sobota, 27 kwietnia 2013

Mam kryzys.

Wczoraj rano jeszcze nie wiedzialam o smierci Piotra, wiec nie to bylo przyczyna, ze nie wkleilam nowego posta.
Wstalam, spojrzalam na lapka ze wstretem i juz wiedzialam, ze nic z tego nie bedzie. Jeszcze z przyzwyczajenia poczytalam inne wpisy, pozniej go wylaczylam. Przedtem  wykasowalam przygotowane wczesniej wpisy, bo wszystko nagle zdalo mi sie nie miec sensu.
Czulam sie jak postawiona pod sciana, zmuszona do czegos, do pisania, do komentowania, do odpowiadania na komentarze. Nagle, z godziny na godzine odechcialo mi sie tego bloga. Dopadl mnie syndrom, ktory doswiadczyl wczesniej kilka innych osob na blogowisku. Wtedy, kiedy one o tym pisaly, jakos trudno bylo mi je zrozumiec, dziwne mi sie wydawalo, irracjonalnie kaprysne.
I nagle ja sama poczulam, ze nie sprostam temu przymusowi pisania komentarzy pod postami innych, nawet kiedy niewiele mam do powiedzenia lub odpowiadania na komentarze pod swoimi postami nawet kiedy to tylko zdawkowe ale fajnie.
Przygotowane wczesniej nowe wpisy wydaly mi sie nagle zupelnie banalne i niewarte publikowania. Zaczelam sie zastanawiac nad sensem pisania. Poslalam wszystko w niebyt.
Czuje sie zobowiazana pisac komentarze u osob, ktore komentuja u mnie, czuje sie zobowiazana odpowiadac na komentarze u mnie. Przez zwykly szacunek do piszacego, zeby zaznaczyc, ze przeczytalam i odniesc sie do tego, co napisane. Tak zostalam wychowana, siedzi to we mnie gleboko i jest silniejsze od wszystkiego. Nigdy nie pozostawiac interlokutora bez odpowiedzi, bo to niegrzeczne. Siedze czasem i dlugo mysle, co by tu napisac madrego, a w glowie pusto. Nie chce powtarzac banalow typu ale to smieszne, ale to fajne. A tych komentarzy, ktore powinnam napisac zbiera sie codziennie tyle, ze zaczyna mi brakowac czasu na wszystko inne.
Zabolal mnie komentarz Anki Wroclawianki pod moim apelem o krew dla Piotra. Pytanie, czy ja Go znam. Czy to akurat mialoby byc wyznacznikiem zaangazowania sie w akcje? Czy gdybym Go znala osobiscie, bardziej by zaslugiwal na pomoc? Szczerze mowiac, nie bardzo zrozumialam intencje tego pytania. Mlody czlowiek, dziecko jeszcze, mial wypadek samochodowy, lezal w szpitalu w stanie krytycznym, potrzebowal pomocy i krwi. To mogla byc jedna z moich corek, to mogl byc jeden z synow Anki, to mogloby byc dziecko kazdego z nas. Jakie to ma znaczenie, czy znam?
Jedynym, co ja moglam uczynic, bylo wklejenie apelu o oddawanie krwi. Gdybym zyla w Polsce, sama bym krew oddala, a tak moglam wylacznie apelowac o pomoc.
Opowiem Wam jednak, dlaczego tak zaangazowalam sie w ten akurat przypadek, choc i bez tego wkleilabym kazdy inny apel o krew. To przeciez nic nie kosztuje, a moze pomoc komus, kto tego potrzebuje. Podobnie wklejam inne apele o dom dla psow czy kotow, o pieniadze dla Antosi, o pisanie kartek swiatecznych dla mieszkansow domu opieki. Nie znam ich, nie stawiam warunkow, robie niezbedne minimum, bo co mi to w koncu szkodzi?
Chlopaka, ktory zamiescil apel na FB, znam wirtualnie z pewnego forum, podobnie jak Jarka z Helu. Kiedys zazartowal na widok zdjecia moich corek, ze jedna z nich chetnie by poznal. Pisalismy ze soba na skypie, gdzie rowniez zartowalam o checi posiadania takiego ziecia. Pisalismy o wszystkim i o niczym. On jest zagorzalym wedrowcem i chetnie fotografuje swietokrzyskie pejzaze. Od slowa do slowa zeszlo na moja rodzine w jednej swietokrzyskiej wsi, o tym, ze wieki cale tam nie bylam, mowilam o miejscach, ktore znam, o adresach rodziny.
Dwa lata temu, na urodziny dostalam od niego najpiekniejszy z mozliwych prezent, bardzo oryginalny i niecodzienny. Otoz specjalnie pojechal do Suchedniowa i sfotografowal dla mnie wszystkie nazwane wczesniej miejsca, byl nawet na cmentarzu, choc grobu nie udalo mu sie znalezc. Nie uwierzycie, zryczalam sie ze wzruszenia, ze ktos specjalnie dla mnie poswiecil swoj czas i pieniadze na dojazd, zeby zafundowac mi wirtualna podroz sentymentalna do czasow dziecinstwa. Zdjec bylo cale mnostwo, wszystkie najciekawsze miejsca i obiekty, a calosc okraszona dowcipnym i osobistym komentarzem. A przeciez nie znal mnie osobiscie w ogole!
I ten nieznany mi osobiscie czlowiek zamieszcza apel o krew dla jeszcze mniej, a wlasciwie wcale mi nieznanego Piotra, mlodego czlowieka, ktory ulegl wypadkowi samochodowemu. Czy ja musze kogos znac, zeby pomagac? Moje dziewczyny maja swoje auta, jezdza i tez sa narazone na podobne wypadki i to one mogly byc tam, w szpitalu na jego miejscu.
A wracajac do bloga, chce z gory przeprosic i prosic o wybaczenie, ze w przyszlosci nie bede tyle komentowac, jak dotychczas. Nie na kazdy komentarz odpowiem. Pewnie tez nie bede tak czesto pisac. Na razie wszystko mnie jakos mierzi, nudzi i irytuje, nie mam ani ochoty, ani pomyslow.
Jest mi zle, zle sie tez czuje.
Wybaczcie.

32 komentarze:

  1. Ten syndrom świetnie rozumiem i tak naprawdę - cieszę się, że są osoby, które go też w jakiś sposób doświadczyły, a może nie tyle tego zniechęcenia, a po prostu poczuły, że brakuje im dnia na wszystko co chciałyby napisać, na wszystkich których odwiedzić... Gdy pojawia się kilkadziesiąt osób w liście subskrypcyjnej, to już staje się mocno angażujące. I takim osobom łatwiej zrozumieć i zaakceptować nieobceność innych. Wiedzą, że brak komentarzy nie zawsze oznacza brak sympatii, brak odwiedzin.

    Co do pytania Anki Wrocławianki - wiesz, potrzebujących jest tak wielu, że w końcu trzeba zacząć wybierać. Nie da się pomóc wszystkim i jeśli napiszesz, że ktoś jest dla Ciebie w jakiś sposób bliski - że osobiście jesteś zaangażowana - wówczas przez sympatię dla Ciebie, bo Ciebie tu znamy, łatwiej ulec prośbie, podjąć dodatkowy wysiłek. Nie reaguję na masowo polecane uwadze 1%, czy prośby o pomoc taką czy inną. A jednak kilka razy się zaangażowałam bez żadnych pytań - z zaufania dla osoby, która o pomoc prosiła. Bo wiem, że ten wysiłek nie pójdzie na marne, że to nie jest taka prośba "o pieniądze na bułkę, gdy bułka ląduje w śmietniku". Zwłaszcza gdy czasem tę bułkę ludzie dają nie zważając na własne burczenie w żołądku... Więc nie bierz za złe takich pytań Panterko. I... daj sobie troszkę oddechu, przecież pisanie to ma być przyjemność, a nie pańszczyzna :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Babo, dobrze wytłumaczyłaś moje intencje, które nie miały na celu sprawienie przykrości Panterze, dziękuję. Sama bym lepiej tego nie ujęła.
      Aniu, właśnie dlatego, że chciałam pomóc, pragnęłam nadać tej prośbie bardziej osobisty wymiar, żeby apel był skuteczniejszy. Sama mam tak, że dopiero jak osobiście zaangażuję się w pomoc moim kotom, jak je pokocham, to mogę tę miłość posłać dalej w świat. Gdybym pisała o nich obojętnie, pewnie nie udawało by mi się tak skutecznie szukać im dobrych ludzi.
      Żeby przekazać dalej Twój apel potrzebowałam właśnie tego zdania zaczepienia, które łączyłoby osobę Piotra z Tobą. Gdybyś napisała, że tylko powtarzasz czyjąś prośbę, również bym ten apel umieściła. Bardzo mi przykro, że się nie udało...

      Co do komentowania. Rozumiem, dlatego nie zawsze odpowiadam wszystkim na komentarze. Myślę, że ludzie to rozumieją. Nie oceniam innych, którzy odpowiadają tylko niektórym, bądź tego nie robią i mam nadzieję, że tak jest z wzajemnością.
      Rozumiem też, że jesteś zmęczona. Twoje perfekcyjne, dopracowane posty wymagają multum pracy. Odpocznij.

      Usuń
    2. Dodam i ja. Jestem dumna ofiarodawczynia krwi od lat, nie wiem dla kogo ja oddaje, nie potrzebne mi to. Kazdy jednak apel 'wymuszajacy' na mnie dodatkowe 'upuszczenie krwi' jakby zmniejsza moj wklad w akcje dobrowolnosci. Uswiadamia mi, ze ciagle ktos chce wiecej niz mozna dac. Nie popieram takich apelow w ...net w odroznieniu od kierunku - do grupy znajomych potrzebujacego, wiec niech zostanie ten apel na FB.
      Dodatkowo coraz wiecej w tym 'necie' naciagaczy... klamcow, cwaniakowPozdrawiam i zycze przezycia zwyciesko kryzysu.

      Usuń
  2. Rozumiem Panterko. I często mam to samo...

    OdpowiedzUsuń
  3. JA lubię blogować, mam wiele do powiedzenia, pewne rzeczy się ze mnie po prostu wylewają i na blogu znajduje ujście tych często bardzo emocjonujących rzeczy. Nigdy nie czułam się zmuszona, po prostu sprawia mi to przyjemność.
    Brak weny? Oczywiście, zdarza się:) Kontakt z drugim człowiekiem niesie ze sobą ryzyko zranienia.

    Pozdrawiam i zapraszam

    ps

    Mam nadzieje, że kryzys minie szybko

    OdpowiedzUsuń
  4. Panterko doskonale Cię rozumiem , napisałaś to co ja może nie miałam odwagi napisać , ja też doszłam do blogowej ściany i nie wiem co dalej począć zresztą to widać po moich rzadkich wpisach , muszę zebrać się w kupę i pomyśleć co dalej ...
    Samej mi obmierzło czytanie tych jednych i tych samych historii , to że większość blogowiczów uważa się że bez ich posta świat się zawali , nieraz nazywając nasz czytających swoimi czytelnikami , a ja większość czytam bo czuję że muszę , bo tak wypada , ogólnie to zaczełam czytać bloga w formie książki jak nie miałam internetu i były toMój pierwszy rok w Toskanii czyli Zapiski Spełnionych Marzeń , książkę przeczytałam można rzec jednym tchem ,bloga teraz też chętnie czytam bo jest ciekawy , ale uważam że większość w tym i mój to pisanie o dupie marynie i szkoda zaczęło mi na to być czasu ..taka prawda .
    Panterko wiem że będziesz pisała lubisz to :) ale krótka przerwa może dobrze Ci zrobi ... myślę że właśnie jeden z niewielu pożytków pisania bloga jest to że można nagłaśniać dobroczynne akcje , które niosą pomoc ...
    Przykro mi że ta ostatnia nie miała szczęśliwego zakończenia ....
    Ściskam Cię serdecznie ..Ilonus

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam tak samo, całkiem niedawno poruszałam ten temat u siebie...

      Usuń
  5. Coś w tym jest, że przyjemność zamienia się w poczucie jakiegoś przymusu, konieczności. Ja też często łapię się na tym, że ,,muszę" coś napisać bo dawno mnie nie było na blogu.
    Dokładnie opisałaś co czuje w pewnym momencie chyba większość autorów blogów.
    Rozumiem Cię doskonale, sama od chyba tygodnia nic nie napisałam, nawet nie za bardzo miałam czas żeby zajrzeć tu i ówdzie.
    Daj sobie czas, to minie, a Ty z nowymi siłami i werwą wrócisz do pisania.
    Są chwile zwątpienia, zniechęcenia, blog jest Twój i ma przynosić Tobie satysfakcję czy przyjemność.Dlatego nic na siłę.
    Pozdrowienia bardzo, bardzo serdeczne.
    Trzymaj się kobieto, szkoda czasu na rozterki.

    OdpowiedzUsuń
  6. Zasada wzajemności to fajna i nie fajna zasada.Ulegamy jej podświadomie ,a czasem swiadomie-nie ma to jednak znaczenia.Myślę,że większość blogerek ma problem z komentarzami,ja często zaglądam i nie komentuję z różnych powodów.Nie wnikaj!Życzę szybkiego odzyskania radości życia-sama trochę jej poszukuję.Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Deszcz u Ciebie, Panterko pada, zimno, ponuro, to jak tutaj mieć wenę do pisania i radość tego?
    Sama bloga nie piszę, czytuję kilka, wsiąkłam w nie konkretnie, ale wszystko ma swoje granice. Widze po sobie, że nie mam ostatnio ochoty przesiadywać przed kompem wieczorami, o nastroju nie wspomnę.
    A co dopiero pisanie notatek na bloga, czy odpowiedzi na liczne często komentarze.

    Spokojnego dnia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Ech Panterko ,czasami tak trzeba...
    Nie pisz, nie komentuj , odpocznij ...
    Rozumiem...
    Czasami dzieje się coś w naszym życiu,
    że i od bliskich musimy odpocząć...
    Pisanie bloga to nie przymus,
    musi być tak by chciało nam się chcieć.

    Jest wiosna
    i chyba dlatego wiele osób
    przezywa kryzys pisania w mniejszym lub większym stopniu.

    OdpowiedzUsuń
  9. panterko, dokładnie opisałaś stan mojej duszy i umysłu. ja również pokasowałam napisane już teksty, to co robię, wydaje mi się bez sensu. a chodzenie po blogach, odpowiadanie na komentarze u siebie i u innych wymaga ode mnie takiego wysiłku, że po prostu nie jestem w stanie. ostatnio sporo podróżowałam, wieczorami byłam już zmęczona a tu tyle blogów!
    nie wiem kiedy coś napiszę, juz raz miałam taki kryzys.
    pozdrawiam cię serdecznie. napiszesz, kiedy zechcesz:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jewka ja ci dam ,, bez sensu"!!!!!!!!!!!!! Jak zauważyłaś , blogi ,,bez sensu" eliminuję , więc juz BABO JEDNA nie bucz , a weź się do blogowej roboty .a poza tym osobiście Tobie to napiszę w poniedziałek.

      Usuń
  10. Dziewczyny mają rację,znaczy:za mocno odebrałaś pytanie Anki Wrocławianki,ja sama też bym inaczej podeszła do pomocy komuś"znajomemu"niż obcemu i to wcale nie znaczy,że nie chcę pomagać.Różni są ludzie.
    Co do pisania i komentarzy.Nie raz i nie dwa chcę coś napisać i to wcale nie na"odczep się"ale jak sobie pomyślę,że ktoś po raz kolejny będzie mnie ochlapywał błotem,sam będąc w nim unużany po pachy według zasady:najlepszą formą obrony jest atak,i do tego jeszcze poczytam sobie komentarze ludzi,którzy nie znając mnie,wystawiają mi opinię na podstawie tychże to podkulam ogon pod siebie i sobie tylko czytam bo tego mi nikt nie zabroni.Mimo,że sama nie piszę to z wielką przyjemnością czytam Twój blog i parę innych.Teoretycznie mam czas bo jestem na emeryturze,wczoraj nie mogłam poczytać Twojego i było mi smutno bo sobie pomyślałam,że coś się u Ciebie wydarzyło a meila nie miałam odwagi napisać bo kiedyś mi nie odpisałaś.Wszystkiego dobrego i powrotu chęci do pisania:)))

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja jestem zawsze pelna uznania dla osob, ktore prowadza blog i pisza czesto, nawet codziennie i sa to ciekawe wpisy, badz wrecz seriale - czyli np komiks u Anki Wr. Ale nie ma niczego za darmo, wiec uzaleznienie od pisania blogowych wpisow jest kosztem prawdziwego zycia. No pewnie, ze blog to tez prawdziwe zycie, w formie dziennika, pamietnika czy czegos tam. Ale za malo chyba daje czasu na te cala reszte, na ktora sklada sie dlugie gapienie sie na zielen, chmurki, wachanie kwiatkow. Ja osobiscie to zauwazylam, bo mam za duzo blogow do czytania czyli za duzo zcasu gapie sie w ten piekielny wynalazek z ekranem. Wstaje rano, zakladam okulary i wlaczam kompa. Na ostatni rok zycia naszej psiny przenioslam wszystko moje z naszej pracowni na gorze do jadalni, bo pies nie mogl chodzic po schodach. I potem piesek umarl, juz rok temu, a komputer zostal na dole. Tak mi bylo latwiej wisiec na nim w tzw wolnych chwilach - blisko kuchni, blisko telewizora, bliskomoich materialow i wloczek. Od dwoch miesiecy walcze ze soba i chyba z tydzien temu przenioslam komputer na gore (juzx nie po raz pierwszy ale przedtem to bylo na dzien, moze dwa) Powoli znowu odkrywam tzw swiat poza komputerowym. Uzaleznienie t jednak ogromne. I jak tak sobie pomysle, ze mialabym na dodatek pisac blog, to uciekam z krzykiem!!! Czas nie z gumy i za cholere doba nie chce sie rozciagnac do 34 godzin. Juz pomijam poczucie obowiazku pisania, bo czytelnicy CZEKAJA! A to chyba taka cicha pulapka jest, bo nikt glosno nie wola o pomste do nieba, z enie ma codziennych wpisow. A ze przez rzadsze wpisy spada ilosc komentarzy czy obserwatorow? No to co? I tu chyba dochodzi sie do sedna sprawy - dlaczego pisany jest blog? Dla publicznosci? Dla siebie? Dla autoreklamy (z blogow powstaly ksiazki, zatrudnienie w czyms tam - np blogi stylizujace domy na cos tam i cos tam, piekne zdjecia.....). Sa osoby, ktore chca sie podzielic swoimi wynurzeniami z innymi i zauwazylam, ze sporo takich osob wylaczylo mozliwosc pisania komentarzy. I w sumie dopiero od niedawna zauwazylam jak duzo wysilku wladaja autorzy blogow w odpisywanie na komentarze! No bo wkladacie! Ci, ktorzy wylaczyli komentarze dalej czesto je dostaja, ale w formie emaili prywatnych a to juz co innego!

    Nawet jesli zakladamy, ze blog jest jakims naszym pammietnikiem/dziennikiem, to jednak nim nie jest, bo CALEJ prawdy w nim nie piszemy! a w zeszyciku pewnie tak.

    Panterko - odpocznij od blogu, odwyk zrob, nie daj sie zmamic ssacej naglej potrzebie wpisu przez jakis czas. Odpowiedz na kryzysy, pytania, etc etc przyjdzie sama. Jest wiosna i to wlasnie doskonala pora na gapienie sie na chmurki, wachanie kwiatkow, odkrywanie wlasnego kasztanowca :).

    Powiedziala co wiedziala

    chlopski filozof

    OdpowiedzUsuń
  12. Panterko, odpocznij ... myślę ,że to normalne szczególnie w pewnych momentach życia... ale też tak po prostu...
    Ja w zasadzie nie piszę bloga... raczej pokazuję co robię... raz więcej raz mniej robię, nie zawsze trafia to na bloga.
    Gdybym miała go pisać jak Ty... nie dałabym rady... bo ja mało się rozpisuję, chyba...
    A co do apelu, zamieściłam u siebie Twój... ja też nie zawsze biorę udział i reaguję - robię to wtedy, gdy ufam osobom, które o to proszą.

    OdpowiedzUsuń
  13. Wszystko zostało napisane. Ja Cię po prostu rozumiem:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Napisze krotko, bo i co tu pisac. Rozumiem, doskonale rozumiem.

    OdpowiedzUsuń
  15. ja krew oddaję co dwa miesiące. chociaż tym mogę się z ludźmi podzielić. egoistycznie chcę wierzyć, że moje 26 litrów już oddanych uratowało kilka istnień... co roku robię prelekcje w szkole dla klas II. i przyznać muszę, że spotykam w stacji coraz więcej uczniów... nigdy nie wiadomo, kiedy my będziemy w potrzebie.

    ciekawe tylko, co powiedzieliby ci, którzy pedałów mają gdzieś. czy jak hitlerowcy, którzy przetaczali krew od znienawidzonych Żydów, wzięliby i moją?

    a co do nastroju... po prostu odpoczywaj. poczekamy na lepszy dzień. buziaki i ogrom ciepłych myśli! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ja i syn jedynie możemy oddawać krew.syn regularnie , ja rzadziej.Mąż i drugi syn mają medyczny zakaz .Szanuję Dawców którzy to robią bezinteresownie , bez zbędnych pytań , bez kombinowania - krew to skarb i niedawno walczyłam o krew dla przyjaciela.
      Natomiast orientacja seksualna nijak się ma do dawania krwi też.

      Usuń
  16. Pantero! Uśmiechnij się i nie bierz do siebie!
    Ja też nie komentuję i nie piszę zbyt często(ale i czasu mi brak)jednak życie wirtualne pomieszało się z moim realnym.Pomogłam innym osobom i są tacy co pomogli dla mnie(choć sami z tego sobie nie zdają sprawy).Poznałam fajnych ludzi i spotkałam się z nimi w realu.
    Pomagam,bo tak chcę i nie tłumaczę się nikomu z tego.Po prostu-mam swoje!
    Gdy oddaję krew(13 litrów mam zdane) to sobie myślę co myśli pacjent/biorca,gdy dostaje moją krew.Ponadto wolę oddać krew niż dać na tacę.Umacnia to we mnie poczucie wartościowego człowieka.

    Samych dobrych myśli życzę:)

    OdpowiedzUsuń
  17. spotkałam się z podobnymi pytaniami w zimę gdy apelowałam o krew dla kolegi.Wychodzę z założenia , że albo pomagam albo nie ponieważ nie mogę - bez dyskusji i nie wnikam ,,co i dlaczego"

    Pantero kilka razy się zawiesiłam ( bloguję od marca 2007 roku) i to jest normalne . Ten kto Ciebie poznał i jest Tobie życzliwy , nawet nie pomyśli ze nie chcesz komentować , lecz że coś złego się dzieje i nie Możesz.Są tacy którzy walczą o ilość komentarzy - co mnie bawi.
    Przyznaje że lubię pod postami odpowiedzi Blogerów lecz chodzi mi o ich wartość a nie ilość

    Idź sobie na spacer z psią , Zrób foty i wklep zamiast posta

    macham upalnie - Gryzmolinda

    OdpowiedzUsuń
  18. Rozumiem Cię doskonale.
    Chciałam Ci tylko powiedzieć, że przeczytałam w końcu cały Twój blog. Niesamowite jest to, że łączy nas wiele miejsc. Łódź, Kraków, Getynga, Suchedniów. Te same ulice, w tych samych miastach. Twój pradziadek w Łodzi i mój dziadek tamże uprawiał ten sam zawód. Nasza łódzka kamienica sprzedana została w 2000 roku.
    Bardzo serdecznie Cię pozdrawiam. Życzę odpoczynku. Wszystko mija...

    OdpowiedzUsuń
  19. Rozumiem - odpocznij - będzie ok. :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Witaj Panterko,
    w pewnym momencie to dopada chyba każdego.
    Nie mamy przecież siły odpowiadać na wszystkie komentarze, wizytować wszystkie blogi i tam komentować. Ja też czuję się z tym niekomfortowo, ale nie można zawiesić życia na kołku, żeby żyć tylko blogiem.
    Ostatnio więcej ćwiczę i jeżdżę na rowerze, sprzątam dom, nadrabiam pracę, której długo nie było za dużo. I to wszystko w realu jest znacznie ważniejsze od bloga, mimo że bardzo lubię to miejsce i Was i wszystkie osoby, które tą drogą wzbogacają moje życie.
    Ale liczę też, że każdy, kto mnie trochę zna, zrozumie.
    Bo i mnie takie zmęczenie dopadło już nie raz.
    Współczuję temu Piotrowi, niestety nie udało mi się tym razem nawet pomyśleć o oddaniu krwi. Wczoraj zmogło mnie przeziębienie, które już od kilku dni się szykowało. Poza tym podczas okresu chyba to nie jest wskazane.
    A na koniec dodam jeszcze, że moja Córka oddaje krew regularnie, za co ją podziwiam.
    Ja mam najczęściej problem logistyczny, żeby dotrzeć do punktu krwiodawstwa.
    No ale przez Córcię mam w tym jakiś udział.
    Myślę, że Anka nie miała nic takiego na myśli, może to była zwykła ciekawość, sama w końcu choruje i leży teraz w szpitalu, więc ma zmartwienie z samą sobą.
    Ściskam Cię mocno.
    Dziś podczas porannej przejażdżki rowerem zastanawiałam się nad tym samym: co ja mogę jeszcze ciekawego napisać....
    Więc bywa, że każdego z nas dopadnie, wtedy czasem trzeba zrobić sobie przerwę.
    I naprawdę nie musisz odpowiadać na każdy komentarz, tylko tyle, ile dasz radę! :)
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
  21. Jeden komentarz mi zjadło :(...
    Przykro mi z powodu śmierci Piotra :(.
    I że nie zamieściłam apelu u siebie.

    Trzymam kciuki mocno, abyś odnalazła dla siebie jakąś nową jakość blogowania.

    I pamiętaj, że zapraszam do Bielska-Białej w Beskidy :D...

    OdpowiedzUsuń
  22. Ja też miewam, ostatnio nawet dość często, ambiwalentne odczucia w stosunku do swojej blogowej "twórczości", dlatego doskonale Cię rozumiem.
    Dodatkowo, takie przykre momenty odbierają człowiekowi chęć na cokolwiek...
    I z odpisywaniem mi też ciężko, choć częściej z powodu braku czasu lub jakiegoś takiego zmęczenia; tylko czytam, nic więcej. Mam też potem żal do siebie, ale mam swój kierat i częściej wolę po prostu położyć się spać wcześniej.
    Głowa do góry, będzie dobrze!
    pozdrawiam ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  23. przyznam, że nie sądziłam, bo nigdy tak do tego nie podchodziłam, że jest przymus pisania komentarzy pod postami innych. Blogowanie dla mnie traci sens, gdy oparte jest na przymusie, a nie przyjemności. Zdarza się, że trzeba na jakiś czas zaprzestać pisania czy nawet całkiem zakończyć blogowanie, właśnie, gdy przyjemność została wyparta przymusem. W każdym bądź razie ja poczekam na lepszy czas u Ciebie i proszę byś na siłę nie komentowała, także u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Pantero, poruszyła mnie ta sytuacja. Myślę, że potrzeba Ci odpoczynku od prowadzenia bloga, nabrania dystansu do tego, co się stało i wypracowania sobie zdrowego, racjonalnego podejścia do komentowania u innych, jak również do odpowiadania na wszystkie komentarze u siebie. Uważam, że z takim podejściem, jak miałaś do tej pory, i tak funkcjonowałaś długo. Wobec tego, co napisałaś o swoich odczuciach i wewnętrzej potrzebie, bez względu na wszystko, odpowiadania na komentarze i komentowania, myślę, że to musiało doprowadzić do przesilenia. A w takich momentach bardzo łatwo o brak racjonalnej oceny sytuacji i jej rzeczywistego stanu. Łatwo popaść w jakąś skrajność, nadinterpretować, nadać czemuś zupełnie inny sens.
    Bardzo mi przykro, że ten młody człowiek, na pomocy któremu tak Ci zależało, odszedł. Przykro tym bardziej, że wygląda to trochę tak, jakbyś chciała znaleźć ujście dla własnego żalu. Nie wierzę, że taka jest Twoja ocena tej sytuacji. Odpocznij i zdystansuj się do tego. Jesteś mądrą i silną kobietą i wierzę, że gdy tylko trochę odpoczniesz, odnajdziesz sens tego, co robisz, poukładasz sobie wszystko i wrócisz do tego, co najwyraźniej sprawia Ci przyjemność, a przy okazji także innym.
    Przepraszam, wyszło przydługawo, ale tym samym nadrobiłam chyba ostatnie zaległości w tak zwanym komentowaniu, choć może w tej sytacji nie powinnam o tym wspominać. Ano właśnie, to jest taka pułapka - trzeba się pilnować, żeby nie stracić z oczu najważniejszego.
    Pozdrawiam Cię, Pantero, odzyskaj formę i... siebie. A Kirze i Maciejce pogłaski.

    OdpowiedzUsuń
  25. Rozumiem kryzys - masz do niego prawo, jak każdy człowiek, choć to nic przyjemnego i szczerze zyczę Ci, by szybko minął.
    Co do bloga: jeden własny wysadziłam w kosmos, bo przestał mi się podobać. Miało już nie byc, ale jakos zatęskniłam za takimi zapiskami i jest ten.
    To nie może być przymus i zniewolenie, bo sie nie sprawdzi. Rób to, co chcesz i tak, jak uważasz.
    Pozdrawiam bardzo ciepło

    OdpowiedzUsuń
  26. A ja sądzę, że nie powinnaś, i nie masz obowiązku się tłumaczyć, zauważyłam, że ostatnio mniej Cie u mnie, ale rozumiem to, że każdy ma swoje życie, i nie najważniejsi są ludzie po drugiej stronie ekranu, ja nie czuję presji komentowania i pisania. Robię to kiedy mam na to ochotę i robię to z przyjemnością, nie oczekuję i nie wymagam od ciebie rewanżu za odwiedziny i komentarze które zostawiam. Chcę żebyś to wiedziała. Trzymaj się.

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.