niedziela, 29 lipca 2012

M-cha.

Byl okres w zyciu mojej sredniej corki, kiedy trudno bylo ja zrozumiec, uczyla sie mowic. Mama jeszcze jej wychodzilo wyraznie, natomiast mucha, misio i mrowka brzmialy niezwykle podobnie. Na mrowke wolala m-ka, na misia m-pa, a muche nazywala m-cha. Trwalo to niedlugo, ale powodowalo jej zdenerwowanie, kiedy nie od razu rozumialo sie, o co jej chodzi.
Mnie niedawno udalo sie sfotografowac m-che, spowolniona upalem, dluzsza chwile siedziala spokojnie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.