piątek, 27 maja 2016

Najbardziej wariacki dzien w zyciu.

Czwartek od rana zapowiadal sie na dosc upierdliwy, a to dlatego, ze mialam do zalatwienia trzy sprawy, dwie sluzbowe w dwoch roznych miejscach w miescie i jeden termin na przeswietlenie pluc. Troche sie zestrachalam choroba ojca i wlasnym paleniem, wiec postanowilam sprawdzic, co tam u mnie slychac w drogach wentylacyjnych. Robiac termin, jakos nie pomyslalam, ze ten wlasnie czwartek nie jest najlepszym dniem na poruszanie sie po miescie. W Hesji boze cialo to dzien wolny od pracy, u nas nie. Co roku wiec pol Hesji przyjezdza do nas w to swieto na zakupy. Miasto jest zatkane do granic wytrzymalosci, nie ma gdzie zaparkowac, a ulice sa dokladnie zakorkowane. Przy czym jeden z kosciolow katolickich w Getyndze organizuje dodatkowo pochodzik, krotki, bo krotki, ale kilka ulic jest czasowo zamknietych. Nie jest to wprawdzie taki cyrk jak w Polsce, ale jak na te warunki, dosc upierdliwy.
Tak mial wygladac moj dzien. Wygladal zas zupelnie inaczej.
Kiedy bowiem Kira wracala z porannego siusiu, juz przed domem polozyla sie na trawie, odpoczywala, a pozniej trudno bylo jej wstac. Maz wniosl ja po schodach, ale w domu zaczela zachowywac sie co najmniej dziwnie, jakby chwytal ja paraliz w tylne lapki. Dziwnie powloczyla nimi, z drugiej zas strony nie mogla znalezc sobie miejsca. Balkon, sypialnia, przedpokoj, salon, przedpokoj, balkon - latala, jakby ja podloga parzyla, przy czym sapala niezwykle glosno, jak nigdy przedtem. Maz probowal rozmasowac jej ledzwie i lapki, ale niewiele to dalo. Pila za to jak smok wawelski po siarce, a za chwile wszystko zwrocila. Nie bylo na co czekac. Jeszcze w biegu podzwonilam do roboty, ze bede, ale nie wiem kiedy, w kazdym razie na pewno nie na czas i pognalismy do kliniki. Wetka od razu zaordynowala analize krwi i natychmiast podlaczyla Kire pod kroplowke, nie czekajac na wyniki. Podejrzewala z poczatku, ze chore nerki jej wysiadly. Niepokojace byly badania refleksow tylnych lapek, postawione na gornej czesci stopki nie wracaly na miejsce.
W tym czasie, kiedy kroplowka wolno skapywala, ja postanowilam zalatwic jedna ze spraw i pozniej wrocic po meza i Kire do kliniki, zeby ich zawiezc do domu i pojechac z powrotem do roboty. Nie musze chyba wspominac, ze przedzieranie sie przez zatkane miasto powodowalo u mnie slowotok permanentny w jezyku kuchenno-lacinskim. Przy czym, kiedy mieszkancy robia tlok i korki, to jeszcze idzie, bo kazdy wie, jak jechac. Kiedy miasto pelne jest obcych, armagiedon przybiera rozmiary, o jakich sie fizjologom nie snilo.
Spokojnie zalatwialam, co mialam do zalatwienia, pewna, ze w razie potrzeby maz po mnie zadzwoni. Telefonu nie bylo, wiec znow przedzieralam sie przez zakorkowane ulice, zeby dojechac do kliniki. A tam... hulal wiart po korytarzach, nikogo. Pytam wiec napotkana techniczke:
- A gdzie Kira?
Ta na mnie popatrzyla jakbym miala co najmniej kwiatka na czole i spokojnie poinformowala:
- Maz z Kira juz z godzine temu pojechali do domu.
W tej samej chwili szlag mnie trafil, bo co najmniej pol godziny zmarnowalam na ten dojazd, a moglam juz dawno byc w tym drugim sluzbowym miejscu. Noszsz...!!! Dobrze, ze nie mialam wtedy chlopa pod reka, bo bym zabila na smierc. Dzwonie zatem z wymowkami, dlaczego nie zadzwonil i mnie nie poinformowal, zebym do kliniki nie wracala, a ten, ze nie ma w komorce numeru mojej komorki, a na pamiec nie zna, wiec jak mial dzwonic.
Tu male wyjasnienie. Maz ledwie z tej komorki umie dzwonic, a ksiazke telefoniczna wklepywalam ja i ten brak mojego numeru to z pewnoscia moja wina. Jak moglo do tego dojsc? Nie wiem, w koncu moj numer to podstawowy, ktory powinien sie tam znalezc.
Pot lal mi sie po dupie, ale co bylo robic, w samochod i dalej walczyc w korkach, bo robota sama sie nie zrobi. Czasowo bylam tak, ze znow musialam sie z roboty zerwac, zeby zdazyc na przeswietlenie, ktore planowo mialam na "po robocie" i to z zapasem. Tyle mojego, ze pluca w porzadku, nie mam raka ani innej gruzlicy. Moge palic spokojnie dalej.
W domu bylam po 17.00, oczywiscie przedzierajac sie znow przez do niemozliwosci zatloczone miasto. Kiedy w koncu przekroczylam prog, padlam na sofe i chyba z pol godziny spalam. Bylam wykonczona nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim psychicznie.
W domu powtorzylam ten test na tylne lapki, Kira reaguje prawidlowo i natychmiast stawia lapke w naturalnej pozycji. Z apetytem nadal kiepsko, ale cos tam zjadla.
Wetka podejrzewa ciezkie zatrucie (otrucie?), bo wyniki krwi byly nienajlepsze nie tylko w nerkach, ale przede wszystkim w watrobie. Test na lapke sugerowal, ze zaatakowany zostal osrodkowy uklad nerwowy. Szczescie w nieszczesciu, ze Kira rano zwymiotowala i ze tak szybko zostala poddana plukaniu kroplowka. W tej chwili wlasnie jest znow na kolejnej kroplowce i ma byc robiony usg.
Jej samopoczucie wyraznie sie poprawilo, mniej sapie i porusza sie normalnie, choc widac, ze jest bardzo oslabiona. Wszystko wiec wyglada dosc optymistycznie.
Dzis w nocy spalam jak zabita do 9.00 rano, co nie zdarzylo mi sie od lat. Teraz boli mnie troche glowa, bo chyba jednak przedawkowalam ze snem.
Teraz znacie juz calosc i przyczyne, dlaczego mnie nie bylo.





70 komentarzy:

  1. zdrowiej, kiruś, niczego na spacerach nie łykaj, choćby nie wiem jak kusiło. twoja pańcia ma tylko jedno serducho i ono ma pracować a nie szarpać się. kochana psinko, przecudnej urody, zdrowia ci zyczę.
    a pańcie proszę o pomizianie kiruni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak tylko wroci z kroplowek, natychmiast wymiziam i wycaluje. :)

      Usuń
  2. Pantero, super,że już lepiej..ale tak sobie pomyślałam, czy wcześniej Kira nie stykała się z tym świństwem? Kilka razy dziewczyna miała dziwne, nie wiadomo skąd problemy. Albo truciciel, albo może pestycydy tam gdzie się włóczycie....tak mi się pomyślało.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O ile mi wiadomo, u nas nie sypia pestycydow, Niemcy sa bardzo na ekologie nastawieni. Gdyby mieli sypac, ostrzegliby mieszkancow. Mogla to byc trutka, ale rownie prawdopodobne, ze ktos wywalil resztki jedzenia, ktore zdazyly sie zepsuc.

      Usuń
  3. No nie powiem - armagedonowy czwartek. Jakbys miała pało problemów ;-*******

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mało - oczywiście miało być

      Usuń
    2. Wszystkie mozliwe plagi swiata zwalily sie na mnie tego dnia. :)
      Najwazniejsze jednak, ze Kirunia czuje sie lepiej.

      Usuń
  4. jak ja się martwiłam! ale cieszę się, że z Kirą lepiej :)
    czy ci obcy mieszkańcy nie mogą sobie zakupów wcześniej w ich mieście zrobić tylko zwalają się tłumnie do Was? Korki to najokropniejsze marnotrawstwo czasu!
    Buziaki ślę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten dzien maja wolny od pracy, a u nas normalnie sie pracuje, wiec rok rocznie robia w boze cialo inwazje na Getynge i latajo po sklepach, bardziej w sensie rozrywkowo-spacerowym niz po konkretne zakupy.

      Usuń
  5. O jejku! Rzeczywiście wariatkowo... ;)... dobrze, że Kira uratowana!...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No sama powiedz, nie mogla ta Kira wybrac sobie innego dnia na zatrucie? :)))

      Usuń
  6. Rzeczywiscie dzien nie do opanowania, ale dalas rade, najwazniejsze ze z Kira wyjasnilo sie i jakie to szczescie ze taka madra i pila tyle wody az zwymiotowala, no i ze tak szybko wzieliscie ja do lekarza.
    Tutaj u mnie nic mi niewiadomo o tym koscielnym swiecie, nie ma zamieszania takiego jak u Ciebie, na pewno w kosciolach duzo sie dzieje, bo sa i polskie koscioly, ale na zewnatrz cicho. Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasz land jest ewangelicki, nie wszystkie swieta sie poktywaja z katolickimi. Oczywiscie katolicy swietuja, organizuja procesje, ale w niewielkim wymiarze. A mieszkancy Hesji, zamiast sypac u siebie kwiatki, to przyjezdzaja nam przeszkadzac w zyciu codziennym. :))

      Usuń
  7. Oesssu, biedna Ty, Wy, biedna Kirunia.
    Czy jej czasem nie podtruwa ktoś systematycznie? Ta zouza, co doniosła?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Predzaj stawialabym na dzikich, bo oni boja sie psow i uwazaja je za nieczyste. Raczej zaden wlasciciel psa nie zrobilby czegos podobnego, bo mogloby sie to odbic rykoszetem i czkawka.

      Usuń
  8. Odpowiedzi
    1. Horror w czystym wydaniu.
      Na wykonanym dzisiaj usg watroba jest w porzadku. Mamy kolejne 3 terminy na kroplowki.

      Usuń
  9. Ktos tu wyzej w komentarzu zwrocil uwage, ze Kira mogla byc systematycznie podtruwana i to moglo byc powodem jej wczesniejszych dziwnych dolegliwosci. Kiedys, jeszcze bedac nastolatka mialam psa i ona byla systematycznie podtruwana, dlugo z mama i weterynarzem nie moglismy dojsc o co chodzi w jej dziwnych dolegliwosciach, a trzeba zaznaczyc, ze pies byl mlody. Siersc leciala z niej calymi klakami bywalo, ze lapy sie jej plataly, czesto byla ospala i apatyczna, a nawet sikala pod siebie, myslalysmy z mama, ze to jest spowodowane jakim urazem psychicznym, bo byla wizieta z domu gdzie ja bito, ale jak teraz tak o tym mysle to sie zastanawiam czy nie bylo to winikiem podtruwania. Na dobry trop naprowadzil nas fakt, ze piesa w pewnym momencie odmowila jedzienia z miski, jadla tylko to co podawalam jej z reki. Wet kiedy powiedzialysmy mu o naszych podejrzeniach przyznal nam racje. Pies zostal wyleczony i mama wziela ja do babci i wszystkie dziwne objawy raz na zawsze sie skonczyly.
    Dobrze, ze z Twoja piesa juz lepiej :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W zasadzie Kira nie dostaje od nikogo nic z reki. Pilnujemy, bo jest na diecie i nie powinna jesc nic wiecej ponad swoje dietetyczne jedzonko.
      Natomiast dotad latala bez smyczy, czesto gdzies po krzaczorach i tam mogla znalezc cos trujacego, choc smakowitego, co stanowilo gastronomiczna atrakcje przy nudnej diecie.

      Usuń
    2. Wlasnie i to jest problem z psami, bardzo trudne jest nauczenie ich aby nie zezeraly jak cos znajda. Problem dotyczy rowniez wychodzacych kotow, moj Rufus nie raz zezre cos co ludzie wyrzucaja przez okno dla lisow, w domu nie ma takich smakolykow.

      Usuń
    3. U nas nie ma lisow, jest za to pelno jezykow. Moze to dla nich ktos cos zostawil i to cos sie zepsulo, a Kira to zezarla.

      Usuń
    4. właśnie ze względu na smakowite smrody wyrzucane przez okno ( co za ludzie), mój jamnik w pewnym okresie na spacer miał zakładany namordnik.

      Usuń
    5. Kira by mi tego nigdy nie wybaczyla! I tak juz czuje sie niekomfortowo prowadzana na smyczy, ale nie da sie inaczej, nie ufam jej, ze sie powstrzyma.

      Usuń
  10. Nieźle ... wymiziaj Kirunię od nas również ♥ kombinuje ta Wasza psica, jak koń pod gorę ;)
    Co do szaleństwa zakupowego - no tak, dzień bez galerii handlowych jest dniem straconym, a śliwki u sąsiada zawsze słodsze i mniej robaczywe ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kirunia jest juz po drugiej kroplowce i czuje sie juz widocznie lepiej. Nawet sapie duzo mniej.
      Wymiziana! :***

      Usuń
  11. Oby to nie ta kurwa - sąsiadka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sadze, ona w koncu tez ma psa. Zbyt ryzykowne i bez pewnosci, ze akurat Kira to znajdzie.

      Usuń
  12. Jak dobrze, ze sie wszystko wydaje sie unormowalo. I dobrze, ze i Ty masz czyste pluca!
    Powodzenia dla Kiruni!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z kroplowki na kroplowke widoczna jest poprawa, nawet sapanie prawie ustalo.

      Usuń
  13. O rany , jakie przeżycia ! Dobrze że z happy endem :-D Kciuki za zdrówko i całus dla Kiry !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda tylko, ze dla mojej kieszeni nie bedzie happy endu. :(

      Usuń
  14. Dzielny z Ciebie wojownik, tak trzymaj! Niech sw. Franciszek tak bardzo kochajacy zwierzeta opiekuje sie twoimi zwierzatkami kiedy Ciebie przy nich nie ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A podle klechy smia mowic, ze zwierze nie ma duszy. Otoz ma i to na pewno lepsza od ich podlych dusz.

      Usuń
  15. Są tacy co to swojego psa uważają za psa a reszta psów to tylko zawalidrogi dla takiego"psiarza".
    Zdrówka dla Kiruni,mordki mojej kochanej.
    Miłego popołudnia:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jeszcze te france przyuwaze z tym jej jazgotliwym kundlem.
      :***

      Usuń
  16. Ja Ci pokażę "palić dalej!":). Zdrówka dla Kiruni***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No jak nie palic przy takiej ilosci atrakcji w zyciu? :))

      Usuń
  17. No, horror po prostu! Dobrze, że idzie ku dobremu, ale było groźnie! Głaskanko dla Kiruni:)
    My poszliśmy sobie w czwartek na spacer w stronę przeciwną do miasta - w lesie cisza, spokój, ludzi prawie wcale, za to kiedy wracaliśmy przez cmentarz (żeby odwiedzić grób mojej mamy) okazało się, że jest sporo ludzi z kwiatami albo robiących porządki, a handelek szedł w najlepsze:))) Nawet sama kupiłam kwiaty, bo we wtorek, kiedy byłyśmy z siostrą zrobić porządek, nie było ani kwiatka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kazda okazja dobra, zeby kase zarabiac. Ja juz nie pochodze na grob w dzien matki i nawet na wszystkich swietych, za daleko. :((

      Usuń
  18. Powiem szczerze,jak w koszmarze.Biedna Kirunia.Super że Twoje płucka w porządeczku.Ale dymki ograniczaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, Gosia! Jak tu dymki ograniczac przy takiej nerwowosci zycia? :))

      Usuń
  19. Ło matko z córką! Dobrze, że z Kirą w porządku. No i z Tobą ofkors ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kira jest najwazniejsza! No ale zeby moc sie nia opiekowac, tez musze byc zdrowa, wiec niby wszystko w porzadku. ;)

      Usuń
  20. Oj, to było mocno nieciekawie!!!Sunia mojej znajomej zżarła trutkę na ...ślimaki. Trutka była rozmazana na brzegu tarasu i nikt nie podejrzewał, że sunia może to zlizać.Omal nie wyzionęła ducha, bo to była namiastka psa, czyli
    miniaturowa yorczka.Wet ratował psa sokiem z kiszonej kapusty, który wlewał jej rurką do żołądka. I pierwsze objawy to była niezborność łapek, zaraz potem torsje.Może ktoś wypróbowywał w krzakach skuteczność jakiejś trutki i Kira to polizała? Albo wywalił konserwę z jadem kiełbasianym, z dobrego serca, żeby zwierzątka pojadły, bo szkoda wyrzucić? Zasadniczo lekko przechodzone mięso psom nie szkodzi, one często podjadają padlinę gdy ją znajdą.No to miałaś naprawdę podły dzień, ale za to z dobra wiadomością.
    Głaski dla Kiruni;)
    Dla Ciebie - odpocznij, masz ostatnio za dużo wrażeń;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie nigdy nie dowiemy sie, co tak naprawde sie stalo i czym sie strula. Trzeba po prostu bardziej na nia uwazac i nie dopuscic, zeby sama buszowala po krzakach. Ale ze mi pies na starosc zglupial i zre to, czego nie powinien, to mnie zaskoczylo. :)
      Oraz odpoczywam, dzisiaj mialam wolne. Oby pogoda dopisala. :)

      Usuń
  21. Serdeczności dla najpiękniejszej suni na świecie zaraz po naszej albo równolegle. :))
    U nas bąble na pyszczku wyskakują i sterydy muszą zostać podane. dobrze że nie za często.
    A dzień ciężki bardzo.
    Nie spuszczajcie Kiruni z oczu gdy biega po krzakach wołaj, u nas są tacy ....... podli ludzie co podtruwają i znajoma opowiadała że specjalnie wylewali truciznę w jedno miejsce gdzie piesek siku robił, wystarczyło to by psa otruć.
    Sąsiedzi to byli.
    Nasza jest uczona że ma nie brać z ręki ale pies zawsze się skusić może.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pies, chocby najmadrzejszy, to jednak tylko zwierzak i nie mozna od niego wymagac rozsadku, jak od czlowieka. Cos tam mu zapachnie i pozera, nie ogladajac sie na nic. Trzeba pilnowac. :)

      Usuń
  22. Trzymam kciuki za Kirunię ♡

    OdpowiedzUsuń
  23. Lomatulu :( Az mi skóra scierpla, zanim doczytalam do konca. Podziwiam, ze na zawal nie zeszlas, ani Twojemu nic nie urwalas :P. Najwazniejsze, ze Kiruni juz lepiej. Jak widac, nawet u Was nie mozna futrzaka luzem puszczac :(. Mam nadzieje, ze juz wracasz do równowagi. (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spoko, dzisiaj juz wrocilam do rownowagi, bo Kirunia czuje sie lepiej. A kiedy ona zdrowieje, to i ja sie uspokajam. Bylam na fajnym spacerze, ale wsrod wysokich traw i teraz mam wrazenie, ze oblazly mnie setki kleszczy. Wciaz sie ogladam i mam wrazenie, ze borelioza mnie zjada. :)))

      Usuń
    2. Aniu, a szczepicie się na boreliozę? Pytam z ciekawości, bo dosłownie kilka dni temu dowiedziałam się, ze taka szczepionka istnieje, a kuzynka W. ma ją w Niemczech za darmo. U nas ciągle trąbią o tych kleszczach, że plaga, że uważać, a o szczepionce nigdy nie usłyszałam...

      Usuń
    3. Nie slyszalam jeszcze o takiej szczepionce. Dotad byly dostepne tylko szczepienia przeciw odkleszczowemu zapaleniu opon mozgowych. Czyzby w miedzyczasie cos odkryto, a ja o niczym nie wiem?

      Usuń
    4. Kurcze, to kuzynka pewnie miała na myśli to o czym piszesz! Jak mi o tym powiedziała, to nawet znalazłam na stronie jakiegoś laboratorium prywatnego cenę za szczepionkę na boreliozę... Ale rzeczywiście, są w necie hasła, że pracuje się nad tą szczepionką, a nie że jest. :/

      Usuń
    5. Ja tez sprawdzilam na niemieckich stronach, jeszcze niestety nie wynaleziono tej szczepionki. Wielka szkoda, bo w tym roku szczegolnie by sie przydala.

      Usuń
  24. Oesu! Tyle emocji na raz!
    Bardzo dobrze, że to odespałaś, o dobrym samopoczuciu Kiruni nie wspomnę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przedawkowalam spanie, ale widac organizm tego potrzebowal. :)))

      Usuń
  25. Czasami trzeba powariować , a czasami pospać . Doskonale znam ten stan ;)))
    O swoich życiowych wariacjach mogłam bym książkę napisać albo conajmniej dość obszerny post ;D

    Ale dobrze , że dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Kirę podrap pod szyją ode mnie ;)

      Usuń
    2. No to, Jaska, do dziela, do pióra i do klawiatury!
      Dzisiejszy dzien w pelni zrekompensowal mi wczorajsze nerwy.
      Kira podrapana! :*

      Usuń
    3. Kiedyś napiszę , bo realne życie zabiera mi sporo czasu ;)
      Pozdro upalne od mnie z Podlasia ;*

      Usuń
    4. Ja to w ogole sie dziwie, ze masz jeszcze czas na wycieczki fotograficzne i czasem wpis na blogu. W koncu tyrasz na dwoch pelnych etatach, gospodarstwo tez wymaga wiele czasu i uwagi. Szacun wielki! :***

      Usuń
  26. Trzymam kciuki, żeby więcej takich atrakcji nie było!

    OdpowiedzUsuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.