czwartek, 30 czerwca 2016

System szkolenia zawodowego w Niemczech.

O systemie szkolnym w Niemczech pisalam juz kiedys TUTAJ, teraz, przy okazji dyskusji na fb, napisze o szkoleniu zawodowym. W Getyndze sa trzy szkoly zawodowe, tzw. BBS (Berufsbildende Schulen), dla trzech grup zawodowych:
1. zawody "ciezkie" - mechanicy, tokarze, slusarze, malarze  itp.
2. zawody "lekkie" - kucharze, krawcy, cukiernicy, fryzjerzy itp.
3. zawody urzednicze i handlowe - pracownik banku, makler nieruchomosci czy ubezpieczeniowy itp.
Nauka praktyczna zawodu (Ausbildung) odbywa sie bezposrednio w przyszlym miejscu pracy, choc nie zawsze tak jest, ze po zakonczeniu nauki absolwent dostaje etat na stale, czasem musi rozpoczac szukanie nowej pracy, bo np. zmienila sie koniunktura czy zredukowano etaty. I tak przez trzy lata uczen chodzi kilka dni w tygodniu "do pracy", a pozostale spedza w jednej ze szkol zawodowych, gdzie uczy sie teorii, jezykow, ma sport - jak w kazdej innej szkole. Z roku na rok ma coraz mniej szkoly, a coraz wiecej dni w tygodniu spedza pracujac, za co pracodawca mu placi, nie normalna taryfowa pensje, ale tzw. Ausbildungsgeld. Jego wysokosc
zalezna jest od zawodu, ale z kazdym rokiem rosnie. Nie jest tak, ze pracodawca moze dowolnie placic, z pewnoscia chcialby jak najmniej, sa jakies ogolnoniemieckie przepisy w tej kwestii. I dobrze.
No i powiedzmy, ze jakis dekarz, fryzjer, kucharz albo mechanik samochodowy konczy nauki i kilka lat popracuje w zawodzie, a potem nabiera ochoty naotwarcie wlasnego biznesu. Nie jest to jednak takie proste, bo przedtem trzeba zdobyc papiery mistrzowskie (Meister). I tu zaczynaja sie dla niektorych schody, bowiem uzyskanie ich wiaze sie z bardzo wysokimi kosztami, ktore pokrywa sam zainteresowany.
Posluze sie przykladem. Nasz wieloletni i zaprzyjazniony mechanik samochodowy, Joseph, zestarzal nam sie i postanowil udac na emeryture. Jego warsztat przejal jego dlugoletni i sprawdzony
pracownik, Patrick. Ale Patrick jest jedynie mechanikiem samochodowym, nie ma papierow mistrzowskich. Na razie wiec sytuacja prawna warsztatu wyglada nastepujaco: Patrick jest oficjalnym wlascicielem warsztatu, ale mistrzem pozostaje nadal Joseph, bo bez jego "miszczostfa" firma nie mialaby prawa funkcjonowac. A Patrick ma czas na spokojne, ale dlugotrwale wyrabianie papierow, zeby moc przejac zaklad w calosci. Troche to skomplikowane, ale tak jest. Nawet na szyldzie widnieje: Wlasciciel Patrick, mistrz Joseph. :)
Mnie osobiscie taki system szkolenia zawodowego bardzo sie podoba, wiadomo bowiem, ze w szkole nie do konca mozna poznac praktyczna strone zawodu, a dodatkowo wlasny zarobek motywuje uczniow do pilniejszego przykladania sie do nauki fachu, bez szkody dla wiedzy ogolnej. Bo to trening czyni mistrza, a nie wkuwanie formulek.





36 komentarzy:

  1. Bardzo bym chciala, zeby w "moim grajdolku" tak bylo. Po "rewolucji" zlikwidowano praktycznie szkoly zawodowe, bo byly kojarzone z "gorszym sortem", czyli z tymi, którzy z róznych wzgledów nie mogli isc do liceum, które pozwalalo np. na bycie urzednikiem panstwowym, co gwarantowalo sporo przywilejów. Czasy sie zmienily, urzednicy teraz w pogardzie, a wielu mlodym szkola w stylu ogólniaka nic nie mówi i z duzym trudem przepycha sie ich na kursy (z odpowiednikiem 12 klasy, które tak na prawde nic nie daja. Teraz, z trudem, pojawiaja sie jakies szkoly zawodowe, czesto tez nieco za bardzo teoretyczne, które sa oblegane przez chetnych. mamy takie dwie w okolicy i na kazde wolne miejsce jest 5-10 kandydatów. Ci co sie nie dostana zostaja na lodzie :(. (Leciwa)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to pieknie! Zamiast zapewnic dzieciakom godziwe warunki do nauki zawodu, produkuja z gory rzesze bezrobotnych. A pewnie dobry rzemieslnik jest u Was na wage zlota. Kto reperuje cieknace krany, popsute samochody, czy remontuje domy?
      Takie beda rzeczypospolite, jakie mlodziezy wychowanie...

      Usuń
    2. Dobrego rzemieslnika ze swieca szukac :( Jesli nie upolujesz jakiegos staruszka, który jeszcze wie, co robi, to kwiczysz. Na szczescie, po "starych dobrych czasach" nawet sciane postawie i otynkuje, nie mówiac juz o kranach czy podstawowej elektryce :D. (Leciwa)

      Usuń
  2. Tutaj wyglada to podobnie, wszelkiego rodzaju kursy zawsze powiazane sa z wieloma praktykami. A po tej nauce trzeba byc zarejestrowanym albo zdobyc licencje, czyli dodatkowe douczanie sie, czy sprawdzanie danych umiejetnosci, wszystko kosztuje. Roznego rodzaju studia, szkoly maja mnostwo uczacych sie z Azji placacych duze pieniadze, dlatego chyba tez oplaty kursow sa wysokie, bo zawsze beda tacy ktorych stac na to. Teresa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niech Azjaci placa, skoro ich stac, ale dla wlasnej mlodziezy powinny byc jakies ulgi finansowe. Ja rozumiem, ze studia moga byc drogie, chociaz to zabieranie szansy na staranne wyksztalcenie dla ubozszych uczniow. Ale nauka zawodu...

      Usuń
  3. Tak... kiedy ja szłam do liceum, to w naszym mieście licea były trzy; dostanie się do nich było dość trudne i było rodzajem nobilitacji. Mieliśmy za to sporo dobrych techników i zawodówek. Nauka w zawodówce to były trzy dni praktyki i trzy (wtedy był sześciodniowy tydzień pracy) nauki. I uczniowie tez dostawali za pracę jakieś pieniądze. Teraz jest liceów ... zgubiłam już rachubę, ale na pewno ponad dziesięć. Mówię o publicznych liceach, bo są jeszcze prywatne. Za to szkół zawodowych jak na lekarstwo. Ze studiami też wiadomo jak jest. A teraz robią kolejną zadymę w szkolnictwie - najgorsze jest to, że tak na "hura!", bez przemyślenia reformy i bez dobrego przygotowania. Potem, np. w kolejnej kampanii wyborczej, będą ględzić, ile to reform przeprowadzili podczas swoich rządów. Bo Jarek - czy wygrają, czy przegrają - nie odpuści. Chyba, że pożegna się z tym padołem, a wtedy będzie i po PiS-ie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To jakas bzdura z nadprodukcja abiturientow i magistrow, w spoleczenstwie potrzebni sa dobrze wyszkoleni technicy i fachowcy. I tak potem magistry siedza na kasie w Biedronkach, bo nie ma dla nich pracy, a peknietej rury nie ma komu naprawic.
      Pisowi chodzi jedynie o to, zeby zetrzec wszystkie slady po poprzedniej ekipie, a nie o dobro mlodych ludzi. Reformy zawsze sa niedopracowane, na chybcika i po lebkach, tak bylo za poprzedniego rzadu, tak jest rowniez teraz.

      Usuń
  4. Odpowiedzi
    1. Swiat przeciez nie moze skladac sie z samych ludzi z wyzszym wyksztalceniem, nie tylko dlatego, ze i rzemieslnicy sa potrzebni, ale tez nie wszyscy sa w stanie pokonczyc studia.

      Usuń
    2. Oczywiście,że tak.No ale teraz u nas tak sie porobiło,ze jak ktos nie studiuje to niby głupi jest i jest tym gorszym od razu.

      Usuń
  5. a u nas system zawodowego szkolnictwa rozłożono na łopatki... teraz, kiedy jest za późno się połapali, bo nie ma fachowców, inna sprawa, że fachowcy i nie tylko wszyscy wieją z tego pięknego kraju do pracy do Anglii, do do do...
    W naszym całym szkolnictwie brak jest praktyki i praktycznego podejścia, brak pracowni, brak możliwości wyjścia ze szkoły żeby czegoś nie zawalić w programie eee

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wlasnie, samo wkuwanie w szkole nie uczyni z ucznia dobrego fachowca, jedynie rownolegla praktyka, najlepiej bezposrednio w zakladzie.

      Usuń
  6. Doczytałam sobie Twój poprzedni wpis, Aniu i nie wiedziałam, że zlikwidowano Orientierungsstufe ;) Niemiecki system szkolnictwa do końca do mnie nie przemawia, ale nie ma idealnego. Bo z doświadczenia wiem, że są dzieci, które w młodszych klasach miały problem z nauką, a w starszych nagle zaskakiwały - i co wtedy? W Niemczech został skierowany do Hauptschule, a spokojnie skończyłby "lepszą" szkołę.
    Chyba, że może się przenieść? Dokształć mnie, Panterko ;)

    Na temat polskiego szkolnictwa też się wypowiem. Dla mnie kompletnym nieporozumieniem była ta śmieszna reforma z 1999 roku i likwidacja 8-letnich podstawówek, oraz wmówienie społeczeństwu, że 70% bodajże musi mieć maturę. Doskonale to wszystko pamiętam i nawet mam zachowaną gazetę z zachwytami pana Handkego nad swoimi wymysłami.
    Krzywdę zrobiono dzieciom przede wszystkim. Mogę ten temat rozwinąć, tylko nie wiem, czy ktoś to przeczyta :)))
    Oczywiście, że z przerażeniem myślę o kolejnym przewrocie, ale z drugiej strony - jeśli to miałoby w końcu to wszystko uporządkować ... to niech się dzieje.
    Szkolnictwo zawodowe w moim popieprzonym coraz bardziej mieście, ma się, o dziwo dobrze. Czy wszystkie zawody i klasy mają sens, to inna sprawa, ale ogólnie - obroniło się przed likwidacjami i przemianowaniem na licea.
    Może nie będę popularna, ale trudno, kiedy napiszę, że obecna pani minister oświaty jest o niebo sensowniejsza niż jej przeraźliwe poprzedniczki.
    A pis, czy peło, to wszystko jeden wielki ch ....j, jeśli o mnie chodzi.

    Pamiętam, że jakis czas temu była mowa o tym, że niemieckie szkoły zawodowe, chętnie przyjmą polskich uczniów. Ale nie wiem, na ile to wypaliło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba jednak nie przeczytalas zbyt dokladnie, Lidus, bo pisalam, ze z kazdej szkoly droga do lepszej stoi otworem. Moj Owsik przez te swoje ADHD trafil do Hauptschule, ale po dwoch latach awansowal i skonczyl z dobrymi wynikami Real, a pozniej z wyroznieniem Ausbildung.
      Sa odwrotne przypadki, kiedy rodzice maja ambicje widziec dziecko w gimnazjum, mimo ze to matol. Juz po polroczu dzieciak moze zostac przeniesiony do Real, jesli nie daje rady.
      Moze pisowska reforma rzeczywiscie uporzadkuje szkolnictwo, ale jak znam zycie, kolejna ekipa zechce znow cos "ulepszac" i wroci do idei gimnazjow. Juz Wolter zauwazyl, ze lepsze jest wrogiem dobrego.

      Usuń
    2. Nie przeczytałam :)) Ale jak tak jest, to dobrze :)
      Też się tego boję, że jedni drugim na złość robią i tylko na tym dzieciaki cierpią.

      Usuń
    3. No niestety, najwiekszymi przegranymi sa dzieci i mlodziez.

      Usuń
    4. Podpisuję się pod wypraciwaniem Lidzi w 100%:-))
      Reforma w99 byla o kant dupy..
      Pamiętam 2 lata temu ten stres u Mlodego związany ze zmiana szkoły,nauczycieli,kolegów...najgorszy cielęcy wiek i wtedy dodatkowo ta zmiana,a potem się dziwili,że do największych patologii dochodzi właśnie w Gimnazjach...
      Nie cierpię pisu,ale parę rzeczy wprowadzonych przez nich,jest naprawdę ok.
      Za przywróceniem 8 klas podstawowek,4 lat liceum,5-technikum -jestem dwoma "ręcami"jeszcze maja rzekomo powstać dwu letnie szkoły branżowe (chyba odpowiednik zawodowek)może i to jest niegłupi pomysł.
      System edukacji w Niemczech wg.mnie jest naprawdę dobry:-)
      Mojej kuzynki córka pare lat temu skonczyla fryzjerstwo i aktualnie naprawdę nieźle zarabia.:-)

      Usuń
    5. To jednak nie koniec reform, pis planuje wymiane wiekszosci dyrektorow szkol, wolno mu, bo to budzetowka. Nie zdziwilabym sie, gdyby posadki te zajeli biskupi.
      Niemiecki system pozostawia do zyczenia, ja porownuje go zawsze z polskim, jaki mnie objal, wiec na wysokim poziomie. Ale w ogolnym rozrachunku nie jest zly, zwazywszy, ze czasy sie zmienily i pewna wiedza jest po prostu zbedna, inna zas potrzebna na codzien. Co komu z literatury, jak kompa nie obsluzy?

      Usuń
  7. Od lat jestem poza nurtem dziecko-szkoła, ale nadal uważam, że system, który kiedyś był w Polsce nie był zły. Podstawówka- taka sama dla wszystkich, potem szkoła zawodowa 3-letnia, lub technikum 5-letnie lub liceum- 4lata. Licea z czasem były profilowane , czyli "ogólne", matematyczno-przyrodnicze, lub ogólne z wiekszą ilością języków. Powstawały tez licea społeczne i prywatne. Moja chodziła do liceum społecznego (płatne), z dwoma rozszerzonymi językami (niemiecki i angielski). W pewnej chwili zaczęły znikać technika, a w ich miejsce był twór "licea zawodowe", ale nigdy nie słyszałam o nich dobrej opinii- ponoć ani to liceum ani technikum i cała wiedza była taka "po łebkach". Szkoły zawodowe, te trzyletnie zupełnie gdzieś wyparowały a jeśli nawet były, to w wysokiej pogardzie, bo przecież grunt to matura i studia. A ponieważ dla wielu uczniów jednak matura była zbyt wysokim progiem, zrobili jakiś dziwny sposób jej osiągnięcia - rozszerzona lub skrócona. Efekty żałosne, jak twierdzą wszyscy profesorowie wyższych uczelni.
    O jednym tylko zapomnieli Polacy - żadna praca, dobrze wykonywana, nie hańbi. I lepiej dla wszystkich jeśli kraj ma dobrze wykształconych fachowców niż tłum kiepskich urzędników, którzy sami nie rozumieją co robią.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moim skromnym zdaniem system, jaki mnie obejmowal, czyli za glebokiem "komuny" byl naprawde dobry, madry, wywazony i efektywny. I tylko idiotyczna chec burzenia wszystkiego, co z tamtymi czasami zwiazane, doprowadzila do totalnego bajzlu i kolejnych niepotrzebnych nikomu, a szkodliwych reform.

      Usuń
    2. Tak!!!!Moja mama caly czas powtarza,ze studia kiedyś konczyly naprawdę wybitne,pracowite "jednostki".Teraz magistrów jak za przeproszeniem nasrał,a wiedza a raczej niewiedza porażająca
      Pare lat temu pani magister,zapytala mnie,co znaczy slowo"determinacja"....autentycznie nie wiedziała...
      Ogólny poziom wiedzy gorzej niz przeciętny....
      W takim wypadku,ja ,ta ktora skonczyla edukacje po 2 roku socjologii,nie wiedziałam,czy jestem godna wytłumaczyć pannie znaczenie owego tajemniczego słowa :-))))

      Usuń
    3. Teraz wymyslili dwia matury, latwiejsza i trudniejsza, zeby wszyscy mogli sie pochwalic, ze zdali mature. I pewnie pozniej takie cepy beda studiowac, bo przeciez majo mature.
      Wystarczy posluchac niektorych poslow czy dziennikarzy(!), a rece i cycki opadaja. A naprawde wystarczy posluchac polszczyzny prezia z metra cietego, podobno doktora.

      Usuń
  8. W dawnej Polsce przede wiekami :) był taki system nauczania, uczono młodych od podstaw od miotły u mistrza rzemieślnika, młody zostawał czeladnikiem i jeszcze pracował z mistrzem, aż sam mógł prowadzić własny warsztat i żeby tak mógł zrobić musiał zdać egzaminy, no i zapłacić rzecz jasna. Przed wojną młodzi mężczyźni "podłego" nie szlacheckiego pochodzenia, mogli kończyć gimnazja i zdawać maturę ale wyjście mieli tylko jedno, wstąpienie do wojska i nauka na podporucznika.
    Znane było przed wojną powiedzenie "gdy każdy syn murarza mieć będzie maturę to kto będzie świnie pasł"?
    Po wojnie i szkoły zawodowe i technika uczyły fachowców, bo też i zawodu w nich uczyli fachowcy, ale młodzież kończąca zawodówki nigdy nie miała takiego prestiżu jak licealiści. Fajnie że gdzieś tam w świecie, są tak ugruntowane tradycje dobrej nauki zawodu. Od dawna istnieje obawa wyrażona słowami: gdy już wszyscy ukończą studia, ostatni śmieciarz zrobi karierę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale patrz, Ela, nawet za komuny nie wszyscy sie tak bardzo pchali na te studia, choc wszyscy mieli dana szanse. To teraz jakos wszyscy w Polsce dostali naglej ambicji na magistrow, a ci, ktorzy sa na to za glupi, nie maja szansy na nic innego, bo polikwidowano szkoly zawodowe.

      Usuń
  9. Tak porównując to, co w Niemczech i to, co planują mędrcopisy to u nas wyjdzie katastrofa. Po pierwsze: mało praktyk, na których najczęsciej uczniowie niczego się nie nauczą, bo robią za "przynieś-zanieś-pozamiataj". Przyzwyczajeń pracodawców tak łatwo nikt nie zmieni. Po drugie, założenie jest takie, że po szkole zawodowej maja mieć uprawnienia zawodowe od razu. I ja przepraszam, ale ja nie chcę np. elektryka z uprawnieniami, który uczył się zawodu nosząc kable za majstrem. Jak dotąd prawie każdą działalność kazdy może otworzyć, byle zatrudniał kogoś z uprawnieniami (np apteka może prowadzić każdy, ale musi zatrudnić farmaceutę albo instalatorstwo gazowe może otworzyć polonista, byle miał kogoś, kto podbije papiery przyjęcia instalacji - nawet nie musi w tym zakładzie pracować). No i po trzecie mądrale wymyślili lepszą i gorszą maturę. No ja pierdolę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie i u nas uczniowie byliby tania sila pomocnicza, gdyby nie odgorne dyrektywy, czego maja nauczyc sie w danym roku Ausbildungu. Nie ma, ze boli, wlasciciel zakladu musi sie do nich stosowac. Nie wystarczy bowiem ustalic przepisy, trzeba jeszcze konsekwentnie ich przestrzegac i kontrolowac majstrow odgornie.

      Usuń
  10. Za Gierka na Śląsku były zawodówki górnicze, hutnicze itp.
    Tam młodzi, tak jak ich ojcowie, uczyli się tego trudnego fachu.
    Potem przyszła rewolucja i w rządach UW i PO, nagle okazało się, że te zawodówki są zbędne.
    A czemu? A temu, że wygodniej było wyprzedać Polski przemysł za złotówkę (bo nie był rentowny) niż go utrzymać i jeszcze bawić się w szkolenie nowych kadr.
    Zmarnowali tradycje i dorobek dziesięcioleci, gnoje.
    Potem było tak, że polscy górnicy jeździli do roboty do Czech, bo tam, jakimś cudem wydobycie węgla się opłacało i tak jest do dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Iza, jakos wszedzie wszystko sie oplaca, tylko w Polsce nie. Kiedy niedawno przeczytalam, ze Polska importuje wegiel kamienny, nie wierzylam wlasnym oczom. Jakas franca skasowala niemala lapowke za zlikwidowanie polskiego gornictwa i wynegocjowanie importu. Nie wydaje mi sie, by byl bardziej oplacalny.
      A skoro nie ma wegla, to po co szkoly gornicze?
      Taki sabotaz dotknal caly polski przemysl, m.in. cale lodzkie wlokiennictwo przynoszace krociowe zyski, rowniez w dolarach, bo eksport kwitl. Solidaruchy uznaly, ze nierentowny.

      Usuń
  11. Ciekawa jestem do jakiej szkoly uczeszczala ta pszczolka ze zdjecia ? :)
    Chyba do pszczelarskiej ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. I to się rozumie a nie bezsensowne wbijanie do glowy teorii. Na studiach wiele razy klocilem sie z wykladowcami,żeza malo.mamy praktyki. Większość doświadczeniazdobylem na wlasna rękę i w pracy a nie na studiach. Szkoda, że u nas nie ma takich kontroli i zarządzeń. Praktyka u nas to bieganie ze szczotka albo tyrka na zmywaku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie gdyby nie konsekwentne kontrolowanie, u nas tez uczniowie przez trzy lata nosiliby miotly. Podobnie zreszta byloby w kwestii wynagrodzen.
      Jest ordnung. :)

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.