Pogoda byla nieco gowniana, wiec jakas dalsza wycieczka nie wchodzila w gre. Postanowilismy wybrac sie do Muzeum Chleba, rzut beretem od Getyngi, zawierajacego (prawie) wszystko, co dotyczy zbóz i chleba na przestrzeni dziejow. Narobilam oczywiscie pierdylion zdjec, wybralam z trudem te do posta, wiec nie bede specjalnie sie rozpisywac, zobaczcie sami.
|
Obok parkingu pasly sie kunie |
|
Dach muzeum z daleka |
|
Nad wejsciem na teren |
|
Wejscie do budynku glownego |
Teren jest spory, a eksponaty stoja zarowno wewnatrz, jak i na swezym powietrzu. Chlebowych piecow jest wszedzie zatrzesienie, od glinianego rzymskiego po bardziej nowoczesne.
Pelno typowo wiejskich pojazdow i narzedzi, jak to w skansenach.
|
Zarna (rzarna) |
W glownym budynku wydzielono sale, gdzie urzadzono piekarnie. Niektore urzadzenia bardzo dobrze pamietam, bo w podworzu naszej lodzkiej kamienicy miescila sie piekarnia, ktorej wlascicielem byl moj pradziadek, po wojnie wywlaszczony przez panstwo. Cale jej przedwojenne wyposazenie zostalo przejete i jeszcze przez wiele lat uzywane przez piekarzy, zanim nie nadeszlo nowe i piekarnia nie splajtowala po zabiciu jej przez nowoczesne zautomatyzowane molochy.
Na pietrze zas wiecej bylo o historii piekarnictwa.
|
Ksztalty precli |
|
Nie bylo wyjasnione, co to za przyrzad na srodku sali, mozna rozpuscic wodze wyobrazni |
|
Klatka kary, w ktorej zamykano i podtapiano w wodzie nieuczciwych piekarzy |
|
Chleb w wielu jezykach. Po polsku jest po lewej na dole |
|
Maszyna do robienia masla f-my Miele |
|
Probki zboz z calego swiata |
|
Nie braklo ryciny rynku w Getyndze nieznanego autora. Fontanna nawet byla! I komu ona przeszkadzala? |
Obok glownego budynku miesci sie wieza obronna, w lochach ktorej bylo cos na ksztalt wiezienia. Otworzylismy drzwi, wpadlo troche swiatla do calkiem ciemnego pomieszczenia, a ja w tamtej chwili o malo nie zeszlam na zawal, bo zobaczylam w kacie... zwloki! Pozniej okazalo sie, ze to eksponat skazanca. Robi wrazenie!
|
Tak wyglada oswietlony fleszem, ale w polmroku trup jak zywy ;) |
|
Józefinska(?) kara o chlebie i wodzie |
Nieco dalej, za kamiennym ogrodzeniem znajduja sie dwa ogrody, aptekarski z leczniczym zielskiem wszelkiego autoramentu i zbozowy z dawnymi gatunkami zyta czy innej trawy.
Na koniec zostal nam najprawdziwszy i, co wazniejsze, nadal sprawny wiatrak z XIX wieku, ktory mozna bylo zwiedzic w srodku. Tuz obok pracowal mlyn wodny.
Wszystkie moje dzieci juz dawno zdazyly poznac to muzeum, bo to klasyczny cel wycieczek szkolnych. Po uprzednim umowieniu, organizuje sie dla dzieciakow samodzielny wypiek pieczywa w ktoryms z piecow lub w opisanej przeze mnie powyzej piekarni. Na miejscu jest spory lokal gastronomiczny, w ktorym mozna organizowac imprezy.
Troche w pospiechu ogladalismy wszystko, bo czas naglil. Chcieliemy mianowicie zwiedzic jeszcze jeden przybytek, a czas zamkniecia obydwu byl juz blisko. Ale o tym juz innym razem.
Wyprzedziłam Bezową?
OdpowiedzUsuńJestes najszybsza i w nagrode masz chleb sprzed 1000 lat. :)
UsuńHrehre, wyprzedziłam!
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie miejsca, ale z trupem to przegięli, o matkozcórko! Na pierwszym zdjęciu coś kwitnie, czy mam fatamrugane?
Ja tam nic kwitnacego nie zauwazylam, wiec chyba masz to drugie.
UsuńI zeza. :)))
No jak, takie niebieskie jakieś, to co to jest? Tak z prawej bardziej?
OdpowiedzUsuńJakies drzewo iglaste.
UsuńBezowo to idzie chyba przez Barcelonę:)))
OdpowiedzUsuńMatko, spadam, bo naprawdę będę jutro ryczeć!
Bezowa fejsa pilnuje. :)))
UsuńDoopa Antek. Szłam przez Skansen w Sanoku, dla porównania, bo tam też takie piekarnie, wiatraki i inne.
OdpowiedzUsuńPewnie, że fejsa pilnowałam, bo mi cały czas plumkałaś.
Lubię takie oglądać. Takim wozem drabiniastym to w dzieciństwie z sąsiadami jeździłam po siano. No można umrzyć, jak się zobaczy tego skazańca. Precel przed wejściem piękniutki. Bardzo mi się wszystko podobało.
Bezowa
PS. Za drugie miejsce masz dać mi chleb, sprzed 500 lat
Za drugie to sie jeno okruszki zostali, a za tak drastyczne spoznienie nalezy sie kara - bedziesz razem z nieboszczykiem w ciemnicy siedziec o chlebie i wodzie :;))
UsuńWozem drabiniastym, na czubku gory siana tez swego czasu jezdzilam u wujostwa na wsi.
Zaraz tam drastyczne spóźnienie...z Wielkopolski jest bliżej, niż z Podkarpacia.
UsuńBezowa
No niby tak, ale to nie zmienia faktu, ze wolalas pilnowac fb, zamiast leciec komentowac. Kara byc musi. :)))
UsuńTakie muzeum moglabym zwiedzac, ciekawie wiedziec jak najwiecej o chlebie,ktory ciagle lubie jesc i tylko taki europejski a nie te puchate kwadratowe. Oj zjadlabym taki z glinianego pieca, taki lekko cieply, pietka nawet bez posmarowania. Czasami marzy mi sie taki chleb z dziecinstwa, wlasnie z prawdziwej piekarni. Teresa
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznac, ze muzeum jest naprawde ciekawie zaaranzowane i interaktywne jak trzeba. A taki cieply chleb dostawalismy jako dzieciaki czesto od piekarzy, bo sie np. zdeformowal i nie mozna go bylo sprzedac. Do dzis pamietam smak tego chleba albo wybieranych z wielkich koszy okruszkow od skorek chleba po transporcie do sklepu.
UsuńMale piekarnie wymieraja, a chleb z tych wielkich kombinatow tak samo nadaje sie do jedzenia, jak Twoje kwadraciki. Bleee...
to niebieskie na pierwszym zdjęciu to jakoś mi pleśnią zalatuje.
OdpowiedzUsuńNo nie gadaj! Az na Mazury zalecialo?
UsuńWez se powieksz, to jakies takie niebieskolistne drzewo. :))
Taki zewłok to ma atrakcja być czy cuś. W Zamku Książąt Pomorskich tyż takie jest,z tym że mniej realistyczne.
OdpowiedzUsuńJa w pierwszej chwili naprawde pomyslalam, ze to prawdziwy trup. Doslownie stezalam ze strachu.
UsuńBardzo ciekawy post z super zdjęciami. Ten dach na drugim zdjęciu jest tak pięknie proporcjonalny i wspaniale kontrastuje z zielenią wokół. Ale mnie bardziej zainteresowała część skansenowa: wozy - na takich zaprzężonych w konie jeździłam jeszcze jako nastolatka; kuchnia (ona się chyba nazywała westfalka?) - mieliśmy taką, tylko była trochę mniejsza, doskonale pamiętam ten metalowy reling, na którym usiłowałyśmy się z siostrą bujać; zlew, taki półokrągły, i stara waga sklepowa, którą jeszcze nie tak dawno było można spotkać w małych sklepikach i na rynku... Zrobiło mi się nostalgicznie:)
OdpowiedzUsuńSporo eksponatow muzealnych uzywalo sie w naszych czasach na codzien. Kiedy o tym pomysle, mam uczucie, ze jestem juz bardzo stara i niedlugo sama trafie do muzeum. Zyjemy w czasach, kiedy technika tak pedzi, ze nasze codzienne przedmioty to relikty dawno przebrzmialej przeszlosci. Wierzyc sie nie chce.
UsuńBardzo ciekawe miejsce!
OdpowiedzUsuńStrasznie lubiłam jeździć drabiniastym wozem, nogi tak fajnie dyndały pomiędzy szczeblami. Drabiniastym wozem jeździło się u rodziny tatuśka, ale i u rodziny mamy mieli wozy konne. Pamiętam taką letnią noc,gdy po ognisku wracaliśmy w kilkanaście osób. Koniś człapał, cioteczka opowiadała wice, coś tam żeśmy śpiewali...To siem nie wrati ;)
A teraz co? Traktorem se mozesz z ogniska wracac albo innym quadem. Tylko koni zal...
UsuńMaszyna do robienia masła MIELE!!?? a to dopiero!Teraz wiem, dlaczego nie stac mnie na ich wyroby :P
OdpowiedzUsuńMnie tez nie stac na Miele, ta firma to chodzaca doskonalosc i jako taka ma swoja cene.
Usuńjak znam nasze szczęście to takie Miele od razu by sie po gwarancji zepsuło
UsuńObawiam sie, ze sie mylisz. Miele sie nie psuje.
Usuńto mnie zaitrygowałaś..
Usuńna razie żadnego sprzętu nie planuje, ale może sie to jednak opłaca, skoro to taki zakup raz na zawsze?
Ja kupuje zawsze odkurzacze Miele. Przedostatni zamordowal moj slubny, bo odkurzal mokry balkon. :(
UsuńAle czadowe muzeum. U mnie nie ma w takiej wielkosci i kompletnosci w jednym. Jest albo wiatrak, 100 km dalej jakis piec, nastepne 200 pole zbozowe, za 300 jakas cela bez podanego menu, gdzies jakas chalupka z wiszacymi chlebkami zytnimi nad piecem na zerdce z wielka dziura w srodku i plaskimi jak kromka, i twardymi jak podeszwa, a najwiecej chleba widzi sie na polkach samow (nie mylic z mieszkancami Laponi) i innych CityMarketow oraz w Lidlu. :DDD Choc, choc co roku ogladam wypiek chleba na wolnym powietrzu w pewnym skansenie... pachnie ladnie ale ja juz nie moge nawet probowac, choc czestuja i zapraszaja :/.
OdpowiedzUsuńA jak jest po Waszemu chleb? Jest na tej tablicy z nazwami?
UsuńPamietam, jak babcia jeszcze mieszkala w Warszawie, kupowala w sklepie tzw. chleb finski, to byl taki raczej zytnio-razowy, plaski i bardzo mi smakowal. Pozniej nigdy go juz nie jadlam.
Jest. :) Po skosie od polskigo chleba, w prawym, gornym rogu z "Ä" :)
UsuńLeipä, :D mocno zytni i mocno dobry znaczy sie smaczny ale wymaga przyzwyczajenia podniebienia i dobrych zebow. :D
To prawda, byl nieco twardawy, ale smak rekompensowal niewygody. Zreszta wtedy mialam mocniejsze zeby. :)
UsuńZeby, chcialoby sie powiedziec konskie, to trzeba tu miec. Tu byl modny taki suchy chleb, takowy mialo sie zawsze na rezerwie w domu, zagryzalo sie go we czwartek z grochowka... Taka sucha kromka (platek) byla z jednej strony gladka a z drugiej takie dziurki, wklesniecia od tasmy i cala zasada jedzenia tego chleba polegala na smarowaniu go maslem, pozniej margaryna ale u siebie w domu smarowalo sie strone gladka a jak sie szlo w gosci to masla wiecej sie zostawalo po stronie z wkleslosciami. To byla gruntowna zasada, ktora sie nabywalo juz w 'kindersztubie' :)))) Ja do ostatnich dni chleba smarowalam jak gosc. :DDD
UsuńA to zabawna tradycja! :)))
UsuńWlasnie wrocilismy z rowerowej przejazdzki i ledwie zyje, a nogi mam jak z waty. :(
Fajne fotki i az zapachnialo wspaniele :). Muzeum bardzo stylowe i duzo sie mozna naumiec. Tutaj sporo ludzi piece chlebowe jeszcze uzywa, a male piekarnie tez jeszcze jakos dychaja, chciaz z coraz wiekszym trudem. Ja chleba czysto przenicznego nie lubie i mierzi mnie, typowa tutaj, nie blyszczaca skórka. Lubie za to kukurydziany, choc kruszy sie okrutnie. Oj, narobilas mi gloda na dobry chlebek... (Leciwa)
OdpowiedzUsuńJa tesknie za takim zwyklym ratzowcem na miodzie. Te niemieckie razowe nie sa tak smaczne jak w Polsce. Chociaz nie wiem nawet, czy jeszcze taki razowiec mozna kupic, bo i w Lodzi wiele malych dobrych piekarni nie wytrzymalo konkurencji z molochami.
UsuńNo normalnie jestem pod wrazeniem tegoz muzeum chleba :)
OdpowiedzUsuńI ten wiatrak, uwielbiam patrzec na stare wiatraki :)
Chcialabym pojechac do Holandii, zobaczyc ichnie wiatraki, sa takie piekne. :)
UsuńGłodna jestem.
OdpowiedzUsuńAle tam nie dawali jesc, a eksponaty byly wyschniete i twarde jak kamien. :))
UsuńCo nie zmienia faktu, że jestem głodna :)
UsuńNo to zjedz cos. :)
UsuńŻrejusiam. Mniam, mniam.
UsuńA to smacznego i niech Ci w cycki pojdzie. :)))
UsuńSuper! Najbardzej spodobala mi sie maszyna do podtapiania nieuczciwych piekarzy! Ale rysunek rynku w Getyndze tez fajny :) Szkoda tej fontanny.
OdpowiedzUsuńMachina fajna, tam na scianie byl nawet rysunek pogladowy, jak tego uzywac. :)))
UsuńBardzo mi się ta wycieczka podoba! Pamiętam, że gdy raz byłam na wakacjach w Międzybrodziu koło Porąbki, w kuchni gospodarzy był chlebowy piec, co nie przeszkadzało gospodyni kupować gotowy chleb w sklepie. A ona w tym piecu chlebowym piekła tylko placki z jagodami.Zerknęłam w tej chwili na temp. w Getyndze- u Ciebie +17, a u mnie +7.
OdpowiedzUsuńMiłego;)
U nas dzisiaj naprawde przepiekne babie lato, bylismy na rowerach. Cale pola az skrzyly sie od pajeczyn, piekny widok. Prawie caly dzien spedzilam na swiezym powietrzu, jak nie spacer, to rower. :))
UsuńCiekawe i to bardzo. Bafdzo lubię takie rzeczy.
OdpowiedzUsuńTylko wstep troche drogi, po 9€ od lba. Nie wiem, za co tyle placilismy.
UsuńO to podobnie mieliśmy w Zakopcu w tamtym roku. Przy wejściu zdzierstwo takie a zwiedzania na 15 minut.
UsuńDziękuję,bardzo fajna wycieczka, zboza z róznych stron świata ,super sprawa, a takeigo smacznego,prawdziwego precla to bym zjadła:)
OdpowiedzUsuńMnie juz te precle sie przejadly, ale na poczatku chrupalam z apetytem. :)))
UsuńUwielbiam takie skanseny ...
OdpowiedzUsuńZawsze sobie uświadamiam po raz kolejny jak mam dobrze teraz .
W tamtych czasach ludzie ciężko pracowali aby przygotować każdy posiłek .
I to codziennie dla dużej gromadki bo rodziny były liczne.
O tym samym rozmawialismy z mezem, kiedy snulismy sie po tym skansenie. Ile pracy, ciezkiej i zmudnej, potrzeba bylo, zeby powstal chleb. A inne czynnosci domowe? Wszystko wykonywane recznie. My mamy rzeczywiscie znacznie latwiejsze zycie.
UsuńJak ja lubię takie miejsca!
OdpowiedzUsuńA wczoraj był światowy dzień chleba :)
No nie gadaj! Nawet nie wiedzialam. I chyba nie byl taki swiatowy, bo z pewnoscia cos by w tym wlasnie muzeum bakneli na temat. ;)
UsuńNo serio. Kulinarna blogosfera wypiekała chleby i publikowała wczoraj. Ja jak zwykle zapomniałam.
UsuńI nawet pomyślałam, że Ty pod tę okoliczność ten post :D
Nie no, to byl czysty przypadek, ze tam pojechalismy. :))
Usuń