wtorek, 6 listopada 2012

Jeden taki dzien...

Wiekszosc z nas ma w swoim zyciu szczegolne urodziny, kiedy liczba lat i rok urodzenia sa jednakowe. Nie wszystkim jest dane doswiadczyc takich specjalnych urodzin, bo osoby urodzone w latach 80-tych lub 90-tych nie zawsze dozywaja tak slusznego wieku.
Tego dnia Google powitaly mnie torcikami i zyczeniami
Mnie takie urodziny zdarzyly sie w tym roku (juz byly, juz zapomnialam, wiec prosze o nieskladanie kondolencji). Chcialabym tylko kupa-mieci spisac, nadmienic, porownac zdarzenia z mojego zycia, zbiegajace sie z wydarzeniami w Polsce i na swiecie, zeby Wam uzmyslowic, jak wiele zmienilo sie w tym czasie.

... koniczynki i serduszka...
Dostalam od dzieci pudelko, a w nim...
... oraz girlande z czerwonych serc. I talon na wspolne zakupy.
Sam moj rok urodzenia bogaty byl w dziejowe przemiany. Na Wegrzech wybuchla rewolucja, a w Polsce zaczela sie odwilz gomulkowska. Nie sprzyjalo to spokojnemu przebiegowi ciazy u mojej mamy, bala sie, nie wiedzac, co z tych wydarzen wyniknie. Poznanski czerwiec budzil zagrozenie interwencja wojsk sprzymierzonych, a i wspomnienia wojenne nie sklanialy do optymizmu. W sam dzien moich urodzin wojska radzieckie wkroczyly na Wegry, by ogniem i mieczem bronic jedynie slusznego ustroju. Bylo wiele ofiar smiertelnych, wielu rannych, ustroj zostal uratowany, zapanowal jako taki spokoj. W nastepnych latach jednak kraje demokracji ludowej probowaly sie wyzwolic spod radzieckiego jarzma, w roku 1968 w Pradze, w roku 1970 w Gdansku,  pozniej w 1976 w Radomiu, wprowadzenie pierwszych kartek na cukier, dalej postepujaca destabilizacja kraju i gospodarki, wreszcie nadszedl rok 1980, gdy strajki ogarnely caly kraj.
 W miedzyczasie na swiecie trwala wojna wietnamska, ktora juz dobrze pamietam, jak rowniez konflikt w Zatoce Swin, ktory o wlos otarl sie o globalna wojne, zamach na prezydenta Kennedy´ego, jego pogrzeb. Wtedy przezywalam swoj zachwyt Ameryka, mloda bylam i nieswiadoma, wiec nie dziwota. Nie bylo dnia bez wiekszych lub mniejszych konfliktow zbrojnych, powstan, rewolucji, czy wojen.
A z nowinek technicznych pojawily sie w domach telewizory, radia tranzystorowe, pralki wirnikowe, odkurzacze i wiele pomniejszych. Samochody staly sie dostepniejsze, w roku 63 tato kupil w Motozbycie, na raty, Syrenke 103. Czolg nie samochod, a jak fajnie popierdywal swoim dwusuwowym silniczkiem! Zaczelismy korzystac z weekendowych wyjazdow, choc wtedy jeszcze mialam w szkole szesc dni nauki, tak, tak, w soboty rowniez sie uczylismy, a rodzice pracowali. Dopiero jakos na poczatku lat 70-tych, a moze juz pod koniec 60-tych (nie pamietam) zrobili nam wolne soboty.
W 1981 roku wyszlam za maz, a dokladnie w tydzien po naszym slubie wprowadzono w Polsce stan wojenny. Historia zatoczyla kolo. Podobnie, jak moi rodzice pod koniec lat 50-tych, i ja weszlam w zycie rodzinne pelna niepokoju o przyszlosc. Mloda bylam, nie przezylam wojny, wiec czolgi na ulicach nie robily na mnie az tak wielkiego wrazenia, jak na starszych czlonkach rodziny.  Nie bawilam sie tez w dzialalnosc podziemna, wiec mnie samej nic nie grozilo, ale sytuacja w kraju byla tragiczna. Przed samym stanem wojennym, w listopadzie, bylismy z mezem (wtedy jeszcze narzeczonym) w Niemczech, zeby moc sie zaopatrzyc w ciuchy, obuwie i kosmetyki, bo inaczej chyba poszlabym do slubu nago, nie bylo szansy nic kupic. Ja juz wtedy chcialam zostac, ale maz przekonal mnie, ze wrocimy, wezmiemy slub i znow pojedziemy, juz jako malzenstwo. Nie udalo sie, on wyjechal dopiero w 1987, ja dobilam z dziecmi w 1989. Zmarnowalismy ladnych kilka lat.
Trudno uwierzyc, ze w Niemczech mieszkamy juz blisko cwierc wieku, czas ostatnio bardzo przyspieszyl.
Pojawily sie kolorowe telewizory z ekranami jak w kinie, trojwymiarowe obrazy, komputery, najpierw spore, potem mniejsze laptopy, a teraz mamy wszystko w telefonie. Miniaturyzacja postepuje bardzo szybko. Szczerze zachwycily mnie fotograficzne aparaty cyfrowe. O przyjemnosci prania w pralkach automatycznych juz kiedys pisalam, roboty kuchenne usprawniaja i skracaja  prace. Wojny jednak nadal nieprzerwanie trwaja, Afganistan, Irak, Balkany i wiele innych. Rozpad i powstawanie nowych panstw zmieniaja wciaz mapy swiata. Odbywaja sie kolejne olimpiady, rozdawane sa Noble, krecone nowe filmy, pisane ksiazki. Zycie nieodmiennie idzie naprzod.
Kazdy wiek ma swoje wady i zalety, przywileje i obowiazki, ciemne i jasne strony. Ja bardzo chcialabym juz bawic wnuki, jak moja mama, ktora w moim wieku miala ich dwoje. Ale mlode pokolenie tez sie zmienilo, najpierw chce korzystac z zycia, potem dopiero bawic sie w rodzine. Musze wiec jeszcze poczekac. Nasze dzieci dzisiaj zmagac sie beda ze swiatowym kryzysem, nie jest latwo zakladac rodzine. Kazde pokolenie mialo i ma jakies przeszkody na drodze do spokojnego i beztroskiego zycia.
Oby tylko nie bylo gorzej.
Ten kolejny rok mojego zycia nie nastraja optymizmem, zaczynaja sie starcze dolegliwosci, problemy finansowe sie pietrza, obawa o dzieci nie maleje. Swiat gdzies zmierza na leb, na szyje, tylko czy w dobrym kierunku?
Chyba pojde sie upic, jakem abstynentka.

29 komentarzy:

  1. Wspaniały post Pantero. Twoje wnioski są "jak życie", trochę dobre, trochę smutne. Ile by nam czasu nie zostało, możemy tylko wykorzystać go jak najlepiej, a jak najlepiej, to z docenianiem. Takie jest moje zdanie i jeszcze takie, że teraz żyje mi się lżej, łatwiej, niż kiedy byłam młodsza. Teraz bardziej też akceptuję siebie i to jest mój największy skarb.
    Miłego dnia Wspaniała Kobieto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, Ty moja optymistko! Jak Cie nie sluchac, skoro faktycznie czlowiek ma blizej niz dalej do konca.

      Usuń
  2. Kawał życia! Wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ano, kawal. Wszystko sie tak bardzo pozmienialo na tym swiecie.

      Usuń
  3. Kawał historii... pięknie to wszystko opisałaś choć czasy były ciężkie... Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazdy czas ma swoje dobre i zle strony, technologia jest czyms wspanialym, ulatwia zycie codzienne, ale kryzysy i wojny jednak nie ustaja. Czy czlowiek kiedys nauczy sie szanowac zycie innych?

      Usuń
  4. łooo .. aż sobie swój rocznik obczaję :D

    kawał (mam nadzieję) pięknego życia, tyle fantastycznych kapel.. historia kina i muzyki i Ty jako obserwator tego wszystkiego .. sama jestem rocznikiem na przełomie pokolenia analogowego i cyfrowego .. gdy dzisiejsze dzieciaki dorosną o tym co ja znałam będą czytać na przestarzałych stronach internetowych .. lub witrynach muzealnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele z rzeczy, ktorych ja jeszcze uzywalam, zdobi juz teraz muzea.

      Usuń
  5. Panterko pięknie napisane :)
    Miłego dzionka :) Ilona vel Ilonus

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie zdążyłam zaprosić, ale zapraszam mimo wszystko :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylam, widzialam, wzielam sobie. DZIEKUJE.
      Zaraz tez biore sie do roboty.

      Usuń
  7. Ojtam-ojtam, kochana Panterko, o żadnych "kondolencjach" nie może być mowy. Mam podobny bagaż doświadczeń i - co gorsza - aktualny wiek bezczelnie wyprzedził rok urodzenia :-), ale ciągle widzę uroki życia; również, gdy coś znienacka strzyknie w kolanie albo w kręgosłupie.
    I tak trzymać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Acha, upijania się nie polecam ;-))

      Usuń
    2. Najgorsze, ze strzyka coraz czesciej i intensywniej, ale podobno, kiedy po piecdziesiatce obudzisz sie rano i nic Cie nie boli, to jasny znak, ze juz nie zyjesz. :)))

      Usuń
    3. Jeszcze nigdy w zyciu nie bylam upita, to raz moge. Czy nie?

      Usuń
    4. No, chyba, ze tak dla ogólnego wykształcenia :-D

      Usuń
  8. Wszystkiego najlepszego na resztę dni :)
    A jakby nie oceniać tego co było i nie dzielić na dobre i złe, to na pewno można napisać, że było ciekawie !:))

    Pozdrawiam i życzę miłego świętowania :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylo, minelo. Moze huczniej bede obchodzic 60-tke.
      A zycie mialam faktycznie ciekawe, choc nie zawsze lekkie.

      Usuń
  9. Wszystkiego dobrego. I nie dawaj się tym dolegliwościom:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Kupa czasu za nami! I chociaż ciało zaczyna coś tam bolesnie pomrukiwać, to umysł zawsze młody i błyskotliwy. Co widać po Twoim ciekawym poście. Poczytałam dzisiaj duzo więcej u Ciebie, kiwając momentami głową ze zrozumieniem (gdy gorzko o życiu piszesz), a momentami chichrając sobie pod nosem (gdy opisujesz Maciejkowe i inne zwierzęce przygody). A propos Maciejki, to piękną ma ona kuwetę! Takich w Polsce nie widziałam. Moje kocie basałyki po załatwieniu swych czynności rozrzucają piasek gdzie popadnie. Sprzątanie nieustanne! Ale nic to, bo na dodatek, ponieważ są o siebie wzajemnie zazdrosne (4 koty!), to zaczynają tu i ówdzie znaczyć teren!Padam na pysk sprzątając i usuwając te smrodki! (tak, jak Twoja córka w jednych z Twoich postów o sikajacej kotce!)!
    Pozdrawiam i lecę zobaczyć czy kocimęki znowu czegoś nie zmajstrowały!
    Ola

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, pomrukuje, zwlaszcza w stawach.
      Mieckowa kuweta jest wprawdzie jakby calkiem zamknieta (ma klape-drzwiczki, przez ktore kotka sobie tam wchodzi), ale i tak wynosi granulat na mieszkanie.
      A kotka corki nie uznaje zadnych dywanow w domu, stare zostaly wyrzucone po jakims roku od kupna. Ostatnio zaznaczyla dywanik lazienkowy, ktory wcale nie lezal na podlodze, tylko wisial na wannie. Sciagnela go i obsikala. Podlogi u niej sa wiec gole, a koty z braku dywanow, robia do kuwety.

      Myslalam, ze na wsi koteczki laza sobie po dworze i tam sie zalatwiaja.

      Usuń
    2. Moim kotom wszystko jedno na co sikają - nie widze w tym żadnej reguły.Dywan, nie dywan, podłoga nie podłoga. Teoretycznie powinny sobie sikać na dworze, którego mają dostatek (ogród, pole, las). Ale w domu im się chce, niestety, przesiadywać. A im chłodniej i mokrzej na zewnątrz, tym bardziej im się chce w domku dupki grzać. Cezary już ma tego pomału dosć i zarzeka się, że przeniesie koty na stałe do budynku gospodarczego. A ja, zbytnio ciepłolubnych kocików żałując, na razie się na to nie godzę. Chyba jednak Cezary ma rację, bo miłość do zwierząt miłością, ale dom to dom a nie chlew! Uf!

      Usuń
    3. Uuuu, ale radykalizm! Juz sobie wyobrazam Miecke w jakims budynku gospodarczym (czytaj: w piwnicy), a nie w cieplym lozku, na mnie rozlozona w nocy. He he he, toz by sie dziecina zaplakala na smierc.

      Usuń
  11. Spory kawałek życia pokazałaś...
    A zmiany są niesamowite, szczególnie rozwój technologiczny jest niesamowity,
    kto kiedyś marzył o telefonie komórkowym, zwykłe były :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakie tam "byly", kto mial, to mial. Inni czekali dziesiatki lat na zalozenie telefonu w domu. Ale nie ma tego zlego, rodzice nie mogli sprawdzac, gdzie jestem. Nie to, co teraz.

      Usuń
  12. Świetnie przedstawiłaś historię swojego życia na tle historii polski i świata.
    Ja gdzieś wyczytałam, że w XXw. na świecie było tylko kilkanaście dni bez jakiejkolwiek wojny... Widać taka ludzka natura...
    Trzymaj się ciepło i nie poddawaj się mimo jesieni! Już za 5 miesięcy wiosna! ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze mialam obawy, ze kraj, w ktorym zylam/zyje, zostanie wplatany w jakis konflikt wojenny. Dosc sie nasluchalam od dziadkow i rodzicow, co to jest wojna.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.