poniedziałek, 28 maja 2012

Mala znajda.

Moja corka, bedac z psami na spacerze, uslyszala rozpaczliwe kwilenie, dobywajace sie z rowu melioracyjnego obok pola. Zaciekawiona podeszla blizej i jej oczom ukazala sie malenka kupka nieszczescia, wolajaca o pomoc. Skad to malenstwo znalazlo sie samo w polu, nie wiadomo. Nie mozna go bylo jednak tak zostawic, samo nie daloby rady przezyc. Zabrala je wiec do domu i zadzwonila do mnie po pomoc.
Radzilysmy obydwie, co z tym nieszczesnikiem zrobic. U niej w domu dwa psy, odpada. U mnie pies i kot, wiec tez nie bylo dla sierotki miejsca. U Natalii dwa koty, a Julia za czesto wyjezdza i z tego powodu oddala Maciejke do nas. Klops na wiankach!
Uradzilysmy, ze najlepiej bedzie oddac biedactwo do schroniska, tam bedzie mialo szanse na adopcje.
Tyle tylko, ze schronisko czynne bylo dopiero po poludniu.
Zadecydowalysmy, ze do tej pory kociatko zostanie zamkniete u Pauliny w lazience, zeby przypadkiem psy nie wpadly na jakis szatanski pomysl, kiedy ona pojdzie do pracy. Ja dostarczylam z domu karme dla kota, miske ze zwirkiem (choc, szczerze mowiac, nie bardzo wierzylam, ze bedzie umialo z niej korzystac), rozlozylysmy w lazience puszysty kocyk do spania, nalalysmy mleczka i zamknelysmy drzwi na klucz. Po czym obie udalysmy sie do pracy.
Ja skonczylam wczesniej, wiec krotko przed otwarciem schroniska pojechalam odebrac malenstwo. Bardzo wzruszyl mnie widok, ktory zastalam. Kociaczek spal na kocyku, w miseczkach ubylo jedzenia i mleka, a zwirek zostal uzyty. Kto go tego nauczyl?
Taki drobiazdzek, a juz znal przeznaczenie kuwety.
Z ciezkim sercem odwiozlam go do schroniska, choc najchetniej zatrzymalabym go w domu. Taki slodziak! Dopelnilam formalnosci, jeszcze raz ucalowalam slodziutki pyszczek i wrocilam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.