piątek, 26 czerwca 2015

Zywcem do nieba...

... zostanie wziety moj slubny maz! Ale od poczatku.
Dzieciecia moje w liczbie trzech plus ziec in spe wybrali sie do Heide-Parku w Soltau na dwa dni. A w takich przypadkach dziadkowie, czyli my, dostajemy pod opieke Placzka. Kotami najstarszej opiekuja sie tesciowie, mieszkajacy w tym samym, co oni, domu. Placzek to dla nas zaden problem, z mamusia Kira kochaja sie nad zycie, a z kotami zdazyl sie juz tez zaprzyjaznic. Corka dala dla niego jedzenie, gotuje sama i nie daje mu puszkowych. Rano dostal swoja porcje, ktora zjadl z wielkim apetytem. Niestety oboje z mezem musielismy zwierzostan zostawic w domu, ja poszlam do fabryki, a maz mial termin do lekarza, ale byl niedlugo poza domem.
Kiedy wrocilam do chalupy, maz mial podejrzanie dziwna mine. Kiedy wiec zakonczylam ceremonial powitalny ze wszystkimi zwierzami, zaczal mi opowiadac, co zastal, kiedy wrocil od lekarza. Otoz Placzkowi musialo stanowczo cos zaszkodzic, na tyle stanowczo, ze walil na dwie strony, a walil w pelnym tego slowa znaczeniu. Zasral i obrzygal cale mieszkanie, doslownie! W kazdym pomieszczeniu byla jakas niespodzianka. Pol biedy na podlodze, skad mozna bylo  zetrzec, wprawdzie z odruchem wymiotnym, ale bez szczegolnych problemow. Gorzej, ze Placzek ozdobil dywaniki w lazience, dywan w pokoju, a nawet - uwaga! - zaslony. Chyba sral z napedem odrzutowym! Bo naprawde inaczej nie moge sobie wyobrazic, jak on tego dokonal. Nie wiem, czy moze po drodze staral sie jak najmniej nabrudzic, bo kocia kuweta tez byla pelna.
Mezu mojemu na ten widok opadlo wszystko, co mozliwe, poczawszy od szczeki, a zakonczywszy... Nie bardzo wiedzial, za co sie najpierw zabrac, ale doszedl do wniosku, ze priorytetem bedzie wypuszczenie psow na dwor. Dobra decyzja, jak sie okazalo, bo Placzek mial w sobie jeszcze  nieprzebrane zapasy interesow do zalatwienia.
A potem biedaczek ruszyl ze sciera na wycieczke po domu, w przerwach wstawiajac coraz to nowe prania. Dwie godzinki mu zeszly na doprowadzaniu mieszkania do dawnego wygladu. Kiedy zas ja wrocilam, bylo po wszystkim. Cale szczescie! Moj slubny bowiem malo jest wrazliwy na takie rozne, ja natomiast obrzydliwa jestem nieslychanie i gdyby padlo na mnie, obok musialabym postawic dodatkowe wiaderko na wlasne rzygi.
Placzek natychmiast zostal wziety na diete, ugotowalam gar kleiku ryzowego i do momentu odebrania go przez corke, nic wiecej nie dostanie do jedzenia. Za duze ryzyko!
Pozniej zabralam bachory na dlugi spacer, zeby Placzek mogl upuscic z siebie zla energie i co tam jeszcze. Jak sie okazuje, dobrze zrobilam, bo upuszczal jeszcze wielokrotnie. Ale go wzielo!














66 komentarzy:

  1. To są niestety "przyjemności" posiadania pieska i trzeba to przeżyć :). Przecież on tego nie zrobił na złość, on po prostu musiał :(. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My sie na niego nawet nie gniewamy. Gdyby maz byl w domu, na pewno moglby zapobiec nieszczesciu, bo Placzek by poprosil o wyjscie. Ot, fatalny zbieg okolicznosci. :))

      Usuń
  2. Święty człowiek z Twojego męża, ale z drugiej strony jaki miał wybór? Mój rzygi po kocie sprzątał, ale w takiej sytuacji nie umiem sobie go wyobrazić, ale myślę, że nie miałby wyjścia. Chłop jak chce to potrafi wszystko.
    Dobranoc Anusiu
    Ania

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chlopy to twarde osobniki, a co najmniej tacy byc powinni. Moj sprzatal po dzieciach, kotach i psach, bo ja nie moge. :)))

      Usuń
  3. Ja mojemu w takich wypadkach podaje 5 tabletek węgla i przechodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie ma wegla w aptekach! Musze sobie importowac z Polski, a zapas wlasnie sie skonczyl. Placzek dostaje kleik ryzowy, to tez dobrze dziala na rewolucje zoladkowe. :)))

      Usuń
  4. Biedny piesek, ale mu cos zaszkodzilo:):) No coz, i u mnie i u moich rodzicow sprzataly by to osobniki meskie, bo damskie musialy by sprzatac za chwile to samo po sobie:):):)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zasadniczo nie zaszkodziło to mojemu śniadaniu, które właśnie kończę spożywać :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zasadniczo powinnam na poczatku napisac ostrzezenie, zeby nie czytac posta podczas posilku. :)

      Usuń
  6. Biedny płaczek, biedny Twój mąż. Wyobrażam sobie ten smród. U mnie ja jestem z tych nieobrzydliwych. Prawie nic mnie nie rusza. Wszystkiego dotkne, wszystko posprzątam bo ktoś musi przeciez. Ostatnio tylko ruszyło, jak Zuzia wykopała z naprawdę głębokiego dołu koziołkowe wnętrzności i głowy a potem obnosiła to po ogrodzie...Ale to nie tyle fizyczne obrzydzenie było, co okropny ból serca, wyrzuty sumienia, żal....Na wsi zycie jest twarde. Niestety....
    Pozdrawiam Cię serdecznie Aniu!***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dopiero Zuzia! Psy jednak uwielbiaja padline, moim nieraz zdarzalo sie w niej wytarzac, kiedy znalazly przypadkiem na spacerach. Horror! Trzeba bylo pozniej te zasmrodzone stworzenia kapac. Brrrr....
      Buziaczki, Olenko :***

      Usuń
  7. Biedny Płaczuś.Jak on się musiał denerwować,że nie możne wyjść na dwór:( Zrób mu odemnie"moje usi,moje usi".
    A KTO sprząta urobek Kiry na damskich spacerach?
    Dobrze,że napisałaś o węglu:)
    Dzielny Mąż!:) Ja tam sama sprzątam i z reguły są to zwroty przez pyszczydło i zawsze na dywan:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na damskich spacerach nikt nie musi sprzatac, bo Kira zawsze czeka az znajdzie sie w polu, dopiero wtedy sie zalatwia. Jeszcze nigdy jej sie nie zdarzylo zrobic na chodniku, to niezwykle praktyczny pies. :)))

      Usuń
  8. Nie wiadomo komu bardziej współczuć Płaczkowi czy Małżonkowi.Biedna psinka a Małżonek ma już bramy raju otwarte.Jestem bardzo ciekawa jaką nagrodę otrzyma Mąż za tak duże sprzątanie .Miłego dnia bez takich niespodzianek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeczytalam mu o bramach raju, obsmial sie po pachy! :)))))))))))))))
      Pewnie czeka tam na niego 40 dziewic. ;)

      Usuń
  9. No to się bidulek namęczył...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem zdania, ze obaj sie nameczyli. Pytanie, ktory bardziej. :)))

      Usuń
  10. Ukłony dla męża!
    Ja mam podobnie jak Ty...
    Przypomniałaś mi podobne zdarzenie sprzed miesiąca.
    Jechaliśmy autem do moich rodziców, na chwilę przed wyjazdem stwierdziliśmy, że weźmiemy ze sobą Helę. W połowie drogi Helka zaczęłam drzeć się w niebogłosy. Szybko stanęliśmy na pobiczu, ale było już za późno. Cały kontenerek zarzygany! A kontenerek jest materiałowy... Ja Helkę trzymałam, a Wu. czyścił kuwetę i kota oczywiście. Wsiedliśmy do auta, jedziemy. Po 200 m coś zaczyna niemiłosiernie śmierdzieć! Helka zrobiła kupę!!!!!!! Znów powtórka z rozrywki, ale nie mieliśmy już żadnych chustek! Wu. znalazł jakieś stare ręczniki i tym czyścił kontener i kota, który był obsrany.
    Tak naprawdę to była moja wina, bo Hela przed wyjazdem dostała sporo surowej wątróbki.
    Wu. zniósł całą akcję baaaardzo cierpliwie. Czy muszę dodawać, że on kotów nie lubi? :P
    I jak tu nie kochać takich ludziów? ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moj tez kotow nie lubi, ale dzielnie po nich sprzata, kiedy nazra sie kociej trawy i czyszcza sobie przewod pokarmowy z polknietych klakow. No nie wiem, co ja bym bez tego meza zrobila... :)))
      Patrz, a Bulka przejechala pol Europy bez zadnych sensacji!

      Usuń
    2. Matko, Alu, tego Twojego nieprawdopodobnego Wu. po rękach strudzonych sprzątaniem kontenerka i kuwety całować nie wiem, czy godnaś. :D

      Aniu, Bułka miałaby narzygać w aucie?! Z takiego domu pochodząc (choćby tylko przechodnio pochodząc)? Toż się nie godzi. ;)

      Usuń
    3. Jolka, po tylkach powinnysmy, nie po rencach!
      A koty rozne som i juz o niejednym (z tego domu) rzygajacym czytalam, wiec nie mow. Bula jest po prostu calkiem wyjatkowa. :)))

      Usuń
    4. Aniu, Heli się to nie zdarza, wtedy pańcia ją nakarmiła i widzisz...

      Jolu, naprawdę, po rękach całować jak nic! Oczywiście sprzątał kontener "tylko", źle tam napisałam,że kuwetę ;)

      Usuń
    5. Oj tam, zdarza sie w najlepszych rodzinach. :)))

      Usuń
  11. O,jak dobrze,ze Cię ominęło, współczuję mężowi:) Ale dzielny był bardzo!
    Biedny Płaczek,mam nadzieję,że to chwilowa niestrawność i już jest/ będzie dobrze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby na mnie padlo, chyba uzylabym klamerki od prania na nos. Ale opatrznosc nade mna czuwala! :)))
      Placzek zjadl sniadanie, glownie ryz, ale dodalam mu troszke miesa, zeby pachnialo. :)

      Usuń
  12. Patrz Panterko, jak to chlop chlopu potrafi roboty narobic :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cale szczescie, ze my, dziewczyny, nie mialysmy z tym nic wspolnego. :)))

      Usuń
  13. Oj...rzygi, rzygi....Pamietasz jak mi się Ruda nażarła padliny i ją wyrzygała w aucie...?
    No.
    :) :) :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamietam, bo od samego czytania mialam odruchy. Po takim "posilku" smrod rzygow musial byc morderczy. :))) Wywietrzalo w koncu?

      Usuń
  14. Dobry mąż, pozdrów go ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry, to prawda! I jest bardzo dumny z siebie oraz dziekuje za pozdrowienia :)))))))

      Usuń
  15. No to jeszcze lepiej niż ja miałam z Tigusiem onego czasu. Współczuję obojgu, mam nadzieje że Płaczkowi przejdzie szybko po tych kleikach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Placzek juz dzisiaj jak nowy, apetyt ma, jest wesoly, ino troche pusty w srodku. :)))

      Usuń
  16. Aniu, od razu mi się przypomina, jak mój mąż musiał sprzątać ulepek wylany ze stłuczonego przez Malina słoja z nastawem na nalewkę. Pewnie nu było to tak odrażające jak zasoby jelitowe Płaczka, ale chyba mocniej się kleiło. W każdym razie oba nasze chłopaki zdały bardzo ważne życiowe egzaminy! :) Serdeczne pozdrowienia dla Twojego skarba męża. :)

    PS. Ja już prawie nie bywam na blogach - poza tym jednym oczywistym, ale tam to służbowo ;) - a dziś mnie do Ciebie podkusiło. I powiem Ci, że mnie ubawiło, choć zdecydowanie zarazem błagam o wybaczenie męża Twego, że mimo gównianego dramatu było mi do śmiechu. ;)

    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, wez Jolka, nie porownuj nastawu i rzygow! Nastaw od biedy mozna bylo wylizac, co by sie nie zmarnowal... :))))))))
      No i ciesze sie, ze choc troche Cie rozbawilam (nie masz za co przepraszac). Czy Tobie sie zdaje, ze gdyby na mnie trafilo, tez bym tu opisywala sytuacje z tala swada? Otoz nie, bo lba bym z kibla nie wystawiala. :)))))

      Usuń
  17. o mało co, a też podstawiłabym sobie wiaderko :DDD ja też z tych przejmujących i na pewno nie dałabym rady, no chyba, że w gumowych rękawicach aż po szyje i w gazmasce na twarzy :D a tak swoja droga to biedny pieseczek. oby dieta mu pomogła

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy jestes rownie lobrzydliwa jak ja. :))) Ja musialabym jeszcze dodatkowo oczy zaslonic, bo patrzec tez nie moge. :))))))))

      Usuń
  18. Bidulek, mam nadzieję, że czuje się już ok?

    OdpowiedzUsuń
  19. Niestety, u mnie ktoś musiał i po dzieciach i po kocie posprzątać. Zazwyczaj padało na mnie. Małżonek też brał w tym udział ale tylko wtedy kiedy mnie nie było. Za to zdejmowaniem kota z drzewa (nie umiał zejść), łapaniem go kiedy bał się (to był domowy kot i wyjście poza balkon było dla niego ogromnym przeżyciem) oraz wyjazdy do weterynarza spoczywały na jego ramionach. I dobrze bo ja bym nie przetrzymała wizyt u weterynarza. Ktoś wróciłby poraniony - kot albo ja.
    Powiedz swojemu małżonkowi, że jest dzielny i zachował się chwalebnie. Poza tym (znając Twoje wstręty) okazał wielką miłość do Ciebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja z kolei sprzatam, kiedy meza nie ma pod reka, natomiast od weterynarzy jestem niestety ja, maz najwyzej pelni funkcje pomocnicze. Zwierzaki najspokojniejsze sa jednak w moich objeciach, zwlaszcza koty.

      Usuń
  20. oj, brrr, uch!
    nie lubiem takich uciech:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajdz mi takiego, ktory lubi. Tyle tylko, ze jeden, kiedy musi, robi to bez specjalnych perturbacji, a drugi rzyga wraz. :)))

      Usuń
  21. Przychylam się do propozycji i czym prędzej petycję w odpowiednie rejony wyślę:)). Tak jest, Niebo dla Panterkowego Męża!
    Trochę zdziwiło mnie, choć zapewne niesłusznie, że Ty też możesz mieć odruch wymiotny w kontakcie z psimi i kocimy ekskrementami. Toć ja między innymi z tych powodów nie wyobrażam sobie żadnej "żywiny" w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, dementi. Nie żywcem, tylko dopiero potem. Niech jeszcze sobie pożyje chłopak, a co go tak szybko będziemy ekspediować:)). No, chyba, że żywcem po terminie końcowym.

      Usuń
  22. Chyba coś w tym jest. Unas takie rzeczy zawsze sprzątał mój ojciec, a u siostry jej mąż.
    Ja swojemu nie pozwoliłabym na to, ponieważ u nas od takich spraw byłam ja. Dlaczego? A dlatego, że brzydziłabym się jeszcze bardziej wszystkiego, gdyby mąż nieumiejętnym (przez brak odpowiedniego systemu) sprzątaniem wszystko wokół pozakażał. Nawet muchy nie pozwoliłam mu zabić. Musiałam utylizować ją sama. Higienicznie. Jednak źle jest mieć takiego chłopa, nie ma co! Ale też dlatego żadnych zwierząt w domu. Ament!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba dzieci tez nie powinnam miec, bo po nich tez sprzatal zawsze maz. On nawet PO MNIE sprzatal, kiedy mi sie przydarzylo. Pisz wiec, Errato, te petycje, bo facet naprawde sobie na zycie wieczne z 40 dziewicami zasluguje. :))))))))))))

      Usuń
    2. Zgadza się, tylko bez dziewic, jeno z Panterą:)))

      Usuń
    3. Z Pantera mial doczesne, niech wiec wieczne ma bardziej rozrywkowe. :))

      Usuń
  23. Zazdroszczę męża , mój by uciekł i udał że u lekarza cały dzień siedział ;))))
    U mnie to niestety ja jestem od tych spraw :// Za cholerę nie wiem jak zareagował by mój A, gdyby któryś kot tak nabrudził a mnie nagle zabrakło ...
    Gaz maska , rękawice po pachy ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, ze gdyby sam zostal z problemem, musialby sobie poradzic i poradzilby sobie spiewajaco. A tak ma Ciebie pod reka, wiec udaje bezbronnego.

      Usuń
  24. Tez sie zastanawiam, co by zrobil moj, ale chyba to co Twoj.
    Natomiast maz mojej kolezanki, zamknalby sie w jakims jedynym czystym pomiesczeniu, i po przyjsciu zony do domu, z grymasem, ze fe, kazalby jej sprzatnac.
    A wiesz, czemu psa tak wzielo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Musialo mu zaszkodzic to, co corka dla niego ugotowala. Kira tego nie jadla i jej nic nie bylo. Nie mam pojecia, moze to ta "burzowa pogoda"... czasem tak sie zdarza. Mnie czesto w taka pogode kwasnieje mleko mimo, ze w lodowce.

      Usuń
  25. U mnie to samo Panterko, ja odruch wymiotny, chłop sprząta aż miło. :) Wielki podziw dla Twojego, że też wyprał od razu, super mąż. Pozdrawiam oboje!! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W koncu teraz maz spelnia role gospodyni domowej, a ja zywiciele rodziny. Jakis podzial rol musi byc, co nie? Od dawna nie wiem, co to pranie, musze tylko prasowac, bo on nie umie. :)))

      Usuń
  26. Żywcem do nieba!! Bosze! Toż to horror :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy, ze go zywcem wezma, czy ze Placzek nabrudzil? :)))

      Usuń
  27. A tak apropo rzygów...

    Gdy Brego był troszkę młodszy, zjadł moją skarpetkę. Nikt nic nie zauważył, do chwili, gdy nie wyrzygał jej podczas naszego obiadu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewazne, co Brego pozarl, wazne, kto sprzatal... :)))))

      Usuń
    2. Ja jestem od takich spraw, bo wtedy to się nazywa, że są to moje zwierzęta. ;)

      Usuń
    3. Koty tez sa moje, ale jednak moj sprzata. :)))

      Usuń
  28. ...ostatnio Rico też wywalał z siebie w nocy...

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.