... na studiach w taki troche dziwny sposob. Na cwiczeniach on odsunal jej stolek, kiedy wstala, ona zas chwile pozniej usiadla... na podlodze. W tamtych zamierzchlych czasach studenci nie tykali sie tak od razu, obowiazywala swoista studencka etykieta.
- Kolega zabral moje krzeslo - jeknela obolala, rozcierajac z grymasem bolu potluczone siedzenie.
- Kolezanka pozwoli, ze sie przedstawie... - zaczal z nadzieja, ale ona strzelila focha na takie konskie zaloty i odwrocila sie zniesmaczona.
Dlugo musial zabiegac o jej wzgledy, byl jednak uparty i nie wyobrazal sobie, ze moglby nie osiagnac raz wyznaczonego celu. Byl bardzo ambitny, w kazdej dziedzinie, rowniez w zyciu prywatnym, wiec cierpliwie zalecal sie do chudziutkiej kolezanki z blond wlosami, tak nieprzejednanej po tej nieszczesnej pierwszej probie zblizenia.
W koncu zaczeli ze soba "chodzic", choc wtedy zapewne bardziej wlasciwe byloby okreslenie "sympatyzowali ze soba" czy "mieli sie ku sobie". Niewiele bylo czasu na spedzanie go razem, on czynnie uprawial sporty, gral w koszykowke w studenckiej druzynie, w aeroklubie zarazil sie pasja szybownictwa, ona zas udzielala korepetycji, zeby zarobic na wlasne potrzeby i podreperowac nieco domowy budzet. Rodzinom obydwojga nie powodzilo sie szczegolnie dobrze, jedna stracila wszystko w wojennej zawierusze, druga miala na utrzymaniu zbyt wiele osob.
Na przedostatnim roku studiow postanowili sie pobrac. Byly to czasy, kiedy do urzedu stanu cywilnego mozna bylo wejsc ot, tak, z ulicy i wziac slub, bez czekania i zapowiedzi. Tak wlasnie zrobili, poprosiwszy o swiadkowanie dwoch kolegow z roku, w pelnej konspiracji przed rodzinami, bez pompy, bez zdjec nawet. Chcieli zaoszczedzic rodzicom wydatkow i zapozyczania sie na stroje i wesele. Ze swiezym swiadectwem slubu poszli powiadomic rodziny po fakcie.
Ten slub wzieli jeszcze na studiach wlasciwie tylko po to, by na jej dyplomie magisterskim widnialo juz nowe nazwisko.
Poczatki nie byly latwe, obrone pracy magisterskiej realizowali juz jako przyszli rodzice, pozniej dostali skierowanie do pracy, bez wyboru. Takie byly czasy, trzeba bylo studia odpracowac. On, jako bardzo dobry student, zostal na uczelni jako asystent, ona musiala dojezdzac do pracy w pobliskim miasteczku. Troche sie szarpali, bo po urodzeniu sie dziecka tak zorganizowali sobie prace, ze praktycznie oddawali sobie pocieche na przystanku tramwajowym i tyle sie widzieli.
On w koncu przeniosl sie do przemyslu, bo praca na uczelni, jakkolwiek nobilitujaca, nie przynosila spodziewanych dochodow, a urzadzac sie trzeba bylo od zera.
Lata mijaly, dziecko opuscilo dom rodzinny, zostali sami. Kiedys tam, na poczatku, bywaly nieporozumienia, fochy, sprzeczki, nigdy jednak nie bylo przemocy ani wrzaskow. Pozniej sie dotarli, goraca milosc przerodzila sie w niezawodna przyjazn i wzajemny szacunek. Im byli starsi, tym bardziej jedno potrzebowalo drugiego, zawsze sie wspierali, jedno za drugie oddaloby zycie.
W miedzyczasie pojawily sie wnuki, mieli wiec zajecie i radosc, bylo kogo rozpieszczac, gdyz taka wlasnie jest rola dziadkow. Wnuki rosly, coraz rzadziej u nich bywaly, wielka odleglosc zaburzyla nieco wiezi rodzinne.
Tego dnia, w 60 lat po tamtym studenckim slubie, on wyszedl rano z domu pod pretekstem kupowania jak codzien gazety. Tym razem jednak byl umowiony przy kiosku z dostawca kwiatow. Ona jeszcze spala, miala problemy z bezsennoscia, czasem zasypiala dopiero nad ranem. Obudzil ja ciezar 60 czerwonych roz na klatce piersiowej. Rozplakala sie z radosci...
Ona to moja matka, on moj ojciec. 15 wrzesnia tego roku obchodzili swoje diamentowe gody. Niestety nasz prezent, ktory Wam juz pokazywalam TUTAJ, uzupelniony kilkoma drobiazgami i wyslany 10 dni przed jubileuszem, dotarl dopiero dzien po. Z drugiej strony dobrze, ze w ogole go dostali, bo mogli nie dostac, "zaginalby" po drodze albo co.
Wspaniała historia! Bo już się bałam, że tu chodzi o cuś insze:).
OdpowiedzUsuńOby do następnego jubileuszu, a potem do jeszcze następnego. Gratulacje!
Ciekawe, jakby to było, gdybym to ja opisała swoich rodzicieli. Oj, mogłoby nie być ciekawie, albo wprost przeciwnie, bardzo być ciekawie - jak to pies z kotem:)).
A moze warto by napisac, tak ku przestrodze? No i akurat u mnie pies z kotem zyja w zgodze, gorzej na linii kot-kot. :)))
UsuńMoi rodzice poznali się... przez okno :) Odkąd tato zobaczył mamę w jej oknie, co chwilę biegał po zapałki do kiosku, który stał pod jej blokiem - babcia tonęła wówczas w zapasach zapałek :) Tak chodził po te zapałki, chodził i chodził, aż wychodził. Ale do okrągłej (50) rocznicy brakuje im jeszcze 3,5 roku.
OdpowiedzUsuńHa, boskie! Pewnie nadal macie jeszcze w domu zapas tamtych zapalek? :)))
UsuńJakby tak pogrzebać, to może by się co jeszcze i znalazło.
UsuńSprzedaj na aukcji, wspomozesz budzet domowy. To zabytki. :)))
UsuńJa Ci przypominam, że one są plus minus w moim wieku, panuj nad słownictwem...
UsuńUps! Hmmm... Chociaz... Buhahaha! :)))))))
UsuńPadalczyni!
Usuń:)))))))
Ale za to jeszcze bardziej zabytkowa. :)))
UsuńPoderwanie dziewczyny na 'poderwanie krzesla' :DD to tez sposob, dobry, jak widac na dlugie pozycie... Jubileusz piekny.
OdpowiedzUsuńJa nie znam pocztkow znajomosci moich rodzicow ale tez im sie udalo zyc w zgodzie i milosci 63 lata razem. Juz w wieku przedszkolnym, zyczliwe sasiadki nagabywaly mnie aby przekonac rodzicow do zawarcia zwiazku malzenskiego bo, ich zdaniem,slub cywilny to za malo aby zwiazek przetrwal :(. Pewno dlatego w domu tak malo wspominalo sie o poczatkach.
Nakazy pracy po studiach lub stypendia fundowane byly calkiem dobrym startem dla mlodych... Nakazy zniesiono w latach osiemdziesiatych...
Uprzejmie przypominam, ze moi tez nie brali slubu koscielnego, ale na szczescie nie mieli wscibskich sasiadek, a ich rodzice tez nie nalezeli do zarliwie wierzacych i dbajacych o pozory. Bowiem nie oltarz jest gwarantem dlugiego pozycia, a wzajemny szacunek. Ani moi rodzice, ani my nie mamy slubu koscielnego i jakos sie te nasze malzenstwa nie rozpadaja. Ilu w miedzyczasie koscielnie poslubionych zdazylo sie rozwiesc?
UsuńTe ,sonsiadki' nie byly wscipskie ale ZYCZLIWE. :))))
UsuńNiechby sobie te "zyczliwosc" schowaly tam, gdzie slonce nie dociera. :))
UsuńOtóż to!
UsuńOraz ament. :)
UsuńPiękne wspomnienia....
OdpowiedzUsuńWiwsz, nawet zastanawialam sie, czy nie dac etykiety "wspomnienia", ale nie sa to moje wspomnienia, wiec pozostalam przy innej. :)))
UsuńWzruszyłam się, Anusiu! Czytałam wchodząc w tę opowieść i zycząc opisywanej parze jak najlepiej, bo coraz bardziej tych dwoje lubiłam. I bałam się, ze na koniec okaże sie, że zły los cos im zepsuł. Ale nie! I cudownie! Odetchnełam z ulga. Tym większa, że to o Twoich kochanych Rodziców chodzi. Niesamowite uczucie to musi być obudzic się z 60 rózami na piersi. Ależ ten Twój tata romantyczny!
OdpowiedzUsuńCudowna para! Zdrowia im zyczę i spokoju oraz jak najczęstszych Twoich odwiedzin by mogli jeszcze długo zyc i cieszyc sie tym zyciem.
Usmiech zasyłam serdeczny!:-))***
Zmagali sie z przeciwnosciami, roznie bywalo, ale przetrwali. On juz lekko zesklerocialy, ona narzekajaca, ze musi pilnowac jak dziecko, ale widac golym okiem, ze jedno bez drugiego predko zginie.
UsuńNawet ja nie spodziewalam sie po ojcu takiej dawki romantyzmu i tak sprawnej organizacji niespodzianki jubileuszowej. Mnie tez wzruszyl do glebi.
Sciskam mocno :*****
Piękny jubileusz.Duzo zdrówka i wielu jeszcze szczęsliwych lat życzę.
OdpowiedzUsuńDziekuje, Halutka, w imieniu rodzicow i swoim. Buziaki :***
Usuńpiękna opowieść Aniu, gratulacje i najlepsze życzenia dla rodziców :) elaja
OdpowiedzUsuńDziekuje. A zauwazylas, ze ja jeszcze sie nie zdazylam urodzic, a juz magistra mialam. :)))
UsuńPiekna historia, az mi sie lezka w oku zakrecila :-) Ja nie wiem jak poznali sie moi rodzice. Za to ostatnio, od ciotki, dowiedzialam sie w jakich okolicznosciach moja mama, poznala ojca mojej siostry. Tak malo wiem o swoich rodzicach ... i juz sie od nich niczego nie dowiem, niestety. A to co wiem raczej nie jest zbyt optymistyczne, niestety.
OdpowiedzUsuńDlatego takie wazne jest opowiadac dzieciom o sobie, o tym, jak sie poznalo ich ojca, jak one same byly male. U nas w rodzinie duzo sie opowiadalo o wczesniejszych czasach, stad wlasnie to wszystko moglam opisac. :)))
UsuńPiękna historia, ja też, jak już inni przede mną, bałam się, że będziesz pisać o czymś smutnym, ale na szczęście nie! Wzruszyłam się czytając i wspomniałam moich rodziców - obchodziliby 60-tą rocznicę ślubu w zeszłym roku - gdyby jej dożyli... Niestety, nie mogę powiedzieć, że ich małżeństwo było szczęśliwe...
OdpowiedzUsuńJa chciałabym, żebyśmy z mężem doczekali takiej wspaniałej chwili: już mamy staż dłuższy, niż połowę :)))))
Nakaz pracy po studiach jeszcze mnie, niestety, objął, choć bardziej obrotne koleżanki i koledzy (albo raczej mający bardziej ustosunkowanych rodziców) łatwo go obeszli. Piszę: "niestety", bo nie chciałam iść do takiej pracy, ale stało się, jak się stało. Czy żałuję? Nie wiem - i nie "gdybam".
Ninko, :O ale Ty jestes doswiadczona! Udalo Ci sie okreslenie 'ustosunkowanych rodzicow'. :))) Sam student chyba tez musial byc zaradny i czasem 'ustosunkowany' aby sobie zaklepac stypendium fundowane. Pamietam, jak zazdroscilismy tym z politechnik czy AGH bo na uniwerku nikt nic nie chcial nikomu fundowac. Potem przy mozliwosciach opuszczenia granic juz nie zazdroscilismy kwot do zwrotu za studia. To byly czasy...
UsuńPociesz sie, my tez nie doczekamy 60 rocznicy nawet teoretycznie i optymistycznie myslac. Dlatego tez mam zawsze wiele podziwu dla DUETU z dlugim okresem wspolnym...
Malzenstwo moich rodzicow bylo takie... normalne, nie idealizowalabym go zanadto, bo bywalo roznie. Jak pisalam, dotarli sie w koncu, jak wszyscy inni nie dotknieci przemoca, zdradami czy nalogami. Pozostala przyjazn i wzajemny szacunek, a o to przeciez chodzi.
UsuńMy juz tez za polowa, bo w tym roku bedziemy obchodzic 34 rocznice, ale pewnie diamentowych nie doczekamy, bo moj slubny bylby w okolicach setki, chociaz... kto to wie. Przy dzisiejszej medycynie...
No to STO LAT dla wszystkich i Ślubnego!!!!
UsuńŁadne by było połączenie obu rocznic. :D
Bukzaplac, drogie Echo. :***
UsuńDaz Borze!
UsuńDarz bóbr!
UsuńPiękna rocznica Twoich rodziców :)) Początek znajomości może nie był zbyt fortunny, ale byli sobie najwyraźniej pisani i dali radę życiu :) I dają tę radę nadal.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla Nich :) I jeszcze wielu lat w zdrowiu i miłości ♥♥♥
Jakos trudno mi wyobrazic sobie ojca jako psotnika, wyciagajacego kolezankom krzesla spod tylkow, ja go znam jako powaznego i wymagajacego do bolu.
UsuńZa zyczenia pieknie dziekujemy. :***
Piękna historia :)! Gratulacje :D
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziekujemy, Abi :***
UsuńSię wzruszyłam Aniu naprawdę, tak ładnie opowiedziałaś. Zdrowia i uśmiechu i częstszych wizyt dziecka i wnuczek :).
OdpowiedzUsuńPrzeszli razem przez najtrudniejsze czasy, dorabiali sie od przyslowiowej lyzeczki, dobrze mnie wychowali (chyba). Szkoda tylko, ze mam do nich tak daleko i tak malo moge dac wzamian za wszystko, co od nich doatalam, i nie mam tu na mysli rzeczy wylacznie materialnych. :)
UsuńZazdroszczę,że masz jeszcze rodziców,że możesz ich uściskać nie tylko z okazji jubileuszu,mam nadzieję:))
OdpowiedzUsuńNa pewno nic tak nie cieszy rodziców,jak wizyty dzieci,wnuków.
Najlepszego dla nich !
Ania
Mam prawdziwe szczescie, Anulka, ze ich mam, chociaz ta odleglosc i rzadkie spotkania nie wypelniaja deficytu kontaktow. Moze uda im sie jeszcze doczekac prawnukow... ale te moje dziouchy sa na dzieci jeszcze nie gotowe...
UsuńDziekuje, Anus :***
Piękna historia! Zdrówka dla rodziców :)
OdpowiedzUsuńDziekuje, Justynko. :***
Usuń...wszystkiego najlepszego dla Rodziców i piękna historia...
OdpowiedzUsuńDzieki serdecznie, 3xL-ku :*
UsuńZaniemówiłam!
OdpowiedzUsuńWspaniała historia! I co najważniejsze...Prawdziwa!!!!
No, tak bylo. Nieraz sama slyszalam wymowki mamy na temat krzesla. Gdyby nie to krzeslo, to kto wie... :)))
UsuńNo i ja tez się zwruszyłam... Sześćdziesiąt róż! Toż to naprawdę ciężar, nie dziwię się że się rozpłakała biedna kobiecina :-) Żart oczywiście, podziwiam i gratuluję szczerze takich rodziców!
OdpowiedzUsuńMoge sobie wyobrazic, ze mamie tchu zabraklo, od ciezaru i ze wzruszenia. :)))
UsuńGratulacje dla rodziców Aniu :)
OdpowiedzUsuńDzieki wielkie, Gosiaczku :***
UsuńNiechże Im się szczęści we wszystkim!!
OdpowiedzUsuńOby tylko zdrowie dopisywalo, a reszta jakos sie pouklada.
UsuńDziekujemy bardzo bardzo :***
Dużo, dużo zdrowia dla Rodziców! Niech się cieszą sobą i bliskimi jak najdłużej. Moi swoją 60-tkę zdążyli obejść dwa lata temu, a potem niestety tata zmarł. Pocieszam się tym, że miał dobre życie i był bardzo kochany.
OdpowiedzUsuńMoi rodzice juz obydwoje po 80-tce, wiec wszystko moze sie zdarzyc. Mam te swiadomosc, ze w kazdej chwili moge dostac wiadomosc. Ale przynajmniej tez zdazyli swietowac diamentowe gody. :)
Usuńufffffffffffffff..... jak ja sie bałam jakieś tragedii która w każdym momencie mogła sie w opowieści wydarzyć... ufff... wzruszyły mnie te róże będące wyrazem wieloletniej miłości i szacunku.... pozostaje życzyć zdrowia:)
OdpowiedzUsuńLo matko, co Wy z takim katastroficznym nastawieniem do moich postow? :)))))
UsuńDziekujemy :**
:)
UsuńTu nie ma nic do smiania, to powazna sprawa. :)))
Usuńpiękny jubileusz!
OdpowiedzUsuńmoja przyjaciółka właśnie wraca z takiego swoich rodziców
coraz rzadsze to będzie
ludzie coraz później decydują się na ślub, albo wcale
a z drugie3j strony patrzymy na tę liczbę i szczęśliwą parę i wszyscy się wzruszamy...
Sluby to przezytek i gupota oraz niepotrzebne wydawanie pieniedzy. No ale kiedys bylo inaczej, bo palcami by wytykali, zwlaszcza gdy bylo dziecie. A teraz? Kto na to zwraca uwage? :)))
Usuńdla mnie to nie przeżytek
Usuńnie mówię o weselu, na tym mi nie zależy
ale będę rozczarowana, jeśli moje dzieci nie będą miały ślubu
nie mylić z brakiem akceptacji
mam dużą rodzinę, żadna para nie zdecydowała się na życie bez ślubu
i fajnie, że można mieć dziecko bez potępienia wszystkich wokół, i że ślub to nie przymus, ale wybór
UsuńMoja najstarsza jest ze swoim partnerem od ponad 10 lat. Moze sie pobiora, kiedy beda dzieci, teraz im zupelnie nie zalezy. Jesli nawet wezma slub, to na pewno wylacznie cywilny i z przyczyn podatkowych. Papier im jest calkiem niepotrzebny do milosci.
Usuńkażdy wybiera swój model szczęścia, całe szczęscie że mamy ten wybór teraz
Usuńżyczę Twojej córce wszystkiego najlepszego, niech sobie liczą lata i za 50 niech pieknie świętują:))
nie uważam, że papier jest potrzebny do szczęścia
ale statystycznie bardzo zcalający związki, po wielokroć
To samo mowiono o slubach koscielnych, mialy scalac tak, ze nie wiem. A rozwodow jest statystycznie tyle, co u poslubionych cywilnie. Jak sie zwiazek ma rozleciec, to sie rozleci, czy ze slubem, czy bez.
UsuńRybenko, a gdzie tam. Papiery nic nie gwarantuja. Wlasnie wolny zwiazek jest mocniejszy bo pozornie zawsze mozna sie oddalic ale druga czesc sie boi, ze to nastapi i jest mila, wierna, szanujaca, kochajaca ... bez papierow. Papiery to tylko przy malrzenstwach z premedytacji np dla zameldowania, lub wtedy gdy sie chce ograniczyc mozliwosci spadkowe/rozwodowo bo nie alimentowe drugiej osoby, tej niby mniej wnoszacej materialnie do zwiazku (wtedy juz przy zawarciu malzenstwa ma sie na mysli jego zakonczenie. :DDDDDD.
Usuńno właśnie nie
Usuńnie mam zdania jeżeli chodzi o różnicę między ślubami kościelnymi a cywilnymi, ale o wiele trwalsze są małżenstwa, niż związki nieformalne
co nie znaczy, ze życie w zwiazku nieformalnym od razu grozi katastrofą, a życie w małżenstwie to sielanka, statystycznie ja i twój pies mamy po 3 nogi
ale jedynie w idealnym świecie statystycznie jest wszystko jedno w naszym nie do konca
:DDD Ty i moj pies statystycznie macie DWIE nogi. :DDDD Ja nie mam psa a Ty masz te dwie nogi. :DDD
Usuń:DDD
Usuńza długo pisałam:)))
ja tam uważam, że każdy może mieć poglądy jakie zechce w tej sprawie
w mojej dużej rodzinie na przestrzeni 3 pokolen jest jedna separacja, żadnego związku wolnego - aż wstyd :ppp
a skąd wiesz ile mam nóg?? :pp
Usuń:))) ze statystyki mi wyniklo :DDDD
Usuństatystyki kłąmiom!!:pp
UsuńTo ja nie z Rybenka gadam tylko ze stonoga? Statystyki to statystyki.
Usuńmoże z jednonożcem?
Usuństatystyki móią, że cza za mąż iść!!
Przeciez Tys zamezna. Ja zreszta tez. :DDD
Usuńcałe szczęście!
Usuńbo teraz to by mnie nikt z tą jedna noga nie zechciał! :PPP
Nie falszuj statystyki. Sama stwierdzilas, ze statystycznie macie 3 nogi a ja nie wierze w psa o 5 nogach! :DDD Ty chyba mylisz noge z ogonem? Sorry. Nie bierz tego do siebie serio.
UsuńKoncze ten lancuszek zyczac Ci milego podkakiwania, na szczescie, na tej jednej nodze.
piękna historia! i piękny jubileusz!
OdpowiedzUsuńprezent również piękny :)
niech dalej pięknie się plecie.. :)
Kiedys ludzie jakos mlodziej wchodzili w zwiazki, to i wiecej szans mieli na swietowanie diamentowych, a nawet brylantowych godow. A i zyli dluzej, bo zycie zdrowsze mieli, nie to, co teraz. :)))
UsuńBuziaczki :****
Anusiu. O 10.47 pisała Ania, ale to nie byłam ja Ania od Bezy.
OdpowiedzUsuńWspaniały jubileusz Twoich rodziców - wszystkiego najlepszego im życzę. Moi rodzice przeżyli razem 39 i tato odszedł mając 62 lata. Moi rodzice też ciekawie się poznali- w noc świętojańską, przy ognisku - mój tato zaczął przez niego przeskakiwać, a mama powiedziała do koleżanki "zaraz ten głupek wpadnie zadkiem do tego ognia". W sobotę moja siostra obchodziła 40 rocznicę ślubu - też kawał czasu.
Masz Anusiu rację, trzeba dzieciom przekazywać wspomnienia. Moja mama pochodziła ze Lwowa, wojenna zawierucha rzuciła ją na Podkarpacie, ale ja o przedwojennym Lwowie wiem wszystko i kocham go tak jak mama go kochała.
Buziaczki - Ania od Bezy
Lomatko, tyle nas jest, tych An! Myslalam, ze to Ty. :)))
UsuńTrzeba dzieciom opowiadac, ale tez pytac starszych, poki jeszcze zyja. Pozniej czlowiek stwierdza, ze tyle kwestii nie zostalo wyjasnionych, tyle pytan nie postawionych, a jest za pozno... Pytac, pytac poki czas!
Dziekuje w imieniu rodzicow :***
Pieknie to opisalas.
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego dla rodzicow.
Dziekuje, Lola, przekaze. :***
UsuńPiękny jubileusz , gratuluję i życzę kolejnych wielu ! :-)
OdpowiedzUsuńSuper że masz jeszcze rodziców i że tak o siebie dbają . Najgorzej jak zostaje jedno i bez drugiego żyć nie może :(
Moja mama straciła męża 20 lat temu i można powiedzieć że odżyła po jego śmierci . Tato był alkoholikiem ...
Za to teść stracił żonę 3 lata temu i nie chce żyć . Teraz leży na intensywnej terapii i nie wiemy co z nim będzie ..:(
Dobrze, ze Twoja mama nie musiala sie dluzej meczyc, zreszta kobiety lepiej radza sobie z owdowieniem, czego najlepszym przykladem jest Twoj tesc. Mezczyznom jest trudniej, sa bardziej od kobiet uzaleznieni.
UsuńDzieki za gratulacje :***
Teściu miał z teściową jak to niektórzy mówią krzyż pański . Ona była dla niego zawsze bardzo niedobra . Do tego ostatnie lata gdy miała niemal wszystkie możliwe powikłania cukrzycowe , to On opiekował się nią . Robił zastrzyki , sprzątał , prał , robił zakupy , gotował ... I tak było zawsze wszystko źle . Myśleliśmy że odetchnie , a On nie chce żyć bez swojej kochanej Helenki ...
UsuńTo chyba prawdziwa miłość
Moze znajdzcie mu jaka druga Helenke, to odzyje. Zarty zartami, ale roznie sie to uklada, moja babunia dopiero odzyla, kiedy dziadek zmarl. Tez byl niedobry, wczesniej ja zdradzal i w ogole zle traktowal, bez fizycznej przemocy wprawdzie, ale bez niego miala naprawde lepiej.
UsuńPróbowaliśmy i nawet były chętne Panie , ale nie dało rady ;)
UsuńTo prawda, różnie to się w życiu układa ...
Nie wiadomo, co czlowiekowi w duszy siedzi...
UsuńJejku, piękny jubileusz. Sama też bym tak chciała. Moi rodzice razem też przeżyli ponad 50 lat, troszkę do 60 godów zabrakło.
OdpowiedzUsuńNo ale mieli przynajmniej zlote gody, to tez bardzo dlugo. Jak to sie czasem zycie plecie, mogli przeciez swietowac kolejne rocznice...
UsuńMoja mama poszła na spotkanie z moim tatą zamiast swojej koleżanki.Dla taty zostawiła swojego chłopaka.Przeżyli razem 46 lat. Byli średnim małżeństwem.Mama zmarła w wieku 66 lat,a tato 11 lat póżniej.Byli ze sobą na dobre i złe.Ja nie świętowałam żadnej rocznicy.Mąż zostawił mnie trzy lata po ślubie.Gosia z Jelcza
OdpowiedzUsuńJesuuu, trzy lata po slubie! Nawet nie wiem, jak to skomentowac.
UsuńSciskam, Gosik :*
Pięknych, długich lat dla Twoich Rodziców życzy
OdpowiedzUsuńOgniomistrzowa bez papiurów.
No nie gadaj! Na lapecke Czajnika? :)))
UsuńDzieki serdeczne za zyczenia :***
Na łapeckę!
OdpowiedzUsuńJeszcze bardziej Cie owielbiam! :)
UsuńAniu, wiele szczęścia dla Twoich rodziców. Wspaniale opisałaś historię ich miłości. Mają szczęście zestarzeć się razem. Nie im zdrowie sprzyja!
OdpowiedzUsuńDziekujemy, Gosianko! :***
UsuńAniu, jak ja się wzruszyłam! Początkowo myślałam, że to o Tobie i Twoim mężu :)
OdpowiedzUsuńDobrych wspólnych lat życia dla Twoich rodziców! :)))
Ściskam!
O nas to ja pisalam tu: http://swiattodzungla.blogspot.de/2013/12/byl-sobie-dziad-i-baba.html
UsuńBuziaczki :**
Piękna historia! W sam raz na dobranoc:)
OdpowiedzUsuńWszystkiego co najpiekniejsze dla Twoich Rodzicow Aniu, niech zdrowie ich nie opuszcza, bo milosc i wzajemny szacunek widac na kazdym kroku.
OdpowiedzUsuńRoze, wzruszyly mnie bardzo. Twoj Tato jest wspanialym facetem.