Gdy ktos zachoruje na bardzo powazna chorobe i, zamiast czynic sobie z niej zarty oraz patrzec z optymizmem w przyszlosc, zamyka sie w sobie i najnormalniej w swiecie boi o wlasne zycie i przyszlosc swojej rodziny, to oznacza, ze jest egoistycznym histerykiem?
Czy gdy prog odczuwania przez niego bolu jest niski, ma przestac sie skarzyc, ze go odczuwa?
Czy kobieta, ktora traci wlosy i placze z tego powodu, choc wiadomo, ze jej w koncu odrosna, ma byc postrzegana jako pusta lala dbajaca wylacznie o wlasna powierzchownosc?
Czy osoba, ktora z dobroci serca spieszy z porada, bo jej ciotce/kuzynce cos pomoglo, musi uslyszec wzamian, zeby wsadzila sobie swoje dobre rady tam, gdzie slonce nie dochodzi, zamiast zwyklego dziekuje? Nie trzeba wcale z tych porad korzystac, ale chociaz docenic dobra wole.
Czy osoba, ktora placze, bo dowiedziala sie o czyjejs chorobie, a jest istota (nad)wrazliwa, musi byc postrzegana jako ktos denerwujacy chorego zbyteczna histeria?
Czy sam chory, kiedy placze, bo sie boi, zamiast zartowac sobie z choroby, mniej zasluguje na wspolczucie? Czy wytrzasanie sie nad soba i poczucie beznadziei to cos az tak nagannego? Czy autoterapia w postaci pisania o wlasnych obawach i przebiegu choroby na blogu i glod pocieszen od innych jest czyms az tak zlym? Jest pogonia za medialnoscia?
Osobiscie mam wielki szacunek do osob, ktore robia dobra mine do zlej gry, ba, nawet je podziwiam, bo ja tak nie potrafie. Jestem inna, ale czy przez to gorsza?
Zdaje sobie rowniez sprawe z tego, ze pozytywne nastawienie jest polowa sukcesu w walce z choroba, a kwekanie ten proces hamuje. Co jednak, gdy choremu uskarzanie sie przynosi ulge, kiedy swiadomosc, ze wszyscy mu wspolczuja, sprawia, ze w jakis sposob czuje sie lepiej? Jest glupi? Denerwujacy?
A moze by tak pozwolic przezywac mu osobista tragedie na na jego wlasny sposob? Nie kpic, nie tryskac sarkazmem, bo nie kazdemu jest dane byc bohaterem. Ludzie sa rozni i to, ze sa inni od nas, wcale nie znaczy, ze na takie traktowanie zasluguja.
A moze sie myle?
Ja tak wcale nie uważam. Przyznaję ludziom prawo do "inności", bo sama też jestem trochę inna.
OdpowiedzUsuńMy, ludzie, mamy skłonność do systematyzowania. To takie bezpieczne; czegoś trzeba się trzymać.
Jednak warto starać się podchodzić ze zrozumieniem do drugiego człowieka. Z wyrozumiałością również:)).
Kazdy przezywa wlasna tragedie czy tylko male niepowodzenie, na swoj sposob. Jeden bedzie jojczyl wnieboglosy, inny wysmiewal zly los. Czy ten drugi ma jakiekolwiek prawo oceniac pierwszego?
UsuńCo prawda nie wiem, o co kaman, ale nikt nie ma prawa do kategorycznych osądów drugiego człowieka.
UsuńCalkiem o nic kaman, takie tam dywagacje. :)
UsuńJa tu nie widzę inności. Ból, rozpacz, pragnienie pocieszenia są takie ludzkie. Czasem trudno jest być bohaterem:(
OdpowiedzUsuńNie czasem, ale zawsze trudno. To tylko zewnetrzne reakcje bywaja inne.
Usuńja doświadczyłam tego ze nie warto pisać o swoich problemach, często mi też smugler to mówił bym nie pisała za wiele bo to i tak obraca sie przeciwko.
OdpowiedzUsuńNie wiem co stało sie z ludźmi kiedyś było inaczej, mam wrażenie że dziś chęć usłyszenia/przeczytania ciepłego słowa to wygórowane wymagania.
Tak sobie myślę że niemówienie, udawanie że wszystko jest ok fasada, uśmiech na pokaz, albo neutralność to postawy oczekiwane, tak ludzie dziś funkcjonują, trzeba być blisko, czytać między wierszami by poznać prawdę a i to nie zawsze sie udaje.
Każdy jest inny lecz: "polacy sa jak wróble, wystarczy e choć trochę się różni to zadziobią" - mawiał Adam.
Tak zle to chyba nie jest... Byle tylko nie oceniac, bo kazdy ma inny prog wytrzymalosci na bol i inna definicje wlasnego konca swiata.
Usuń...i znowu się z Tobą zgadzam, he he he. Tak jak piszesz każdy z nas jest inny, każdy inaczej odczuwa świat i siebie. Sam ostatnio choruję więc Połówka nasłucha się o tym co mnie boli i takie tam. Czasami dostaje od tego szału bo ileż można słuchać , he he he, ale mi to pomaga i wiem, że jakby coś to wie co powiedzieć lekarzowi...
OdpowiedzUsuńChlopy tak juz majo, znam z doswiadczenia. Moj jest umierajacy, kiedy temperatura skoczy mu o dwie kreski (36,8°), bo on ma goraczke. Zaraz tez dochodza do tego pokazowe dreszcze i takie tam oraz umrzyk udaje sie na poszukiwanie aspiryny, ktora od lat lezy w tym samym miejscu, ale spytac musi, bo jeszcze bym przegapila te smiertelna chorobe. :)
Usuń...a to o was mówią słaba płeć, widać coś się w przyrodzie pozmieniało... :))
UsuńHe he he.
UsuńDużo pytań retorycznych.
OdpowiedzUsuńCzłowiek robi tak jak potrafi, uważa, jest w stanie. I za to wszystko również sam odpowiada. Wybiera chwilową ulgę lub dłuższy okres ciszy wokół siebie.
Ludzie są różni!
Ano sa rozni i dlatego nie odwazylabym sie zirytowac, kiedy ktos gega, ze boli go cialo albo dusza. Bo nie tylko somatyczne dolegliwosci powoduja chec uzalania sie nad soba lub wprost przeciwnie, milczenia.
UsuńPowiem tak, wszystko ma swoje granice, i cierpienie ze strachem - naturalne dla trudnych sytuacji może się przerodzić w dramatyzowanie na pokaz,a żartowanie z problemy będą ce strategia obronna może się zmienić w pyszałkowate bagatelizowanie sprawy. Łatwo jest przekroczyć tę niewidzialną granicę bo tak na prawdę to nikomu się nie dogodzi. Ktoś kto Cię dobrze zna będzie tolerował i akceptowała twoje zachowanie o wiele dłużej niż osoba postronna. Ja bym płakała za utrata włosów bardziej nas widomym i namacalnym symbolem tego co mi jest. Ale potrafię też żartować ze swoich problemów. Jak maiłam załamanie to wszyscy mieli mnie dość, a ja musiałam się jakoś wyżalić bo mnie od środka rozwalało - trafiłam na terapie grupową. I jak już poczułam że zaczynam to ogarniać to zaczęłam sama o sobie mówić żartobliwie "wariatka". Ale od najbliższej "przyjaciółki" usłyszałam że poszłam na terapie bo mi się pracować nie chciało. No super - empatia na wysokim poziomie.
OdpowiedzUsuńA jeśli idzie o opisywanie emocji na blogach to osobiście rozumiem to ale sama zaznaczam wcześniej że będzie jakaś tam prywata bo nie każdy chce to czytać więc uprzedzam, żeby potem nie było że się wynurzam a ktoś chciał poczytać o kotkach czy czymś innym. Są dziwni ludzie i już spotkałam się z jakimiś dziwnymi komentarzami. A jako wrażliwiec wolę unikać takich rzeczy. Pozdrawiam Cię gorącą z Wrocławia w porannym słońcu:)
Mam w czytelni blogi pelne emocji i glebi albo takie mocno powierzchowne, zupelnie nie osobiste. Gdybym nie chciala sluchac kwekania, moge ich nie czytac. Jesli jednak ktos pisze o chorobie, depresji, zawodach milosnych, to chyba oczekuje pewnej dawki wspolczucia, dobrego slowa, jakiejs porady... nie wiem. W przeciwnym razie by milczal, prawda?
UsuńU nas dzisiaj tez cudna pogoda, a ja widzialam pierwsze przebisniegi! :)
Zgadzam się z Tobą całkowicie kazdy ma prawo do tej inności.Ważne jest tylko by ta inność nie zatruła życie innym.Pozdrawiam serdecznie z bardzo wietrznego i deszczowego lasu.
OdpowiedzUsuńMysle, ze ci, ktorych to denerwuje czy doluje, powinni przestac czytac. Przy calym moim wspolczuciu dla Chustki, ograniczylam sie do przeczytania dwoch-trzech jej postow. Wiecej nie moglam.
UsuńSpod bezchmurnego nieba i wiosennego slonca serdeczne buziaki :)
Taaak... Niby każdy wie, że ludzie są różni, ale jednocześnie, według starego powiedzenia, "każdy sądzi według siebie" i rozumuje na zasadzie "ja bym w takiej sytuacji..." , zupełnie nie akceptując innych sposobów postępowania. A jeszcze na dodatek, nigdy dotąd w takiej sytuacji nie będąc, tak naprawdę nie wie, jakby się zachował, a wypowiada się z wielką pewnością siebie. Oczywiście, nie wszyscy tak postępują. Ja jestem takim dość skrytym wrażliwcem i mam skłonność do ukrywania swoich przeżyć w obawie, by mnie ktoś nie zranił. Jak pisze Luna, rozumiem ludzki ekstrawertyzm, ale sama wolę się nie odkrywać. Jednak, co do blogów, to "wolnoć Tomku w swoim domku"; po to ma się bloga, żeby na nim rządzić po swojemu.
OdpowiedzUsuńOtoz wlasnie! To ze ktos reaguje sarkazmem na wlasna ciezka chorobe, nie znaczy, ze powinien potepiac w czambul tych lamentujacych nad byle pryszczem. Kazdy przezywa jak chce i umie, a reszta czyta i pociesza, albo nie zaglada. Przymusu w koncu nie ma, prawda?
Usuńkażdy ma prawo do przeżywania swojego życia, swojej choroby na własny sposób... ocenianie tego przez innych jest nadużyciem...
OdpowiedzUsuńCałusy :*
Mozna nie czytac, skoro to tak denerwuje...
Usuń:***
Masz rację, Panterko. Każdy jest inny i niech przeżywa chorobę po swojemu. Jeśli chodzi o blogi, to nie musze takich wywnętrzań czytać, ani komentować. A jak się ma chorego w domu - różnie z tym jest, niestety. Marudzenie, marudzeniem, ale ta druga osoba też w końcu może mieć dosyć, bo każdy jest tylko człowiekiem i dochodzi do kresu swojej tolerancji i wytrzymałości. Potem tylko pozostaje obojętność, bo głową muru się nie przebije, jak na twoją chęć pomocy ktoś odpowiada złością, wyzwiskami, czy robi z ciebie przysłowiowego głupka. Życie.
OdpowiedzUsuńW domu to zupelnie cos innego, jestesmy niejako "skazani" na chorego domownika. Blogi natomiast mozna omijac, krytyka jest w moim odczuciu naduzyciem.
UsuńKażdy ma prawo przeżywać swoje tragedie jak chce. Ja w ogóle nie uważam, że trzeba robić coś na pokaz tylko po to, żeby innym było lepiej. Róbmy to co nam sprawia radość bo to nasze życie. Jeśli chorej osobie jest lepiej kiedy płacze i głośno klnie niech to robi...po co sobie życie utrudniać?
OdpowiedzUsuńJest cala seria blogow o raku i walce z nim. Mozna czytac albo nie, ja je omijam z uwagi na wlasna nadwrazliwosc. Czasem jednak zycie zmusza do sluchania i empatii, kiedy choroba lub cios od losu stawia na naszej drodze kogos, kto wspolczucia potrzebuje.
Usuńzdecydowanie się nie mylisz. Ale w sieci pełno jest ludzi z jedyną słuszną teorią i co gorsza uważają za słuszne ją propagować i przymuszać do jej zaakceptowania. Dlatego ja, wbrew pozorom, równiez pisze bardzo powierzchownie... kwestia doświadczeń :)
OdpowiedzUsuńU nas prawie wiosna... słonecznie więc całuję :) :***********
Nie kazdy jednak moze i chce pisac powierzchownie i malo osobiscie. A jesli tak jest, to mozna go nie czytac, omijac jego blog, a nie go wykpiwac za byc moze nadmierna szczerosc, prawda?
UsuńU nas juz calkiem wiosna, pogodowo, ale i roslinnie - kwitna przebisniegi! :)
:*****
Mam inną konstrukcję psychiczną, kiedyś bym za nią zapłaciła życiem swoim i dziecka, bo mimo bólu nie krzyczałam, wiec mnie omijano, już pisałam że swoje życie i córki zawdzięczam doktorowi Gwóźdź, szczęśliwie wbiegł na sale mimo że miał dyżuru. Przyznaję że ponure pełne użalań i cierpienia biadolenia omijam. Choć lubię jeden z blogów ale gdy go trochę poczytam jestem w stanie depresji, świetny psychiatra ale nie jestem w stanie go czytać, przyznaję Q..... ca mną wtedy trzaska. Natomiast znany jest sposób "wyśmiania" choroby. Ktoś znany (nazwisko żem zapomła, ale książkę ponoć popełnił) po diagnozie rak, zamknął się domu, wszystkie komedie świata sobie wyświetlał i wyszedł z choroby. Ale moim zdaniem, po cichu sobie myślę, że dodatek w postaci powiedzmy, zmiany jedzenia lub nawet silne ograniczenie jedzenia - zagłodzić raka to lekarze o tym, piszą nie ja wymyśliłam - miały również swój niebagatelny wpływ.
OdpowiedzUsuńJak powiedziałam są różne konstrukcje psychiczne, wydaje mi się że moja do dobrych nie należy wcale. A jeśli ktoś dzięki temu że potrafi się poskarżyć i popłakać, wychodzi z choroby, to przecież jego wybór i tylko się cieszyć należy że ma taki swój własny sposób. Aniu, dla mnie możesz się skarżyć ale ja głupia żem, zaraz letę z poradami a nie zawsze są one potrzebne. :))
Tu akurat nie chodzi o mnie, wzglednie nie tylko o mnie, bo akurat czasem lubie sobie ponarzekac, mniej na choroby, bo na szczescie na razie te powazne mnie omijaja, a bardziej na swoj krzywy los. Wy mnie poglaszczecie i juz mi lepiej. A i tak o wiekszosci moich zmartwien nie pisze, bo i po co. Nikt nie znajdzie na to lekarstwa, skoro i ja mam na nie niewielki wplyw.
UsuńPiszesz, ze lecisz z poradami. Mozna Twoje porady zastosowac, mozna olac, ale czy trzeba pisac, zebys je sobie schowala w... Masz przeciez dobre intencje, cos wiesz i chcesz sie tym podzielic.
Zgadza się ktoś może skorzystać ktoś może się zastanowi ale nie musi korzystać, natomiast jeśli się wyśmiewa z porady bo zdaniem jego jest do czterech liter i śmieszy go ogromnie to już świadczy o kulturze osobistej.
UsuńTak. Nie kazdemu dane jest bohaterem. A zrozumienie, dobre slowo w stosunku do takiej osoby jest dla wielu trudnoscia...
OdpowiedzUsuńBuziak Panterko i dobrego dnia :***
Gdzies mi umknelo slowo "byc"
UsuńZakrecona jestem ;)
Wiesz, Orszulko, roznie u mnie bywalo, mialam gorsze okresy w zyciu i nie zebym o nich z detalami opowiadala, wspominalam tylko, ze jest mi zle. I wtedy posypaly sie komentarze, duzo i o takiej tresci, ze poczulam iz nie jestem sama. Dla mnie to potega, zjawisko bardzo budujace. Nikt tak do konca nie znal szczegolow, a mimo to cale blogowisko okazalo mi tyle empatii, serca (nie chodzi mi w tym przypadku o pomoc dla Kiry), nikt nie szczedzil slow, dla nikogo nie bylo to trudne. Tak jest w kazdym przypadku, gdzie dzieje sie cokolwiek zlego, smutnego.
UsuńTroche mi to chaotycznie wyszlo. :)
Buziaki :***
o masz, zasygnalizowałam rano na fp dokładnie ten temat, mam nadzieję, że nic się nie stanie, jeśli opublikuję swój post
OdpowiedzUsuńzaangażowani blogerzy są przeważnie przewrażliwieni a do tego często pewni, że czytelnicy się nimi bardzo przejmują
wystarczy przestać pisać miesiąc czy dwa i z popularności zostanie garstka sympatyków i druga tych, co się cieszą z nieszczęścia. Nie ma co przeceniać tej formy znajomości. Mogę poznać cudze poglądy ale przecież nie muszę się z nimi zgadzać a tym bardziej narzucać swoich. Blog jest jak piaskownica - można z niego wyjść i przestać się bawić a można się bezustannie sypać piaskiem i tłuc po łbach łopatkami, i tak nikt nikogo do niczego nie zmusi. Pozdrawiam:)
Klarko, zabierasz mi zludzenia, ze kiedy mam dola, garstka moich czytaczy jednak sie mna przejmuje i ich pocieszenia sa szczere. Jakos mierze wszystkich swoja miara, bo ja zwyklam sie rzetelnie przejmowac cudzymi nieszczesciami.
UsuńNie bede na razie probowac robic kilkumiesiecznych przerw w pisaniu, zeby sie przekonac, kto po tym czasie jeszcze by mnie pamietal, bo chyba bym sczezla z tesknoty za blogiem. ;)
Sciskam :*
Bywa róznie, jeśli zachowanie moje/czyjeś jest histeryczne jest denerwujace dla otoczenia.Trzeba zachować umiar o który w emocjach bardzo trudno. Łatwiej jest nie panikowac i robić dobrą minę do złej gry ,kiedy nie chodiz o siebie czy najblizszych .
OdpowiedzUsuńMnie osobiscie drazni panikowanie jeden z moich koleżanek,bo z igły robi widły a tak na prawdę nic złego się nie dzieje i nie działo,a ona wyolbrzymia jkażdą sytuację. Jesli trzbea wyciszam w rozmowie jej emocje,jesli musi sie wygadać słucham i tyle, co mogę zrobić;)
Sama tez niej estem duzo lepsza,bo jesli chodzi o zdrowie moich ukochanych najblizszych to bardzo się stresuję i martwię ,inne sytuacje mnie już mniej stresują.
Ale patrz, Dora, sa blogi od poczatku do konca stojace pod znakiem raka / ciezkiej, nieuleczalnej choroby dziecka / pasma innych nieszczesc (niepotrzebne skreslic). Jesli mnie ten temat albo nie interesuje, albo nie mam sily czytac, bo sie przejmuje w nadmiarze - to je omijam, prawda? Ale widac, ze dla innych jest to ciekawy temat i miejsce na wymiane pogladow i doswiadczen, ale tez pocieszania osoby dotknietej.
UsuńCiagle jojczenie i robienie z igly widel tez mnie jakos nie rajcuje, ale tez nie uwazam pisania o swoich problemach jako pogoni za medialnoscia.
To tylko zależy od Ciebie (ode mnie, od każdego osobiście) czy dajesz sobie prawo do wszystkich tych uczuć o których napisałaś. Tylko Ty tu jesteś sędzią, i tylko Twoja odpowiedź jest ważna.
OdpowiedzUsuńJa to wiem i kto nie chce, niech nie czyta, ale tez niech nie ocenia, nie robi zarzutow. :)
UsuńKochane KOBITY. Pisze sie to co ma sie na mysli: wprost lub okreznie. Jesli piszacy bloga moze pisac co tylko od niego zalezy, dlaczego nie moze tego pisac komentator? Sedzia jest zwykle ten z zewnatrz a dopiero potem samoosad :), po zweryfikowaniu tylko wlasnego osadu.
UsuńNasze 'ja', miesci sie miedzy tym co sami o sobie myslimy i tym co mysla o nas inni. Czesto z zewnatrz spojrzenie jest bardziej obiektywne, choc czasem zaboli.
Gdyby piszacy publicznie nie liczyl sie z czytelnikami zupelnie, rowniez w wyrazanych krytycznych komentarzach to by o tym co pisze publicznie, nie pisal zachowujac to tylko dla wlasnego osadu. Ja tu widze pewna sprzecznosc. Tekst na blogu jest zacheta do rozmowy a nie monologiem. Jak sie rozmowa potoczy, nigdy do konca nie wiadomo. Czasem wpis jest tak wielowatkowy, ze mozna nawet zejsc na boczne drogi. Ja, blog traktuje jako calosc: tekst glowny, plus komentarze plus odpowiedzi na komentarze. Lubie jak komentarze tworza jakby swoje watki tematyczne, gdzie wszyscy komentujacy (w tym rowniez gospodarz) skupiaja uwage na sprawie, meritum a nie na siebie samych (choc i to jest dopuszczalne od czasu do czasu i nawet mile).
Ależ, Echo, kochane nasze, jasne, że tak. Niech każdy pisze co chce, ale ja traktuje te pytania Pantery jako pytania o słuszność własnych odczuć, a na to nie ma odpowiedzi innej niż w sobie.
UsuńNie ma jednej, jedynie słusznej drogi postępowania w sytuacjach trudnych. Każdy ma inną konstrukcję psychiczną i co jednemu służy, drugiemu szkodzi. Jednak obserwując ludzi, jak reagują np w przypadku choroby, można się czegoś nauczyć. Można uznać mądrość takiego, a nie innego postępowania. Przynajmniej taką mam nadzieję, że i z doświadczeń innych można skorzystać. :)
Piszesz, Echo, zbyt ogolnikowo, a w poscie chodzi w zasadzie tylko o opisywanie lub nie wlasnych chorob czy problemow zyciowych i czy jest to pogonia za medialnoscia, czy miesci sie jeszcze w ramach glod pocieszen od wirtualnych znajomych czy przyjaciol.
UsuńOgolnikowo, ogolnikowo, bo i ogolnikowo przyjmuje do wiadomosci wynurzenia o wlasnych chorobach czy problemach, bo i one sa w rezultacie i na szczescie rowniez ogolnikowe. Cos tak, jak pisze Klarka (Klarko lopatka ich, lopatka i piaskiem w oczy - potrzeba poryczenia sie lub tylko zalzawienia jest wielka). To jest troche tak, ze jedni lubia romanse, inni kryminaly a jeszcze inni literature popularno-naukowa. Tak samo jest z blogami. Dopiero jak sie pozna dana osobe blizej, a to w wirtualu trwa dosc dlugo, zostaje takie ogolne podejscie. Gdy sie pozna taka osobe blizej to wtedy raczej sie ja wspiera niz dodatkowo doluje. Tak czy nie?
UsuńTak, ale... a w ogole to mniej wiecej. :)
UsuńUuuu... Coś Cię poważnie wkurzyło. A zatem przeczytałaś u chorej osoby komentarze, zjadliwe i nie na miejscu. Zgadłam, co...?
OdpowiedzUsuńCus w ten desen, choc niedokladnie.
Usuńgdybym chciała z siebie wyrzucić to, co mi przez ostatnie trzy lata leży na sercu, dusi, dławi i przyprawia o doły, to nie pisałabym tego na blogu. wolę zaszyć się w kacie z moimi problemami zdrowotnymi i innymi także.
OdpowiedzUsuńwprawdzie to nie pomaga, ale jak mi pomogą czytelnicy? dlatego nie piszę nic.
Mam podobnie jak Ty, Ewo...
UsuńDziewczyny, ja to szanuje, ale jesli ktos inny ma potrzebe pisania, czy jest to az tak naganne?
Usuńoczywiście, że nie jest naganne. ludzie są różni. jedni potrzebują się wygadać przed innymi, bo im to przynosi ulgę i może nawet jest oczyszczające, a inni duszą w sobie, bo boja się nie wiem.....wyśmiania, wstydzą się, nie maja takiej potrzeby? i pewnie tak jest gorzej, bo można się paskudnie zapętlić.
OdpowiedzUsuńja o swojej chorobie czasem wspominam, ale to tylko wtedy, kiedy juz jestem tak wkurzona swoja niemocą, że tę złość muszę wylać. nie po to, żeby mnie pocieszać, tylko, żeby sobie na chwilę ulżyć.
Ewa, chodzi wylacznie o to, by kazdemu pozwolic przezywac bol na wlasny sposob, nie oceniac, nie krytykowac, nie czepiac sie. Tylko tyle i az tyle, a dla niektorych calkiem niezrozumiale i niewykonalne.
Usuńi własnie o tym napisałam.
UsuńNo tak.
UsuńWszystkie postawy i zachowania opisane w Twoim dzisiejszym poście Panterko potrafiłabym zrozumieć i uszanować. Tak mi się wydaje. Ja jestem gadułą i lubię z siebie wywalić troski, w zaufanym kręgu najchętniej. Na blogu z oczywistych względów, bo niby anonimowa, a jednak nie całkiem, wszystkiego się nie napisze, ale bardzo sobię cenię miłe słowa, wsparcie i dodawanie otuchy. A już osobiste maile, w sprawach, które mnie czasem potężnie dołują to balsam i swoistego rodzaju antidotum.
OdpowiedzUsuńA kto ma choc odrobine oleju w glowie i minimum taktu, nie poczyta tego jako pogoni za medialnoscia.
UsuńJesuuu, jak niektorzy ludzie lubia komplikowac zycie sobie i innym, jesli ci ostatni nie postepuja na ich modle.
Boszsz za medialnością??? W moim przypadku to zupełnie obce słowo. Nie piszę dla poklasku i statystyk, ale piszę, bo mi to kiedyś wpadło do głowy i to w zasadzie na tym pierwszym blogu, żeby ocalić coś od zapomnienia......
UsuńPadl taki zarzut, moze szlo o Chustke, moze o inne - trudno mi za tym nadazyc. Ehhh...
UsuńNa bloga Chustki trafiłam, jak juz jej nie było...nie znam tematu...
UsuńNie mozna zaprzeczyc, ze "dzieki" chorobie stala sie medialna.
UsuńKażdy może być w podobnej sytuacji, ponieważ nie znam bloga dokładnie to się nie wypowiadam, nie wiem, czy w obliczu śmiertelnej choroby komukolwiek zależałoby na medialności.....może tak stało się... przypadkiem? Przez współczucie lub identyfikację z chorobą?
UsuńKazdy moze, ale jeden przestaje pisac, drugi zaczyna, a trzeci robi sobie jaja. Wedlug mnie kazda droga jest rownie dobra, jesli sprawia choremu chocby najmniejsza ulge.
UsuńKażdy jest inny i każdy przeżywa wszystko na swój sposób. Nie można go za to winić! Powinno się uszanować.Tak samo jak dobre rady osób wokół. Często nic nie wnoszą, ale ludzie w obliczu czyjejś tragedii też sami często nie wiedzą jak się zachować.
OdpowiedzUsuńJa w przypadku zdrowia jestem typem pozornej twardzielki. Nie chcę się uskarżać, a wokół słyszę, że trzeba nastawić się pozytywnie, myśleć pozytywnie. Na zewnątrz się staram, wewnątrz płaczę. Mam tylko nadzieję, że moje problemy zdrowotne już nie wrócą. Otwieram się tylko przed przyjaciółką i lekarzem, dla innych jestem świecącym przykładem optymistą. Bo nie lubię współczucia. Nie chcę, aby inni gadali, że będzie dobrze itp. Będzie jak ma być.
Każdy przeżywa chorobę na swój sposób i już.
To oczywista oczywistosc i chodzi wylacznie o pozwalanie mu na to wlasne przezywanie. Chce, niech gada i placze, ma potrzebe, niech milczy albo wysmiewa wlasna chorobe. Zyc i dac zyc innym jak chca.
UsuńOczywista oczywistość, ale nie każdy jest w stanie ją zrozumieć i uszanować, niestety...
UsuńNa tym wlasnie polega tolerancja lub jej brak.
UsuńTrudny temat poruszyłaś...
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem, to na tym świecie jest zbyt dużo ludzi, którzy uważają, ze ich własne sposoby na życie są najlepsze a nawet jedyne. A jesteśmy przecież indywidualnościami, każdy z nas jest i ma prawo być rożny, inny, przeżywać w sobie właściwy sposób to co dzieje się w jego życiu i wyrażać emocje w swój własny sposób. Takie mamy prawo, zwykłe, proste prawo do bycia sobą.
Ja mówię, nie oceniaj mnie, znasz moje imię ale nie znasz mojej historii a ja nie znam Twojej.
Sa jednak ludzie przekonani o wlasnej misji i prawie do oceniania innych, choc czasem nawet ich imienia nie znaja...
UsuńMoże Ci, którzy piszą o swoich chorobach, kłopotach poszukują dobrego słowa i pocieszenia od nas, bo nie mają go wśród bliskich. Może bliscy nie chcą ich zrozumieć, albo nie potrafią. Każdy człowiek jest inny i każdego trzeba starać się zrozumieć i wesprzeć dobrym słowem. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNie chca, nie moga - kto ich tam wie? Mierza wszystkich wlasna miara, a co nie przystaje - trzeba to skrytykowac.
UsuńBuziak :*
Moze dzisiaj uda sie mi zamiescic tutaj komentarz ?
OdpowiedzUsuńJuz ktos we wczesniejszym komentarzu zauwazyl, ze poruszylas trudny temat. Ja zgadzam sie z Toba calkowicie, ze kazdy z nas jest inny i inaczej reaguje na rozne sytuacje zyciowe i ma do tego pelne prawo. W przypadku ciezkiej choroby, ktora zawsze jest dramatem dla dotknietej nia osoby, nalezy uszanowac jej reakcje jaka kolwiek ona by nie byla. Niestety wiekszosc ludzi nie dopuszcza do siebie mysli o chorobie, a smierc to juz wogole traktuje jak jakies utopijne tabu i dlatego nie chca o tych sprawach mowic, czytac ani sluchac i mysle, ze dlatego wysmiawaja. A przeciez choroba moze dopasc dokladnie kazdego, mnie, Ciebie, kogos z naszych bliskich ... i wtedy to juz nie bywa smieszne, wtedy oni mowia o tragedi jaka ich spotkala.
Ja przeczytalam chyba calego bloga Chustki (nie pamietam dokladnie), trafilam na niego pod koniec jej zycia, bardzo smutna i przejmujaca lektura. Ona zaznaczyla tam, ze pisala go glownie dla syna, zeby wiedzial, ze zawsze go kochala ... zeby pamietal ...
Ja mam taka zasade, ze jezeli wiem, ze moge pomoc to pomagam, jak wiem, ze moje slowa moga przyniesc ulge to dobieram je starannie, a jezeli nie wiem co zrobic to siedze cicho cociaz czasem wystarczy wysluchac, albo przytulic.
A tak na marginesie to mialam kolezanke ktora gdy uslyszala jakas zla wiadomos, albo nagle znajdowala sie w jakiejs trudnej sytuacji reagowala chisterycznym smiechem. Jednago razu na przerwie jadna dziewczyna opowiedziala nam cos, nie pamietam co, ale Sylwia zaczela sie poprostu dusic ze smiechu, patrzylysmy na nia zaszokowane, gdy troche sie uspokoila przeprosila nas za swoje zachowanie i wyjasnila, ze ona nie potrafi nad tym zapanowa, bo jest to silniejsze od niej.
Hmmm, chyba wiec nie powinna chodzic na pogrzeby... :)))
UsuńKazdy z nas jest inny i dzieki temu swiat jest tak ciekawy.
OdpowiedzUsuńA co za ta innoscia idzie, kazdy ma prawo przezywac swoje zycie, w tym choroby na swoj wlasny, inny od innych sposob.
I tyle, albo AZ tyle:)))
Dokladnie tak! :)
UsuńPoruszyłaś ważny temat, związany dla mnie z tolerancją.
OdpowiedzUsuńSama przyznaję, że nie lubię publicznie obnosić się ze swoimi problemami, wolę mówić o sukcesach.
Nie byłam i mam nadzieję, że nie będę nigdy poważnie chora, ale też nie wiem, jak bym wtedy zareagowała i czy bym o tym zdecydowała się napisać. Pewnie jako blogerka tak. Ale jak - nie wiem.
Mnie też imponują osoby, które mają taki dystans do siebie, że umieją być silne w chorobie.
Każdy ma swój sposób przeżywania choroby czy życia w ogóle.
I to chyba mój wniosek na ten temat.
Nikogo nie zmienisz, każdy jest sam odpowiedzialny za swoje przeżywanie życia.
Ani ja, ani Ty, ani nikt inny za niego tego życia nie przeżyje, a więc niech on sobie przeżywa po swojemu.
Tyle, że czytanie o zbyt dużej ilości tragedii mnie akurat w stanach, kiedy sama jestem mocno przeciążona moimi problemami, po prostu odstrasza, bo intuicyjnie szukam wtedy łatwiejszych tekstów czy filmów i łagodniejszych przeżyć.
Kiedy jestem w stanie, chętnie wspieram i dodaję ducha, ale wtedy, kiedy widzę, że to coś daje. Kiedy widzę, że to jest bezcelowe, poddaję się.
Pozdrowienia Aniu
Jesli mnie podobne blogi w jakikolwiek sposob przeciazaja, omijam je. Jesli natomiast czytam, nie krytykuje, nie czepiam sie. Wspolczuje, pocieszam albo co najmniej milcze. Ehhh, szkoda gadac...
UsuńBuziaczki :***