wam nieustannie. Wiele milosci i ciepla, zgody w rodzinie i oby spelnily sie Wasze najskrytsze marzenia. 
Wesolych swiat!
Wasza Pantera

32 komentarze:

  1. Droga Pantero, ze smutkiem pomyślałam, że najpewniej są domy, w których święta nie są pasmem radości...
    I zaraz - z radością - że w moim zawsze były chwilą wspólnego szczęścia dla wszystkich zgromadzonych przy wigilijnym stole, że składane przy opłatku życzenia płynęły z głębi serc.

    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, sa takie domy, gdzie bieda wyziera z kazdego kata, nie ma prezentow, nie ma choinki, niewiele stoi na stole, ale dom wypelnia ogrom milosci i wzajemnego szacunku. Tu swieta nie sa pasmem radosci, pozostaje zal i wielki niedosyt.
      I sa takie domy, jak powyzej. Tych jest duzo, znakomita wiekszosc. Stol sie ugina, prezenty nie mieszcza pod choinka. Brak jednak w nich szczerosci i milosci. Jest poboznosc, na granicy z dewocja, jest wypitka. I wielki zal i niedosyt, bo i te swieta nie sa pasmem radosci.

      Usuń
  2. Niestety, tak to często wygląda...Ileż w tym, co napisałaś gorzkiej prawdy i bólu...Tekst wywołuje wspomnienia, skojarzenia, daje możliwosc przeglądnięcia się w lustrze i zapytania siebie samych: czy mogę zrobić coś więcej, by moja wigilia była naprawdę tą wyczekaną, tą serdeczną i baśniową?
    A swoją drogą - napisane świetnie! Jestem pod coraz większym wrażeniem Twojej twórczości, Panterko! Pióro lekkie, styl świetny. Czyta się wartko i z dużym zainteresowaniem. I zostawia Twoja opowieść wzruszenie w sercu oraz poczucie bezradności, bo cóz z tego, że w naszych domach święta mają częściej sympatyczniejsze oblicze, niż to, które opisałaś, skoro wokół nas pełno jest domów, w których tak to właśnie beznadziejnie smutno wygląda.I martwa zupełnie jest tradycja zostawiania wolnego nakrycia dla zbłąkanego wędrowca...Pozory, nawyki, obowiązki, wzajemne niezrozumienie,nieufność, potworne zmęczenie, ból serca...A przynajmniej w założeniu ma być tak pieknie!
    Panterko kochana! Niech Twoje święta będą chociaż w części tak piękne, jak byś chciała, by były. Niech towarzyszy Tobie i Twej rodzinie spokój, prawda, wzajemne zrozumienie i poczucie szczęścia, bo możecie być razem. Rodzina razem, bezpieczna na swojej domowej, serdecznej arce miłości i zgody - oto dla mnie sens tych świąt.
    Wszystkiego dobrego Wam oboje z Cezarym życzymy. A przede wszystkim zdrowia, byśmy się jeszcze nieraz mogli po tych świetach spotkać i poszeptać w tej naszej blogowej przestrzeni, tak daleko a tak blisko będąc pod tym samym niebem!:-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Olenko, my zadajemy sobie pytanie, czy moge zrobic cos wiecej? Ci "oni" nigdy takiego pytania nie postawia, bo najpierw sie zastawia, pozniej zastawia stol do granic, a na nim postawia... Alkohol zatrze sens tych swiat, a katolicka mentalnosc zmusi do pasterki, ale przegna spod drzwi potrzebujacego.
      Nie dba sie o wlasciwy sens, dba sie o pozory. Tradycja pustego talerza stala sie pustoslowiem, pasterka przykrym obowiazkiem i checia "pokazania sie", komercja zaciemnila milosc i wiezy rodzinne. Zastarzale animozje zawsze znajda ujscie. Farsa, a nie swieta.

      Usuń
  3. Życzę Tobie i wszystkim Twoim bliskim zdrowych i spokojnych Świąt

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, Halinko.
      Szczegolnie Tobie zycze z calego serca szybkiego staniecia na nogi, w sensie doslownym. Milosc i serdeczna opieke juz masz.

      Usuń
  4. Panterko bardzo życiowe opowiadanie , życzę Tobie kochana Panterko spokojnych i radosnych Świąt w rodzinnym gronie , ściskam Cię mocno Ilonus:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilonus, oby spelnily sie Twoje wszystkie marzenia. Zdrowia Tobie i calej rodzinie, a takze zwierzyncowi.
      Niech sie Wam wiedzie.

      Usuń
  5. Całe szczęście nawet najdrobniejszy szczegół tej opowieści nie wydarzył się u mnie w domu...
    Zawsze miałam cudowne, pełne miłości, rodzinne, niewymuszone święta.

    Panterko życzę Ci wiele radości, miłości i spokoju na święta! Wszystkiego dobrego:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz wielkie szczescie, Maskotko, u mnie bywalo roznie, choc nie jestesmy szczegolnie wierzacy. Zdarzaly sie niesnaski przy stole, chociaz nigdy nie stal na nim alkohol. Nieraz zdarzylo mi sie poplakac w wigilie.
      Ach, przeszlosc... W moim domu staram sie zapobiegac zlemu nastrojowi.
      Pogodnych i zdrowych...

      Usuń
  6. Święta nie u wszystkich bywają radosne...

    Kochana Pantero !
    Życzymy Tobie Twojej Rodzinie i Twoim zwierzakom życzy
    zdrowych, wesołych i spokojnych świąt !
    Pozdrawiam świątecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki, Krysienko, Tobie przede wszystkim zdrowia i spokoju, a wszystkim czlonkom rodziny (tym czworonoznym takze) duzo milosci.

      Usuń
  7. Jestem z czasem w tyle, więc przeczytam na spokojnie jutro;)

    A teraz życzę Ci dużo zdrowia i miłości:*:*:*
    Buziaki;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gosiu, Zycze Waszej Trojce (Trojcy?) wszystkiego, Ty juz wiesz, co.

      Usuń
    2. Smutna ta Twoja opowieść...

      Usuń
    3. Ona nie jest smutna, jest tylko prawdziwa.
      W ilu domach tak sie dzieje? Czy nie lepiej zrezygnowac z TAKIEJ wigilii, niz sie do usmiechow zmuszac?

      Usuń
  8. Pantero , życzę dużo szczęścia życzliwości oraz miłych grzecznych gości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieki, Kasiu. Goscie beda grzeczni, bo alkoholu nie serwujemy. ;)

      Usuń
  9. Panterko,
    Wszystkiego Najlepszego z całego mojego serca *♥*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje, Goyka, samych najlepszosci dla Ciebie i Twojej rodziny.

      Usuń
  10. Panterko, życzę Ci wszystkiego dobrego na te Święta i Nowy Rok - zdrowia, spełnienia marzeń, duzo radości i miłości bliskich Ci ludzi i zwierząt.
    A wszystkim zyczę, żeby takich smutnych Świąt, jak w Twej "Opowieści wigilijnej" nie było wcale.I bardzo wierzę, że to może dość szeroki, ale jednak tylko margines.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Damo, dziekuje serdecznie za wspaniale zyczenia i rowniez mam nadzieje, ze takie swieta nie przydarza sie nikomu z nas.

      Usuń
  11. Abyśmy o takich świętach słyszeli jak najmniej...

    Wiele dobrego życzę(bom kiepska w składaniu życzeń ;) )



    Rozgoszczę się u Ciebie,bo mi się podoba :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam chlebem, sola i kieliszkiem, Kruszynko. ;)
      Ciesze sie, ze moj blog znalazl Twoja aprobate. Rozgosc sie!

      Usuń
  12. Jakże prawdziwe to co napisałaś. Dla niektórych, to czas na pokaz siebie jako ą ę, a tak naprawdę to fałsz i zakłamanie, alkohol i wyzysk... smutne...

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziękuję za życzenia, widzę że jesteś wierzącą osobą.
    pozdrawiam i zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alez wprost przeciwnie, Filizanko, juz dawno przestalam w cokolwiek wierzyc. Jednak szanuje wiare u innych, stad wlasnie takie zyczenia.

      Usuń
    2. Właśnie Twoje życzenia mnie urzekły!
      I mam czekać z tym pustym kieliszkiem czy jak...? ;>
      Trudno!Wzniosę samotny toast nocy!
      Na s'drofie Pantero!



      P.S.Czy mogę zalinkować powyższy post na swoim blogu?
      p.s. z góry dziękuję! ;D

      Usuń
    3. http://1.bp.blogspot.com/_-k5avj3LX9s/SVtRNFsDDkI/AAAAAAAAAvY/I6f_umTxnws/s400/champagne.jpg

      No patrz, tyle roboty, gosci, rozgardiaszu, ze mi calkiem ulecialo z dziurawej pamieci. Ale spiesze naprawiac szkody! (chyba na dwoch pozostalych skladnikach powitania specjalnie Ci nie zalezy, prawda?) Kiedy pisalas ten komentarz, ja w charakterze padliny spedzalam czas w lozku, sniac o fajnej wigilii, ktora mielismy w domu.

      Naturalnie, ze mozesz zalinkowac.

      Usuń
    4. Pozdrawiam świątecznie!!!

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.