poniedziałek, 25 listopada 2013

Dlaczego...?

Mariusz juz dawno stracil stala prace, pozniej imal sie roznych dorywczych zajec, bez umowy, bez ubezpieczenia zdrowotnego, byle tylko zarobic na rodzine. Byl zlota raczka, umial wiele, nie bylo wiec problemow ze znalezieniem zatrudnienia na budowach. Ktoregos dnia jednak, przemeczony praca, nie byl dostatecznie uwazny i spadl z rusztowania, uszkadzajac sobie kregoslup. Praca na budowach sie skonczyla, nie mogl dzwigac, trudno mu bylo sie w ogole poruszac. Rozpaczliwie szukal zajecia. Nie znalazl. Grozila im eksmisja. Zabral ze soba mocna line i poszedl do lasu...

Marzena od dawna zmagala sie z depresja, byla bezrobotna i nieubezpieczona, wiec nie mogla sie leczyc. Bala sie wstawac z lozka, bala sie wszystkiego. Nie spala, nie jadla, wreszcie postanowila uwolnic sie od stale towarzyszacego jej strachu. Wziela z szuflady zyletke...

O chorobie dowiedzial sie przypadkiem, kiedy bylo juz za pozno na jakiekolwiek leczenie. Nowotwor poczynil zbyt wielkie spustoszenie w jego organizmie, pozostalo mu jedynie cierpiec i czekac na smierc. Nie chcial czekac, a tym bardziej cierpiec, pojechal winda na ostatnie pietro wiezowca, w ktorym mieszkal...

Kaska byla zawsze otylym dzieckiem, ale dopoki nie zaczela uczyc sie w gimnazjum, specjalnie jej tusza nie przeszkadzala. Dopiero tam doswiadczyla pelnego odtracenia, bezinteresownej zlosliwosci i bezprzykladnego dolowania. Zmiana szkoly niewiele przyniosla, wszedzie sie z niej nasmiewano, a ona nie umiala sie bronic. Podjela decyzje i poszla w kierunku torow kolejowych...

Milena nie wyobrazala sobie zycia bez niego, on jednak wybral mlodsza kobiete. Nigdy nie pracowala, poswiecila sie dla niego i dzieci, ktore podjely juz samodzielnosc. Miala 53 lata, jaka przyszlosc sie przed nia otwierala? Byla bez zawodu, schorowana i tak bardzo samotna, bez srodkow do zycia, bez zadnych perspektyw. Otworzyla piekarnik i powoli przekrecala galki, jedna za druga...

Takich scenariuszy lub podobnych zdarza sie mnostwo. Nie tylko jednak ubostwo, niepowodzenia, mobbing czy choroby sklaniaja ludzi do odbierania sobie zycia, czynia to rowniez ludzie sukcesu, zamozni i zdrowi, wydawaloby sie bez powodu. Rocznie w Polsce odbiera sobie zycie 4 do 5000 osob, z czego wiekszosc to mezczyzni. Na swiecie ginie z wlasnej reki okolo milion osob, przy 10 do 20 milionow prob samobojczych, najwiecej w Chinach, Rosji, USA i Japonii. Jedynym panstwem, gdzie liczba samobojstw popelnianych przez kobiety jest wieksza, sa Chiny, ale dotyczy to wylacznie obszarow wiejskich, w miastach panuje rownowaga. W Polsce na jedna kobiete przypada pieciu mezczyzn-samobojcow. Kobiety sa ostrozniejsze, w ich przypadku jest wiecej prob samobojczych zakonczonych odratowaniem. Te proby to krzyk rozpaczy, pragnienie zwrocenia na siebie uwagi, a nie rzetelna chec smierci. Tu mezczyzni zdaja sie byc bardziej zdecydowani, kiedy robia zamach na wlasne zycie, jest on najczesciej skuteczny.
Interesujacym aspektem jest tzw. syndrom Wertera, zwiazek pomiedzy naglasnianiem w mass-mediach faktu popelnienia samobojstwa, a wzrostem liczby popelnianych samobojstw przez osoby nie zagrozone suicydem. Przykladem niech beda samobojstwa slawnych osob,  sa one wystarczajacym powodem, aby wyciagnac daleko idace wnioski, ze odebranie sobie zycia jest wlasciwa decyzja. Swiatowa Organizacja Zdrowia wykazala w raporcie, ize niewlasciwe informowanie o samobojstwach, przyczynia sie do smierci wielu mlodych ludzi.




Czy to akt nadprzecietnej odwagi czy tez skrajne tchorzostwo? Jak postrzegac zamach na wlasne zycie? O ile proby samobojcze sa najczesciej niczym wiecej, jak manipulowaniem otoczenia czy rodziny, zmuszaniem ich do pewnych zachowan, szantazem emocjonalnym, tak skuteczne przypadki suicydalne wymagaja nadludzkiej determinacji. Nasz mozg jest tak skonstruowany, ze ma nie dopuszczac do samookaleczen, a tym bardziej do usmiercania wlasnego ciala. Jaka wiec walka musi sie toczyc w umysle przyszlego samobojcy? Walka, ktora wygrywa z podswiadomoscia swiadoma decyzja.
Na pewno wiele osob kategorycznie stwierdzi, ze odebranie sobie zycia jest tchorzostwem, ucieczka od problemow, zamiast stawienia im czola i wziecia na klate. Ja jednak nie bylabym taka restrykcyjna w osadach. Czlowiek jest bowiem bytem bardzo skomplikowanym i roznym od innych. Nie wszystkim dana jest sila przebicia i umiejetnosc bycia wanka-wstanka. Pozbawienie sie zycia jest, wbrew pozorom, nawet wiekszym aktem heroizmu niz stawianie czola przeciwnosciom, abstrahujac od tego, ze ostatecznym.

Obecnosc samobojstw jest dla spoleczenstwa zlowieszczym przypomnieniem, ze nie potrafilo ono sprawic, azeby dla wszystkich jego członkow zycie bylo wartosciowe.

Mity
Fakty
1. Ludzie, którzy mówią o samobójstwie, nie popełniają samobójstwa.
1. Większość osób, które odebrały sobie życie, wcześniej wyraźnie sygnalizowała swój zamiar.
2. Osoby o skłonnościach samobójczych są absolutnie zdecydowane, żeby umrzeć.
2. Większość jest ambiwalentna.
3. Samobójstwo zdarza się bez ostrzeżenia.
3. Osoby o skłonnościach samobójczych często dają wiele sygnałów.
4. Poprawa po kryzysie oznacza, że nie ma już ryzyka.
4. Wiele samobójstw następuje po okresie poprawy, kiedy człowiek ma energię i siłę woli, by myśli pełne rozpaczy zmienić w destrukcyjne działanie.
5. Nie wszystkim samobójstwom można zapobiec.
5. To prawda. Ale większości da się zapobiec.
6. Skoro ktoś miał kiedyś skłonności samobójcze, będzie je miał zawsze.
6. Myśli samobójcze mogą powracać, ale nigdy nie są one trwałe, a u niektórych osób mogą już nigdy nie wystąpić.


I jeszcze bardzo przejmujacy artykul na temat, o ktorym sie najchetniej milczy: TUTAJ.




64 komentarze:

  1. Bardzo dobre to co napisałaś w tabelce! Pełno jest mitów dyktowanych nie wiem? Znieczulicą? Znam osobiście przypadek osoby która od wielu lat mówiła, mówiła...pamiętam jeszcze rozmowę próbowałam przekierować temat usłyszałam: nie będziesz musiała mnie długo szukać.
    Gdy wróciłam myślałam, że śpi....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ludzie w rozny sposob krzycza o pomoc, bo jednak nikt podswiadomie nie chce umierac. Wyobraz sobie, ze i dla mnie niektore rzeczy z tabelki byly nieznane.

      Usuń
    2. Tabelka dobra rzecz bo rozprawia sie z mitami.

      Usuń
  2. straszne :( szczególnie artykuł o dzieciach mną wstrząsnął. Ale świat ewoluował w takim kierunku, że żadne wołanie o pomoc nie jest słyszalne w zgiełku brzęczących monet :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czlowieczenstwo powoli zanika wsrod ludzi, wypierane sukcesywnie przez bestialstwo i chciwosc. Przeciez swiat to dzungla...

      Usuń
    2. najgorsze jest to, że sami kreujemy taką rzeczywistość a potem dziwimy się kiedy nas ona dopada... bo raz na wozie raz pod wozem.... ale kiedy się jest na wozie to się czuje panem świata .... a może niektórzy nigdy nie spadają? nie wiem....

      Usuń
    3. To prawda, Emko, jednak system nie pozwala niektorym powstac z kolan i wyjsc z dolka. To nie zawsze jest wina ludzi, ani ich nadmiernych ambicji. Odebrano im godnosc.

      Usuń
    4. tak to wszystko prawda

      Usuń
    5. niestety.. to prawda co piszesz
      w sumie każda taka śmierć to zupełnie inna, dramatyczna historia :/

      Usuń
    6. Jedynie kler zaciera pazerne lapy, bo czy pod plotem, czy w alejce z honorami, za pogrzeb kasuja jednakowo, moze nawet za samobojce wiecej.

      Usuń
  3. Samobójstwa to bardzo trudny temat. Ja w swoim życiu raz byłam w ciemnej dziurze, po smierci rodziców. Wtedy poczułam na własnej skórze jak może się czuć potencjalny samobójca. Na zewnątrz się usmiechałam do ludzi, ale tylko po to żeby nikt nie pytał co mi jest. Nikt by nie powiedział wtedy, że jest we mnie taka pustka. Tak na prawdę przy życiu utrzymało mnie moje silne poczucie odpowiedzialności. Nie zrobiłabym tego mojej siostrze, której przecież też nie było łatwo i była wtedy w ciąży. No i psu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak bardzo wiec trzeba byc zdeterminowanym, zeby odebrac sobie zycie, nie ogladajac sie na bliskich i zwierzeta domowe?

      Usuń
    2. Moim zdaniem trzeba być zdesperowanym samolubem...

      Usuń
    3. uczulona na bałwany i kochająca je25 listopada 2013 09:57

      Samobójca samolubem? :/ ... z miłości do siebie się zabija :/. Wątpię w taką miłość. Bardziej uwierzę w to, że nie chce aby inni uważali go za wampira, zombie czy toksycznego ;) (?)

      Usuń
    4. Maskotko, nie oceniaj tak surowo, to tylko pozornie wyglada na egoizm, nie zawsze nim jednak jest. Psychika ludzka to obszar jeszcze nie do konca zbadany, na samobojstwo lub jego usilowanie sklada sie bardzo wiele czynnikow i w takiej chwili rzadko mysli sie o nastepstwach.

      Usuń
  4. Panterko zgadzam się z Tobą odnośnie determinacji osób, które decydują się na tak drastyczny krok.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zapominaj o odwadze, bo taki krok wymaga nadludzkiej odwagi.

      Usuń
  5. To musi być naprawdę totalna desperacja, żeby zdobyć się na taki krok. Desperacja dla mnie niewyobrażalna, chociaż był czas w moim życiu, kiedy wydawało się mi, że jestem bliska, żeby to uczynić.
    Widocznie mój mózg był i jest zbyt zdrowy.

    Co do statystyk - mój mąż, który pracuje na kolei twierdzi, że najwięcej samobójstw jest jesienią. Chodzi o rzucanie się pod pociągi. To chyba jeden z najbardziej skutecznych sposobów pozbawienia się życia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Popatrz, Lidio, na statystyki, to "tylko" 1%, a przoduje lina 70%. I nie ma tu mowy o probach, tylko o skutecznych zamachach na wlasne zycie. Dla maszynistow musi to byc wstrzasajace.

      Usuń
    2. Lina jest chyba bardziej pod ręką, a do torów trzeba czasem dojść.
      Dla maszynistów z pewnością, bo nie są w stanie temu zapobiec.

      Usuń
    3. Linka tania i ogolnie dostepna, nie trzeba inwestowac i wychodzic z domu.

      Usuń
  6. Trudny i bolesny to dla mnie temat. Niecałe dwa lata temu straciłam kogos bliskiego, który odszedł w ten właśnie sposób...Brak tej osoby, jej samotność i brak nadziei, któy doprowadził do tak ostatecznego czynu wciąż budzą i chyba już zawsze będą we mnie budziły falę ogromnej żałości i zastanowienia sie nad sensem tego wszystkiego, co jest życiem i co tak łatwo przerwać...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywaly okresy w moim zyciu, kiedy nie chcialam zyc, a jednak nie chcialam umrzec. Jest kolosalna roznica, kiedy ktos mowi, ze nie chce juz zyc, a tym, kiedy mowi, ze chce umrzec. Wbrew wszelkim pozorom.

      Usuń
    2. Też tak miałam , gdy zostałam sama z małymi dziećmi , ale to były tylko myśli - potem brałam się w garść i walczyłam :)

      Usuń
    3. Instynkt macierzynski jest silniejszy od wszystkiego na swiecie.

      Usuń
  7. Poruszyłaś bardzo trudny, ale ważny temat. Szczególnie przypadki samobójstw wśród dzieci są ogromną tragedią dlatego, że od tego powinni mieć rodziców, żeby byli wsparciem i uczyli ich jak sobie radzić w życiu. Tylko, że często rodzice pracują całymi dniami, żeby zapewnić godne życie swoim dzieciom i chociaż by chcieli nie mogą funkcjonować inaczej a dzieci na tym cierpią. Moim zdaniem dzieci powinny wiedzieć, że zawsze mogą się rodzicom wygadać.
    Może to wydać się głupie, ale dlatego powinny być wolne niedziele, żeby rodzice mieli chociaż jeden dzień dla dziecka, żeby z nim porozmawiać...tylko czy każdy rodzic wykorzystałby to w odpowiedni sposób?
    No cóż...tak na prawdę to temat rzeka i można by rozmawiać o tym godzinami szukając rozwiązania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy wierzysz w to, ze przy wolnej niedzieli rodzice poswieca ja na rozmowy z dziecmi, a nie na odrabianie zaniedbanych zajec domowych? To tylko teoria, ze majac czas, poswieciliby go dzieciom. Nie jest to optymalny czas na rodzenie i wychowywanie dzieci, z jednej pensji trudno wyzyc. A ilu jest bezrobotnych, ktorzy dysponujac czasem tez niespecjalnie poswiecaja czas potomstwu. Nie ma na to reguly.

      Usuń
    2. No właśnie nie wierzę w to...niedziela byłaby dniem na nadrabianie wszystkiego z tygodnia. Smutne, ale prawdziwe...
      Jeszcze co do komentarzy poniżej to oglądałam ostatnio fajny dokument, w którym mówili o Państwie gdzie eutanazja jest legalna od 10 lat. Wypowiadały się rodziny ludzi, którzy się jej poddali jak i ciężko chorzy, którzy podpisali pismo, że w razie jak będą "warzywem", żeby im ulżyć...trwa 30minut około, ale mnie zaciekawił. Chcecie to poszukam w sieci i podrzucę wam link?

      Usuń
    3. Ogladalam wiele filmow na temat eutanazji, ale nie wrzucalabym jej do jednego worka z samodzielnym odbieraniem sobie zycia, choc akurat w przypadku kliniki eutanazji w Szwajcarii, warunkiem jest samodzielne zazycie lekarstwa przygotowanego przez innych. Inne dzialanie byloby nielegalne i pomocnik musialby sie liczyc z zarzutem zabojstwa.
      Zreszta o eutanazji kiedys juz pisalam:
      http://swiattodzungla.blogspot.de/2013/01/co-z-ta-eutanazja.html

      Usuń
    4. W żadnym wypadku nie wrzucam tych dwóch sytuacji do jednego worka. Wręcz przeciwnie, ludzie popełniający samobójstwo krzyczą po cichu o pomoc w przeciwieństwie do tych, którzy poddają się eutanazji godząc się ze swoim losem w pewnym sensie. Oczywiście przypadków jest wiele i są skrajnie różne. Ja się z takimi osobami nie spotkałam osobiście. W każdym razie nie uważam, że osoby popełniające samobójstwo to tchórze. Jak zapewne nie jedna z was myśli, trzeba mieć ogromną odwagę żeby dopuścić się takiego czynu.
      Jestem u Ciebie od niedawna i wszystkich postów nie przeczytałam dlatego chętnie zajrzę na Twojego posta o eutanazji.

      Usuń
    5. Dlatego wlasnie rzucilam Ci linke. :)

      Usuń
  8. Moja bliska koleżanka ma... raka mózgu. Wyrok. Przed nią miesiące niewyobrażalnego cierpienia i tracenia podstawowych umiejętności. Trafiłaś dziś w temat, bo wiele razy zadawałam sobie pytanie co bym zrobiła na jej miejscu. Nie wiem, naprawdę nie wiem. I dłużej myślę, tym bardziej nie wiem. :(

    Z tych danych statystycznych dziwi mnie fakt, że najpopularniejszą metoda jest śmierć przez powieszenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim wypadku to nie nazwałabym tego samobójstwem... Raczej eutanazją na życzenie, ale to chyba oddzielny temat. Zazdroszczę zwierzakom, którym właściciel może ukrócić cierpienie...

      Mnie też dziwi powieszenie.

      Usuń
    2. Ale nasze Polskie prawo klechistańskie jest chore.

      Usuń
    3. Maskotko, w polskiej rzeczywistosci nie masz mozliwosci dac sie usmiercic na zyczenie, bez wzgledu na nieuleczalnosc choroby i stopien bolu. Jedynym, co moglabys zrobic, jest wlasnie targniecie sie na wlasne zycie, zeby oszczedzic sobie cierpien. A to juz jest samobojstwo, a nie eutanazja.
      Gunter Sachs, byly maz Bardot, kiedy zdiagnozowano u niego Alzheimera, zastrzelil sie, poki jeszcze byl czlowiekiem, nie chcial stracic resztek godnosci przez chorobe. Hannelore Kohl, zona bylego kanclerza, rowniez odebrala sobie zycie, cierpiac na silna alergie sloneczna, nie mogla wychodzic z domu.
      Gdyby mnie dotknela nieuleczalna choroba, chcialabym umrzec, zanim z bolu przestane byc soba, jednak nie mam gwarancji, czy zdobylabym sie na podobny krok, czy starczyloby mi odwagi.

      Usuń
    4. Człowiek nie ma możliwości przestać być sobą. Zmienia się tylko forma tego "bycia". I właśnie ona tak nas przeraża.

      Usuń
    5. Jesli na mozg Ci walnie, przestajesz byc soba.

      Usuń
  9. Byłam w sklepie na zapleczu usłyszałam huk, pomyślałam samochód zajęłam się przygotowanej dla klienta. Wyszłam na chwilę do sąsiadki obok. Spojrzałam i pomyślałam "Halince manekin spadł na chodnik." Weszłam do niej a tam płacz dziewczyny się trzęsą. Dopiero wtedy zrozumiałam że to nie manekin. Z 11 pietra.Wstrząs, mam przed oczami.
    Rozstanie z ciałem przywiązanie ból strach.
    Mój brat umierał na raka. Postanowił w domu, gotował dla rodziny gdy bratowa była w pracy, gdy ból był nie do zniesienie, wracał na fotel, podłączał sam sobie kroplówkę z morfiną. Do do ostatniej minuty żył w pełni świadomy, bratowa zadzwoniła gdy umierał a może to bratanica? nie pamiętam już - pewnie przed chwilą wypalał papierosa jeszcze, byliśmy w tych ostatnich sekundach razem, oni się modlili on postarzał słowa aż zamilkł. Widzisz jak spokojnie już o tym mówię, bardzo spokojnie. Ale to był uparciuch straszny i po śmierci mnie jeszcze ochrzanił,:) Załatwił tę kroplówkę i morfinę nie mam pojęcia jak to zrobił nie pytałam.
    Mówi się że póki życia póty nadziei ludzie którzy skaczą wieszają się dokonują takiego a nie innego wyboru. A może gdzieś wybór był tylko go nie widzieli? Czy to odwaga skok pętla gaz trucizna? Nie warto o to pytać wybór i prawo do wyboru i tylko tyle.
    Trudne tematy dziś ale taki nastrój. To co zmieniamy może na lżejszy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawo wyboru tak, ale wybor wymagajacy nieludzkiej odwagi, pokonania instynktu samozachowawczego.
      A gdyby Twoj brat nie zalatwil sobie morfiny? W Polsce lekarze niechetnie lecza bol, cierpienie ma uszlachetniac, czy co? Czy i wowczas bylby taki spokojny, czy nie chcialby skrocic sobie cierpien. Tego nigdy sie nie dowiemy. Dlatego tez nie odwazylabym sie osadzac samobojcow wylacznie negatywnie.

      Usuń
  10. Dla mnie to skutek odwrócenia hierarchii wartości i tym samym produkowanie ludzi słabych psychicznie.
    Stąd tak pokaźna lista samobójców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coz, system temu sprzyja, ze kiedy popadnie sie w nieszczescie, czasem nie ma zadnej szansy na jakikolwiek ratunek. Nie dogrzebalam sie statystyk, ale mam wrazenie, ze za poprzedniego systemu bylo znacznie mniej przypadkow odbierania sobie zycia.

      Usuń
  11. Wg etyki chrzescijańskiej odebranie sobie życia ma konkretną i jednoznaczną kwalifikację.

    Dla empatycznego psychoterapeuty to porażka lub nawet błąd w sztuce.

    Dla statystyki to w skali krajowej zaledwie czterocyfrowa liczba.

    Dla mediów to, co najwyżej parodniowy news.

    Dla filozofii to ważny obszar ontologiczny ("Jest tylko jeden problem filozoficzny prawdziwie poważny: samobójstwo." - Albert Camus

    Tymczasem:

    "Świat niczego od ciebie nie potrzebuje, ale ty musisz mu coś dać. Dlatego żyjesz. Jeśli się teraz zabijesz - niczym się nie różnisz od miliardów innych czaszek, które leżą pod ziemią. Jeśli dasz coś światu, nawet coś nietrwałego, wygrasz." - Jonathan Carroll

    ściskam
    p.s. zapraszam na wywiad z Leszkiem poprzedzający jego gościnny post.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czym jest samobojstwo dla Ciebie? Jak Ty to widzisz, czy jako przejaw tchorzostwa, czy przeciwnie, jako czyn wymagajacy nieslychanej odwagi?

      Usuń
  12. sama myslałam tak i myślę wiele razy..ale co to zmieni...mnie już nie będzie i nie zobaczę nic...tylko białą ścianę jakby mgły,w której zginę....

    OdpowiedzUsuń
  13. Kiedyś nie umiałam zrozumieć , co kieruje ludxmi żeby zrobić taki krok. W szpitalu dzieciecym pod koniec roku szkolnego zdarzały się częstsze przypadki samobójstw dzieci. Przeważnie tabletki. Odratowane dzieciaki (młodziez 16-16 lat) czasami mówiły, że chciały zwrócić uwagę na siebie lub pokazac osobie, która ich zawiodła na co ich stać . Niektórzy jeszcze próbowali , czasami skutecznie za trzecim razem.

    Myślę, że leczenie depresji nie jest do końca dobre. Wtedy, gdy wydaje się , ze chory sobie radzi , tak nie jest. Wystarczy moment.
    Trudno mi powiedzieć czy to odwaga czy strach, bo każdy przypadek jest inny.

    Doświadczyło mnie życie dla mnie strasznym incydentem, gdy ktoś chciał mnie zabić, bijąc mnie łomem (zasłaniałam się rękoma) , mówił , co zrobi ze mną - mówił uciekaj, uderzę cie w tył głowy i utopię, będziesz pływała....
    Dziś już spokojnie to mówię, chociaż mam" pikawke". Ten ... już nie żyje, >10 lat.
    Ale po tym incydencie, nie umiałam sobie poradzić, widywałam go , słyszałam jego duży samochód, udałam się do psychiatry o pomoc. Dostałam leki- niestety nie umiałam o niczym myśleć tylko o problemach, wszystko mnie przerastało. Doszło do tego że nie umiałam gotować , nawet nie myślałam o jedzeniu, mąż wciskał mi . W końcu rzuciłam leki bo wiedziałam , ze siłę, wole walki mi zabierają. I się zaczęło- tylko myśli samobójcze bo nie widziałam rozwiązania . Dobrze, że mąż był przy mnie , synowie- wiedziałam , ze mnie potrzebują.Rozmowa (długa) z innym psychiatrą, który powiedział jak się mogę czuć dalej i , że dam radę bo to uboczne działanie leków mnie osłabiło.
    Panterko , tak jakoś mi wyszło, po raz pierwszy napisałam tę historię, może nie powinnam, ale ten temat przypomniał mi....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza, współczuję przeżyć. Dobrze, że napisałaś... i dobrze, że udało ci się przetrwać...
      Stawianie pytania czy to odwaga czy tchórzostwo chyba nie wystarcza ustosunkować się do takiego ostatniego kroku bo to cały proces, w którym inne stany również dochodzą do głosu - beznadzieja, bezsilność, strach, wstyd, osamotnienie... lista może być długą. Bohaterem jest ten, kto przeszedł takie piekło dwa razy; przed myślami przed podjęciem decyzji i po odratowaniu, w trakcie terapii ... a o zmarłych (również z własnej ręki) nie mówi się przecież źle...

      Usuń
    2. Iza, jestem w szoku po tym, co przeczytalam. Dobrze, ze to napisalas, czasem takie otwarcie sie leczy dusze. Co za traume musialas przezyc, w jakim strachu zyc, trudno to sobie nawet wyobrazic. Niejeden psychiatra nie umialby sobie poradzic z tak potworna trauma, najlatwiej przeciez przepisac tabletki, zamiast zajac sie rzetelna psychoterapia, bo bez niej ani rusz.
      Dobrze, ze wyszlas z tego bez specjalnych nastepstw, moglo byc naprawde tragicznie.

      Usuń
    3. Pamiętam jak było mi ciężko, na chwile nie mogłam zostać sama, Bo myśli.... wiadomo jakie. Tylko o tym wszystkim mówiłam mężowi i on mnie pilnował. Po odrzuceniu tabletek koszmarnie fizycznie stałam się zerem. Nie potrafiłam zrobić kroku o własnych siłach. Mąż zawiózł, zaniósł mnie do lekarza do przychodni psych, a ja tylko prosiłam żeby mi pomogli bo coś sobie zrobię. Lekarz dał skierowanie do szpitala ja pamiętałam słowa , które powiedział mi syn przed wyjazdem z domu( mamo tylko nie idź do wariatkowa bo koledzy będą się ze mnie śmiali). Ja przeżywałam coś koszmarnego ale rodzina miała ze mną katorgę, Starszy syn był na 1 roku studiów, akurat była sesja, oczywiście oblał egzamin, chyba niejeden. Teraz wiem ,że najważniejsza jest rodzina , dom , plany. Dużo spacerowałam później z mężem , po lasach, łąkach, robiliśmy długie wycieczki. Z każdym kilometrem czułam się lepiej.
      W takim momencie nie myśli się czy to strach, odwaga, czy tchórzostwo , myśli tam same uciekają , jakby kto-coś nakłaniał. Uciekałam w modlitwę , to tez mnie budowało.
      Nie wiem czy to komuś pomoże ale warto żyć , warto zobaczyć jutro , życie jest jedno wiec wytrwajmy do końca . Jak już czułam się lepiej , cieszył mnie każdy kwiatuszek kwitnący, listek , trawka, natura jest taka piękna.
      Zostało mi to , ze jestem czasami trochę strachliwa, kiedyś bardzo odważna.

      Usuń
    4. Ostroznosc, czyli naturalny strach przed niebezpieczenstwem jest czyms w pelni normalnym, wiec nie ma sie czym niepokoic. Mialas wielkie szczescie, ze trafilas na madrego lekarza, ktory Cie z tego wyciagnal i ze w rodzinie znalazlas wielkie wsparcie, co wcale nie jest zrozumiale samo przez sie. Nawet mimo demotywujacych uwag mlodszego syna ;)

      Usuń
    5. nie tak chciałam napisać, syn trochę inaczej to powiedział a jego słowa dały mi wiarę w siebie. A decyzja, żeby nie iść do szpitala w moim przypadku była dobra. nie brałam leków i cały czas ktoś bliski ze mną był..

      Usuń
    6. Na pewno wazniejsza bylas dla niego Ty niz wstyd przed kolegami, mlodzi ludzie czasem dobieraja dziwne sformulowania, choc mysla inaczej.

      Usuń
  14. Powstrzymywanie się od restrykcyjnych sądów leży w Twojej naturze. Zwłaszcza od takich, które mają źródło w wykluczeniu osoby, nie zaś jej czynów. Natomiast gdy o niegodziwe czyny idzie, nie masz sobie równych w piętnowaniu. Nikt się nie uchowa, niezależnie od tego, jaki "mundur" nosi i jakiej doktrynie służy. Za to m.in. tak Cię cenię. Jak również za empatię wobec tych, którzy okazali się słabsi. W tym przypadku ludzi odbierających sobie życie. Bo moim zdaniem to słabość popchnęła ich ku temu. Nie identyfikuję się jednak z tymi, którzy pogardliwie wzruszają ramionami, mówiąc: tchórze. Jak wielką inwencją trzeba się nieraz wykazać, żeby skutecznie spośród żywych się wyeliminować. Skłonna byłabym zakwalifikować to jako skrajną determinację. Nie będę tutaj wyrażać swoich opinii na temat zasadności takich decyzji. Sposób, w jaki przedstawiłaś ludzi, zdesperowanych i nie widzących dla siebie przyszłości, jest tak sugestywny, że trudno tu jeszcze coś dodać.
    Może tylko od siebie wyrażę coś, nad czym się czasem zastanawiam. Skąd w ludziach wywodzących się z kręgu kultury chrześcijańskiej bierze się tyle pogardy, "politowania" i konsekwencji wykluczenia dla wszelkiej słabości. Wszak właśnie "słabość" jest oczkiem w głowie Tego, który podwaliny jej stworzył.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nic innego, jak wiara na pokaz, podlana sosem ekstremalnej hipokryzji, w ktorej tak przoduja wlasnie katolicy z klerem na czele. Dlatego miedzy innymi przestalam identyfikowac sie z ta religia. Nie znam bardziej rozmodlonego i zarazem podlego narodu.

      Usuń
  15. Kiedy się chce skończyć ze światem, nie myśli się. Tego nie można brać w kategoriach odwagi czy tchórzostwa. Człowiekowi jest tak skrajnie źle, że chce po prostu już nie cierpieć. Masz w sobie tyle determinacji, że niczego już z zewnątrz nie odbierasz. Po prostu chcesz przestać w tym świecie być.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak odbiera (nie odbiera) czlowiek zrozpaczony, natomiast po jego odejsciu ocenia sie go w kategoriach odwagi lub tchorzostwa. Ja jednak obstaje przy swoim, ze targniecie sie na wlasne zycie i pokonanie wlasnego instynktu samozachowawczego to czyn na swoj sposob heroiczny.

      Usuń
    2. Taka ocena rzeczywiście przebiega. Jakże jest ona oderwana od rzeczywistości. Nie ma w samobójstwie nic z heroizmu ani z tchórzostwa. Wierz mi, w ten sposób samobójca w ogóle nie myśli. On ma jedno w głowie, nareszcie skończyć i mieć spokój. To jest jedno wielkie zaślepienie w determinacji.

      Usuń
    3. Ja wiem, ze samobojca owladniety jest jedna mysla i nie zastanawia sie, czy to odwaga, czy wprost przeciwnie. To jego otoczenie moze mu zarzucic tchorzostwo i ucieczke od problemow w smierc. To mialam na mysli. A jego czyn jest w moich oczach aktem nieludzkiej odwagi.

      Usuń
  16. Temat, trudny i straszny. Bo przecież straszna jest chęć pozbawienia się życia.
    Sama nigdy takich myśli nie miałam, ale znałam człowieka, który odebrał sobie życie. To był kolega z pracy....rozmawialiśmy, śmialiśmy się...a 15 minut później nie żył. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, dlaczego to zrobił, rodzina też była w szoku, bo nikt nie zauważył nic niepokojącego w jego zachowaniu.
    Nigdy nie nazwałabym samobójcy tchórzem...to jednak swego rodzaju odwaga. To ucieczka przed kłopotami, nieumiejętność radzenia sobie z przeciwnościami, ale nigdy tchórzostwo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wszyscy kandydaci na samobojcow daja widoczne znaki, nie wszyscy o tym mowia, ale kazdy w jakis sposob sygnalizuje, ze jest mu zle. Tyle tylko, ze w pogoni za szczesciem? pieniedzmi? lepszym zyciem? oddalamy sie od siebie i te sygnaly czesto nam umykaja. Pozniej szok i opowiesci, ze nikt nic nie widzial. Nie patrzyl dosyc uwaznie i tyle.

      Usuń
  17. czy ja wiem? według mnie samobójstwo to nie jest tchórzostwo, to akt odwagi. ogromnej odwagi a jednocześnie świadomość, że nic już przed nami nie ma. czasem to jedyne rozwiązanie. choroba....samobójstwo jako eutanazja.
    ja wiem, że gdy mój stan będzie taki, że już nic się nie zmieni, że to koniec, to odbiorę sobie życie. nie jestem do niego zbytnio przywiązana to i żalu nie będzie. nigdy nie dopuszczę do tego, żeby mnie zżerał ból fizyczny. z psychicznym dałam sobie w życiu radę a z fizycznym wiem, ze nie dam. zbyt mocno cierpiałam. i mówię o tym głośno, żeby nie było zdziwienia w rodzinie.
    czy to będzie tchórzostwo? dla mnie to będzie wybawienie. i krótsze cierpienie dla bliskich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo smutne, o czym piszesz, ale ja mam tak samo. Oby tylko zdazyc, zanim zaczna sie zmiany w mozgu albo cialo na tyle odmowi posluszenstwa, ze na wszelkie dzialania nie bedzie najmniejszej szansy. I zeby odwagi nie zabraklo...

      Usuń
  18. to prawda, żeby tylko zdążyć....
    widziałam męczarnie ludzi, których bliscy byli jak roślina. straszne....
    mnie pewnie to nie grozi, nie zdąży, ale nigdy nie wiadomo.
    oby zdążyć. odwagi mi starczy, przeżyłam śmierć, nie jest taka straszna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Caly czas nasuwa mi sie przyklad Sachsa, zabil sie, poki jeszcze mogl. Jak sam napisal w liscie pozegnalnym, poki jeszcze byl czlowiekiem, byl soba. Zdiagnozowano u niego Alzheimera.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.