środa, 12 września 2012

Wrzesien.

Miesiac, ktory niespecjalnie mi sie dobrze kojarzy i to juz od czasow szkolnych. Po pierwsze: konczyly sie wakacje i znow trzeba bylo przyzwyczajac sie do kieratu. Poczatek roku szkolnego byl fajny, znow mozna bylo spotkac dawno nie widzianych kolegow i kolezanki z klasy.
Wszyscy bylismy wypoczeci i opaleni, bo wtedy nie bylo praktycznie dzieci, ktore nie jezdzilyby gdzies na wakacje. Do wyboru byly tanie jak barszcz kolonie z zakladu pracy rodzicow, obozy harcerskie organizowane przez szkolna organizacje ZHP, obozy sportowe, jesli ktos trenowal i wreszcie urlopy z rodzicami, dofinansowywane przez pracodawcow. Jak sie komus chcialo zagranicy, do dyspozycji mial Bulgarie, Rumunie czy Jugoslawie, czyli cieple kraje z KDL-ow.
Dla tych, ktorzy nigdzie nie wyjezdzali, byly polkolonie, czyli zajecie na caly dzien w miejscu zamieszkania, ktore mialy w programie wycieczki, zwiedzanie i pozyteczne spedzanie czasu. Pozostawala jeszcze rodzina na wsi, wielu z nas tam spedzalo czesc wakacji.
A teraz?
Co robia w czasie wakacji dzieci bezrobotnych lub ubogich rodzicow? Co im sie proponuje na czas wolny od szkoly? Ile procentowo dzieci gdzies w ogole wyjezdza, a jesli, to na jak dlugo? W porownaniu do nas, te dzieciaki sa bardzo pokrzywdzone. Pod tym wzgledem tamten system byl bez porownania bardziej przyjazny dla mlodych ludzi.

Drugim czynnikiem, dlaczego wrzesien nie byl moim ulubionym miesiacem, bylo walkowanie bez opamietania rocznicy wybuchu II wojny swiatowej. Bylam dzieckiem urodzonym sporo po wojnie i wowczas denerwowaly mnie te wypominki, akademie ku czci, wiersze na pamiec, filmy wojenne - podczas gdy ja chcialam ogladac te amerykanskie, pic coca-cole i miec lalke z zamykanymi oczami. A tu nic, tylko wojna i wojna. Co mnie tamta jakas wojna obchodzila? To byla zamierzchla i nudna przeszlosc i nie chcialam o niej sluchac.
Teraz wiem, ze na te tematy nalezy stale, wciaz i bez konca mowic, zeby nigdy sie cos podobnego nie powtorzylo. Zreszta, jak widac, tamto pranie mozgow nie na wiele sie zdalo, skoro polskie wojsko aktywnie bierze udzial w innych, nie naszych, wojnach.

Od 11 lat slychac we wrzesniu falszywe lkania amerykanskich swiatowych zandarmow, ze islamscy terrorysci zburzyli im dwa takie fajne drapacze chmur w Nowym Jorku i to mimo, ze tak skrzetnie pilnowali lotnisk. Ano, kto wiatr sieje, ten zbiera burze. Taka madra ta Ameryka i tak sie dala podejsc glupim i slabo uzbrojonym Arabom. Oni przeciez chcieli dobrze, zamierzali wprowadzic w tych niecywilizowanych regionach swoja sprawdzona demokracje, taka najlepsza na swiecie, taka amerykanska. A dzikusy nie dosc, ze jej nie chcieli, to w kilku desperatow powalili mocarstwo na kolana. Ale nie ma tego zlego, co by na dobre Ameryce nie wyszlo. Znow maja pretekst do nastepnych wojenek, przemysl zbrojeniowy rozkwitnie dzieki rzadowym zamowieniom. Bezrobotne mieso armatnie bedzie mozna zatrudnic. I karuzela pokreci sie dalej, przy dzwiekach gwiezdzistego sztandaru, z reka na sercu i pyskach pelnych patriotycznych frazesow.
Odkad tylko cokolwiek zaczelam kumac, pamietam, ze jankesi co rusz wybierali sie z misjami ratowania swiata: Korea, Wietnam, Afganistan, Irak. Ostatnio glownie tam, skad mozna ewentualnie wyrwac rope, ktorej poklady w Ameryce powoli sie wyczerpuja. W koncu wojen domowych i plemiennych na swiecie nie brak, jednak Ameryka nie wszedzie jezdzi ze swoimi misjami pokojowo-stabilizacyjnymi.

Wrzesien. Miesiac urodzin mojej najstarszej corki, ktora za kilka dni skonczy... 30 lat. Chyba zaczne sie podawac za jej siostre, bo nie wypada miec takiego starego dziecka. Jak ten czas bezlitosnie cwaluje do przodu! To bylo jakby wczoraj, kiedy sie urodzila. Byla taka malenka i taka piekna i w ogole nie dawala nam sie we znaki, spala w nocy i smiala sie w dzien, malo plakala. Pierwsze urodziny, przedszkole, wyjazd do Niemiec, szkoly, jej 18-tka i nagle... ma 30 lat. Kiedy to sie wydarzylo? Teraz patrze na nia, madra, pracowita i niebrzydka mloda kobiete i puchne z dumy, ze to moja corka, moja krew! Dzieci kosztuja nas duzo pracy, zmartwien, nerwow, ale sa tez zrodlem radosci i dumy rodzicielskiej. W niedziele bedziemy wszyscy hucznie swietowac jej urodziny, chyba znow sie porycze ze wzruszenia.

Dni sa zauwazalnie krotsze. Kiedy rano jade autem do pracy, slonce stoi tak nisko, ze razi prosto w oczy, to znak, ze jesien jest tuz za progiem. Pierwsze drzewa zmieniaja kolor swoich lisci, jeszcze malo zauwazalnie, bo wiekszosc przyodziewa zielona szata. Pojedyncze liscie zaczynaja opadac, ale ogrody pelne sa jesiennych kwiatow, dalii, slonecznikow i astrow, a drzewa owocowe uginaja sie pod ciezarem owocow. Ranki i wieczory sa juz chlodne, choc w dzien slonce potrafi mocno przygrzac. Coraz czesciej wschodowi slonca towarzysza poranne mgly, a nitki babiego lata sa zwiastunem nadchodzacej nieuchronnie smutnej pory roku.

12 komentarzy:

  1. Oj czas leci za szybko , uśmiałam się przy Twoim poście, że nie wypada mieć tak starego dziecka śmiało podawaj się za siostrę lub kuzynkę a co można :)))
    Poważnie ; gratuluję Ci córki i tego że jesteś z niej dumna nie każde dziecko może to słyszeć od matki :)), ja nie usłyszałam .
    Pozdrawiam Cię I.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie tez, niestety, nie bylo dane uslyszec tego od moich rodzicow. Dlatego moje corki slysza to ode mnie. Czesto.
      Usciski

      Usuń
  2. Wszystko się zgadza. Chyba mamy taki sam pogląd na temat września, wakacji, dzieci i Ameryki... oraz upływającego czasu. Proponuję Ci przeczytaj książkę Janiny Wenedy "Uwikłani w cierniach. Emigracja". Jak pięknie opisuje życie prostych ludzi w Ameryce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak wyglada zycie prostych ludzi w tej krainie snow, wiem od znajomych, ktorzy tam zyja, juz legalnie, z obywatelstwem. Rozni sie to nieco od obrazu milionerow z Hollywood czy innej Wall Street.

      Usuń
  3. Panterko, mam podobne odczucia, pamiętam, że jak dzieci chodziły do szkoły, to żal mi było wakacji, bo wtedy nie musiałam pomagać im przy lekcjach, budzić ich do szkoły, jak jeszcze ciemno i można było spokojniej pożyć. Kiedy czasem przypominam sobie te czasy, to dziwię się, że dałam radę, tyle było obowiązków i pracy przy tym wszystkim. Oczywiście bez mrugnięcia okiem weszłabym w to jeszcze raz. Ale to już nie wróci...
    Ech!
    A wrzesień kocham teraz za pogodę, cudne krajobrazy, mnogość darów ziemi i za to, że ...jest:)
    A polityka jest obrzydliwa!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, dla mnie pomoc dzieciom w lekcjach to byl prawdziwy horror. Ja to wszystko wiedzialam, ale przedtem musialam sie tego nauczyc po niemiecku, zeby moc im wytlumaczyc. To jakbym sama z nimi chodzila do szkoly po raz drugi. Do dzisiaj na sama mysl mnie wstrzasa.

      Usuń
  4. Lubię wrzesień... już choćby za to, że ja też mam urodziny.
    Chociaż... czy to jeszcze jest powód do radości?... :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Joasiu, chyba jestes Panna, jak moja corcia. To zaden powod do smutku, ja mam znacznie gorzej, nie dosc, ze najpodlejszy miesiac w roku, to jeszcze straszny znak zodiaku. A moj malzonek to juz w ogole, bo swietuje dzien przed sylwestrem.

      Usuń
  5. masz córkę młodszą o 2 lata ode mnie... ups... powinienem chyba napisać, że ma pani takową córkę... :P ale nie ma co narzekać, jeszcze przed nami gorszy październik... wrzesień z polską jesienią nie jest jeszcze taki zły. ściskam ciepło! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, nie przesadzaj! A moze lepiej: niech pan nie przesadza?
      A listopad jest jeszcze gorszy od pazdziernika. Bleee...
      Buziaczki

      Usuń
    2. za to potem nastąpią białe miesiące i znów zieleń ;) odbuziakowuję...

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.