poniedziałek, 27 sierpnia 2012

Maly krok.

Byl lipiec 1969 roku. Wieczor. Swietlica osrodka kolonijnego, gdzie spedzalam wakacje. O tej porze normalnie szykowalismy sie do spania, ale nie tego dnia, bo dzien byl wyjatkowy.
Pozwolono nam zostac dluzej w swietlicy, gdzie stal zdezelowany czarno-bialy telewizor, bysmy mogli ogladac transmisje z ladowania na ksiezycu. Telewizor sam w sobie sniezyl, a i jakosc transmisji pozostawiala wiele do zyczenia, ale wszyscy, zarowno dzieciaki, jak i wychowawcy wraz z personelem, siedzielismy niemal z otwartymi buziami, czekajac na przekaz tego donioslego wydarzenia.
Pamietam, ze bylam wtedy niezmiernie podekscytowana. Myslalam sobie, ze przeciez ksiezyc jest tak daleko, wydaje sie maly i jak to w ogole mozliwe poleciec tam, wyladowac i wrocic na ziemie.
Wreszcie zobaczylismy! Tyle lat uplynelo, a ja mam te scene przed oczami, jakby to bylo wczoraj. Nie pamietam tylko, czy slynne slowa Armstronga o malym kroku dla czlowieka i wielkim dla ludzkosci, zapamietalam juz wtedy, czy w ogole byly one od razu tlumaczone podczas tej pierwszej transmisji.



Zdjecia sa z netu.
To przedstawia Neila Armstronga, dowodce misji Apollo 11, ktory zeskakuje z trapu, by postawic na gruncie ksiezyca swoj legendarny pierwszy krok.









Program Apollo trwal pozniej dalej, byly nastepne ladowania, byly nieudane loty (Houston, we have a problem), ale zadna z ekspedycji nie utkwila w mojej pamieci tak, jak ta pierwsza.



Pamietam go takiego, jak na zdjeciu z lewej, szczera, pogodna twarz i ujmujacy usmiech.  Wszedzie bylo go pelno, zdjec, wywiadow, wspomnien, odczytow. Byl prawdziwym bohaterem, byl wtedy moim bohaterem.



A teraz odszedl w wieku 82 lat. Mnie zas zebralo sie na wspominki o tych zamierzchlych czasach,  koloniach w Zdworzu i transmisji z ladowania na ksiezycu.

Pozniej powstaly teorie, ze cale to ladowanie to byla jedna wielka mistyfikacja, zwlaszcza po emisji filmu Koziorozec 1, a my  zapewne nigdy nie dowiemy sie prawdy.  Zimna wojna i ostra konkurencja w astronautyce miedzy USA a ZSRR odarly podboj kosmosu z calego jego romantyzmu.
Ja sama teraz zaczynam watpic w prawdziwosc tamtego przekazu, wtedy jednak wierzylam, bylam dumna i cieszylam sie zarowno z programow Apollo, jak i Sojuz.

Musialam to dolozyc! no, musialam!!!


4 komentarze:

  1. Nostalgiczny wpis. ja nie pamiętam tego dnia, ale ta miłą twarz - tak. Pozdrawiam :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamietasz, bos smarkata.
      Ja pamietam nawet lot Jurija Gagarina, a wczesniej Sputnika.
      Buzka ;))

      Usuń
    2. Za młoda jeszcze wtedy byłam na wspomnienia, ale wielokrotnie oglądałam programy z powtórkami tego pierwszego kroku.
      Nie dziwię się, że u osób, które oglądały to na własne już świadome oczy, taka chwila pozostaje na zawsze w pamięci.
      Chociaż i ja już teraz mam wątpliwości, jak to właściwie było!
      To z kolarzem to faktycznie wisienka na torcie! :)

      Usuń
    3. Cale szczescie, ze nie zaczeli pisac o trebaczu :o

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.