poniedziałek, 31 marca 2014

W niedziele tez.

Lapecka Kiry ma sie juz lepiej, ale zeby jej jednak nie przeciazac, znow podjechalismy autem w miejsce, gdzie moglismy pochodzic. Tym razem w okolice Baggersee, ale glownie wzdluz brzegu Leine, bo nie chcielismy sie ewentualnie ublocic brodzac dokola jeziorka.
Slonce niby swiecilo, ale tak niemrawo, mgliscie. Dalekie obiekty rozmywaly sie we mgle.




Tak sobie wedrowalismy wzdluz tej uporzadkowanej, poglebionej i ujarzmionej typowo po niemiecku, rzeczki. Zero spontanicznosci, naturalnosci, nieoczekiwanych meandrow, fantazji - Ordnung muss sein, a rzeczka nie smie uczynic powodzi. Tylko... czy to jeszcze rzeka, czy juz prawie obmurowany kanal? Szlismy, szlismy, az doszlismy do wniosku, ze dalej sie nie da, bo na naszej drodze stanal doplyw, tak samo pogromiony kanalik, ale przynajmniej z czysciutka woda.



Kira chciala nam udowodnic, ze jednak da sie ten doplywowy kanalik w brod pokonac, ale nam nie chcialo sie zdejmowac skarpetek, wiec podreptalismy z powrotem w strone Baggersee. Dzien wczesniej nie udalo mi sie upolowac czapli nad Kiessee, tym razem siedzialy sobie na polu, wiec proszszsz...






Kirunia zazyla kapieli w jeziorku, my postalismy, gapiac sie na jej radoche.




Kira robila zakusy na plywajacy patyk, widoczny na pierwszym zdjeciu. Cos jednak dlugo powstrzymywalo ja przed wejsciem do wody, jakby sie bala, popiskiwala nawet. Kiedy juz sie odwrocilismy, zeby stamtad odejsc, a nawet kilka krokow sie oddalilismy, rzucila sie desperacko do wody i go w koncu wyniosla na brzeg.



Samo jeziorko przedstawialo nieco smetny i zamglony obraz, woda byla mniej wiecej tak samo szara jak niebo. I chociaz slonce z trudem przebijalo sie przez zamglenia, my pocilismy sie nad miare. W drodze do auta udalo mi sie zrobic cos specjalnie dla Lidki...



... a dla wszystkich kilka wiosennych migawek.







No! Zatankowalam energie i teraz juz moge brac sie za bary z poniedzialkiem i oczekujacym mnie tygodniem. Czego i Wam zycze. Ament :)





50 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Do wody już chciałaś nogasy kłaść!? Dobrze, że zrezygnowałaś, bo jeszcze by Ci do dna przymarzły. Do lata daleko, na razie trza wiosenne spacerki uskuteczniać. Kiruni ewentualnie można zezwolić na pluskanie:-)).

      Usuń
    2. No wlasnie wcale nie chcialam, dlatego cofnelismy sie do mostka. Zreszta nawet latem mielibysmy trudnosci z zejsciem do wody, bo brzeg tam jest baaardzo stromy. ;)

      Usuń
  2. hehe, zabrakło dziś dwóch głównych bohaterek :)

    oj moje psisko to by sie też ucieszyło na takie jeziorko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakich bohaterek. To ja tu jestem zwykle na posterunku:-))).

      Usuń
    2. Kira najgłówniejszą bohaterką. Kociczki, owszem, słodkie, ale wiadomo, kto rządzi:-))).

      Usuń
    3. Koty beda jutro. W koncu przez ostatnie dni Kirunia byla mocno zaniedbana, w sensie, ze zniknela z bloga. Musialam nadrobic owe zaniedbania :)))

      Usuń
  3. ale Wam dobrze! ja mimo pięknej pogody dziś tylko na balkon wychodziłam kotu dywanik położyć

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A czemuż to? Chora jesteś?

      Usuń
    2. nie, zlecenie kończę, jeszcze jutro

      Usuń
    3. Ja mialam podobnie kilka tygodni temu, kiedy koty sie docieraly. Pogoda byla jak zyleta, a ja kwitlam w chalupie, bo strach byl zostawic te bestyjki same. :)))

      Usuń
  4. Errato-marzycielko:)))a jeden taki ponoć mówił,że ten kto ostatni może być pierwszy:)
    Dobrej nocki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ha! To zdaje sie jest jakies smedzenie z biblii? ;)

      Usuń
    2. Zgadnęłaś:)Mówisz,że dziś o godzinie 0 bendzie"pieczywo"?.
      Miłego dnia:)))Słońca nie widać ale to może przez te zmiany czasowe?:)

      Usuń
  5. Weekend bardzo udany - piękna pogoda. Zrobiłaś piękne zdjęcia a Kirunia miała super spacer :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znow bylam w swoim zywiole! Uwielbiam dalekie wedrowki, a Kira to juz w ogole. I jeszcze ta jej kapiel, oby tylko sie nie zaziebila! ;)

      Usuń
  6. Panterko, jest mi bardzo miło, że pamiętałaś o mnie na rodzinnym spacerze :))) i ustrzeliłaś towaruska :) dla mnie :)) Dziękuję :***
    Fajne zdjęcia pięknych okoliczności przyrody, Kirunia sobie zaszalała w końcu, a ten patyk ...

    OdpowiedzUsuń
  7. Spacerek faktycznie energetyczny :)
    Miłego tygodnia! :******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ja kocham w ten sposob ladowac akumulatory! Zaraz mam wiecej sil do nowych wyzwan :)))
      Tobie, Emko, tez dobrego tygodnia :***

      Usuń
  8. Jednym słowem udany weekend.
    Uwielbiam takie spacery.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo udany! I tak mniej lazilismy niz zwykle z powodu lapki, normalnie pokonujemy znacznie dluzsze dystanse :)))

      Usuń
  9. dobrze że z łapką lepiej, pewnie stanęła nie tak albo coś przejściowego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kira gania na slepo za pilka, wiec faktycznie mogla na cos wlezc, albo podczas skoku naciagnac jakis miesien. W koncu nie jest juz najmlodsza, w czerwcu skonczy 8 lat. Na razie jednak z lapeczka w porzadku :)))

      Usuń
    2. Mój Maks ma 9. Tymi zdjęciami tak mnie zmobilizowałaś, że dzisiaj jak wrócę z pracy biorę Maksa i pojedziemy nad morze

      Usuń
    3. O, i to jest genialny pomysl! Morza mi trzeba, chocby na zdjeciach. :)))

      Usuń
  10. Mnie też się udał spacerek w sobotę. Nasz wiosna goni Twoją, ale jeszcze drzewa owocowe nie kwitną. Głaszczę łapkę Kiry, żeby szybciej wyzdrowiała :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od wczoraj nie kustyka, wiec to byla jakas mala kontuzja, na szczescie.
      Nasza czeresnia za oknem tez jeszcze nie jest gotowa z kwitnieniem, ale inne w miedzyczasie juz przekwitaja. Jak mnie to wszystko energia laduje! :)))

      Usuń
  11. ...też wczoraj spacerowaliśmy, prawie 4,5 kilometra :)), a i takie same zdjęcia-ujęcia zrobiliśmy. Później pokażę...

    OdpowiedzUsuń
  12. wczoraj to się opalałam. w sobotę był spacerek do lasu, ale tam jeszcze szaro i buro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te rozowe kwiatki (przedostatnie zdjecie) sa wlasnie z lasku, pelno tego kwitlo. Nie mam pojecia, co to za roslina, ale wyglada urokliwie.
      A slonca pewnie tez troche na skore chwycilam podczas lazenia, lezec nie lubie :)))

      Usuń
    2. mnie niestety rzeczywistość nie pozwala łazić. zresztą ja z tych co wolą leżeć. kiedyś mi nawet tyłek nie rósł od leżenia.

      Usuń
    3. Kiedys moglam lezec plackiem na plazy, teraz juz slonce mnie ploszy, szukam cienia.
      Poki moge, to laze, przeciez tez moge zachorowac i nie moc. Trzeba korzystac :)))

      Usuń
    4. świnte słowa! korzystaj. ja latem też szukam cienia, teraz się napawam:)

      Usuń
  13. U nas na szczęście pogoda w weekend dopisała, stąd też zajęłam się trochę sprzątaniem, trochę leniuchowaniem i trochę spacerkami :)
    Kirunia w ogóle nie wygląda, jakby miała jakikolwiek problem z łapką!
    Buziaki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to nic nie widac, ale kiedy ja boli, utyka, chodzi znacznie wolniej i ostrozniej. Wczoraj juz na szczescie lapecka nie bolala, balam sie tylko, ze mi sie suczysko przeziebi po tych kapielach ;)
      Buziak :***

      Usuń
  14. Fajna taka wycieczka, człowiek się relaksuje i odrywa od spraw codziennych...
    Czasami tak trzeba...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tygodniu czlowiek nie ma dosc czasu na takie kilkugodzinne wypady, a w weekend nie zawsze pogoda dopisuje, trzeba wiec lapac chwile i korzystac z okazji, dla dobra Kiry i naszego. :)))

      Usuń
  15. My woziliśmy ręcznik dla naszego wodnego psa, :) gdzie tylko było troszkę wody, tam zaraz wskakiwał z ropedu.
    Trzeba łapać wiosenne chwile. Piekne kwiatki i listeczki i radosne zabawy pieska w wodzie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, trzeba bedzie wozic ze soba recznik. Gorzej, kiedy nie jedziemy, tylko idziemy, za duzo do noszenia ;)

      Usuń
  16. Rzeki ujarzmione po niemiecku, dobre! Jak zwykle fajne zdjęcia. A na moczenie nóg to chyba jeszcze za wcześnie.
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla Kiruni nie bylo za wczesnie, sezon rozpoczela z hukiem :)))

      Usuń
    2. Chodziło mi raczej o Twoje stópki. hihihi

      Usuń
    3. Gdybym tak weszla do wody w butach i skarpetkach, moze bym nie zmarzla, co? :)))

      Usuń
  17. Fajne fotki...:) Miło się oglądało...:)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

  18. Na jednym ze zdjęć tak jakby był mleczyk :) W moich stronach jeszcze go nie spotkałem, będzie trochę póżniej...
    Drzewka owocowe też nie kwitną, nie to co u Ciebie na Śląsku :)

    Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, to mniszek, zwany u nas lwim zebem (Löwenzahn). Mniszki sa juz w pelnym rozkwicie.
      Skad Ci przyszedl Slask do glowy? Ja mieszkam w Niemczech, w Getyndze :)))

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.