Po pierwsze: poniedzialek sam w sobie, po drugie: pogoda straszliwa, ziab i deszcz, a po trzecie: z pracy wracalam tak dlugo, jakbym wracala z bieguna polnocnego albo innej Australii. Juz po drodze nie moglam przejechac skrzyzowania, bo stala na nim policja i regulowala ruchem. Skierowali mnie przymusowo tam, gdzie w ogole nie chcialam pojechac. Po kluczeniu uliczkami, ktore widzialam po raz pierwszy w zyciu, bo sie tam nigdy wczesniej nie zapuszczalam, w koncu wyjechalam na znana mi ulice. A tam... jesusmaria! Korek jak stad do Honolulu! Wloklam sie zolwim tempem, musialam stac na kazdym skrzyzowaniu na co najmniej trzech swiatlach, bo nie bylo mozliwosci opuszczenia go. Korek zdawal sie w ogole nie poruszac do przodu.
Uczynilam rzecz niedozwolona i uzylam, siedzac za kierownica, telefonu, zeby sfocic ten armagiedon. Nudzac sie, zalowalam, ze nie pojechalam inna droga. Jak sie pozniej okazalo, "inna droga" byla jeszcze bardziej zatkana od tej, ktora sie poruszalam, a raczej, na ktorej stalam.
Kiedy wreszcie dotarlam do glownej ulicy, skad do domu mialam juz kilka krokow, zobaczylam, ze i ona jest totalnie zakorkowana, na szczescie w kierunku przeciwnym.
Co sie okazalo. Otoz wydarzyl sie jakis ciezki wypadek akurat miedzy polnocnym a poludniowym wjazdem do miasta i caly ruch z autostrady zostal przekierowany przez ciasne ulice Getyngi. Ludzie jezdza tak nieostroznie, ze glowa mala! Dwa auta zderzyly sie tak mocno, ze jednemu silnik na asfalt wylecial. Ciekawe, JAK mogly sie zderzyc, jadac w jednym kierunku? Ekwilibrysty jakies.
Apdejt: i wszystko jasne! Dwie baby sie stukly, w tym jedna ze Szwecji. Fajny urlop miala, a i tak powinna sie cieszyc, ze przezyla i tylko w szpitalu lezy.
Zrodlo |
W tym samym czasie maz byl w drodze z Najstarsza jej samochodem. Po tej operacji chodzi na fizjoterapie, musiala tez pojsc do dochtora po przedluzenie zwolnienia. Zdolalam w pore zlapac ich telefonicznie i przekierowac na objazd, zeby tylko nie wpadli w pulapke korkowa na naszej glownej ulicy. Corka chciala jeszcze przy okazji zawiezc zwolnienie do pracy, ale jej szczerze odradzilam, jako ze praca jej miesci sie wlasnie przy tej pechowej ulicy, niedaleko nas. Maz odwiozl ja prosto do jej domu, przywiozl zwolnienie, ktore ja na piechote zanioslam do jej pracy. Szybciej bylam, niz gdybym probowala pojechac autem.
Pozniej juz tylko siedzialam w kuchni i obserwowalam przez okno ulice. Mimo ze autostrada podobno byla juz przejezdna, korki trwaly do poznych godzin wieczornych. Caly czas przed oknami przesuwala sie wolniutko niekonczaca sie kawalkada aut.
Malo widac posrod tej zieleni, musicie wiec uwierzyc mi na slowo, ze tych aut jest tam zatrzesienie. Halas calkiem wyprowadzil mnie z rownowagi. I jak tu lubic poniedzialki?
No i jeszcze wieczorem nastapilo ukoronowanie tego cudnego dnia: Bulka oszczala kanape.
Ide sie zabic.
Na smierc!
No, jeśli Bułka oszczała kanapę, to już nie pozostaje nic innego, jak tylko się zabić.
OdpowiedzUsuńI to co najmniej na śmierć:))).
Tyle, że nie wypada tak bezczelnie nas osierocić:)
Bede zstepowac z zaswiatow, zeby od czasu do czasu cos dla Was napisac.
UsuńUmowa stoi? :)))
Nie ma mowy!
UsuńNo dobra, to jeszcze troche pozyje... :)))
UsuńAnuś ja nie kierowiec, więc korek mnie nie zainteresował, ale Bułka? tak. Ciekawa jestem dlaczego ona to robi. W dzieciństwie miałam podobny przypadek w rodzinie, tylko że Mika nie szczała, a załatwiała to drugie tam, gdzie chciała - pod łóżkiem, na łóżku, a jednego razu podniosła ogon i obryngoliła na rzadko świeżo pomalowaną lamperię w kuchni. To była kotka niewychodząca. Zabraliśmy ją do siebie bo mieliśmy podwórko i mogła wychodzić - była przeszczęśliwa, nigdy nic takiego nie zrobiła. Może Bułka też chce wychodzić?
OdpowiedzUsuńNie zabijaj ani siebie, ani jej - ja przyjdę posprzątać.
Całuski Ania
Anula, Bulka byla kotem ulicznym, zyjacym na wolnosci, a teraz jest zamknieta w domu, wiec prawdopodobnie chodzi wlasnie o to. Ja jednak nie mam warunkow do jej wypuszczania, umarlabym ze strachu, ze jej sie cos stanie. Ze ja auto przejedzie albo ktos otruje. Do tego jeszcze Miecka nigdy jej nie zaakceptowala, wciaz na nia syczy, wiec mala ma stres.
UsuńMoze Ty i nie kierowiec, ale jakbys tak musiala stac w takim kilkukilometrowym korku, jadac autobusem miejskim z pracy? Bo autobusy tez nie mogly zrobic kroku dalej i drastycznie sie pospoznialy. :)
Dobrego wtorku! :*
i ja bardzo nie lubię poniedziałków :/ a ten Twój wczorajszy był naprawdę wyjątkowo paskudny...
OdpowiedzUsuńnie znam się na kotach więc nie pomogę. Co tej Bułce siedzi w głowie?
Buziaki wtorkowe :***********
A kto ja tam wie, co jej w tym slicznym lebku sie kolacze. Chyba wezme ja na tortury, moze zdradzi pod przymusem? :)))
UsuńCaluski :*****
wczoraj tez wracalam z pracy ekstremalnie dlugo :( deszcz, ziab i dwa wypadki po drodze :( najgorsze, ze cala droge chcialo mi sie siusiu...
OdpowiedzUsuńTrzeba bylo metoda Bulki lac, gdzie popadnie. :))))
UsuńNie rozumiem Bulczyka, albo jest jej coś nie tak i szczaniem chce Wam coś powiedzieć, ale wtedy robi to prawie codziennie, albo nic jej nie jest i nic nie robi. Takie podszczywanie jest dla mnie niezrozumiale. Ponoć jak nie wiadomo o co chodzi, to idzie o kase. Może chce żebyś zmieniła kanape ? Jeśli chodzi o korki to taki armagedon mamy we Warszawie codziennie, a już przejechanie Wisły mostem Toruńskim przes caly dzień graniczy z cudem.
OdpowiedzUsuńNo wlasnie! Nie robi tego codziennie, tylko jak ma schizy i odpaly. Kanapy zmienic nie moge, bo juz zmieniona, czyli relatywnie nowa, ale kupiona jeszcze przed nastaniem Bulczyka. Nic jej sie wprawdzie nie stanie, bo jest dobrze zabezpieczona przed przemoczeniem, ale denerwuje, ze wciaz musimy prac narzute. :)))
UsuńEwa, nie porownuj poltoramilionowej metropolii z moim zadupiem, tu rzadko mamy korki uliczne, choc tez czasem sie zdarzaja. Ale takie cos, jak wczoraj, trafia sie naprawde rzadko.
O Kochana ja to moge powiedzieć że nie lubię już żadnego dnia tygodnia.Pisałam kiedyś o moim Kajtku i jego zachowaniu.Jemu juz całkiem odp.....la.Dziś rano jest 5.20 budzę się idę do łazienki a w kuchni trzy kupy widzę ale dopiero po wyjściu z wc bo w jedną wdepnęłam.Zmieniłam kapcie i całkiem spokojnie zrobiłam sobie kawę ,patrzę na słodko śpiącego Kajtka w moim łóżku .Jedna myśl tłucze mi sie po głowie "zabiję dziada" ale dziad jeden coś wyczuł i nagle myk przez okno.Biorę się za sprzątanie jest już 6,20 trzeba iść wypuścić pierzaste.Dzień zapowiada się piekny,słoneczko nieśmiało wychodzi będzie dobrze.
OdpowiedzUsuńOj, Halutka, chyba masz jeszcze gorzej ode mnie. Proponuje wbic Kajtka na rozen i upiec pieczen z kota w warzywach i pomaranczach. Gdybym to ja wdepnela, Bulka juz by nie zyla, leba bym ukrecila! :))))
UsuńNo, rzeczywiście; w takim wypadku trudno lubić poniedziałek. Szkoda, że Bułka nie może powiedzieć, o co jej chodzi... A właściwie mówi, ale bardzo niedokładnie.
OdpowiedzUsuńNo wiec niechze sie nauczy wreszcie gadac po lucku, a nie dawac sygnaly moczowe. Tych nie odbieram. :)))
UsuńMoże wyprowadzaj tą Bułkę na smyczy? Są takie szelki dla kotów...
OdpowiedzUsuńhttp://swiattodzungla.blogspot.de/2014/10/pierwszy-krok-w-szeroki-swiat.html
Usuńhttp://swiattodzungla.blogspot.de/2014/11/z-pieczywem-na-spacerze.html
Byla jeszcze relacja ze spaceru w zimie po sniegu, ale nie moge jej odnalezc, pewnie nie oznaczylam etykieta Buleczka i gdzies zaginela wsrod tysiecy postow. :)) Nie na kazdy spacer biore aparat fotograficzny, a bylo ich wiecej, tych spacerow. :)
No tak, wystarczy jeden wypadek i miasto się dusi. Taki jakiś wypadkowy dzień był i w niedzielę i w poniedziałek. Jak wracaliśmy z Chłopem w niedzielę z Piły, to nie dość, że nam samochód kontrolkę od czegoś pokazał i się krztusił, to po drodze dwa nieduże wypadki widzieliśmy, ale tak dziwne, że aż niemożliwe, że się wydarzyły, naprawdę.
OdpowiedzUsuńA jakbyś Bułkę zaczęła wypuszczać na takiej długaśnej smyczy? Smycz zwisałaby z balkonu - byłby to jakiś niewielki kompromis może?
Co to znaczy "kontrolka czegos"? Ty nie musisz, ale zeby chlop nie wiedzial... :)))
UsuńBalkon jest szczelnie osiatkowany, wiec nie daloby rady ja tamtedy wypuscic, musi sie obejsc spacerami ze mna, tez na dlugiej smyczy, jeszcze po Fuslu, takiej 5-metrowej, automatycznie zwijanej. :)
Nie tak Aniu :) powtarzaj sobie przez pół roku co najmniej a ja kocham poniedziałki i zobaczysz jak się świat poniedziałkowy zmieni. :))
OdpowiedzUsuńA Bułkę kochaj jeszcze mocniej i gadaj do niej gadaj, patrz w jej oczka i mów najpiękniejsze słowa świata, pieszczotliwie nawet jękliwie gruchając :)) Taka bliskość ją odmieni.
Ależ wiem że ją kochasz wiem!! Wszystkie kochasz. Tylko jej trzeba dowodów. Dotyku częstego, noszenia na rękach nie Miecki czy Kiry ale Bułeczki. Uwierzy wtedy gdy jej nacmokasz do uszek, ucałujesz nie jeden raz w ciągu dnia ale wielekroć, popatrzysz z zachwytem w oczka.
Są takie zwierzaczki szczególnie te które w dzieciństwie tego nie miały. Nasza sunia dopiero po roku zaczyna wierzyć.
Nie kocham Bulki, nie kocham Bulki, nie kocham Bulki!!! Obszymurkow nie kocham nic a nic i nie bede piescila ani gadala, tylko zatluke w mozdzierzu na proszek, a potem rozsypie przy duzym wietrze na swiat caly. Tak to sie skonczy. Nnno!
UsuńA poniedzialkow nigdy nie polubie i zadna autosugestia tego nie zmieni. :))))
Wiem że nie kochasz :)))) buuu :))
UsuńŁączę się w bulu (jak mawiał klasyk). Też nie lubię poniedziałków...ale wtorków tak zimnych jak ten nienawidzę:( zamarzam...:( To jest jakiś żart...brrry.
OdpowiedzUsuńNo i gdzie sie podziala ta zlota polska z babim latem? Sie pytam.
UsuńPrzeciez to wola o pomste do nieba! :)))
...się nie zabijaj tylko Bułce zrób pogadankę a poniedziałki lubię i to bardzo. U mnie zawsze wtorki są gorsze...
OdpowiedzUsuńPS. ...a może Bułce pampersa załóż... :))
Na szelkach, bo inaczej zrzuci. :))))))
Usuń...taśmą malarską umocuj, he he he ...
UsuńTakerem!
UsuńNa szczęście bardzo trudno zabić się na śmierć, więc będziesz jeszcze mnóstwo tych poniedziałków miała. Oby bez zaszczanych przez Bułkę, bez korków i samych udanych:)
OdpowiedzUsuńDoloze wszelkich staran, zebym nie musiala sie meczyc z kolejnymi poniedzialkami, ktorych nie lubie i nie polubie chyba nigdy w zyciu. W ostatnia podroz zabiore ze soba Bulke, niech szczy w niebie. :)))
UsuńW takich momentach (korków) zastanawiam się, na co się też ludzie aż tak spieszą.
OdpowiedzUsuńJeśli mam gorszy dzień, zjeżdżam na prawy pas i wlokę się najmniejszą przyzwoitą prędkością.
A kiedy już gnam, to wiem, że jestem w stanie jechać tą prędkością i mieć oczy wokół głowy, a nie wpaść na kogoś, czy wypaść z pasa drogi.
Jazda samochodem to naprawdę dla niektórych za trudna sprawa, nie wszyscy powinni siadać za kierownicę.
Zagrażają tym samym życiu innym, a i upierdliwości dostarczają dużej liczbie ludzi.
Co do Bułki - może ktoś mądry podpowiedziałby, czy jest na to podszczywanie jakiś sposób?
Iwona, najtezsze glowy i znawcy kocich kaprysow zastanawiali sie nad tym, co tez Bulka chce przez to powiedziec. Wyszlo na to, ze chce nadal moc wychodzic na dwor i zapewne meczy sie zamknieta w domu i niezaakceptowana przez Miecke. Protestuje, a ja jestem bezsilna, bo nie moge spelnic jej oczekiwan.
UsuńWspółczuję Wam obu, a właściwie wszystkim, moja pewnie też miałaby z tym problem, ale teraz zamknięta przez kilka dni w domu (znów ogonek) jakoś sobie radzi. Poza tym jest pełna akceptacja przez piesia, więc nie ma konkurencji. Słyszałam, że ta kocia konkurencja często prowadzi właśnie do podsikiwania....
UsuńMiecka jest w gruncie rzeczy kochanym kotem, ale nie moze sie pogodzic do dzisiaj z obca w domu, zwlaszcza, ze Bulczyk jest mocno ekspansywny i zdobywa tereny dotychczas dla Miecki na wylacznosc. :)
UsuńJa też nie lubię poniedziałków. I wtorków. Środy też nie lubię a w czwartek to mi się już siekiera rozkłada w torebce. Piątki lubie ale dopiero po południu, jak wszyscy w pracy uśmiechają się pod nosem mówiąc: Jeszcze kilka chwil i łykend :-)))
OdpowiedzUsuńAha. A niedzieli wieczorem też nie lubię. Bo zaraz trzeba wstawać w poniedziałek.
No pacz, mam dokladnie tak samo! Lubie maj i czerwiec, bo cale lato przede mna i duzo swiatla. W lipcu zaczynam sie niepokoic, sierpien to juz gleboka jesien i wczesnie zapadajace ciemnosci, a we wrzesniu chce mi sie umierac. Ze nie wspomne o nastepnych miesiacach az do kwietnia. :)
UsuńI dlatego chodzę piechotą. Nie po autostradzie :)
OdpowiedzUsuńFrau;-)))) To naprawdę rozsądne, że nie po autostradzie ;-))))
UsuńNa autostradzie ostatnio mozna spotkac ciekawych ludzi, takich z Syrii i nie tylko. Oni chyba orientacji w terenie nie maja, musza tam, gdzie sa drogowskazy i bita droga. ;)
UsuńCóż za niekonsekwencja, Pantero. Wczoraj za szczanie byle gdzie chciałaś ją mikrofalować,a dziś siebie chcesz ukatrupić?;-)))
OdpowiedzUsuńTy ode mnie konsekwencji wymagasz? Od kobiety? Od blondynki??? :)))))))))
Usuńa u mnie odkad jest Oti rano wchodze w szczyny a jak wracam pracy tez wchodze w szczyny i sle najgorsze wyrazy a wczoraj Marcys sie zrzygal na lozko O !!!
OdpowiedzUsuńOtiego niedlugo pewnie sie pozbedziesz, a Marcys rzyga raz na sto lat.
UsuńAcha, patrz pod nogi, kiedy wstajesz. Ja nie musze, bo potwor szczy na meble, a nie na podloge. :)))
ostatnio mialam duzy poslizg przez przedpokoj teraz juz uwazam
UsuńHe he he, juz sobie to wyobrazilam, jak jedziesz na jednej nodze lapiac rozpaczliwie rownowage. :))))))))))
UsuńBiedna Ty jesteś z Tą Bułką. Niestety tak koty się zachowują gdy są w stresie. Wiem coś o tym bo pracuję w sklepia zoologicznym i jest to problem wielu moich klientów.Oczywiście właścicieli kotów.Ty już pewno wszystkich sposobów wypróbowałaś.Wiem jak bardzo to uciążliwe.Moi rodzice mieli kota.Mieszkali na czwartym piętrze a już było czuć na pierwszym.Niektórzy klienci stosują tabletki uspakajające lub wkład do kontaktu,który tez działa uspokajająco.
OdpowiedzUsuńRozpylam regularnie te feromony, od ktorych koty maja byc szczesliwe, a nie sa i to obie. Miecka syczy, Bulka szczy i tak to sie toczy. :(
UsuńBułka,na pewno chce troszkę na wolność...wiem,że się boisz o nią i współczuję tego sprzątania....:-(
OdpowiedzUsuńJa jestem kierowcą świeżym,ale już zdążylam zasmakować korków i ta jazda przez długi czas na zasadzie metr i stoimi,metr i stoimy.....Dzięki takim "ćwiczeniom"w końcu Suzi przestala mi gasnąć:-))))A czesto zdarzalo się,ze na skrzyżowaniu zgasla (to moja wina)...
Kiedyś, gdy jeszcze pracowałam też nie lubiłam poniedziałków, bo trzeba było iść do pracy z perspektywą 5 takich kolejnych dni. Teraz już ten dzień na mnie tak nie działa. Korki są okropne, a szczególnie gdy nie ma możliwości zjazdu z autostrady i trzeba stać. Oj, nastałam się i w Niemczech. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń