Zrodlo |
Jakie pobudki kierowaly nimi, ze zdecydowali sie na emigracje? Z pewnoscia nie ekonomiczne, bo w Polsce powodzilo im sie bardzo dobrze. Mieli dom, prowadzili hodowle zwierzat futerkowych i zarabiali krocie na tamte socjalistyczne warunki. Zdecydowali sie jednak wyjechac i osiasc w Niemczech na stale, on mial niemieckie korzenie, wiec formalnosci pozalatwiali migiem, szybko wynajeli sobie mieszkanie i zaczeli oboje pracowac, co pozwolilo na wygodne zycie dla nich i ich dwojga dzieci przywiezionych z Polski oraz trzeciego urodzonego juz tutaj.
Z ktoregos urlopu spedzanego w Polsce przywiezli dla najmlodszego dzieciaka, ktory byl wtedy w wieku... bo ja wiem... okolo 10-12 lat, nie pamietam za dobrze - polski skladak Wigry, ktorym mlody szpanowal po osiedlu, bo nikt takiego roweru nie mial.
Ktoregos dnia zostawil te Wigry na chwile pod domem, wszedl na gore, a kiedy wrocil, roweru juz nie bylo. Razem z ojcem udali sie na poszukiwania i szybko znalezli jezdzacego na nim kilkunastolatka. Przy probie odebrania wlasnosci ojciec zostal przez gowniarza tak nieszczesliwie kopniety i popchniety, ze przewracajac sie, mocno sie potlukl i bardzo skomplikowanie zlamal noge w kostce. Za sprawa dlugotrwalego zwolnienia lekarskiego ojciec stracil prace, ale nie to spowodowalo jego powolny upadek. W Niemczech bardzo lagodnie traktuje sie mlodocianych przestepcow, wiec szczeniak, ktory ukradl rower i ciezko go pobil, wyszedl z tego obronna reka, za to moj znajomy mial problemy o to, ze chcial swoja wlasnosc odebrac sila.
Zaczal pic. Noga nie chciala sie goic, wiec i szanse na znalezienie nowej pracy byly niewielkie. Zasoby pieniezne przywiezione z Polski po sprzedazy fermy, stopnialy znaczaco. Zostala mu przyznana renta chorobowa, siedzial wiec w domu, rozzalony na caly ten system i pil coraz wiecej. W efekcie trafil na pol roku do szpitala z powodu zapalenia trzustki. Nie wyzdrowial do konca i nie przestal pic.
Ona jeszcze wtedy pracowala. Nie wiem, co spowodowalo, ze sama zaczela pociagac z butelki i w pracy pojawiala sie w chmurze odorku nieprzetrawionego alkoholu. Wreszcie i ja dopadlo chorobsko, marskosc watroby, z ktorego sie juz nie podniosla, zmarla w wieku 60 lat. On zyje samotnie, jeszcze w ich starym mieszkaniu, dogladany codziennie przez sluzby pielegnacyjne, ale dzieci zalatwiaja mu miejsce w domu opieki, bo tej opieki i to calodobowej, potrzebuje. Jest wrakiem czlowieka, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Szczegolnie pogorszylo mu sie po smierci zony.
A wszystko przez rowerek... miałam taki biały składak.
OdpowiedzUsuńTez mialam Wigry, dokladnie taki kolor jak na zdjeciu.
UsuńSzok...ciężko w taki splot wydarzeń uwierzyć,a jednak takie historie przytrafiają się.
OdpowiedzUsuńBardzo szkoda mi takich ludzi,dobrze ze ten człowiek ma dzieci i jakąś zapewnioną opiekę ze strony państwa...
Pamiętam Wigry,koleżanka miała,ja natomiast zielony Uniwersal (o ile dobrze pamiętam)...
Przy czym obydwoje to bardzo zacni ludzie, mimo choroby alkoholowej zero agresji czy zlych zachowan, przemili obydwoje. I fajne dzieciaki maja.
UsuńKiedys miewali jeszcze psy, ale po smierci ostatniej suni juz nie brali.
Przykra historia, gdyby nie rower... Ale co tu gdybać, szkoda ludzi.
OdpowiedzUsuńTez mialam taki rower, zielony. Przysparzal mi jednak radości, nie tak jak opisanemu czlowiekowi-nieszczęścia:(
Ich naprawde szkoda, szczerze ich lubilam i bardzo calej rodzinie wspolczuje. Bylam na biezaco swiadkiem tego upadku.
UsuńSmutna hisroria bardzo.Miałam Wigry 2 za pieniążki dostane na komunię.
OdpowiedzUsuńZa moich czasow na komunie dostawalo sie zegarki, a swietowalo w scisle rodzinnym gronie przy stole w domu.
UsuńTez dostalam zegarek:) A przy stole byly tylko siostry, rodzice, chrzestni i dziadkowie.
UsuńDokladnie jak u mnie. Do kosciola tez szlam pieszo, a nie limuzyna. :)
UsuńJa tez, a moja mama opowiadala, ze Ją babcia wioska do kościoła rowerem:)
UsuńA ja komplet łyżeczek i czerwony sweter;). Łyżeczki mam do dzisiaj.
UsuńA co dziwniejsze, wszyscy cieszylismy sie z tych niewielkich prezentow, jakby byly ze zlota i diamentami wysadzane. Dla nas wazniejsze bylo byc niz miec.
Usuńsmutna historia bardzo....
OdpowiedzUsuńZycie pisze najlepsze melodramaty.
UsuńCzasami tak w życiu nieszczęśliwie się układa, ale splot okoliczności rzeczywiście wyjątkowo niesympatyczny.
OdpowiedzUsuńBardzo mi ich zal, to tacy dobrzy ludzie...
UsuńTrudno uwierzyć że to przez rowerek.
OdpowiedzUsuńPewnie i inne sprawy się nałożyły...
Moze i tak, a ten rower byl ostatnia kropla, ktora przepelnila miare.
UsuńO rany, nieprawdopodobna historia. Splot okoliczności jak z kiepskiego filmu. Szkoda że z takim nieciekawym finałem. Mój komunijny rower nazywał się karat, ale z podobnego okresu pochodzący.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam 😉
Ja moje Wigry dostalam, kiedy podchodzilam pod pelnoletnosc. Na komunie tylko zegarek.
Usuńhodowle zwierząt futerkowych mówisz...no to karma ich dopadła.
OdpowiedzUsuńWtedy jeszcze nie bylo to takie naganne.
UsuńTo zawsze było naganne, tylko się tego głośno nie mówiło.
UsuńFrau BE, ja w Polsce nosilam futra i naprawde nie zaprzatalam sobie glowy, ze zwierzeta tracily zycie dla mojego kaprysu.
UsuńA ja od dziecka miałam "wbudowaną w model" wrażliwość na te sprawy. Pamiętam, jak się denerwowałam, czy mały ptaszek ma mamę i czy się nie zgubił... i tak w nieskończoność.
UsuńNie no, nad ptaszkiem tez sie trzeslam, ale futra mnie nie brzydzily.
Usuńzgadzam sie z Faru Be obozy koncentracyjne dla zwierząt zawsze były złe, w ogóle nie przepadam za ludźmi, którzy robią kasę na zwierzętach, zwłaszcza na ich okrutnej śmierci...znasz mnie.
UsuńBardzo to wszystko smutne.......:( Rower Wigry 2 oczywiście posiadałam.
OdpowiedzUsuńChyba wiekszosc z nas miala te Wigry, ja go bardzo dobrze wspominam.
UsuńMąż, dawno temu, miał taki, tylko ciemniejszy. Ukradli go, kiedy zostawił na klatce schodowej i zapomniał znieść do piwnicy. Sama na nim trochę jeździłam.
OdpowiedzUsuńSmutna historia, a już myślałam, że to będzie jakiś, może nie za wesoły, ale optymistyczny wspomnieniowy post...
Bardzo duzo moich znajomych poznanych juz tutaj, przenioslo sie na ten lepszy swiat. Niektorzy starsi, inni znacznie mlodsi ode mnie, koledzy moich dzieci. Ehhh...
UsuńBardzo smutna historia. Jak mi zal takich ludzi.
OdpowiedzUsuńMnie tez ich bardzo szkoda, bo to w sumie naprawde dobrzy ludzie.
UsuńWidać było im to pisane.Nie wiadomo czy byłoby dla nich wszystkich lepiej gdyby z Polski nie wyjechali.
OdpowiedzUsuńMy tez bardzo sie dziwilismy, co nimi powodowalo, ze zostawili to polskie dostatnie zycie i zaryzykowali. Nigdy sie tego nie dowiedzielismy. Moze mieli jakies problemy skarbowe czy inne?
UsuńAle temat zapodalas na piatek. Nie dosc ze mam dzien zrypany bo durne sny mi sie snily, a nad ranem przypomnialam sobie ze nie moge jechac do Polski w wybranym terminie, to jeszcze jakas franca mi walnela niebieskimi drzwiami na parkingu w bok samochodu i mam wgniecenie, nie wiem czy lakier caly bo na razie tylko niebieska plama. CZY DZISIAJ JEST PIATEK TRZYNASTEGO?????
OdpowiedzUsuńCzyli nie masz sprawcy, a jedynie slad lakieru? Mnie spotkalo cos podobnego, zawiadomilam wprawdzie policje, ale specjalnie sie nie starali, bo mala szkodliwosc i umorzyli ostatecznie.
UsuńNie mam sprawcy, nawet nie wiem gdzie mi to zrobili. A w ogole to chyba mam depresje...
UsuńPrzeczytaj se broszurke o szczesciu i zaraz poczujesz sie lepiej, ale musisz chciec i sobie wmowic. No i miec pozytywne nastawienie.
UsuńBardzo smutne...
OdpowiedzUsuńMoże udałoby mu się jakoś pomóc.
Ja nigdy nie miałam takiego rowerka. Zresztą i tak nie umiałabym zrobić zeń pożytku;)
Errata, czy mam przez to rozumiec, ze nie umiesz jezdzic na rowerze? Nie wierze!!!
UsuńNie umiem! Próbowałam wielokrotnie, ale bezskutecznie.
UsuńProponuje zatem:
Usuńhttps://www.google.de/search?q=rower+tr%C3%B3jko%C5%82owy+dla+doros%C5%82ych&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwj6-PXQu9TVAhXOZFAKHR9sCrUQ_AUICigB&biw=1366&bih=612
Smutne...
OdpowiedzUsuńRowery tylko z najwiekszymi kolami, ruskie byly najlepsze, nie do zdarcia :).
Moi koledzy ze szkoly sama sobie skladali rowery z czesci, nie mialo to wygladu, przerzutek, hamulcow, ale jaka mieli satysfakcje i jezdzenia do wypeku. A inne dzieci wypraszaly u nich, zeby "dali sie przejechac".
UsuńWydaje mi się, że jakby nie było sprawy z rowerem, to znalazłby się inny powód do picia, wygląda na to że rozczarowało ich życie.
OdpowiedzUsuńBrat mojej mamy był bardzo słaby psychicznie, nie radził sobie w życiu, zaczął wspomagać się alkoholem, w pewnym momencie dołączyła do niego żona. Ciotka wyszła z alkoholizmu bo jej zależało, a wujek świadomie wybrał alkohol, zrezygnował z terapii bo mu odpowiadało życie z alkoholem. Nie żyje już 12 lat, a był młodszy od mojej mamy o 8 lat. Wujek był także bardzo dobrym człowiekiem, ale życie go przerosło.
Byc moze masz racje, nikt nie wie, jak potoczylyby sie ich losy, gdyby nie sprawa z rowerem, choroba, moze tez tesknota za przeszloscia. To pozostanie juz na zawsze w sferze gdybania.
UsuńFaktycznie, szkoda ludzi, ale często tak się dzieje, że życie przerasta i wpędza w kozi róg.
OdpowiedzUsuńRowerek miałam też, ale mój był Karat - czerwony z białymi błotnikami. Dostałam go mając 15 lat. Teraz stoi sobie w piwnicy inny rowerek, też składak, nawet nie wiem jak ma na imię, bo od 10 lat nie jeżdżę na rowerze.
Na komunię to nawet zegarka nie dostałam, co dopiero rower...
No to sie kszesni nie popisali i poskapili na zegarek. ;)
UsuńW ogóle nie pamiętam, czy coś dostałam. Zegarek krzesna kupiła mi, jak chodziłam do czwartej klasy /mam go do dziś, chociaż zepsuty/. Krzesnego nigdy nie widziałam na oczy.
UsuńNo patrz, a ja juz nie mam swojego komunijnego zegarka...
UsuńI pomyśleć, że rower, który był radością syna, był przyczyną takich nieszczęść. Życie się czasami dziwnie układa. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNajlepszy scenarzysta by tego nie wymyslil, bo zarzucono by mu przesade dramatyzmu i nieprawdopodobnosc watkow.
UsuńMyślę że posiadam podobny rower - uwielbiam na nim jeździć. Tylko trochę inny kolor i charakterystykę.
OdpowiedzUsuńMój blog: magasindeliege.fr