Wydawac by sie moglo, ze nasze miejskie ptaki o tej porze roku powinny byc skoncentrowane na zawiazywaniu tluszczyku na nadchodzaca zime albo szukaniu cieplego miejsca. Ale nie! Takie kaczki na ten przyklad maja w glowkach... amory! Dwa kaczory zabiegaja o wzgledy jednej kaczki, ona cala chetna. Jeden ja dosiada, podtapia, a potem robi runde honorowa z szybkoscia motorowki. Ona przeciaga sie z rozkosza, patrzac z politowaniem na tego drugiego.
Chyba im na rozum padlo! O tej porze roku? A jak bedo z tego jajca? No nic, ide dalej. Spotykam po drodze samotnego labedziego podrostka, tegoroczny przychowek pary labedzi z Kiessee. W tym roku dorobili sie siodemki mlodych, bardzo duzo, jak nigdy przedtem. Pozostala czesc jego rodziny plywa sobie w sporym oddaleniu, wszyscy razem, ale... licze i licze... jednego nie ma, sa rodzice i piatka mlodych. Co sie stalo z tym siodmym? Kiedy bylam po drugiej stronie jeziorka, zauwazylam przez bezlistne drzewa, ze cala rodzina zrywa sie do lotu. Czyli... tupta przez pol jeziora po powierzchni wody, bo nielatwo tym wielkim i ciezkim ptakom wzbic sie w powietrze. Wreszcie, juz poza zasiegiem mojego wzroku, udaje im sie oderwac od wody. Zataczaja wielki krag i z glosnym furkotem skrzydel okrazaja kilkakrotnie jezioro. Pewnie cwicza latanie.
Spotykam po drodze lyski, kurki wodne, gesi. Te ostatnie tez od czasu do czasu zrywaja sie z glosnym gegotem w powietrze, pewnie sploszone czyms, a moze ot tak, dla towarzystwa i rozprostowania skrzydel, zeby za chwile znow wyladowac w wodzie.
W pewnej chwili prawie pod moimi stopami laduje (londuje) pustulka, chwyta cos i odlatuje. To bylo tak niespodziewane, ze i zdjecia sa troche nieostre, bo nie zdazylam z niczym, strzelalam z biodra, bez celowania. ;)
No nic, ide dalej. Wyspe na jeziorku upodobaly sobie kormorany, ktore wrocily na przezimowanie, latem w ogole ich nie bylo. I jak co roku, drzewa na wyspie pobielaly od ich odchodow.
Mialam wracac inna droga, ale cos mnie skierowalo sciezka brzegiem jeziorka. Intuicja? Przeczucie? Nie wierze w takie bajdy, ale gdybym poszla inaczej, omineloby mnie najlepsze. Bo otoz w pewnej chwili, na mijanej brzozie zobaczylam dwie wrony. Z pewnoscia nie zwrocilabym w ich strone aparatu, bo na to nie zasluguja, ale zaintrygowalo mnie ich dziwne zachowanie. Jakby byly czyms zaniepokojone, pyskowaly, podfruwaly, by za chwile odleciec na dalsza galaz i zaraz wracaly. Zatrzymalam sie i... nie, niemozliwe! Dostrzeglam trzeciego ptaka! Jeszcze nie wierzylam swojemu szczesciu, to byla mloda sowa uszata. Siedziala wystraszona i jakby sparalizowana strachem, niewiele sie ruszala, krecila tylko lebkiem, zeby nie tracic wron z pola widzenia. A te potwory nie przestawaly jej straszyc, zachowywaly sie jakby bronily gniazda, a przeciez to niemozliwe o tej porze roku. Mysle, ze po prostu znecaly sie nad nia, a moze widzialy w niej lup? Nie mam pojecia, skad sie tam wziela w bialy dzien, pewnie jej mlody wiek i brak doswiadczenia zapedzil ja tam, gdzie byc nie powinna, a pozniej po prostu nie wiedziala jak reagowac na agresje wron. I nagle zobaczyla mnie z wycelowanym w nia obiektywem. Oczy o malo nie wylecialy jej z orbit ze strachu, wiec szybko zabralam sie stamtad, zeby jej zanadto nie stresowac, dosc miala uzywania z tymi czarnymi potworami.
Dziękuję Anusia za pokazanie tych wspaniałych zdjęć. U mnie w zaokiennym parku też były sowy, ale nie widziałam ich, tylko słychać je było w nocy, bo ich głos jest taki piszczący.
OdpowiedzUsuńPiękne.
Bezowa
Sowa w dzien to rzadkosc, tym wieksza wiec moja duma, ze moglam ja sfotografowac. Dotad nie mialam okazji nawet sowy uslyszec. :)
UsuńRany, ile sie tam dzieje :o. A tego twojego strzelania z biodra to siedmiu wspanialych moglo by Ci pozazdroscic :). (Leciwa)
OdpowiedzUsuńNigdy jeszcze nie udalo mi sie jednego dnia tylu ekszyn naraz zobaczyc i sfocic. Mialam duzo szczescia. :)
UsuńNo widzisz,listopad sprawił Ci sowi prezent:)
OdpowiedzUsuńMiłego dnia***
Szczerze mowiac wolalabym zaraz po pazdzierniku miec marzec. Ale kto sie liczy z moimi zyczeniami?
UsuńMilego! :*
Szczęściara z Ciebie, naprawdę! Jaka ta sowa jest piękna - i zdjęcia super - to ostatnie z sową szczególnie. U mnie w poniedziałek też się krukowate wykazały, ale, że tak powiem, we własnym gronie. Kiedy wracałam z zakupów, widziałam, jak sroka napadła na kawkę. Przewróciła ją na grzbiet. Zaraz podleciały dwie inne kawki i sroka uciekła, ale niedaleko. Wyglądała, jakby czekała na okazję, żeby jeszcze tej kawce dołożyć. Niestety, nie miałam czasu, żeby popatrzeć co dalej:)
OdpowiedzUsuńKrukowate to bandziorki jakich malo, zaczepne toto, agresywne, a madre...! Trzymaja ze soba, ale tylko w obrebie wlasnego gatunku, z obcymi krukowatymi zaciekle walcza. :)
Usuńto ostatnie zdjęcie to po prostu rewelacja!
OdpowiedzUsuńoczyska wpatrzone prościutko w obiektyw ... piękne... :)
:*******
Widzialam w tych oczach prawdziwy strach. Wrony nie zrobily na sowie takiego wrazenia jak ja. :)))
UsuńZazdroszcze Ci tej sowy, jaka piekna, zdjecie znakomite! takie spacery uwielbiam, masz gdzie chodzic!
OdpowiedzUsuńMam gdzie chodzic i zawsze cos sie dzieje na tym naszym jeziorku, czlowiek nigdy sie nie nudzi. Szkoda, ze tak rzadko zdarzaja sie takie niespotykane ptaszory. :))
UsuńJak ja lubię twoje spacery i ptasie opowieści! Sówka cudna,a wrony paskudnice broniły swojego terenu i bały się sowy, bo to ich naturalny wróg,podobnie jak sokoły.No a sówka pewnie chciała sobie pospać a nie atakować.
OdpowiedzUsuńSowa w dzien to naprawde rzadkosc, tym bardziej jestem z siebie dumna, ze ja ustrzelilam. Dzieki wronom zreszta. :)
UsuńCieszę się, że trafiłam do Ciebie, bo bardzo lubię obserwować przyrodę, ptaki, ale często nie wiem jak się nazywają. Pięknie opowiadasz o nich, będę częstym gościem! Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńWitamy, witamy... rozgosc sie. ;)
UsuńZe mnie tez taki ornitolog jak z koziej... ekhem... traba, ale kiedy cos widze, to dotad dlubie w guglach, az znajde. Dotychczas myslalam, ze tylko puchacz ma uszy, ale "moja" sowka byla troche za mala na puchacza, wiec ja sobie wyguglalam. :)
Sowa, znakomity łup dla fotografa! Mam wątpliwości czy te czarne to były wrony, u nas wrony są siwo czarne, a całe czarne to gawrony, ale wydaje mi się, że te twoje to kruki, są największe z krukowatych i też zasługują na uznanie :)
OdpowiedzUsuńZ tego co słyszałam łabędzie właśnie ze względu na duży wysiłek który muszą włożyć w wystartowanie, to lotu zrywają się tylko wtedy kiedy muszą.
Marija, u nas zyja wrony czarne, zwane czarnowronami (https://pl.wikipedia.org/wiki/Czarnowron) i nie sa to ani gawrony, ani kruki, a wlasnie czarny podgatunek wron. W Polsce popularniejsze sa wrony siwe (https://pl.wikipedia.org/wiki/Wrona_siwa). No, to teraz wiesz! :)))
UsuńI listopad ma cos w sobie:) Twoje super fotki to uczta dla mych oczu i skolatanej duszy tez:)
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to on nie ma w sobie nic, nic ladnego. Dobrze, ze natura czasem mi zadoscuczynia z pogoda i podsyla ciekawe motywy do focenia. :))
UsuńMówią, że w zimnej wodzie to tylko kaczorowi ... wiadomo co staje. :D. Zdjęcie sowy cud, miód, malina.
OdpowiedzUsuńBalum, bo z chlopami to tak zawsze, tylko jedno im w glowie. :)))
UsuńJestem dumna z Ciebie i z tej sowy. Sowę na wolności widziałam w życiu tylko raz, w Ołomuńcu w Czechach, w środku miasta. Może komuś uciekła :-)
OdpowiedzUsuńMysle, ze to jej mlody wiek i brak doswiadczenia pozwolil mi ja zobaczyc i sfocic, dorosla sowa ceni sobie wlasna prywatnosc i pokazuje sie po ciemnosci, zeby nikt jej nie ogladal. :))
UsuńWędruję dziś dalej.Piękny spacer i przygoda.Zdjęcie sowy mnie zachwyciło.U nas w lesie widziałam dzięcioły.
OdpowiedzUsuńDziecioly juz wczesniej udalo mi sie sfotografowac, nawet niezwykle rzadkiego dzieciola zielonego, ale bardzo niewyraznie, bo byl straszliwie daleko. Sowe juz kiedys widzialam, ale nie uszata, no i nie mialam wtedy ze soba aparatu. :)
UsuńPiękne zdjęcia. ;)
OdpowiedzUsuńBukzaplac! :)))
UsuńŚliczną sówkę upolowałaś :D
OdpowiedzUsuńNooo... i taka dumna chodze, ze pewnie niedlugo pekne z dumy. :)))
Usuń:) Fantastyczne zdjęcia. :)
OdpowiedzUsuńDzieki, Bogusiu. :*
UsuńFaktycznie życie wre nad tym twoim jeziorkiem. A sowy na żywo i to w dzień przyznam jeszcze nigdy nie widziałam!!! Brawo za zdjęcia!
OdpowiedzUsuńTo moja druga sowa, ktora widzialam w dzien, ale wtedy nie mialam przy sobie aparatu.
UsuńSówka śliczna- prawdziwy portret udało Ci się zrobić. A ja już drugi raz jadąc na zakupy od siebie na Ursynów widzę w locie albo gęś albo łabędzia.
OdpowiedzUsuńMąż się śmieje, że to pewnie gęś uciekająca przed rusztem, bo wszak jesienią pieczona gąska nie jest zła;) A to wszystko dzieje się nad szybką przelotową trasą miejską.
U nas widok fruwajacych nad ulicami duzych ptakow - to codziennosc. Czaple, gesi, kaczki, myszolowy, kanie, no i oczywiscie labedzie. Jednego o malo nie stuknelam autem, tak nisko przelatywal nad mostem, doslownie prawie otarl mi sie o przednia szybe. A moj chlop trafil szopa, zajaca i raz dzika, po ktorym musielismy klepac auto.
UsuńPiękne wszystkie ptaki, ale sowa najbardziej urodziwa :)
OdpowiedzUsuńTak, ta sowa to moja prawdziwa duma. :))
Usuń