niedziela, 21 kwietnia 2013

Jak zostalam ratownikiem.

Wlasnie wybieralam sie z Kira i jej synusiem na spacer, kiedy do drzwi zadzwonila sasiadka z domu naprzeciwko z pytaniem o dluga drabine. Okazalo sie, ze inna sasiadka, starsza pani, ktora mieszka w domu obok, zaslabla na swoim balkonie i dluzszy czas lezala, zanim jakims cudem dowolala sie pomocy. Pod jej balkonem staly juz dwie inne kobiety ze swoimi domowymi drabinkami, ktore byly za krotkie, by wejsc po nich z zewnatrz na balkon. Szczesliwie moja drabina wystarczyla, zostalam wiec wydelegowana do wspinaczki. Niestety nie dalam rady sama podniesc tej nieszczesnej kobiety, wpuscilam wiec przez drzwi posilki, pozniej wezwalysmy karetke, a ja, nie czekajac na final, wybralam sie na planowany spacer. Dosc ludzi miala do opieki.


Pogoda byla urody przecudnej, niebo bez jednej chmurki, ale chlodno, duzo zimniej niz wczoraj. Wial nieprzyjemny przejmujacy wiatr, ale to przeciez zadna przeszkoda dla takich piechurow jak Kira, Massimo i ja.
Z zachwytem stwierdzilam, ze kasztanowiec wypuscil juz pokazne listki. Reszty swiezych paczkow lub malenkich listkow nie fotografowalam, bo w koncu ile mozna. Popadloby sie w przesyt, a zachwyty wiosna stalyby sie nudne.
Skupilam sie wiec na psach.





Najwieksza na swiecie frajda to awantura o patyk. Chocby wokol lezaly cale stosy innych patykow, zawsze obydwoje maja ochote na ten wlasnie, ktory im rzucam. Od tego rzucania mozna dostac zapalenia miesni i sciegien, a psy ani na chwile nie traca ochoty na aportowanie, jakby mialy jakies perpetuum mobile w zadkach. Ten, ktoremu uda sie dobiec do zdobyczy jako pierwszemu, za nic nie chce podzielic sie patykiem z tym drugim. Slychac tylko grozne warczenie i gardlowe szczekanie, a aktualny posiadacz patola kreci sie w kolko, zeby uniemozliwic temu drugiemu wbicie zebow w zdobyczne drewno. Jedno szczeka unisono, drugie z tlumikiem w postaci patyka. Kto ich nie zna, moglby pomyslec, ze walcza na smierc i zycie, takie piekielne odglosy wydaja.


Czasem jednak zdarzy im sie dobiec do celu jednoczesnie, wtedy wracaja jak w psim zaprzegu, jedno przy drugim, uczepione patyka jak dyszla. Po drodze nie ustaja jednak w staraniach przechytrzenia tego drugiego i wyrwania mu zdobyczy. Bo najwieksza satysfakcje stanowi polozyc mi kijek pod nogami samemu, a nie w parze.


Ktory kijek wytrzyma takie tortury?  Zaden! Z jednego robia sie dwa i, o dziwo, nie sa juz tak interesujace, choc kazdy pies przeciez moglby od tej pory miec swoj wlasny kawalek.


Kira strzelila focha, Placzek zostawil patyk w dwoch kawalkach na srodku drogi i powedrowalismy sobie dalej. Zaczely sie kaszle, bo jakies drzewne odpryski tulaly sie jeszcze po paszczach, ale pomogla wody z kaluzy i wszystko bylo znow w najlepszym porzadku.


Do momentu, kiedy jakis Burek nie wykazal nadgorliwosci w pilnowaniu obejscia. Pyskowal zza plota, chcac nas wystraszyc i jak najpredzej przepedzic z okolicy. Nie z nami takie numery, panie Burek! My nie pekamy! Potrafimy groznie sie odszczeknac i polatac wzdluz plota w te i nazad, zeby cie jeszcze bardziej nakrecic. Na sam koniec zaznaczylismy plot swoim zapachem i rozpylilismy go, drac ziemie tylnymi lapami. A masz!


Pozostal wiec Burek ze swoja frustracja za plotem, a my, z podniesionymi wysoko glowami i ogonami (ja nie bardzo moglam swoj ogon w gorze trzymac, bo mi go ewolucja odebrala), poszlismy dalej ogladac wiosne. Nie trzeba bylo jej nawet szukac, bo jest juz wszedzie, pachnie nia w calej okolicy, widac ja i slychac.


W drodze powrotnej do domu psy z dzika rozkosza zamoczyly lapki w strumyku i napily sie z niego wody. Kirunia dreptala srodkiem, Placzek byl bardziej powsciagliwy, jak zawsze zreszta. I cala wyprawa skonczylaby sie szczesliwie, gdyby nie... no wlasnie... sama nie wiem, co to wlasciwie bylo. Nagle bowiem Kira zniknela cala pod woda. W calym tym strumyczku, gdzie wody jest po psie kostki, znalazlo sie jedno gleboko wyplukane miejsce i Kira tam wdepnela. Nie byloby w tym fakcie nic zlego, bo psina lubi sie kapac i plywa jak rybka, ale bylo przeciez zimno i do domu kawalek drogi. Zaczelam jej rzucac patyk, zeby caly czas byla w ruchu, ale do domu dotarla jeszcze mokra. Boje sie, zeby jej ta kapiel nie zaszkodzila, bylo stanowczo za zimno na takie fanaberie. Oby tylko nie dostala zapalenia pluc, jak kiedys Fusel, tez zreszta po kapieli.
Przejeta i zapatrzona w Kire, nie zauwazylam w pore podbiegajacego do nas cocker spaniela. Placzek wprawdzie nie jest agresywny, ale reaguje na psia bezczelnosc, przy okazji "broniac" Kiry. I chyba mnie tez troche. Zakotlowalo sie! Zdazylam zlapac Placzka za obroze i podniesc jego przednia czesc tulowia do gory, a spaniel latal wkolo i podszczypywal synusia po szynkach. Pancia nadbiegala dosc powoli z odddali, a ja balam sie, czy utrzymam tego, bylo nie bylo, bardzo silnego psa, bo byl juz mocno rozdrazniony na tego malego natreta. Gdybym go puscila, rozerwalby spaniela na kawalki. Mnie dostal sie jeszcze od panci wielki foch, mimo, ze to jej pies zaczepil nas, a ona sama byla dobre 200 metrow za nim z tylu. Oczywiscie spaniel nawet nie zareagowal na jej histeryczne wrzaski.
Wszystko sie jednak dobrze skonczylo, uratowalam bowiem w dniu dzisiejszym nie tylko babcie na balkonie, ale i nedzne zycie zle wychowanego spaniela-kamikadze.
Prosze sie do mnie zwracac od teraz:

40 komentarzy:

  1. Jakby oba pieski coś bullowate? Albo ja za bardzo zaspana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeciez pisalam, nawet wczoraj w komentarzu u Ciebie, ze Kira to mieszanka boksera ze staffordem, a Massimo to jej syn z buldogiem amerykanskim. Oboje to bullowe mieszanki.
      Dostalam ja w spadku po corce, wielkiej amatorce tych ras. Sama na pewno nie sprawilabym sobie psa tej rasy.
      Ale Kirunie kocham ponad wszystko na swiecie, mimo jej bullowatego pochodzenia.

      Usuń
    2. A może to bullowate pochodzenie sprawia, że jest jaka jest. Z resztą boksery też są super!

      Usuń
    3. Nie dopisuj swojej filizofii do tych ras, wszystko zalezy od ulozenia psa i jego charakteru. Ja nadal powtarzam, gdybym psa wybierala, a nie dostawala w spadku, pewnie zdecydowalabym sie na innego.

      Usuń
    4. rasa nie jest bez znaczenia. Każda ma swoją specyfikę. Miałam pod opieką beagla to były chyba dwa dni, ale już po jednym spacerze wiedziałam, że jest to rasa nie dla mnie...
      Seter to samo. Powiesz ułożenie, wychowanie. Ok. Ale pewne rzeczy są silniejsze od nich. Sąsiad ma setera angielskiego mega szkolony pies, ładnie chodzi ale wystarczy moment i cała nauka idzie w las... oczywiście w danej sytuacji...

      Usuń
    5. Nie powiesz, ze akurat bullowate to szczegolnie lagodne psy rodzinne. Wyhodowane byly do walki, przez co prog ich agresji jest znacznie nizszy od tego u innych ras. Ja rozumiem Twoje upodobanie do psow bullowatych, ale nie przypisuj im cech, ktorych na skutek selekcji hodowlanej, nie maja.

      Usuń
    6. Ale nie ma szczególnie łagodnych psów rodzinnych.... kiedyś publikowałam artykuł czy odsyłałam do tego:

      http://ciekawe.onet.pl/pies/artykuly/przeklenstwo-rodzinnego-psa,1,4952981,artykul.html

      gdzie jest napisane, ile krzywdy hasło pod tytułem "pies rodzinny" przyklejone do rasy na okoliczność na przykład filmu Disneya przysporzyło cierpień, gdyż każda rasa ma swoją specyfikę, i swoje potrzeby.
      Ja ani nie ujmuję ani nie dodaję żadnych cech

      Usuń
    7. Pies to tylko zwierze, nie mysli i dziala instynktownie.
      Gdyby wszyscy raczyli o tym pamietac, nie byloby nieszczesc spowodowanych przez te niezastapione zwierzeta.
      I tak, jak nie powinno sie psa mysliwskiego sadzac na kanapie wsrod dzieci, tak tym bardziej psa stworzonego do walki. Zreszta zawsze wina lezy po stronie czlowieka i aktualnie panujacej mody na dana rase.

      Usuń
  2. Siostro Ratowniczko - Jesteś bohaterką - dwie duszyczki jednego dnia to wyczyn nie lada :)
    Miłej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wprawdzie gooopi spaniel nie zasluzyl na ratunek, ale po co mialam robic problemy sobie i corce? Takie mam zlote serce :)))
      Tobie rowniez zycue wspanialej niedzieli, Grazynko.

      Usuń
  3. Droga Siostro Ratowniczko!
    Chylę czoła!
    Miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, chyba z tej dumy i samozadowolenia rozpekne sie na kawaleczki :)))
      Dobrej niedzieli, Dorotko.

      Usuń
  4. Panterko, tzn. Siostro Ratowniczko, tego wpisu nie wpisu nie powstydziłby się Alfred Hitchcock. Zaczęło się od trzęsienia ziemi a potem napięcie tylko rosło ;))))
    Rozbroiło mnie zdjęcie kiedy psiaki biegły razem wczepione pyskami w kijek:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zwykly widok, kiedy ci dwoje razem biegaja. I tak tym razem znalezli sobie nie tak duzy egzemplarz, bywa, ze wloka w pyskach pol drzewa. Trzeba bardzo uwazac na lydki, mozna zostac podcietym.
      Usciski, Kasiu.

      Usuń
  5. To miałaś podwójnie ciekawy spacer :-)
    Jakoś u nas wiosna wolno idzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolalabym jednak nie miec tych atrakcji az tyle. Nie jest latwo zapanowac nad taka kupa miesni. A o Kire nie przestaje sie martwic, okaze sie w tygodniu, czy nie zrobila sobie krzywdy ta kapiela.
      Przyjemnej niedzieli, Krysiu.

      Usuń
  6. A to ci przygody! Wygrzej Kirunię dobrze, byle nie w duchówce :D
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygrzalam, ale co wymarzla taka mokra po drodze, to jej.
      Milego!

      Usuń
  7. O matko!
    Ja dziś nie wychodzę na żaden spacer! A był w planach...
    Pozdrawiam Batmanie:)))))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mialo byc nie "o matko", tylko "siostro ratowniczko" :)))
      A na spacery trzeba chodzic, to samo zdrowie.
      Przyjemnej niedzieli, Beatko.

      Usuń
  8. O matko i córko i obie naraz!!!!

    Mam chęć na przejażdżkę rowerową i przy okazji chyba swoje podwórkowce zaproszę na przebieżkę ;)

    Dawno mnie nie było u Cb Pantero i dziękuję za limeryk o mnie ;D
    Właśnie słucham muzy ;P

    Miłego dnia :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. i właśnie dzięki a raczej przez takie psy, ile razy wychodziłam z lewisem, to na smyczy i w kagańcu. płakał prawie na ten kaganiec (u moich dzieci kaganiec u psa, to kara za coś tam) bo go nie nosi. no, ale trudno, ja jestem mała, pies duży. zresztą pisałam kiedyś o jego przygodach.
    ja też bym nie wybrała dla siebie takiej rasy, siostro ratowniczko! dlaczego "siostro?"
    miłej niedzieli:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo ladnie brzmi? Bo sugeruje pielegniarstwo? BO TAK!
      Tu nie ma przymusu kagancow, niektore psy jednak je nosza, kiedy sami wlasciciele nie sa ich pewni. W Polsce, jak zwykle, poszlo na zywiol i nawet Pimpusie powinny nosic kagance. Tyle tylko, ze te psy, ktore rzeczywiscie nie powinny ruszac sie z domu bez namordnika, akurat go nie nosza, bo wlasciciele maja to gdzies.
      Milej, Ewus!

      Usuń
  10. Siostro Ratowniczko, swietny spacer i psy cudne. A z tym patykiem co to sie wzial i rozdwoil, to wiadomo, ze przestal byc interesujacy. Zupelnie jak zabawka, o ktora sie bija i awanturuja dzieciaki, ale jak jedno zrezygnuje to drugie tez juz nie chce:))

    OdpowiedzUsuń
  11. Siostro ratowniczko genialny post:)
    Mieliście nie lada frajdę i nabawiliście się na pewno ogromu strachu, ale skoro wszystko dobrze się skończyło to tylko gratuluję zimnej krwi i rozwagi :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czlowiek reaguje szybko i intuicyjnie, w momencie zagrozenia nie zastanawia sie, jak i dlaczego. Pozniej dopiero dotarlo do mnie, ze ze spanielem mogloby byc kiepsko, gdyby nie udalo mi sie Placzka przytrzymac.
      Serdecznosci, Edytko.

      Usuń
  12. Siostro Ratowniczko!...nie za dużo adrenaliny jak na jeden dzień?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz, jak to jest. Miesiacami nic sie nie dzieje, a potem idzie taka seria jednego dnia, ze czlowiek o malo nie peknie z nadmiaru tej adrenaliny :)))

      Usuń
  13. ...no to siostro ratowniczko trzeba było jeszcze posłać soczystego kopniaka paniusi, żeby rozum przegnać z d**y do głowy. Fajne psiaki...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda mi bylo mojej stopy, nie kazdy zasluguje na mojego kopniaka. A damulka wygladala na niereformowalna. Tylko potem sie nazywa, ze to sa niebezpieczne psy...

      Usuń
  14. Spacer mialas z przygodami. Najwazniejsze, ze nie doszlo do rozlewu krwi.
    Psinki urocze, i miejsce fajne na spacery, chyba malo uczeszczane, co?!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na ogol malo uczeszczane, za wyjatkiem dni, kiedy wsciekle spaniele tam lataja :))

      Usuń
  15. z pasami różnie bywa, czasem inny pies może sprowokować nawet najbardziej spokojnego kanapowca. Czy jednak nie powinnaś trzymać ich na smyczy, niezależnie od tego kto prowokuje?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bylismy w szczerym polu, zreszta tu nie ma obowiazku trzymania psow na smyczy, kazdy wlasciciel wie, jak pies slucha i sam decyduje. Kiry w ogole nie zapinam, Placzkowi ufam troche mniej, wiec kiedy widze innego psa, biore go na smycz. Tym razem nie zdazylam, zreszta niewiele by to dalo, bo tamten latal wolno.

      Usuń
  16. Uwielbiam takie pańcie. Zupełnie bez wyobraźni i z fochami. Ja każdego psa traktuje nieufnie. Ma prawo do humorów, stresów i zaskakujących zachowań. Nie lubię też, kiedy obcy spoufalają się z moim psem. Wczoraj przesympatyczna para zachwyciła się naszą Bezą. Beza zaczęła warczeć i nie miała ochoty podejść do pana, który ja wabił. Stwierdziłam, że dobrze, że jest nieufna. Na szczęście spotkała się moja wypowiedź ze zrozumieniem. A bo ja wiem, kto komu w danej chwili może zrobić krzywdę? Pies człowiekowi czy człowiek psu.
    Ciebie również podziwiam, że nie prowadzisz psów na smyczy. To silne psiaki. Może coś się złego stać i nie wyjdziesz z sądu. Nawet, kiedy wina będzie po drugiej stronie. Moim zdaniem, pies powinien być prowadzony na smyczy w miejscach publicznych.
    Wiem, powiesz mi, ze znasz swoje psy, ze łagodne, że spacer, przyjemność... niech podejdzie smarkacz z kijem i nieszczęście gotowe. Sama musisz się chronić i chronić swoje psiaki. Żal, ale tak chyba powinno być:(
    Gdyby się coś stało temu psiakowi, to Ty byłabyś winna, bo Twoje psy są większe i bez smyczy (kagańca). Naprawdę tamta baba wybroniłaby się w takiej sytuacji.
    Wybacz, ze się wymądrzyłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu nie jest tak restrykcyjnie jak w Polsce. Na ulicy trzymam je oczywiscie na smyczy, ale nie w polu. Mieszkam na skraju miasta, wiec psy maja gdzie latac. I obydwa psy sa ubezpieczone od odpowiedzialnosci cywilnej, co jest tutaj obowiazkiem, wiec gdyby Placzkowi udalo sie eksterminowac tego malego gupka spanielowatego, to ubezpieczyciel by zaplacil (zart, rzecz jasna! nic by mu pewnie nie zrobil).
      Nasze psy w ogole nawet nie maja "na stanie" zadnych kagancow, nigdy ich nie potrzebowalismy.
      I zeby byla jasnosc, nie wymadrzasz sie, po prostu w Polsce jest inaczej.

      Usuń
  17. Siostro Ratowniczko zaliczyłaś dobre uczynki przy niedzieli,już masz plusik na swoim koncie hi,hi
    Psy cudeńka i jak widać lubią wędrować nawet po wodzie.
    Najważniejsze, że niedziela była udana i zaliczyłaś przygód kilka:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przygody zaliczalam w sobote, niedziele mialam spokojna, nie musialam nikogo ratowac z opresji :)))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.