Pierwsze, co zrobil, to poszedl szukac Kiry w miejscu, gdzie stal jej koszyczek. Koszyczka nie bylo. Pozniej dlugo obwachiwal miejsce na srodku dywanu, gdzie odbyla sie egzekucja, musielismy koszyk postawic w bardziej dostepnym dla wetki i dla nas miejscu. Nie wiem, moze to moja autosugestia, ale mialam wrazenie, ze Placzek wiedzial, co sie wydarzylo. Chodzil jakis taki nieswoj i wielokrotnie jeszcze weszyl w tych miejscach.
Lekarstwem byloby zabrac go na spacer i pozwolic sie wybiegac, jemu i mnie. Nie bylo to jednak takie proste, bo czestotliwosc przelotnych, acz silnych deszczow uniemozliwiala dalsze wyprawy. Co slonce zaswiecilo, wypartywalismy, co tez dzieje sie na horyzoncie, a tam nastepna czarna chmura zapowiadala kolejne ulewy. W ktoryms jednak momencie wydalo mi sie, ze jest szansa na niedlugi spacer po okolicy, no to poszlim. Ladne biale chmurki plynely spokojnie po niebie i nic, zupelnie nic nie zapowiadalo tego, co nas spotkac mialo. Ale ze ja jestem sprytna, zaasekurowalam sie, proszac meza, by byl pod telefonem i z autem gotowym do odpalenia oraz dokladnie okreslilam, jaka trase obieramy.
Placzek usmiechal sie zadowolony, kwiatki sobie kwitly obficie, a grubodupce wolaly do mnie: chodz, rob nam portrety dla Frau Be.
Z tego wszystkiego nie przygladalam sie za bardzo niebu, wiec kiedy nagle robienie zdjec stalo sie utrudnione z powodu braku slonca, rozejrzalam sie wokol i z niesmakiem skonstatowalam, ze nie wyglada to za dobrze, ani obiecujaco.
Nagle zerwal sie wiatr, marszczac brutalnie tafle zbiorniczka retencyjnego, ktory jeszcze kilka dni temu w ogole nie istnial, ale po ostatnich czestych i obfitych opadach zapelnil sie woda po brzegi. Wiatr znacznie szybciej naganial tez w nasza strone niebezpiecznie czarne chmurska. Przyspieszylismy kroku, bo w tamtej chwili znajdowalismy sie w miejscu, do ktorego nie bylo dojazdu samochodem. Na srodku pola stanowilibysmy latwy cel dla piorunow, gdyby rozpetala sie jakas burza.
Zaczelo walic rzadkimi, ale wielkimi kroplami, siegnelam wiec po telefon, szybko zmierzajac w kierunku widocznych na horyzoncie drzew, stojacych przy asfaltowej drodze dojazdowej. Stamtad po kilku minutach odebral nas maz, ale zdazylismy juz nieco przemoknac.
Nieco zmoknieta ale przewietrzona :).
OdpowiedzUsuńNie mozesz podeslac nieco deszczu e tez jakis chlodek?. Na jutro zapowiadaja 38º a pojutrze ma byc "tylko" 39º, a i to podobno nie koniec ciepelka - blahhh. Ciagle sie zastanawiam, co mi do lba strzelilo, zeby wyniesc sie do najcieplejszej czesci tego kraju... (Leciwa)
Z dwojga zlego wole chlodek od upalow, z wiekiem znosze je coraz gorzej. U nas teraz na termometrze... 10° (20 czerwca!) i na razie niebo czyste, ale nigdy nic nie wiadomo.
UsuńLeciwa, nie klimatyzujesz sie? :)))
Dom nie mój... A ze to typowe tutejsze budownictwo (taipa = sciany - 60 cm gliny), to przy kompie siedze w swetrze :). W pracy oczywiscie klima. (Leciwa)
UsuńTo chyba dobry patent, ta glina, na Wasze upaly, skoro pozwala Ci marznac. Ja musze ratowac sie wentylatorami. Na szczescie na razie stoja nieuzywane. :)
UsuńCudownie poszlas w nature, szkoda tylko ze musieliscie uciekac przed ulewa, zdjecia nieba z czarnymi chmurami wygladaja groznie. Teresa
OdpowiedzUsuńBylo groznie, ale cale szczescie nie burzowalo i skonczylo sie jedynie na deszczu. Normalnie to ja sie burzy nie boje, ale samej w polu to raczej bym nie chciala. ;))
UsuńA jak ja bym chciała deszczyk i chlodek!!!U nas juz jest b.ceplo a od jutra przez caly tydzień ponad 30 stopni,nie wiem jak ja z tym brzuchem wytrzymam w dodatku jest mi bardziej gorąco niz każdemu innemu:-(
OdpowiedzUsuńFajny spacerek,mam nadzieję,ze staną się one częstsze,Placzek jest podobny do mamusi..pewnie z charakteru też.
W pierwszej ciazy rodzilam we wrzesniu, wiec przez cale lato latalam z brzuchem, a bylo to bardzo gorace lato. Moge wiec sobie wyobrazic, jak sie czujesz. I badz szczesliwa, ze nie musisz czekac do wrzesnia. ;)))
UsuńNie no, Placzek jest prawie dwa razy wiekszy od mamusi, ale to kochane psisko, jak Kira. :))
No w sumie jeszcze pare tygodni u mnie,nogi spuchnięte,chwilowy "zanik kostek:-)"
UsuńPlaczek ma taką sympatyczną mordkę jak Kira.Na pewno jest kochanym psiakiem-w to nie wątpię...:-)
Z nim trzeba tylko uwazac na napotykane po drodze pieski, bo wobec samcow jest nieco agresywny. Poza tym jest posluszniejszy od swojej mamusi. :))
UsuńNałykałaś się świeżego powietrza i bardzo ok.
OdpowiedzUsuńA nalykalam sie, i Placzus polatal. Wprawdzie my nie z cukru, ale nie chcialabym sie przeziebic za sprawa przemokniecia. Co za deszczowe lato.
UsuńWiesz, jakie to miłe, kiedy w środku nocy (o 7.10) gęba Ci się sama śmieje do komputera, bo ktoś zrobił coś, co lubisz i specjalnie dla Ciebie? I to jest takie śliczne i takie okrąglutkie, takie grubodupkowate :)
OdpowiedzUsuńPrzeciez pisalam, ze to nie ja, tylko one pchaly sie przed obiektyw. :)))
UsuńNo cóż... Dobrze, że choć one mnie kochają! :)
UsuńA kto pstrykal, he? Bym Cie nie kochala, to i pstrykania by nie bylo. :ppp
UsuńUffff!
UsuńNnno!
UsuńOooooo! Moje (moje!) "rentun ruusu" tez spotkalas. U mnie tez juz kwitna, co mnie cieszy tylko polowicznie, bo ich przekwitniecie oznacza koniec lata. A granat nieba ja lubie, zapowiedz grozy, ktora najczesciej konczy sie tylko deszczem, czasem tylko burzami, ktore sa tez pewnego rodzajem ewenementu (przy tych wiecznych sloncach lata).
OdpowiedzUsuńPowinnas czesciej 'nianczyc' osmiolatka albo odwrotnie.
Czyżbyś mówiła o wierzbówce? Widząc to zdjęcie (10.) poczułam to samo...
UsuńStrzal w dziesiatke!
UsuńTakie cos znalazlam: https://youtu.be/58amTnpzOIg
UsuńCzy to po finsku? :)))
Tak. To utwor wykonany przez Irwina Goodmana (pseudonim artystyczny); od tytulu tego utworu powstal tez film o zyciu wykonawcy, kiedys bardzo popularnego i w zyciu tragicznego... Roslinka, ten typ muzyki i sposob zycia to takie finskie :). Ja lubie ten utwor, jest troche taki nastrojowo smutny.
UsuńWysluchalam go, choc ani slowa nie zrozumialam. No nie, jedno juz znam: rentun ruusu, choc i wierzbowka to dla mnie nowe slowo, bo ja sie na lelujach malo wyznaje. :))
UsuńDobrze, że byłaś taka zapobiegliwa:) bo nie wiem, jak u was, ale u nas jak już pada, to po prostu ściana deszczu i rzeki po ulicach płyną. Tak czy siak - spacer piękny.
OdpowiedzUsuńDzisiaj od rana piekna pogoda, ale teraz pokazuja sie pojedyncze chmurki, a radio straszy, ze beda ulewy i burze. Na termometrze, kiedy wstalam bylo... 9°. To ma byc druga polowa czerwca?
UsuńA u nas dla odmiany pada nieduży gęsty deszczyk i chłodno! Rano było17, a teraz 16 stopni. Wczoraj za to było ślicznie! Zrobiliśmy 12 i pół kilometra przez las, potem wokół jeziora, zahaczyliśmy o rezerwat i wróciliśmy do domu przez różne opłotki, na skróty. Nie wiem ile byśmy nabili kilometrów, gdybyśmy szli normalnie:)))))
UsuńMy w niedziele tez sie przedzieralismy jakimis niecywilizowanymi skrotami, bedzie o tym post, ale takie wedrowanie jest najfajniejsze. Szkoda, ze nie musielismy pokonywac plotow. :)))
UsuńPiękne chmury Aniu i piękna wycieczka. :)
OdpowiedzUsuńDobrze w sumie, zesmy sie odwazyli wyjsc, choc prognozy nie byly wcale zachecajace. Lepiej byloby, gdybym wziela parasolke, zmoklby tylko Placzek, a tak zmoklismy oboje. :)
UsuńDeszcz od Ciebie przyszedł do mnie . I nie mówię ,że to źle , bo deszcze potrzebny jest .
OdpowiedzUsuńA fotek zazdroszczę ...
;>
U nas wszystko rosnie jak na sterydach, dobrze podlane i wygrzane sloncem. Ludzie nie nadazaja przycinac w ogrodkach. Nasze zywoploty przy ulicy chyla sie juz na chodnik, nie ma miejsca, zeby przejsc. :))
UsuńLubie fotografowac takie chmury, sa znacznie ciekawsze niz bezchmurne niebo.
dobrze, że wyszłaś z Płaczkiem na spacer. Nasza ukochana bernardynka Bella odeszła od nas tydzień temu we śnie, mieliśmy ją 6 lat, a ona dożyła 14 lat, i niby wiem że jak na bernardyna, to bardzo dużo, ale wciąż boli...tym bardziej że odeszła dokładnie w ten sam dzień sprzed dwóch lat kiedy to odszedł nasz ukochany Fabio, a Belli wielka miłość (zawsze mu oczy i uszy wylizała, leżeli obok siebie, byli nierozłączni)...i teraz ze starym siadamy na tarasie i chlipiemy...
OdpowiedzUsuńOj, Eliza, tak mi przykro... Bez wzgledu na to, ile pies liczy sobie wiosen, na jego odejscie nikt tak naprawde nie jest przygotowany. Wasza Bella dozyla jednak pieknego wieku i mam nadzieje, nie chorowala i nie cierpiala. Za TM spotkaja sie z Kirunia, Fabiem, Garipem od Tupaji. Widac psi bog mial wobec niej wlasne plany... Chlipie razem z Wami, wrocily bolesne wspomnienia...
Usuńprzepraszam, za smęcenie, ściskam mocno! był taki film z R.Williams o tamtym świecie, wszystko było piękne i były zwierzaki, które kiedyś od nas odeszły i jak sobie ten film przypomnę, to ryczę jak bóbr, i mam nadzieję, że tak będzie i się spotkamy:-)
UsuńPewnie, że Płaczek wie, co się stało .... mądry piesek ♥
OdpowiedzUsuńFajny spacer mieliscie, a przy okazji porobilaś sporo zdjęć - szczególnie to zachmurzone niebo jest niesamowite :) I łąka z kolorowymi kwiatuszkami ...
A na czwartym od końca, to tory są?? ;)
Ty masz oko! Torow jako takich nie widac, ale te zarosla to trasa ICE, widzialas ja nieraz, teraz wiec z latwoscia rozpoznalas. Ale akurat nic nie jechalo. :))
UsuńTory zawsze wyniucham :))) I ten widok był mi faktycznie znajomy, ale wolałam dopytać :)
Usuńech, ta latosia pogoda...
OdpowiedzUsuńNie latosia, wszystko sie pozmienialo na gorsze. Zim nie ma (co mnie cieszy), ale czego skutkiem sa wysypy kleszczy i innego badziewia. Latem dominuja susze, a jak juz deszcz spadnie, to masz zaraz powodz. Nagle w naszych szerokosciach pojawily sie traby powietrzne i inne kataklizmy wczesniej nieznane.
UsuńWszystko przez ten pis. :ppp
nieee, to wina Tuska!!!!
UsuńE tam! To sztandarowe haslo pisu, ze Tusek wszystkiemu winien. :))
UsuńPlaczek bardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńJak wyjeżdżam na jakiś czas to dopiero widzę, że te moje psiny coraz starsze...łapki bolą, na fotel trzeba tyłeczek popychać, jedzenie rozdrabniać. I ich czas nie omija, niestety.
Czas gna do przodu, a jakby wczoraj Placzek byl taki malutki, mniejszy od naszego jamnika... :)))
UsuńA ja też byłam na spacerze z psem :-)
OdpowiedzUsuńNie swoim, ale ja prowadziłam, a raczej ona prowadził mnie :-)
Mnie się coś w systemie poodwracało bo rzadko teraz wychodzę. A... wiem, mecze som :-?))?)
W Twoim przypadku pies w domu tylko by sie meczyl sam samiutki. U nas to co innego, moj emeryt z zapalem chodzi z psami na spacery i futra rzadko bywaja zostawiane w domu same.
UsuńNo, dzisiaj grajo nasi i nasi.
U nas dziś tak chmurno i ponuro. Chmury cały czas zaciągnięte, ale od kilku godzin nie pada.
OdpowiedzUsuńA u nas dzisiaj zadziwiajaco piekna pogoda, ale zapowiadaja brzydkie popoludnie. Za to do srody ma byc 31°. Oesu, jak ja dam rade pracowac, wole juz dotychczasowy chlodek.
UsuńSpacer extra,ładne łąki.Tez miałam nasze pooglądać,co tam w tym roku powyrastało ,jakie kwiatki, ale leje :(
OdpowiedzUsuńWczoraj w drodze do Dusznik widziałam jeszcze i maki z chabrami i rumainkiem,i rzepak , i zboże całkiem ładnie wyrośnięte.
Płaczek pewnie wyczuł zapachy,a nieobecność Kiruni go zdziwiła.
Meczyk polska -Ukraina,jutro o 18.
Makow jest zatrzesienie, wszedzie te ich czerwone plamki. Zboze zaczyna juz zolknac, niedlugo bedzie jesien i zima :(
UsuńZdjęcia jak zwykle piękne. Płaczek jeszcze chyba dość długo będzie czuł zapach Kiruni. Piesy mają super węch.
OdpowiedzUsuńDobrze, że burza Was nie dorwała na tym spacerze.
Miłego;)
Zapach czuje, to pewne, ale ja mam wrazenie, ze on wie o jej smierci, bo zachowuje sie inaczej niz zwykle.
UsuńTakie chwile będą się powtarzać. Kiedy odchodzą ci, których kochamy, nie da się tego ot tak przyklepać i zapomnieć. To nasza pamięć pozwala nam jednak zachować o nich wspomnienia w sercu.
OdpowiedzUsuńBardzo mi jej brakuje, juz wprawdzie nie slysze jej sapania czy stukotu pazurkow na laminacie, ale czesto Kira mi sie sni.
UsuńPiękny spacer. Płaczek wie co robi... Przytulam.
OdpowiedzUsuńZwierzeta maja szosty zmysl, wiedza wiecej od nas.
UsuńU mnie tez padajaco...raj dla slimakow ;)
OdpowiedzUsuńCiesze sie Panterko, ze wyruszylas w Placzkowym towarzystwie.
Uchwycilas piekne chwile czerwcowej przyrody. Zwlaszcza te maki z makowkami :)
Slimaki to straszliwe paskudztwo, bleee... Trzeba uwazac na spacerach, zeby w toto nie wdepnac.
UsuńAniu, same plusy tego spaceru - pies wybiegany (tez baaaardzo sympatyczy), Ty nawdychalas sie swiezego powietrza, a my mozemy podziwiac piekne zdjecia:) Czego wiecej trzeba?
OdpowiedzUsuńZa duzo to on sie nie wybiegal przez ten deszcz, ale na szczescie popoludnie mielismy w miare pogodne, wiec uzupelnilismy deficyty spacerowe. :)
UsuńPiekne maki! I owady tez ale maki najpiekniesze :) czemu Placzek jest Placzek to nie wiem, ale jest w nim "cos" co przynosi na mysl Kire. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńPlaczek ma z chrztu Massimo, a przezwisko dostal, bo plakal, kiedy corka zostawila go u nas po raz pierwszy i pewnie sie bal, ze na zawsze. Teraz juz nie ma takich problemow, przychodzi chetnie, bo wie, ze beda dlugie spacery i smakowite kaski, a najwazniejsze, ze zawsze wroci do mamy. :))
UsuńOooooooo nauczyl sie malutki ze mama do niego wraca, to fajnie! Kiedy pierwszy raz zostawilam swojego kota z okazji urlopu to podrapal mi krzeslo komputerowe, od tego czasu nauczyl sie ze zawsze wracam i nic wiecej nie zniszczyl :)
UsuńPlaczus uznal nas za rodzine, ale kiedy tylko corka pokaze sie na horyzoncie, nie chce wiecej z nami gadac. :)))
UsuńNiezła przygoda.W Płaczku masz namiastkę Kiruni.W nim płynie jej krew.Też myślę,że zwierzęta mają szósty zmysł.Widzą czego my nie widzimy.
OdpowiedzUsuńBez watpienia wiedza. Czasami chcialabym miec takie wlasciwosci jak pies. ;)
Usuń