poniedziałek, 6 marca 2017

Wigor.

Dzienny Dom Senior-Wigor w Lodzi Zrodlo
Do napisania tego posta zainspirowal mnie post Graszki i Jej odwiedziny w Centrum Barka. Takie osrodki sa niezwykle pozyteczne dla ludzi chorych czy starszych, ale jeszcze samodzielnych. Ludzi, dla ktorych pracujace dzieci maja za malo czasu, ktorym doskwiera samotnosc, a nie umieja znalezc sobie towarzystwa i zajecia. Wiedna wiec we wlasnych czterech scianach, popadajac nierzadko w depresje, czujac sie wykluczonymi i niepotrzebnymi. Kiedy nie musza wychodzic z domu, czesto nie chce im sie nawet rano ubierac.
Moja mama trafila do takiej placowki wlasciwie przez przypadeki dzieki empatii pani z MOPSu, ktora wczesniej zalatwiala dla taty pomocnika w codziennych czynnosciach, przesympatycznego pana Wiesia. Niestety, jak wiecie, pan Wiesio nie zagrzal dlugo miejsca u rodzicow, bo tato dosc niespodziewanie zmarl wczesniej, niz ktokolwiek sie spodziewal. Owa pani przyszla pozniej do mamy, zeby sfinalizowac wszystkie formalnosci i zakonczyc sprawe opieki. Przy okazji rozmowy zapytala, czy mama nie mialaby ochoty na taki dom dziennego pobytu dla seniorow, gdzie oprocz roznych zajec rekodzielniczych i ruchowych, kursow, pogadanek, dostawalaby dzienne wyzywienie.
Moi rodzice nie nalezeli do osob szczegolnie towarzyskich, mieli niewielkie grono przyjaciol, a poza tym wystarczalo im wlasne towarzystwo. Mama odniosla sie do jej propozycji z nieszczegolnym entuzjazmem, byla przybita smiercia taty i nie tesknila za poznawaniem nowych twarzy. Dlugo namawialam ja przez telefon, zeby choc sprobowala, przeciez nie podpisuje dozywotniego cyrografu i nikt jej nie zmusi do uczestnictwa, jesli nie bedzie jej sie podobalo, po prostu przestanie tam chodzic. Zgodzila sie sprobowac.
Teraz juz nie wyobraza sobie innego zycia, sama mowi, ze gdyby nie Wigor, nadal tkwilaby  w zalobnej depresji, nie chcialoby sie jej ubrac, "zrobic" i wyjsc z domu. Codziennie radosnie opowiada mi, co sie dzialo, co bylo na obiad (zawsze dwudaniowy z deserem plus tzw. koszyszek z pieczywem, wedlinami i owocami na kolacje i sniadania). Mama jest zadowolona, bo wszystko wysmienicie smakuje, gotowane jest na miejscu, a dania powtarzaja sie moze raz na dwa miesiace.
Na zajeciach rekodzielniczych stale cos tam dlubia, maluja, wycinaja, wyklejaja - mama nawet pojecia nie miala, ze mozna zrobic tyle z niczego. Dom wyposazony jest w salke cwiczen, gdzie mozna samemu potrenowac na rowerku stacjonarnym czy steperze, a trzy razy w tygodniu przychodzi trenerka i zneca sie nad staruszkami, zeby im poprawic forme. Wciaz wpada ktos z pogadankami, jak nie o zdrowym zywieniu i zapobieganiu chorobom, to o ostroznosci i chronieniu sie przed oszustami. Niedlugo ma ruszyc kurs komputerowy, wiec moze mama mi sie unowoczesni.
Organizowane sa wycieczki, potancowki, a latem ma ruszyc grillowanie w ogrodku. Nie ma przymusu przychodzenia na okreslona godzine ani zostawania do konca, a oplaty sa na kazda kieszen, bo osrodek ma dofinansowanie z miasta.
Niestety ilosc miejsc jest ograniczona, wiec nie kazdy moze sobie wejsc z ulicy i zostac na dluzej. W tym przypadku mama miala prawdziwe szczescie, ze pani z MOPSu jej to zaproponowala i ulatwila.
Nawet w czasie, kiedy bylam w Uc, nie przerwala chodzenia do pracy, jak to zartobliwie nazywa, tyle tylko, ze na bardzo krotko, ale byla usprawiedliwiona nieobecnoscia na zajeciach.
Atmosfera w osrodku jest ciepla i rodzinna, wszyscy mowia sobie po imieniu, a mama tak sie rozkrecila, ze czuje sie jak u siebie. Ja tez jestem spokojniejsza, ze co najmniej duchowo powodzi jej sie lepiej i nie mysli stale o tej dramatycznej stracie, jaka byla smierc taty po ponad 60 wspolnych latach  i ciesze sie, ze jest aktywna, ze spotyka sie i rozmawia z innymi.
Ciekawe tylko, czy jakis nawiedzony wlodarz nie wpadnie na szatanski pomysl likwidowania tych placowek w ramach oszczednosci i przymusu placenia haraczu kosciolowi. Pod mlotek poszlo juz hospicjum dla dzieci w Lodzi, a nowoczesny szpital polozniczy ProFamilia zieje pustkami, bo NFZ nie chcial podpisac z nim kontraktu, widac za bardzo rozpieszczali rodzace po ludzku kobiety, co z pewnoscia bylo sola w oku koscielnym chazanom, ktorzy w bolach rodzic kaza. Po co wiec staruchom jakies zajecia, jeszcze z tego dobrobytu beda za dlugo zyli i doili ZUSy.

Linek pod zdjeciem prowadzi na strone Wigoru, jak kto ciekaw, niech zajrzy.




58 komentarzy:

  1. Wspaniale, ze mama dala sie namówic i ja wciagnelo :). Oby go nie zamkneli, choc z tymi barbarzyncami na nic juz nie mozna liczyc, bo forsa na 500+ musi sie znalesc... Tutaj tez mamy cos zblizonego. Czesto tez seniorzy dziela sie swoim doswiadczeniem z dzieciakami w szkole :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To bardzo madre posuniecie, te kontakty dzieci z seniorami. Dzieci maja namiastke dziadkow, moga czerpac z ich madrosci i doswiadczen, a seniorzy nie sa skazani wylacznie na obcowanie z ludzmi we wlasnym wieku. Korzysc obopolna i szkoda tylko, ze to rzadkie zjawisko. :)

      Usuń
    2. Wlasnie wczoraj czytalam tylko oczywiscie nie pamietam w jakim stanie to jest. Ale jest tam Dom Opieki, ktory scisle wspolpracuje z Domem Studentow, sa regularne spotkania jednych z drugimi. Studenci pomagaja starszym w zalatwieniu wielu spraw, pomagaja jesli ktos nie umie poslugiwac sie komputerem, sa wspolne lekcje artystyczne: malowanie, lepienie z gliny itp. Starsi ucza mlodych gotowania i w ogole wyglada na to, ze idzie im to wszystko bardzo sprawnie, ponoc juz sie zawiazaly kontakty poza grafikiem wspolnych zajec i czesto studenci sa traktowani jak wnuki oraz bardzo chetnie odwiedzaja starszych w weekendy jesli np. rodzina mieszka za daleko, lub sie po prostu nie interesuje.
      Wczesniej juz czytalam o kontaktach malych dzieci z Domami Opieki dla starszych i pamietam zdjecia jak maluchy siedza tym staruszkom na kolanach i sluchaja wymyslonych bajek i opowiesci. Albo tancza w kolku trzymajac sie za rece. To sa naprawde cudowne kontakty procentujace pozytywnie po obu stronach. Male dzieci zapoznaja sie ze staroscia a starszym wraca chec do zycia przy takich maluchach.

      Usuń
    3. Tez gdzies czytalam, ze powstaja specjalne osiedla dla seniorow i rodzin z malymi dziecmi wspolnie pod jednym dachem. Korzysc dla wszystkich, bo seniorzy maja nadmiar wolnego czasu wlasnie na opowiadanie bajek, zabawy z dzieciakami, przypilnowanie, a rodzice w tym czasie robia np. zakupy dla wszystkich bez kwekajacego dzieciaka w wozku.
      Mysmy kiedys to przerabiali w wielopokoleniowych rodzinach pod jednym dachem, teraz wraca sie do tego modelu, bo jest on po prostu dobry i sprawdzony.

      Usuń
  2. O widzisz Pantero, u nas od lat funkcjonuje Dom Pobytu Dziennego dla niepełnosprawnych umysłowo. Dobrze funkcjonuje; mojej koleżanki 30-letnia córka tam jeździ. Jedzie samochód, zbiera ludzi z powiatu i wieczorem ich odwozi. Paulina wprawdzie spędza w samochodzie ok. 4 godzin, ale i tak to kocha, bo to jej życie i przyjaciele. Oczywiście, u nas na dzikim Podlasiu, refundacja jest z Unii ohydnej europejskiej :-) Pracują tam wykwalifikowani terapeuci, są sale do różnych zajęć, często wycieczki i potańcówki. Życie :-) Niedawno MGOPS u nas zaadoptował starą szkołę pod taką działalność, że niby tak daleko nie trzeba jeżdzić, gminny ośrodek, nie powiatowy. Biorą wszystkich, byle była frekwencja, niepełnosprawni umysłowo, chorzy na raka, z padaczką, samotni, alkoholicy...personel absolutnie bez żadnych kwalifikacji, za to znajomi kierowniczki MGOPS. Ślicznie to na papierze wygląda. U rzeczywistości aż kwiczy. Ale kasa płynie. Jak znam życie będzie to tu, u nas, będzie to trend ogólniejszy, tak jak kiedyś świetlice wiejskie (poupadały) albo świetlice socjoterapeutyczne (u nas zatrudnieni przyjaciele i znajomi kierowniczki, większość bez kwalifikacji tylko po jakichś kursach, dzieci tylko z miasta, z rodzin, które żyją z opieki, ze wsi nikogo nie dowożą, bo za drogo.
    Rozpisałam się, ale od lat obserwuje tę patologię. Polacy wszystko zepsują. Zawsze się znajdzie jakaś gadzina i kombinuje interes. U nas kierowniczka MGOPS, razem z kurią, katolickim stowarzyszeniem młodzieży, caritasem i Rydzykiem (często bywa) klepią straszne piniądze na tym wszystkim. Taka gmina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, jak dlugo takie osrodki beda dofinansowywane, a nie kontrolowane odgornie, tak dlugo beda naduzycia. Kosciol tez zweszyl dobry interes i caritasowe domy opieki powstaja jak grzyby po deszczu, bo przeciez zakonnice i tak beda pracowaly za darmo, a kase zwinie kosciol. Niewazne, ze personel niewykwalifikowany i poprzestaje jedynie na mniej lub bardziej czynnym dozorze, nie ma mowy o rehabilitacji czy terapii zajeciowej. Ale w koncu unia, ktora placi, powinna byc od tego, zeby kontrolowac, na co ida jej srodki i jak sa wykorzystywane.
      Gdzie jest spora kasa, tam niektorzy beda probowali ubijac wlasne interesy.

      Usuń
    2. No był pan kontroler, nawet się zdenerwował. Świetlicę socjoterapeutyczną kontrolował. Nawet powiedział, że sam pojedzie i znajdzie dzieci na gminie, które bardziej potrzebują niż te co chodzą. Opowieść z pierwszej ręki, od pracowniczki świetlicy. Kierowniczka MGOPS zadzwoniła ze skargą na kontrolera do burmistrza, burmistrz do kurii, kuria GDZIEŚ....i po WEEKENDZIE kontroler odpuścił. I już.

      Usuń
    3. Takie rzeczy tylko w... juz nic nie powiem, bo znow bedzie, ze nienawidze kraju wlasnego urodzenia. Dziwne, ze gdzie indziej do osrodkow trafiaja ludzie naprawde potrzebujacy, a nie pociotki soltysa.

      Usuń
  3. Oby ten ośrodek trwał w najlepsze. Dobre trzeba chwalić, fajnie,że o tym napisałaś. A najfajniej, że twoja mama ma z tego powodu sporo radości życia. To fantastyczne! Ciekawe czy jest takie miejsce we Wrocławiu, miejsce takiej renomie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie osrodki sa wszedzie, na pewno w tak duzym miescie jak Wroclaw, jest ich kilka(nascie).
      http://www.wroclaw.pl/dzienny-dom-pobytu-seniora-kazimierza-wielkiego
      To jeden z przykladow, ale wystarczy poszukac. :))

      Usuń
  4. Ależ to super ten dom!
    I cudnie że mama się tak odnalazła w nowej sytuacji. Trzymam kciuki za dobrą kontynuację:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten dom jest i dla mnie ogromnym wsparciem, juz nie odchodze od zmyslow, ze mama popadnie w jakas skrajna depresje i np. przestanie jesc czy wstawac z lozka. Ta koniecznosc pojscia gdzies, taki codzienny obowiazek oddala jej mysli od zaloby, co najmniej na te pol dnia. Rusza sie, cwiczy, robi cos pozytecznego dla innych, wiec i proces starzenia, rowniez umyslowego, zostaje zahamowany.

      Usuń
    2. nie ma gorszej rzeczy jak samotność
      w każdym wieku, ale dla osoby starszej to jest w dodatku niebezpieczne

      mój tato ma partnerkę, panią, z którą mieszkaja juz chyba 11 lat, to tez dla mnie wielka ulga. Niby mam brata w Polsce, ale brat sam ma różne swoje problemy...

      Usuń
    3. A ja, jak wiesz, nie mam rodzenstwa, wiec wlasciwie zajmowanie sie mama pozostaje na mojej glowie, ale tez nie moge rzucic wszystkiego i jechac tam na stale. Trudne to...

      Usuń
    4. oj bardzo trudne
      bardzo....

      Usuń
    5. Dlatego wlasnie tak wdzieczna jestem Wigorowi. Wprawdzie to nie opieka, ale dopoki mama jest w miare na chodzie, to wielkie wsparcie dla jej i mojej psychiki.

      Usuń
  5. Naprawdę jestem pod wrażeniem. Myślałam, że takie ośrodki są rzadkością i kosztują krocie. Muszę przeszukać wujcia google czy w pobliżu mnie takie istnieją. A Tobie gratulacje, że udało Ci się mamę namówić, bo pośród moich znajomych starszych ludzi ci, którzy nie chcą do ludzi, nie chcą też żyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mama z poczatku byla w strasznym stanie psychicznym i w ogole nie chciala rozmawiac na ten temat, wiec sporo czasu i staran kosztowalo mnie namowic ja chocby na te probe. Mama ma 84 lata i jej koronnym argumentem bylo, ze ona z "tymi starymi babami" nie chce miec do czynienia. Zreszta mama tez niewierzaca, a wiekszosc tych staruszek to babki przykoscielne, ale daje rade. :)))

      Usuń
  6. To są bardzo fajne inicjatywy i dobrze, że Twoja mama dała się namówić na Wigor :)
    Najgorzej jest usiąść w fotelu i nie wstawać z niego. U nas funkcjonuje Uniwersytet Trzeciego Wieku - prężnie działa. Do tego emeryci też coś tam organizują. Tylko trzeba chcieć i wyjść do ludzi, a wiem, że niektórych trudno na to namówić, albo jest to niemożliwe.
    Dla niepełnosprawnych są warsztaty terapii zajęciowej, busem są codziennie dowożeni i przywożeni ... coś się dzieje nawet w naszym grajdole.
    Twój post, Aniu doprawiony jest goryczą, ale niestety tak jest, że jak coś dobrze funkcjonuje, to często zaraz się ktoś wmiesza, żeby to zepsuć. Wkurza mnie to strasznie, ale nic się na nie poradzi i to jest najgorsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle ze mama po smierci ojca i naszym wyjezdzie nie miala na nic wiecej ochoty, jak tylko siedziec w tym fotelu i gapic sie w sciane albo w ogole z lozka nie wstawac. Przyjechac do nas tez nie chciala. Wigor dodal jej wigoru, rano jest tam, a po poludniu idzie albo na spacer, albo do psiapsiolki. Jakos bardziej chce jej sie zyc i o to w koncu chodzilo. Wigor skrocil czas zaloby, tej najgorszej i najbolesniejszej.

      Usuń
  7. FANTASTYCZNE!!! Mój tato na szczęście chodzi jeszcze do pracy( 84 lata), no i mieszka z nami, więć rozrywek mu nie brakuje. Ale dla ludzi samotnych jest taki ośrodek mobilizacją, jak zresztą napisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybysmy mieszkali nadal w Lodzi, pewnie mama nie zdecydowalaby sie na zadne takie fanaberie, bo mialaby nas i nasze towarzystwo. Nie ma wiec tego zlego... :)

      Usuń
  8. Bardzo, bardzo dobrze, że mama korzysta z tego dziennego pobytu. U nas nadal brak jest takich placówek jak i również domów, w których mogliby bezpiecznie mieszkać ludzie starzy. Był swego czasu projekt wybudowania ( w granicach W-wy) domu, w którym mogliby zamieszkać ludzie 65+. Miał to być budynek bez barier architektonicznych wewnątrz i w najbliższym otoczeniu, z recepcją, opieką pielęgniarską w razie potrzeby i możliwością wezwania w każdej chwili pomocy. I co? a "nico"- nie było chętnych na taka inwestycję, nikt nie chciał tam wykupić mieszkania i inwestycja padła. Teraz jest z kolei nowy projekt- mini osiedle 20 km od W-wy, domki jedno i dwuosobowe, które się wynajmuje.Są dopasowane do potrzeb ludzi starych, jest zorganizowana opieka, mieszkańcy mogą albo sami sobie gotować, albo korzystać ze stołówki. Zamieszkać tam mogą albo osoby samotne albo małżeństwa, ewentualnie osoby zaprzyjaznione ( w domku dwuosobowym).Oczywiście życie jest tu również "zorganizowane", są odpowiednie zajęcia i opieka. Obejrzałam to sobie na www.seniorapartments.pl
    Podaję stronę, bo może to kogoż zainteresuje.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie domy czy osiedla dla starszych osob to wielki blad, to tworzenie getta. Wyzej Stardust pisala, ze wlasnie powinno sie mieszac mieszkancow wiekowo, dzieci mialyby "dziadkow" do zabawy, a dziadkowie ich rodzicow do pomocy w ciezszych pracach.
      U nas wiele jest domow seniora z samodzielnymi apartamentami roznej wielkosci i ceny, do wynajecia lub pokojami w czesci opiekunczej. Mozna gotowac samemu lub sie tam stolowac, na miejscu jest pomoc, w kazdym pokoju dzwonek alarmowy i takie tam. To bardzo powszechne, ze ludzie na starosc przenosza sie do takich budynkow, ale nadal sa samodzielni.
      Ja jednak bylabym zwolenniczka mieszania pokolen, bo to sama korzysc dla wszystkich.

      Usuń
  9. Wspaniale,że Mama może bywać w takim domu.Szczerze mówiąc zazdroszczę jej bo mnie dobija samotność.Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale Ty, Halutka, masz rodzine przy sobie. To wprawdzie nie to samo, co wyjsc do ludzi i pobyc w swiecie, ale sa osoby, ktore i tego nie maja i sa straszliwie samotni.

      Usuń
  10. Nie martw się za bardzo, oprócz elektoratu 500+, seniorzy są głównym wsparciem obecnie rządzących, więc tak szybko nie zlikwidują:))) Tylko oby nie zepsuli...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Juz prawdopodobnie troche przykrocili, bo obiady, choc smaczne i urozmaicone, staly sie malo miesne i babcie narzekaja. Mama przypuszcza, ze niejedna dozywia jeszcze rodzine, bo tyle biora, ze same nie sa w stanie tego przejesc.

      Usuń
  11. O jak fajnie,że mama trafiła w takie miejsce.Ty jestaś spokojniejsza o mamę.Znałam młode osoby ,która miały depresje.Z ich opowiadań wiem jak ciężko jest żyć z tą chorobą.Moja szwagierka pracuje 15 lat w takim ośrodku w Wieruszowie.U nas w Jelczu koło domu jest DOM Seniora.Jest tam zawsze pełno ludzi.Gosia z JElcza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo seniorzy, wbrew temu co sie powszechnie mysli, sa w wiekszosci jeszcze mlodzi duchem, chca byc wsrod ludzi, tanczyc, podrozowac, byc potrzebnym. Ale nie do obowiazkowego bawienia wnukow za bukzaplac, oni chca byc potrzebni swiatu. Zycie sie wydluzylo i 80-latki sa jeszcze calkiem fit.

      Usuń
  12. "Uprawiam" w podobnym ośrodku wolontariat. Takich miejsc powinno być zdecydowanie więcej. Fajnie, ze Twoja Mama dała sie namówić, cieszę sie bardzo 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Panie, ktore pracuja w Wigorze, sa jedna w druga osobami z powolania i nie sa tam dla latwego zarobku. Poznalam obydwie podczas pobytu u mamy, bo odprowadzalam ja i odbieralam. Co ciekawe, ja czysto teoretycznie tez moglabym tam uczeszczac, bo biora od 60-tki. :)))

      Usuń
  13. cywilizowane warunki i bardzo ważna funkcja społeczna takich domów, osrodków jest niepodważalna ale jakiejs mendzie może przyjść do głowy to co napisałaś...w kraju tutejszym słabsi sa traktowani okrutnie i sa wykluczani.
    Poza tym ciesze się, ze mam Twoja znalazła takie miejsce )) i oby trwało !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie musisz nic mowic, widzialam jak potraktowano mojego tate, odmowiono mu po prostu leczenia, bo byl stary. Nie oplacalo sie. Zreszta o czym tu mowa, malym dzieciom tez odmawia sie funduszy na leczenie niektorych chorob, stad tyle apeli o pomoc i zbiorke pieniedzy na portalach.
      Oby mama mogla jak najdluzej z tego korzystac, bo ich pomoc jest bezcenna.

      Usuń
  14. Bardzo fajne miejsce i bardzo dobrze ,że Mama tam chodzi...
    Jak widać spodobało się...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No spodobalo sie, ale ile ja musialam sie nawalczyc i naprzekonywac, to wiem tylko ja. :)))

      Usuń
    2. To tak jak z moją Mamą...
      Czy to taki wiek , co nie lubi zmian?
      Czy my też takie będziemy ??
      Ja tam lubię zmiany :-)))

      Usuń
    3. Mama jest raczej zamknieta osoba, przez cale zycie wystarczalo jej towarzystwo taty na codzien, wiec miala pewnie watpliwosci i obawy przed obcymi. Ale wszystko ulozylo sie gladko, zostala serdecznie przyjeta przez innych i wrosla w tamto towarzystwo.

      Usuń
  15. I napisałaś jeszcze to, co też bardzo ważne- ten dom jest również dla Ciebie wsparciem. Na ogół pozostającym przy życiu starym rodzicem zajmuje się córka, albo synowa. Panowie mniej jakoś się przejmują. Coś tam pomogą, ale całość spada na barki starzejących się kobiet, równie przeżywających śmierć rodzica i martwiących się o tego pozostałego przy życiu. I takie domy spełniają cudowna rolę i dla tych kobiet. Ja wprawdzie ciągle żyłam w napięciu, kiedy mama była w ZOL, ale przynajmniej fizycznie mi ulżyło i byłam spokojna, że w razie potrzeby pomoc medyczna będzie szybka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To dla mnie bezcenna ulga, kiedy mam pewnosc, ze mama czuje sie psychicznie lepiej. Musialabys ja slyszec, z jakim entuzjazmem opowiada, kiedy codziennie dzwonie, co tego dnia sie wydarzylo, co jedli, co wytworzyli na pracach recznych. To niezbity dowod na to, ze jest jej tam dobrze.

      Usuń
  16. Rewelacja! Takie miejsca powinny być wszędzie.
    U mnie w mieście prężnie działa Uniwersytet trzeciego wieku. Nie wiem czy są takie dzienne domy, ale jest dzienny dom dla dzieci i młodzieży, który będzie się rozbudowywał o piętro dla seniorów właśnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wreszcie cos sie ruszylo w kwestii seniorow, zostali zauwazeni, sa wreszcie doceniani. Mimo ze sa w stanie spoczynku, drzemia w nich wielkie poklady energii, pomyslow i sil witalnych. Mam nadzieje, ze ten trend bedzie sie rozwijal, biorac pod uwage, ze dlugosc zycia sukcesywnie sie zwieksza.

      Usuń
  17. Dobrze ulozylo sie dla Twojej mamy, ze wtedy kiedy stracila meza i zostala nagle sama, mogla zaczac chodzic do takiego domu na cale dnie, czas jej zostal wypelniony wsrod ludzi. Zajecia, pogaduszki, posilki i rozne inne roznosci, wszystko to pomoglo jej prztrwac ten pierwszy czas osamotnienia i dobrze ze lubi to dalej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak jestem niewierzaca, tak uwazam, ze byl to dar z nieba. Splot okolicznosci i dobra wola tej pani z MOPSu, w koncu nie musiala nic mamie proponowac. Kolejka chetnych jest wielka.

      Usuń
  18. Aniu, dziękuję za ten wpis. Moja mama wprawdzie robi to nieco inaczej, ale też znalazła dla siebie miejsce, gdzie czuje się dobrze, a jest nim Uniwersytet 21 wieku, gdzie chodzi regularnie na zajęcia i wykłady oraz spotkania z ciekawymi ludźmi. Mało tego, jak kogoś znajdzie wśród ludzi, których spotyka na swojej drodze, to i jego tam zaprasza na wykład. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewazne, co sie robi, byle ogolnie byc aktywnym. Uniwersytety trenuja intelekt i pamiec, kluby sportowe dbaja o cialo. Wigor zawiara wszystkiego po trochu, daje zajecie i towarzystwo innych ludzi. Jestem naprawde szczesliwa, ze mama sie tam odnalazla, a tak bardzo nie chciala na poczatku...

      Usuń
  19. Oby więcej takich domów!Mamie gratuluję nomen omen Wigoru;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widze naprawde wielkie zmiany, jakie zaszly w mamie od czasu, kiedy jest w Wigorze. Caly ubiegly rok byl dla niej dramatyczny, malo co wychodzila z domu opiekujac sie tata, a pozniej ta tragedia z jego nagla smiercia.
      Pewnie, ze zaloba musi jeszcze potrwac, ale mam wrazenie, ze znosi ja teraz lepiej.

      Usuń
  20. Zapomnialam dodac, ze bardzo sie ciesze, ze Twoja mama sie w czyms takim odnalazla, to ogromna ulga tak dla niej jak i dla Ciebie. Ona jest szczesliwa, czuje sie potrzebna i chetnie uczestniczy w zyciu Wigoru. A Ty nie musisz sie obawiac i martwic ze jest samotna. To ogromny komfort dla obu stron.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, to dla mnie wielkie odciazenie, psychiczne przede wszystkim. To dla mnie bardzo trudne, ze nie moge byc z nia i na biezaco pomagac i opiekowac sie z nia.

      Usuń
    2. Nie powinnas ani troche myslec tak ze jak bys byla na miejscu to bys pomagala na biezaco i opiekowala sie, mama wcale tego nie chce, Twoja mama jest zadowolona ze jestes tam gdzie zycie jest godne, ludzkie. Poza tym mama radzi sobie ciagle sama i to jest bardzo wazne dla niej, zwyczajne codzienne zycie, male rzeczy z ktorymi radzi sobie sama, to jest jej wolnosc, a ten dom Wigor to tak jak sama nazwala ze idzie do pracy, cos robi tam, spotyka ludzi, samo zycie.

      Usuń
    3. No niby wszystko to prawda, ale wiesz sama, jak jest.

      Usuń
  21. Anusia, wszystko już zostało powiedziane. Też się bardzo cieszę, że Twoja Mama znalazła radość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co najmniej uniknela ciezkiej depresji, w jaka z pewnoscia by popadla, gdyby siedziala sama w domu.

      Usuń
  22. Bardzo, bardzo się cieszę, że Twoja Mama wróciła do życia i jest zadowolona. Mam nadzieję, że nasza "dobra" zmiana nie doprowadzi do zamknięcia takich miejsc. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie zagrozenie zawsze bedzie istnialo w tym kraju. Skoro dzieciom na leczenie zabieraja 60% funduszy...

      Usuń
  23. W podobnej sytuacji jest Tobołkowa. Ona w Niemczech, tatę pochowała kilka lat temu, mama tutaj sama i do tego chorująca. Dla nich idealnym wyjściem jest wziąć ją do siebie, problem polega na wściekłym uporze matki, która zawzięła się, że umrze tu, gdzie jej mąż i koniec. Na szczęście mieszka blisko mnie, ale to nie jest żadne rozwiązanie. Nie chce dać sobie pomóc. Sąsiedzi mają na nią oko, Tobołkowa dzwoni codziennie, ale generalnie to wszystko nie trzyma się kupy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znam to wszystko az za dobrze, moja mama tez nie chce albo nie czuje sie na silach odbyc tak dalekiej podrozy. Nie wspomne juz o pozostaniu tu na stale, bo praktycznie bylaby w obcym kraju wyalienowana, a tak pogada choc z sasiadkami.

      Usuń

Chcesz pogadac? Zamieniam sie w sluch.