poniedziałek, 11 października 2010

Dlaczego swiat jest dzungla?

Bywaja takie dni, kiedy czlowiek czuje sie, jak scigane przez drapiezniki zwierze. Kazdy chce zyc i przezyc, czasami musi sie to odbywac kosztem slabszych osobnikow. Takie jest prawo natury, a natura wie, co dla niej dobre. Osobniki slabsze, czy chore musza podlegac selekcji, by geny tych dominujacych mogly byc przekazywane dalej. Natura wie, co robi? Wie, co dla niej najlepsze? Byc moze w swiecie fauny to funkcjonuje, selekcja naturalna jest zjawiskiem pozytecznym, ale czy w swiecie, w ktorym przyszlo zyc mnie, to zjawisko rownie dobrze dziala i sprawdza sie w zyciu?
Slabsze fizycznie jednostki bywaja geniuszami, napakowane miesniaki idiotami. Rzadko obydwie te cechy ida w parze. Dlatego swiat zawalony jest przecietniakami: ni to ladne, ni brzydkie, ni to glupie, ni madre, ni to zdrowe, ni chore. Wybitnych jednostek mozna ze swieca szukac. I ja mieszcze sie w sredniej swiatowej: uroda przecietna, rozum niczego sobie, ze zdrowiem problemy. Slowem mogloby byc lepiej.
Nie to jednak spedza mi sen z powiek. Ludzie sa, jacy sa i moglibysmy zyc w sielskiej symbiozie, gdyby nie charaktery. Skad sie biora? Dostajemy je od matek i ojcow wraz z genami okreslajacymi nasz kolor oczu, wlosow, wzrost, karnacje, podatnosc na choroby. A moze ksztaltuja go rodzice, czy opiekunowie, kiedy wioda nas do doroslosci i samodzielnosci? Moze obydwa te czynniki naraz? Moze warunki, w jakich sie rozwijamy, palac lub mieszkanie kwaterunkowe? A ilosc milosci, jaka otrzymujemy w zyciu tez ma znaczenie? Chyba jednak wszystko po trochu buduje nasz charakter, dopoki jestesmy dziecmi, dopoki sie nie usamodzielnimy. Pozniej mozemy swoj charakter juz tylko korygowac. jestesmy przeciez ludzmi myslacymi i zawsze zdajemy sobie sprawe z tego, czy postepujemy prawidlowo, czy tez swoimi czynami sprawiamy komus bol, a moze sobie samemu? Moja psiapsiolka mawia czesto, ze w zyciu nic nie jest za darmo, wszystko, co dajesz, dostajesz w dwojnasob. Ze niby kiedy darowujesz dobro, trafia ono do ciebie z powrotem. Ale czy zawsze? Bycie dobrym sprawia radosc, pomaganie innym dowartosciowuje, jednak nierzadko jako podziekowanie dostajesz po grzbiecie. Takie to typowe dla religii katolickiej, badz dobry na ziemi, a trafisz do nieba. Fajnie, ale ja wolalabym miec to niebo jeszcze na ziemi, dopoki zyje, a nie wtedy, kiedy nie bedzie mi juz na niczym zalezalo.
Przezylam juz troche zycia, ale do dzis nie moge zrozumiec, dlaczego ludzie sa dla innych ludzi, dla zwierzat, dla srodowiska tak nielaskawi? Skad wojny, ludobojstwa, zycie z dewiza "po nas chocby potop", bez ogladania sie na przyszle pokolenia?

1 komentarz:

  1. Pięknie piszesz, ale skąd ten smutek?Gorycz, żal i chyba trochę złości...

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.