poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Opieka szpitalna.

Natchniona postem Anki Wroclawianki Przystanek szpital, postanowilam opisac w skrocie, jak to wyglada tutaj, bo jak widze z Ankowego opisu, w Polsce niewiele zmienilo sie od zamierzchlych czasow, kiedy to ja sama podlegalam szpitalnej opiece. I niekoniecznie mam tu na uwadze jakosc i zaawansowanie uslug medycznych, bo nie znam ich obecnego poziomu, ale bardziej traktowanie pacjenta przez wyzszy i sredni personel medyczny.
Pierwsze, co rzuca sie w oczy w niemieckich szpitalach, to niemoznosc rozroznienia na pierwszy rzut oka wyzszego i sredniego personelu. Nie to, co w Polsce, tam dochtór rozpoznawalny jest po stetoskopie zwisajacym do pepka, a strzykawa po czepku, bez czepka lataja tylko salowe. I zaraz wszystko jasne! Tu pielegniarki (i pielegniarze!) nie nosza czepkow, wszyscy ubrani sa w jednakowe mundurki, lekarze tez. Dopiero z bliska mozna przeczytac na plakietce, ktora kazdy ma obowiazek nosic, czy mamy do czynienia ze Schwester, czy z Doktor. Przy czym pielegniarki nie maja nazwisk, na plakietkach jest tylko siostra np. Ilona, czy inna Gudrun. Tak tez nalezy sie do nich zwracac. Nazwiskami operuja wylacznie lekarze. Do czasu, kiedy nie zlikwidowano obowiazkowej sluzby wojskowej, w szpitalach odbywano sluzbe zastepcza (tzw. Zivildienst) i chlopcy nosili na swoich plakietkach ZIVI, a wykonywali prace salowych.
Kazdy, doslownie kazdy, przy pierwszym kontakcie z pacjentem przedstawia sie i podaje mu reke. Widocznie ucza ich w szkolach, jak wazne jest nawiazanie osobistego kontaktu z podopiecznym. Kiedy po poludniu przychodzi nowa zmiana, a pozniej nocna, wszystko sie powtarza, zawsze uscisk reki i przedstawienie sie nie widzianemu wczesniej pacjentowi. Doktory tez tak maja, bez wzgledu na to, czy to jakis stazysta, czy sam profesor ponad wszystkimi. Grzecznosc przede wszystkim i szacunek dla pacjenta.
Nie ma tez nakazow, za kazdym razem pacjent jest pytany. Wiadomo, ze i tak musi sie poddac badaniom, pozwolic pobrac sobie krew, ale niech ma uczucie, ze swiadomie wspoldecyduje o leczeniu. Tu wychodzi sie z zalozenia, ze pacjent jest dostatecznie zestresowany wlasna choroba i pobytem w szpitalu, nalezy wiec czynic wszystko, co mozliwe, zeby ten stres zredukowac, bo to pomaga w dalszym leczeniu.
Pacjent jest laikiem, ma wiec prawo o wszystko pytac i na kazde postawione pytanie otrzymuje wyczerpujaca odpowiedz. Pielegniarki sa od udzielania odpowiedzi "technicznych", natomiast wszystko, co dotyczy zagadnien medycznych i terapeutycznych, jest domena lekarzy.
Przed kazdym zabiegiem wykonywanym w znieczuleniu ogolnym, pacjentowi poswieca godzine swojego czasu lekarz anestezjolog, wywiad jest bardzo szczegolowy, od niego w koncu zalezec bedzie zycie delikwenta. Pozniej przychodzi czas na rozmowe z chirurgiem, najpierw on sam tlumaczy przebieg operacji, pozniej odpowiada na wszystkie, nawet najglupsze pytania. Na koncu pielegniarka przygotowuje goscia technicznie do operacji, daje wskazowki w sprawie jedzenia, przeczyszczen, lewatyw, golenia, kapieli i takich tam drobiazgow. Pacjent jest tak uswiadomiony, ze lepiej nie mozna, wie o wszystkich ewentualnych zagrozeniach, o przebiegu samej operacji, o powiklaniach i nastepstwach. Musi wiedziec, chodzi w koncu o niego samego.
Jesli chodzi o choroby nowotworowe, jest jedna ogromna roznica w systemie leczenia. Otoz w Niemczech nie ma oddzialow stricte onkologicznych. Nowotwory leczy sie, zaleznie od ich umiejscowienia w organizmie, na odpowiednich "normalnych" oddzialach. I tak, piersi i narzady rodne na ginekologii, nerki na urologii, kosci na ortopedii, mozg na neurologii itd. Zapobiega to zgrupowaniu w jednym miejscu ludzi ciezko chorych i dodatkowego dla nich stresu przez ogladanie cierpienia i umierania innych rownie powaznie chorych pacjentow. Uwazam, ze taki system jest korzystniejszy dla pacjentow, co najmniej pod wzgledem lepszego samopoczucia psychicznego.
Ponadto zawsze, w miare mozliwosci, oszczedza sie pacjentom bolu. Poczawszy od bolaczek pooperycyjnych, poprzez uwalnianie od bolu podczas porodow, a zakonczywszy na likwidowaniu bolu silnymi srodkami narkotycznymi u umierajacych na nowotwory.  Medycyna dawno doszla do wniosku, ze pacjenci lepiej wspolpracuja z lekarzami, a terapie przynosza bardziej efektywne skutki, kiedy pacjenta nic nie boli, bo wtedy skupia sie na procesie zdrowienia, a nie na wlasnym cierpieniu. I tylko chyba w Polsce nie chce sie przyjac tej oczywistej prawdy do wiadomosci, tam cierpienie ma uszlachetniac, kobiety maja rodzic w bolach, bo tak rodzily ich matki, babki i prababki. Nie po to medycyna poczynila postepy, zeby uzywac podobnych argumentow. Tutaj priorytetem jest uwolnienie chorego od bolu, potem dopiero mozna leczyc.
Wszystko, o czym tutaj pisze jest zjawiskiem powszechnym dla tzw. normalnych pacjentow, tych prywatnie ubezpieczonych traktuje sie odpowiednio lepiej, nie pod wzgledem leczenia, ale obslugi. Leczenie jest w zasadzie jednakowe dla wszystkich. Pisze w zasadzie, bo prywatni maja prawo byc operowani przez super-hiper-arcy-specjalistow, profesorow i innych takich nadlekarzy, ktorym dla normalnych brakuje czasu. Leza tez prywatni w salach jednoosobowych, podczas gdy inni w dwu- lub cztero-.
Przy lozkach wszyscy maja wysiegnik z malym ekranem tv i radiem, a slucha sie przez sluchawki, zeby nie przeszkadzac innym.
Kiedy na oddzial przyjmowany jest pacjent cudzoziemski i jezykowo niekumaty, sciaga sie specjalnie dla niego kogos z personelu, kto mowi tym jezykiem, zeby moc przeprowadzic fachowy wywiad lekarski. Personel medyczny tez jest miedzynarodowy, wiec nie ma z tym na ogol problemow.
Oprocz scisle zaordynowanych diet i diet religijnych, pacjent ma do wyboru jeden z dwoch proponowanych zestawow obiadowych, a na sniadania i kolacje wybrane pieczywo (pszenne, zytnie albo razowe). Przez caly dzien mozna sie obslugiwac w mini-barku kawa, herbata, sokami czy woda mineralna. Dieta jest zroznicowana, pelna zieleniny i owocow, zdrowa, choc dla mnie smakowo pozostawiajaca nieco do zyczenia. Mozna jednak wytrzymac.
Kiedy np. bylam przez trzy dni i dwie noce w tzw. laboratorium snu, moglam sobie calymi dniami pozostawac poza oddzialem, po uprzednim zawiadomieniu personelu, bo potrzebna bylam tylko w nocy. Robilam sobie wielokilometrowe piesze wycieczki po okolicy, zeby moc lepiej spac. Zadnego przymusu siedzenia w pokoju, pelen luz.
Mysle, ze napisalam juz wszystko. Glowna zasada jest traktowanie pacjenta jak partnera, a nie z gory jak polglowka. Otwarcie mowi sie o wszystkim, nie ukrywa niczego, nawet zagrozenia smiercia w przypadku choroby nowotworowej. Pacjent ma prawo wiedziec o wszystkim, co go dotyczy.
Gdyby nasunely sie Wam jakies pytania, chetnie odpowiem.

60 komentarzy:

  1. Pytań nie mam... a jak jet u nas wszyscy wiemy... chociaż jak się człek z tym zderzy to włosy i tak dęba stają...
    Ostatnio pobyłam sobie 11 dni na oddziale z wnuczką... koszmar jak przyjmowali, potem musiałam spać z dzieckiem, nie miałam możliwości jedzenia na oddziale itd itp.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wlasnie, dzieci. Tu matka lub inna osoba ma prawo zostac z dzieckiem w szpitalu, dostaje dostawke i korzysta z kuchni oddzialowej, jak kazdy pacjent. Dziecko bez matki jest zbyt mocno zestresowane, a tego, jak pisalam, unika sie tu za wszelka cene.

      Usuń
    2. Zapomniałam dodać, że za swój pobyt z wnuczką taki jak opisałam powyżej zapłaciłam... bo inaczej nie mogłabym zostać.

      Usuń
    3. Nie wiem, jak jest teraz, kiedys nie musialam za nic placic. Za moj pobyt placila kasa chorych. Byc moze cos sie w tej kwestii zmienilo, nie chce twierdzic, ze i teraz kasa placi, chociaz to mozliwe. Ale i u nas oszczedza sie na wszystkim.

      Usuń
  2. ...a bo widzisz Panterko u nas może i był przewrót i mamy demokrację tylko po urzędach jeszcze głęboką komuną wieje. Tutaj nadal ręka rękę myje i kruk krukowi oka nie wykole, a dla pacjenta personel nadal wilkiem. Nie wiem co by pomogło reforma?, to chyba za mało chyba potrzebna by była rewolucja, ale wiedząc, że przykład idzie z góry, to na razie się nie zanosi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Personel musi "znizyc sie" do poziomu pacjenta i przestac traktowac wszystkich tak, jakby mial do czynienia z banda debilnych analfabetow. Inaczej nic sie nie zmieni.
      Podobnie zreszta jest z urzednikami, to oni sa dla petentow, a nie odwrotnie.

      Usuń
  3. Ja właśnie niedawno miałam okazję odczuć traktowanie pacjenta przez personel zarówno wyższy jak i ten niższy. Czeski film, nikt nic nie wie, jeden lekarz mówi inaczej, drugi inaczej, trzeci w ogóle nie wie o co chodzi. Zero informacji. Siostry chodzą z rączkami w kieszeniach wykrochmalonych fartuchów albo zamykają się w pokoju.
    Ręce mi opadły kiedy byłam świadkiem takiej sceny: salowa pcha przed sobą wózek z talerzami po obiedzie, wolno nóżka za nóżką idzie bo jedną ręką pcha, a drugą stuka esemesa. Z jednej z sal wychodzi człowiek i prosi o taką jeżdżącą tackę, żeby mógł nakarmić leżącego pacjenta. Pani salowa nie przerywając pisania i nawet nie podnosząc wzroku powiedziała: ,,A to trzeba sobie poszukać, pan przejdzie się po salach..."
    Masakra.
    System u nas kuleje i to bardzo, ale przecież nie nakazuje osobom, które WYBRAŁY przecież taki zawód, byś nieczułym, nieuprzejmym, niegrzecznym. To wszystko zależy tylko od człowieka.
    Kiedy mój ojciec leżał na takim samym oddziale w innym szpitalu,w innym mieście również wiele pozostawało do życzenia ale przynajmniej WSZYSCY od lekarza po salową byli mili, uprzejmi i życzliwi.
    Okazuje się przynajmniej tyle MOŻNA.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie tylko mozna, ale nawet trzeba byc dla pacjenta uprzejmym. Ja rozumiem, ze pielegniarki nie zarabiaja wiele, wiec moze nie maja motywacji, zeby dobrze pracowac, te niemieckie tez nie maja kokosow, tylko lepsze wyszkolenie w "obsludze" pacjentow.
      Dobra atmosfera w szpitalu to polowa drogi do szybkiego zdrowienia.

      Usuń
  4. Panterko, pielęgniarki już nie używają czepków :), więc maleńki krok do przodu poczyniony został ;)
    A tak poważnie, w Polsce jednak następują maleńkie zmiany. Jest coraz więcej prywatnych przychodni i klinik, tam pacjent jest traktowany po ludzku. Warunki "lokalowe" i wyposażenie w sprzęt jest na wysokim poziomie. Tam również można się leczyć na ubezpieczenie
    Ale oczywiście szpitale "państwowe", to nadal, w wielu przypadkach siermiężne wyposażenie i traktowanie chorego człowieka przedmiotowo. Zapewne trzeba wielu lat, żeby polska służba zdrowia dorównała "zachodnim" standardom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nooo, w prywatnych klinikach pacjent jest traktowany nie po ludzku, ale po krolewsku. Mnie juz nawet nie chodzi o wyposazenie, to sprawa drugorzedna, gdyby personel raczyl zmienic stosunek do pacjenta z protekcyjnego na serdeczny. Do tego nie trzeba zadnych nakladow finansowych. Od czegos trzeba zaczac i niekoniecznie od sprzetu, prawda?

      Usuń
    2. Masz rację Panterko....serdeczność nic nie kosztuje :)
      Służba zdrowia nie zasługuje na medal, ale są i jaskółki na tym pochmurnym niebie. Woziłam przyjaciółkę do przychodni onkologicznej i byłam pełna podziwu dla ludzi tam pracujących. Nie szczędzili słów pocieszenia, uśmiechu, serdeczności, a przy tym pełny profesjonalizm :)

      Usuń
    3. Oby tak bylo wszedzie, ale niestety nie jest. Niegdysiejsze wzorce zachowan, arogancja i protekcyjnosc sa jeszcze gleboko zakorzenione.

      Usuń
  5. Dzień dobry Panterko! Czyli Polacy naprawde mają czego Niemcom zazdrościć! Smutne jest to wszystko w tej naszej polskiej rzeczywistości i z każdej strony wyskakuje coś, co człowieka dołuje.Im bliżej miasta, tym gorzej. Im bliżej biurokratów i pustogłowych,świętych krów tym bardziej ręce opadają.
    Trzeba się cieszyć wobec tego pieknymi lasami, łąkami i polami,górami, dolinami i jeziorami, dziką, nieskażoną jeszcze przyrodą, bo chyba to jest jeszcze w Polsce najlepsze i jedyne, czego nam z kolei Niemcy moga pozazdrościć
    Dobrego dnia Panterko!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usmiech i wspolczucie dla pacjentow nic przeciez nie kosztuja. To taki zawod, ze powinno sie byc uprzejmym, jak w sklepie i innych uslugach. O ile jednak z uslug lub sklepu mozna zrezygnowac przy niemilej obsludze, tak w przypadku szpitala nie ma sie czasem wyjscia.
      Serdecznosci.

      Usuń
  6. Mentalnie to u nas jest mnóstwo do odrobienia, niestety. A najgorzej jest chyba w szpitalach powiatowych, takich, jak u mnie. Mój mąż miał nieprzyjemność leżeć tam prawie 3 tygodnie. Lekarz w łapę nie dostał, więc mąż nie był dlań pacjentem pierwszej potrzeby, ale pal go sześć, każdy dostaje w końcu zapłatę za swoje czyny.
    Pielęgniarki i salowe są w porządku, ale na oddziale rządzi stara i zmurszała kadra tak zwanych lekarzy, niedopuszczająca młodych do większej samodzielności. A szkoda, wielka szkoda.
    Identyfikatorów u nas nie noszą, bo i po co, nie?? Mogłabym długo o tym pisać, ale nie będę wydatkować moich świeżo odzyskanych sił na temat, na który nie mam większego wpływu.
    Tydzień się dopiero rozpoczął :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli z jednej strony zamykaja lapowkarzy z hukiem i lomotem oraz w obecnosci kamer, a z drugiej zupelnie nic sie w tej kwestii nie zmienilo, lekarze nadal czekaja na prezenty.
      Najgorsze jest to, ze tak predko zapominaja o przysiedze Hipokratesa.

      Usuń
    2. Albo kobietę z kiosku ciągają po sądach, że nie wydała paragonu na 50 groszy, bo kasa się zawiesiła, a przez łapy lekarzy, w gabinetach prywatnych przepływa morze kasy bez podatków.

      Usuń
    3. Ze nie wspomne przez wrodzona skromnosc o kasie, jaka przeplywa przez rece rozdajace oplatki.

      Usuń
  7. Nigdy w życiu nie leżałam w szpitalu i przyznam, że bardzo się tego boję.
    Boję się, że nie będę pacjentem pierwszej potrzeby jak pisze Lidia, że spotkam pielęgniarki "upupiające" ludzi jak pisze Anka Wrocławianka. Boje się, że będę nikim i spotkam niekompetentnych ludzi .... bo nie mam kasy na łapówki....

    Oby tylko zdrowie służyło jak najdłużej i dało cieszyć się naszą polską przyrodą jak pisze Olga Jawor. Spacerujmy, relaksujmy się nie dajmy się "upupić" też w codziennym życiu, aby nie dopadł nas permanentny stres który jest przyjacielem wielu chorób.

    Czasami nawet nie chcę wiedzieć jak o wiele lepiej jest w niemieckiej służbie zdrowia ... bo po prostu żal, żal ...
    Pobytu w szpitalu nikomu nie życzę, niezależnie od kraju :-)

    Pozdrawiam :-)))
    Zdrowia życzę :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mialas faktycznie dotychczas duzo szczescia, ze nie musialas lezce w szpitalu. Na pewno jednak odwiedzalas tam rodzine i mialas stycznosc z warunkami tam panujacymi i arogancja personelu medycznego.
      Ale rzeczywiscie najlepiej nie chorowac.
      Zostan tak zdrowa, jak dotychczas, zebys nie musiala przekonywac sie na wlasnej skorze, jaka to slodycz polskie szpitale.
      Buziaki

      Usuń
  8. Cóż , gdyby Polacy zarabiali tyle co Niemcy to i wszystko byłoby na innym poziomie.
    Na pewno system leczenia jest lepiej dopracowany ,
    ale i inne pieniądze w Niemczech w grę wchodziły , nawet po wojnie ;-)
    Leżałam ostatnio 2 razy w szpitalu , ale jakoś nie narzekam ,
    lekarze extra, pielęgniarki też.
    Porobili mi wszystkie badania, wyszłam bardzo zadowolona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysiu, sformuluj to inaczej: gdyby Polacy zarabiali tyle co Niemcy, a koszty nadal mieli jak w kraju...
      Zycie tu wcale nie jest takie tanie, wiec i z zarobkow niewiele zostaje. W Polsce mieszkanie nie kosztuje przecietnie od 500 euro w gore, a miesieczne oplaty i ubezpieczenia powyzej 200. Nie mozna wiec porownywac w ten sposob.
      Owszem, system jest bardziej dopracowany, malo co sie tu marnuje, co w Polsce jest zjawiskiem powszechnym (np. nieuzywane w ogole sprzety podarowane szpitalom przez WOSP). Nie zrzuca sie tez odpowiedzialnosci na innych, nie odsyla pacjenta z karetki do innego szpitala, bo cos-tam cos-tam, nie odmawia przyjazdu karetki, bo dyspozytorowi sie cos wydaje, arogancka pielegniarka stracilaby prace. To sa te drobiazgi, ktore roznia obie sluzby zdrowia, a nie pieniadze lub ich brak.

      Usuń
  9. Jak już napisałam u Anki Wrocławianki, parę lat temu byłam krótko w szpitalu i wszyscy byli bardzo mili, opieka profesjonalna, a warunki dobre. No, ale wszyscy chyba wiemy, że - pomijając stosunek do pacjenta - reszta to sprawa nakładów! Na czym się oszczędza w pierwszej kolejności? Na oświacie i służbie zdrowia! Zresztą, to temat - rzeka!
    W niedzielę też byłam na spacerze, w lesie - wiosna wszędzie!
    Ninka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat zdrowie obywateli jest tym, na czym w ogole nie powinno sie oszczedzac.
      I powtarzam do urzygu: uprzejmosc NIC nie kosztuje, a protekcjonalne traktowanie pacjenta to chyba tylko specjalnosc krajow bylego KLD-u. To powinno ulec zmienie jako pierwsze.

      Usuń
  10. są takie kliniki gdzie choroby przechodzi się godnie .Na swojej drodze chorobowej spotkałam raz jedyny rudego gamonia z Mrągowa , który krzywdził a nie leczył .A tak to raczej zawsze opieka medyczna była bardzo dobra

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Opieka tak, a jak bylo ze zwykla uprzejmoscia?
      Ze szpitali powinien zostac usuniety kler, juz byloby troche wiecej grosza dla chorych.

      Usuń
    2. Panterko na uprzejmość też nie narzekam , może dlatego że zawsze spokojnie i z uśmiechem rozmawiam , nawet gdy nie domagam

      Usuń
    3. Wszystko zalezy od czlowieka, jednak wiekszosc pozostawia wiele do zyczenia.

      Usuń
  11. Ludzie mnie pytaja czy bysmy nie pojechali do Polski mieszkac na starosc, a ja sie zwyczajnie boje. Opieka zdrowia nad star(sz)ymi ludzmi to nie jest cos co mi sie marzy w Polsce neistety. Wiem, wiem, mozna prywatnie, ale ja tu nieprywatnie mam OK! Pracuje glownie w brytyjskiej sluzbie zdrowia (jako tlumacz, wiec ryz , mysz. mydlo i powidlo) i na palcach jednej reki moge wymienic mniej mily personel, ale i tak w porownaniu z tym, co slysze o personelu polskiej sluzby zdrowia OGOLNIE, to pewnie te osoby z palcow jednej reki sa bardzo mile.

    Moze wrazenia z tutejszej sluzby zdrowia sa niezwykle zblizone do Twoich, poza barkiem etc. Tlumacze m.in. porody (nawet nie wiecie ILE jest do tlumaczenia, lacznie z dokumentami, wiazacymi prawnie, gdzie jest miejsce na podpis tlumacza...) i przyniosa mamie , tacie i mnie, dowolny napoj i jakies grzaneczki, zeby dojsc do siebie ;)). Jedzeniowo mozna sobie wybierac, przebierac, dopasowywac. Smakowo ma czesto wiele do zyczenia, ale to instytucyjne jedzenie, a gdzie ono jest dobre, ja sie pytam ;)))

    Powiedzialabym, ze 99% personelu, dowolnej rangi,z ktorymi mialam kontakt, odznaczaja sie wrazliwoscia na ludzkie cierpienie, potrzeby pacjentow, bardzo duza sie smieja i zapewniaja pacjenta, ze bedzie ok (nawet jak nie jest, ale to od personelu zalezy, by zadzialac w jakiejs dramatyczne sytuacji a nie straszyc pacjenta). Owszem, sa szpitale i personel, gdzie tego wszystkiego brak, ale wtedy robi sie grubsza afera, leca glowy, media sie pastwia i tak, jak np w tej chwili uslyszalam w radio - pielegniarki, po zakonczeniu studiow, beda pracowac w szpitalach przez rok chyba jako salowe, zbey sie obeznaly z praca w szpitalu W OGOLE.

    W polskich szpitalach poraza mnie fakt, ze za wszystko trzeba placic, za wszystko, co wychodzi poza sam pobyt w szpitalu. Rodacy wytrzeszczaja oczy, jak tatusiowie sie dowiaduja, ze moga byc przy porodzie, ze wrecz powinni byc, spia w sali (u nas sa jedynki z lazienka i calym oprzyrzadowaniem, plus dwa wygodne dosc fotele do spania) z zona, ze moga przyniesc co chca, ze za usg sie nie placi, ze mozna poprosic o herbate. Ze dostana worek lekarstw wychodzac ze szpitala a nie musza zaczynac wyjscia ze szpitala w aptekach. Moje dziecko raz bylo srednio potraktowane przez babe w szpitalnej aptece, oczywiscie zlozylo dziecko na nia zazalenie, a raz kiedy to samo dziecko zostalo przez glupia biurwe szpitalna cofniete w kolejce do hurtowego rwania zebow (madrosci), tez skladajac zazalenie, zostalo dziecko potraktowane z rewerencjami i wepchniete do kolejki nazad.

    Wiec mimo tych drobnych czkniec (czknienc) sluzby zdrowia, gdzie nikt na mnie nie patrzy z gory albo ignoruje, wole sie starzec tu. Jak bede miala wysoka emeryture (haha), to moze przyjade do PL i bede placic za wszystko. Tylko po co?

    p.s. DOBRZE, ze sie powoli zmienia w Polsce, ale dla mnie niewystarczajaco szybko, za stara jestem :P Wsrod znajomych mam neurologa, internistke i kardiologa. w roznych miastach :P czy to by wystarczylo????

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na wstepie w moich progach "solom, wutkom i chlebem", bo to Twoj pierwszy komentarz u mnie.
      Ja mam podobnie, za nic nie wrocilabym do Polski, szczegolnie na starosc, wlasnie z powodu niewystarczajacej opieki medycznej, a czlowiek bedzie juz tylko coraz starszy i chorszy. Nie mam ochoty uslyszec od konowala, do ktorego dostane sie po trzech latach czekania na termin, ze mi stawu z tytanu nie wsadza, bo przekroczylam wiek wsadzania. Albo, jak w przypadku kobiety z ogromnymi piersiami, ze NFZ sfinansuje jej zmniejszenie tylko jednej, a z druga musi poczekac do nastepnego roku (autentyk!)
      Tak wiec dokonam sobie zywota tutaj i nawet nie chce byc w Polsce pochowana, bo praktycznie wszystkie cmentarze, ktore wchodzilyby dla mnie w rachube, sa pod zarzadem klechow, wiec by nie pozwolili mnie obok rodziny pogrzebac.

      Usuń
    2. Za chleb ze solom dziekuje (moge troche masla?), we wutce stopy wymocze przed latem (choc podobno powinien byc spiryt jakis) zeby sie od sandalow bable nie robili jeden kolo drugiego ;).
      Ja, jak zwykle nieco nieortodoksyjnie, zapowiedzialam rodzinie, ze jak umre to zuzyc co sie da, spalic reszte i podzielic na 3 czesci. Czesc idzie do/czeka na slubnego, 2/3 w 2 kawalkach jedzie do Wroclawia i jest cichcem, pod pozorem sadzenia kwiatkow, wsypana do Mamy z Babcia i Taty nieopodal. Ewentualnie moge byc posypana tam. takze cichcem. Ciekawe czy za to idzie sie do pudla badz piekla....

      Te piersi mnie porazily...

      Usuń
    3. Jak facet, no jak prawdziwy samiec, piersi jom porazajom!
      Ja tam nie mam takich wymogow posmiertnych. Szczerze mowiac, wolalabym pozostac w calosci, choc rowniez w postaci popiolu w gustownej bombonierce. Potem pochowac na lace anonimowo, zeby dzieci nie mialy kosztow za miejsce. No i najwazniejsze: nie dopuscic do urny klechy z kropidlem, bo bede straszyc po nocach.

      A do pudla moga trafic Twoje dzieci za bezczeszczenie prochow mamusi, Tobie bedzie juz bardziej wszystko jedno. Piekla nie ma, przeciez wiesz.

      Usuń
    4. Moze raczej ta nierownosc mnie porazila, hrehrhe.
      Straszenie po nocach spodobalo mi sie.
      Masz racje z tym pieklem, tak tylko pytalam :P

      Usuń
    5. Tam zaraz! To tylko rok z nierownoscia w tle. Tyle tylko, ze nie ma gwarancji, ze po roku sie zalapie na liste do realizacji. Moglaby taka nierowna pozostac. He he he!

      Usuń
  12. Myślę,że mimo wszystko jest u nas lepiej,ale na normalność trzeba poczekać-zmiana pokolenia nie pomoże,bardzieć potrzebna zmiana mentalności.pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokolenie nie wystarczy, Renatko, tu trzeba zmiany mentalnosci calego narodu, a o to nielatwo.
      Buziole

      Usuń
  13. Bardzo podoba mi się, to, że chorzy są pogrupowani wedle części ciała, a nie rak, czy nie rak... To rzeczywiście bardzo ważne... Generalnie jest to jednak trochę inna rzeczywistość niż tu w Polsce :(...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. System onkologiczny w Niemczech faktycznie bardzo logicznie i przyjaznie dla pacjenta obmyslany i zorganizowany. Jest bardzo korzystny dla zdrowia psychicznego pacjentow chorych na nowotwory.

      Usuń
  14. wiele emocji kosztowało mnie przeczytanie tego tekstu... w niejednym momencie przypominałam sobie moje wizyty w tym przybytku cierpień ludzkich. Moja pani od prawoznawstwa mówiła: "trzeba mieć wiele zdrowia by chorować", chodziło o Polską służbę zdrowia. Hehhhh....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, trzeba! Konskie zdrowie do chorowania, jakkolwiek absurdalnie to brzmi.

      Usuń
  15. Chyba nie powinna nic pisać, bo ja akurat mam dobre doświadczenia ze szpitali. Przy czym korzystam z nich od początku lat 80. regularnie, powiedziałabym permanentnie, niemal ze wszystkich zakresów usług (od onkologii, ginekologii, chirurgii, okulistyki, kardiologii). Od sześciu lat korzystam regularnie z interwencyjnych oddziałów kardiologicznych klinicznych. Nie wiem jak jest w szpitalach innych niż kliniczne.
    Jest bez wątpienia wiele do zrobienia i choć to dziedzina trudna, to wg mnie każdy kto może coś zmienić w tej dziedzinie robi za mało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Alez powinnas pisac! Z Twoim szpitalnym doswiadczeniem takie pozytywne opinie o personelu medycznym, przywracaja wiare w polska sluzbe zdrowia. Moze rzeczywiscie idzie ku lepszemu jesli chodzi o stosunek do pacjentow?

      Usuń
    2. nie zbyt komfortowo czuję się, gdy po raz kolejny byłabym tą jedną, która inaczej niż pozostali widzi pewne sprawy. Ludzie są różnie, lecz wydaje mi się, że zaczynają ze zrozumieniem pochodzić do tego co robią, z odpowiedzialnością do swojego zawodu, m.in. dlatego, że muszą liczyć się z rynkiem pracy. Paradoksalnie bezrobocie temu sprzyja. Trudno wymagać od wszystkich pracujących przy cierpieniu ludzi - empatii, ale zaczyna widoczny być pragmatyzm pracowników. Osobiście nie lubię współczucia, zrozumienia oczekuję od rodziny, natomiast od personelu szpitalnego należytego traktowania pacjenta i swoich obowiązków. Jeśli personel zrozumie, że pacjent jest potrzebny w szpitalu stanie się jasność. A teraz o czymś innym... Wielokrotnie byłam świadkiem skandalicznych zachowań pacjentów, które nie były związane z postępowaniem personelu, ale wymierzone w personel. Było to naprawdę żenujące.

      Usuń
    3. O pacjentach mozna napisac kilka oddzielnych postow, zarowno o tych w Polsce, jak i tutejszych. Znajoma pracuje jako pielegniarka, nasluchalam sie opowiesci, jacy pacjenci potrafia byc aroganccy, roszczeniowi, bezmyslni i nierzadko niebezpieczni dla wlasnego zdrowia. A potem nazywa sie, ze to personel jest niekompetentny.
      Ksiazki mozna pisac o jednych i drugich.

      Usuń
    4. Moze napisze o tym osobny post, bo rzecz warta upowszechnienia. I zeby nie bylo, ze ja tylko przeciw lekarzom i pielegniarkom.

      Usuń
  16. Dziękuję za ten post, Panterko. Powiem ci że oprócz tej baby reszta personelu jest super. Wszystkie siostry były dziś bardzo miłe, wyczerpujące w odpowiedziach i pomocne. Z tą wstretną zetknelam sie dziś dwa razy i już mi podpadła. Pewnie opiszè to wszystko jak już poczuje sie lepiej. Buziaki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdrowiej szybko, Anulka. Mam nadzieje, ze oprocz tej jednej, caly personel bedzie sie Toba dobrze opiekowal i bedzie rowniez mily.

      Usuń
  17. Słowo Szpital mnie dobija...ostatnio zwiedziłam oddział ratunkowy, jako ratowana...i chyba o tym opowiem...

    OdpowiedzUsuń
  18. Nasi ściągają z zachodu wszystko, co się tam nie sprawdziło i nie sprawdza nadal. Dlaczego nie ściągamy tego, co ludzie chwalą. Nie rozumiem.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pytanie, na ktore i ja nie znajduje odpowiedzi. Zapatrzeni sa prawie ze wszystkim w te Ameryke, a za miedza maja dobre i sprawdzone wzorce.

      Usuń
  19. Smutno się czyta takie posty, takie spojrzenie z zewnątrz. Może nieobiektywnie, ale ja widzę to inaczej. Coraz więcej jest lekarzy, pielęgniarek takich ... dobrych? Tzn. lubiących pacjenta, bo to o to chyba się głównie rozchodzi. Jak się lubi innych to łatwiej nie patrzyć z góry, łatwiej mówić prosto, łatwiej samemu być lubianym. I naprawdę w moim otoczeniu większość personelu jest lubiana. Jasne że są osoby antypatyczne, ale jeśli ktoś po prostu życiowo taki jest to nikła szansa, żeby w pracy był inny. Są też ci "wyniośli", patrzący z góry - ale taki jest przekrój w całym społeczeństwie, czemu w szpialu miałoby być inaczej? :) W szpitalu pediatrycznym gdzie byłam z Synem (inny niż moje miejsce pracy) może i nie miałam łóżka i posiłków ale nikt nie sprzeciwiał się żebym spędzała z Synkiem dnie i noce - Małżonek też, a i czasem goście się zdarzyli ;)
    Nie mamy małych telewizorków bo szpitala na to nie stać, niestety. Nie ma całej masy udogodnień, to fakt, ale wydaje mi się że aż tak źle nie jest... Pacjenci nie narzekają.
    Jak jest z bólem? Po raz kolejny - pacjenci się nie skarżą, mają rospisywane leki po operacjach tak, że bileć nie powinno - jak boli to jest kolejny lek dodawany. Z pacjenami nowotworowymi kontaktu nie mam - tu z tego co wiem niestety szału nie ma. Pacjenci nowotworowi rzeczywiście podobno mają pod górkę co jest bardzo smutne. I faktem jest- tak być nie powinno. Jak pisałam wyżej - nie wiem z czego to wynika, może jest za mało oddziałów leczenia bólu j opieki paliatywnej?
    No i na koniec (mogłabym pisać i pisać, ale wiadomość ibtak jesg juprzydługa ;)): w Polsce też często rozpoznać kto lekarz, kto pielęgniarka. Czepków już nie ma, stetoskopy też nie wiszą każdemh u szyi - no, tyle że pielęgniarzy to jak na lekarstwo - więc jak ktoś (mężczyzna) jest ubrany "po medycznemu" to dla pacjenta jest lekarzem i kropka. Kobieta to z kolej zazwyczaj "Siostra" - tak jakoś to wśród pacjentów funkcjonuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Polski mam nienajlepsze szpitalne wspomnienia, wszystkie sprzed 1988 roku, czyli z poprzedniego ustroju. Najgorsze bylo dla mnie rodzenie dzieci, to byl prawdziwy horror, jesli chodzi o stosunek poloznych do rodzacych. Teraz niby sie poprawilo, nawet maz moze byc przy porodzie, a dzieci nie sa zabierane od matek. Co z tego, kiedy co chwile slychac, ze lekarze lekcewaza kobiety, nie chca robic cesarek i zdarzaja sie tragedie. Z uwalnianiem od bolu przy porodzie tez zdaje sie nie jest za dobrze.
      Ostatnie dziecko rodzilam juz w Niemczech (kiedys o tym pisalam), porownania nie ma najmniejszego.
      Dobrze, ze cokolwiek drgnelo w sprawie stosunku do pacjenta, mam nadzieje, ze bedzie jeszcze lepiej. Nadchodza nowe kadry, moze inaczej w szkolach uczone, a stare odchodzi.

      Usuń
  20. Ja mam wspomnienia z pewnego wrocławskiego szpitala nie tak znów odległe. Nie zmieniło się nic, wierz mi, a mam porównanie, gdyż życie mi pobytów w szpitalu nie szczędziło od 16 roku życia. Na szczęście najgorszą chorobę napotkałam na mej drodze podczas emigracji. Leczyłam się długo. Przeszłam też operację w pewnym szpitalu w mieście, gdzie Ty Pantero mieszkasz (przeczytałam w komentarzu u Tupai). Opieka medyczna była jak z innego świata. Tego się nie da porównać z tym , co spotykam teraz w kraju (raz w miesiącu), a leczyłam się w Niemczech w połowie lat dziewięćdziesiątych. Przykro to pisać, ale taką mamy u nas rzeczywistość. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj na mem blogu, Owco Rogata, czem chata bogata.
      Niedobrze, ze mialas okazje poznac moje piekne miasto od szpitalnej strony, sa w nim znacznie ciekawsze miejsca. Jesli spytac wolno, czy rezydowalas w duzej klinice, czy w jakims pomniejszym szpitalu?
      Dla mnie pierwszy pobyt w niemieckim szpitalu byl prawdziwym szokiem, teraz przyzwyczailam sie do tych wygod. To tutaj normalne, choc i tak troche sie pogorszylo w porownaniu do lat 90-tych, wszedzie oszczednosci. Jednak kultura w stosunku do pacjenta nie zmienila sie ani troche, a o to przeciez chodzi.
      Pozdrawiam cieplo.

      Usuń
    2. Twoje-Moje miasto poznałam też od innych stron. A dzięki chorobie poznałam wspaniałych ludzi. Bardzo dobrze się nam tam żyło, dzieci nie chciały wracać do kraju. Pozdrawiam serdecznie

      Usuń
    3. To moze my sie znamy nie wiedzac o tym? :)))

      Usuń
    4. To całkiem możliwe. Pewnie się nie raz mijałyśmy na ulicy, wszak to nie Nowy Jork. Pozdrawiam

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.