O Kiruni pisalam juz wczesniej, to byla sunia mojej corki. Ona przejela ja od swojego eks, a ten z kolei odebral ja od jakichs znajomych, ktorzy Kire traktowali bardzo brutalnie. Byla prawdopodobnie czesto bita, wrzeszczano na nia. Przezyla w swoim zyciu niejedna traume. U Pauliny miala lepiej, ale i ona wykorzystywala ja do rodzenia szczeniakow, za ktore mozna bylo skasowac pare groszy.
Kirunia miala w sumie trzy mioty, pierwszy w liczbie szesciu szczeniat, drugi jednej coreczki, a w trzecim bylo piec, ale jedno zmarlo przy porodzie. Z pierwszego miotu Paulina zatrzymala dla siebie jednego pieska, Massimo. Chciala wychowywac psa na swoja modle od samego poczatku. Kira byla juz niestety "po przejsciach", przez co strachliwa, choc bardzo posluszna. Od kiedy tylko ja poznalam,
a bylo to, kiedy Paulina uczyla sie w Hamburgu, zakochalam sie w tej psicy na zaboj. Byla taka zrownowazona, choc nie brakowalo jej checi do psot i zabaw. Jest namietna plywaczka, uwielbia, kiedy jej sie rzuca patyki lub pilki tenisowe. Aportuje je bez sladu zmeczenia, jak jakies perpetuum mobile, moze to robic bez przerwy.
Kiedy miala szczenieta, byla zawsze wzorowa matka, moglam godzinami przygladac sie, jak karmi i piesci swoje dzieci.
W jej ostatnim miocie nie mogla tak bardzo wykazywac sie macierzynstwem, do dostala fatalnej infekcji sutka, musial byc ciety i leczony antybiotykami, a Kirunia nie mogla przez to karmic swoich dzieci. Dobrze, ze male byly juz w tym wieku, ze jadaly naprzemiennie z miseczki pokarm dla szczeniat i ssaly. Z godziny na godzine musialy z tego ostatniego zrezygnowac. Trudno bylo utrzymac Kire z dala od kojca z dziecmi, na noc byla brana do sypialni, kiedy male wydzieraly sie w drugim pokoju, bo jeszcze potrzebowaly jej ciepla, obecnosci i mleka. Wszystkie poszly w dobre rece.
Kira doskonale wywiazala sie z roli pocieszycielki po stracie przyjaciela. Chodzilam z nia czesto na dlugie spacery, rozmawialam z nia, wyplakiwalam sie w jej futerko, a ona cierpliwie sluchala, wspolczula, pocieszala i probowala moje mysli skierowac za wszelka cene na inny tor. Wyglupiala sie i malpowala, przynosila patyki, zapraszajac do zabawy, probowala skierowac moje mysli na weselsze tematy, jakby mowila: show must go on, ja tu jestem! Nie chce zajmowac miejsca Fusla w twoim sercu, ale chce wypracowac sobie swoje wlasne. Kochane stworzenie! Ona wlasnie wyprowadzila mnie na prosta, ona spowodowala, ze pogodzilam sie z odejsciem ukochanego Fuselka, ona przywolala usmiech na moja twarz. Nie zastapila Fusla, ale obok niego wrosla w moje serce.
Z Maciejka juz sie zakolegowaly, choc poczatki nie byly latwe. Zadna z nich nie wiedziala tak naprawde, czego sie od tej drugiej spodziewac, obydwie byly nastawione do siebie sceptycznie i bardzo ostrozne. Obchodzily sie szerokim lukiem, nie bardzo wiedzac, co ta druga ma za zamiary.
Z czasem zblizaly sie do siebie, zaufanie roslo, rosla tez pewnosc, ze zadna nie zrobi krzywdy.
Chyba sie w koncu nawet polubily.
Podczas naszego pobytu w Polsce Maciejka przyzwyczaila sie posypiac w koszyku Kiry, wiec po powrocie tej ostatniej, nie bardzo chciala ustapic jej miejsca.
Ale wszystko wraca powoli do normy.
W sloneczne dni klada sie obydwie na naslonecznionej kanapie w pokoju goscinnym i tak sie wygrzewaja.
Bardzo sie ciesze, ze Kirunia jest u nas, taki pies moze byc marzeniem kazdego wlasciciela. Staram sie jej wynagrodzic smutna przeszlosc, a pozniej koniecznosc dzielenia sie wszystkim z Massimo. Darze ja wielka miloscia i na kazdym kroku jej to pokazuje.
Kochana, słodka Kirunia!
OdpowiedzUsuńNajukochanszy pies pod sloncem. I najmadrzejszy do tego.
UsuńPo prostu ideal ucielesniony :)))
:) Psy po przejściach zwykle bywają najkochańszymi, wiernymi i bardzo oddanymi przyjaciółmi. Doceniają, że ktoś darzy je dobrocią, miłością. Kira to bardzo mądra suka. Ona wie:)
OdpowiedzUsuńKira do tej pory pozostala wielkim nadwrazliwcem, trauma siedzi w niej gleboko. Na szczescie nie stracila wiary w ludzi i umie baaardzo kochac. :)
Usuń