sobota, 6 października 2018

Czas do domu.

Wszystko dobre konczy sie za szybko. Odwiedzajac mame, zawsze mam pod koniec takie mieszane uczucia. Z jednej strony szkoda mi jej i chetnie bym zostala dluzej. Mam wyrzuty sumienia, bo w koncu opieka nad niedolezniejacymi rodzicami to nasza powinnosc, a tu czlowiek zyje w takim oddaleniu, ze wizyty urastaja do rangi wyprawy na ksiezyc. Coraz gorzej znosze te calonocne jazdy autobusami, za dlugo potem musze do siebie dochodzic. Z drugiej strony nie moge sie doczekac, kiedy wreszcie wroce do wlasnego wygodnego lozka, tam czuje sie obco, nie mam tych wszystkich udogodnien, jakie zainstalowalam sobie w domu. No i to tlamszenie mnie przez mame, wieczne narzekanie, budzenie wyrzutow sumienia. Sporo czasu potrzebuje, zeby dojsc psychicznie do rownowagi po powrocie. No i tym mniej chetnie tam jade, ale jechac musze, bo gdyby cos sie wydarzylo, nie pozbylabym sie wyrzutow sumienia do konca dni swoich. Matka jakos nie chce zauwazyc, ze ja tez sie starzeje, mam wlasne zmartwienia i choroby, o ktorych jej nie informuje, bo po co ma sie zadreczac, skoro i tak pomoc nie moze. Ona nie ma takich skrupulow, bombarduje mnie problemami, na ktore ja nie mam zadnego wplywu i o ktorych juz nie chce nawet slyszec, bo mnie to wszystko za bardzo obciaza. Tak wiec troche radosci z powrotu do domu, ale i smutek przetykany wyrzutami. Duzo zdrowia kosztuje mnie to wszystko.
Tym razem Bogusia zadeklarowala, ze odwiezie mnie na dworzec i bedzie mi powiewala chusteczka na pozegnanie. To od dluzszego czasu pierwszy przypadek, ze ktos mnie tam odprowadzil na autobus. Dotychczas bralam taksowke i jakos sama sobie radzilam. Fajnie, kiedy ktos pomacha na dowidzenia.





Jak widac na ostatnim zdjeciu,  tym razem przyszlo mi podrozowac w okolicznosciach podobnych w klimacie do burdelowych, czerwone zaslonki i pokrowce na siedzenia, brakowalo mi jeszcze czerwonych latarenek. Cale szczescie, ze we Wroclawiu przesiadlam sie w porzadniejszy wehikul. Zanim to jednak nastapilo, przezylam lekki armagiedon na dworcu. Bo wyobrazcie sobie, ze stanowisk jest chyba 10, a autobusow zjezdza sie kilkadziesiat naraz. Nie tylko zreszta pojazdy naszego przewoznika, ale jakies pekaesy, polbusy, flixbusy. Stanowiska sa zajete, reszta stoi na pasie dojazdowym, skutecznie go blokujac. A kolejne autobusy nadjezdzaja i nie moga nawet wjechac do podziemia. Po dworcu kreci sie gosciu w zoltej kamizelce, ktorego mozna spytac, z jakiego stanowiska bedzie odjezdzal autobus, w ktory musimy sie przesiasc. Z trzeciego! Ustawiamy sie wiec przy tym stanowisku trzecim, ale tam tez stoja podrozni na inny autobus, wiec czekamy, ktory przyjedzie pierwszy. Zaden nie przyjechal, za to na stanowisko trzecie zostal skierowany calkiem inny autobus, wiec ludzie z bagazami, walizami leca na te trojke, zeby wsiadac. Za chwile slyszymy przez megafony, ze nasz autobus przejmie pasazerow poza stanowiskiem, na pasie dojazdowym, wiec wszyscy lecimy przez caly dworzec z bagazami, walizami, zeby moc wsiasc do tego naszego. To po prostu wola o pomste do nieba, organizacja zadna, dezinformacja pelna. Przy czym wszystkie autobusy na tym zamknietym dworcu pozostaja na wlaczonym silniku. Smrod, chaos i blisko godzinne opoznienie.























Dobrze, ze kierowcy nadrobili te strate czasu i w domu bylam punktualnie.









56 komentarzy:

  1. Och te dworce autobusowe, na samo wspomnienie tych wlaczonych silnikow i smrodu spalin niedobrze mi sie robi, dla mnie to jeden z najokropnieszych smrodow.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A trzeba Ci wiedziec, ze wedlug przepisow europejskich dotyczacych zasmradzania srodowiska, takie stanie na wlaczonym silniku to wielkie przestepstwo. Nie wiem, dlaczego wlasnie diesle nigdy motorow nie wylaczaja.

      Usuń
  2. Masakra ten dworzec!! W głowie się nie mieści!!

    Trzeba być bardzo silnym żeby nie poddać się temu szantażowi. Dobrze że masz swoje ciepłe gniazdko i dobrą rodzinę to łatwiej się to znosi. Toksyczni rodzice to wielkie obciążenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze odpokutuje i odchoruje te mysli, kiedy mama odejdzie...

      Usuń
    2. A nie powinnaś. To niczemu nie służy . Trzeba widzieć rzeczy takimi jakie są. Mama jest jaka jest niestety. Widzisz to i masz prawo do swoich uczuć. Nie krzywdzisz tym mamy. I starasz się ją wspierać i pomagać mimo wielu ograniczeń.
      Mamma jest dorosła i sama sobie wybrała taki a nie inny sposób na życie

      Usuń
    3. No niby tak, ale wiesz, jak to jest, kiedy dzieje sie cos nieodwracalnego.

      Usuń
    4. dlatego już teraz pracuj nad sobą...

      Usuń
    5. Ja pracuje, ale moja podswiadomosc sabotuje efekty. I co jej zrobisz?

      Usuń
    6. To jest ciężka praca...
      Sama mając trudne stosunki z mamą musiałąm to też przerobić.
      Mama nie żyje tyle lat już...
      W czasie jej chroby bardzo się zbliżyłyśmy i to mi pomogło, ale od czasu do czasu wyrzucam sobie, że nie byłam przy niej w chorobie i odchodzeniu, tylko bywałam. Ale miałąm 2 małych dzieci a trzecie w drodze.

      Usuń
    7. moja znajoma, któa mieszka tutaj włąśnie wzięła jedno dziecko pod pachę i pojechała do PL. Bo matka tego zażądała po śmierci ojca. Zostawiła tu męża i córkę w klasie maturalnej. Dla mnie to jest chore. Wszyscy cierpią - może poza tą młodszą córką, bo ma fajniejszą szkołe. Ale to źle wróży rodzinie

      Usuń
    8. Nie, na taki numer bym nie poszla. Rzucic prace i jechac tam opiekowac sie mama - to dobre na 2-3 tygodnie, jak wtedy, kiedy zlamala sobie reke. Mialam czas zorganizowac dla mamy opieke.
      Jedyne, co mi przychodzi do glowy, to wziecie mamy tutaj, ale na to ona sie nie zgadza.

      Usuń
    9. starych drzew się nie przesadza
      ale niech nie narzekają:)

      Usuń
    10. Niektorzy musza, bo sie udusza. Lubia i juz, a potem sie dziwuja, ze nikt nie chce utrzymywac z nimi kontaktow.

      Usuń
  3. Już teraz wiem dlaczego autobus którym jechałam do Warszawy miał opóźnienie. Jednak właściwie dobrze, że wsiadałam do niego na placu Grunwaldzkim, a nie na dworcu.
    Już w trakcie budowy tego kompleksu, był on krytykowany, że właściwie dworzec to tylko taki nic nie znaczący dodatek, ale inwestor i władze miejskie zapewniały, że wszystko będzie grało jak tralala. Jak widać nie gra!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie gra ani troche, od samego poczatku nie gralo. Sto razy lepiej bylo na tym dworcu tymczasowym, tam przynajmniej spaliny nie dusily. Ten nowy jest owszem ladny, moze nawet wystarczajacy na normalny ruch autobusowy. Natomiast jest stanowczo za maly, kiedy zjezdzaja na niego wszystkie Sindbady przesiadkowe.

      Usuń
  4. no współczuje bardzo... znam ten ból i jeszcze tym większy problem, ze matka twa daleko i faktycznie trzeba jechać. ale powiem ci, że ten szantaż emocjonalny jest najgorszy ale i nalezy sie odcinać jeśli mamy siłę...bo jak piszesz one nie mają żadnych skrupułów...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozmawialam z nia setki razy, pomaga na kolejna rozmowe, a pozniej to samo. I glupie tlumaczenie: to komu mam sie uskarzac? No wlasnie, nikt nie chce juz tego sluchac, a ja musze, choc tez nie chce.

      Usuń
  5. Kierowcy diesli twierdzą, że silnik musi być rozgrzany żeby dobrze pracował.Ale kiedyś dotyczyło to tylko zimy.Myślę, że gdyby sami płacili z własnych zarobków za paliwo to by je oszczędzali i silniki nagle nie musiałyby być rozgrzane przed jazdą.
    Jakoś tak mi się złożyło, że tylko raz podróżowałam autokarem (do Włoch), ale z noclegiem w hotelu.Szło wytrzymać. W pełni rozumiem Twoje "mieszane uczucia". To prawda, rodzice często nie zdają sobie sprawy z faktu, że te ich dzieci też już zaczynają mieć na karku balast lat, chorób i różnych zmartwień. Moje dziecię uznało, że to jest ostatni moment by nas przeflancować na inny grunt i mieć na oku.
    Doceniam to w pełni, bo jednak ma z nami trochę kłopotu-musi z własnym ojcem chodzić do różnych specjalistów. Ale tak przy okazji zauważyła, że nie ona jedna ma taką sytuację, tyle tylko, że jej ojciec jest jeszcze pełnowymiarowy intelektualnie tylko nie zna języka, a inni rodzice po prostu już "nie kumają" i dlatego dzieci muszą z nimi po lekarzach chodzić. Staramy się nie zawracać jej głowy różnymi duperalami i czasami nie widujemy się z nimi po kilka dni, nawet nie dzwonimy do siebie.
    Średnia długość życia się wydłużyła, niestety w ślad za tym nie podniósł się komfort życia starych ludzi. Europa się starzeje, ale nie idą za tym żadne dobre rozwiązania systemowe opieki nad starymi ludzmi, w Polsce zwłaszcza.
    Nie wiem dlaczego w Europie śmieją się z amerykańskich miasteczek z całymi "koloniami" ludzi leciwych. To nie jest wcale zły pomysł. Od pewnego wieku żyje się już na zwolnionych obrotach, nieco poza głównym nurtem wydarzeń i takie osiedla to dobry pomysł.A masz jakiś pomysł na czas, gdy Twoja Mama bardziej podupadnie na zdrowiu i będzie mniej samodzielna?
    Bo ja,choć już córka ma nas na oku,nie chcę byśmy byli dla niej ciężarem. Gdybyśmy byli nadal w Polsce miałam pomysł na zamieszkanie w takim nowo powstałym osiedlu dla ludzi starych, w zamian za przepisanie im mieszkania.Nawet już znalazłam takie miejsce, obejrzałam oferowane domki. A teraz, w nowej sytuacji, brak mi nieco pomysłu i to mnie nieco dołuje.Tu też są takie możliwości ale obawiam się, że niewiele będziemy mieli tu do powiedzenia w tej materii.Nie wiem, może jestem głupia, ale mnie nieco to dołuje.
    A propos dworców autobusowych- wszystkie w Polsce są do niczego- gigant chaos, brud i smród.A informacja zerowa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jednak czlowiek oczekuje troche wiecej od nowoczesnego dworca w bardzo duzym miescie europejskim, prawda? O "panu w zoltej kamizelce", ktory mial wiedziec wszystko, ja dowiedzialam sie od innych pasazerow, a powinnam od kierowcy, ktory mnie tam dowiozl. Zreszta w tym scisku nielatwo wypatrzec pana w kamizelce.
      Anabell, tu tez jest do wyboru domow spokojnej starosci. To sa mieszkania/apartamenty, mozliwosc korzystania ze stolowki, rozne zajecia k-o. Czyli jeszcze samodzielnie, a juz troche pod opieka. Tyle tylko, ze te mieszkania sa naprawde drogie i dzieci musialyby doplacac. Sa tez domy opieki, z serwisem 7/24, rownie drogie albo jeszcze drozsze. Sa tez panstwowe, dotowane, ale malo przytulne. Zreszta dzieci i tak sa proszone do kasy, taki obowiazek alimentowania rodzicow i nielatwo sie z niego wymigac. Mnie to tez nie daje spokoju, bo wolalabym, zeby moje dzieci wydawaly ciezko zarobione pieniadze na swoje przyjemnosci, a nie moj pobyt w domu opieki.

      Usuń
    2. Czyli, że nie mam fioła zamartwiając się tym wszystkim;)Moja teściowa ostatnie 11 lat życia spędziła w Zakładzie dla Chronicznie Chorych Kobiet, prowadzonym przez siostry zakonne. Dożyła 98 lat.Miała naprawdę bardzo dobre warunki, ale to nas finansowo niezle obciążało.

      Usuń
    3. Tu jest dokladnie jak w Polsce, im lepsze warunki, tym drozej. Jest jeszcze inna mozliwosc, mianowicie sprowadzenie opiekunki z Polski, chyba nawet wychodzi taniej niz doplata do niektorych domow opieki.

      Usuń
  6. Doskonale rozumiem Twoje rozterki związane z Mamą. Do dzisiaj mam wyrzuty sumienia że za rzadko ją odwiedzałam, a mogłam, w przeciwieństwie do Ciebie. Mama mnie nie dołowała, ale poczucie winy mam bo nie o wszystkich kłopotach mówiła.
    Dworce autobusowe wszędzie takie same, nasz ponoć zmodernizowali ale nadal chaos i hałas silników na dodatek komunikatów w tym szumie nie słychać. Hala nie jest zamknięta, dwa poziomy, wiatr hula, okropność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciesz sie, Ewa, ze wiatr ma gdzie hulac, przynajmniej pasazerowie nie sa zatruwani spalinami pracujacych kilkudziesieciu silnikow diesla, jak to ma miejsce we Wroclawiu. Przemilczam juz litosciwie brak miejsca dla tylu autobusow.

      Usuń
  7. Miałaś pecha jechać w potwornym tłoku. Przecież już z Łodzi wyjeżdżały do Wrocławia dwa, zamiast jednego autokaru. Ja jak wyjeżdżałam, to był jeden. We Wrocławiu były powieszane duże kartki z nr autobusu i nr stanowiska, a facet w żółtej kurtce był słyszalny. Jedyna i duża wada tego dworca, to brak odpowiedniej wentylacji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie tylko brak wentylacji, ale brak odpowiedniej ilosci stanowisk dla wszystkich autobusow. Tlok byl taki, ze autobusy czekaly na ulicy, bo nie mogly wjechac do podziemia.

      Usuń
    2. Co, do Mamy, to sama wiesz, że mojej muszę zrbić odwyk, od mojej obecności u Niej, bo najchętniej, to by mnie do siebie przeprowadziła...

      Usuń
    3. No ale w razie potrzeby, jestes u niej najdalej za godzine i nie zrujnujesz sobie calego zycia, z rzuceniem pracy wlacznie, jesli u niej zamieszkasz, bo bedzie potrzebowala Twojej pomocy. Taka to roznica.

      Usuń
    4. Wiem, bo rozmawiałam z Twoją Mamą i jak Jej wspomniałam, że choć na zimę mogłaby jechać do Ciebie, to się obruszyła. To samo mamy z Mamy siostrą, do dzieci nie chce jechac, ale tu wszystkimi by się posługiwała i najlepiej, żeby wszyscy Jej przytakiwali. O mnie mówi - żandarm, bo Ją stawiam do pionu i mną nie można już manipulować.

      Usuń
    5. Ja juz otwarcie mowie, ze nie mam ochoty sluchac o jej roznych dolegliwosciach, zreszta nie tylko ja nie mam, jej otoczenie tez ma juz dosc, bo ile mozna.

      Usuń
  8. Dworce autobusowe, grrrr... Jeszcze warcze po mojej niedawnej przygodzie w najwiekszym z nich w tutejszej stolicy.
    Z Mama na szczescie nie mialam takich problemów, ale z tesciowa to juz kompletny koszmar :(((.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tesciowa to bym sie ani chwili nie przejmowala, ona od tego ma synusia. Na szczescie zrobila mi te grzecznosc i dosc szybko opuscila ten padol. Z matka jest jednak inaczej, bo to matka.

      Usuń
    2. Synusiowi zycie obrzydza, a pózniej ziejacego ogniem synusia musze uspokajac. Zreszta calej rodzinie zycie zatruwa. Ostatni jej numer to karczemna awantura, która urzadzila wlasnej (dobrze ponad siedemdziesiatletniej) siostrze, bo ta sie odwarzyla wyjechac na tydzien bez blagania o zgode na to. I niewaznie, ze razem niemieszkaja, tylko w miare blisko.

      Usuń
    3. Oj, to rzeczywiscie wiedzma jak sie patrzy. Rodzina powinna zgodnie zerwac z nia wszystkie kontakty, moze otrzezwieje.

      Usuń
    4. Juz ladnych pare lat temu zerwalam z nia kontakt, bo lata zycie z toksycznym ojczymem uodpornily mnie na takie okazy. Gorzej z mezem, bo zawszec to matka...

      Usuń
    5. No tak. A ja narzekam na moja, ktora jest tylko marudna.

      Usuń
  9. Niewyobrażalne, i zawsze takie masz przygody autobusowe?
    Tak, starzy i niedołężniejacy rodzice dają nieźle w kość. Wiele ludzi sprowadza ich sobie tutaj, większych progów prawnych czy ubezpieczeniowych dzieki faktowi Unii Europejskiej nie ma, ale nie była to opcja dla was , jak stwierdziłaś. Ciężko muec w zanadrzu i taką odległość plan b, c, d w zanadrzu... Trzymaj się dzielnie. Szkoda, ze nie ma jakiegoś szybkiego polaczenia samolotowego, zeby Ci przynajmniej te godziny w podróży odpadly, i męka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie zawsze. Czasem idzie to sprawniej i szybciej, ale i tak jest za malo miejsca na tyle autobusow i przesiadek.
      Ani Lodz, ani Getynga nie maja polaczen samolotowych, a gdybym miala gdzies dojezdzac i przesiadac sie, to juz wole ten autobus.

      Usuń
  10. Aż poczułam ten smród spalin, jest okropny i może zabić co wrażliwsze osoby. Podróżowanie wymaga zresztą dużej odporności i cierpliwości ... Z tymi dworcami autobusowymi to kompletna paranoja u nas w Polsce. Poprzyklejane do galerii handlowych, nawet w moim małym miasteczku coś takiego popełniono ... ręce i wszystko inne opadają.
    O Poznaniu nie wspomnę, bo też najlepiej to nie wygląda. Tyle dobrego, że nie jest w zamkniętej hali. Ale, żeby było przejście z pkp na pks, to już nieeeee .... Po co jakiś dodatkowy tunel kopać, kasę się między kolesiostwem rozdzieli, jakoś rozpisze i gitara.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeden raz przesiadalam sie w Poznaniu, zanim jeszcze Sindbad polknal Eurolines, i nie wspominam tego jako horroru. A w tym Wroclawiu jest okropnie, odkad nastalo nowe, bo na starym tymczasowym dworcu bylo naprawde ok.

      Usuń
  11. Panterka...Trudny temat o mamie.Starzy rodzice nie widzą ,że dzieci się starzeją.Też chorują i się żle czują.Moja mama zmarła jak ja miałam 36 lat.Chcesz przecież żeby mama przyjechała.Jeżdzisz tam ,ile możesz.I póki co nie może być inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwlaszcza ze mama zawsze taka byla, a z wiekiem rozpedza sie do granic absurdu. I jeszcze probuje sie usprawiedliwiac, ze na starosc nie bedzie sie zmieniala. Nie widzi, ze zmienia sie, tyle ze na niekorzysc.

      Usuń
  12. Trudny rzeczywiscie temat zwiazany z mama...ja mialam jeszcze gorzej bo z Wenezueli byl duzo dalej a mama stosowala ten sam szantaz, czulam sie okropnie! Pod koniec juz przebywalam duzo czasu w Polsce, ale zawsze mama dawala mi odczuc, ze jednak to nie tak, a ja mialam straszne wyrzuty sumienia. rownoczesnie sie buntowalam i tak bylo do konca...teraz ja wspominam codziennie...sa to bardzo skomplikowane uczucia, ale postanowilam, ze nigdy nie bede stawiala moich corek w takiej sytuacji, na razie mi sie udaaje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chwilowo nie mam zagrozenia z moimi corkami, bo mieszkaja w tym samym miescie. Ale to oczywiscie moze sie zmienic, bo nic nie jest nam dane na zawsze.

      Usuń
    2. To juz nie chodzi o odleglosci tylko o kreowanie poczucia winy nawet wtedy, kiedy sie jest blisko i z byle powodu.

      Usuń
    3. Oesu, zebym ja na starosc nie generowala w corkach jakiegos poczucia winy, zeby mi sie od matki nie udzielilo! :)))

      Usuń
  13. dość często odwiedzam siostrę a to jazda ponad 24 godziny, dobrze że Ryanair póki co lata za półdarmo. Za dwie godziny jestem w Rzymie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja musialabym dojechac 200-300km, zeby moc odleciec, a i to nie do Lodzi, ale do Warszawy, wiec stamtad znow przesiedka. W efekcie podrozowalabym tak samo dlugo jak autobusem.

      Usuń
  14. Nie da się do tematu opieki nad rodzicami podejść bez emocji. Poczucie obowiązku, a z drugiej strony własne, poukładane życie, w nim własne problemy. Współczuję dylematów. Mnie na razie one omijają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie byloby inaczej gdybym mieszkala tam na miejscu, mialabym na wszystko oko i moglabym spieszyc z pomoca wedlug potrzeb.

      Usuń
  15. Zazwyczaj jeżdżę w dzień samochodem do Polski (1200 km), ale jak muszę autobusem (wtedy też na noc), mam zestaw przetrwania. Dzięki niemu jest mi łatwiej dość do siebie po podróży. Poduszka i kocyk, nic więcej (w razie potrzeby, stopery do uszu). I przesypiam praktycznie całą podróż.

    Bo komuż mama ma powierzyć swoje bolączki, jak nie córce? Wiem, że to nie proste. Moi rodzice jeszcze nie są w takim wieku, by opuszczanie ich miało mi być zadrą na sercu, jeszcze mają siły i w miarę, w miarę na tyle zdrowia, by mnie nie potrzebować. Ale nadejdą i takie czasy.

    Na przesiadkę we Wrocławiu mam tylko taki patent: dowiedzieć się u kierowcy jaki jest numer mojego autobusu, a potem stać cierpliwie i słuchać (jeśli mój autobus nigdzie nie stoi). Przez megafon podają dobre informacje. Przez to nie biegam w kółko jak dzika. Tego pana w kamizelce też nie słucham.
    Stanie w oparach spalin to okropna rzecz. Dobrze przynajmniej, że już palić na dworcach nie można.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zestaw przetrwania tez mam i kiedys nawet mi niezle sluzyl, ale z wiekiem coraz trudniej spac w autobusie i w ogole na siedzaco. Wspomnisz kiedys moje slowa, jak dotrwasz do mojego wieku. :)))

      Usuń
  16. Bosz, jak ja dobrze znam te mieszane uczucia, chcialo by sie tam byc i sluzyc pomoca i opieka, ale gdzies tam ma sie swoje zycie, swoje miejsce ... I to ciagle rozdarcie, wyrzyty sumienia i tak zle i tak niedobrze ... Siedzialam tam i stres zajadalam ptasim mleczkiem, a kiedy zblizal sie czas kolejego wyjazdu dostawalam napadow kompulsywnego objadania sie, a potem prawie 3 lata zabralo mi pozbycie sie nadprogramowych kilogramow ... Ech, jak sobie tak przypominam tamten okres to mi sie niedobrze i dziwnie robi ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Malgosiu, akurat Twoja sytuacja jest z moja nieporownywalna, bo Twoja Mama byla pod opieka rodzenstwa. Moja mieszka calkiem sama, bo ja rodzenstwa nie mam.

      Usuń
    2. Ja ze wszystkimi przeciwnosciami musze zmagac sie sama.

      Usuń
  17. Nie porownuje sytuacji, chodzi mi o te mieszne uczucia, o to rozdarcie ... bo nie da sie byc w dwoch miejscach jednoczesnie. Chodzi mi o to, ze znam te uczucia z autopsji. Kidys pisalas o tym, ze nawet jezeli sytuacje sa podobne, to nie mozna ich porownywac, bo ludzie bioracy w nich udzial sa inni, a kazdy inaczej odczuwa, inaczej znosi stres i ja sie z tym zagdzam. Ja nie jestem odporna na stres i sobie z nim nie radze i kazda trudna dla mnie sytuacje odchorowuje, albo zajadam, albo dwa w jednym.
    Fakt, Tobie duzo ciezej i trudniej, bo jestes sama, a odleglosc ktora Was dzieli dodatkowo wszystko utrudnia, sa to "uroki" zycia na emigracji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszystko prawda, ale wiesz co? Ani przez chwile nie zalowalam swojej decyzji o opuszczeniu Polski, a teraz po prostu codziennie dziekuje opatrznosci, ze nie musze tam zyc. Mlodzi inaczej sobie radza, my jestesmy takim "przejsciowym" pokoleniem, malo kto nas potrzebowal po przemianach. Nie wiem, czy dalabym rade dostosowac sie do nowej sytuacji.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.