poniedziałek, 6 lutego 2017

Swiat sie zmienia.

Nie bardzo mam czas podrapac sie po tym czy tamtym, bo ostatnio mam prace na trzy etaty. Prosto z fabryki gnam do moich dziewczyn, zalatwiajac po drodze setki roznych drobnych spraw, jak zakupy, urzedy, apteki i inne takie. Legendarna niemiecka biurokracja daje nam wszystkim do wiwatu, bo nie wystarczy wypelnic wniosek i go oddac. Urzednicy, po wnikliwym jego przeanalizowaniu, obcinaja sie, ze brakuje jeszcze pierdylion drobnych zaswiadczen, dowodow na costam i dokumencikow. No i lata czlowiek, uzupelnia i donosi. Tak we dwojke latamy z ojcem dziecka, a wciaz i od nowa wyskakuje cus, jak ten diabel z pudelka, a dodatkowo rozne urzedy rozsiane sa po calym miescie, jakby nie mogly wszystkie zmiescic sie w jednym ratuszu. No i wszedzie trzeba odsiedziec.
W dzieckowej chalupie cos tam posprzatam, ugotuje, pokrece sie, polulam niemowlaka, zeby corka mogla w tym czasie wziac prysznic albo sie zdrzemnac. I tak schodzi mi do wieczora, a i we wlasnym pueblo tez trzeba sie pokrecic. Calkiem wieczorem poczytam pobieznie, coscie napisali i juz oczy mi sie kleja. No ale tak to jest, kiedy dzieci nie spiesza sie z prokreacja i babcia zostaje sie w wieku podeszlym, kiedy sil zaczyna brakowac. Czasem uda mi sie zajrzec w telefon w czasie dnia, ale maly ekranik i oczy bola, choc w okularach.
Ale ja nie o tym chcialam. Tak przygladam sie, jak to teraz z noworodkami trza sie obchodzic. Za moich czasow juz na porodowce kapano malego delikwenta i ubierano. A tu nie. Dziecku zaklada sie tylko pampersa i takie gole jak swiety turecki ma grzac sie przez 24 godziny na matczynym memlonie. Oczywiscie z zewnatrz noworodek przykryty jest jakimis kordelkami, ale od srodka... kladziony jest nacisk na bezposredni kontakt cielesny matki z dzieckiem przez dobe. Znaczy matka tez ma zadrzec bluzke i grzac. Noworodkow sie nie kapie, bo te wszystkie mazie ponoc dobrze dzialaja na skore dziecka, wiec ma w tym tkwic, jak dlugo mozna (czyli chyba poki nie zacznie wydzielac odorku?). Faldki skory przeciera sie tylko wilgotna sciereczka i to cala toaleta.
Najlepsze jest jednak karmienie! Do rzadkosci nalezy, ze matka od razu produkuje pokarm. Moje dzieci byly zatem rutynowo dokarmiane z butelki. Ale karmienie z butelki moze poskutkowac niechecia do wymagajacego nieco wysilku ssania z piersi. Zeby jednak noworodek z glodu nie umarl, to sie go oszukuje, dajac do jedzenia gotowe mieszanki mleczne, ale w sposob, ktory zmusza go do pewnego wysilku. Mianowicie: na palec zaklada sie gumowa rekawiczke i do niej przykleja plastrem cieniutka sonde (rureczke), ktorej jeden koniec zanurzony jest w naczynku z mlekiem. Zeby cos polecialo, dziecko musi porzadnie ssac palec, bo naczynko jest umieszczone ponizej i samo nic nie leci. Niby noworodek, a swoj rozumek ma! Kojarzy bowiem juz od samego poczatku, ze bez pracy nie ma kolaczy, ze trzeba sie wysilic, zeby jedzonko pocieklo. A przez ten czas u matki pokarm ma czas sie wytworzyc. Ale nie ma tak latwo! Zeby ten pokarm zechcial sie jak najszybciej pojawic, trza cycki stymulowac, regularnie co 2-3 godziny. Dziecko stymulowac nie ma ochoty, bo nic nie leci, do gry wchodzi wiec dojarka elektryczna. Sprzet wypozycza sie z apteki za kaucja 50€, reszta, czyli przewody, butelki, smoczki, nakladki, kapturki nasutkowe - na recepte. No i doilo sie to moje biedne dziecko, karmilo swoje dziecko palcem z sonda, dopoki sprawa karmienia piersia nie uregulowala sie sama. Teraz wszystko gra i buczy, a mloda rzuca sie na cycka jak jaka pirania i ssie az milo. No ale wymagalo to jednak pewnego wysilku i czasu.
Polozna przychodzi mniej wiecej co drugi-trzeci dzien. Tutaj organizuje sie polozna  jeszcze sporo przed porodem, juz wtedy obejmuje ona opieka przyszla matke, a po porodzie oboje z dzieckiem. Corka miala dosc silne bole plecow, wiec polozna stosowala u niej wielokrotnie akupunkture. I pomagalo! Te polozne przed- i poporodowe to samodzielne jednoosobowe firmy, zajmuja sie jedynie opieka pozaszpitalna, a porody odbieraja polozne zatrudnione na etacie w szpitalach.
Tak sobie na to wszystko patrze i porownuje, jak bardzo zmienilo sie spojrzenie na cale to okoloporodowe zagadnienie. Teraz i w Polsce jest inaczej, ale kiedy ja rodzilam, zabierano matkom dzieci i przynoszono kilka razy dziennie na karmienie, a potem i tak dawano butelke, zeby dzieci sie nie darly. Kto by sie przejmowal, ze pozniej trudno bylo dzieciaka przekonac do piersi? Potem polozna srodowiskowa przyszla ze dwa razy sprawdzic, co i jak w domu. I tyle bylo opieki. No a sam porod, w jednej wielkiej sali poprzedzielanej tylko parawanami. Przymus lezenia od poczatku, kiedy mozna byloby jeszcze pochodzic, ale na lozku nie trzeba bylo pacjentki pilnowac, wiec wygodniej dla personelu medycznego.
Kiedy tak sobie obserwuje zmiany, jakie zaszly od tamtych czasow, zaluje, ze juz nie moge miec dzieci...






94 komentarze:

  1. No prosze, a ja w ogole nie mialam pojecia, ze zostalas Babcia.
    Gratuluje!!!
    Mala sliczna, niech sie zdrowo chowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano w koncu udalo mi sie zostac bapciom, a prawie juz nadzieje stracilam. ;)
      Dzieki, Star, powoli Cie doganiam w czlonkostwie klubu 60-tek, a teraz w babciostwie. :)))

      Usuń
  2. Malenka coraz piekniejsza, a Palczus dzielnie jej pilnuje :).
    O takich cudach, jak to ssanie palca w zyciu nie slyszalam o: Z karmieniem od pierwszego razu nie mialam problemu, zas caly poród raczej nadawal by sie na cos w rodzaju horroru, nie mówiac juz o tych hordach karaluchów, z którymi walczylam nocami w szpitalu. Polozna to bylo pojecie praktycznie nieznane w moim grajdolku w tamtych czasach. W sumie, absolutnie nie zaluje :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W PL wtedy chociaz karaluchow nie bylo, ale cala reszta to byl horror i odarcie z czlowieczenstwa. Ja mialam nieco lepiej, bom sobie polozna oplacila, wiec co najmniej przy mnie siedziala. Reszta rodzacych miala przechlapane.
      Trzecia corke juz tutaj rodzilam, porownania zadnego z polskimi realiami, ale tez z tym, jak dzisiaj zajmuja sie rodzacymi. :)

      Usuń
    2. Ja nawet nie chcę wspominać mojego porodu :/
      A problemy z karmieniem też miałam , ale jakoś sobie poradziałam SAMA .
      Ciężko było na początku , ale się nie poddałam i karmiłam piersią 9 miesięcy :-)

      Usuń
    3. Kiedy rodzi sie pierwsze dziecko, wazne jest miec kogos, kto wszystko objasni, pomoze, zacheci do karmienia i wytlumaczy, ze rzadko ma sie pokarm od zaraz. Ale wtedy w Polsce nikt sie niczym nie przejmowal, a najmniej mlodymi i nieuswiadomionymi matkami.

      Usuń
    4. Byłam oczytana w tych sprawach , jak i z porodu i dbaniu o ciążę.
      Ale w praktyce wszystko było inaczej. Poród - bóle przeszły po paru godzinach. Po całym dniu leżenia na porodowce , ordynator zbadał tętno płodu i panika ! Nagle się okazało że wody już zółte, a dziecko się dusi ! Porod trwał 15 minut , a szycie półtorej godziny ...
      Pokarm miałam od razu , ale karmić nie mogłam bo dostawałam przez kilka dni antybiotyk. Musiałam ściągać pokarm sama. Dziecko ze smoczka cieżko przestawić , dlatego był problem :(


      Usuń
    5. Ja tez podpieralam sie ksiazkami, chodzilam nawet do szkoly rodzenia, bo akurat jakos zaczela dzialac w Uc, ale porod przeszedl moje oczekiwania i tak. :))
      Dobrze, ze w Twoim przypadku zdazyli na czas. To takie typowe, ze personel olewa i czeka na ostatnia chwile, jak juz czasem bywa za pozno. Gdybys wiedziala to, co moja corka wie dzisiaj, pewnie karmilabys palcem, zeby sie dziecko do smoka nie przyzwyczailo...

      Usuń
  3. Brr! Zmuszanie do karmienia piersią wspominam jako najgorszy horror w życiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nikt nikogo nie zmusza. Do niczego.
      Corka chciala karmic, a oni stawali na glowie, zeby jej sie to udalo. I rzeczywiscie, w koncu dopieli celu, cierpliwie i konsekwentnie. :))

      Usuń
    2. A ja nie chciałam karmić, a zmuszali mnie wszyscy - od położnych przez pediatrę po męża. Kurwa mać.

      Usuń
    3. A myslalam, zes bardziej swiadoma baba i wiesz, ze pokarm matki jest najlepszy i zadne gotowe mieszanki nie sa w stanie go zastapic.

      Usuń
    4. Nie. Zdecydowanie jestem babą ciemną i żadne rozjaśnienie w tej materii nie jest dla mnie skuteczne. Pałałam i pałam odrazą do tej czynności, a sądząc po upływie czasu, to już się nie zreformuję :)

      Usuń
  4. Pozdrawiam Cię, Babciu :) Całuski dla Malvinki :)

    OdpowiedzUsuń
  5. No fakt, zmienia sie, zmienia. Dobrze, ze na lepsze. A co do 1. części posta, to powiem tak, kiedy corka urodzila w UK i polecialam jej pomoc, to nieraz wieczorem padalam z nog, ale to bylo takie mile zmęczenie, mobilizujące. Nie umiem tego nazwac. Rozumiesz mnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, oczywiscie! Dobrze, ze mam dziecko na miejscu i ze jednak moge wycofac sie do wlasnego domu i odpoczac we wlasnym lozku. Ja juz za stara jestem na takie ekscesy. :)))

      Usuń
    2. Chyba taka stara jak ja:) Ale racja, co na miejscu, to na miejscu, no i to własne łóżko!

      Usuń
    3. Otoz to! Zadne, chocby najwygodniejsze lozko w obcym domu, to nie to, co wlasne wylezane i najwygodniejsze na swiecie. :))

      Usuń
  6. W wieku podeszłym ;-))))))))))))))))))))))))))))))))) Ja pierdzielę! ;-)))))))))))))
    Dziewczynka rzeczywiście śliczna jest, a to rzadkie u noworodków.
    W tej opiece poporodowej nie mogę sobie tylko wyobrazić tego przytulania, bo mama umęczona, a trzymając na sobie maleństwo to pewnie ani drgnie. A co się dzieje, gdy mama musi do toalety, pod prysznic?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wtedy odklada pakunek na chwile i sobie idzie do toalety. Matki dostaja do dyspozycji takie "akwaria" na kolkach i dziecko jest w tym bezpieczne.
      Nie jest tak zle z tym "kangurowaniem", jakby sie moglo wydawac.

      Usuń
    2. Taka bliskość dziecka to jest mega dobre! Pamiętam, że jak mi w szpitalu przynosili dzieci na karmienie to najpierw oglądałam czy aby na pewno nikt Im krzywdy nie zrobił, a i tak ciągle myślałam, że tam gdzieś daleko płaczą i są same. Więc to kangurowanie na pewno ma więcej zalet niż wad.

      Usuń
    3. Stwierdzono nawet, ze wczesniaki lepiej rozwijaja sie podczas kangurowania niz w inkubatorze. To w koncu cos znaczy. Dziecko powinno byc z matka od poczatku i nie wiem, dlaczego kiedys nam te dzieci zabierali.

      Usuń
  7. Biurokracja biurokracją,ale Szwaby chyba jeszcze bardziej finansowo wspierają patologię,ze użyję twoich słów.. niż Polska:):)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ty, polaczkowa patologio, ktora wstydzisz sie nawet podpisac? Ulzylo ci po pozostawieniu tutaj tego smierdzacego pierda? Chyba lepiej wspierac patologie ludzka niz te pedofilsko-koscielna, prawda?

      Usuń
  8. Ja, tak jak Leciwa walczyłam w szpitalu z karaluchami. I pokarmu długo nie miałam, a potem jak dostałam to od razu stanu zapalnego też. W sumie nienajlepsze mam wspomnienia z tamtego okresu, ale mimo to zrobiłabym wszystko by znowu doswiadczyc tamtego poczucia spełnienia i szczęścia. Człowiek to dziwna istota....
    Przy całym Twym obecnym zmęczeniu i zabieganiu, to myslę, że najważniejsza jest radosć i słodycz, której doznajesz w obcowaniu z tą maleńką istotką.Twoją krwią z krwi. I troszke Ci zazdroszcze, bo u mnie nic sie nie zapowiada na babciostwo a szkoda, bo moje serce łaknie tego coraz bardziej.
    Ściskam Cię serdecznie babuniu Anuniu a Twej wnuczuni słodkiej zasyłam duzo zyczeń zdrowia i szczęścia!:-)***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle kobiet wtedy nie karmilo swoich dzieci, bo nie znalo procesu laktacyjnego, nie wiedzialo, jak go wzbudzic. Tyle rezygnowalo, kiedy dziecko nie chcialo ssac albo nie sciagalo pokarmu i musialo zmagac sie z zapaleniem piersi. Nikomu nie chcialo sie uswiadamiac matek, a nie kazda miala na podoredziu doradczynie w rodzinie.
      Buzinki :***

      Usuń
  9. ja juz rodziłam po ludzku
    z mężem przy boku i dzieckiem w akwarium
    karmiłam na kwiknięcie, nie trzeba było dokarmiać, to mnie dziwi, przecież noworodek w ciągu pierwszych dób potrzebuje raptem kilka mililitrów mleka za każdym razem
    pod tym względem nic sie d tysiecy lat nie zmienilo, kobieta dostaje pokarm po kilku dniach i to z jakiegos powodu ma sens
    moim zdaniem za bardzo to sie industrializuje laktatory, rurku, miseczki

    Bardzo dobrze rozumiem Twoje ostatnie zdanie
    jak sobie pomyślę, że by mi dziecko odebrali po porodzie to chce mi się przegryzac aorty wokół wszystkim!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja rodzilam najmlodsza juz tutaj, ale wtedy jeszcze nie bylo modne to kangurowanie. Z karmieniem tez sie za bardzo nie starali. Ale przez te dwadziescia kilka lat sporo sie w tej kwestii pozmienialo.

      Usuń
  10. Ja tam dziękuję już za porody i rózne inne:)I powiem Wam, tylko nie krzyczcie, że bardzo mi się podobało kiedyś, że dzieci przynoszono tylko na karmienie i zabierano po porodzie, bo mogłam odpocząć i sie wyspać:p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tak mialam z najmlodsza, na noc kazalam ja zabierac do pokoju dzieciecego, zeby sie moc wyspac, bo w domu czekaly mnie niemale wyzwania i dwojka drobiazgu, wiec wazne bylo, zebym nabierala sil.

      Usuń
  11. Mnie co prawda zabierali dzieci po porodzie, ale po dwunastu godzinach przywozili i już cały czas były ze mną. Najbardziej przerażające dla mnie była "kąpiel": Pielęgniarka łapała malucha jak jakiegoś kociaka i pod kran z ciepła wodą - ciach-mach, ze wszystkich stron, a trwało to może trzydzieści sekund. A w książkach stało jak byk, jaka wanienka najlepsza, jaka ma być temperatura wody, jakie mydło, jak trzymać, jak wycierać - sama wiesz zresztą.
    A dzieci już bym nie chciała mieć - mam zbyt smutne z tamtym okresem skojarzenia, nie przez dzieci oczywiście, ale to nie był dla mnie dobry czas i nie umiem oddzielić tamtych zdarzeń od niewątpliwego szczęścia urodzenia dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A poza tym jestem zbyt wygodna, hrehrehre!

      Usuń
    2. W Polsce do nas przynosili dzieci ze trzy razy dziennie na pol godzinki, choc szumnie nazywalo sie to karmieniem, a potem zabierali. Nawet nie mozna bylo wlasnego dziecka odwiedzic na tych noworodkach.
      Ja, gdyby nie ksiazki, ktorych mialam caly regal, nie wiedzialabym jak pielegnowac dzieciaka. Dopiero tutaj ktos chcial sluchac moich pytan, przy najmlodszej.

      Usuń
  12. tak do konca to prawda nie jest z tymi polskimi warunkami...sa jeszcze szpitale i lekarze i personel rodem z prlu. w Polsce niezwykle pomogła akcja rodzic po ludzku.w Niemcach zawsze było bardziej po ludzku. powodzenia i duzo siły Wam wszystkim )))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teatralno, ja rodzilam jeszcze w PRLu i zadnych akcji nie bylo, rodzilo sie jak na tasmie produkcyjnej, z wrzaskami poloznych inclusive.
      Teraz tez rodzi sie malo po ludzku, bo trend (narzucony przez kosciol), zeby w bolach rodzic, kaze lekarzom unikac cesarek. Za wszelka cene, glownie za cene zycia lub wielkiej niepelnosprawnosci dziecka.

      Usuń
  13. Oj bardzo się zmieniło. Moja mama wspomina to samo co Ty - dzieci zabierali, męża widziała przez szpitalne okno jak jej machał z ulicy...
    Ale o tym sposobie karmienia nie słyszałam, a mam sporo koleżanek-mam, więc chyba u nas to nie funkcjonuje.
    Aniu, sił Ci życzę i energii! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Energia to mnie rozsadza, tylko z czasem kiepsko. :)))
      Kiedy rodzilam najmlodsza juz tutaj, tez nie stosowalo sie takich trikow z karmieniem. Ale robi sie wszystko, zeby dziecku i matce ulatwiac i zapewniac najlepsze warunki, a nie isc po linii najmniejszego oporu, zeby miec swiety spokoj.

      Usuń
  14. Moja bratanica rodziła pięć miesięcy temu, a właściwie to miała cesarkę i też "pompowała" się aby pobudzić laktację. Przez te 5 miesięcy mały doi tylko cyca ;) Jako ciekawostkę dodam, że w prezencie koleżanka opłaciła jej wizytę laktatorki, ponoć jest taka profesja, a namiary można zdobyć w internecie.
    Malutka śliczna, a Płaczek świetnie się sprawdza w roli Pilnowacza Dziecięcego Snu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tutaj personel szpitalny na poloznictwie jest w laktatorstwie przeszkolony wzdluz i wszerz i moim zdaniem tak powinno byc na kazdym oddziale we wszystkich szpitalach na swiecie. Taka sila fachowa moze zdzialac cuda u niepewnych siebie mlodych mam.
      Placzek podobno zawsze po przyjsciu do domu ze spaceru, najpierw zaglada, gdzie jest mala, a potem dopiero idzie sie napic. ;)

      Usuń
  15. Ja to wszystko bardzo dobrze jeszcze pamietam. Cesarki mialam to troche inaczej, ale pokarm mialam od poczatku, z tym ze ja bardzo chcialam piersia karmic. Pierwszym razem to kazalam sobie przynosic corke caly czas (bo po cesarce nie bardzo ma sie sile na opieke), albo sama wleklam swe zwloki zeby ja poogladac w tym pomieszczeniu dla noworodkow. Za drugim razem bylam madrzejsza i nie chcialam syna na stale tak od razu. Ja nie mialam juz tak strasznie, wtedy zaczynalo sie w Pl rodzic po ludzku, choc do dzisiejszych warunkow to jak stad na Alaske. Jak sobie przypominam za to jak mama mi opowiadala, to dopiero bylo. Jak one to wytrzymywaly?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja mame polozne zostawily sama i zabawialy sie w dyzurce. A poniewaz mama nawet nie jeknela, a one nie sprawdzaly, co sie dzieje, to sama urodzila i dopiero wtedy kogos zawolala. Natomiast popekala w gwiazdke naokolo, bo nie zdazyli jej naciac.

      Usuń
  16. Mimo zaistniałych zmian chyba nie zdecydowałabym sie już z własnej i nieprzymuszonej woli na kolejne dziecko.
    Pozdrowienia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. TAKIE MALE DZIECKO BARDZO ODMLADZA, wiec dlaczego nie? :)))

      Usuń
  17. Też przeżyłam szok kulturowy gdy moja mnie poinformowała, że niemowlę kapie się najwyżej raz na tydzień. Z tym, że moja nie karmiła- brak pokarmu to jakaś wada genetyczna- moja matka i ja też nie miałyśmy pokarmu.U niej oba rozwiązania były cesarką i to też ma wpływ na produkcję pokarmu. Ale w Bawarii nie leżała dobę z małym golasem na biuście. Malutek był w łóżeczku obok.
    Podobało mi się natomiast, że jej mąż był szkolony przez pielęgniarkę w szpitalu jak ma dzieciaczka przewijać, karmić itp. A położna przychodziła do nich codziennie. Gdy urodziła drugiego to zaraz po operacji , gdy już była w swoim pokoju, Starszy mógł zobaczyć mamę i młodszego brata.Starszy miał wtedy 2 lata i 40dni. Nawet ze wszystkimi współczesnymi udogodnieniami nie chciałabym następnego porodu- jeden mi wystarczył.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No patrz, a ja przezylam trzy i jeszcze mi sie zachciewa. :)))
      Wytwarzanie pokarmu i czas, kiedy sie pokazuje, to sprawa wielce indywidualna, wyzej Iwona pisze, ze miala cesarke i pokarm od poczatku A niektore kobiety nie maja nawet po normalnym porodzie. Warto jednak wiedziec, ze moze pojawic sie z opoznieniem i starac sie go wywolac. :)))

      Usuń
    2. Starałam się ,a dziecko mało z głodu nie padło.Wiesz, to u mnie było 40 lat temu a do tego pośladkowy rozwiązywany siłami natury, bo anestezjolog był na urlopie.

      Usuń
    3. No pieknie! Takie rzeczy tylko w PRLu. A co, gdyby potrzebna byla operacja?

      Usuń
    4. No po prostu usypała by mnie dyżurna lekarka, nie wiadomo tylko z jakim skutkiem. Obok mnie leżała dziewczyna też z powikłanym porodem, dziecko szło twarzyczką i też ją przetrzymali "siłami natury", rodziła jeszcze dłużej niż ja.
      A moja koleżanka rodziła 36 godzin i w końcu dziecko było z zamartwicą i nie chodziło.

      Usuń
    5. Najgorsze, ze najczesciej lekarze nie ponosza zadnej odpowiedzialnosci za te niedopuszczalne bledy medyczne.

      Usuń
  18. Pantero, patrzę na zdjęcia pięknego dzidziusia, czytam o karmieniu i normalnie instynkty macierzyńskie daja znać 😉 A tu 42 lata na karku...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babciowanie jest znacznie praktyczniejsze i nie tak meczace jak macierzynstwo. ;) Zmeczysz sie i idziesz sobie do domu, niech sie matka meczy dalej. :)))

      Usuń
  19. zmienia się, zmienia! teraz nie ma porównania do tego sprzed 30 lat!
    wnusia śliczności, dobrze że nie ma już problemów z karmieniem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to cieszy, ze personel medyczny tak bardzo sie stara. Coraz to nowe metody sie wymysla, zeby dogodzic matce, a nie zaszkodzic dziecku. Te cudowne pielegniarki sa na kazde skinienie, odpowiedza na najglupsze nawet pytanie z anielska cierpliwoscia. To naprawde budujace. :)

      Usuń
  20. Taki Maluch daje dużo szczęścia, najważniejsze żeby było zdrowe. To niezła kołomyja u Ciebie ale całkiem fajna. Ja wspominam te sprawy całkiem pozytywnie.kilkanaście lat temu były już w Polsce prywatne kliniki a wtedy było mnie na nią stać. Pobyt i opieka rewelacyjne a przy porodzie byłam właściwie nieobecna bo miałam cięcie cesarskie w narkozie;) reszta poszła gładko, pomijając fakt że byliśmy już w rozsypce z ex mężem i byłam z tym wszystkim sama.tak jest do dziś ale od dawna mi z tym dobrze ;)wiek podeszły jest po 65roku życia.więc nie przesadzaj a widać że power masz niezły ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tylko ze takie warunki powinny byc rutynowo dla wszystkich, na kase chorych, bo to zaden luksus i powinno byc norma dla kazdej rodzacej, bez wzgledu na zasoby jej portfela. I tak dobrze, ze nie jest juz tak jak za moich czasow, to byl czysty horror, choc ja i tak mialam swoja oplacona polozna.

      Usuń
  21. Z tego co czytam, to wszystko jest dobrze i to najważniejsze. Dobrze mieć taką opiekę personelu medycznego, który pomoże i doradzi. Myślę, że u nas też nie jest źle. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moze od moich czasow cos drgnelo na lepsze, ale i tak za czesto sie slyszy, ze poloznicy odmawiaja pacjentkom cesarki, wbrew zaleceniom ich ginekologow lub wbrew zagrozeniu. Bo baba ma w bolach rodzic, a nie wolac o wygodna cesarke. A potem dramaty, pozwy do sadow, kiedy i tak za pozno jest na empatie.

      Usuń
  22. Też jeszcze tak rodziłam mojego Miśka... Okropne to było, przeżycie traumatyczne! ;) Dobrze, że się zmienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby jeszcze lekarze byli bardziej ludzcy, a mniej chazanowi.

      Usuń
  23. Podziwiam Cie, ze masz cierpliwosc do pomocy przy niemowleciu, ja na sama mysl drgawek dostaje. Czym jestem starsza tym mniej lubie dzieci i jak dla mnie najlepsze sa te na obrazku. Troche przykro tylko, ze jeszcze swojej mlodszej wnuczki nie widzialam, ale chyba pojedziemy do corki na wielkanoc, jak slubny przetrawi moja propozycje. W pierwszej wersji to oni mieli przyleciec do nas, ale niestety ceny biletow lotniczych w tym czasie groza banktuctwem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak mam nie miec cierpliwosci do wlasnej osobistej pierwszej wnuczki? A jak mi sie znudzi albo za bardzo sie zmecze, to sobie pojde do domu odpoczywac. To jest plus mieszkania osobno i bycia babcia - ja nic nie musze. :)))

      Usuń
  24. Ja nie wiem jak jest,bo nikt z najbliższego otoczenie nie rodzi.Moja chrześnica jest w ciąży to we wrześniu zda relacje.Wszystko idzie do przodu to rodzenie i opieka po porodzie czytają post widzę ze też.Super masz teraz okres szczęśliwi zmęczony.Jak ja rodziłam było nas osiem na porodówce.Jedne miły parawan a inne nie.Ja po dwóch godzinach zaczełam rodzić.Nikt się do mnie spieszył.No bo jak to dwie godziny i już poród nie możliwe.DZiecko prawie wyleciało na podłogę.Położna była u mnie dwa razy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Straszne byly czasy, a rodzacymi zupelnie nikt sie nie przejmowal, polozne czuly sie wrecz obrazane, kiedy czegos sie od nich chcialo, bo im to przeszkadzalo w radosnym plotkowaniu w dyzurce. A i tak nigdy za nic nie byly odpowiedzialne.
      Dlatego ja zaplacilam sporo kasy, zeby jedna siedziala przy mnie prywatnie.

      Usuń
  25. jestem i czytam .Jak fajnie widzieć znajomy naród .Prawdopodobnie tęsknię , narka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawno Cie nie bylo... Mam nadzieje, ze sie to zmieni, chociz zajec teraz bedziesz miala wiecej niz wolnego czasu...

      Usuń
  26. eeeeeeeeee tam .Jesteś wspaniale energiczną babulą i tak trzymaj .Faktycznie pomieniała się receptura wczesnego macierzyństwa , aż chce się powiedzieć : za moich czasów....Czy było lepiej ? było inaczej , prościej a nasze matki dziwiły się że my młode cudaczymy , bo za ich czasów ....przytulam Panterko i macham z Podlasia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Syberii chcialas powiedziec? :))))
      Gryzmo, za naszych czasow to byl dramat w szpitalach i rodzilo sie niegodnie i w ponizeniu. Tyle.
      Dlatego tak zachwyca mnie stosunek tutejszego personelu do pacjentek.

      Usuń
  27. Ale zmiany!!! :)) Gratki ogromne! Mala sliczna! :)
    Jak ma na imie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malvina.
      No widzisz, za rzadko do mnie zagladasz, bo bys wiedziala wczesniej:
      http://swiattodzungla.blogspot.com/2017/01/trzy-i-pol-kilo-szczescia.html

      Usuń
    2. Wtedy bylam na wyjezdnym i taki njus mi umknal!
      Dziewczyny rzondzom!!!! :)))
      I znak zodiaku wodnik bardzo fajny!

      Usuń
    3. A wiesz, ze moj tato tez byl Wodnikiem? I tak to sie toczy, jedno odchodzi, a na jego miejsce przychodzi ktos inny...

      Usuń
    4. A to ciekawe. Moj brat jest wodnikiem i uwielbiam to jego sarkastyczno- ironiczne poczucie humoru.
      U nas niedawno odeszla tesciowa, ktora urodzila sie tego samego dnia co starsza. I tak sie to zycie kreci...

      Usuń
    5. Chyba jakas rownowaga musi zostac zachowana, choc tato na pewno bardzo by sie cieszyl, bo to jego ulubiona wnuczka zostala mama.

      Usuń
  28. Piękne słoneczko:))) Fajnie jest mieć kolejne dziecko, ale najlepiej w pakiecie z chętną do pomocy babcia:) A babcia - Pantera, to dopiero coś!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie kolejne? To moje pierwsze w nastepnym pokoleniu. :)))
      Corki zreszta tez pierwsze.
      Fajnie byc babcia. :)))

      Usuń
  29. Zostawiam ślad, że byłam. Nie mam nic do powiedzenia, oprócz tego, że Malvinka jest przesłodka.

    OdpowiedzUsuń
  30. Miałam to szczęście, że szybko i sprawnie rodziłam. Moje trzecie dziecko pewnie urodziło by sie podczas mojej drzemki, ale położna zdążyła mnie obudzić. Krótko też lezalam w szpitalu, więc wszystkie sprawy związane z dziecmi i ich karmieniem rozwiązywalam sama w domu.Dobrze, że jesteś blisko córci i wnusi, to ogromna pomoc i napewno doceniana. Wnusia śliczna. Szczerze Ci Aniu zazdroszczę :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tam tez rodzilam w wolnej chwili w przykucu, z ostatnia ledwie zdazylam do szpitala dojechac. :) Chyba zmarnowalam swoj potencjal, poprzestajac na urodzeniu tylko trojki dzieci. :)))

      Usuń
  31. można by rzec, że z dawnych metod też wyrośliśmy na ludzi i jakoś nie odczuwamy skutków dokarmiania butelką i niecackaniasię, ale z drugiej strony to fajnie, że wreszcie zaczynają się cackać i zwracać uwagę na szczegóły. daje to pewnie większy komfort i dla mamy i dzidziusia.
    ucałowania dla dziewczyn :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My w ogole bylismy dziecmi patologicznymi, jak wyczytalam niedawno na fb, bo robilismy rzeczy, ktorych obecne dzieciaki nie odwazylyby sie nigdy zrobic. Dostawalismy lanie i inne kary i jakos wyroslismy na ludzi. :)))

      Usuń
  32. Kiedy ja rodziłam córkę, udało się załatwić wizytę i poród w szpitalu na Karowej, gdzie już można było być po porodzie na jednej sali z dzieckiem. A i tak przyniesiono mi córkę dopiero na wiele godzin po porodzie, co uważałam za skandal. Nie wiem, jak ją karmiono do tego czasu i co się z nią w ogóle działo. Mimo wszystko odebrano mi dziecko po porodzie wieczorem, a dostałam ją z powrotem dopiero na drugi dzień ok. 18. jak mi powiedziano - po wypisach! Nie miałam siły się skarżyć, bo potem już było ok., ale potem dziecko nie chciało ssać, pewnie dlatego, że najpierw dostało butelkę. I tak dalej. Faktycznie to się rozwinęło w ostatnich latach, przynajmniej za granicą, bo w Polsce znów się chyba cały postęp cofa. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i widzisz, co nawet z "zalatwienia" wyszlo. Tam nic nie jest normalne i to, co powinna kazda rodzaca dostawac na NFZ, mozna sobie jedynie kupic za sporo kasy. A i wtedy nie zawsze masz gwarancje, ze wszystko pojdzie dobrze, bo lekarze wzbraniaja sie przed cesarkami, nawet kiedy sa niezbedne.

      Usuń
  33. Ale wynalazek z tą rurką. Rodziłam prawie 3 dekady temu, cesarką i mnie dziecko przynieśli na 4 dobę. Przynieśli, położyli i radź sobie babo. 4 dni był na butelce, a potem miałam karmić. On ryczał z głodu, ja wylam z rozpaczy, że nie umiem karmić. Dostałam jakieś tam przepisne butle, reszta za kawę i czekoladę. Mleko ściągałam też do butli - ręcznie. Ja wróciłam w 9 dobie do domu, to mama swoją sztuczką (doświadczenie) nauczyła młodego ssać. Długo nie karmiłam, jakieś 4- 5 miesiecy, bo potem pokarm się skończył. A cyce miałam jak balony tylko puste. Śliczna ta Twoja maluszka. Już ją widzę w sukienkach:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedys bazowalo sie na wiedzy i doswiadczeniu matek i babc i jakos to szlo. Dobre i cztery miesiace, dla dziecka bezcenne jest mleko matki. Niektore kobity karmia przez kilka lat, ale to dla mnie przegiecie.

      Usuń
    2. Dla mnie też, tak do roku to ok. W sumie mleczarnia wyschła akurat na lato i bardzo z tego powodu nie cierpiałam, bo było gorąco, a tu człek cały ulany, bo to sobie samo zaczynało lecieć, jak przyszła pora.

      Usuń
    3. Czyli Twoj organizm dobrze wiedzial, co robic, zeby sie nie meczyc zanadto. :))

      Usuń
  34. Babcia Pantera :) jak to dobrze ze pewne rzeczy zmieniaja sie na lepsze! Wieksze zrozumienie dla noworodkow i kontaktu matka dziecko :) Mala jest cudna!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakos tak postarzalam sie mentalnie, odkad zostalam babcia. Niby tesknilam za tym, ale kiedy sie dokonalo, zdalam sobie nagle sprawe, ze zjechalam do trzeciego pokolenia i troche mnie to zdolowalo. ;)

      Usuń
  35. Fajni Ci tam, bycie babcią, to taki przyjemnhy stan - tak mówią :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej pory ten stan znalam jedynie z opowiesci innych, teraz moge go sama zakosztowac. I wiesz co? Podoba mi sie! :)))

      Usuń
  36. Lepiej późno niz wcale:-)
    Opisywalam Ci Aniu,jaki miałam poród.Cesarka-pierwsza-lajcik,druga-horror...Zmuszanie do karmienia piersia,podczas,kiedy człowiek nie jest w stanie na poczatku sie ruszyc-kolejny horror.
    Pokarm?Przyszedł po tygodniu a w tym czasie Maly karmiony byl mm,oczywiście jak z męką odciagnelam troche,to Bubek pluł tym mlekiem,dodatkowo płaskie sutki-czyli dodatkowe "ułatwinie".
    Niestety nie miałam pomocy ze strony mamy,bo ona ma 76 l...
    Mąż nie pracuje w Polsce.Tak wiec praktycznie sama zostalam...Kogucisko choc zakupy zrobilo...
    Dlatego Aniu,to cudownie,ze możesz choc troche odciążyć córę.
    Miałam super położną,kobieta mi dużo fajnych rzeczy podpowiedziala.Nauczyla mnie robic wlewy,bo Bubu potrafił nie robic kupke przez 3 dni...Za to bylam jej b.wdzięczna i nakazała nie kapac ,tylko tak jak u Was,przecieranie faldek -tzw kąpiel na sucho.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bez Koguta poleglabys w dwa dni, dobrze, ze go masz, to jednak ogromne wsparcie, co najmniej w pierwszych dniach po powrocie do domu. No i dobrze, ze to nie bylo Twoje pierwsze dziecko, bo mialas juz troche doswiadczenia i umiejetnosci. Najgorzej jest przy pierwszym, czlowiek taki niepewny, niezdarny. Wtedy pomoc mamy jest nieoceniona.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.