sobota, 7 października 2017

Trzy jeziorka w trzy dni.

 Z uporem nadal prosze o klikanie =>

Nie ma co narzekac, pogoda byla dla nas laskawa, zarowno w sobote, niedziele, jak i we wtorek, kiedy to w Niemczech bylo swieto panstwowe, moglismy zatem spedzic ten czas aktywnie na swiezym powietrzu, ku uciesze pewnego Burka, ktory to uwielbia i moglby zycie spedzac na spacerach. A kiedy jeszcze w poblizu jest woda, to juz w ogole.
Tak jakos wypadlo, ze w dwa dni weekendu zaliczylismy dwa rozne jeziorka, wiec postanowilismy pojsc za ciosem i w dzien wolny podjechac na trzecie, czyli Wendebach-Stausee, o ktorym niejednokrotnie juz na blogu pisalam. Chmur bylo wiecej niz w poprzednie dni, wiatr silniejszy, a temperatura nizsza, ale dalo sie mimo to w przerwach opadowych pospacerowac.




Juz myslelismy, ze nic z tego nie wyjdzie, bo jeziorko przywitalo nas drobnym kapusniaczkiem i w pelni zasnutym niebem, ale na szczescie szybko sie przejasnilo, wiec rozpoczelismy wedrowke wokol tego niewielkiego zbiornika wodnego, obok ktorego jest niewielki sad, reklamujacy sie wielgachnym jablkiem.


Toyka znalazla sobie po drodze, zgubiona zapewne przez jakiegos kumpla, stara pilke tenisowa i kazala sobie rzucac.


Nosic pilki w zebach ta mala zaraza nie chce, ale pieknie aportuje i chetnie oddaje w oczekiwaniu na kolejne rzucania. Zaszlismy na grzbiet nowej tamy, skad rozciagal sie widok na cale jeziorko, a z drugiej strony na pobliskie pola i wioski.



Burek to taki paskud, ktory kiedy mu sie nie rzuca czegos, czym sie akurat bawi, zaczyna to obgryzac i niszczyc. Ani sie nie obejrzelismy, jak "obral" pilke tenisowa z tego kosmatego zoltego, niczym pomarancze ze skorki. Zostalo samo bogate wnetrze pileczki. Potem Burus latal i ploszyl gesi egipskie.



Zeszlismy na dol tamy. Wyszlo slonce i zaraz kolor wody zmienil sie na lazurowy, a do brzegu zaczal zblizac sie majestatycznie abondz, co bardzo zainteresowalo Toye.






Nie wiem, czy to pozycja bojowa abondzia, czy wprost przeciwnie, ale wolalam nie przekonywac sie na wlasnej skorze. W kazdym razie wygladal przepieknie w swoim podwojnym wydaniu, odbity w blekitnej wodzie. Pozniej jeszcze przysiedlismy na naslonecznionej lawce w miejscu, gdzie latem wydzielone jest kapielisko, a Toya latala po pustej plazy, pasla sie trawa, jak to ona i wypatrywala, czy gdzies nie ida jakies kumple do zabawy.




Fajnie sie tam siedzialo, w tej ciszy i na sloncu, ale czas byl wracac do domu. Kiedy dochodzilismy juz do samochodu, na czesci nieba zobaczylismy nadciagajace wielkie zagrozenie.


Doslownie widac bylo padajacy w tamtym miejscu deszcz, podczas gdy u nas, w lewo i w prawo od nas pogoda byla wzorcowa. W sama pore wiec nastapil odwrot.







32 komentarze:

  1. :) Zakochałem się chyba w Toyce, jest tak super zacna, taka pocieszna na zdjęciach niektórych, że szok. Ale i poważna bywa. Super mieć według mnie takie możliwości z jeziorami. Dla psa to wielka frajda.

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toya rozwija sie, dorosleje i kulturalnieje, choc czasem jeszcze miewa odpaly. Dobrze, ze mieszkamy w tak pieknej okolicy, jest gdzie wedrowac i psica moze upuscic nieco swojej niewyczerpanej energii. :)

      Usuń
  2. Ale piękne fotki. Toya coraz śliczniejsza, Mozaika ma rację.

    OdpowiedzUsuń
  3. To obie zaliczalysmy jeziora, ja troche wieksze. Moze w niedziele uda mi sie cos napisac, bo teraz to wlasnie wrocilam z wojazy i padam a jutro mam gosci.
    Ide sie chociaz wyspac;)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te moje to takie wieksze sadzawki, ale zawszec to troche wody. I jak sie nie ma, co sie lubi, to sie lubi, co sie ma. :))

      Usuń
    2. Moje duzo wieksze, bo to byly Finger Lakes, najwieksze ma ok. 100 km dlugosci, dwa mniejsze pewnie ok. 70 km a potem juz mniejsze ale jest ich w sumie 11 w odleglosci 50-60 km jedno od drugiego. Przepiekna okolica.

      Usuń
    3. Tylko pozazdroscic! Najwieksze z tych trzech czyli Kiessee ma 600 metrow dlugosci, 2,5 kilometra obwodu. :( A ja tak kocham jeziora...

      Usuń
  4. U nas są trzy stawy.Na dwa chodzę a na trzeci pewnie kiedyś pójdę.Tak Panterko chodzi o ataki epileptyczne.A piękna wycieczka i zdjęcia też.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to trzymam kciukasy, zeby juz nigdy sie nie powtorzyly i zeby psinka mogla spokojnie zwiedzac wszystkie trzy stawy. :*

      Usuń
  5. A Ty chciałabyś nosić piłkę w zębach?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym chciala, zeby mi ja rzucano, to bym nosila.

      Usuń
    2. Bez noszenia nie ma rzucania. Ot co.

      Usuń
    3. Jka to nie ma rzucania? Pancia powinna zawsze pileczke nosic ;)
      Toyka rzeczywiscie sie Wam udala :).

      Usuń
    4. A wiesz jak niekomfortowo nosi sie w golej rece taka usliniona i utytlana w blocie pilke? Nie mielismy ze soba miotacza, bo pilka zostala znaleziona po drodze. Zreszta na szczescie Toyka szybko sie z nia rozprawila i juz nie bylo co nosic. :)))

      Usuń
  6. Ten łabędź.. no po prostu cud natury!!

    Dobrze że uciekliscie nawałnicy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawalnica poszla sobie w innym kierunku na szczescie, bo kiedy dotarlismy do domu, w ogole nie padalo. :)

      Usuń
  7. w pięknych okolicznościach mieszkasz i fajnych dla Toyki))) która jest pieskiem bardzo energetycznym. pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, bardzo energetycznym, powiedzialabym, ze za bardzo. Ale wydorosleje i na pewno nieco sie uspokoi. :)

      Usuń
  8. Przepiekne krajobrazy, wymarzone miejsce do spacerow, no i usiasc na tej lawce i podziwiac cudna nature. A ta pora roku, jak nie pada i jest slonce, dobra jest na takie wedrowki, a dla Toyki to raj na ziemi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tereny mamy tu wspaniale do wedrowek i Toykowej lataniny, tylko pogoda juz sie skonczyla. Dzisiaj wiele, popaduje i jest ogolnie zimno. Zmarzlam w psiej szkole.

      Usuń
    2. Zmarzlas bo sie praktycznie nie ruszalas, Toya miala w sam raz.

      Usuń
    3. No nie ruszalam sie, dzisiaj cwiczyl z Toya slubny. :)

      Usuń
  9. I to właśnie jest najważniejsze, że Toya ma gdzie biegać, a przy tym ma się jak rozwijać. Poza tym jak dbasz o nią w sposób należyty, a nawet nieco ponad to, można spodziewać się za jakiś czas super zwierzaka w domu. :)

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ona z dnia na dzien coraz bardziej sie otwiera, coraz bardziej okazuje nam swoje przywiazanie i wdziecznosc za nasza milosc. Kochany Burek! :)

      Usuń
  10. To właśnie odpowiada mi w zwierzakach, nie oceniają, nie stosują wobec nas jakichś dziwnych miar, dla nich najważniejsze jest to, aby zapewnić im miłość i odpowiednią opiekę. Za to my w zamian dostajemy wierność, miłość i wszelakie inne pozytywne sytuacje związane ze zwierzętami domowymi.

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla czlowieka milosc i przywiazanie zwierzaka powinny byc zaszczytem, a nie czyms naleznym i zrozumialym samo przez sie.

      Usuń
  11. Jestem pod wrazeniem wczorajszego filmu, prawdziwa historia, jak pies ratowal male pingwinki przed lisami, jak pokochal te malenstwa.

    OdpowiedzUsuń
  12. Czyli kolejna ucieczka przed deszczem udana. Niestety u nas piździło i padało więc Rico był niepocieszony. Szybki wypad za potrzebą i do domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten ostatni weekend byl u nas tez tragiczny, nie wychodzilismy z domu. Dobrze ze choc z tamtego bylo troche pozytku.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.