czwartek, 4 września 2014

Przerost formy nad trescia czy jakos tak.

Nieraz juz pisalam o malych ludziach, ktorzy za wszelka cene usiluja sie dowartosciowac i naduzywaja danej im wladzy. TU pisalam i TU tez, a moze jeszcze gdzie indziej, ale mi sie juz szukac nie chce po blogu. W kazdym razie im mniej znaczace g***o, tym bardziej rozdete. Ostatnio jednak widzialam w telewizorni cos tak kuriozalnego, ze az sie z Wami podziele.
Pewna rodzina udala sie na wycieczke do stolycy. Zakupili na dworcu tzw. dzienny bilet, ktory upowaznial miedzy innymi, do korzystania z Kolei Mazowieckich. Weszli do wagonu, rodzice zajeli miejsca siedzace, a ich 21-letni syn, z biletami w reku, udal sie na poszukiwanie kasownika.
Pierwszy nonsens to brak kasownikow w kazdym wagonie, drugi - skoro zakupilo sie juz dzienny bilet, powinna byc na nim data i godzina oraz to, ze obowiazuje przez 24 godziny (czy tam 12, nie wiem) na to, to, to i tamto, bez koniecznosci kazdorazowego kasowania. Tak np. zwiedzalismy Hamburg, jezdzac u-bahnem, s-bahnem, autobusami miejskimi, a takze tramwajem wodnym. No, ale Polska to nie Niemcy i nie mam tu na mysli wylacznie statusu gospodarczego, ale rowniez zwykla logiczna codziennosc. Dosc, ze mlody czlowiek nie zdazyl znalezc kasownika, kiedy kontroler wyrwal mu bilety z reki, ze niewazne, bo nie skasowane i zabral sie z satysfakcja godna rozdetego g***a do czynnosci sluzbowych. Nie pomagaly tlumaczenia, ze chlopak wlasnie chcial... szukal... ze nie sa z Warszawy... NIC! Wysadzili ich na nastepnym przystanku i wraz z drugim kanarem zaczeli mandaty wypisywac. Chlopak nagrywal cala akcje komorka, a ze mial wrazenie, ze kanar jest jakis wczorajszy, sam wezwal policje i kazal zbadac trzezwosc "wladzuni" kanarskiej. Niewiele tego bylo, bo tylko 0,2 i cos tam promila, ale jednak.
Uwierzcie mi, ucieszylam sie!
Pozniej pokazano wypowiadane polgebkiem przez rzecznika kolei jakies metne tlumaczenia, ze kasowniki sa jedynie (sic!) w pierwszym wagonie i tamtedy powinni wsiadac (przypominam, mowa o pociagu, a nie tramwaju), a informacja o tym rzadkim zjawisku jest na ich stronie internetowej oraz na dworcu. Mlodzieniec wybral sie wiec na dworzec sprawdzac, gdzie ta swiatla porada i znalazl ja wprawdzie gdzies przy koncu peronu w szklanej gablotce, ale traf chcial, ze oni wsiadali do pociagu po drugiej stronie dlugiego peronu. Koleje nie chca odpuscic nalozonej kary, a rodzina nie ma zamiaru jej placic, zwlaszcza, ze z poczatkowych 70 zl grzywny, zrobilo sie nagle 170.
Sprawa znajdzie swoj final w sadzie, jakby polskie sady naprawde nie mialy wazniejszych zajec od orzekania, czy rozdete ego nietrzezwego kanara bylo zjawiskiem prawidlowym, czy tez nie.





50 komentarzy:

  1. Rzygać mi sie chce! Po prostu! Miałam sytuacje w autobusie, kupiłam karnet a że kierowca tak jechał że ciężko było równowagę utrzymać źle udarł mi się bilet, wysiadłam załatwiłam swoje, potem wsiadłam znowy skasowałam kolejne bilety i oczywiście mandat dostałam, nie dość ze zapłaciłam to "zawarłam nieskuteczną umowę" a tymi q... oni karaliby za wszystko! A gdzie domniemanie niewinności? Mega nienawidzę mojego miasta!!! Brak słów! Nie dość że zapłaciłam to teraz jeszcze mandat! I nie ma co z nimi gadać!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wracając do opisanej przez Ciebie sytuacji zastanawiam się czemu ma służyć takie zróżnicowanie, otóż zdziwiłam sie że w pociągach sa kasowniki... u nas są na stacjach... no właśnie...
      Problem też widziałam gd zamknięto kasy biletowe ustawili automaty - felerne buble! Teraz mniej się psują, ale problemy są...

      Usuń
    2. Inna rzecz, ze tysiace pasazerow podrozuja bez biletow, wiec juz nawet logiczne wyjasnienia do kanarow nie przemawiaja.
      Jednak moim zdaniem to organizacja przewozow kuleje i tam powinno sie cos zmienic, zanim zacznie sie wypisywac mandaty jak leci.

      Usuń
    3. Kanarami motywuje zwykła chciwość i co sie dziwić że logika nie działa... z resztą jak dzwoniłam to babka powiedziała że nei ma sensu sie odwoływać, choć pisać mogę ale nie uznają bo to "nie skuteczna umowa z przewoźnikiem".

      Usuń
  2. To mieli pecha - bo u nas są kasowniki na każdej stacji a jak się nie zdąży to idzie się na czoło pociągu i tam konduktor kasuje albo wpisuje godzinę i stawia pieczątkę. Dziwie się że tego nie wiedzieli - przyjechali albo z wiochy zabitej dechami i pierwszy raz wyruszyli w świat . Jak bym była na ich miejscu to bym się dowiedziała albo poczytała na ten temat żeby nie mieć takich niespodzianek. Naród jednak ciemny jest a mamy XXI wiek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grazyna, ja tez o takich szczegolach nie mam pojecia, a z wiochy przeca nie jestem. :)))

      Usuń
    2. Nie lubię kanarów ale trochę ich rozumiem. Zdarza mi się jeżdzić na gapę i właśnie tak się tłumaczę i słyszę jak inni też tak się tłumaczą - często też widzę że mają bilet nie skasowany i też tak mówią - jedna babka mówiła że chciała zaoszczędzić i się jej nie udało. Swoją drogą bilety są piekielnie drogie. Jadę do Warszawy 1 krótki przystanek i muszę zapłacić 6.60

      Usuń
    3. Spraw sobie rower, zyskasz zdrowie i zaoszczedzisz pieniadze na bilety. :)))

      Usuń
    4. Panterko, nie bardzo sie da kursowac na Trasie Warszawa-Zabki rowerem,. wiem co mowie, bo mieszkalam w Zielonce, to niedaleko Zabek. Taka wycieczka grozi utrata zdrowia albo i zycia. Niestety.

      Usuń
    5. No tak, czlowiek mysli innymi kategoriami. Chociaz w Polsce byt rowerzystow z dnia na dzien sie polepsza, pewnie jeszcze duzo wody musi w Wisle uplynac, zeby dorownal standartom zachodnim. Bo tutaj to ja, jako kierowca, musze uwazac na nich, a nie odwrotnie.

      Usuń
  3. Upierdliwcy są wszędzie! To zaraza maluczkich ludzików, którzy za wszelką cenę chcą choć przez chwilę porządzić.
    Wczoraj obserwowałam kontrolę w sklepie spozywczym. Ohydny, nadęty, pełen pretensji, wymalowany w papuzie kolory babsztyl przy klientach ponizał ekspedientki. A one za jej plecam ocierały łzy albo popatrywały na nas zawstydzone...Ech, ludzie i ludzie...Nie kazdy zasługuje jednak na to godne miano.Trzeba jakoś lawirowac między głupolami, zeby sie nie poparzyć ich jadem.
    Mimo wszystko całusy serdeczne zasyłam Ci Aniu, ludzkie są one i bardzo dla Cię zyczliwe!:-))***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jest wlasnie ta odrobina "wladzy", ktora trzeba wyraznie wszystkim pokazac. Polska mentalnosc pod tym wzgledem jest zastraszajaca. Czytalam gdzies, ze niektorzy wykorzystuja ten krotki czas miedzy zaparkowaniem auta a wykupieniem biletu w automacie do wypisania mandatu za nieoplacone parkowanie. U nas politessa ma obowiazek czekac 10 minut, zanim siegnie po bloczek.
      Przyjemnego dnia, Olenko :***

      Usuń
    2. U nas 5 minut, a zanim wypisze mandat musi porobić 5 zdjęć. Zdarza się że ktoś w tym czasie przyjdzie, wsiądzie do samochodu i odjedzie :-)))

      Usuń
    3. W cywilizowanych krajach czekaja, w Polsce od razu klada mandat za wycieraczke.

      Usuń
    4. nie mandat, przyjęcie mandatu trzeba pokwitować! wezwanie do stawienia się zostawiają za wycieraczką, jak na razie dwa razy się stawiałam i za każdym razem udało się na ustnym upomnieniu poprzestać ;) z czego raz to był ewidentny mandat należny, bo na zakazie zaparkowałam, ale pod cmentarzem w Wigilię, więc prezent świąteczny wynegocjowałam ;) drugi raz to było ich "czepiactwo" więc się po prostu wykłóciłam ;)

      Usuń
    5. Elaja! To z Ciebie prawdziwy pirat drogowy! :)))
      Jak zwal, mandat czy wezwanie, ale przyzwoitosc nakazywalaby poczekac pare chwil, zanim sie to cus wsadzi za wycieraczke. U nas nie wzywaja, trzeba od razu placic. ;)

      Usuń
  4. ...to jest Polska przecież, tutaj na każdym kroku chodzi jak człowieka wydymać z kasy i nic więcej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I to wlasnie jest bardzo przykre, bo w koncu sciagac mozna z tych, co maja, a nie poglebiac biede.

      Usuń
  5. a to Polska właśnie.... :(((
    najgorsze będzie to, kiedy trafią na"małego sędziego", który po "argumentacji" kolei może wydać wyrok na ich niekorzyść :(
    Mam nadzieję, żeś kochana w lepszej formie :****

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nie widac, zem w lepszej formie? :)))
      Mnie tylko zastanawia, czy ten brak prostej logiki i jakby specjalne utrudnianie ludziom zycia, juz na stale wpisal sie w polska codziennosc?

      Usuń
    2. Tak Panterko, na stale. To jest bariera, ze tak powiem do trudnego przeskoku.Chociaz to wcale nie jest trudne byc dla kogos zyczliwym i pomocnym. Mowia, ze wystarczy chciec.
      Buziak :)***

      Usuń
    3. Ja juz nawet nie mowie o zawodowej zyczliwosci, ktora powinna byc wpisana w statut firmy, ale o zwyklej logice i ulatwianiu ludziom zycia, zamiast je utrudniac.

      Usuń
    4. mam takie samo wrażenie jak Orszulka ... na stałe...
      wiesz...wczoraj miałam intensywny pobyt w topowym centrum onkologii w naszym kraju. Lekarze profesjonalni, pomocni i delikatni... pielęgniarki trafiały się różne, pół na pół, jedne super inne okropne... ale najgorsi byli pacjenci! Człowiek człowiekowi wilkiem :( a im mniej znaczacy tym bardziej plujący frustracją...

      Usuń
    5. A przeciez kazdy jeden chory, kazdy jeden tak samo zagrozony, bo to przeciez onkologia. Pielegniarki w koncu taki zawod sobie wybraly, wiec gdzie podzial sie ich profesjonalizm? Ich serdecznosc dla pacjenta spanikowanego wlasna choroba?
      Wszystko tam stoi na glowie!

      Usuń
  6. Bilet dzienny jest bez daty i na początku podróży musi być zeskanowany czy skasowany , bo od tego czasu liczy się czas jego ważności. W czerwcu byłam w Warszawie i po skanowaniu biletu na bilecie wpisana była godzina ważności. Najlepiej było z biletem najpierw wejść do metro bo tam były bramki i z kasowaniem nie było problemu. Najgorzej było w momencie gdy np. miałam bilet godzinny i jadąc tramwajem nie dojechałam do celu a już był czas końca ważności biletu a nie miałam więcej biletów i w tramwaju nie było biletomatu więc wysiadłam. Na przystanku biletomat był ale zepsuty . Wydaje mi się że we Wrocławiu jest lepiej rozwiązany ten problem bo jak kupuję bilet to mam na cały przejazd w jednym tramwaju ale mogę kupić półgodzinny na krótsze trasy i w tramwaju w środku są biletomaty. A na stacjach PKP na których nie ma kas jest informacja że bez biletu wchodzimy do pierwszego wagonu i tam kupujemy bilet. A z kanarami... współczuję im takiej pracy aczkolwiek tam chyba idą pracować tacy, którzy za wszelką cenę chcą kogoś złapać. Przed laty , jechałam od ciężko chorego taty ze szpitala ,akurat zdążyli zamknąć kiosk,. To był końcowy- startowy przystanek, autobus mia chwile postoje. Kierowca nie miał biletów więc zapytałam pana który stał przy kasowniku czy nie ma biletu czy nie ma biletu , odpowiedział że nie i tyle. Z ciężkim sercem zostałam w autobusie .... AUTOBUS RUSZYŁ A DO MNIE PODSZEDŁ TEN SAM , KTÓRY BYŁ PRZY KASOWNIKU I POPROSIŁ MNIE O BILET. Powiedziałam, ze przecież wie ,chwilę rozmawiał ze mną i proponował, ze załatwimy to ulgowo ale muszę przyjechać pod taki adres i podał mi kartkę.W domu dotarło do mojej pełnej troskami głowy o co mu chodziło. Kara przyszła do pracy było mi wstyd bo nawet dyrektorka musiała o tym wiedzieć. Teraz postąpiłabym inaczej na pewno dziada mogłam załatwic i straciłby może pracę ale to były inne czasy:) Sorki , ze się rozpisałam ale wzięło mnie na wspominki przy okazji kanarów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja caly czas podaje przyklad Hamburga, gdzie biletomat wypluwa juz datowany i z godzina bilet, wiec uzytkownik nie musi sobie zawracac glowy szukaniem kasownikow. To jest tak proste, jak konstrukcja cepa i tylko dla Polski zbyt zlozone i skomplikowane.

      Usuń
  7. Do stolycy się nie wybieram, ale warto wiedzieć o takich kfiatkach.
    Wrocławskie rozwiązania bardzo się mi podobają i tak w ogóle komunikacją miejską dobrze się mi tam jeździło.
    Co do kanarów i innych małych ludzików - brak słów po prostu. Mam nadzieję, że ta rodzina sprawiedliwości się w sądzie doczeka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez mam nadzieje, tylko po co w ogole fatygowac sady dla takiego glupstwa, skoro mozna od poczatku zorganizowac sprawe biletow bardziej logicznie.

      Usuń
  8. Generalnie Wrocław jest bliższy ludziom. kupiłam bilet w autobusie za 1.80 jechałam ponad godzinę na lotnisko, bilet był ważny na całą trasę. U nas w tym czasie 2.40 na godzinę.
    Gadzinę jedną też taką spotkałam, jeden końcowy przystanek, wtedy miałam prawo ten jeden przystanek przejechać ale nie wiedziałam a że jechałam z dzieckiem śpieszyłam się by zdążyć na pociąg późno było i biletu nie był gdzie kupić. Dziwiłam się czemu gadzinie się łapy trzęsły. U nas tak już jest trzeba utrzymywać gadziny różne bo proste rozwiązania są za trudne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas mozna kupic bilet autobusowy w przedsprzedazy albo u kierowcy. Zreszta u niego mozna tez kupic nastepne w przedsprzedazy, do kasowania. Kto nie ma biletu, wsiada przodem, inni wsiadaja jak chca i nie ma przepychanek, scisku i problemow.

      Usuń
  9. Prawie nie korzystam z komunikacji, więc doświadczeń nie mam, ale historie różne słyszałam.
    Dziś rano miałam scysję z jakims spoconym po bieganiu dziadem. Weszłam na bazarek, gdzie mydło i powidło. Łażą wrony, koty, a nocami z pewnością biegają szczury. Kupić chleb do takiej budki. Byłam z Mopem, wiesz, jak on wygląda mikrus jeden. W budzie nikogo nie było już kończyłam pakować, a tu nagle dziadzisko spocone na mnie,że tu jest żywoność a ja z psem i czy tu wolno z psem. Ponieważ nie raz kupowałam tu chclen własnie na specerze, to wiem, że na drzwaich nie mam żadnego zakazu, więc powiedziałam, że owszem można, bo zakazu brak. A on na to, że kultury nie mam i na takie , jak ja to powinniem odpowiednie służby wezwać, tak, tak powiedziałam...najlepiej policję:))) Wzywa pan? To poczekam. I dodał cvoś jeszcze, że ten pies jest wstrętny.Aż tu dziadu myślę sobie i odpowiadam, a pan też, na dodatek jeszcze spocony!!! Kurczę rozumiem wszystko, że pies, że sklep, ale ja świadomie to robię, gdzie nie mam zakazu włażę z psem. W Niemczech na własne oczy widziałam, jak po Lidlu chodził człowiek z dużym, naprawdę dużym psem. Słowa mu nikt nie powiedział, więc nie wiem, czy tam można, czy to był tylko przypadek. Dziad mi humor z rana zepsuł...śmierdziel spasiony....na mojego malutkiego Mopecka tak brzydko powiedzieć:(((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Niemczech do sklepow spozywczych jest generalny zakaz wchodzenia z psami, to pewnie byl jakis bezdomny, ktoremu i tak wszystko jedno. Mnie kiedys wyprosili ze sklepu z Fuslem na reku, kiedy byl jeszcze malutki i nie chcialam go zostawiac przed. W innych branzach sie tak nie czepiaja, w knajpach na ogol tez, ale juz w restauracjach tak, w niektorych.
      Moglas dziadowi powiedziec, ze smierdzi bardziej od Twojego psa. :)))

      Usuń
  10. Uff!! Jak ja nienawidzę jeździć kolejką miejską. Te kasowniki w tunelach, przy ich braku na peronie. Gdy człowiek zziajany biegnie by w pośpiechu wsiąść, zapomina o skasowaniu i klops. Bo u konduktora za dodatkową opłatą. Kiedyż my wreszcie znormalniejemy. Tak, masz rację, im większe goowno, tym bardziej rozdęte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie juz zaczyna sie wydawac, ze w tej biednej Polsce wymysla sie coraz gorsze "udogodnienia", by zycie ludziom czynic jeszcze bardziej upierdliwym. To zakrawa na sabotaz przeciw wlasnym obywatelom. Kto ma w tym interes?

      Usuń
  11. Na rynek nie wolno wchodzić z psem.U mnie nie z każdej strony wisi zakaz wchodzenia z psem i zakaz poruszania się rowerem po rynku.Sama widziałam jak mały pies sikał na warzywa postawione na ziemi w skrzynkach/jak na rynku/Czy nam faktycznie potrzebne są nakazy i zakazy żeby wiedzieć jak żyć wśród innych????A co by było jak ja bym weszła ze swoją Owczarką?Nie można bo duża?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przede wszystkim to Owczarka nie zadziera nogi przy sikaniu, bo to kobieta, wiec wie, jak sie zachowac. To tylko faceci znacza terytorium. :))) U nas na rynku nie zauwazylam zakazow wprowadzania psow, ale tez wlasciciele sa bardziej odpowiedzialni.

      Usuń
  12. Ja to wieśniaczka jestem i w dużych miastach raczej nie bywam, a jak bywam to samochodem. Ale w tych europejskich miastach w których byłam i zmuszona poruszałam się komunikacją miejską, żadnych kasowników jakoś nie zauważyłam. Kupuje się bilet albo przy wejściu na stację (metro/tramwaj/pociąg) albo w autobusie u kierowcy. I jak się kupuje bilet dzienny to wystarczy pokazać ten bilet dzienny kierowcy albo kontrolerowi, bo tam jest data. Wiadomo że jak bilet dzienny to obowiązuje cały dzień, więc po cholerę go kasować co chwilę? Dla mnie to poronione. Ja w ogóle się już do tej Polski nie nadaję. Ja tam nie umiem nawet tramwajem jeżdzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo tak jest, Iwona, ze wszedzie sie ludziom zycie ulatwia, tylko w Polsce nie. Ktos przyzwyczajony do normalnych standartow, nie bedzie sie umial w tamtej rzeczywistosci odnalezc.

      Usuń
    2. eee nie do końca - i w Paryżu np, czy teraz w Barcelonie bilet zawsze trzeba przepuścić np przez bramkę metra i tam się drukuje dopiero data ważności! w Barcelonie kupowałyśmy karnety na 10 przejazdów 75 minutowych i taki bilet trzeba było 10 razy skasować po wyczerpaniu limitu czasu! no, ale w ciągu tych 75 min. można jeździć już czym się chce bez kasowania! i u nas to samo teraz wprowadzili, tylko bilety sa pojedyncze

      Usuń
    3. W Paryzu to juz nie pamietam, ale chyba kupowalismy za kazdym razem nowe bilety, a w Hiszpanii w ogole nie bylam, wiec sie nie wypowiadam.

      Usuń
  13. Wcale mnie to nie dziwi! To jest paranoja! Ja jak mam jechac autobusem miejskim, bo czasem musze to slabo mi sie robi! Nie dosc, ze wielu kierowcow nie wie co to kultuta to jeszcze ten smrod i scisk... Na prawde tragedia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Normalnie jezdze autem, ale czasem wygodniej mi wsiasc w autobus miejski, szczegolnie kiedy musze dostac sie do srodmiescia, czesciowo wylaczonego z ruchu samochodowego. Narzekac moge jedynie na ceny biletow autobusowych, bo sa dosc wysokie, ale nie ma wygodniejszego srodka lokomocji.

      Usuń
  14. W Lubinie (moim rodzinnym mieście) są od niedawna przejazdy darmowe. Podobno tyle kanary kosztowały, że sie zdecydowali :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Sama widzisz, że niektóre osoby jeżdżą bez biletów, a potem kłamią tłumacząc się, więc nic dziwnego, że taki kanar w nic nie wierzy. To tak po polsku, oszukać i cieszyć się, że się udało.
    Oczywiście ten przypadek jest inny, Niewinny niesłusznie został ukarany. Mam nadzieję, ze sprawiedliwości stanie się zadość, choć nie bardzo w nią wierzę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Gosiu, ludzie nie maja co jesc, za co wiec kupia bilet? Inni nie kupuja, bo bardziej im sie oplaca raz na jakis czas zaplacic mandat niz regularnie kupowac bilety. Jeszcze inni maja wszystko generalnie gdzies, bo i tak juz nie zostalo nic do stracenia.
      I ja nawet tych kanarow rozumiem, ze nikomu juz nie ufaja, ale tez bez przesady, nie wolno generalizowac i wylacznie szukac zysku.

      Usuń
  16. Takich matołków z nadętym ego pełno niestety, policjanci też nie są lepsi...
    Znajomy (mój informatyk) miał podobną sytuację właśnie z policją, nie wiem, jaki finał, ale też miał się skończyć w sądzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedz mi tylko, Iw, dlaczego 90% tych nadetych mieszka wlasnie w Polsce? :)))

      Usuń
  17. Nonsens, upierdliwość i chęć udowodnienia, że pasażer nie ma racji...

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.