sobota, 18 stycznia 2014

Nie widze, nie slysze, nie reaguje...

Dzieje sie! Na ulicy, w szkole, za sciana u sasiada, w tramwaju, parku czy w sklepie. Matka tlucze dziecko, ktore domaga sie slodyczy. Mlody kark w dresie kopie psa, ktory ciagnie w inna strone. Grupa gimnazjalistow bije drobnego okularnika, ktory nie chcial zaplacic 2 zl haraczu. Za sciana slychac, jak sasiad zneca sie nad zona i w ordynarny sposob ucisza spanikowane i placzace dzieci. Na przystanku mlody mezczyzna popycha towarzyszaca mu dziewczyne, lzac ja przy tym w niewybrednych slowach.
A my?
Widzac, odwracamy glowe. Slyszac, nakladamy sluchawki. Zeby nie mowic, dzwonimy pilnie do kogos. Myslimy: przeciez wokol jest tylu innych ludzi, na pewno ktos zareaguje. Nie pofatygujemy sie nawet zadzwonic na policje, ze komus dzieje sie krzywda. Dlaczego wlasnie my? Przeciez sa inni...
Zachowujemy sie podobnie, jak ludzie z ponizszego eksperymentu, przeprowadzonego w Ameryce. Raz na jakis czas trafi sie bohater, ktory reaguje, ryzykujac, ze sam stanie sie obiektem napasci.


Co nas powstrzymuje przed interwencja? Strach? Nic dziwnego, bo malo kto ma ochote sam oberwac lub co najmniej narazic sie na wyzwiska. Anonimowosc w wiekszej grupie i pewnosc, ze zareaguje ktos inny? Czesto tak wlasnie sie dzieje. Jeden patrzy na drugiego, a nie dziala nikt.
Wydaje mi sie, ze w przypadku niewzywania policji bardziej chodzi o zaoszczedzenie sobie  skladania zeznan, powolywania na swiadka, wloczenia sie po sadach i obawa przed zemsta, jesli jestesmy napastnikowi dobrze znani, bo jest on np. naszym sasiadem. Bardzo wspolczujemy sasiadce, a jakze, jest nam strasznie przykro, kiedy po raz kolejny widzimy jej podbite oko, ale w koncu to osoba dorosla, wiec sama moze sie bronic, skladajac skarge na meza-brutala. Moze i tak, ona moze o sobie decydowac, ale na pewno nie dziecko, o ktorym wiemy, ze jest bite lub, co gorsze, wykorzystywane seksualnie.
Nie chcemy sie wtracac, chcemy zaoszczedzic sobie problemow, zwlaszcza, ze kiedys w koncu nasze nazwisko wyplynie, jesli nie od policji, to na pewno na sali sadowej. Potrzebne nam to? Nie! Wiec jak te trzy malpy nie przyjmujemy niczego do wiadomosci, ale kiedy sami stajemy sie ofiara, mamy do wszystkich pretensje, ze nikt nie pomogl.
DYSKRECJA - slowo-klucz, o braku ktorej pisala Roza (TUTAJ). Alez, Rozo, my jestesmy dyskretni! I to jak bardzo. Szkoda tylko, ze w zlym jej pojmowaniu...
Na szczescie, co najmniej w kwestii maltretowanych dzieci, cos drgnelo. Zorganizowano mozliwosc anonimowego powiadamiania odpowiednich sluzb, ze dziecku dzieje sie krzywda. Czyste sumienie i brak zagrozenia zemsta. Dobre i to, lepsze niz nic.



50 komentarzy:

  1. Tja... dyskretni jak trzeba zareagować, za to wpie@#$ sie w czujeś życie i plotkować mohery uwielbiają. Ileż w nich agresji? Dlaczego nie mogą jej w dobrym celu wykorzystać?! A "osiedlowy monitoring"?!
    Nie raz widziałam w mrozie pijanego leżącego, oczywiście dzwoniłam po straż to mu życie uratowało. Albo Pan który leżał na ulicy - dziwne że kilka domów od straży miejskiej która przybyła po długim czasie bo zanim wsiądą w auto, niemniej jednak dobrze, że go zabrali, tak leżał tam gdzie auta jeżdżą na jezdni... i jakoś nikt nie zareagował....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiadomienie strazy o lezacym niczym raczej nie grozi, za to wtargniecie w srodek bojki, czy wezwanie policji do bijacego zone sasiada, juz nas jakos hamuje. A zjawisko niestety przybiera na sile, ludzie sa coraz bardziej obojetni na cudza krzywde.

      Usuń
    2. Skoro niczym nie grozi to dlaczego inni przechodzą obojętnie?! Człowiek leżał na jezdni gdzie auta jeżdżą i jakoś nikt sie nie zainteresował... znieczulica bo coraz więcej się rożnych rzeczy widzi, a i wielu jest oszustów naciągaczy więc bardziej bliscy jesteśmy radości, że nie nas tylko kogoś to spotyka.
      Kiedyś byli rycerze w lśniących zbrojach, kiedyś był kodeks rycerski ale to było kiedyś. Dziś prawo zwłaszcza w PL jest chore i bardziej opłaca sie być bezwolną ofiarą niż sie bronić (aktualnie udostępniłam między innymi historie z dziadkiem który zaatakowany i jeszcze trafił na 40 godzin do aresztu.... człowiek zastanawia sie czy oprawca nie zabije skoro bronić sie nie można, więc nie dziwota że gdzieś w głębi czujemy radość, że to nie my znaleźliśmy sie w kłopocie!

      Usuń
    3. Nie reaguja, bo ich to g***o obchodzi, czy faceta przejedzie TIR, czy ominie. I masz racje, oni sie ciesza, ze to nie oni leza na tej jezdni.
      Nie reaguja, bo nie chca miec klopotow, jak ten dziadek, o ktorym tez juz pisalam http://swiattodzungla.blogspot.de/2013/12/ile-warte-jest-zycie.html
      Sa tacy "dyskretni" we wlasnym pojeciu, nie wtracaja sie w zycie innych.

      Usuń
  2. Widziałam niedawno w tiwi reportaż-ustawkę. Scenki z kolejki podmiejskiej: podstawiona kobieta udaje drzemkę, a podstawiony kieszonkowiec dosiada się obok, zabiera jej torebkę i odchodzi. Nikt ze współpasażerów nie obudził ofiary kradzieży nawet po fakcie, mimo że niczym to nie groziło!
    I to chyba mnie najbardziej zszokowało - wystarczyło tę panią obudzić.
    Zaiste obojętność jest gorsza od nienawiści. A najgorsza jest nieumiejętność kłamania: wszyscy pasażerowie-świadkowie po ujawnieniu, że to była dyskretna inscenizacja, kłamali w żywe oczy, że nic nie widzieli.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przerazajace! Mnie samej wstyd bylo, kiedy znalazlam sie w podobnie niekomfortowej sytuacji i ze strachu nie zareagowalam: http://swiattodzungla.blogspot.de/2013/10/dylemat.html
      Na swoje usprawiedliwienie mam tylko tyle, ze bylam sama w obliczu bandy dresow i strasznie sie balam.

      Usuń
  3. Na szczęście nie znalazłam się w takiej sytuacji - nie wiem jakbym zareagowała. Raczej do odważnych nie należę
    Jak mnie coś przestraszy wmurowuje mnie - stoję jak wryta ,atak paniki , i nawet krzyczeć nie mogę. No ale jak sąsiadka codziennie wydzierała się na dzieci to poszłam do niej i wygarnęłam. A propo - miesiąc temu zostawiła męża i dzieci .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reagowac trzeba, ale nie nalezy przy tym samemu ryzykowac zdrowia czy zycia. Najgorsze jednak, ze i bez ryzyka ludzie udaja, ze nic nie widza, jak w komentarzu Krotochwili.

      Usuń
  4. wpadam tylko dać Ci buziaka, bo oczy mam na zapłkę, sprzątałam ja durna do 3.30 i teraz 2 kawa mi nie pomaga:P
    :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pogielo Cie? Niech Lulka zarabia na chleb sprzataniem! :)))

      Usuń
  5. Zostałam wywołana do tablicy, więc odpowiem.
    Tak, napisałam o DYSKRECJI. O dyskrecji jako wartości, którą mają ludzie z klasą. Posłużenie się nim jako inspiracją do zinterpretowania patologii uważam co najmniej za mało eleganckie. Przynajmniej w kilku postach można przeczytać o moim stosunku do stawaniu w obronie słabszych, reagowaniu na popełnianie przestępstw i próbach wyegzekwowania przestrzegania prawa przez służby do tego powołane.

    http://dojrzalejestpyszne.blogspot.no/2013/09/twoja-niemoc-wspiera-przemoc.html
    http://dojrzalejestpyszne.blogspot.no/2013/12/pijani-kierowcy-inne-spojrzenie.html
    http://dojrzalejestpyszne.blogspot.no/2014/01/jurek-owsiak-vs-bite-dzieci.html

    Jako moja stała czytelniczka znasz mojego bloga i moje wpisy. Zauważasz pewne zjawiska społeczne i o nich piszesz. Masz do tego prawo. Ale stworzenie takiej generalnej tezy na podstawie jednego mojego postu o dyskrecji jest prymitywnym intelektualnym błędem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozo, zle mnie odebralas. Ani przez mysl mi nie przeszlo wywolywac Cie do tablicy, a "dyskretne" zachowania ludzi w powyzszym poscie to tylko sarkazm.
      Chyba troche przesadzilas, zarzucajac mi prymitywizm. Bylam pewna, ze zrozumiesz moja intencje i sarkastyczne podejscie do "dyskrecji". Nie bierz wszystkiego tak bardzo serio, moze jeszcze nie zdazylas sie oswoic z moim stylem pisania i nieco czarnym humorem.
      W wiekszosci pogladow jestesmy zgodne, tym bardziej zaskoczyl mnie napastliwy ton Twojego komentarza, sprawil mi przykrosc. Moze przeczytaj moj post jeszcze raz, ja to zrobilam i doprawdy nie widze w nim niczego niepochlebnego ani szkalujacego Twoje poglady, wprost przeciwnie, bo tam stoi jak wol, ze taka dyskrecja jest mocno naganna.

      Usuń
    2. Pozwolę sobie się wtrącić, bo widzę tu wyraźne nieporozumienie. Doskonale zrozumiałam intencje Ani, która zinterpretowała "dyskrecję" zamierzenie sarkastycznie, bo przecież oczywiste jest, że nie o taką cechę chodzi, kiedy się jest świadkiem przemocy. Bycie dyskretnym w przypadkach bycia świadkiem przemocy, to asekuranctwo i tchórzostwo, i o to chodziło Panterze. Dla mnie to jest jasne, jak również to, że obie jesteście zgodne w poglądach na tę sprawę.
      Pozdrawiam sobotnie obie panie.

      Usuń
    3. A juz sie obawialam, ze odnioslam sie do dyskrecji niezbyt jasno. Male to nieporozumienie i mam nadzieje, ze nie wplynie ujemnie na moje dalsze relacje z Roza. :)
      Odpozdrawiam serdecznie :))

      Usuń
    4. Nie zawsze musimy się zgadzać, czasami możemy podyskutować i nie wpłynie to ujemnie na nasze relacje :)
      Odebrałabym Twój sarkazm, tak jak chciałaś, abym go odebrała, gdyby:
      1. Nie było bezpośredniego linku do mojego wpisu o dyskrecji, lub
      2. przy podaniu mojego imienia i linku do mojego wpisu słowo dyskrecja u Ciebie było wzięte w cudzysłów.

      Dla mnie dyskrecja to poszanowanie intymności innej osoby, brak oczerniania i plotkowania.
      To, co opisujesz, to konformizm, rozproszenie odpowiedzialności - im więcej ludzi widzi jakieś kryzysowe zdarzenie, tym większe prawdopodobieństwo braku reakcji. Każdy z tych świadków zdarzenia czy przestępstwa myśli, że "pewnie ktoś inny już jakoś zareagował, gdzieś zadzwonił".
      Zjawisko to badali i opisywali dwaj psychologowie społeczni: John Darley i Bibb Latane. Media lubią to nazywać znieczulicą społeczną.

      W wypowiedziach w internecie nie widzimy mimiki, mowy ciała, nie słyszymy tonu głosu. Stąd łatwo o niezrozumienie. Na moją interpretację czyjejś wypowiedzi mają także duży wpływ moje osobiste przeżycia związane z danym tematem. Nie odebrałam Twojego postu jako coś szkalującego mnie lub moje poglądy. Uważam, że niefortunnie je powiązałaś.

      Usuń
    5. Racje masz, ze powinnam swoja dyskrecje wziac w cudzyslow.

      Usuń
  6. uuuupssss...
    Powiem tylko to co onegdaj powiedział mi mój Syn"mamo,uważaj bo kiedyś będziesz szła bez psa i wtedy nikt ci nie pomoże"...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy to nie przerazajace, ze teraz juz mozna liczyc tylko na psy? ;)

      Usuń
    2. No wszystko wcześniej czy później schodzi na psy.

      Usuń
  7. Dyskrecja i znieczulica to dwa bieguny.
    O dyskrecji można mówić gdy ktoś nam zaufał ( bliski, znajomy, pracodawca, prawo). Można dyskretnie wpłynąć na zmianę poczynań kogoś (w podanych przez Ciebie przykładów) uwieczniając pewne nieprawości za pomocą możliwych środków. Można też skrzyknąć do pomocy innych, dyskretnie :). Wiem, że istnieją tzw. kultury milczenia, w których jest wiele tematów tabu... ale kraje europejskie są raczej kulturami otwartymi (przynajmniej z zasady). Odwracanie wzroku wtedy, gdy się źle dzieje, nie jest dyskrecją, o nie :/ to raczej ten... drugi biegun...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta moja dyskrecja jest wylacznie sarkazmem, juz zreszta o tym pisalam w komentarzach. Nie myle pojec, znam roznice miedzy dyskrecja a znieczulica.

      Usuń
    2. Nie mam wątpliwości, że Ty rozróżniasz te pojęcia :). Łatwo lub tylko jest ułatwieniem własnego życia (i bycia), i 'sarkastycznie' nazywać brak działania w czyjejś potrzebie 'wrodzoną' dyskrecją :D.

      Usuń
    3. Niedyskrecja to wtracanie sie w cudze zycie, a ci, ktorzy nie reaguja, chca przeciez uchodzic za niezwykle dyskretnych :)))

      Usuń
    4. AMP - ale taka definicja jest tak powierzchowna, że właśnie prosi się o sarkazm :D. Dlatego nie wypowiadałam się u Róży... z wrodzonej dyskrecji :D :D :D

      Usuń
    5. Nooo, z mlekiem matki wyssalysmy.
      Te dyskrecje ;)

      Usuń
    6. Ty też? Mnie dodatkowo dość wcześnie napełniano butelkowa dyskrecją :D o nazwie mleko w proszku + woda. Jak podrosłam to ząbkami (ząb za ząb) dogryzałam chlebek dyskrecyjny (no, piątków z chlebka) a potem z usteczkami w ciup czekałam na dyskrecyjną szyneczkę.... Ty pewnie też :D
      A pamiętam pierwszy dzień w szkole, nasza kochana pani nauczyła nas pierwszego wierszyka: 'Choćby cię smażono w smole, nie mów co się działo w szkole'. Reszta edukacji poszła już jak po maśle: wszyscy z jednego, jeden za wszystkich. Potem zespoły, grupy, tandem małżeński itd...

      Usuń
    7. :))) O to to! Jak milo wracac do wspomnien! Wtedy nawet dym, w ktorym wedzona byla szynka, byl bardziej dyskretny od dzisiejszych chemikaliow, ktorymi jest faszerowana.
      Ehhh, swiat sie zrobil taki niedyskretny... :)))

      Usuń
    8. No, coś w tym jest. Dawniej patrzyło się w okno - po szybach deszcz dzwonił jesienny, jak się okno zachuchało to można było serduszko lub uśmieszek nabazgrać paluchem i potem dyskretnie ten bohomaz splynął po szybie a teraz za oknem o angielskiej nazwie - wszystko wyskakuje na człowieka w bonerkach, żeby tylko... No i jak z tą wrodzoną dyskrecją, czytać i milczeć? Ech!

      Usuń
  8. kiedyś mieszkałam wśród niezwykle "dyskretnych" sąsiadów. latami siedzieli cicho, choć za ścianą z małych dzieci zrobiły sie blokowe i osiedlowe bandziory. ja nie wytrzymałam, zadzwoniłam kilka razy po policję. wiele sie potem działo, ale sąsiedzi patrzyli na mnie jak na raroga. tak się wtrącać, okropna baba...a tamci juz prawie matkę tłukli. no, taka wredna, niedyskretna byłam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To straszne, co prawisz, Ewa! Tak sie wtracac w sasiedzkie zycie intymne - to niebywale!
      Nie lepiej bylo stopery w uszy wsadzic? ;)

      Usuń
  9. mądry polak po szkodzie....ja w ogóle taka rozplotkowana i niedyskretna baba jestem.:)

    OdpowiedzUsuń
  10. "Co nas powstrzymuje przed interwencja? Strach?" Nie wiem... Niektórych pewnie strach, inni znajdą sobie właściwy powód, jeszcze inni nad powodem się nie zastanawiają, bo jest im obojętna krzywda innych. Każdy z nas powinien na to pytanie sobie sam odpowiedzieć. W każdym razie bywają i takie sytuacje, w których pomóc nie można, chociaż się chce pomóc. Najgorsze są ślepota i głuchota sytuacyjna, udawanie, że nic się nie dzieje, gdy się dzieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A im wiecej ludzi wokol, tym mniejsze poczucie odpowiedzilnosci. Ofiarom atakow radzi sie zwracac bezposrednio do kogos, zamiast wolac ratunku do wszystkich. Calego swiata i tak nie mozna zbawic, wystarczy jednak rozejrzec sie wokol, ktos tuz obok moze nas jednak potrzebowac.

      Usuń
  11. Od jakiegoś czasu bardzo się staram pracować nad własną znieczulicą... Chociaż mam mało szans (odpukać!) na podejmowanie interwencji. Zdarzyło mi się jednak zwrócić uwagę małolatom tłukącym butelki, czy zapytać kobietę krzyczącą na dziecko, czy w czymś pomóc... (uważam, że tak lepiej niż zwracać uwagę, przeważnie wystarczy by się człowiek zatrzymał i opamiętał)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiscie, bo agresja moze wzbudzic tylko kontragresje, a pytanie o pomoc zbija nieco z pantalyku i pozwala sie nad soba szybko zastanowic, zaklocic gniew. Bardzo dobry sposob. :))

      Usuń
  12. Niestety, każdy się boi o siebie...myślę, że przede wszystkim to strach przed zemstą nas zatrzymuje. Najgorzej gdy donosi się na sąsiadów. Wtedy zemsta będzie nieunikniona. Ludzie z reguły bardzo nie lubią gdy się wchodzi z butami do ich życia. Bycie świadkiem przemocy i bierne stanie to bardzo trudna sprawa...
    A tak z nieco innej beczki to może słyszałyście o przypadku gdy pewien pan robił resuscytację innemu panu. Uratował go, ale podczas uciskania klatki złamał mu żebro. Tamten go oskarżył i wygrał sprawę. To dopiero niewdzięczność...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie do wiary! Wez teraz i ratuj komus zycie. Strach sie bac :))

      Usuń
  13. Jak to dobrze,że ja mieszkam w spokojnej okolicy...
    Normalnie nie mogę sobie przypomnieć ,
    kiedy ostatni raz na taką sytuację natrafiłam...
    Może to i dobrze....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tez na szczescie spokojnie, a sasiadow mamy idealnych.

      Usuń
  14. ... tylko nie mylmy dyskrecji z obojętnością.

    OdpowiedzUsuń
  15. Swego czasu zeznawałam w sądzie w sprawie molestowanego dziecka. Niestety, niedługo potem całą rzecz wyciszono, natomiast żona tego pana wróciła do niego a dziećmi. Ludzie nie zawsze chcą, by ingerować w ich sprawy. Mnie natomiast wcale to nie zraziło; następnym razem też będę zeznawać, jeśli tylko zajdzie taka konieczność.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektore baby sa glupsze niz ustawa przewiduje, wola byc bite, byle chlop u boku byl. Sa gotowe poswiecic nawet wlasne dzieci. I pomagaj takiej...

      Usuń
  16. Znam osobiście kobietę, która zgłosiła sprawe maltretowania dzieci. Nawet nie chcę pisać jak była traktowana ona a jak oprawca bo szlag nagły mnie trafia na samo wspomnienie! Od trzech lat ciągają ją po sądach,a ostatnio nawet wręcz w roli prawie już oskarżonej! Horror to mało powiedziane. Ale nie żałuje bo dzieci są z nią a nie z tymi katami.... Tylko ten aparat srawiedliwości tak koszmarnie popsuty... i nie do naprawienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem trudno sie dziwic, ze ludzie wola nic nie widziec i do niczego sie nie wtracac. Wiecej maja z tego pomagania problemow niz splendoru. Stad chyba bierze sie rosnaca tendencja w znieczulicy.

      Usuń
  17. Nooo... ja jestem po tej drugiej stronie. Zdawało mi się, ze jakoś sobie poradzę, ze może nie warto, że przejdzie. Że jeszcze mnie nie uderzył. W końcu moi Rodzice się tym bardziej przejęli. Summa sumarum mam już właściwie koniec "zwiazku", teraz tylko ( i aż) problem jak rozwiazać sprawę domu i całej materialnej rzeczy. Wierzcie mi, niechęć ingerowania jedno, a odwaga do podjecia zmian i "przelamanie sie" - jakkolwiek by to brzmiało- drugie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nielatwo jest zakonczyc zwiaek, zostac samotnie, odebrac ojca dzieciom. Jednak wytrzymalosc tez ma swoje granice. Przykro mi, Tupajko

      Usuń
  18. ...anonimowość istnieje tylko na papierze. Niestety podczas zgłaszania jakiegoś problemu na Policję i tak musimy podać nazwisko i imię, chociaż w obliczu uratowania komuś życia jest znikomym problemem. Gorzej kiedy organa świadomie udostępniają dane donoszącego - ot tak przez przypadek. Spotkałem się z tym wiele razy podczas pracy PIP-u w byłych firmach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesli nawet policja zachowa dane, to adwokat bandziora ma do nich pelny dostep i zawsze wyjda na jaw. Dobrze, ze wprowadzili mozliwosc aninimowego informowania o znecaniu sie nad dziecmi, moze ludzie beda czesciej korzystac z tej mozliwosci.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.