Po raz pierwszy, odkad Bula z nami zamieszkala, rozzloscilam sie na nia tak na powaznie. Do tego stopnia, ze rzucilam w eter grubym slowem na Q. Kto mnie zna, ten wie, ze nie tylko slow powszechnie uznanych za niecenzuralne nie uzywam, ale jestem ich zagorzalam wrogiem, zwlaszcza w ustach kobiet, bo to nie przystoi. I tyle.
Tymczasem samej mi sie wypsnelo, glosno i dobitnie, z akcentem na R. Nawet w tej zlosci nie mialam czasu ani sie zawstydzic, ani w jezor ugryzc. Malo tego, kontynuowalam przeklinanie! Zlosc moja byla wielka i bezmierna.
Otoz w sobote lezalam sobie w duzym pokoju na sofie, dogorywajac w upale, bezposrednio pod wentylatorem i zaklinalam rzeczywistosc, zeby nie musiec sie stamtad ruszyc. Widocznie zaklinalam nieskutecznie, bo przyszlo mi nie tylko ruszyc swoje zwloki, ale i ciezko w tej upalnej zupie pracowac. A wszystko przez Bulke!
Moje lezenie przerwal w pewnej chwili wielki huk, cos jak trzesienie ziemi z erupcja wulkanu i upadkiem meteorytu naraz. Od razu postawilo mnie do pionu. Pomknelam z szybkoscia swiatla w strone halasu, po drodze o malo sie nie zabijajac o kota, ktory z rownie rozwinieta predkoscia gnal w strone przeciwna. Dotarlam do sypialni i wlasnie wtedy wypsnelo mi sie, a co gorsze, nie chcialo przestac. Bo otoz oczom moim ukazal sie armagiedon z obrazem nedzy i rozpaczy w jednym. Mozecie sobie wyobrazic stan mojej wscieklosci, skoro nawet zapomnialam wszystkiego sfotografowac. Ja, ktora aparatu z reki nie wypuszcza!
W sypialni otoz stoi na takiej drewnianej kolumnie moja duma i radosc, wyhodowana wlasnorecznie monstera. Spora juz byla. To wlasnie ta roslina, do ktorej Bulka w jakis sposob sie dostala, zeby urzadzic sobie w niej kuwete. Od tamtego czasu stala z ochraniaczem w postaci plastikowego worka, zakrywajacego ziemie. Na biezaco sprawdzalam, Bula nie sikala w niej pozniej. Tym razem jednak musiala znow do niej wskoczyc i jakos udalo sie jej wszystko zwalic na ziemie. Nie musze dodawac, ile mi roboty przysporzyla ze sprzataniem ziemi rozsypanej nawet na lozkach, nie mowiac o podlodze, i skorup z rozbitej doniczki. I tejze wlasnie bialej, pieknej, wyjatkowej wielkiej donicy najbardziej mi szkoda. Przeszla ze mna szlak od Lenino do Berlina, niejeden wielki kwiat sie w niej wychowal, przezyla w spokoju kilkadziesiat lat i tyle przeprowadzek, zeby polec pod lapkami Bulki. Nie wspomne juz o szkodach na samej roslinie, ale ona (mam nadzieje) jakos sie z tego pozbiera.
Najgorsza jednak byla robota, ktora musialam w tym nieludzkim upale wykonywac. Pot zalewal mi oczy, lal sie ciurkiem po plecach, ziemie mialam w kapciach, pod paznokciami, a nawet w paszczy. Kiedy wszystko pozbieralam do kupy, oczom moim ukazaly sie nastepne szkody: dziura w laminacie.
To smetne resztki, jakie pozostaly z mojej bujnie rozrosnietej monstery, w wypadku stracila kilkanascie lisci, bo to w gruncie rzeczy delikatna i lamliwa roslina. Udalo mi sie znalezc jakas zastepcza donice w piwnicy, taka zwykla i nie tak sliczna, jak poprzednia. Dziura w podlodze jednak straszy. Folia, jak widac, nadal ma ochraniac ziemie.
Cale to dlugotrwale sprzatanie nieco mnie uspokoilo i dobrze, bo kiedy je zakonczylam, przeszly mi mordercze instynkty w stosunku do Bulki. Siedziala wystraszona na balkonie, a w jej wzroku byla prosba o wybaczenie. Wzielam toto na rece, troche nagadalam, a ona obiecala mi, ze juz do monstery wchodzic nie bedzie. Zobaczymy!
Juz wczesniej przewracala i zrzucala mi doniczki z kwiatami, zawsze jednak udawalo sie im szczesliwie przezyc. Ja sprzatalam, utyskujac i jakos dalej szlo. Niejedna roslina ucierpiala polamana lub obgryziona przez Bulczyka, ale zadna wczesniejsza szkoda nie wywolala we mnie takiej zlosci. Cierpliwie i z poblazaniem doprowadzalam wszystko do porzadku, bo majac w domu mlodego, ruchliwego i psotnego kotka, liczylam sie przeciez z pewnymi niedogodnosciami, a nawet stratami. Tym razem jednak Bula przesadzila.
No to miałaś huragan. Okropność. Żebyś poczuła się lepiej napiszę że nie byłaś sama. Tak jak pisałam wczoraj na FB malowałam pokój - gdy skończyłam marzyłam tylko żeby się położyć. Marcyś - ten biały - zamoczył łapę w farbie - zobaczył że jakieś to dziwne to zaczął trząść łapą i pryskać wszędzie potem chciałam go złapać to zaczął uciekać i odbił w całym mieszkaniu pełno niebieskich kocich łap - był wszędzie nawet wskoczył na kuchenny blat - mało się nie popłakałam ze złości i zamiast pójść spać jeszcze z godzinę sprzatałam :))
OdpowiedzUsuńJuz nie wiem doprawdy, co gorsze, czy stluczona donica ze zdewastowana monstera, czy slady kocich lapecek po calym domu. Mialas rzeczywiscie przygody! :)))
UsuńPanterko współczuję przeżyć w upale! ;)
UsuńU mnie, z kilkunastu kwiatków zostały 4... Też mam dziury w podłodze kiedy Lucek, a potem po roku Gacek, zrzucili mi kwiatek z wysokiego regału...
A łapki w farbie to specjalność Lucka! Kocha malować! ;)) Chociaż rekord szkód to miałam jak malowałam szafki w kuchni. Jak skończyłam udałam się na zasłużony odpoczynek. Trwał on ze dwie minuty po czym widzę, że Sam, białym bokiem i ogonem wylatuje z kuchni za kotem. Okazało się, że zachciało mu się ganiać wsród tych mokrych od farby szafek! A kuchnia wąska więc bokami i ogonem porobił mi zacierki! I tak zamiast odpocząć czyściłam psa i malowałam szafki jeszcze rak żeby wszystko wyrównać...
Wiem, że mało to pocieszające dla Ciebie, ale przynajmniej wiesz, że nie jesteś sama w tym "nieszczęściu" ;)
Lzej mi na watrobie, kiedy czytam, ze nie jestem osamotniona w nieszczesciach. Ja na Twoim miejscu zamknelabym kuchnie do momentu przeschniecia. Kiedy maluje swoje pacyki, musze bardzo uwazac i za kazdym razem stawiac obrazki w bezpiecznym miejscu do przeschniecia, bo juz mi raz Bulka wlazla na mokra farbe. ;)))
UsuńFajnie jest miec takie lobuziaki w domu, co nie? :))))))))))
Pomysł z drzwiami dobry, ale trudny do zrealizowania, bo nie mam ich w kuchni ;)))
UsuńAle po ponownym pomalowaniu szafek zastawiłam kuchnię krzesłami żeby chociaż pies nie miał do niej dostępu ;)
Acha. Tyz piknie :)))
UsuńA co, ukradli Ci drzwi? ;))
dobrze, że temu psotnikowi nic się nie stało... przecież mogła ją ta donica spadając uszkodzić :/
OdpowiedzUsuńmasz Ty z tą Bułeczką przejścia .... oj masz ;))))
Ale w końcu "miłość Ci wszystko wybaczy" ;))))))
Sił na cały tydzień życzę :****
Na szczescie koty sa szybsze od mysli, ze nie wspomne o spadajacych kwiatkach w wielkich donicach. I zeby nie bylo niedomowien, najpierw sprawdzilam calosc kota, zanim sie wscieklam :)))
UsuńMy mamy jeszcze dzisiaj swieto, poniedzialek zielonoswiatkowy, wiec sie bycze :)))
Buzinki :***
No bo gdzie w porządnym domu z Kotem trzyma się kwiatka na stojaku!No gdzie?Chyba wszędzie:(
OdpowiedzUsuńPanterko,całe szczęście,że Buła cała,chociaż podłoga"ucierpiała",kwiat dojdzie do siebie a i Winna też przeżyje swojego stresa.:)))
Miłego dnia:)
Powiedz Ty mi, JAK ona tam wlazla? Nie dosc, ze psotnik, to jeszcze akrobatka. Miecka tak nie psocila, ona od poczatku miala maniery kociej damy. Bulka do zludzenia przypomina mi Owsika, najwiecej z nia zgryzot, a najbardziej jest kochana. :)))
UsuńMilego, Oreczko :***
Co tu rzec...Jak pocieszyc? Buła z tego wyrośnie, to po pierwsze. A po drugie...Zlikwidować w domu doniczki wszelkie (ja tak mam, nie ze względu na koty, ale po prostu nie mam ręki do kwiatków doniczkowych - nie ma czego zrzucać i już, no, może poza jakimis bibelotami na półkach, ale nietłukące i niewiele ich, wiec nie ma sprawy):-))
OdpowiedzUsuńAniu! U mnie też upał straszliwy a komary takie okrutne w tym roku, że jak po ospie oboje z męzem wygladamy. A całe dnie na dworze przecież spędzamy.I kozy biedne, bo na dwór wyjsc nie mogą z powodu upału, much i komarów i siedzą całe dnie sfrustrowanie w koziarni a my tylko latamy i im stosy gałezi nowych nacinamy i przynosimy...
Całusy Aniu i usmiechnij sie na dobry początek dnia!:-)))***
Usmiecham sie, Olenko, wscieklizna juz dawno mi przeszla, bo na tego maleg chuligana nie sposob sie dlugo gniewac, przylezie toto, popatrzy w oczy zalotnie, zacwierka, pogrucha, otrze sie o nogi i gniewaj sie czlowieku na ten uosobiony wdziek. :))
UsuńLatwo Ci mowic, zeby pozbyc sie kwiatkow z domu. Ty masz ostatecznie swoj ogrodek, a ja co? Nie umialabym zyc bez odrobiny zieleni w domu. Musze cierpliwie czekac, az Bulka dojrzeje i sie troche uspokoi. I choc kwiatki to tez jakby moje dzieci, to Bula jest wazniejsza :)))
U nas tez inwentarz chowa sie po cienistych katach w mieszkaniu, Kira ledwie na pobliski trawnik wychodzi, zeby sie zalatwic, mowy nie ma o dluzszym spacerowaniu. Wszystkich nas to troche dobija, ten bezruch, ale nie da sie inaczej...
Buziaczki, Olenko :***
Biedna Bułeczka ,jak ona się przestraszyła, oj, oj, oj.
OdpowiedzUsuńA tylko chciała sprawdzić czy dobrze ta folia leży , a może kwiatek taki śliczny , prawie drzewko ma sucho? a poza tym na drzewa trza włazić, prawda? A później tylko bach, nie zdążyła dobrze sprawdzić, nawet myślała , ze to Ty maczałaś w tym palce:) i natychmiast jeszcze te straszne gromy z Twoich ust:) Wszystko naraz na tę grzeczniutką prawie Bułeczkę:))) Dobrze , że ją pogłaskałaś i przeprosiłaś. Teraz
buła musi dojść do siebie i później zbada dlaczego zmieniłaś donicę:))
Aniu no nic to, dobrze, ze już C przeszło a odpoczniesz dziś. A znasz powiedzenie, kto ma pszczoły ........ tak ale zajęcie w obu przypadkach. Miłego dnia.
Po pierwsze primo: Buleczka biedna? A ja to nie? Nie wystraszylam sie, ze malo na zawal nie zeszlam???
UsuńPo drugie primo: U mnie kwiatki nie maja prawa miec sucho, dbam o nie jak o Bulke i reszte towarzystwa, wiec kot nie musi roslinek juz dodatkowo podlewac. :))
Po trzecie primo: to nie ja przepraszalam Bulke-lobuziaka, tylko wprost naprzeciwko. Ja? A za co ja mialabym tego oprycha przepraszac? ;)
Po czwarte primo: Ty mnie nie strasz, ze Bula bedzie nowa donice sprawdzac. Przynajmniej mi to obiecala, ze juz tam nie wlezie.
Po piate primo: Kto ma pszczoly, ten ma miod, kto ma koty, zbiera kwiatki z dziurawej podlogi. :)))
Po szoste primo: Milego dnia, Izunia :***
Wiesz co, mi to wygląda na to ,że ona się zwyczajnie nudzi...
OdpowiedzUsuńMłody kot, jeszcze żywiołowy i szuka sobie zajęcia.
A Ty weź pod uwagę ,
że jeśli robi się cicho w domu w którym są DZIECI i KOTY
to znaczy ,że coś się dzieje bardzo zajmującego i niedozwolonego...:-)))
Pewnie była cisza,a Bulka kombinowała...
Ja się w takim wypadku zrywam na równe nogi przy takiej ciszy
i lecę sprawdzać :-)))
O tak! Byla cisza, grobowa powiedzialabym. Taka przed burza. A ja, zamiast przeprowadzic kontrole, cieszylam sie, ze moge chwile w tej ciszy polezec. O, ja naiwna! :)))))))))))
UsuńW taki upal nie mam nawet sily zabawiac sie z Bulka, wiec dzieciak sam sobie znalazl zabawe. ;)
A jednak była cisza :-)))
UsuńTo wszystko przez ten upał..
Co poleżałaś to to Twoje, miałaś przynajmniej siłę na sprzątanie ...
Krysiu, ZAWSZE jest cisza, to regula u wszelkiej masci psotnikow. :)))
Usuń...jeśli ponownie dopadną Cię mordercze instynkty to pamiętaj, że kota się pierze ale nie wyżyma, he he he...
OdpowiedzUsuńBede pamietac :)))
UsuńNo to w takiej ciszy to jest dziwny huk.Zawsze wiem czasami u mnie pies coś albo coś w ogrodzie.Współczuję Ci Panterko.Dobrze będę komentować wam.Czasami komentuję blogującym.Ale ok będę regularnie.Buziaki.
OdpowiedzUsuńKrysia ma racje, kiedy w domu sa dzieci i zwierzeta, taka cisza nigdy nie wrozy niczego dobrego. To na ogol zawsze cisza przed wybuchem bomby atomowej :)))))))
Usuńna pocieszenie
OdpowiedzUsuńNie jestem pedantką ale bałagan mi przeszkadza. Wczoraj w tym ogromnym upale postanowiłam ogarnąć swoje mieszkanie. Nie wiem co mnie podkusiło i zawiesiłam długie firany. Były piękne, tiulowe wyszywane w małe czerwone kwiatki. Franka tylko się przyglądała a Kiler? Dostał atak ADHD. Chciał koniecznie złapać różyczki i skakał na moje piękne firany. Tak skakał tak skakał, że kołek trzymający karnisz się poluźnił a firany się porwały. Też mi się wyrwało to słowo na K :-)
My mamy firanki jedynie w sypialni, bo to parter. Sa cale w malych dziurkach od kocich pazurkow, kiedy bestie poluja na muchy i inne komary. Mnie juz przestaly takie drobiazgi przeszkadzac. Rowniez podziurkowana tapicerka. Mam za to w domu kochane i kochajace przytulaki, a to jest bezcenne. :)))
Usuń(za wszystko inne zaplacisz karta ... - nie bedzie lokowania produktu) :)))
hihi.
UsuńJadę dzisiaj po rolety bo ja też mieszkam na patrze
Nooo, rolete tez mam i jakos sie zachowala. :)))
UsuńNo, na szczęście już w żadne tam złości nie wierzę! Popatrz na Hany Czajniczka i mojego Hokusiczka - kocha się tych bandziorów najbardziej. :))
OdpowiedzUsuńWyrośnie Bułeczka prędzej niż byś chciała, a kwiatek na szczęście nie takie rzeczy przeżyje, nic mu nie będzie! Szkoda podłogi, bo to kłopot. Sama mam takie dziury i w kuchni i w dużym pokoju. Nie wymieniam, bo to rewolucja z przestawianiem mebli.
Buziaki dla urwisa :)
Oj, zla bylam, naprawde. Tylko ze szybko mi przeszlo.
UsuńTakie Owsiki, Czajniki, Walki, Hokusy i Bulczyki kocha sie na ogol najbardziej. Im wiecej psoca, tym sa bardziej kokieteryjne i przymilne. :))) I gniewaj sie tu czlowieku! Nie da sie!
:***
Z ust mi GosiAnko wyjęłaś. Nie złość się Panterko, kfiatek się pozbiera, a reszta to tylko rzeczy. No i koty tak majom, a zwłaszcza Bułki, Hokusiki i Czajniki.:))))
UsuńWiem przecie, Hanko.
UsuńMoze ten nad-upal mnie zniewolil, ze sie rozwscieklam? :)))
I jeszcze Majtki. ;]
UsuńNo tak! Jak moglysmy przeoczyc :)))
UsuńZgłaszam sprzeciw i teraz ja się rozzłościłam, bo co to ma być, że zdjęcie jakiegoś badyla nam tu pokazujesz, a Bulczyka nie???!! Badylom, nawet historycznym, mówimy stanowcze NIE! Chcemy Bułeczkę!
Usuń(Chyba mogę pisać w imieniu ogółu?) :)
Bulczyk bedzie jutro w wersji normalnej i bardzo artystycznej (na konkurs). :)))
UsuńGosiAnko, przybijam piątkę!
UsuńI kto to mowi? Osoba, u ktorej zawsze jest za malo Czajnikow i innych takich. No! ;)
UsuńJa ze skromności i żeby nie zanudzać. No i Czajnik nie jest tako celebryto jak Bułeczka...
UsuńAcha, to tlomaczy fszystko :)))
UsuńJuż po komentowałam w tym poście komentarze i będę teraz regularnie komentować.U mnie czasami jakieś huki w parku lub gdzieś są bo u mnie przeważnie jest cisza.
OdpowiedzUsuńWszedzie, gdzie grasuja dzieciaczki, czy to ludzkie, czy kocie, musi sie rozlec kiedys jakis huk :))
UsuńKot akrobata. A jużci! Pewnego dnia wracamy do domu a zegar ścienny jakoś dziwnie tyka. Przyglądamy mu się a on ma powykręcane w spiralki wskazówki, że były czarne to widać wyrażnie, że jakieś cęgi mocno pracowały. A kot nieobecny, zagrzebany gdzieś w czeluściach schowka. Jak się dostała ta małpa do zegara, chyba po firance, karniszu albo na lampie dyndała. Ten fakt nigdy nie został wyjaśniony. Następny zegar miał już szybkę ochronną. U nas było powiedzenie: Gdzie diabeł nie może, tam kota pośle.
OdpowiedzUsuńBułka górą! Jeeees!.
Pewnie, Bulczyk jest debesciara! Miecka tez onegdaj troche psocila, ale jakos kwiatki omijala.
UsuńHmmm, mam dwa zegary na szczytach regalow Billy z Ikei. Czy juz powinnam zaczac sie bac? :)))
Bać się nie ma czego, raczej należy się oswajać z faktem, że zegar siłą fizyczną spada w dół... i nie chodzi wiecznie. Tzn nie wskazuje wiecznie prawdziwego upływu czasu.
UsuńA i przypomnienie: widziały gały jaką Bułkę brały! Co rusz należy te oczy przecierać i będzie OKo.
No i jeszcze jedno: Kot nigdy nie wyrasta z psot. Z każdego kota wcześniej czy później wychodzi 'huncwota'. Kto ma kota, ten ma kwiaty na podłodze. Podlane. :)
Miłego poniedziałk@!
A nieee, moje zegary juz dawno przestaly chodzic, stoja sobie tylko. Nie moglam wytrzymac tego cykania i dzyndzania, wiec teraz robia za ozdupke i bibelocik.
UsuńEeee tam, wyrosnie, Miecka tez wyrosla. Szkoda troche kwiatka, ale jesli Bulce sprawia to radosc, niech ma. :)))
Co za łobuziara :))) Szkoda i kwiatka, i podłogi, no i Ciebie też, Panterko, bo w tym upale musiałaś sprzątać po szkodniku. Wcale się nie dziwię, że pozwoliłaś sobie na grube słowo. Nic, a nic.
OdpowiedzUsuńCiekawe, czy zbój dotrzyma obietnicy ;)
Gdybys widziala jej mine, bylabys pewna, ze slowa dotrzyma. Ale obwiesie tak maja, ze pod niewinnymi minkami kryje sie dusza zboja.
UsuńPozyjemy, zobaczymy. W kazdym razie dotrzymala obietnicy, zeby nie szczac po kwiatkach i torebkach, a to juz cos, co nie? :)))
Oj tak, sama niewinność ;)) Pożyjemy, zobaczymy, zawsze to jakiś dobry początek, te jej obietnice, oczywiście ;)
UsuńOd czegos trzeba przeciez zaczac, a obiecanki nic nie kosztuja, nieprawdaz. ;)
UsuńAch ta Bułeczke, przeboje z Nią masz :)
OdpowiedzUsuńPatrząc jednak na to, że Nitka do tej pory broi i bawi się jak mały kociak mimo, że ma już ponad 2 lata.. to nie wierzę, że będzie lepiej :P Ale i tak kochamy te Nasze Małe Szkodniki prawda ? ;)
Bedzie lepiej, widze to po Miecce, ktora sie w koncu uspokoila. Zreszta ona od poczatku miala maniery damy i niewiele psocila.
UsuńSzkodniki sa zawsze najukochansze :)))
A ja tam sobie myślę, że Bułka wiedziała co robi ;)....Kto to widział żeby pańcia leżała i się kotem nie interesowała.....
OdpowiedzUsuńKwiatka, doniczki i podłogi szkoda, to fakt....każdy kociarz ma na koncie podobne straty :))))))
Jesli wiedziala, to celu i tak nie osiagnela, bo zamiast zabawy z nia, musialam sprzatac to, bo napsula. A ona siedziala wystraszona na balkonie, to musiala byc dla koteczki nie lada trauma. ;)
Usuńoj, oj dobrze, że moje psisko nie robi mi takich niespodzianek. Wpierw bym zabiła, później sprzątała... :)
OdpowiedzUsuńNa prawdę współczuję w tej temperaturze sprzątania i to jeszcze ziemie... Dobrze, że z roślinki coś zostało, bo się zregeneruje i znowu będzie piękna!!! A swoją drogą też mi się bardzo podoba ten kwiat, tylko nigdy nie wiedziałam jak się nazywa, teraz wiem ;)
A ja w zyciu bym psa nie zbila! Zabic na smierc, owszem, ale nigdy cielesnie karac :)))Bo wszystkie szkody, jakie zwierzak robi w domu, to wylacznie nasza wina. Gryzie pies buty? Bosmy ich nie schowali w pore, bo sie nudzi. Kot zwala rosline? Bo ja tam postawilam, zamiast na podlodze, gdzie bylaby bezpieczniejsza. Jesli spojrzec na to z tego aspektu, to zwierzece szkody i zle zachowania sa zawsze zawinione przez czlowieka, prawda? :)))
UsuńPrawda najprawdziwsza!
UsuńNo mowie przeciez! :)))
UsuńW zeszłym tygodniu siedziałam sobie spokojnie przy kawie, kiedy usłyszałam straszliwy huk. Okazało się, że z szafy w pokoju córki spadł wór z sianem dla jej królików. Wór ważył 7,5 kg, i był wielki - dlatego właśnie stał na szafie. Co prawda, nie zrzucił go ani kot, ani tym bardziej królik, ale rąbnął zdrowo i "popękał" transporter dla zwierzaków. No cóż, już wiesz, jak się zerwałam i poleciałam. Całe szczęście, że królik, wypuszczony z klatki, uszedł z życiem.
OdpowiedzUsuńO matko! Krolik mogl zejsc podczas tej akcji, jak nie walniety w lebek worem, to na zawal ze strachu. Biedaczek! :)))
UsuńPantero, jakiś czas temu Magda Konwaliowa napisała mi "Trzeba skropić ziemię olejkiem cytrusowym, albo z drzewa herbacianego, to nie będzie do kwiatków podchodzić:) U mnie podziałało". Może spróbuj?
OdpowiedzUsuńPoza tym u rodziców na tarasie powtykałam całą masę wykałaczek do donic i skrzynek i Helka już w ogóle nie podchodzi do kwiatów. :)
Akurat mam olejek herbaciany, a nawet takie patyczki do szaszlykow. Zaraz biere sie do roboty i wybuduje palisade w donicy. Ze tez wczesniej na to nie wpadlam! :)))
UsuńNosz kurka, już dawno bym napisała o tych patykach, ale myślałam, że Ty je wtykasz ;))
UsuńDaj znać czy pomogły te metody naturalne ;)
Tylko niech patyki będą ostrym do góry. Ja najpierw wzięłam te szaszłykowe i je łamałam, więc niektóre były średnio ostre i co? Helena je sobie podgryzała. ;))) No i musi ich być gęsto, co by łapki nie chciały już tam włazić ;)
Ja to sobie chyba, kurna, spryskam cały ogród olejkiem cytrusowym albo herbacianym. :] A Może Majtka spryskam? ;)
UsuńAlucha, ja to ostre wbilam w ziemie, zeby sie kot czasem nie pokaleczyl. :)
UsuńJolka, nie pryskaj Majtka, bo sam od siebie nie ucieknie! :)))
UsuńJolka, koty po ogrodzie mogą, po donicach nie! ;))))
UsuńPantero :D Mała kujka w śliczną różową poduszeczkę nie zaszkodzi ;)
No zobacze. Jesli ta palisada nie zda egzaminu, to odwroce szpicem do gory. Niech ma! :))
UsuńRacja! Już zapomniałam, że kiedy Songo był młody, wykorzystałam ten sposób, żeby nie właził w skrzynki na balkonie. Pomogło!
UsuńJa tez juz malo pamietam, ze Miecka w ogole byla mloda, ona sie chyba juz stara urodzila i nigdy nie psocila. :)))
UsuńIiiitam! Ziemię w laczkach, pod paznokciami i w paszczy to ja mam pięć razy dziennie! ;)
OdpowiedzUsuńAnno Mario, a tak naprawdę to powiem Ci, że rozumiem Twoją furię, bo jak się domyślasz, u mnie stłuczki, wydziobane laminaty, terakoty są na porządku niemal dziennym. I sprzątanie pobojowisk. Cóż, kociarskie matki tak już mają. I powiem Ci jeszcze, że na Twoim miejscu nie stawiałabym tej monstery na tym mało stabilnym... zydelku, bo znów jej się co przytrafi, mimo że Bułeczka wcale nie chce, żeby tak było. To się po prostu kotom zdarza. Takim cudownym kotom. :)
Ide budowac palisade z szaszlykowych patyczkow (patrz komentarz Aluchy) oraz skrapiac okolice swietymi olejkami. Pewnie Bulczyka to nie odstraszy, ale sprobowac warto :)))
UsuńI tak kocham te zgage ponad wszystko. :))
Trzymam kciuki, ale... ten, no, ekhm... ;)
UsuńSpoko, palisada juz wybudowana, a sypialnia cuchnie olejkiem herbacianym.
UsuńChyba mnie stary przebierzmuje za ten smrod ;)
A obudziłaś się rano w stogu siana? Nie? Mnie to szczęście dopadło w niedzielny poranek. Otwieram oczy a tu siano wszędzie siano, szybko zamykam i znów otwieram z niedowierzaniem nic dalej siano na podłodze na dywanie, na kołdrze i .... w psim pysku też.
OdpowiedzUsuńOtóż przymierzam się o tej potworze co ją spode płota na własne utrapienie wzięliśmy. Ktoś porzucił. Zbieram się i zbieram mam już zdjęcia i opowieść naszej walki o przetrwanie tego terroru psychicznego też.
Teraz jakby lepiej tfu tfu by nie nie daj Bóg nie przechwalić.
Więc siano wszędzie leży, zerwałam się ze słowem na ustach, mąż przygnał z pokoju i rozpromieniony zauważył: o w stogu spałaś.? wrrr
Postawiłam w spokojnym zacisznym miejscu niewidocznym przecież miejscu worek z siankiem dla żółwia, schowany był to sianko od Oli co mi jajeczka przysyła. Worek pogryziony sianko rozwleczone i już niesione było do drugiego pomieszczenia gdy mąż zareagował nie chcąc sprzątać całego domu. Bo na niego padło sprzątanie, :)))
Mam zapalenie stawu w stopie boli i kuśtykam najwyżej do kibelka, sycząc po drodze zawzięcie, więc sprzątanie stogu siana spadło na męża, uwinął się raz dwa z tym. :)
Informuję że dziś dużo lepiej w niedzielę byłoby też lepiej tylko że w sobotę dowaliłam sobie nieźle chodząc dużo i nic miałam przesyczaną całą więc w niedzielę leczyłam, dziś już łażę ale uważnie by nie przedobrzyć.
A psinka schowała tyłek i siedziała grzecznie w drugim pokoju.
Kotki są słodkie nasz nie da rady pozrzucać donic bo za ciężkie ale kwiatki mam poobgryzane niektóre. :)
Kot dalby rade kazdej donicy. Ta moja byla za ciezka dla mnie i do tej pory nie wiem, jak sie Bulce udalo ja zwalic. :))
UsuńNasz pierwszy piesek zezerl ojcu dyplom ukonczenia studiow, na szczescie introligator zdolal go uratowac. Wina psa, powiadasz? Otoz nie, ojciec powinien swojego dyplomu lepiej pilnowac, jak i Ty swojego siana, Elu. Pies jedynie znalazl sobie zajecie i zabawke.
Zepnijze sie wreszcie z tymi postami o psotniku i nie wymawiaj sie stopa, bo mozesz pisac na lezaco :)))
Kusisz los , stawiając kwiatka z powrotem na tym stołeczku ;)
OdpowiedzUsuńBiedna Bułka ! Kuwetę jej postawili tak wysoko że o mało się nie zabiła ! ;))))
Współczuję Panterko straty donicy i zepsutej podłogi , ale sama jesteś sobie winna , O! ;)
To nie stoleczek, ino specjalna kolumienka na donice. Wysoka jest, siega mi powyzej pasa. Tym bardziej nie rozumiem, jak Bula tak wysoko wlazla i jeszcze zdolala wszystko wywalic. Po kaloryferze? :)))
UsuńKotki lubią wyzwania :D
Usuńsprawdzony sposob zeby kot nie grzebal w doniczce - powtykaj tuz przy brzegu gesto w ziemi patyczki o zaostrzonych koncowkach.
OdpowiedzUsuńJuz powtykalam. Kilka komentarzy wyzej ktos dal mi te rade, wiec w te pedy zrobilam palisade :)))
UsuńJak to dobrze, że szkody były na tyle duże,że zdążyłaś się uspokoić :D... :P.
OdpowiedzUsuńNo wieszszsz... :)))
UsuńNo i jak to tak? leżeć pod wentylatorem miast pilnować donicy z kwiatkiem? :)) To nie wina kotka. :)))
OdpowiedzUsuńU nas wymyśliłam dawno kiedyś, parapety szerokie nad kaloryferami, akuratnie drewniane stolarz zrobił, na nich stoją donice z kwiatami żadna lekka nie jest a jedna ogromniasta w niej się mieszczą storczyki chyba z pięć różnokolorowych. Cytryna też jest w ciężkiej donicy ale ma pień :)) i drabinki podtrzymujące owoce, włazi się na nie cudownie. :) Nolina dla odmiany ma gruby pień (noga słonia) o który się świetnie ostrzy pazurki, już nie reaguję, bo jakoś to Nolinie nie szkodzi. Ale smaczne ma młode listki tu już reaguję. :)
Współczuję ulubionej donicy bo i ja mam coś co by mnie dużo zdrowia kosztowało. To mojej babci a może i jeszcze dalej, gliniany garnek do mleka zsiadłego. Od zawsze go pamiętam. Wiekowy, blisko setki ma, córce obiecałam spadek. :))) Więc wiem jak by bolało a jak Ciebie zabolało.
A nie na leżąco, mam komp stacjonarny, mam też laptop, ale stacjonarny wygodniejszy tylko się ubrać do niego trza. :)) Podobno mam mieć zdjęcia jutro wrzucone - mąż swoją lustrzanką zrobił Lorze sporo zdjęć, ja swoją małpką nie robiłam. :)
Jak to tak? Kotek, zamiast lezec i spac, jak to koty w zwyczaju maja, wchodzi w szkode? nIE MOGE SIE POZBYC MOICH KWIATKOW; BO sama bym zwiedla :(((
UsuńPomyślałam sobie, że ona może wskakuje na tę donicę! Mówisz, że sięga Ci powyżej pasa? Ale koty skaczą wysoko!
OdpowiedzUsuńPo napisaniu powyższego jeszcze raz obejrzałam zdjęcia. Ja to widzę tak: odbija się wprost z podłogi, chwyta pazurkami przednich łapek za donicę i tylnymi odpycha się od tych kolumienek, a może od też od kaloryfera, podskakując niejako drugi raz. Obserwowałam takie skoki u mojego kota. W takim wypadku, jeśli ziemia w doniczce była nieco suchsza niż zwykle, Bułeczka mogła ją "przeważyć". No i faktycznie, może się nadziać na tę "palisadę".
Chyba Ci niechcący nawrzucałam "enterów". Przepraszam!
UsuńA wrzucaj, nie zaluj sobie! :)))
UsuńPewnie nigdy sie nie dowiem, co tak naprawde stalo sie tamtego dnia w sypialni. Teraz mozna juz tylko dywagowac i sie domyslac. Akrobatka i tyla!
Kiedy czytam Twoje kocie historie od razu mam przed oczami filmiko o kotach Simona... tylko donicy szkoda
OdpowiedzUsuńNo, szkoda!
UsuńA Bulka ma cos z kota Simona, tyle ze jest zgrabniejsza :)))
żeby tak od razu mordować... :) dobrze, że donica nie spadla na Bulkę a tylko na podłogę, trzeba tylko jakiś sposób na dziurę w laminacie znaleść. Popytam i dam Cie znać jak ktoś coś rozsądnego wymyśli :)
OdpowiedzUsuńTo Bulce wolno zamordowac mojego kwiatka, a mnie nie wolno zamordowac Buly? Gdzie tu sprawiedliwosc? :)))
UsuńOj! Widzę,że obie czerwonością świecimy.... Na szczęście jutro jest też dzień i wszystko będzie wyglądać inaczej!
OdpowiedzUsuńMnie to juz po pieciu minutach przeszlo, kiedy musialam sprzatac ;)))
UsuńO matko, współczuję Ci! Istny huragan!
OdpowiedzUsuńZnam to - stety bądź niestety - tę złośc też, ale po chwili przechodzi. :)
Moje zwierzaki raczej się nie boją jak krzyczę, zorientowały się, że nic z tego nie wynika :D
Ja nawet nie na Bule krzyczalam, tylko wypuszczalam z siebie zlosc, tak do sufitu. Krzyczenie na Bule byloby bezcelowe, ona sie mnie nie boi, niczego sie nie boi, moja dzielna dziewczynka. Nawet Placzka zalatwila :)))
UsuńWchodzi w szkodę a jakże :) i po drabinkach i drapie nogę słonia wolno mu, jemu wszystko wolno i on o tym wie.:))
OdpowiedzUsuńTylko nie więdnij :)). Kwiatków nie mówiłam żeby się pozbywać opisywałam tylko swoje wynalazki, dzięki którym dziś moje kwiatki żyją a ja bez nich też bym chyba uschła. Uwielbiam je, tylko czasem zapominam podlać, wtedy krzyczą o wodę to i daję a co mi tam. :)) Ale się trzymają.
Ja swoje kwiatki nie tylko poje, ale i karmie, gadam do nich, poddaje kapielom i glaskaniu. One tylko mowic nie umieja, a poza tym sa jak dzieci i zwierzaki :))
UsuńMoj Minio kocieceim bedac zniszczyl, zezarl i wydrapal mi wszystkie kwaitki jakie wtedy mialam, puste doniczki zostaly, a o robieniu kuwety w doniczkach zaponnialam. Ostatnia rosline zalatwil jak juz mieszkalismy tu gdzie mieszkamy, czyli 6 lat temu. Maz mail takie cus, wygladalo to jakby miniatorowa palemka i ja nawet myslalam ze to jest sztuczne, ale kiedy zaczelam sama o to dbac to zaczelo wypuszczac nowe lisktki i wtedy Minio sie do tego dobral, pierwsze poodgryzal wszystko co nowe, a potem powoli cala reszte, ostal sie tylko goly badyl i zdechlo to bylo i w koncowym efekcie ostala sie ino doniczka.
OdpowiedzUsuńA kot mojej wnuczki, nie raczej corki nazywa sie Lejek z wiadomych powodow. Najbardziej lubil jedna kolderke i biedna ciagle byla w praniu. Obledu mozna bylo dostac, corka drla sie ciagle i uduszeniem oraz skreceniem karku mu grozila, ale jak juz w koncu zaskoczyl o co biega, to potem darl sie w nieboglosy rano zeby go wypuscic bo mu sie chce, a potrafil nawet w strugach deszczu wybiec na ogrodek tylko po to aby sie wysikac.
Koty to cwaniaki jakich malo, maja wlasna filozofie i najczesciej zawsze stawiaja w efekcie na swoim.
UsuńAle roslinek nie pozwole zmarnowac! :)))
Aż chce mi się przypomnieć chińskie powiedzenie - uważaj o czym marzysz, bo ci się to spełni. Tak pragnęłaś mieć tę kotkę, no to teraz masz! :))
OdpowiedzUsuńA mam! I jest moja najwieksza radoscia, wnoszaca w nasze zycie wiele zmian, bardzo pozytywnych. To najukochanszy zwierz pod sloncem. Co nie znaczy, ze czasem doprowadzajacy mnie do zlosci, psotnik jeden. :)))
UsuńNie chce Cie straszyc, mysle jednak, ze Bulka wiedziala co robi wywalajc filodendron. Jest to wyjatkowo trujaca roslina szczegolnie dla kotow a juz na pewno nie powinnas jej trzymac w sypialni.
OdpowiedzUsuńA tak w ogole, to bardzo wspolczuje sprzatania:(
Trujaca? Przeciez nie bedziemy jej jadac ;) A skutecznie czysci powietrze w alkowie :)))
UsuńA ja rozumiem Cie doskonale.
OdpowiedzUsuńJak mam zły dzień i cos zmajstrują to czy Absorber, czy kot, czy pies, panie nieobyczajne lecą..(przy Absorberach się gryzę w jezyk do krwi). :)
Cale szczescie, ze zwierzaki nie bardzo rozumieja, co mowie. Wystarczy im ton glosu i wtedy zaraz schodza mi z drogi. :)))
Usuń