niedziela, 15 kwietnia 2012

Moje miasto Lodz.


Lodz nigdy nie byla pieknym miastem.
Powstala nagle w XIX wieku z malej wiochy, wystrzelila, rozwinela sie, przyciagnela ludnosc naplywowa poszukujaca pracy. Chyba nikt sie specjalnie nie staral o dobre opracowania urbanistyczne. Jednak na tamte czasy Lodz z dnia na dzien stala sie duzym miastem i byla na tamte potrzeby nowoczesna.
Nie ucierpiala podczas wojny, wiec zostala taka XIX-wieczna do dzisiaj. Lodz jest chyba jedynym miastem w Polsce, ktore nie ma, jak inne, starowki.
Po wojnie Lodz byla, jak mowilismy, wieczna prowincja Warszawy, stad nie lozono na jej przebudowe. Dostawiano nowe osiedla na obrzezach, pozostawiajac srodmiescie swojemu losowi. Ulice sa waskie, brukowane, czesto z szynami tramwajowymi, a kamienice szare i ponure, zczerniale od przemyslowych dymow.
Miala Lodz jednak cos, czego brakowalo w Warszawie - Hollylodz, wytwornie filmow fabularnych.
Cale lata, codziennie rano dworzec Lodz-Fabryczna byl swiadkiem naplywu wszelkich slaw aktorskich, przybywajacych na zdjecia, by wieczorem udawac sie w strone przeciwna i grac w przedstawieniach w warszawskich teatrach. Gromady lowcow autografow czekaly na okazje, by zdobyc podpis jakiejs gwiazdy.
Ja sama po wielokroc podrozowalam z tego dworca do dziadkow do Warszawy.
Dworca juz nie ma, zostal zburzony, a na jego miajsce ma powstac cos nowoczesniejszego, z zapleczem podziemnym. Tylko po co?
Kto bedzie jeszcze do Lodzi przyjezdzal?
Atrakcji nie ma zadnych, zabytkow jako takich rowniez, przemysl sie skonczyl, wytwornia filmow poszla pod mlotek.
Emigranci korzystaja z samolotow i przewozow autobusowych, a kolej likwiduje trasy.
Nie lepiej wiec bylo odrestaurowac to, co jest?
Gdyby tak kierowac sie folderami, czy widokowkami, mozna by dojsc do wniosku, ze Lodz to piekne w stylu secesyjnym, miasto. Ale ona nie sklada sie tylko z ulicy Piotrkowskiej i Manufaktury. To, niegdys drugie co do wielkosci miasto w Polsce, upada i umiera. Przegonil je Krakow, ze swoim Wawelem, Sukiennicami, smokiem i para prezydencka w krypcie.
A Lodz? Czym moglaby zwabic turystow? Czym moglaby zatrzymac lodzian?
Coz z tego, ze ogromnym nakladem sil i srodkow uratowano stara fabryke Marchlewskiego, tworzac na jej terenie centrum handlowo-kulturalne Manufaktura, skoro tuz za rogiem strasza nieremontowane od dziesiecioleci stare kamienice? Odrapane, zatechle, przeznaczone na zaglade. Ale dopoki jeszcze stoja, sluza bezrobotnej biedocie za mieszkania, choc uragaja wszelkim standartom.
Wiele z nich jest nieskanalizowanych, nie oplaca sie, lepiej poczekac, az same oddadza ducha. Czesto nie wiadomo w ogole, co z tymi kamienicami robic, ich status prawny jest nieokreslony, nie mozna znalezc spadkobiercow ich poprzednich wlascicieli, wiec nie oplaca sie zaczynac jakichkolwiek prac, nawet majac kase na te inwestycje. W przypadku zagrozenia zawaleniem, wykwaterowuje sie lokatorow (co tez jest trudne przy braku mieszkan komunalnych) i dom zabija dechami, zeby nie zasiedlili go nielegalnie bezdomni lub wandale. Po calym miescie rozsiane sa setki takich kamienic.
Strasza swoim wygladem i nic sie nie da z tym zrobic.
Wiele kamienic zostalo ponownie sprywatyzowanych i te sa sukcesywnie przez wlascicieli remontowane, co najmniej od frontu, zeby jakos na zewnatrz wygladaly, bo na oficyny i podworka stale brakuje funduszy. Jedynie na Piotrkowskiej podworka-studnie, przeznaczane na sklepy i knajpki, doczekaly sie remontow. Inne zatrzymaly sie w czasie.
Lodzkie podworka, raj dla dzieci z mojej generacji, zamianiajace sie w miare potrzeb w teren wojny, szkole, sklep, rakiete miedzyplanetarna i wiele innych, podpowiadanych przez fantazje miejsc. One sie nie zmienily, a tylko zestarzaly i popadly w jeszcze wieksza ruine.






I o ile my malowalismy sciany i chodniki kreda, o tyle dzisiejsza mlodziez przyozdabia sciany graffiti, ktorego nie zmywa najblizszy deszcz.

 Samochodow przybylo, wiec teraz podworza sluza lokatorom za parkingi, a dzieci musza biegac miedzy samochodami, uwazajac przy tym, zeby ich nie uszkodzic.
Zreszta, kto teraz tak chetnie biega po dworze, jak my kiedys? Komputery i telewizna zawladnely czasem wolnym dzieciakow, a te magiczne miejsca stracily juz dawno swoja magicznosc.

 Robia sie zreszta coraz bardziej niebezpieczne poprzez butwiejace schody i porecze, odpadajacy tynk, ale przede wszystkim wszechobecna przestepczosc.
Strach teraz wypuszczac dzieci same z domow.
O ile ubozsze zycie maja te szkraby w porownaniu z naszym. Nas nie szlo wieczorem przywolac do domow na kolacje i do spania, bylismy przez to zdrowsi, mielismy iscie ulanska fantazje i nie bylo strachu, ze za rogiem czai sie pedofil, albo zulik pragnacy odebrac nam telefon komorkowy, bo takowych nie mielismy.
Jeden dzielnicowy budzil respekt grupy wyrostkow, teraz byle gdzie wysylaja cala brygade antyterrorystow.

Trzepak na kazdym podworzu to bylo miejsce spotkan i akrobacji, czesto zakonczonych poobijanymi kolanami. Czy obecne podworka na osiedlach maja w ogole trzepaki? A komorki na wegiel?
Tesknie za tymi wspanialymi czasami, pelnymi wlasnej inwencji, robieniem czegos z niczego, wyobraznia bez granic, wolnoscia, zdrowiem, mimo babraniu sie w zarazkach.

Klatki schodowe pozostaly takie same od lat, jak i podworka. Wiecej tylko farby zluszczylo sie ze scian, stopnie schodow sa bardziej wklesle od wchodzenia, wiecej jest malunkow na scianach, a porecze przestaly pelnic role wsparcia przy wspinaniu sie na  czwarte lub piate pietro, sa zbyt rozchwiane.
Tymi schodami chodzily cale pokolenia, teraz coraz ciezej wchodza nimi starcy, bo kto mogl, opuscil te smierdzace moczem domy i albo przeniosl sie do blokow, albo na emigracje.
Lodz ma jeden z wiekszych odsetkow bezrobotnych w kraju. Po przemianach ustrojowych upadl przemysl wlokienniczy, ktorym Lodz byla slawna i dzieki ktoremu w ogole powstala.
Nie wszystkie budynki pofabryczne mialy takie szczescie, jak lodzka Manufaktura, wiele z nich niszczeje i zarasta zielskiem. Stara fabryka Grohmanna zostala czesciowo zaadaptowana na lofty, ktore w czesci stoja puste, bo gdzie bezrobotnych i zubozalych lodzian stac na takie luksusy.
Glowna czesc fabryki popada w ruine. Niejeden tzw. dealer chcialby cos w niej zorganizowac, ale...
No wlasnie! Budynek awansowal do miejsca swietego bez mala, jako ze raczyl tam swa stope postawic JP2. Nie mozna wiec dowolnie uzytkowac tych wspanialych budynkow i na przyklad zrobic tam dyskoteke, czy inny burdel. Lepiej  niech niszczeje. Nikt nie odwazy sie zainwestowac, zeby pozniej ewentualnie swoje pieniadze stracic w tym "swietym" miejscu. Moze gdyby kosciol dostal te budynki w prezencie, a potem zainwestowal otrzymane od miasta fundusze, cos by sie ruszylo w tej kwestii, a tak...


Wielka szkoda! Jeszcze troche, a nie bedzie juz czego ratowac.
                                                                                   

   
Zbyt wiele srodkow miasto przeznacza na kosciol, a za malo na ochrone zabytkow.  Przy takiej polityce, na kazdym rogu ulicy bedzie stal wypasiony kosciol, podczas gdy dziedzictwo czerwonej, fabrycznej Lodzi popadnie w ruine, ktorej nie da sie juz nigdy odtworzyc.




Sa w Lodzi miejsca, a jest ich bardzo wiele, gdzie czas stanal w miejscu. Przykladem jest osiedle domow robotniczych na Ksiezym Mlynie. Jak je zbudowano, tak stoi. I tylko talerze anten satelitarnych pozwalaja przypuszczac, ze to terazniejszosc, a nie XIX wiek. Nic sie tam nie zmienilo.
Wszystko jest tylko bardziej wyszczerbione, odrapane i brudne. Kolejne pokolenia zrezygnowanych ludzi zamieszkuje te zdewastowane budynki, brak srodkow, brak checi, brak bodzcow na cokolwiek. Biedne i beznadziejne zycie w oczekiwaniu na taka sama smierc, rownie biedna i ponura.


Kiedy sie juz nie da inaczej, kiedy zadne podporki nie pomagaja, budynek podlega wyburzeniu. A potem cale lata strasza nieotynkowane i nie  pomalowane sciany sasiednich domow.



To jest prawdziwa stara Lodz, z daleka od blichtru ulicy Piotrkowskiej, ktorej odnowione secesyjne kamienice ciesza oko.
Daleka od Manufaktury, ktora jako jedyna doczekala sie drugiego zycia.
Daleka od centrow handlowych i nowych osiedli, pelnych zieleni i placow zabaw dla dzieci.
Daleka od wszystkiego, co piekne.


Ale to moje miasto! I choc dusza boli, kiedy patrze na jego powolny upadek, jednak kocham je calym sercem. Bo tu sie urodzilam, tutaj chodzilam do szkol, podjelam pierwsza prace.
Wspomnienia dziecinstwa i mlodosci durnej i chmurnej wiaza sie z tym miastem nierozerwalnie. Tu wlasnie poznalam swojego meza, urodzilam dwoje dzieci, zanim wyemigrowalam. Tu jeszcze zyja moi rodzice.
I chociaz nie chcialabym  tam wracac na stale, zawsze z wielkim sentymentem odwiedzam moja mala ojczyzne, choc jest taka nieatrakcyjna, zrujnowana i biedna.
Kocham moja Lodz i chcialabym doczekac chwili, kiedy znow zablysnie swoja kontrowersyjna uroda.



Hymn Lodzi: Przasniczka Stanislawa Moniuszki w wykonaniu duetu fortepianowego Marek i Wacek.







        

5 komentarzy:

  1. Ej, tak to swoje miasto reklamujesz!:-))). Same rudery. A przecież, gdy w marcu 2011 byłam w Łodzi, zachwyciła mnie. Nie mogłyśmy z córką napatrzeć się tym kamienicom na Piotrkowskiej. A gdzie te pięknie odrestaurowane manufaktury, zamienione na jakieś centra handlowe, czy co tam insze. Ja w każdym razie byłam zachwycona.
    Muszę powiedzieć, że ni cholery nie podoba mi się moje własne miasto, chociaż zawsze je wobec postronnych kultywuję:-).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lodz to nie tylko Piotrkowska i Manufaktura. Reszta niestety wyglada tak, jak na zdjeciach, tylko tam malo kto sie zapuszcza.

      Usuń
  2. zgadzam się w 100%, Łódź upadła.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dankan Pierścieniewski26 czerwca 2014 17:59

    zgadzam się w 100%, Łódź upadła

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.