czwartek, 29 listopada 2012

Stalking.

Co i rusz tabloidy podniecaja sie wiesciami ze sfer wyzszych albo zblizonych do celebryckich, ze jakis psychicznie niezrownowazony czlowiek zakloca zycie gwiazd. Telefonuje milion razy dziennie, sle listy z wyrazami milosci albo pogrozkami, wlamuje sie do domu zeby cos ukrasc albo zrobic inna krzywde. Albo tylko obejrzec ukochana osobe z bliska, jak gostek, ktory wslizgnal sie do sypialni krolowej angielskiej. Pokonwersowali sobie uprzejmie, dopoki straz zamkowa nie zorientowala sie w sytuacji (gdzie byla, kiedy przedostawal sie do komnat?).
Czytamy newsy z wypiekami na twarzach i przekonaniem, ze dobrze im tak, tym bogaczom. My mamy swoj swiety spokoj, nam przeciez zupelnie nic nie zagraza. Czyzby?
Moja rodzine juz dwukrotnie dotknela dzialalnosc stalkera. Za pierwszym razem najstarsza corka, kiedy jeszcze nie byla pelnoletnia,  gnebiona byla telefonami z pogrozkami. Z poczatku nieco to zlekcewazylam, wychodzac z zalozenia, ze z pewnoscia jakis odrzucony zalotnik robi sobie zarty i w koncu przestanie. Nie przestal. Udalysmy sie wiec na policje i zlozylysmy doniesienie o psycho-terrorze telefonicznym. Jako ze mloda byla nieletnia, tego typu lamanie prawa scigane jest z urzedu. Przykazali jej notowanie daty, godziny i miejsca, w ktorym sie znajdzie podczas jego telefonowania (miala komorke), a oni zrobia reszte. I faktycznie, po trzech kolejnych telefonach z pogrozkami, mieli go namierzonego. Okazalo sie, ze mialam po czesci racje, to byl jej znajomy, ktorego zaloty odrzucila. Niby banalne, ale nam nie bylo do smiechu, bo w koncu nigdy nic nie wiadomo, kto jest po drugiej stronie linii.

Inaczej bylo kilka lat pozniej, kiedy nocami dzwonil do nas jakis zboczeniec, ktory pewnie potrzebowal sluchaczki jego jekow i sprosnych okrzykow, w dodatku po niemiecku. No, czulam sie jak podczas ogladania slynnych pornoli niemieckich. Gdyby byl to dzien, uzylabym gwizdka sedziowskiego, az by mu bebenki w uszach popekaly, moze zrezygnowalby z dalszych prob, ale musialabym obudzic caly dom. Gdyby nie to, ze mam w Polsce rodzicow i zawsze mozna bylo liczyc sie z tym, ze cos sie stanie i w nocy zadzwonia, wylaczalabym telefon, idac spac. Dzwonil regularnie, czasem nawet wiecej niz raz i wyrywal nas ze snu. Taki z niego byl sex-demon, jakby mu raz nie wystarczylo. Po kilku takich nocach nie wytrzymalam i udalam sie do "naszego przyjaciela i pomocnika" - to slogan reklamowy policji. A tu... zonk! Bylam dorosla, wiec sama musialam dociec, kto zaszczyca mnie swoja uwaga podczas masturbacji, a kiedy juz bede miala jego dane, oni dalej sie nim zajma. Poinstruowali mnie jeszcze, jak mam tego dokonac i grzecznie pozegnali. Prosto stamtad udalam sie do operatora sieci mojego telefonu stacjonarnego, na litere T (niedawno zdobyl polski rynek) i tam zglosilam problem. Za dwa miesiace monitorowania wybranego przeze mnie polaczenia musialam zaplacic ponad 60, wtedy jeszcze starych, dobrych marek, platne z gory. Moze i cena nie byla wygorowana, gdyby przyniosla oczekiwany rezultat. Trik polegal na tym, ze kiedy zbok dzwonil, mialam nacisnac konkretny, wskazany przez operatora klawisz, wowczas u nich mialo to sygnalizowac szukanie jego numeru. Acha, mialam rowniez mozliwie dlugo wsluchiwac sie w stekania onanisty, zeby mieli czas go namierzyc. Zbok chyba wyczul pismo nosem, bo jego nekanie stalo sie rzadsze, ale dzwonil nadal. Za kazdym razem wciskalam wskazany klawisz i spokojnie czekalam na raport, ktory mial nadejsc po dwoch miesiacach. I nadszedl! Tyle tylko, ze jako dzwoniacego wskazano nie jeden, a kilka roznych numerow telefonow, w tym jeden z mojej wlasnej komorki, jeden mojej dobrej znajomej, jeden jeszcze innych znajomych - slowem akurat nie poszukiwanego zboka.Nie bylo na liscie numerow mi nieznanych.
Zaraz tez polecialam z reklamacjami i nie uzyskalam nic. Wmawiano mi, ze pewnie czlonkowie rodziny naciskali podczas tych rozmow, a to nieprawda, bo tylko ja jedyna wiedzialam, co nacisnac. Dzieciom nic nie mowilam, zeby ich nie straszyc i wlasnie zeby czegos nie wcisnely przypadkiem. Co dziwne, zboczone telefony skonczyly sie z dnia na dzien. Nic wiec nie wyszlo z oddania dewianta w rece sprawiedliwosci. Podejrzewam, ze to musial byc pracownik operatora sieci, bo skad powstalaby ta falszywa lista dzwoniacych.
A wszystko to przyszlo mi do glowy dzisiaj rano, kiedy w drodze do pracy uslyszalam w radiu o morderstwie dokonanym przez faceta na jego bylej, ciezarnej z nastepnym partnerem, zonie. Nie mogl biedaczek scierpiec szczescia swojej eks z kims innym, nachodzil ja, namawial na powrot, prosil, grozil i wreszcie zabil. Dziecko odratowali.
A wiec, jak z tego wynika, nie tylko super bogate gwiazdy ekranu, czy glowy koronowane narazone sa na przesladowanie. Nas tez to moze spotkac, stalker nie wybiera i nie wybrzydza, jesli chce komus wyrychtowac pieklo na ziemi.

20 komentarzy:

  1. Nękanie stało się znakiem rozpoznawczym naszych czasów , też myślę że Ten typ o którym pisałaś musiał być powiązany z operatorem .
    Ps.dziś znalazłam Twoją wiadomość odpisałam :)
    Pozdrawiam czwartkowo Ilonus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz jest jeszcze gorzej, przy tych cudackich telefonach i internecie.
      Buziak

      Usuń
  2. nie ma chyba nic gorszego niż długotrwałe nękanie, strasznie to destrukcyjne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwlaszcza, kiedy spac nie daja. Pal licho te jeki!

      Usuń
    2. Z tego, co wiem, to Klarka coś o tym wie.
      Tfu! Na psa urok! Jak najdalej ode mnie z takimi sprawami, proszę!

      Usuń
  3. Gwiazdy to chociaż mają kasę by się bronić ,
    a taki zwyczajny człowiek nie ma takich możliwości.
    Wariatów jednak nie brakuje...

    OdpowiedzUsuń
  4. To akurat moja głupota.
    Miałam kiedyś przez 2 lata "wielbiciela". Napisał do mnie któregoś dnia na skype. Zwykle nie wdawałam się w rozmowy z "obcymi". Wydawał się szalenie miłym i mądrym chłopakiem. Pisaliśmy do siebie kilka miesięcy, o sztuce, literaturze itp. Nic zdrożnego i nic co mogło go zachęcić w jakiś niestosowny sposób. Byłam tak naiwna, że dałam mu swój adres i telefon na wypadek gdyby był w moim mieście i moglibyśmy się spotkać, porozmawiać na żywo przy kawie i ciastku. Niestety! Telefony i sms'y były natarczywe i nieprzyjemne. Po dwóch latach "znajomości" musiałam zmienić numer telefonu i mieszkanie :/
    Nie wszyscy są źli, ale muszę się puknąć w głowę następnym razem dając komuś adres
    !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, ze znajomosciami internetowymi trzeba byc nader ostroznym. Jest jeszcze gorzej niz z telefonem.

      Usuń
  5. Myślę, że nawet jeżeli ktoś robi sobie takie żarty z powodu, że mu się nudzi, to ofierze takich żartów jest nie do śmiechu. Ja powiem szczerze, że pewnie miałabym niezłego pietra gdyby ktoś nieznany groził mi, czy nękał telefonami. Brrrr....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak dlugo zyjesz w strachu i boisz sie wychodzic z domu, az zlapia delikwenta. Do niedawna stalking nie byl przestepstwem w rozumieniu prawa, teraz sie to zmienilo.

      Usuń
  6. Kurka, kiedyś nie było telefonów, nie było stalkingu, nie było nagrywania filmików w szkołach...i tak rozpowszechnionej przemocy...szkoda że z dobrodziejstwem techniki idzie też "zło-dziejstwo"...

    OdpowiedzUsuń
  7. Okropne rzeczy, niestety to nasza codzienność, bo żyjemy wśród różnych ludzi.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego, zwlaszcza w wirtualu, nalezy zachowac daleko idaca ostroznosc.
      Serdecznosci, Kaprysiu

      Usuń
  8. No to żeś mnie nastraszyła. Mam nadzieję, że wszelakie dziwolągi nigdy nie trafią na mój trop. To musi być okropne uczucie bezradności i zagrożenia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nikigo nie strasze, Lapko, to sie moze po prostu przytrafic kazdemu.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.