piątek, 11 października 2019

Muzeum Archeologiczne i Etnograficzne.

Ktoregos dnia mama musiala pojsc wczesniej i na dluzej do swojego Wigoru, a ze pogoda byla pod zdechlym Azorkiem, zaplanowalam sobie wycieczke do lodzkiego muzeum archeologiczno-etnograficznego. Kiedys juz tam bylam, ale chyba w szkolnych czasach, czyli jakies pol wieku wczesniej, wiec pora byla najwyzsza przypomniec sobie, jak to muzeum wyglada od srodka. Bylam jedyna osoba odwiedzajaca, wiec caly personel w liczbie osob czterech usilowal mi zrobic dobrze, a ja czulam sie jak jakis VIP czy cus w ten desen.


Pierwsza z ekspozycji, na jaka sie natknelam, a wlasciwie zostalam skierowana przez lekko nudzacy sie personel, dotyczyla pieniedzy, poczawszy od starorzymskich monet z wizerunkami cesarzy, poprzez staropolskie, pierwsze banknoty, pieniadze z czasow zaborow, pierwszej i drugiej wojny swiatowej, walute lodzkiego getta zydowskiego, czasy PRL-u, bony Pewexu, po calkiem wspolczesne plastikowe karty.























Trzeba przyznac, ze wystawa jest bardzo interesujaca. Uprzejmy personel pokierowal mnie do czesci archeologicznej, gdzie poznac mozna kawal historii ludzkosci, od epoki kamienia lupanego, brazu i zelaza, po sredniowiecze. Sa tam cztery groby, w tym jeden kobiecy.


















A potem nastapil ludowy kolorowy zawrot glowy. Chodzilam miedzy eksponatami, zbierajac szczeke z podlogi, w uznaniu dla kunsztu tworczyn tych cudeniek. Nie bylo wtedy telewizji, wiec kobiety zajmowaly sie ta zachwycajaca tworczoscia, tkaniem, przedzeniem, zdobieniem tych perelek.

























Rybenka, a teraz cos specjalnie dla Ciebie!












Taki jakis zal mnie ogarnal, ze ta sztuka ginie, ze mozna ja juz spotkac jedynie w muzeum... A jeszcze moja ciocia nosila taka piekna samodzialowa zapaske, czasem jako fartuch, a w zimie okrywala nia plecy. Pamietam szorstka fakture tej welnianej i gryzacej czesci garderoby.
Personel nie ustawal w rozpieszczaniu mnie i kiedy przeszlam do nastepnej czesci, kustosz zaczal mi tlumaczyc, do czego sluzyly poszczegolne eksponaty. A ja przeciez widzialam je wszystkie w uzyciu, wlasnie u wujostwa na wsi. Ciotka sama piekla chleb, robila maslo w maselnicy i przechowywala je pozniej w piwniczce, owiniete w lisc chrzanu. Moja prababcia, jeszcze w Krakowie, prala na tarze w wielkiej drewnianej balii. Zas wujek kosil zboze kosa, za nim zas szly kobiety i powroslami wiazaly i ukladaly snopki. Pamietam cepy, wialnie i sieczkarnie, obie napedzane recznie korba.
Ucielismy sobie przyjemna pogawedke na temat tamtego zycia.














A kiedy, juz jako dorosla matka dzieciom, przyjechalam do Polski i odwiedzilismy wujostwo na wsi, na emeryturze wygladali lepiej i mlodziej niz kiedy tak ciezko pracowali. Ziemie oddali panstwu za emeryture, uprawiali niewielki ogrodek i wygladali na wypoczetych i spelnionych. Tez tak sobie przesiadywali przed domem, jak staruszkowie z ostatniego zdjecia. Oboje juz nie zyja.
Na sam koniec cos dla kolekcjonerki Nepomucenow, Mariji, i troche niekompletnych Jezuskow.


























I to juz koniec wycieczki. Chyba Was zakatowalam nasmierc tymi zdjeciami.





33 komentarze:

  1. W ogóle nie mam odczucia, że jest ich za dużo. To znaczy tych zdjęć.
    Nie bój żaby, haft nie umiera, jeszcze ja żyję :) Tylko że ja się specjalizuję w ukraińskim, taka przypadłość rodzinna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie no, z pewnoscia jakies jednostki, gdzies na swiecie jeszcze haftuja, ale juz nie na te skale, co kiedys. Malo co sie "nosi" haftowanych ciuchow i to, co kiedys bylo na codzien, teraz juz tylko w muzeach.

      Usuń
    2. Może i mnie kiedy wystawią w jakimś muzeum? Wszak jestem jedynym egzemplarzem :)

      Usuń
    3. Mnie jeszcze nie dzwonil alarm, kiedy opuszczalam progi muzeum, wiec nie jest chyba tak zle. ;)

      Usuń
    4. Ale że nie zadzwonił na tę tęczę? LGBT, zydokomuna, masoneria i homoseksualne lobby!
      [Serio, serio. Różnych rzeczy się człowiek nasłucha w pojazdach komunikacji publicznej na Podkarpaciu.]

      Usuń
    5. Nie zadzwonil, choc jestem juz taka stara, ze podczas opuszczania muzeum powinien teoretycznie dawac znac, ze staroc opuszcza mury.

      Usuń
  2. ale fajne muzeum, odwiedzę gdy zawitam do Łodzi :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze polecam, mozna tam wsiaknac na caly dzien i ani chwili sie nie nudzic.

      Usuń
  3. Też tam byłam w czasach szkolnych. Z podstawówki. Nic już z tego nie pamiętam.
    Oglądanie pieniędzy mnie jakoś nie kręci, ale zauważyłam ładne wnętrze. Miła otoczka tej sali.
    Archeologia to już coś dla mnie. Muszę sobie przypomnieć o tym muzeum jak będę w Łodzi.
    Nie masz takiego wrażenia, że trupy w muzeach są zawsze takie uśmiechnięte i jakby zadowolone?
    Drugą rzeczą, która mnie interesuje to broń, zwłaszcza średniowieczna.
    Też mi szkoda tych czasów, kiedy przędze, tkactwo i ręczne roboty były na wagę złota. Teraz wszystko z sieciówek, na jedno kopyto. A jak zakładam zimą tą swoją kolorową opaskę z grubej włóczki na głowę, to zawsze ściągam nierozumiejące spojrzenia. Bo to takie stare jakieś. Ale nie ma nic lepszego i cieplejszego niż porządna, ręczna robota z prawdziwej wełny. Tych dzisiejszych ubrań nikt nie zobaczy za 500 lat w muzeum, bo nic nie dotrwa. Taka jakość. A i nawet ładne to wszystko w tych butikach nie jest.
    Kolejna rzecz, którą lubię, aranżacje wnętrz.
    A idolatria to ja zawsze szybko przechodzę. :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieboszczyki zawsze sa usmiechniete od ucha do ucha, bo nie musza sie juz martwic doczesnoscia, one juz wiedza, czy te zaswiaty istnieja, czy to wymysl klechow, zeby w zyciu ziemskim moc trzymac owieczki krotko przy pysku. ;) Podobnie czczenie kawalkow drewna umocowanych pod katem 90°, podczas gdy ich autorzy plawia sie w czystym zlocie.
      Kiedys bawilam sie w robotki, umiem praktycznie wszystko, dziergac (nawet skarpety czy 5-palcowe rekawiczki), haftowac, szyc, robic koronki na szydelku, ale zarzucilam wszystko, bo przestalo mi sie chciec. W kryzysowej Polsce nie bylo nic, wiec uwalnialo to w ludziach poklady kreatywnosci, teraz jest wszystko, wiec po co sie wysilac.

      Usuń
    2. Klechy na pożytek własny i kościoła, wymyśliły czyściec i odpusty. Masz tu całkowitą rację.
      Dla mnie czczenie kawałka drewna, który można potem przerobić np. na deskę klozetową, jest głupotą. Zresztą porównanie nie jest moje, bo w biblii jest podobne o czczonych figurkach, które można przerobić na nocnik.
      Próbowałam się nauczyć robienia na drutach, ale mam niedowład lewej dłoni i nic z tego nie wyszło. Za to haftować umiem. :)

      Usuń
    3. To juz cos! Zawsze lepiej umiec niz nie umiec. Jak spadnie na nas kryzys, to takie umiejetnosci beda bezcenne. ;)

      Usuń
  4. Z jaką wielką przyjemnością to wszystko zobaczyłam.Nie byłam w Łodzi.A Pantera umie zaciekawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakbys kiedys miala okazje, to szczerze Lodz polecam, to juz nie jest to samo nudne i biedne robotnicze miasto. Lodz ewoluuje do miana centrum kultury i pieknieje z dnia na dzien.

      Usuń
  5. Z przyjemnością obejrzałam, zwłaszcza hafty, te lubię najbardziej. Moja mama pięknie haftowała, ciocia robiła koronki, ja się nauczyłam tylko haftować.
    Też pamiętam robienie masła, sera, wiązanie snopków, sieczkarnię i inne, może dlatego wtedy ludzie tak nie marnowali żywności, bo czuli ile w to trzeba włożyć pracy.
    Byłam kiedyś w jakimś muzeum, już nie pamiętam jakim i kustosz też chodził za mną, ale nie było w tym cienia życzliwości, czułam się okropnie, jakby mnie pilnował żebym czegoś nie ukradła.
    Podoba mi się aranżacja wnętrz, krakowskie jest chyba mniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, zywnosc w ogole sie nie marnowala, ale tez chleb nie plesnial po dwoch dniach mimo tych wszystkich w nim ulepszaczy. A od biedy zwierzeta dojadaly po ludziach. Teraz wyrzuca sie tony calkiem dobrej jeszcze zywnosci, podczas gdy ludzie umieraja z glodu.

      Usuń
  6. Pantero pokazalas cos niezwykle pieknego i ciekawego.
    Dziekuje ci za te uczte dla duszy i oczu, choc tak bardzo chcialabym obejrzec to na zywo.
    Az mi sie lezka w oku zakrecila, bo przypomnialas mi , ze tez przeciez pamietam moja ciocie pioraca na recznej tarze jeszcze
    w latach 70-tych! Nie bylo to na wsi, ale na przedmiesciach Gdyni, ktore wtedy skladaly sie z samych malych domkow i setek ogrodkow, ludzie uprawiali w nich warzywa i owoce, hodowali tam kury , krowy i swinie. Dzieki temu moja babcia z pieciorgiem dzieci przetrwala wojne, gdy dziadka Niemcy zabrali do niewoli. Wyzywil ich maly ogrodek. Pamietam tkane recznie makatki wiszace nad weglowym piecem w kuchni , a wyszywaniem i haftem ciocia zajmowala sie az do teraz, dopoki jej choroba nie zmogla. Moja mama nigdy sie tego nie nauczyla od swojej mamy i siostr , wiec niestety i mnie nie przekazala tej sztuki.
    Szczerze podziwiam kunszt i rekodzielo, te wyroby sa zachwycajace, praca w nie wlozona nie do zaplacenia,
    zadna maszyna nie zrobi czegos podobnego.
    I znowu powod, aby wybrac sie do Lodzi – jestem zachwycona Twoim miastem!
    I znowu przychodzi mi do glowy powiedzenie :
    Cudze chwalicie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bony Towarowe PKO - o matulu !!! Kupowalo sie za nie sok pomaranczowy Dodoni
      (absolutny rarytas), szynke baltonowska i dzinsy w Pewexie!
      O rany poczulam sie znowu 19 -nasto latka :)))

      Usuń
    2. Mnie tez moje miasto zaczyna powoli zachwycac, bo kiedy jeszcze w nim mieszkalam, nie bylo takie piekne, bylo paskudne i bardzo zanieczyszczone. Teraz spod warstwy brudu wychodza perelki architektoniczne, ale mnie jakos szkoda tamtej Lodzi, mojej, dajacej prace wielu dziesiatkom tysiecy ludzi.
      Ale Lodz warto zobaczyc, polecam!

      Usuń
  7. Mogę Cię Aniu pocieszyć, że oprócz robienia szdełkiem, drutami, haftowania i szycia, nauczyłam się również robienia koronek klockami, jak również rbienia na ramach firanek. Niestety, ale nie mam cierpliwości do robótek ręcznych. W swoim czasie robiłam też kwietniki i inne rzeczy ze sznurka - jeszcze u Mamci wiszą dwa kwietniki i nie potrafię się teraz zmusić do takich robótek...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tez juz wszystkiego sie odechcialo, a kiedys robilam wszystko z dzika przyjemnoscia, moje dzieci chodzily ubrane jak laleczki, bo wszystko sama szylam albo dziergalam. Teraz moglabym wnuki ubierac, to mi sie nie chce. :)

      Usuń
  8. Muzeum etnograficzne bardzo bogate..duzo bogatsze niz to warszawskie.W ubiory w szczegolnosci jest bardzo bogate a to jest to co mnie bardzo pasjonuje.
    Widze, ze Twoją Lodz doglebnie poznajesz a widze, ze jest rzeczywiscie coraz piekniejsza! Nepomucek godny podziwu, ciekawe czy jest opis skad pochodzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No az tak sie Nepomuckiem nie zainteresowalam, zeby czytac tabliczki :))) Nawet nie wiem, czy jakies tam byly. Ale wyslalam go ARTENCE. :))

      Usuń
  9. Ja tam lubię zdjęcia. O ile zawierają zwierzaki albo ciekawe miejsca. :)

    Sądzę, że wszystko uda mi się załatwić. Nie ma innej opcji. :D

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No akurat w Polsce nie mialam zwierzakow pod reka, zeby im robic zdjecia ;)

      Usuń
    2. Ale teraz masz. ^_^ (lekko diaboliczna sugestia). Oczywiście to nie jest mus, jednak po prezentacji miejsc ciekawych może przyjdzie czas na cztery łapki?

      Usuń
    3. Nooo, PO prezentacji, a tej mamy jeszcze na dlugie zimowe wieczory :)))))

      Usuń
    4. Ja nie naciskam jakby coś. :D

      Sądzę, że tak. Jak na razie wszystko wygląda jak należy.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    5. No dooobraaa... dzis o polnocy maly wyjateczek.

      Usuń
  10. Aniu!!! zajrzyj na moj blog..jest odpowiedz pana od nepomukow...brawo!!!

    OdpowiedzUsuń
  11. I zostałaś odkrywcom i wzbogaciłaś rejestr o jeszcze jednego Nepomucena, brawo!
    Z rodzinnego domu mego oćca, ocaliłam od marnacji sporo rzeczy, między innymi kołowrotek, chomąto, żelazka. A na tarze to się robiło przepierki w naszym domu, jak dziecięciem byłam. Pod koniec tamtego tysiąclecia wyniosłam ją do przedszkola jako przedmiot poglądowy, aby pokazać dzieciom. Potem panie sprzątające prały na tym ustrojstwie firany, a jak rozwiązywali przedszkole to zapomniałam ją zabrać i przepadła.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! Marija, masz nieaktualne dane, bo otoz Artenka pokierowala mnie i do katalogu Nepomukow doszly jeszcze dodatkowo trzy niemieckie :)))
      Czlowiek nie przywiazywal wagi do tych "gratow", ginely podczas przeprowadzek, pozostawione gdzies w piwnicach czy na strychach, bo w domu byla juz pralka Frania, wiec po co komu tara. Teraz muzea bija sie o te eksponaty, a mysmy ich uzywaly. Ale czuje sie stara. :)))))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.